EPILOG
-...Wydaje mi się, czy ktoś pukał?- mruknęła pod nosem Otherwoman, podczas gdy cała reszta forumowiczów stłoczona była przy stole. Podbiegła do mosiężnych, olbrzymich drzwi, ale te nie dały się otworzyć, podobnie jak w 2010 roku, gdy spotkali się w tym hostelu na zlocie. Wzruszyła ramionami.
-Dobra, chodźcie.- zarządził Lincoln, który od kilku minut wpatrywał się w zegarek. Pochylił się nad laptopem i sprawdził, po raz milionowy tego dnia, skrzynkę e-mailową.
-JEST!!!!- pisnął podniecony rafalek, który zaglądał mu przez ramię.
-Kto go tu w ogóle zaprosił?- zdziwił się grzechuu, patrząc na chłopca i popijając whisky. April z jazeera wrzasnęły z zadowolenia.
-O lol...- skomentował krótko Lion, którego oczy zrobiły się wielkie jak spodki po tym, jak zobaczył maila od twórców: Odcinek specjalny, przedpremiera dla forum Mistrz Przetrwania.. Ścisnęli się wszyscy na połączonych w jedno trzech łóżkach. Byli tam wszyscy: znali się już doskonale, spędzili wszak ładne kilkanaście dni na planie.
-Jezus maria żydzie, odpalaj to już!- powiedział zniecierpliwiony Flaku, wykręcając palce.
-Ej, proszę Was, szybciej... Mój nowy ojciec kazał mi być w domu o 23.- przewróciła oczami agusia. Z kuchni doczłapał adi, niosąc miskę pełną papai. Podał Wam ją bez słowa i wcisnął się na łóżko. Umbastyczny poprawił telewizor, żeby wszyscy dokładnie widzieli ekran. Casines westchnął.
-Taki mały telewizor...- jękną pod nosem, ale nikt go nie usłyszał, bo wszyscy coraz bardziej niecierpliwili się.
-Shan, chyba coś mi się wbija w plecy.- burknął Furfon pod nosem. Shan siedziała w pozycji półleżącej tuż za chłopakiem i szybko się wyprostowała po tej komendzie.
-Za Mistrzów!- krzyknęła wreszcie Amelia, podnosząc w górę wypełniony kieliszek.
-Za Mistrzów!- odkrzyknął Octopus, który miał w ręku szklankę z wodą z czajniczka. Gdy każdy wypił, Muminka szybko zadbała o to, by wypełnić kieliszki po raz kolejny.
-Możemy zaczynać? Już wszystko jest przygotowane.- uśmiechnęła się mremka, która siedziała najbliżej telewizora. -Ej, ale Wy dwaj... Na czas filmu moglibyście przestać.- przewróciła oczami, zwracając się do pandy i Arctica, splecionych w jednym uścisku w kącie. Włączyła przycisk. Odcinek rozpoczął się.
Przez cały film komentowaliście nasze pyszczki, rzucaliście w telewizor pop-cornem i buczeliście, gdy na ekranie pojawił się Dexter. Wszystko było w porządku.
//przepraszam wszystkich, których nie wymieniłam : )
SCENA 1
Zbliżenie na oko młodej dziewczyny. Oddalenie kamery, okazuje się że młodą dziewczyną jest agusia, siedząca na krześle w szpitalnej poczekalni. Jej skrzywiona twarz wyraża ból, a ręce zaciśnięte na brzuchu sugerują problemy gastryczne.
- Następny! - daje się słyszeć głos czarnoskórej pielęgniarki, Rose. agusia z trudem podnosi się z krzesła i kieruje do gabinetu lekarskiego.
Za biurkiem siedzi mężczyzna o przerazającej twarzy i długiej brodzie. Jack Shepard drżącą od delirki ręką wskazuje dziewczynie miejsce obok kozetki.
- Proszę usiąść. - mamrocze, strącając z biurka szklankę alkoholu, która rozbija się na drobne kawałki. - Kurwww.... - przeklina mężczyzna. agusia unosi delikatnie brwi, siadając na wskazanym przez Jacka krześle.
