Lincolnowi było smutno, że dwie dziewczyny muszą opuścić ich rodzinkę. Michał zwrócił się do Arlety. - Widzisz! To przez takich dewiantów jak Ty. Gdybyśmy zachowywali się jak grupa Lincolnów to nikogo rodzice by nie zabierali!
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
ale wtedy byśmy przegrali z kretesem pierwszą konkurencję /
rafalek zbudził się rano z potwornym kacem. Głowa pękała mu przy najmniejszym poruszeniu. Pić... - wyszeptał, bo nie miał nawet siły podnieść głosu. Jednym słowem czuł się fatalnie, jak nigdy dotąd.
We are all evil in some form or another, are we not?
Otherwoman poczerwieniała, ale tym razem ze złości.
- Nikogo by nie zabierali, bo ich sztywniackie dzieci w życiu nie zdecydowałyby się na podróż bardziej szaloną niż na drugą stronę ulicy. - odpowiedziała Arleta.
- Ja jakoś tu przyjechałem!
Lincoln uważał, że musi zmienić Arletę. Obiecał sobie, że zrobi z rafalka prawdziwego, sztywnego mężczyznę, ale teraz stwierdził, że Other jest w gorszym stanie i to ją musi doprowadzić do stanu używalności. Michał chciał ją oddewiancić i usztywnić. - Cud, że niektórzy userzy w ogóle zaglądają jeszcze na MP! Przecież są niepełnoletni i Ty ciągle piszesz te nieprzyzwoite rzeczy o gwałtach i morderstwach.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Otherwoman teatralnie zrobiła minę wyrażającą olbrzymie zdziwienie i klasnęła "z uznaniem" parę razy.
- No fakt, niesamowite osiągnięcie, jak sobie radzisz z takim poziomem adrenaliny w krwi? - zapytała pomiędzy kolejnymi klasnięciami. Miała zamiar odsztywnić Lincolna i odrobinę go udewiancić, ale chyba nie było to zbyt możliwe.
- Nikt nie musi przecież tego czytać, piszę tak jak mi się podoba. Może komuś nie podobała się Twoja aktywność na forum i dlatego przestał zaglądać? - dodała. - Twórcy show powinni zrobić głosowanie sms, sztywniacy kontra dewianci. Mógłbyś się zdziwić wynikami.
Dexter ruszył z pomocą rafalkowi, mimo iż nadal był na niego zły że podbija do jego April.
- Oj młody, młody. Do melanżu bańka raczej nie przyzwyczajona, co? - zarechotał.
Edytowane przez mremka dnia 15-12-2012 15:05
Źle się czuję... - wymamrotał rafałek między jednym bełtem a drugim. Kiedy wreszcie pozbył się całej zawartości żołądka, otarł usta rękawem i spojrzał na Dexa załzawionymi oczami. Chyba muszę się położyć...
We are all evil in some form or another, are we not?
Dexter spojrzał na rafalka miną wytrawnego imprezowicza, ktory pół litra wódki bierze na raz, w ramach rozgrzewki.
- To się nazywa kac, hehe. - poinformował kolegę. - Następnym razem połóż się przed dobranocką, to takich problemów nie będzie.
rafalek tylko stęknął. Nie był w stanie w ogóle myśleć, co zresztą i tak niewiele odbiegało od normy. Moja bania... - wystękał i powlókł się w stronę namiotu.
We are all evil in some form or another, are we not?
-Nawet się tam nie wybieraj.- uśmiechnęła się Sally do rafalka i machnęła na nich ręką, żeby szli za nią. W serialu bunkier oddalony był od plaży kawałek, ale w rzeczywistości stał tuż obok.
-Enjoy.- skinęła Wam lekko dziewczyna, wskazując na wejście do Łabędzia.
Jeden po drugim zaczęliście wtaczać się do środka. Bunkier wyglądał identycznie, jak w serialu, zgadzał się każdy, nawet najmniejszy szczegół. Oczywiście od razu pognaliście do pokoju z komputerem, gdzie, ku Waszemu ogólnemu zadowoleniu, siedział oparty Henry Ian Cusick, z nogami opartymi o biurko.
-Dobrze Was widzieć.- powiedział, ale nie uśmiechnął się, jakby chciał zgrywać twardziela. Poprawił kołnierz dharmowskiego kombinezonu i kontynuował:
-Wiecie już, że na wyspie toczy się konkurencja. Ci, którzy wygrają, zostają mistrzami. Ach, Polska, nie spisaliście się ostatnio zbyt dobrze, więc chociaż tutaj skupcie się na zadaniu! Przede wszystkim: nie będzie ono długie, ale trudniejsze, niż poprzednie. Przejdźmy do rzeczy. W bunkrze najwważniejszą częścią jest, jak wiecie, komputer.- wskazał tenże głową. -W serialu to ja byłem odpowiedziany za wciskanie klawisza za 108 minut. Teraz Wy przejmiecie pałeczkę. Zaczynając od pierwszego posta, który pojawi się pod tym, co 18 minut musicie napisać odpowiedź. Musicie to czynić przez 6 równych, dokładnych godzin. Niekoniecznie co 18 minut, może to być mniejsza odległość czasowa, ale pomiędzy jednym, a drugim postem nie może być więcej, niż 18 minut różnicy czasu.- podniósł się i ruszył do wyjścia. -To tyle. Powodzenia. Do zobaczenia w innym życiu, bracia.
/// czyli: od momentu, w kt órym ktoś odpisze na tego posta, przez kolejne 6 godzin mają się tutaj pojawiać posty. ;> Ale mało tego! To, jak dobrze uda Wam się wykonać zadanie, rzutuje na kolejnej radzie wyspy. Jeśli polegniecie w pierwszej godzinie, na radzie odpadnie 6 osób. Jeśli w drugiej- 5. W trzeciej 4, w czwartej 3...
