GRACZE: Marion Stanhope NPC
Roger Keamy NPC agusia - Joseph, Josephine Tweed
April - Alexander Raskolnikow Umbastyczny - Kenneth Zhandong Arctic - Marco Castellani Flaku - Jimmy Balow Lincoln - Shane Lemansky Lion - Paul Woodrow mremka - Bethany Cartwright Muminka - Effy Mosshart panda - Sharon McLevis
LET'S PARTY TIME!
-Och, jestem pewny, że jeszcze nigdy tam nie byliście, będziecie zadowoleni! -powiedział z przejęciem Roger, po czym zatrzymał samochód. -Jesteśmy na miejscu.- zaapelował do ludzi uśmiechając się przy tym jak dziecko. Otworzył drzwi ze strony kierowcy i wyskoczył z wozu, po czym machnął do reszty by uczynili to samo. Waszym oczom ukazał się właz..
-Pomóżcie mi! -wskazał na Marco, wyznaczając palcem betonową klapę z dwoma uchwytami(zaraz pod tą, była jeszcze jedna, z grubego metalu).
all we really need to survive is one person who truly loves us
-Penelope Widmore
Ken ogarnął się i delikatnie zahamował, by nikogo nie poobijać. No i jeep nie był jego. Chłopak chciał podejść do klapy, by pomóc, ale Roger chciał do tego Marka. A Kenneth już nawet podwinął sobie koszulkę, żeby dziewczyny mogły podziwiać jego mięśnie jego kaloryfera w trakcie pracy.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Kiwnęłam głową i wzięłam tabletkę, po czym popiłam szybko whisky. - Obawiam się, że jedna nie wystarczy. Ale mam na to sposób, jak tylko wejdziemy do środka. - mrugnęłam do chłopaka porozumiewawczo i wyszliśmy z samochodu. Jeszcze nie kręciło mi się w głowie. Z resztą, od czego? Stanęłam i patrzyłam, jak chłopaki otwierają właz.
- Jasne!
Chłopak do klapy dostał się podskokami. Przeskakiwał z nogi na nogę, a po chwili schylał się - pokazując swe mięśnie w całej okazałości. Niejedną laskę już na nie wyrwał, a nawet niechcący chłopaka, ale nie skorzystał.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Wysiadł z jeepa cały pooblewany piwem. Cały ten bunkier wydał mu się dość abstrakcyjnym miejscem na organizowanie imprezy. Może i nie spodziewał się jakiejś luksusowej knajpy, ale to w jego mniemaniu przekraczało wszelkie granice. Bunkier mógł w każdej chwili się zawalić, a gdyby do tego doszło, to nikt nie wiedziałby nawet o tym, że tutaj są. Jednak nie było drogi odwrotu. Mógł zostać tutaj, albo wyjść na frajera i wracać z buta do miasta. Albo zaryzykować, poczuć przypływ adrenaliny i wejść do środka.
Wysiadłam z samochodu, z zainteresowaniem przyglądając się miejscu destynacji. Bunkier? Serio?
- Trzeba było powiedzieć że nakurwiamy na Hitler party, ubrałabym spódnicę moro. - zaśmiałam się, usiłując naciągając top na biodra, niebezpiecznie odsłaniając piersi. Nie wiem co kierowało moim wyborem, wyciągąc z szafy tak zdzirowatą bluzkę, ale miałam wrażenie że samym ubiorem idealnie wpasowuję się w charakter imprezy. Sam początek zapowiadał się obiecująco. Spojrzałam na chłopaka (Marco), który wydawał się średnio ogarniać sytuację, i zrobiłam do niego zdziwioną minę, teatralnie przykładając dłoń do ust.
Doprawdy! Przez przypadek Keamy spojrzał na mięśnie Kennetha, pierwsze co to przyszło mu na myśl kilka słów..
Tak czy owak wkrótce otworzyli właz, Roger wpakował się pierwszy biorąc przy tym kilka butelek wódki, na dół schronu prowadziła kilku metrowa drabinka. -Niech każdy schodząc na dół coś ze sobą weźmie.
all we really need to survive is one person who truly loves us
-Penelope Widmore
Ken planował wpakować się na drabinę pomiędzy jakimiś dziewczynami, żeby sobie poobczajać i z góry i z dołu, w trakcie schodzenia. Wziął parę ładunków i ustawił się przy włazie, wyczekując odpowiedniego momentu.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Gdy tylko napotkał wzrok Bethany, prawie natychmiast odwrócił głowę w drugą stronę. Wiedział, że jego twarz przypomina teraz buzię zawstydzonego 10-latka, jednak nie wszyscy musieli o tym wiedzieć. Wyciągnął z kieszeni swój telefon komórkowy i zaczął udawać, że pisze sms-a. W większości przypadków się to sprawdzało, więc czemu i tym razem nie miałoby zadziałać?
