Lista graczy: Carmelka - Loora Nižetić
Nina - Adrianna Ward adi1991 - Bernard Erwin Schmidt
agusia - Leanne Rasoir
chlaaron - Will West
jazeera - Lowell Harvey
panda - Patty Clarke
mremka - Francesca "Cissy" Patterson
Ala - Leah Trimble
Arctic - Garrett Reynolds
Andzia - Katarina Kalenkow
Flaku - David Bowker
Lincoln - Kasper Laudrup
Lion - Emma Forsberg
Muminka - Aaron Karev
Umbastyczny - Gordon Martell
Otherwoman - Gabrielle Zahara Hayden Abreem - NPC
Ginewra Bloom - NPC
Dean Salvador - NPC
Parę dni temu:
Scenariusz dla osób zatrudnionych przez Haydena.
Przyjechaliście na lotnisko w Rio de Jeneiro o godzinie 8 wieczorem. Wsiedliście w prywatny samolot waszego pracodawcy i udaliście się (jak wszyscy sądzili) do Australii. Podczas lotu, gdy wszelkie światła miast znikły z widnokręgu, do waszego przedziału weszło kilkunastu uzbrojonych żołnierzy. Zanim ktokolwiek zdążył cokolwiek zrobić czy powiedzieć, wszyscy zostaliście związani linami i poddani działaniu gazu usypiając...
Reszta osób:
Dzień mijał wam powoli i spokojnie. Nic nie zapowiadało wieczornych wydarzeń. O 8 wieczorem do waszych domów wkroczyli żołnierze. Uśpieni i unieruchomieni, zostaliście wywleczeni z mieszkań i wywiezieni tam, gdzie nikt was nie znajdzie...
Dzisiaj:
Loora obudziła się na twardej, zimnej posadzce. Nie wiedziała gdzie jest, ani jakim cudem się tam znalazła. Ostatnie co pamiętała to mocne uderzenie w tył głowy. Czyżby grzmotnęła się spadając z łóżka? Niee... W jej pokoju podłogę w całości pokrywały włochate, miękkie i ciepłe dywany. Tymczasem na skórze czuła lekki powiew zimna.
Otworzyła oczy i z przerażeniem odkryła, ze nie jest już w swoim pokoju. Znajdowała się małej, cielnej celu, która zamiast krat miała ogromną szybę. Jak ja się tu znalazłam? Co ja tu robię?
Nie potrafiła odpowiedzieć na te pytania.
Ciemność przytłaczała ją. Czuła jak napiera na nią i, oplatając ją swoimi oślizgłymi mackami, próbuje odebrać dech. Natychmiast zaczęła się krztusić. Drżącymi dłońmi wymacała boczną ścianę i podpierając się o nią, doszła do szyby, przez którą widać było mały, świecący znak kierunku ewakuacji.Ten mały znaczek był jedynym światłem w wielkim pomieszczeniu.
Loora wpatrywała sie w niego, wiedząc, że jesli spuści wzrok, ciemność znów spróbuje ją dopaść. Patrzyła na znak, z nadzieją, jakby mógł oddzielić ją od niekończących się pytań.
Nagle z nieukrywanym przerażeniem zdała sobie sprawę, ze jest sama. To było za wiele. Ze wszystkich jej chorób to autofobia nigdy jej nie opuściła.
Oszołomiona strachem zaczęła przeraźliwie krzyczeć, a po jej policzkach spłynęły łzy. Wrzaski Loory rozniosły się, spotęgowane przez echo po całym pomieszczeniu. Wtem zapaliło się światło. Wszyscy obudzili się i ujrzeli okrągłą salę podzieloną na 24 szklane cele. (Kilka było pustych) W większości cel znajdowali się ludzie. W każdej po jednym. Tam gdzie powinna być 25 cela znajdowały się czarne, metalowe drzwi. Nad nimi znajdował sie owy znak kierunku ewakuacji.
Zza drzwi dobiegały odgłosy ożywionej rozmowy...
PS. Dla wyjaśnienia "Zatrudnieni przez Haydena" to osoby, które w zgłoszeniu napisały, że dostały od niego propozycję pracy, albo usłyszały o jego projekcie itp. "Reszta" to osoby, które takowego czegoś nie napisały.