- Panie doktorze...- zaczyna dziewczyna cichutko. - Objadłam się bobu. Wie pan doktor jaki jest dobry, i teraz czuję jakbym miała pęknąć. - żali się agusia, trzymając się jedną ręką za żołądek.
Daje się słyszeć przeciągłe westchnięcie Jacka.
- Myślisz że ja nie wiem, jak to jest się objeść bobu? Myślisz że jestem głupi?! - drze się mężczyzna na agusię, która pokornie opuszcza wzrok.
- Moment, muszę zadzwonić po lewatywologa. - burczy mężczyzna sięgając po słuchawkę telefonu. Po kliku sekundach zdaje się słyszeć dialog.
- Tak....tak znowu....no co ja Ci poradzę...damn, RUN, ARCTIC, RUUUN! - krzyczy mężczyzna, rzucając słuchawką, po raz kolejny wywołując u agusi olbrzymie zdziwienie. Nie było jednak ono spowodowane chorym zachowaniem lekarza.
Czyżby on powiedział "Arctic"? Jakbym skądś znała ten pseudonim - myśli dziewczyna, obgryzając skórkę przy paznokciu. Nie, chyba nie...
W tym momencie w drzwiach pojawia się młody chłopak, ubrany w biały fartuch, z zestawem do lewatywy w rękach. Kilka sekund i spojrzenia agusi i Arctica się spotykają. Sprzęt do lewatywy z brzdękiem upada na ziemię.
- Aga?
- Arczis?
SCENA 2
Daje słyszeć się stukanie palców o blat. Umbastyczny, w zapiętej pod szyję koszuli siedzi za biurkiem nauczyciela, przyglądając się klasie piszącej sprawdzian. Jak można nie potrafić rozwiązać najprostszej całki? Przecież nie wymagam wiele... myśli mężczyzna, raz po raz kręcąc głową. Kiedyś myślał że praca w szkole jest spełnieniem jego marzeń, ale konfrontacje z takimi debilami jak obecni na sali były ponad jego siły.
Szczególnie denerwujący był mały chłopiec, siedzący w pierwszej ławce. Koszula wystawała mu ze spodni, niechlujnie zwisając prawie do kolan, a na policzki wstąpiły rumieńce, na znak skrajnego podniecenia.
- Rafał! - karci go Umbastyczny. - Skup się na sprawdzianie.
- Ale panie profesorze! Rozwiązałem! Rozwiązałem pierwsze zadanie! - chłopiec wstaje z miejsca, machając kartką.
- Siadaj, albo wyrzucę Cię za drzwi. - ostrzega Umba. W tej chwili daje się słyszeć dzwonek, ogłaszający przerwę.
Umbastyczny zbiera sprawdziany i kieruje się do pokoju nauczycielskiego. W pomieszczeniu obecni są Arzt, Ben Linus i John Locke.
- Ciężki dzień. - mówi Umba w ramach przywitania, siadając przy stole, ciskając sprawdzianami na parapet.
- Młodzież taka jest. Jeżeli jej nie utemperować, wejdzie Ci na głowę! - dodaje z przejęciem Arzt, przygryzając "strzelającego" batona. - Ale głupoty wymyślają. Baton "Dynamit". I pomyśleć że to kupiłem... - kręci głową.
Słychać pukanie do drzwi, a chwilę później pojawia się w nich szczupła twarz kobiety.
- Arletka, kochanie! - wita ją z uśmiechem Benjamin, całując na przywitanie swoją żonę.
- Cześć wszystkim! Wracałam właśnie ze sklepu zoologicznego z martwymi królikami dla naszego węża i pomyślałam że wpadnę. - kobieta macha reklamówkami. Umbastyczny krzywi się. Ci Linusowie są jacyś dziwni...
- Bardzo miła niespodzianka! - cieszy się Ben, uśmiechając się do niej w charakterystyczny dla siebie sposób.
Do pomieszczenia wpada rafalek.
- Panie profesorze! Co dostałem ze sprawdzianu? Wieem, nie rozwiązałem ostatniego zadania, ale rozwiązałem pierwsze! Sam! Bez kalkulatora! - rozentuzjazmowany chłopiec opluwa Johna Locka, który z wyrazem obrzydzenia na twarzy odjeżdża na drugą stronę pokoju nauczycielskiego. Arleta również odsuwa się, robiąc miejsce rozwrzeszczanemu rafalkowi.
