-Ach tak, dentysta. Nie to nie o to chodzi, nie zwróciłam uwagi na jego urodę, raczej kogoś mi przypomina, mam na myśli kogoś, z kim się już kiedyś spotkałam. Christian Bal? A kto to taki? - zapytała, wreszcie odrywając wzrok od denstysty - Jest w nim coś nieautentycznego, nie uważasz? To znaczy w nim - wskazała po raz kolejny na George'a.
Juliette doszła do wniosku, że Jesus rzeczywiście jest zoologiem i niczego nie skrywa, oprócz szczegółów z życia hodowli małp.
- Małp? - udała zaciekawienie - No więc, eee, opiekujesz się małpami i innymi zwierzętami?
Dla niej obcowanie z tymi istotami, klatkami, odchodami było zupełnie nieznanym doświadczeniem. Jeśli chodzi o wysiłek fizyczny, można powiedzieć, że Juliette w swoim życiu niewiele się napracowała. Rozpieszczana i wożona, gdziekolwiek zapragnęła, była wolna od wszelkiego rodzaju zobowiązań, nakazów i zasad. Tak też sprzątanie brzmiało dla niej jak czysta abstrakcja.
Edytowane przez Gooseberry dnia 23-09-2012 22:56
Spoglądał z zaplecza na główne pomieszczenie przez uchylony drzwi, niemal dokładnie tak samo jak ostatnim razem. Na szczęście nie miał już tego uciążliwego garnituru. Poprawił kapelusz, dokleił rzęsę, a na koniec spożył szklankę mleka. Pub zaczął wypełniać się kolejnymi osobami, co tylko potęgowało zadowolenie Alexa. W tle słyszał już pierwsze rozmowy, a gdy do jego uszu dotarł głos Georga, zdecydował się powitać gości. Tak też uczynił... - Witam Państwa! - powiedział wyłaniając się niemal jak duch, po czym powitał Georga w tradycyjnym uścisku. - Cyrille przygotowała dla Was dużo wspaniałego jedzenia. Zamawiajcie sobie co tylko zapragniecie. To na dobry początek. Później zapraszam do sali tanecznej - wskazał dłonią na drzwi, na wypadek gdyby ktoś jeszcze nie wiedział gdzie ona się znajduje. Po przemówieniu oddalił się i zwrócił do Georga już całkiem na osobności. - Dobrze, że jesteś. Jak Treasure? Wyczuwam po Tobie pozytywne odczucia - rzekł z uśmiechem.
Oliver kręcił się niedaleko pubu, kiedy zobaczył w oddali nieznajomą kobietę. Nigdy wcześniej jej nie widział, ale właśnie w tym momencie doznał olśnienia. Nie potrafił oderwać wzroku, gapiąc się bez przerwy na jej powiewające na wietrze kruczoczarne kręcone włosy. Mimo, że nie były nawet uczesane, a makijaż na twarzy zdawał się zatracić w czasoprzestrzeni, zupełnie mu to nie przeszkadzało. Patrzył jak kobieta pokonuje kolejne metry w swoim powabnym kroku, niczym dama trzeciej rzeszy. Jej czarny strój idealnie komponował się z całą resztą, dodając prawdziwego smaczku. Oliver nigdy jeszcze tak się nie poczuł. Nawet wtedy gdy obmacywał młode dziewczyny podczas ćwiczeń fitnessu. Chciał do niej zagadać, ale zupełnie nie wiedział jak. Uważał, że nie jest godzien obcować z kimś takim jak ona, ale jednocześnie czuł nieodpartą potrzebę, by to zrobić. Jego wewnętrzna rozterka czyniła go niespokojnym, a nieznajoma osobistość zbliżała se z każdą sekundą. - Idzie do pubu, to dobry znak. Ja też tam idę - rzekł sam do siebie, próbując udowodnić sobie, że to co teraz się dzieję to dzieło przeznaczenia, a oni dwoje są skazani na siebie. W końcu zebrał się na odwagę i ruszył przed siebie z wypiętą piersią. Jak nie teraz to kiedy? To był ten moment. Być może odmieni to jego życie, więc musiał chociaż spróbować. - Wita... - nie dokończył, a zamiast tego potknął się na kamieniu i upadł tuż przed jej stopami. W tym momencie poczuł zapach jej ciała. Ile, by dał, by leżeć tak jak najdłużej...
Edytowane przez Flaku dnia 23-09-2012 23:35
Gdy Brittany weszła do pubu, gdzie trwała dyskoteka (?) zobaczyła Pana Blacka i od razu poczuła motylki w żołądku. Choć może było to zwykłe burczenie... Czarnoskóry mężczyzna wydał jej się bardzo męski i przystojny, nie to co taki Georgi. Chciała mu jakoś zaimponować, więc postanowiła zaśpiewać.
Black nie miał nic do Alexa, ale uważał, że mężczyzna nie poradziłby sobie z organizacją kolejki do kibla, a co dopiero takiej imprezy. Kiedy tylko więc usłyszał o nadchodzącej dyskotece, od razu śmiać mu się chciało, gdyż spodziewał się niewypału. Nie mniej jednak zjawił się w pubie, z nadzieją, że będzie inaczej. Początkowo było dosyć cicho. Dało się usłyszeć jedynie pogawędki gości, ale po chwili ktoś zaczął śpiewać. Czyżby Alex zamówił piosenkarkę i zmienił repertuar? Nic z tych rzeczy! Black od razu odwrócił się, by spojrzeć co się dzieję i jedyne co zobaczył to wielkich rozmiarów kobietę. Jakby tego było mało, nieznajoma usiadła mu na kolanach, niemal odcinając dopływ krwi do jego nóg. Black nie spodziewał se tego zupełnie, więc omal nie wypluł whisky ze swoich ust, którą do tej pory ze spokojem sączył. W pierwszej chwili chciał wyrzucić kobietę, ale szybko uświadomił sobie, że to może być dobry kąsek. Tłusty wieprzyk - być może smaczny! Oblizał się na samą myśl. - Jeśli chcesz, możemy później pójść do mnie - odszeptał.
