- Ciach! Ciach! Ciach! - wtórował dźwiękowi zamykających się ostrzy sekatora, które ścinały kolejne zbędne liście. Zawsze lubił przechadzać się po swoim ogrodzie późnym wieczorem, kiedy nikogo nie było. Pomijając fakt, że zazwyczaj nikogo nie było, a on sam nic innego nie robił. Następnie sięgnął po konewkę i zaczął podlewać wszelką roślinność. Niechętnym wzorkiem obejrzał się w stronę hotelu. Obecność gości niezbyt mu odpowiadała, ale na myśl o tym, kiedy szef da mu "coś do roboty", od razu poprawiał się humor. Chętnie zabawiłby się z jakąś młodą dziewką w labiryncie...
Nagle, niespodziewanie poczuła ciepłe wargi mężczyzny, nie spodziewała się tego zupełnie, przecież był nieśmiały i wyczuła to od razu. Jednak dziwniejsze było to co stało się później, odsunął się nagle od niej. Spoglądała na Jesúsa, ale ten omijał jej wzrok i... uciekł. Siedziała jeszcze chwilę sama, po czym wróciła do hotelu. Postanowiła następnego dnia pójść do niego i przeprosić za to co się stało. W sumie to przez nią się wszystko stało, był zbyt wstydliwy i na pewno dlatego tak zareagował. Wstała i powędrowała w samej bieliźnie do hotelu omijając zdziwione spojrzenia pozostałych ludzi. Szybko wsunęła się pod zimną kołdrę i zasnęła.
Tymczasem młyn pędził z dużą prędkością, a krzyki Dores na niewiele się zdawały. W międzyczasie kobieta zauważyła coś dziwnego. Był to obraz jej... ojca, który zamigotał dwukrotnie tuz przed jej twarzą. Mężczyzna wyglądał normalnie i uśmiechał się do córki. Po chwili wszystko wróciło do normy. Muzyka ucichła, a diabelski młyn, zaczął zwalniać...
Paul jeszcze przez kilka sekund podśpiewywał utwór Beatlesów, zanim zorientował się w sytuacji. Spojrzał uważnie na karuzelę, a jego stopa, która jeszcze chwilę temu przytupywała do rytmu, teraz stanęła w bezruchu. - Jak wrażenia? - zapytał, gdy tylko siodełko pani Marvell zatrzymało się tuż przed nim.
Dores na moment przerwała swoje krzyki, gdy przed oczami mignął jej obraz ojca. Do chwili zatrzymania się karuzeli, trwała w osłupieniu, z którego wyrwał ją głos Pula. Co? - zapytała, mrugając oczami. Nieprzytomnie spojrzała na Puala, którego wyraz twarzy wyrażał oczekiwanie na odpowiedź. Dores jednym ruchem otworzyła drzwiczki i wyszła z wagonika. Wróć. Próbowała wyjść z wagonika. Długotrwałe przebywanie w ruchu wirowym sprawiło jednak, że tak prosta czynność okazała się niewykonalna. Tak więc Dores wytoczyła się z wagonika, lądując wprost na Paulu i, przytrzymując się jego marynarki, zaczęła wymiotować obok miejsca, gdzie stał.
We are all evil in some form or another, are we not?
- Och... - odwrócił się z niesmakiem na twarzy, kiedy kobieta zaczęła wymiotować zaledwie kilkanaście centymetrów obok. Dobrze, że nie porzygała się na jego koszulę, bo mógłby już tego nie znieść. - Czyli rozumiem, że wrażenia pozytywnie - dodał gdy skończyła, a następnie położył swoją zimną rękę na dłoni Dores, która wciąż trzymała jego marynarkę, delikatnie sugerują, by zaprzestała to robić. Kiedy Paul uwolnił się już z "opresji", poprawił wdzianko i z uśmiechem zwrócił się do wszystkich nadal przebywających w lunaparku. - Moi drodzy, zapraszam teraz do kolejnego fantastycznego miejsca - rzekł, po czym skierował się w stronę niewielkiego pomieszczenia z napisem: "pokój luster".
