- Bierzmy łabędzia na pedały, już nim płynąłem to przynajmniej wiadomo, że nie zatonie! - mówiąc to zajął jedno z dwóch miejsc w owym łabędziu czekając na towarzyszkę. - Lunapark jest dla dzieciaków. Diabelski młyn? Pokój luster? Proooszę cię - rzekł. - Jestem zoologiem, kocham zwierzęta, przyrodę, naturę, tu mi jest dużo lepiej. Mógłbym cały dzień leżeć na trawce i bujać w obłokach... - ...najlepiej razem z tobą - dodał w myślach. - Chodzą plotki, że ma być kolejna dyskoteka. Idziesz na nią? Ja nie jestem zdecydowany, pierwsza była bardzo kiepska... - ...bo byłaś zajęta starym Bułgarem - pomyślał. - Chociaż podobno Alex szykuje na niej coś specjalnego, nie ma co oczekiwać cudów, ale pojawić się tam można aby sprawdzić. Umiesz tańczyć cokolwiek? Może mnie nauczysz? - zalewał ją potokiem słów.
- Dobra, trzymam Cię za słowo, jeśli zatonę to przyjdę do Ciebie z reklamacją! - powiedziała ostrożnie wsiadając na łabędzia, a dokładniej na przeciwko mężczyzny. - Zgadzam się... lubię rozrywkę, ale lunapark jest dla dzieci, to nie dla mnie. Też lubię tak czasami odciąć się od całego życia, które tak szybko się toczy i wszystkich nerwów związanych z pracą. Na zwierzętach zbytnio się nie znam, ale mam psy i koty, które bardzo lubię. To śmieszne, ale jak przychodzę to zawsze skarżę im się na mój zły dzień.
Zachichotała jak mała dziewczynka, po czym obiema dłońmi przysłoniła swoje usta uśmiechając się serdecznie.
- Kolejna dyskoteka... hm... pierwsza była totalnie beznadziejna, niemalże wynudziłam się na niej jak mops, ale w sumie i tak nie ma nic lepszego do roboty to możemy pójść i zobaczyć co kombinuje ten nasz cały Alex, słaby jest tak nawiasem mówiąc. Tańczyć? Nie, raczej nie, tańczę po swojemu tak jak mi muzyka podpowiada, nawet jeśli to wygląda śmiesznie to lubię to.
Była taka słodka. Jesus wpadł w panikę, jak przytakiwał jej to jeszcze było w porządku, ale co teraz? Jaki temat wymyślić? Myślał gorączkowo, postanowił wybrać coś ambitnego.
- Co sądzisz o XIV-wiecznej architekturze japońskiej? - zagadnął przyglądając się jej uważnie.
- Y... o XIV-wiecznej architekturze japońskiej... no więc... um... - powiedziała bardzo poważnie, a następnie parsknęła śmiechem. - Szczerze? To nie mam zielonego pojęcia nawet jak wygląda gotycki kościół, nie no może przesadzam, bo wiem jak wyglądam, ale nie znam się na tym totalnie, to twoje zainteresowanie? Znaczy się architektura lub kultura japońska?
Zapytała starając się wybrnąć z dziwnej sytuacji, ale uśmiech z twarzy nie schodził jej ani na chwilę.
Prawda była taka, że Jesus natknął się na artykuł o historii architektury japońskiej w tej samej gazecie, w której przeczytał o Rêverie i zapamiętał parę zdań o XIV wieku gdyż akurat były napisane tłustym drukiem.
- Kultura japońska? Tak, to moja ee druga pasja zaraz po zwierzętach. W XIV wieku na przykład miał miejsce bogaty rozwój sztuk plastycznych, towarzyszących architekturze, były także osiągnięcia sztuki ogrodowej, które doprowadziły do powstania nowego, swobodnego w swoim układzie stylu rezydencji mieszkaniowej. I to było takie ważne, takie ee plastyczne, te ogrodowe osiągniecia były bardzo noo wpływowe na kulturę japońską noo.. i właśnie mógłbym opowiadać o tym godzinami! - przyznał, zaczynał się pocić. - A twoje pasje to...? - zapytał aby wybrnąć. Tymczasem wypłynęli już na środek jeziora. Nagle stało się, tak żwawo pedałował z nerwów, że złamał pedał razem z kawałem podłogi, natychmiast zaczęła napływać woda. Nie mógł w to uwierzyć. Zatkał dziurę butem, ale to niewiele dawało. Na szczęście dziewczyna jeszcze się nie zorientowała, że ich właściwie załatwił. Co robić!
- Ty się faktycznie na tym znasz, a szczerze przyznam, choć już na wstępie przepraszam, że blefujesz! - mówiła jak katarynka, była zbyt zajęta rozmową, aby cokolwiek zauważyć, nie patrzyła nawet na dół, a woda nie doszła jeszcze do jej strony. - Czym się interesuje... wojskiem przede wszystkim, pasja w sumie stała się moją pracą no i aż trochę wstyd przyznać, ale ścigaczami, nawet mam yamahę r1, a tak poza tym to książkami, lubię czytać, a nawet bardzo. Ładna dzisiaj pogoda! W ogóle jest tak fajnie tutaj.