Edytowane przez Carmelka dnia 18-05-2012 19:21
Nagły krzyk rozdarł ciszę i dotarł do uszu Leah, leżącej na zimnej posadzce. Natychmiast ocknęła się i, z trudem podnosząc się z miejsca, zdziwionym wzrokiem ogarnęła otaczająca ją przestrzeń. W oświetlonych jasnym, jaskrawym światłem szklanych celach znajdowali się ludzie. Gorzej: ona była w jednej z nich. Ogarnęło ją przerażenie. Gdzie ja jestem?
Edytowane przez Ala dnia 18-05-2012 19:35
David obudził się w ciemnym pomieszczeniu. Rozejrzał się wokół, lecz póki co nie wiele był w stanie zobaczyć. - Ok, poczekam aż zapalą światło - wyszeptał sam do siebie, po czym stanął nieruchomo jakby oczekując, że jego sugestia zostanie za chwilę wcielona w życie. Wzrokiem wodził wciąż po pomieszczeniu, na wypadek gdyby ktoś lub coś chciało go zaatakować. Nie tak wyobrażał sobie powitanie w Australii, o ile w ogóle tam dotarli. Ostatnia rzecz jaką pamiętał to żołnierzy w samolocie. Po chwili błogą ciszę wypełnił czyiś krzyk, a David aż wzdrygnął się ze strachu. Kilka sekund i zapaliło się światło. Bowker właśnie uświadomił sobie, że jest uwięziony, tak jak kilkanaście innych osób, które dostrzegł przez szklane drzwi. Podbiegł do nich, próbując otworzyć. Jednak nic z tego. Zza innych drzwi z kolei dało się usłyszeć rozmowę, ale nie na tyle, by cokolwiek zrozumieć.
Edytowane przez Flaku dnia 18-05-2012 19:35
Ludzki krzyk oderwał Emmę od ciemnej nicości, w której przebywała jakiś czas. Po chwili zapaliło się rażące światło, więc kobieta musiała przysłonić ręką dopiero co otworzone oczy. Leżała na nieprzyjemnej, zimnej posadzce, jej ciało zostałe przeszyte przez dreszcze. Powoli podniosła tułów i w pozycji siedzącej zaczęła rozglądać się dookoła. Przeszło jej przez głowę, że to jeszcze jeden z tych dziwnych snów, który jest bardzo realistyczny. Lecz to trwało tylko chwilę, czuła się zbyt realnie. Była w... szklanej celi.
- Aha - wyrwało jej się, była całkowicie zaskoczona. Ludzie, którzy byli obok niej i właśnie się budzili, byli jej całkiem obcy. Trochę uspokoiło ją to, że wyglądają tak samo wyrwani z pantałyku jak ona. W grupie raźniej, chociaż teraz określenie "raźno" średnio pasowało do tej sytuacji. Nic już nie mówiła, tylko obserwowała swoje otoczenie.
Od wparowania do jej domu żołnierzy, nie pamiętała nic więcej. Obudziła się więc całkiem zdezorientowana, a wrażenie to spotęgowała ogarniajaca ją zewsząd ciemnośc. Nie bała się jej, dlatego nie był to dla niej jakiś większy problem. Powoli podniosła się. Gdy próbowała wspomóc się ścianą, natrafiła tylko na śliską szybę. Gdy stanęła już wyprostowana, dostrzegła w oddali nikłe światełko. Nie zdążyła się mu przypatrzec, kiedy do jej uszy dobiegł przeraźliwy wrzask. Krzyczała kobieta i to całkiem nie daleko od niej. Światło zapaliło się i mogła rozeznac się lepiej w sytuacji. Znajdowała się w jednej z cel. A szklanych pomieszczeń było tu dużo. W każdej znajdował się ktoś, zupełnie jej obcy. Zaczęła rejestrowac w pamięci twarze niektórych osób, kiedy jej uwagę przyciągnęło urządzonko, wbudowane w jedną ze ścian celi. Metalowe małe coś, a w środku mała przezroczysta kuleczka, emanująca niebieskim światłem. Zapatrzona w nią, zaczęła się wreszcie zastanawiac gdzie jest i co tu robi...
