//idę grać w piłkę, będę za 2-3 godziny jakby co//
Powitał ją uśmiechem.
- Bardzo ładna buzia! - rzekł po hiszpańsku do siebie nie spodziewając się jakiej narodowości jest nieznajoma. Teraz odezwał się do niej swoim kiepskim angielskim: - Nie, może mi pani tylko pomóc. Ma panienka jakieś doświadczenie w tenisie ziemnym? - spytał i ustawił się po drugiej stronie kortu. Zanim zdążyła odpowiedzieć zaserwował nawet mocno myśląc, że dziewczyna nie nadąży nawet odprowadzić wzrokiem piłki. Niespodziewanie zreturnowała wykonując prawdziwie koci ruch tak, że nie miał szans na odebranie piłki.
- No no. Lepiej niż nieźle - pochwalił ją, po czym zaczęli treningowe pykanie.
- No, no... widzę, że pan jest mi bliższy niż się to wydaje. - powiedziała po hiszpańsku, po czym zaśmiała się. Po krótkim treningu, widząc jego zdziwioną minę wyszczerzyła zęby uśmiechając się szeroko w jego kierunku. Cały czas starając się koncentrować na treningu, który był całkiem niezły. Znaczy, nowo poznany mężczyzna naprawdę świetnie grał w tenisa. - Jesteś amatorem? I w ogóle z jakiego miasta pochodzisz?
Zapytała w swoim rodowitym języku odbijając z całej siły piłeczkę, jednak nie była w tym tak dobra jak on.
- Już dwa razy przełamałeś serwis, jesteś naprawdę dobry, moje doświadczenia to jedynie to karta członkostwa klubu i tyle, ale ty to wymiatasz.
Mówiła wcale nie kłamiąc, Jesus faktycznie był dobry w tym co robił, aż trudno było uwierzyć, iż nie miał żadnego powiązania z Oscarem Shelley.
Według Kate, wczorajszy wieczór nie obfitował w żadne specjalne i ciekawe wydarzenia. Ot wieczorek zapoznawczy, w czasie którego integracja nie stała na wysokim poziomie. Ale co zrobić, gdy same nieśmiałe osoby postanowiły przyjechać do jednego hotelu. Towarzystwo bardzo zróżnicowane, ale trzymające dystans.
Kate zaraz po wypiciu swego drinka, opuściła restaurację i udała się na spoczynek. Kolejny dzień przyszedł bardzo szybko, a kobieta nie chciała prędko swego łóżka opuszczać. Po przebudzeniu, jeszcze z godzinę czasu leżała w ciepłej pościeli, przewracając się z boku na bok i nie mogąc zdecydować o podniesieniu. Zrobiła to tylko dlatego, że żołądek zaczął się odzywać i dopominać swojego. Kate wstała więc, by wziąć kąpiel i doprowadzić się do porządku.
Jak tylko była gotowa, zabrała aparat i udała do restauracji, zamierzając nadrobić wczorajszy wieczorny pościk.
Uznajmy że wszyscy, którzy mieli przyjechać do hotelu już do niego przybyli i zostali zameldowani w pokojach. (Fabuła wieczorem, jak zjawią się Lion i Flaku)
Poprzedni dzień był dla Ibrahima pełen wrażeń, dlatego zaczął przysypiać jeszcze podczas kolacji. Pożegnał się z towarzyszami i udał do swojego pokoju gdzie rzucił się na łóżko. Zasnął niemalże od razu, zdejmując jedynie buty.
Następnego dnia z samego rana udał się na śniadanie, a następnie wybrał się na spacer po hotelowych ogrodach. Każdy krzew, kwiat i drzewo było starannie przycięte, tworząc zgraną kompozycję. Przechadzał się po ogrodowych alejkach, na głos komentując.
Edytowane przez mremka dnia 09-09-2012 15:41
A więc znalazł tu swoją rodaczkę. Była ładna, sprawiła wrażenie sympatycznej, wcale nie taka zła w tenisie, mógł z nią swobodnie rozmawiać po hiszpańsku, od razu ją polubił.
- Tak, amatorem. Lubię sport, właściwie próbowałem swoich sił w każdej z dyscyplin, a tenis to jedna z tych która wychodzi mi najlepiej. Jeśli chcesz możemy spróbować później zagrać w kosza albo siatkę, najlepiej wraz z innymi, choć nikogo tu jeszcze nie znam... Pochodzę ze słonecznej Málagi, a panienka? Och, tak w ogóle to jestem... Jesús! - krzyknął w swoim języku gdyż akurat dziewczyna zmusiła go do trudnego odbicia.