- Rafał, jak Ty mnie denerwujesz. Wyniki sprawdzianu będą jutro. Poza tym skoro nie rozwiązałeś całki, nie masz co liczyć na ocenę pozytywną. - mówi Umbastyczny, starając się nad sobą panować, ale fakt że ktoś może nie potrafić rozwiązać całki odblokował u ułożonego profesora Umbastycznego pokłady dewiantyzmu. Złapał leżący na stole wskaźnik, wyglądający zupełnie jak kij i zdzielił nim rafalka.
- Dasz mi wreszcie spokój?! - krzyczy na chłopca, kiedy w drzwiach pojawia się kolejna osoba. Idealnie uprasowana koszula, zaczesane włosy. Lincoln.
- Przepraszam bardzo, czy pan właśnie uderzył mojego syna? - pyta spokojnie Lincoln. - To niedopuszczalne! Co to za metody?! I to ma być szkoła? To tu mój syn ma pobierać nauki? Bardzo przepraszam, ale chciałbym żeby pan teraz udał się ze mną do dyrektora szkoły.
Umbastyczny przewraca oczami, dochodząc do wniosku ze nie ma co się kłócić ze sztywniackim ojcem jednego z uczniów. Rusza więc za Lincolnem i hasającym naokoło Lincolna rafalkiem w kierunku gabinetu dyrektora.
- Chodź, to może być śmieszne. - zwraca się Arleta do swojego męża, chwytając go za rekę i idąc za resztą "pochodu".
Cała grupa dociera do gabinetu.
- OMG, co to za wycieczki - mówi dyrektor Dexter. - O co chodzi? - pyta, mierząc wzrokiem wszystkich obecnych.
- Panie dyrektorze. - zaczyna Lincoln. - Mój syn został pobity przez obecnego tu pana matematyka. TO niedopuszczalne, takie przejawy dewianctwa... - urywa, patrząc na Umbastycznego.
- Lincoln? - pyta Umba, przejęty faktem iż sobie przypomniał.
- Umba?
- Other?
- Dexter?
- I jaaaa! - dodaje rafalek. - Gramy w RU
- OMG - komentuje całą sytuację Dexter.
SCENA 3
Scena rozpoczyna się migawką dwóch kieliszków, roztrzaskujących się na podłodze. Po chwili słyszymy typowy dla polskich wesel marsz, widzimy tłum gości, stoły uginające się od jedzenia i orkiestrę. Składa się z ona z takich osób jak mremka (flet poprzeczny), Daniel Faraday (klawisze) i Charlie (wokal i gitara). W końcu widzimy młodą parę. W pięknej białej sukni dumnie kroczy April, po jej lewicy rudowłosa siostra Charlotte, a po prawicy małżonek - przystojny, w eleganckim fraku Lion. Nowożeńcy całują się namiętnie, a obok nich pojawia się Flaku z mikrofonem, pełniący rolę wodzireja.
- Zacznijmy od wspaniałego dowcipu na dobry początek i poprawę humoru. Jak nazywa się najlepsza linia żydowskiego metra? Gazociąg!
Kamera pokazuje szybkie przebłyski na twarze mremki, Liona, April i Flaka, a następnie widzimy sb z Mistrza Przetrwania z wpisami o Żydach. W części sali panuje rozbawiona atmosfera i słychać śmiech. Od stołów wstaje kilku mężczyzn z pejsami (krewni Liona) i kierują się w stronę ukraińskich gości wodzireja, który komentuje to krótkim "Co za Żydy", a Lion "lol". Po chwili mremka puszcza swój flet , a April teatralnie wyciera usta po pocałunku z Kieszkiem.
SCENA 4
- Idźcie w pokoju Chrystusa!
- Bogu niech będą dzięki!
Ludzie powoli zaczynają opróżniać kościół po mszy. Ojciec Adrian kieruje się do konfesjonału, gdzie ma teraz dyżur jako spowiednik. Póki co nikt to niego nie podchodzi, więc zagłębia się w lekturze Sadownika Polskiego z wyjątkowo ciekawym artykułem na temat papai. adi co jakiś czas podnosi wzrok i świdruje sytuację w kościele. W ławkach został tylko jeden mężczyzna gorliwie odmawiający różaniec.