Musiałam przyznać, że Rio de Janeiro nie zachwyciło mnie tak, jakbym się tego spodziewała. Ot, kolejna metropolia, w której jedyną atrakcją jest wdychanie do płuc skażonego spalinami powietrza. A może znów przesadzałam? Szukając we wszystkim cech idealnych, raczej nie pomagałam sobie w ocenach. Niemniej jednak, w wygodnym siedzeniu samolotu czułam się o niebo lepiej niż w typowym miejskim ścisku i wszechobecnym hałasie.
Pomnik Chrystusa Odkupiciela górował nad resztą budynków i co chwila przyciągał mój wzrok, biegnący po różnych częściach miasta. Z samolotowego okna robił na mnie niemałe wrażenie, dlatego nie zdziwiło mnie wcale ukłucie zawodu, które dotknęło mnie gdy otuliła nas warstwa ciemnoszarych chmur. Pozwoliłam sobie na chwilę wytchnienia i ułożyłam głowę na miękkiej poduszce, przyniesionej uprzednio przez uprzejmego stewarda. W chwili w której banda mężczyzn w dziwnych strojach wparowała do przedziału pierwszej klasy, balansowałam na krawędzi jawy i snu, dlatego nie oponowałam nawet gdy linami związali moje nadgarstki. Ha, może tak właśnie miało być? To z pewnością cena, którą płacę za udział w tej inicjatywie.- z tą właśnie myślą odpłynęłam w krainę Morfeusza.
Wrzask wdarł się do mojej czaszki, niczym ostrze noża boleśnie ją raniąc.- Ciszej..- były to pierwsze słowa, które były w stanie wypłynąć z moich ust jeszcze przed rozchyleniem powiek. Oczy otworzyłam gwałtownie, gdy do mojej świadomości dotarły wydarzenia ostatnich kilku.. godzin? Dni? Kto wiedział. Krew uderzyła mi do mózgu i na krótką chwilę zakłóciła wzrokową percepcję, kiedy podniosłam się raptownie do pozycji siedzącej. Jaskrawe światło tylko pogarszała całą sytuację, ale szybko odłączyłam się od bólu metodą swojej przyszywanej matki. W końcu miałam czas by rozeznać się w sytuacji: szklana ściana oddzielała mnie od reszty pomieszczenia, od ludzi których twarze wyrażały zaskoczenie, lub, co dziwne, przerażenie. Czyżby nie powiedziano im na co się piszą? Westchnęłam lekko, z rezygnacją, niecierpliwy wzrok wbijając w metalowe drzwi zza których dochodziły ożywione spekulacje. Chyba nie sądzą, że będziemy czekać tu wiecznie niczym zwierzęta w klatkach?
Odgłosy rozmowy zza czarnych drzwi stały się coraz głośniejsze. Niektórym z was udało się rozróżnić poszczególne słowa.
"Nareszcie...", "...nie możemy...", "nadszedł czas..." i "...niespodziankę..."
Nagle do pomieszczenia wszedł wysoki mężczyzna w długich, czarnych włosach związanych w kucyk i skromną bródką. Oczy, podkreślone czarną kredką z uwagą lustrowały pomieszczenie, kiedy przybysz przechadzał się pomiędzy celami.
- So sweet... - mruczał co chwila, gładząc się dłonią po podbródku. - So sweet...
Niespodziewanie klasnął w dłonie, jednocześnie robiąc obrót wokół własnej osi.
- Witajcie!!! - zawołał, uśmiechając się przyjaźnie i szeroko rozkładając ramiona, po czym zrobił kilka kroków w stronę celi Davida.
- David... Jak dobrze cię widzieć! Już obawiałem się, że moja propozycja ci się nie spodoba... Tak długo zwlekałeś z odpowiedzią... - oznajmił, kiwając głową w geście dezaprobaty. Następnie obrócił się energicznie na jednej pięcie i poprawił swój czarny płaszcz.
- Leah, Adrianna... mogę ci mówić Ari? To dobrze... Nie mogłem się doczekać spotkania z wami... Jestem taki podekscytowany. - dodał i jakby dla podkreślenia ostatnich słów uniósł oczy do góry i ponownie zaklaskał w dłonie.