// sorry, że się nie pojawiłem na przyjęciu powitalnym, poza domem byłem : P//
Po zameldowaniu się w hotelu Dwight poszedł do swojego pokoju. Torbę rzucił w kąt, wziął szybki prysznic i położył się na chwilę na łóżku, żeby się zrelaksować, jednak wyczerpująca podróż dała się we znaki i chwilę później zasnął. Ominęła go powitalna kolacja, jednak może to i dobrze? W ostatnich tygodniach się nie wysypiał, miał przeciążony cały grafik. Obudził się dosyć wcześnie rano, silny głód dawał o sobie znać. Zszedł na śniadanie, a po sytym posiłku postanowił popływać. Założył klubowe szorty, szlafrok i japonki, a następnie zszedł na zaplecze hotelowe. Wskoczył do wody i przepłynął kilka razy długość basenu. Po kilku minutach przeniósł się na jeden z leżaków nieopodal, gdzie rozłożył się wygodnie i rozkoszował się błogą ciszą
- Właśnie widzę, że tenis to zdecydowanie twoja działka twoje uderzenia są naprawdę precyzyjne. - odpowiedziała, nie miała zbyt dużo czasu na odpowiedzenie na kolejne pytanie, gdyż musiała skupić się na grze. Dopiero po chwili dodała. - Siatkówka jak najbardziej na tak, osobiście koszykówki nie znoszę. I nie martw się, też nie znam tutaj nikogo w sumie jesteś pierwszą osobą, z którą rozmawiam tak dłużej, a nie jeszcze poznałam dwóch mężczyzn, jeden siedział wczoraj z Tobą. Málaga? byłam tam raz na wakacjach z rodzicami, ale to jak byłam małą dziewczynką... no ja zaś pochodzę z Madrytu, więc nic nadzwyczajnego. Lola, czym zajmujesz się w życiu? Jesteś może tenisistą, który próbuje wmówić, że jest amatorem?
Zapytała i uśmiechnęła się, po czym szybkim, ale niezbyt mocnym ruchem odbiła piłkę.
- Nie lubię tego pytania, większość ludzi nie traktuje mojej pracy poważnie. Jestem zoologiem, zajmuję się stworami w maladzkim () ZOO. Dbam o sprawy administracyjne, zarządzam także dietą zwierząt. Dość nudna i schematyczna praca, ale gdybym jej nie lubił, to bym się w to nie bawił. A kim jest panna Lola? - mówił. Miał podzielną uwagę, więc jednocześnie gadał i odbijał kolejne piłki. Kim ona może być? Najpierw wyobraził ją sobie jako artystkę, może jest malarką? Albo projektantką wnętrz. Lub kelnerką zaczepianą przez głodnych gości z powodu swojej urody. W każdym razie coś kobiecego, taka dziewczyna nie może być nikim innym. Zdążył się już zmęczyć, więc sapał cicho, starając się nie wydawać dźwięków jak stary zajechany dziad.
Przepyszne śniadanie było doskonałą okazją do tego, by ułożyć się na trawie i doznać nieco dodatkowego odpoczynku oraz relaksu. Kate ułożyła się niedaleko jednego z drzew, twarz ku słońcu wystawiając. Aparat leżał obok niej, gdy zamykała oczy rażona ciepłymi i ostrymi promieniami słońca. Panna Morton zaczynała czuć się jak na wakacjach, toteż trochę zapał do fotografowania osłabł, zastąpiony błogą sielanką. Blondynka tylko raz podniosła głowę, słysząc w oddali męski głos, coś komentujący. Nie widząc jednak w zasięgu wzroku nikogo, Kate znowu głowę na miękkiej trawie ułożyła i przysłoniła oczy wierzchem dłoni.
Ibrahim spacerował po ogrodach, aż w pewnym momencie prawie potknął się o leżącą w trawie blondynkę.
- Przepraszam! - zawołał skruszony. - Nic się pani nie stało? - zapytał przejęty. Kobieta była bardzo ładna, więc tym trudniej było mu utrzymać kontakt wzrokowy. Kojarzył ją ze spotkania poprzedniego wieczoru.