Do Jesusa już nawet nie dochodziły słowa, w głowie mu szumiało, nagle nie wytrzymał i wykrzyczał:
- Kurde, topimy się! Lepiej przygotuj się na kąpiel! Jezus Maria, umiesz pływać? - panikował. Wody było coraz więcej. - Chyba wpadliśmy na rafę - wytłumaczył to w jaki sposób powstała dziura.
- Co, co, ale jak to? - spytała i spoglądnęła na dół, faktycznie była dziura i zaczynało wlewać się coraz więcej wody, natychmiast bez zastanowienia zaczęła ściągać buty, spodnie i koszulkę. - Pytanie, czy umiem pływać jasne, a ty?
Była bardzo poważna i gotowa do skoku od razu, ale musiała się upewnić, czy czasami nie będzie musiała stosować kraula ratowniczego żeby pomóc mężczyźnie, dlatego stała, nie odczuwała nawet zimna w samej bieliźnie przy takiej adrenalinie.
Jesus wpatrywał się w nią jak w obrazek. Lola w samej bieliźnie! Myśląc, że to ostatnie chwile w któych spotyka go taki zaszczyt, odwlekał odpowiedź na pytanie mimo że wody było już po kolana i łąbędź kiwał się to w prawo to w lewo. Cały czas się na nią gapił, ale w końcu musiał się obudzić.
- Umiem umiem - przyznał, choć dawno nie pływał. Ściągnął koszulkę ukazując swój nagi niezbyt umięśniony tors, szykował się do płynięcia. - To co, spotykamy się na brzegu - rzekł cały czas omiatając ją wzrokiem, po czym wskoczył do chłodnej wody.
- Jasne, trzymaj się! - wykrzyknęła i sama zdążyła się jeszcze na koniec uśmiechnąć, po czym z gracją wskoczyła do wody na główkę. To był jeden z niewielu momentów w jej życiu, w którym pływanie kraulem na czas przydało jej się. Bardzo szybko dopłynęła do brzegu i bez żadnych problemów, położyła się na trawie głośno oddychając i czekając na mężczyznę, który dopłynął dopiero po chwili.
- No to kąpiel i basen mamy już chyba zaliczony, co? - spytała szczerząc się ze śmiechu i spoglądając w niebo.
Jesus dopłynął parę chwil po niej, nie był tak sprawny w pływaniu.
- Tak... - odpowiedział gdy już dopłynął. Był cały mokry i zmęczony, więc również się położył na trawie. - I jak to jest... Bo to wszystko przeze mnie... Złamałem pedał, rozwaliłem podłogę i tak właśnie zaczęliśmy tonąć. Było ciężko, ale patrząc z dystansu to nawet niezła przygoda i urozmaicenie naszego tutaj pobytu - wyznał jej oczywiście ogarniając wzrokiem jej stanik i majtki. - Ale i tak przepraszam, jestem ciamajdą i tyle - powiedział, po czym zaczął się śmiać.
- O nie, nie, ciamajdowatość to moja specjalność, zawsze powtarzali mi to żołnierze i tak nie jest tak źle! Zresztą, tak jak to mówisz, zawsze to jakaś przygoda i dodatkowa kąpiel we dwójkę! Kto by się spodziewał. - powiedziała ciągle się śmiejąc, a po chwili już tylko uśmiechnęła się. - Wybacz za mój niezbyt odpowiedni strój, ale wyższa konieczność sam rozumiesz.
Powiedziała, nie miała oporu przed mężczyzną, była wojskową i nie raz, czy dwa pokazywała się przeciwnej płci w bieliźnie. Obecnie miała na sobie czarną, koronkową bieliznę.
- Mam nadzieję, że póki co Ci to nie przeszkadza... bo w sumie dość daleko mam do pokoju!
Jesus się trochę wstydził, ale nie mógł przecież powiedzieć, że mu to przeszkadza!
- Nie, zupełnie mi to nie przeszkadza - rzekł chichocząc po chwili. Przez dłuższy czas milczał aby gadaniem nie zepsuć tej chwili. Leżeli prawie nago nad jeziorem, słońce dopiero co zaszło, owiewał ich chłód, ale nie było to zimno które wywoływało dreszcze, raczej małe dreszczyki, które na swój sposób były właściwie podniecające. Ale nie musiał przecież szukać źródła podniecenia w panującym chłodzie, gdy obok leżała gorąca Hiszpanka, która wręcz prosiła się o swoje. Ale on miał zbyt duże opory i nie byłby w stanie tego tak po prostu zrobić. Bał się odrzucenia.
- Mógłbym tu tak długo siedzieć, ale nie będę cię zatrzymywał. Jak chcesz to idź - mówiąc to odważył się spojrzeć jej centralnie w oczy. Pomyślał, że taka ciszą ją nudzi.