Edytowane przez Hayden Abreem dnia 18-05-2012 19:54
Oczy Emmy tak jak wszystkich zwróciły się ku tajemniczemu jegomościowi, który właśnie wkroczył do pomieszczenia. Jego wygląd był na pewno niecodzienny, szczególnie uwagę rudej zwróciły jego powieki umalowane na czarno. Po klaśnięciu i obrocie wokół własnej osi, Emma wiedziała już, że nie tylko wygląd wyróżnia tego pana spośród normalnych ludzi. Był on po prostu dziwakiem. Zaraz potem dziwak zaczął odzywać się do niektórych zamkniętych osób po imieniu, co zdumiło ją bardzo. Jak to... To oni są tu z własnej woli!? Emma przyłapała się, że od dłuższej chwili ma otwartą ze zdziwienia paszczkę, więc natychmiast ją zamknęła. Miała tylko nadzieje, że ten mężczyzna nawet na nią nie spojrzy, bo wydawało jej się, że obcowanie z nim nie będzie niczym przyjemnym.
Gordon obudził się z koszmaru tylko po to, by znaleźć się w kolejnym. Ostatnie co pamiętam przed ciemnością to wtargnięcie jakichś żołnierzy to jego apartamentu, gdy pracował na kolejną książką. Teraz zaś znalazł się w zupełnie innym miejscu. Leżał na podłodze jakiejś celi, przed sobą miał szybę, a wszędzie na około znajdowały się podobne klatki. Martell nie wiedział co się dzieje. Jego serce zaczęło bić szybciej, oddech stał się płytki, nierównomierny i nerwowy. Mój Boże? Co się dzieje? Gordon sam pisywał różne dziwne książki, ale i oglądał czy też czytał dzieła innych twórców. Jego obecna lokalizacja skojarzyła mu się od razu z filmem "Piła". Jeśli miał rację to czekało go mnóstwo bólu i cierpienia. Po chwili do głowy przyszedł mu kolejny pomysł. Może to pieprzona, ukryta kamera? Albo jakieś zjebane reality show? Jednak inni ludzie grali dość przekonująco przestraszonych... Martell wstał i podszedł do szyby. Z powodu chłodu, jego oddech osadził się na szkle jako para. Gordon pokrył nią spory obszar i narysował palcem pytajnik. Mężczyzna usłyszał stłumiony wyraz "Aha" i szukał jego źródła, którym okazała się rudowłosa dziewczyna. Pisarz chciał jakoś rozpocząć komunikację z innymi, ale nie wiedział co powiedzieć. Może lepiej poczekać na ruch innych?
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Obudziło mnie światło, które dopadało mnie z każdej strony. W końcu zrezygnowany otworzyłem jedno oko, potem drugie. Rozejrzałem się po mojej przezroczystej celi i po chwili stwierdziłem, że podłoże jest nadzwyczaj zimne. Wstałem więc rozcierając miejsca które dotykały jeszcze przed chwilą posadzki. Pomieszczenie zapełnione było takimi samymi "klatkami" jak moja, a w każdej z nich człowiek. Każdy miał inny wyraz twarzy, niektórzy całkiem śmieszny. Uśmiechnąłem się na ten widok lekko. Ja, wiedziałem gdzie jestem, po co i co tutaj będe robił, ale większosc z nich pewnie nie. I może lepiej... Zauważyłem w jednej ze szklanych ścianek czerwoną kulkę, przytrzymywaną przez jakieś urządzonko. Emanowała silnym, niebieskim światłem. Zbliżyłem do niej rękę i przejechałem nią w powietrzu, nad kulką. Światło odbiło się od części ciała, lecz nic dziwnego się nie zdarzyło. Westchnąłem tylko i stanąłem prosto, czekając na rozwój wydarzeń. Nie czekałem długo, bo po środku cel stanął jakiś, wydawało mi się szalony mężczyzna. Ach to na pewno Hayden... Zaczął coś gadac ale na razie było to jakby nie istotne..
- Witaj - odparł z lekkim uśmiechem na słowa mężczyzny, wpatrując się mu z zaciekawieniem. Wyglądał nieco ekscentrycznie i tak też się zachowywał. Był chyba bardzo podekscytowany sytuacją... Dokładnie tak, co sam potwierdził kilka sekund później. - Wypuścisz nas?
Gdy mężczyzna wszedł od razu wydawał jej się ciekawym człowiekiem. Kiedy przechadzał się tak, mówiąc coś do niektórych w tym do niej zaczęła się mu przygladac. Nieźle wymalowany, sprawiał wrażenie szalonego. I pewnie taki też był. Słysząc jak kalecznie skrócił jej imię, lekko skrzywiła się i postanowiła go poprawic.