No tego to się Kate nie spodziewała! Jęknęła, wystraszona nagłym spotkaniem swego ciała z butem mężczyzny i poderwała do pozycji siedzącej, szybko łapiąc za aparat i przyciskając go do pierwsi. Jeszcze mężczyzna zechce wykonać kolejny ruch i nie daj boże nadepnie na jej oczko w głowie!
- No na szczęście nie! Ale czy ja tak bardzo zlewam się z otoczeniem?
Zapytała, trochę podniesionym i drżącym głosem. Pokręciła głową, podnosząc się i sprawdzając czy jej odzież dalej pozostała czysta, po czym westchnęła i machnęła ręką.
- Wszystko w porządku.
- Nie! Wręcz przeciwnie, wyróżnia się pani...to znaczy...chciałem powiedzieć...już nie przeszkadzam. - skinął głową parę razy, plącząc się w przeprosinach. Jego wzrok padł na aparat, który kobieta kurczowo przyciskała do piersi.
- Jest pani dziennikarką? Podróżniczką? - zapytał, wskazując palcem na jej "skarb".
Mina Kate w szybkim czasie diametralnie się zmieniła. Od naburmuszonej, ze zmarszczonym czołem, do niemal rozbawionej. Mężczyzna wydawał się nieporadny nie tylko w ruchach, ale także w wysławianiu.
- Dziennikarką... fotografem... początkującym fotografem.
Kobieta odpowiedziała, chyba zarażając się tym niezdecydowaniem w wypowiedziach. Nieco speszona opuściła spojrzenie na aparat, po czym zaraz je podniosła, prostując się także. No cóż, ciotka zawsze jej powtarzała, że prawdziwa kobieta potrafi stwarzać pozory.
- Staram się o angaż w The New York Times. Potrzeba mi do tego kilka naprawdę dobrych ujęć. Także pomyślałam, że może tutaj coś zdziałam. Kate Morton, ale mówią na mnie Amaranta.
Dodała już nieco pewniej, swobodniej i co najważniejsze w przyjaznym tonie, dłoń w stronę mężczyzny wyciągając.
Ibrahim delikatnie chwycił dłoń kobiety by porządnie nią potrząsnąć.
- Ibrahim. Miło poznać, Amaranto. - przedstawił się z uśmiechem. Poza Cyrille do tej pory spotkał same ładne kobiety.
- Jestem przekonany że zrobisz tu dużo zdjęć. Widziałaś hol? Jak w pałacu! Musisz też zobaczyć ten ogród. Ktoś, kto się zajmuje tym ogrodem musi być prawdziwym artystą! - gestykulował z przejęciem, pokazując ręką na rzeźbę z bukszpanu.
Uśmiechnęła się, przytakując głową i rozglądając się po rzeźbach. Tak, nie miała wątpliwości co do tego, że tu wykona naprawdę wiele zdjęć, jednak miała obawy co do ich jakości oraz oryginalności. Zdjęcia bukszpanu nie przyniosą jej upragnionej pracy. Musiało by być to coś nieprzewidywalnego i szokującego!
- Masz rację. Ktoś musi mieć wielki talent i niezwykły smak artystyczny. Pozazdrościć takich cech. Widziałeś jeszcze coś ciekawego? Jak wygląda pozostała część ogrodów?
Pytała Kate, mając nadzieję na to, że zobaczyć będzie mogła jeszcze coś bardziej okazałego i cudownego. W dzielnicy, w której mieszkała, zieleni jak na lekarstwo. Tu mogła nacieszyć oczy.
To było tak niemożliwe, że aż śmieszne- roztrząsałam dalej w myślach zagubienie mojego bagażu na lotnisku. Od roku zrezygnowałam ze wszystkich nawyków, które mnie absorbowały. Miałam tylko niewielką walizkę i plecak, nosiłam dwie pary butów. Na letnie upały i zimowe zamiecie starczyły mi dżinsy, podkoszulki i swetry. W istocie przetrwanie polega wyłącznie na tym, by otoczyć się odpowiednią warstwą odzieży lub mechanizmów obronnych. Nie ulec żywiołom, strzec się emocjonalnych więzi i pozostać bezpiecznym. Mimo to mój mały bagaż został zawieruszony przez trafiłam do hotelu jako jeden z ostatnich gości. Weszłam do ogromnego holu, ciągnąć za sobą smugę papierosowego dymu. Wielkie, zdobione żyrandole zrobiły na mnie chyba największe wrażenie. Były tak solidnie wykonane, że sprawiały wrażenie jakby miały zaraz runąć z hukiem na posadzkę.