Zakładając, że odpiszecie pierwszym postem do 18:
jeśli pomiędzy 17-18 polegniecie, leci 6 osób
18-19: 5 osób
19-20: 4 osoby
20-21: 3 osoby
21-22: 2 osoby
22-23: 1 osoba
a po 23 jesteście spokojni, bo w przyszłym tygodniu rada wyspy się nie odbędzie. Od Was więc jedynie zależy, ilu z Was przetrwa.
Kiedy rafalek zobaczył bunkier od środka, jego kac zniknął, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i nie była to wcale różdżka Rona. Chłopiec chodził, jak oczarowany po pomieszczeniu, dotykając dłonią wszystkie sprzęty. Okazało się, że w dotyku były trochę inne niż te śniegowe.
We are all evil in some form or another, are we not?
Artur ciągle był lekko podpity, ale nie chciał się do tego głośno przyznać. Gdy aktor, grający Desmonda, wypowiadał się, on nie miał siły, żeby skupić się na jego angielskim, więc zaczął oglądać bunkier. Zaczął od kuchni, w której od razu zaczął ładować do plecaka sztućce i kubki. Hehe, sprzedam Niemcom na bazarze!- cieszył się w duchu.
Z biegiem czasu humor rafalka ulegał pogorszeniu, a do jego duszyczki zaczął zakradać się niepokój. Niby wszystko było tak, jak trzeba. Tak, jak w bunkrach jego autorstwa. Podświadomie czuł jednak, że coś jest nie tak. Coraz szybciej krążył po bunkrze, by odkryć źródło swojego niepokoju. Coraz bardziej natarczywa myśl wdzierała się do jego świadomości. Wreszcie musiał to przyznać otwarcie i ku swemu przerażeniu wyszeptał: Brakuje mięska *
rafalek nie potrafił pojąc, jak mógł tak okrutnie się pomylić. Przez tyle lat wierzył, że w Swanie znajduje się mięsko, a tymczasem okazuje się, że jego projekt jest wadliwy! A co jeśli pozostałe też mają jakieś usterki? Cała jego praca poszła na marne! Będzie musiał rozwalić zbudowane bunkry, które przechowywał w wielkiej chłodni, i zacząć wszystko od nowa. Załamany oprał się o ścianę. Miał ochotę, jak Locke, zwalić wszystkie naczynia, które przed nim stały na zmywaku. Wtem jednak usłyszał słowa "Desmonda", oprowadzającego pozostałych: Tu macie spiżarnię. Możecie korzystać z niej do woli. Wszystko jest tak, jak w serialu. Tylko mięsko zjadłem, kiedy na was czekałem.
We are all evil in some form or another, are we not?
Arturowi żelazo zaczęło ciążyć, więc udał się żwawym krokiem do zbrojowni, gdzie przetrzymywano Fałszywego Henrego Gale'a. Usiadł na brzegu metalowej półki i powiedział, przedrzeźniając aktora:
-Jestem Henry Gale, z Minessoty. Byłem w podróży dookoła świata balonem i rozbiłem się na wyspie.- zarechotał. -Cool.
rafalkowi kamień kula śniegowa spadła z serca. Więc jednak się nie pomylił! Otarł pot z czoła i usiadł na obrotowym fotelu przed komputerem, odchylając głowę do tyłu. Znów poczuł, że jego życie ma sens.
We are all evil in some form or another, are we not?
jazeera od razu pobiegła na kanapę obok karceru, w którym przetrzymywany był niegdyś fałszywy Henry Gale. To miejsce było dla niej niemal jak świątynia. Usiadła dokładnie na miejscu, w którym umarła Ana Lucia. Milcząc rozglądała się po bunkrze, próbując wczuć się w rolę swojej umierającej bogini. Zza ściany dobiegały ją tylko słowa Arctica, który udawał głos Bena-Gale'a.
- A tak to wygląda... - szepnęła sama do siebie, poprawiając swoje piękne, lśniące włosy.
rafalek oddawał się błogim marzeniom o swoich bunkrach, gdy nagle usłyszał alarm. Omal nie spadł z krzesła przestraszony, że zaraz dojdzie do implozji bunkra. Jak się okazało, do wpisania liczb zostało jeszcze kilka minut. Rafalek pomyślał, że to jego życiowa szansa. osobiście wpisze liczby do komputera. Wystawił język w kąciku ust, jak to robią dzieci w czasie skupienia, i zaczął palcem wskazującym wciskać odpowiednie numery:
4 8 15 16 23 46. Chłopiec nie zorientował się, że pomylił ostatnią liczbę. Zanim zdążył dostrzec swój błąd, odruchowo wcisnął "Wykonaj"...
We are all evil in some form or another, are we not?
Artur kontynuował monolog:
-Poznałem żonę na uniwersytecie. Jesteśmy na wyspie od kilku miesięcy, ale trzy tygodnie temu zachorowała.- wczuwał się coraz bardziej. Oczyma wyobraźni widział już siebie grającego w odcinku specjalnym.
Kiedy na liczniku zaczęły pojawiać się egipskie symbole, rafalek zdał sobie sprawę ze swej pomyłki. Zaczął naciskać klawisze na chybił trafił, mając nadzieję, że coś się zmieni. Na próżno. Chłopiec był przerażony, że czeka ich zagłada. Zapomniał, że to wszystko jest tylko zainscenizowane. To koniec... to koniec... - zaczął powtarzać, trzymając się za głowę.
We are all evil in some form or another, are we not?
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.