Edytowane przez Paul dnia 16-09-2012 00:54
Nowego dnia Jesus cały czas powtarzał w myślach słowa takiej jak "kompromitacja", "żal", "cierpienie", "wstyd". Całą sytuację odebrał tak, że Lola tylko czekała aż on coś z nią zrobi. A jemu się udał tylko pocałunek a potem spanikował. Myślał sobie, że obraziła się na niego, jego ulubiona rodaczka. Jak mógł to tak zepsuć. Miał nadzieję, że dziś jej nie spotka, chyba oszaleje na jej widok! Ogólnie był śmiałym i wyluzowanym mężczyzną, ale to kompletnie nie tyczyło się kontaktów z kobietami. W nich był nikim. Jeszcze nigdy... nikogo... nie miał... Tymczasem jadł jajecznicę u Cyrille udając, że jest wszystko w porządku.
Juliette, otrzymawszy klucze do jednego z najlepszych pokoi w hotelu, przemierzała korytarze wielkiej posiadłości. Pewnym krokiem, bez zawahania ruszyła schodami w górę, skręcając za rogiem dokładnie tam gdzie powinna, jakby znała dokładnie całą strukturę budynku. Pozostawiała za sobą eteryczną woń, która roznosiła się po pustych przestrzeniach hotelu. Było tutaj wyjątkowo cicho i spokojnie, w sam raz dla kogoś, kto pragnął pozostać w ukryciu. Nie miała ze sobą walizki, ani żadnego pakunku. Weszła do pokoju, jak do własnego, długo zamieszkiwanego pomieszczenia. Choć nigdy wcześniej tutaj nie była, w szafie czekały na nią stare ubrania w stylu retro, a zapach pokoju przywodził na myśl jej dzieciństwo i młodość. Dlaczego wybrała właśnie ten pokój a nie inny, nie znając go wcześniej?
Wzięła długi prysznic, nucąc jakąś starą francuską piosenkę.
Wstała rano i jakoś głębiej nie zastanawiała się nad tym co zdarzyło się wczoraj. Niestety w wojsku często tak się zdarzało(pewnie przez nieliczną grupę dziewczyn), ale zawsze gdy ktoś próbował ją pocałować zwyczajnie dostawał po pysku. Nie była pierwszą lepszą, więc sama nie zrozumiała swojego wczorajszego zachowania. Wcześniej miała tylko jednego faceta w życiu i był to major, co w zasadzie nie było zgodne z zasadami jakie tam panowały, ale jednak była z nim przez pięć lat i nagle się to skończyło. Nagle, jak nagle... skończyła swoją szkołę oficerską i oboje wywnioskowali, że to dalej nie ma sensu. Oboje? To aż śmieszne, to on tak zadecydował i zostawił ją. Bardzo głęboko się to na niej odbiło i nie chciała mieć już nikogo. Postanowiła już o tym nie myśleć, wzięła długi i zimny prysznic. Ubrała się bardzo luźno i jak każdego praktycznie poszła popływać na basen.
Dores miała juz ochotę powiedzieć parę słów temu Paulowi, lecz gdy usłyszała o gabinecie luster, parsknęła śmiechem. Nie mogę tego przegapić! - klasnęła w dłonie i spojrzała na Brittany, po czym ponownie parsknęła śmiechem. Tobie wystarczy chyba zwyczajne lustro, żeby się przestraszyć! - krzyknęła do grubaski, lecz z bezpiecznej odległości, by ta nie mogła nią rzucić.
We are all evil in some form or another, are we not?
I tak Cię zniszczę, nie ukryjesz się. Na głos jednak Brittany tego nie powiedziała i uśmiechnęła się. Dodatkowo starała się udawać przesłodzony styl Jeanine, bo wiedziała, że to wkurzy Dores. - Owszem, wystarczy zwykłe. Przykleiłam sobie w rogu Twoje zdjęcie.*
* wyjątkowa harda riposta
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Jesus szwędał się po miasteczku starająć sie zapomnieć o dziwnym incydencie z dnia poprzedniego. O dziwo trochę mu się to udawało, myślał zupełnie o innych sprawach. Dużo czasu spędził w pobliżu lokalu Cyrille, obecnie jadł tam obiadokolację i rozmyślał o filozofii, wszechświecie i polityce.
