Kto by pomyślał, że mieszanka silnych psychotropów i wódki tak szybko uderzy mi do głowy? W jednej chwili darłam się na Shane'a, zawzięcie szarpiąc go za nadgarstek by w drugiej zastygnąć bez ruchu z głupawym uśmieszkiem na ustach i rozwalonym aparatem w drugiej ręce. O co tyle krzyku? To tylko aparat. Zaśmiałam się głośno, czując jak mokra bluzka oblepia moje ciało. Zdjęłabym ją, gdybym miała cokolwiek pod spodem. Podeszłam do Kennetha i mocno do niego przywarłam, próbując jak najbardziej go pomoczyć resztkami wody na moim ciele.
- Zajebiście zabawne. - szepnęłam mu do ucha po czym zaczęłam tańczyć, dając się ponieść muzyce i substancjom w moim krwioobiegu.
-Wbrew pozorom nie na tym, kocie.- mruknęłam, ale szybko otrząsnęłam się. Chyba powoli zaczynałam być za stara na takie imprezy, ale korzystałam póki jeszcze mogłam. No, i niewątpliwym plusem ciągle było to, że wyglądałam na jakieś dziesięć lat młodszą. Nie chwyciłam papierosa, jedynie pochyliłam się nad mężczyzną i zaciągnęłam się z fajki trzymanej pomiędzy jego palcami.
-Wdychasz mocno, jak powietrze.- powiedziałam i zademonstrowałam. -Potem chwilę trzymasz w płucach, niech pokrąży i... Wypuszczasz. Nic prostszego.- kiwnęłam głową zachęcająco. Mężczyzna zaciągnął się. -Teraz pozwól, żeby dym wleciał dokładnie tu.- przewędrowałam palcem od jego ust do sinej klatki piersiowej, rysując po drodze wzorki.
Gdy Beth przywarła do Kena, chłopak liczył na coś więcej. - A nawet w chuj zabawne. - mężczyzna nie zrozumiał chyba aluzji i lekko wilgotny ( z różnych powodów) zaczął tańczyć obok Beth.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Ledwo zdążył się zorientować, a już miał fajkę w buzi. Idąc za instrukcjami dziewczyny starał robić dokładnie to, co mówiła. Zaciągnął się dymem, który trochę podrażnił gardło i po chwili lekko wypuścił. Pierwszy raz poczuł coś tak... przyjemnego, że aż zakręciło mu się w głowie. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, który całkowicie zniwelował resztki zakłopotania. - Teraz to chyba mogę się przedstawić. Jestem Mark. - rzucił niedbale podając dziewczynie papierosa. - A Ty często tak, no wiesz... żyjesz?
Uśmiechnęłam się, odpalając następnego jointa. Szły tutaj tak szybko, jak zwykłe papierosy. Do rana będziemy mieli przejedzony mózg. W głowie kręciło mi się coraz bardziej, ale nie dawałam tego po sobie poznać.
-Dosyć często. Czemu Ciebie nie widujemy na imprezach?- wypuściłam niemalże na jego twarz kłębek dymu. -Już możesz palić i to.- podałam mu jointa.
- Jestem dość zajęty.- chwycił jointa i zaciągnął się po raz wtóry. Obiegł wzrokiem bawiących się na sali ludzi, mrużąc przy tym lekko oczy i wypuścił z ust dym. - Przepraszam panią. Fizjologia wzywa. - rzucił, lekko kiwnął głową i ruszył w stronę jak mniemał toalety.
Zbyt dużo czasu spędziłam ze sztywniakami z kompleksem wielkiego artysty na tej pieprzonej uczelni. Teraz był czas na to, żeby o tym zapomieć. Kenneth był tak inny od tych wszystkich ciot w rurkach i pedalskich sweterkach, uważających za swoje największe życiowe osiągnięcie biegłą obsługę Photoshopa. Staliśmy bardzo blisko siebie. Przejechałam językiem po jego wargach, po czym musnęłam je ustami, niemalże niezauważalnie.