- Wolałabym Ade, panie...?- tu zwróciła się do niego z widocznym znakiem zapytania. Nie wiedziała jak ów tajemniczy ktoś się nazywa, a z chęcią by się tego dowiedziała...
W wyczekiwaniu na odpowiedź rozejrzała się jeszcze raz po miejscu w którym się znajdowali. Tym razem omiotła wzrokiem całą salę. Nieźle urządzona jak na zwykły magazyn. A te szklane cele... Niezwykle ciekawy pomysł. Dodawał temu miejscu, hmm, uroku zdaje się. Swoim okiem architektki wyłapał parę niedociągnięc, jednak chwilę później stwierdziła, że nie powinna tak wyciągac szyi w każdą stronę bo mogło to dziwnie wyglądac. Tak ważna była dnia niej opinia innych, więc momentalnie się uspokoiła i unosząc lekko brwi spojrzała na pana w płaszczu.
Edytowane przez Nina dnia 18-05-2012 20:12
Gordon przysłuchiwał się z zaciekawieniem rozmowy. Facet, który przyszedł był pewnie bogatym psychopatom, który miał jakiś chory cel. Martell wolał jednak milczeć, by nie zepsuć negocjacji kolesiowi wyglądającemu jak Anakin. W międzyczasie obserwował z drżeniem serca niebieską kuleczkę.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Facet, który pojawił się w pomieszczeniu wyglądał, jakby wyrwano go z tłumu na koncercie zespołu metalowego. To z pewnością słynny Hayden. Zadziwił mnie jego widok- wyobrażałam sobie go raczej jako ponurego, dystyngowanego mężczyznę w wieku średnim, żeby nie powiedzieć- starca. A oto stał przed nami, tryskając młodzieńczym wigorem i rozsiewając wokół atmosferę podekscytowania. Przynajmniej w moim przypadku. Było coś niesamowitego w jego sposobie zachowania: przywodził mi na myśl szalonego kapelusznika z bajki mojej mojej młodości, "Alicji w Krainie Czarów". Szaleniec.- pomyślałam, przybliżając się do szklanych drzwi by lepiej widzieć go i słyszeć.
Edytowane przez Andzia dnia 18-05-2012 20:12
Hayden, tak jak lubił, obrócił się o 180 stopni i spojrzał na Davida w wielkim zdumieniu.
- Wypuścić was? - zapytał takim tonem, jakby to była rzecz wręcz zakazana. - Toż to absurdalne! - dodał, po czym wybuchnął gromkim śmiechem. Śmiał się jeszcze chwilę, po czym uspokoił się i otarł dłonią łzy rozbawienia, które na szczęście nie uszkodziły makijażu.
- Oh Davidzie... Jesteś taki zabawny. - mruknął, po czym ruszył na dalszy obchód. Zatrzymał się przy Gordonie i Emmie.
- Pan Martell! Niesamowite, na prawdę niesamowite... I Panienka Forsberg! Czyż to nie cudowne? - wykrzyknął wielce uradowany. Następnie klasnął w dłonie, zrobił obrót i zbliżył się do cel numer 14 i 15. Zlustrował wzrokiem siedzące w nich osoby, po czym przechylił lekko głowę.
- Katttarrrina! - zawołał szczególnie akcentując "t" i "r". - Taka młoda, piękna... Smutek ci nie służy, moja droga. - pokręcił w zmartwieniu głową, po czym obrócił się na palcach prawej stopy. - Hej wszyscy! Nie bądźcie tacy poważni! Uśmiechnijcie się! ... Wiem wiem... Niecierpliwicie się pewnie, tak jak ja, ale obiecuje wam, że nie zajmę dużo czasu... - to mówiąc przejechał wzrokiem po wszystkich osobach w celach.
No tak, oczywiście ten psychol musi znać moje nazwisko...
Martell bardzo się bał i serce podchodziło mu do gardła, ale starał się udawać opanowanego. Nie mógł płakać! W końcu to może być jakaś ukryta kamera...