W lokalu Cyrille panowała niemal zupełna cisza: jedynym słyszalnym odgłosem był dźwięk uderzania sztućcami o talerz, przerywany od czasu do czasu głośnymi westchnięciami kobiety. Patrzyła na swoich gości, przekrzywiając głowę.
- Nie jesteście zbyt rozmowni, prawda? - stwierdziła. - Tajemnice, każdy ma swoje tajemnice. - dodała pod nosem, nie spuszczając wzroku ze swoich gości.
Nawet nie zarejestrowała, kiedy jej powieki zrobiły się ciężkie i zasnęła na kilka godzin. Obudziła się, gdy na zewnątrz zrobiło się już ciemno. Przebrała się w jedną z sukienek, które znajdowały się w szafie, poprawiła usta czerwoną szminką i opuściła pokój. Szła powolnym i dostojnym krokiem, przyglądając się badawczo korytarzom i numerom pokojów, jak gdyby starała się je zapamiętać. Dotarła do rozłożystego tarasu na piętrze. Uchyliwszy drzwi balkonowe, poczuła chłodny powiew wiatru, który potargał jej włosy. Oparła się o balustradę, przeciągając niczym kocica i nabierając w płuca świeże powietrze. Obserwowała maleńkie jasne punkciki gdzieś w oddali zanurzonego w ciemnościach krajobrazu.
Kiedy Brithanny i Dores podeszły do gabinetu, drzwi wejściowe otworzyły się automatycznie, a następnie zamknęły, zaraz po tym jak przekroczyły ich próg. Pokój luster wcale nie wyglądał tak zwyczajnie jak można było pomyśleć. Z zewnątrz pozornie niewielkie pomieszczenie, kryło w sobie kilkanaście kolejnych sześciennych pokoi, które razem tworzyły swoisty labirynt. Na każdej z sześciu ścian znajdowały się małe drzwiczki prowadzące do kolejnych pomieszczeń (jednak na tyle duże, by jakimś cudem przepchnęła się przez nie nawet Brith). Całą przestrzeń wokół nich wypełniały natomiast połączone ze sobą w różnoraki i przedziwny sposób lustra. W chwili gdy drzwi się zamknęły, ślad po Paulu zniknął, a z gabinetu nie było wyjścia. Wewnątrz panowała niezwykle senna atmosfera, której wtórował w kółko rozbrzmiewający w tle utwór:
Początkowo lustra pokazywały to co rzeczywiste, ale szybko można było się zorientować, że tak naprawdę ukazywały to czego zapragnęła sobie osoba w nie spoglądająca. Gdy tylko panna Lusth wyobraziła siebie jako piękną i szczupłą kobietę, w odbiciu - ku jej zaskoczeniu - ujrzała zupełnie odmienioną Birthanny...
- O to jest wyszczuplające.
Brittany stanęła przed jednym z luster i patrzyła na swe piękne, krągłe ciało. Miała w odbiciu około 100 kg mniej niż w rzeczywistości. Piękną twarz, jędrne piersi i boskie ciało. - Lol, teraz sobie uświadomiłam, że chyba jednak warto przejść na dietę.
Póki co Lusth nie przejmowała się tym, że jest zamknięta.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Po porannym basenie udała się na jakiś szybki, ale ciepły i smaczny obiad. Nie spotkała do tej pory mężczyzny, zapewne ją unikał, a ona nie zamierzała się narzucać. Jeśli go spotka to przeprosi, ale na pewno nie zamierzała być nachalna. Dzień przebiegał spokojnie, nic się nie działo, dlatego po posiłku postanowiła dalej odpoczywać w formie fizycznej korzystając z siłowni. Pod wieczór w końcu dała sobie z tym wszystkim spokój. Była zmęczona, więc wzięła prysznic i poszła się przejść w okolicach hotelu. Ludzie tutaj byli stosunkowo dziwni i zimni. Nie była do tego przyzwyczajona. W końcu wojskowi byli całkiem inni, tryskali zawsze humorem i bawili się dobrze w każdej sytuacji, tutaj było to ciężkie, a nawet można rzec, że niemożliwe.
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.