-Zajebiście.- oczy zaświeciły mi się na widok bunkra, umiejscowionego w środku totalnego zadupia. Będziemy mogli tam robić dosłownie wszystko, co tylko chcemy bez jakichkolwiek konsekwencji. -Łyknij sobie, siorka. Dla Ciebie mam te, które lubisz najbardziej.-nagle obok mnie wyrósł Joey. Przewróciłam oczami i szybko połknęłam kilka tabletek na raz. W głowie od razu pojawiły się mroczki. -Dziękuję, JOSEPH.- powidziałam, kładąc nacisk na jego imię, po czym ciszej dodałam: -Nie jestem teraz Twoją siostrą. Pamiętaj, że wziąłam Cię tutaj tylko dlatego, że miałeś towar, młody. Parsknąłem śmiechem.
-Jasne. Już się zmywam.
Pomachałem jej na odchodne i stanąłem nad bunkrem.
-Wbijamy?- spytałem, zaglądając w dół.
Cóż Shane mógł wziąć ze sobą skoro jego wkład w tę imprezę to było kilka zjedzonych już cheesburgerów i prezerwatywy, które trzymał w kieszeni? Od zawsze był imprezowym pasożytem więc nie widział powodu, żeby teraz miało być inaczej. Zwłaszcza, że inni zatroszczyli się o pokaźne zapasy. Skierował się bez niczego do bunkra i zszedł na dół. - Ja jebię. - jego oczy zaiskrzyły na widok miejsca imprezy.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Poprawiłem plecak na ramionach i podałem Shane'owi jeden z czterech dziesięciopaków.
-Masz, pomożesz chociaż.
Sam miałem plecak wypchany po brzegi wódką i popitą, więc ostrożnie, żeby tylko się nie wywalić, zszedłem na dół. Drabina miała chyba ze sto metrów, jak nie więcej.
-Woooo-hooo!- wrzasnąłem na widok wnętrza bunkra. -No, i to będzie impreza!!
Zeszłam na dół jako jedna z pierwszych na długo jeszcze przed moim bratem. Wyciągnęłam z torebki notebooka i podpięłam go do kontaktu. Potężne głośniki już ktoś zniósł na dół. Połączyłam jedno z drugim i wkrótce huknęło w całym pomieszczeniu: http://www.youtube.com/watch?v=cR2XilcGYOo
Zaraz za kolesiem od burgerów wlazłam do środka. Zawartość plecaka miło gruchotała, jakby zachęcając do skorzystania ze wszystkiego. Wylądowałam w okrągłym, głównym pomieszczeniu. Zauważyłam od razu ławkę. Szybko wysypałam wszystko z mojego bagażu: strzykawki, tabletki, heroina, ogrooomna ilość torebeczek z koką... - Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy. - mruknęłam i czekałam na resztę.
Ken wyczuł swoją okazję, wziął trochę rzeczy i wskoczył na drabinę. Nie był to jednak dobry punkt obserwacyjny, więc lekko przygasł. Dopiero widok wnętrza bunkra poprawił mu humor. - To przejdzie do historii! Pobijemy popularność ślubu Kate i Williamia. Nawet Pipa nie ma z nami szans!
Chłopak był strasznie roztrzepany, więc zaczął biegać po bunkrze oglądając wszystkie pomieszczenia. Gdy zobaczył karcer, wpadł na pomysł super dowcipu...
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
- Mój dom? Kawalerka na pierwszym piętrze. Koniecznie z widokiem na park... - rozległo się w głośnikach gdy kobieta odpaliła laptopa. - Jebane reklamy. - zwrócił się do kobiety, komentując reklamę z youtuba. Po chwili jednak zaczęła grać właściwa muzyka. Shane uniósł ręce wysoko w górę i zaczął się ruszać w jej rytm.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Marco zszedł na dół wraz z innymi, trzymając pod pachą dwie butelki wódki i swoją książkę. Schodząc na dół wyobrażał sobie jak drabinka nagle odczepia się od betonu i schodzący po niej ludzie jeden po drugim łamią sobie na dole kręgosłupy. W końcu znalazł się w tym słynnym pomieszczeniu. Zanim zdążył się porządnie rozejrzeć, z głośników huknęła muzyka. Postawił ostrożnie butelki na ziemi i z otwartą buzią, stojąc pośrodku głównego pomieszczenia, zaczął sobie obmyślać plan, jak przeżyć dzisiejszą noc.
Rozpuściłam włosy i kręcąc biodrami w rytm muzyki wyszłam na środek. W międzyczasie zażyłam jeszcze dwa kwasy i w tym momencie przestało się dla mnie liczyć, co właściwie dzieje się wkoło.
Odpaliłem jointa i po trzech buchach puściłem go w kółeczko. Nagle zaśmiałem się głośno. Jaki był sens porcjowania jointów, skoro mieliśmy ich tyle, że mogliśmy jarać nieprzerwanie całą noc?
Kiedy wszystko zostało już przetransportowane na dół, kiedy na blatach leżały wódki, browary, poncz, whisky, wagony papierosów, batoniki, chipsy i napoje, a osoby takie jak Effy, Alex, Jimmy czy Paul były już w środku kiwnął głową do łysego chłopaka
-Bawcie się dobrze! -rzucił głośno Jack i zamknął dwie klapy. Keamy natomiast rzucił na stertę żarcia resztę gum do żucia które przyniósł i dołączył do Shane'a wymachując rękoma.
all we really need to survive is one person who truly loves us
-Penelope Widmore
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.