Holly stała lekko wytrącona z równowagi kolejnymi awanturami. Teraz przy ladzie stał jedynie charakterystycznie uśmiechający się mężczyzna, który mimo dość długiego czekania w kolejce wcale nie wylądał na zdenerwowanego.
- Przepraszam że musiał pan tak długo czekać. Poproszę dokumenty i już panu wydaję klucz. - zwróciła się mężczyzny.
Podniosła się z wysiłkiem i pokiwała głową. Musiała zgodzić się z Ibrahimem. Tym bardziej, że miała w sobie resztki sił. Resztki, które pomogą jej dowlec się do pokoju i paść na łóżko.
- Tak. Nie będę sama w ciemnościach błądzić.
Odpowiedziała i złapała za bagaże. Lekko uśmiechnęła się do Ibrahima, jakby w podzięce i zniknęła z holu. W pokoju jedynie położyła się i zasnęła.
Brittany poczłapała w stronę Dores, niczym Godzilla atakująca Tokio. - Ja też chcę z tego skorzystać.
Kobieta z radości przeskakiwała teraz z radości i emocji z nogi na nogę. O dziwo robiło to bardzo delikatnie, wręcz z gracją, dzięki czemu sejsmografy niczego nie zanotowały.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Ty???? - Dores nie mogła opanować zdumienia. Ty chcesz wsiąść na karuzelę???? Jesteś za gruba, paniusiu! - zwróciła się do Brittany, nie bacząc na to, że mogłaby ją urazić swoimi słowami.
We are all evil in some form or another, are we not?
- Za gruba?! - prawie krzyknęła oburzona słysząc jak Dores zaczęła obrażać niewinną istotkę. Pani Brown nie lubiła, gdy kogokolwiek obrażało się w jej otoczeniu. - Nie słuchaj innych kochanieńka, oczywiście możesz iść razem ze mną. Jak dla mnie masz figurę w sam raz. Myślałaś kiedyś nad karierą modelki? W tych czasach młodzież lgnie do tego zawodu jak muchy do smoły! - zbliżyła się do Brittany, próbując objąć ręką dziewczynę jak matka córkę. Niestety Lusth była tak okrągła, że nie zdołała tego dokonać.
Dores rzeczywiście poczuła się urażona. - Ty, Ty zła kobieto!
Brittany włączył się tryb agresji, wyzwisko, które przed chwilą rzuciła, było jednym z najgorszych jakie miała w zanadrzu. - A Ty jesteś głupia! Skoro będziemy jeździć we 2 to moja masa nie ma znaczenia, skoro normalnie może to robić kilkadziesiąt osób naraz, loczkowany pustaku!
EDIT:
Potem zwróciła się do Jeanine. - Och, dziękuję Ci moja droga. Jesteś taka miła, nie to co to czupiradło. Mam na imię Brittany.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
- Oj ti ti ti ti - złapała palcami puszyste policzki Brittany i zaczęła nimi lekko targać. Szczerzyła się przy tym do dziewczyny, która wydawała jej się bardzo sympatyczną osóbką.
- Jesteś taka miła kochaniutka. Możesz mi mówić Pani Brown. - powiedziała z uśmiechem i wzięła dziewczynę pod rękę.
- A jak wrócimy całe i zdrowe z tej karuzeli to pójdziemy na lody! Z bitą śmietaną i sosem czekoladowym!
Brittany zaczęła zauważać, że "Panna Brown" zachowuje się dziwnie - czy mówiąc dobitniej jest jakaś zjebana. Odsunęła się od niej i rozmasowała sobie policzek. Nigdy nie lubiła jak babcia i stare ciotki jej to robił. - Eee... dzięki?
Lusth miała nadzieję, że uda się jej wywinąć. Nie chciała jeść lodów z kimś tak niezrównoważonym. Mogłyby wtedy gorzej smakować.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Sama jesteś głupia, ty gruba beczko. - odgryzła się Dores. I patrząc na twoje tłuste cielsko, mam wrażenie, że sama ważysz więcej niż te "kilkadziesiąt osób".
Dores założyła ręce na piersi. Nie wsiądę do tego, jeśli ona to zrobi. Może spowodować wypadek. - powiedziała, dając do zrozumienia Pualowi, żeby zabronił Brittany skorzystać z karuzeli.
We are all evil in some form or another, are we not?
- To nie wsiadaj. Pomacham Ci z góry, sucha jędzo!
Brittany ruszyła w stronę urządzenia, mijając Dores. Przy tym manewrze, świadomie uderzyła ją swoim ogromnym biodrem.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
- Och kochanieńka! Nie masz się czego wstydzić! To już postanowione! Najpierw podwójne lody, później gofry... na koniec możemy poszukać jakiejś pizzerii albo, och wiem! McDonald! - powiedziała, chwyciła za rękę Brittany i zaczęła ją ciągnąć za sobą, nie zważając, że ta idzie w drugą stronę.