- Treasure nie idealne ale fantastyczne. W skali 1-100 daję 92, chociaż czy ja wiem, waham się między 92 a 92,5. Dobrze się bawiłem - tu uśmiechnął się, a Alex chyba dobrze wiedział co oznaczają słowa dentysty. - Dziś na dyskotece oczywiście rytmy takie jak mówiłeś? No i te... atrakcje. Trzeba trochę poruszyć tych sztywniaków - mówił do niego, nie przestając się uśmiechać, Alex właściwie był jedyną tu osobą którą tak naprawdę lubił. - To co, zaczynamy? Chodźmy na górę, jak usłyszą muzykę to się zlecą jak bakterie do zębów skąpanych w coca coli - zaproponował.
- Ja bym dał 96,5... ale masz rację, chodźmy na górę - odparł i bez zastanowienia, udał się w stronę schodów. - Drodzy goście! Dyskotekę można oficjalnie uznać za rozpoczętą. Chętnych zapraszam do głównej sali! - oznajmił, a chwilę po tym zniknął za drzwiami. Po kilku minutach w całym pubie rozbrzmiały pierwsze dźwięki...
Dżordżi udał się na górę razem z Alexem. W sali zauważył rurki zainstalowane przy suficie a także zamontowane specjalne oświetlenie. Domyślał się co ma tu się wydarzyć, przecież odkąd przybył szef zaszła pewna zmiana i wszystko zmierza w jednym tylko kierunku.
- Gdzie ci ludzie... Nie wiedzą co tracą - mruknął do przyjaciela.
- Mówiłem mu, żeby zrobić selekcje, a tak to mamy to co mamy - odparł, przytupując nogą do rytmu. Nawet nie spojrzał na Georga, a jego wzrok skupił się wyłącznie na stojącym nieopodal gramofonie. - Nawet nie pamiętam, kiedy go kupiłem, ale pewnie bardzo dawno. Dobrze się trzyma, nie powiem...
- Masz rację - odparła, dopijając już drugą szklankę whisky. Trochę zaszumiało jej w głowie, więc była skora do tańca nawet na czymś takim jak dyskoteka, a nie wytworny bal - Umiesz chociaż tańczyć? - zwróciła się do Jesusa.
Dores właśnie szła do baru, gdy nagle nadepnęła na coś miękkiego. Zdziwiona spojrzała pod nogi. Na ziemi znajdowała się ręka, a zaraz za nią reszta jakiegoś faceta. Dlaczego śpisz tutaj? Zabrakło wolnych pokoi? - zapytała lekko zdezorientowana.
We are all evil in some form or another, are we not?
Oliver poczuł na swojej ręce spory ucisk, ale nawet mu to nie przeszkadzało. Było wręcz podniecające! - Oooo - wymruczał z zamkniętymi oczami, co najmniej jakby właśnie szczytował. Po chwili opamiętał się i szybko wstał, otrzepując się z kurzu. - Ja nie śpię po prostu się przewróciłem... - odparł. Było mu wstyd, że tak skompromitował się przed kobietą. Mógł zrobić to inaczej, ale wyszło jak wyszło. Niepocieszony zamilczał, oczekując na reakcję.
Aha - Dores przyjrzała się mężczyźnie. Wyglądał podejrzanie. A co jeśli to on był zmieszany w zabójstwo ojca? Postanowiła go wybadać. Idziesz może do restauracji?
We are all evil in some form or another, are we not?
- Tak, dokładnie, idę do restauracji. Ty zapewne też, więc chodźmy razem - odparł z uśmiechem. Mógł spodziewać się najgorszego. Że kobieta go wyśmieję, albo co gorsza odrzuci. Oleje i sobie zwyczajnie pójdzie jak na wielką damę przystało. Jednak tego nie zrobiła, co było dla Schultza jednoznacznym sygnałem, że są sobie przeznaczeni. Nie mógł oderwać od niej wzorku. Od kiedy tylko spojrzał na jej powabny wyraz twarzy, nie był już sobą. - Jestem Oliver - dodał po chwili uświadamiając sobie, że nawet się nie przedstawił. Żałosne. Wytarł spoconą dłoń w spodnie i wyciągnął w stronę nieznajomej.
Brittany bardzo ucieszyła się na propozycję faceta, tyle że nie zrozumiała o co mu chodzi. Jako, że wszystko kojarzyło się jej z jednym (bo miała tak spaczony umysł), pomyślała, że chodzi i coś do jedzenia. - Chętnie pójdę.
Dopiero po chwili przypomniała sobie, że na świecie istnieje ponoć coś takiego jak seks. Wtedy wpadła na pomysł, że połączy przyjemne z pożytecznym i wysmaruje murzyna czymś do jedzenia i będzie to z niego zlizywać.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
W końcu jakimś cudem trafili na górę, gdzie był tylko Alex i Christian Bale. W tle leciała jakaś dziwna muzyka, ale nawet miała ciekawy rytm, gdyby Jesus umiał tańczyć to by nie miał żadnych oporów i by to robił, a tak to miał kłopot. Spojrzał bezradny na Juliette.
- Ekhm, może ty zacznij a jak zobaczę jak się gibasz to będę robił podobnie i może nawet uniknę kompromitacji...
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.