- Hahahaha! Wiem, że chciałbyś się mnie pozbyć, ale to nie jest takie łatwe, musiałbyś mnie chyba stąd wykopać żebym po prostu sobie poszła, no albo jeśli potrafisz sprowadzać deszcz lub jakieś niskie temperatury. - odpowiedziała uśmiechając się szczerze i wpatrując się w jego oczy. - Albo jesteś nieśmiały, albo zamknięty w sobie... no istnieje też ewentualność, że obie rzeczy na raz, ale jesteś dobrym tenisistą amatorem, lubię Cię.
Powiedziała bez najmniejszych oporów, oparła się dłońmi o trawę, włosy wciąż były mokre i nieznośnie układały jej się na twarzy.
Po chwili Paul pojawił się z powrotem obok młyna, gdy tylko ten zaczął się kręcić. - Już za późno moja droga. Lepiej usiądź i dobrze się trzymaj - rzekł do niej z szerokim uśmiechem, a następnie przyklasnął dłońmi. Z każdą sekundą karuzela rozpędzała się co raz szybciej, a po kilku minutach pędziła jak szalona. W tle natomiast zaczął grać następujący utwór:
Edytowane przez Paul dnia 15-09-2012 23:17
Przełknął ślinę. Słowa "lubię cię" rozbrzmiewały w jego głowie, grzmociły mu w czaszce nie dając spokoju. I co ma teraz zrobić? Darować sobie, marnując taką okazję? Do takiej przygody? Ale przecież... Jeśli wykona zły ruch to ich znajomość będzie zrujnowana na zawsze. A tego nie chciał. Był bardzo zagubiony, oczekiwał na choćby najmniejszy znak od niej, że może cokolwiek zrobić. Póki co udało mu się spoglądać w jej oczy (które były prawie tak fajne jak oceany Claire), co uważał za swój spory sukces.
- Też cię lubię. Nawet bardzo. Jesteś Hiszpanką no i w ogóle - tak to wyjaśnił, choć powody były już zupełnie inne. Dobra, spróbuje coś zrobić. Wyciągnął swoją rękę i odgarnął włosy, które akurat wpadały jej do ust. Dotknął jej twarzy. Co za sukces! Nic więcej jednak nie mógł zrobić, wciąż się wahał. Uśmiechnął się do niej nieznacznie. Nieśmiałość to prawdziwe przekleństwo!
- Lubisz mnie dlatego, że jestem Hiszpanką? - zapytała frymuśnie się uśmiechając w jego stronę. - Jesteś naprawdę dziwnym, ale fajnym Hiszpanem!
Zaśmiała się głośno, a kiedy jego dłoń zbliżyła się do jej twarzy i odgarnął jej parę kosmyków z ust patrzyła wciąż na niego z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Tak naprawdę nigdy ich nie lubiłam... znaczy się chodzi mi o moje włosy. - odpowiedziała i przysunęła się praktycznie stykając się z nim. Ona z kolei w przeciwieństwie do niego była raczej śmiałą kobietą, zwłaszcza w stosunku do mężczyzn, z którymi przebywała 95% swojej służby w wojsku, zbyt długo aby być w jakimkolwiek stopniu nieśmiałą.
Leżał teraz na kanapie, a jego twarz całkowicie przykrywał kapelusz. Splótł ręce na piersi i wyciągnął nogi, na tyle na ile pozwalała mu długość jego "łoża". Rzecz jasna nie posiadał nadprzyrodzonych zdolności do rozciągania się w nieskończoność, ale najzwyczajniej w świecie - miał wzrost niemal odpowiadający rozmiarom kanapy. Naturalnie - jak zawsze, kiedy odpoczywał - założył nogę na nogę, będąc zupełnie pochłonięty muzyką, która rozbrzmiewała teraz w pokoju. Dosłownie 20 cm obok leżał telefon, na wypadek gdyby zadzwonił Florian, lecz Alex nawet nie chciał słyszeć dzwonka. Nie teraz, kiedy napawał się kolejnymi dźwiękami IX symfonii Ludwiga van Beethoven.
Dores z ledwością wdrapała się z powrotem na siedzenie. Teraz karuzela pędziła jak szalona, a żołądek Marvell nie miał się najlepiej. Wiatr rozwiewał jej bujne loki. Podobnie potraktował również jej sukienkę, tak że Dores ledwie udawało się przykryć intymne miejsca. Niech ktoś to do cholery zatrzyyyyyyymaaaaaaa!!!!!!!!! - krzyczała kobieta. Na próżno jednak. Grająca muzyka całkowicie zagłuszała jej słowa.
We are all evil in some form or another, are we not?
Przysunęła się do niego. To był jego czas. Jego moment. Zamknął oczy i pocałował ją krótko w jej cudowne usta. Ale coś było nie tak. Nie poczuł ogarniającej go rozkoszy. Poczuł spoczywającą na nim odpowiedzialność, taki pocałunek niesie za sobą konsekwencje. Na pewno. Musi coś udowodnić. Ale nie chce tego robić. Nie da rady. Zwątpił. Odsunął się od niej powoli. Przełknął ślinę. Nie mógł znieść jej wzroku. Jej wzrok świdrował go na wylot. Dość. Nic nie mówiąc zerwał się i pognał do hotelu. Wmówił sobie, że się właśnie skompromitował. Zaszył się w swoim pokoju i długo nie będzie z niego wychodził.
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.