- Dzień dobry. Lily Hince- powiedziałam bez zbędnych ceregieli przy recepcji, stukając nerwowo palcami o blat. Jedyne o czym teraz marzyłam po tym całym szumie na lotnisku to świeża, pachnąca pościel. Uzyskawszy klucze szybko zaszyłam się w hotelowym pokoju, rzucając zaproszenie na powitalna kolacje w kąt.
Nazajutrz obudziły mnie jaskrawe promienie słońca, wpadające przez wielkie panoramiczne okno. Może nie będzie tak źle...- pomyślałam, wyglądając zza firanki. Moją uwagę zwrócił od razu basen, który kusił kolorem wody. Nie zastanawiając się długo chwyciłam małego drinka z pokojowego baru i udałam się na basen. Grzechem byłoby w taka pogodę nie skorzystać z tych wszystkich udogodnień jakie oferował hotel. Rozkładając się na jednym z kilku białych leżaków, zastanawiałam się czy prędko zaczną schodzić się ludzie.
Edytowane przez Muminka dnia 09-09-2012 18:40
- Hm... skoro to lubisz no to dobrze, to jest najważniejsze w pracy. Nie uwierzysz kim jestem, nie wiem czemu, ale jak to mówię to nikt nie bierze mnie poważnie i każdy myśli, że żartuję. Jestem wojskową, a dokładniej panią podporucznik i wyjazd właśnie ma być urlopem przed pracą. - powiedziała, sama również była zmęczona. - Może na dzisiaj skończymy, jestem trochę zmęczona, ale zapraszam do baru żeby się czegoś napić! W końcu trzeba uzupełnić płyny po ciężkim wysiłku. W ogóle gra z Tobą to czysta przyjemność, jesteś naprawdę dobry!
- Wojskową? Spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego! Jasne, też już się zmęczyłem... Ok, to ja odniosę rakiety i piłeczki a ty za ten czas skocz do lokalu i zamów mi coś dobrego! - rzekł do Loli, po czym skierował się w stronę hotelu. W myślach dodał, że gra z nią to też czysta przyjemność, przecież jest ładna i seksowna. Rozmyślał też o dyskotece, kompletnie nie umie przecież tańczyć, ale chyba na nią pójdzie, może coś ciekawego się wydarzy... Dotarł do hotelu, zostawił sprzęt i rozpoczął niedługą drogę w stronę baru.
- Widziałem do tej pory tylko tę aleję - machnął ręką w kierunku ogrodów - ale nie mogę się już doczekać, aż zwiedzę całe miasteczko. Na ulotce widziałem zdjęcie Rêverie, jest dużo większe niż się spodziewałem. Widziałaś ulotkę? Mam ich parę w plecaku, mogę Ci przynieść jedną do pokoju... - urwał, gdyż sam zdał sobie sprawę że brzmi to jak jakiś nieudolny podryw.
- Nie przeszkadzam Ci już. Salam, Amaranto. - ukłonił się i odszedł od Kate tak szybko, że prawie potknął się o własne nogi.
Obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę baru. Wysiłek fizyczny dobrze jej zrobił- najpierw basen, a potem tenis z całkiem niezłym przeciwnikiem. Tego jej brakowało, miała dość, gdyż przez ostatni tydzień miała ciągle próby na promocję na oficera i nie robiła nic innego jak chodziła w nowych, okropnie niewygodnych butach na obcasach, które narobiły jej odcisków. Jak się okazało lokal był pusty, a przynajmniej ona nie zwracała uwagi na innych, oparła się o ladę. Dopiero stojąc zorientowała się, że nie miała totalnie pojęcia, czy mężczyzna pije alkohol.
- Poproszę dwa duże soki pomarańczowe. - powiedziała składając zamówienie, wolała nie ryzykować. Najwyżej później weźmie się coś mocniejszego. Czekała na swojego towarzysza do gry i na złożone zamówienie rozglądając się dookoła. Dało się słyszeć w tle jakieś francuskie piosenki, które dodawały klimatu temu miejscu.
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.