- Chodź, idziemy się napić. - pociągnęłam go za rękę w kierunku stołu. Jak się zniszczyć, to do końca.
/Raczej już tam jesteś, bo betonowa i metalowa klapa włazu zamknięta/
Marion chwiejnym krokiem podeszła do Jimmy'iego który wydawał się jedną z najsztywniejszych osób w pomieszczeniu -T..Trzymaj ziomek! -powiedziała podając mu skręta -Co tak sztywno chłopaczkii? -spytała głośno jego, jak i reszty towarzycha kręcąc się w rytm muzyki.
Jeden z wariatów oblał tą z aparatem, część wody spadła też na inne osoby, w tym na Sharon. Kiwałem się w lewo i prawo masując jej kolejne części ciała i dotykając tam gdzie nie powinienem -Jesteś mokra, mokra.. -powtórzyłem choć wcale takiego zamiaru nie miałem, pod wpływem silnych narkotyków ściągnąłem z jej gorącego ciała bluzeczkę i rzuciłem gdzieś za sobą. Było gorąco, czułem się w pewnych momentach jak w saunie. Tańczyłem zaraz za nią raz na jakiś czas zaczepiając ją mocnymi całusami na każdej części ciała, teraz moje usta skupiły się na malince tworzonej na lewej piersi.
all we really need to survive is one person who truly loves us
-Penelope Widmore
Marco dał upust nie tylko swoim emocjom. Gdy tylko skończył oddawać płyny, zapiął z trudem rozporek i opuścił nie za bardzo pachnącą toaletę. Napotkał wzrokiem Bethany miziającą się z Kenem. Skwitował to grymasem na twarzy i oddalił się na drugi koniec stołu, siadając na blat. Wziął do ręki butelkę w piwem i co chwilę popijając przyglądał bawiącym się ludziom. - 'Aby istnieć, człowiek musi się buntować', taa? - zaczął sobie filozofować biorąc kolejny łyk trunku.
Od samego początku usadowiłam się tuż pod ścianą, opierając się o nią jedną nogą. Wszyscy od razu narzucili szybkie tempo, całe szczęście ja już byłam zaprawiona w takich bojach i jeszcze przed dojazdem na miejsce zdążyłam łyknąć lsd. Teraz wystarczyło odpalić jointa, czegoś się napić i poczekać na działanie. Obserwowałam wszystkich przybyłych co rusz wypuszczając kółka z dymu. Mój Boże, biedaki...- pomyślałam, próbując ogarnąć cały tłum wzrokiem. Nikt normalny z pewnością tu nie przyszedł. Zastanawiałam się kto jakie może mieć problemy, że aż tu zawitał. Kątem oka dostrzegłam dziewczynę, która dosypała coś do wódki. Od razu rozpoznałam to opakowanie. Chcąc nie chcąc uśmiechnęłam się pod nosem. Jeszcze chwilę czasu zajęło mi dopalenie skręta, w międzyczasie zmieniłam muzykę na:
Pewnym krokiem ruszyłam w stronę Bethany.
- Niezła próba Słonko...- powiedziałam, zabierając jej z dłoni butelkę z wódką. Nie było to zbyt trudne, gdyż dziewczyna była chyba zajęta kimś innym. Od razu przywarłam do butelki jakbym była spragnionym maratończykiem po 42km w pełnym słońcu. Bez zastanowienia i jakiegokolwiek skrępowania, jednym szybkim ruchem usiadłam obok jakiegoś chłopaka na stole. Siedzieliśmy niemal ramie w ramie ale nawet na niego nie spojrzałam.
- Hej Kolego, chyba pomyliłeś miejsca... tutaj się nie medytuje...- rzuciłam tak jakby od niechcenia, upijając kolejny łyk alkoholu.