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Gdybym potrafił czytać w myślach i znać ludzkie przypuszczenia z pewnością kiwnąłbym teraz głową i przytaknął pewnemu mężczyźnie ulokowanemu niedaleko mnie(Gordon; chodzi o wcześniejszego posta). Aczkolwiek stałem teraz oniemiały dotykając delikatnie opuszkami palców szyby przypominając sobie jak obserwowałem z takiego pomieszczenia pod wodą młodych studentów nurkowania. Lustrowałem brązowymi oczami eleganckiego mężczyznę stojącego w środku..
Nie wiedziałem co mam o tym wszystkim myśleć, o co chodzi?
all we really need to survive is one person who truly loves us
-Penelope Widmore
Serce szarpnęło się w mojej piersi nieco gwałtowniej niż zwykle, gdy się do mnie zwrócił. Czyżbym się przestraszyła? Uniosłam kąciki ust w dosyć kwaśnym uśmiechu. Moje imię zabrzmiało w jego ustach wręcz groteskowo, a od zawsze byłam z niego taka dumna.. Kilka komplementów i mój nastrój na powrót się ustabilizował. Wodziłam zaintrygowanym spojrzeniem za Haydenem, który ruszył już gdzieś dalej. Zapowiada się długa tyrada. W klatce czułam się niczym zwierzę, pozbawione jakiegokolwiek prawa do wolności. Cóż, chyba muszę przywyknąć do tego, że niedługo utracę swoje człowieczeństwo.
- Aha - skwitował odpowiedź mężczyzny, jednak na tyle cicho, że nie był on w stanie tego usłyszeć. Z minuty na minutę facet stawał się co raz bardziej irytujący, ale David wierzył, że w gruncie rzeczy jest on całkiem normalny. Gorsza byłaby jednak perspektywa trafienia w ręce szalonego psychopaty, o której Bowker starał się nawet nie myśleć. W czasie gdy Hayden - bo tak zapewne miał na imię owy człowiek u którego wszyscy pofatygowali się zatrudnić - rozmawiał z innymi, David swoją uwagę skupił na tajemniczym przedmiocie przymocowanym do jednej ze ścian celi. Z zaciekawieniem wpatrywał się w świecącą w jego wnętrzu niebieską kulkę.
Wystarczyła chwila, by Leah znalazła się przy drzwiach próbując je otworzyć. Jednak mimo jej usilnych prób, te nie poddały się pozostając nadal zamknięte. Bezsilna i zrezygnowana oparła się o szklaną ścianę celi i osunęła się na podłogę. Dlaczego i jak się tu znalazłam? Ostatnie co pamiętała to lot samolotem, na którego pokładzie znalazła się z powodu propozycji otrzymanej przez jakiegoś naukowca. Co się działo później? Ktoś uwięził ją i tych wszystkich ludzi? Co się tu dzieje?! Niewiedza napełniała ją coraz większym przerażeniem, które na pewno nie pomagało jej w sytuacji, w której się znalazła. Zamknęła oczy i odgoniła czarne myśli wypełniające jej umysł, starając się uspokoić. Wszystko się zaraz wyjaśni. - powtarzała sobie uparcie, dopóki jej to nie przekonało i nie przyniosło szczątkowej ulgi. Otworzyła ponownie oczy, a jej wzrok padł na dziewczynę, uwiezioną w celi obok. Zdała sobie sprawę, że ci wszyscy ludzie są w podobnej sytuacji i przynajmniej nie jest sama. Wtem do pomieszczenia wszedł wyglądający dość osobliwie mężczyzna. Oczy, podkreślone czarną kredką, podobnego koloru włosy i bródka nadawały mu tajemniczy, a zarazem szalony charakter. Wbiła w niego zaciekawiony wzrok, mając nadzieję, że wyjaśni im wszystko, gdy ten po chwili odezwał się wypowiadając jej imię. Jej wzrok w tym momencie zapewne wyrażał lekkie zdziwienie, ale nie przejmowała się tym, słuchając co mówi. Z jego słów wywnioskowała, że prawdopodobniej jest naukowcem, od którego otrzymała propozycję pracy. Oraz, że nie była jedyna. To jednak nadal nie wyjaśniało dlaczego ich uwięził. Postanowiła jednak nie podejrzewać go o jakiekolwiek złe zamiary wobec niej, jak i pozostałych osób... ale moment, czy on własnie powiedział, że nie ma zamiaru ich wypuścić?!
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.