- Kochanieńka, nie martw się. Raz, dwa i szybko wyjdziesz na prostą! Już ja o to zadbam. Trzeba koniecznie poszerzyć ten zasuszony żołądek moja droga.
Dores potrącona przez nosorożca Brittany, wpadła na stojąca obok zwolenniczkę szczypania w policzki, nadeptując ją obcasem na palec u nogi. Uważaj lepiej, maszkaronie. Nie wiesz, z kim masz do czynienia. - pogroziła grubasce na wszelki wypadek zachowując odpowiedni dystans. W starciu z Lusth miała szanse podobne, jak w walce z zawodnikiem sumo.
We are all evil in some form or another, are we not?
Brittany starała się ignorować Jeanine i jej wyrwać. Postanowiła więc dla odwrócenia uwagi kontynuować kłótnie z Dores. - Nie nazywaj Panny Brown maszkaronem. W końcu nie jest z nią tak źle, Ty, Ty... lampucero!
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Mówiłam do ciebie. To chyba nietrudno zgadnąć. Najwyraźniej jesteś tak samo głupia, jak gruba. - skwitowała Dores, zastanawiając się, czy w hotelu odbywa się właśnie zjazd niepełnosprawnych na umyśle (panna Lusth wyjątkowo posiada full zestaw).
We are all evil in some form or another, are we not?
- Oh bugger.. should I not have said that?? I feel like a perfect arse. - rzuciła uśmiechając się od ucha do ucha, nadal ciągnąc Brittany za rękę. Jeanine była zbzikowana i nie bardzo wiedziała, że ktoś ją teraz obraził, zwłaszcza nie myślała, że to właśnie jej nowa koleżanka próbuje ją sprowokować do bójki. Nie zważając na kłótnię dziewcząt postanowiła osobiście zadbać o tuszę Lusth. Postanowiła zostać kimś sławnym i na zawsze zapisać się w kartach historii, mianowicie - zrobi z Brittany najgrubszą kobietę świata. Już układała specjalną dietę w głowie, by troszkę dodać ciałka tej biednej dziewczynce.
Brittany nie wytrzymała, wyrwała się Jeanine i zrobiła Dores to co na filmiku Santanie, która o dziwo też tam nazwała ją nosorożcem jak trochę wyżej Other.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Kiedy Brittanny rzuciła Dores, ta jakimś dziwnym trafem wpadła wprost na mechanizm uruchamiający karuzelę, która bardzo powoli zaczęła wprawiać się w ruch. Ledwie przytomna Dores z włosami opadającymi na twarz, z trudem próbowała się podnieść, przytrzymując się spodni gościa od lunaparku.
We are all evil in some form or another, are we not?
Pani Brown przyglądała się z zaskoczeniem jak Brittany rzuca Dores jak szmacianą lalką. Ale to babsko ma krzepę - pomyślała i podbiegła do podnoszącej się Marvell.
- Pomogę Ci moja droga. - powiedziała, pomagając podnieść się Dores.
- A Ty moja panno zachowałaś się w sposób nieprzyzwoity! Nu nu nu! - skarciła otyłą dziewczynę i całkowicie zmieniła o niej zdanie.
- Wszystko w porządku? - spytała z czułością Dores.
Wąskimi i tajemniczymi uliczkami Paryża, dostępnymi jedynie tym, którzy całe życie obcowali z miastem mody i elegancji, podążała istota, za którą obejrzałby się niemalże każdy wychodzący jej na przeciw mężczyzna. Czarna klasyczna sukienka, opiewała jej idealne kształty, czerwona szminka podkreślała wydatne usta, a kocie oczy, skyte pod przyciemnianymi okularami intrygowały jeszcze bardziej niż zwykle. Kobieta zdawała się pędzić przed siebie, nerwowo wyglądając przez ramię. Chociaż jej stopy zdobiły wysokie szpilki, nie potknęła się ani raz o wystające kamieniste podłoże. Przyspieszony stukot obcasów ucichł, gdy francuzka zatrzymała się, stwierdziwszy wreszcie z ulgą, że znajduje się w miejscu, gdzie nikt jej nie dostrzeże. Oparła plecy i głowę o kamieniczkę, ciężko oddychając. Roztrzęsionymi rękoma wykręciła numer kierowcy hotelu Céleste Clé z pomiętej karteczki. Mężczyzna jakby oczekiwał jej telefonu, gdyż niemalże w ciągu trzech minut nadjechał na nieuczęszczaną ulicę, gdzie znajdowała się kobieta. - Juliette Lorain? - zapytał zachrypiałym głosem, przyglądając jej się badawczo w lusterku.
Pokiwała głową i skierowała wzrok w stronę okna, pogrążając się w milczeniu.
Edytowane przez Gooseberry dnia 14-09-2012 22:21
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.