Edytowane przez Muminka dnia 17-08-2012 12:01
- I to mówi dziewczyna podpierająca ścianę od początku imprezy. - odpowiedział, również upijając łyk piwa. Gdyby nie wcześniejsze palenie jointów i picie alkoholu chłopak pewnie byłby dość zakłopotany tą sytuacją. W sumie to nie bardzo umiał gadać z dziewczynami. Nawet w Talmudzie było napisane, że 'Kobiety to osobna nacja'. - Jak podoba się impreza? - zagadnął, poprawiając okulary na nosie.
Coś naprawdę zajebistego działo się ze mną. Z nim też. Nie wiem, jak to się stało, w którym momencie wyszeptałam, a może wykrzyczałam 'chodźmy stąd', i kiedy znaleźliśmy się w osobnym pomieszczeniu. Na chwilę przerwaliśmy to wszystko. Było ciemno, jedyne światła, te kolorowe z imprezy, wpadały do pokoju tylko czasem. To wystarczyło, żeby spojrzeć mu w przećpane oczy przez moment. - Dzięki - wyszeptałam, oddychając ciężko i wróciliśmy do pieszczot.
-Jesteś bardzo sztywniacki.. Napij się! -wskazała kciukiem na alkohole leżące na blacie -co takiego studiujesz? -zagadała do Jimmy'ego.
Sharon złapała mnie za rękę i pociągnęła gdzieś za sobą, teraz staliśmy w osobnym pomieszczeniu. Nadal było słychać głośną muzykę i raz na chwilę migały kolorowe światełka dzięki uchylonym, betonowym drzwiom. Działałem jak w amoku, często mi się to zdarzało, a taka sytuacja pojawiała się dosyć często, z tym, że nie zawsze dziewczyną z którą się zabawiałem była blondyneczka McLevis. Na każdej imprezie na której przebywam czekam tylko na takie momenty.. Włożyłem palce między jej blond włosy i pociągnąłem ją delikatnie za kędziorki. Jej głowa przechyliła się co wykorzystałem -zacząłem całować ją namiętnie od szyi powoli kierując się w stronę piersi. Drugą ręką zaś odpinałem powoli stanik.
all we really need to survive is one person who truly loves us
-Penelope Widmore
- Hehe, bystrzak z Ciebie...- powiedziałam i zachichotałam pod nosem, słysząc jego trafną odpowiedź. Dłuższą chwilę nie odpowiadałam na jego pytanie. Jedynie westchnęłam głośno, przekładając nogę na nogę.
- Impreza się jeszcze tak na dobrą sprawę nie zaczęła...- powiedziałam niezbyt zrozumiale i zeskoczyłam ze stołu- ale zaraz może się zacząć...- mruknęłam, wymachując przed twarzą mężczyzny foliową torebeczką z białym proszkiem. Dopiero w tym momencie po raz pierwszy odważyłam przyjrzeć mu się dokładniej i chyba nieco dłużej niż powinnam. Mimo to uśmiechnęłam się wymownie, zerkając to raz na narkotyki, a raz na mojego nowego znajomego. Cóż...bo chyba mogłam już go tak nazwać?
Porządnie nas wzięło. Muzyka dudniła w uszach tak głośno, że nie zastanawiałam się, gdzie wędrują jego ręce, wręcz przeciwnie - było mi z tym dobrze. Jęknęłam głośno, kiedy pocałunkami dotarł do moich piersi, odchylając głowę do tyłu. A moje dłonie jakby same skierowały się w stronę jego rozporka.
- W sumie to proszki nie są w moim stylu. Tak samo jak piwo i szlugi. - rzucił zeskakując ze stołu podobnie jak jego nowa znajoma. Używki już dały się we znaki, mózg już nie tak myślał jak kiedyś. W normalnej sytuacji Marco zapewne by grzecznie podziękował lub postukał się po głowie. Ale w tym momencie nie przeszło mu to przez myśl. Był tutaj, by dobrze się bawić i właśnie to robił. - Cześć, jestem Mark. Lubię wiedzieć, kto częstuje mnie proszkami.- rzucił posyłając kobiecie zawadiacki uśmiech.
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.