... i godzinę naszej śmierci, AMEN.
Yemi przychodzi zmienić adiego w jego posłudze, dzięki czemu ten może pogadać z modlącym się mężczyzną. Po raz pierwszy widzimy jego twarz- to Furfon.
- Masz jakiś problem, synu?
- Ojcze, zgrzeszyłem myślą. Ciągle mi w głowie gwałty, morderstwa i inne takie. Chciałbym się ustatkować, ale nie umiem bawić się w domek.
Furfon spogląda na gazetę trzymaną przez adiego i zdjęcie papai. Panowie patrzą na siebie z szeroko otwartymi ustami.
- adi!
- Furfon!
- Jedziemy do nich?
adi odpina koloratkę i powoli narzeka oraz psioczy.
- Nie, nie jesteśmy gotowi, nie jesteśmy już tego częścią. Amelii, Muminki czy shan też tam nie będzie. Musimy się naprawić.
SCENA 5
Na ławce na dworcu siedzi mężczyzna. Lincoln pochyla się, sprawdzając czy wszystkie zamki w jego walizce są dokładnie zamknięte. Nie chciałby w końcu zgubić bagażu...
- Lincooooln! - Michał podnosi głowę, uśmiechając się na widok April, która nie zważając na jego domniemane sztywniactwo powala go na ziemię. - Pamiętam! Pamiętam o wszystkim! - wciąż krzyczy, kiedy Lincoln z trudem podnosi się z ziemi.
- No ładnie, takie rzeczy. I to na środku peronu.... - komentuje ze śmiechem agusia, która wraz z jazeera i pandą właśnie zjawiła się na dworcu. Odkąd przypomniała sobie wszystko, co łączyło ją z forumowiczami, była jeszcze bardziej pozytywna osobą niż zwykle.
Kawałek dalej, pod tablicą z odjazdami pociągów stoją Flaku i Lion.
- Żal, nie? - pyta Lion.
- Żal. - odpowiada Flaku.
- Aha.
- Rozumiem.
- Olol.
- Olol.
Do konwersujących panów podchodzi mremka.
- Widzę że jak zawsze rozmowni. Witam szanownych panów! - dziewczyna uśmiecha się do starych znajomych, mrużąc oczy z powodu intensywnego słońca. - Pogoda zajebista jak nasza edycja, no nie?
Dziewczynie odpowiada śmiech Liona i Flaka, cała trójka podchodzi do rozmawiających już Lincolna, agusi, jazeery, pandy i April.
Po schodach wchodzą Otherwoman i Umbastyczny.
- Przesadzasz, Arleta. Nie uważam żeby ten post z lewatywą był jakiś mega obrzydliwy. Poza tym wszelkie pretensje do Lincolna. Niby taki sztywniak... - mówi chłopak, podchodząc do całej grupy.
- Kto? - pyta Lincoln podejrzliwie.
- Rafalek. I Dexter. - odpowiada ze śmiechem Arleta, mając jednak nadzieję że ani jeden ani drugi nie wybierał się tego dnia na dworzec.
- No to jak, jesteśmy wszyscy? - pyta Aprila, rozglądając się naokoło.
- Jeszcze jaaaa! - na peron wbiega chłopak z kratą taniego, lidlowskiego piwa.
- Arczis! Wejście smoka. - śmieje się agusia.
Do grupy ludzi podchodzi Hugo Reyes w towarzystwie rekiego22.
- Hi, dudes. Widzicie ten pociąg? Opłaciłem wam go. Odkąd poprzypominaliście się sobie i tak dalej, uznałem że należy wam się porządny zlot, nad morzem. Bawcie się dobrze. - mężczyzna uśmiecha się, wskazując ręką na pociąg. - I uważajcie na Innych! - dodaje, śmiejąc się, po czym ściska każdego obecnego na peronie.
Reki22 uśmiecha się do wszystkich tajemniczo, a forumowicze już wiedzą co za chwilę usłyszą.
- W drogę!
140 osób ginie rocznie od uderzenia papajem. |