Na nic zdały się wewnętrzne prośby rudowłosej, Hayden w końcu zatrzymał się i przy niej. Ja ci dam panienka Forsberg, łachudro jeden... Miała nadzieję, że ta dziwna przygoda niedługo się skończy. Teraz zaczęła rozmyślać dlaczego właśnie ona teraz musi tutaj siedzieć i użerać się z jakimiś Haydenami. Jakiś przypadek? Niefortunne zrządzenie losu? Zbieg okoliczności? Nigdy niczym się nie wyróżniała, nie licząc koloru włosów i porywczego charakteru. Była dobrą, porządną obywatelką. To jakiś żart ze strony uczniów? Wykluczone, raczej nie ośmieliliby się zrobić czegoś takiego nauczycielce, w której buja się połowa chłopaków w klasie. Nie mogła więc znaleźć odpowiedzi na pytanie co tutaj robi. Dlatego chyba zaśmiała się nerwowo i zaczęła mruczeć pod nosem wyrazy swojego niezadowolenia.
Widząc że najwidoczniej ON był już w swoim świecie i raczej nie odpowie na jej pytanie, przewróciła oczami i usiadła po turecku, podpierając się o szkło. Nie ma co, jak mają jeszcze spędzic chwilę tak sobie gadając to równie dobrze może słuchac siedząc. Miała ochote wyjsc już stamtąd. Albo chociaż dowiedziec się co wprawiało jegomościa w taki stan podniecenia. Zaczęła skubac nerwowo paznokcie, ale gdy tylko spostrzegła się co robi splotła dłonie i spojrzała na ludzi w sąsiednich klatkach. Po prawej miała jakąś rudą kobietę, którą mężczyzna nazwał panienką Forsberg. Po lewej natomiast jakiegoś blądyna. Lowell (choc nie znała jeszcze jego imienia), wydawał się lekko zdezorientowany.
- Chciałabym żeby on już nam powiedział o co chodzi. Ta niewiedza jest męcząca...- zwróciła się do rudej chichoczacej i mamroczącej coś nieopodal pod nosem.- Jestem Ade i z chęcią bym się przywitała ale niestety nie umiem przeniknąc ręki przez szkło.- wzruszyła ramionami.
Spojrzałem z przymrużonymi oczami na młodą damę obok mnie, słychać było co mówi nieco przytłumionym dźwiękiem w stronę rudowłosej dalej. Zaśmiałem się ze zdenerwowania i prychnąłem cicho. No oczywiście, zacznijmy już zakładać kółka wyspowych plotkar, zanim jeszcze poznamy na jakiej wyspie jesteśmy...
all we really need to survive is one person who truly loves us
-Penelope Widmore
- Dobrze, a teraz zaczynajmy! - oznajmił i klasnąwszy w dłonie, obrócił się wokół własnej osi.
- Jakże nieładnie z mojej strony, że się wam jeszcze nie przedstawiłem... Nazywam się Abreem. Hayden Abreem. I jestem tym, który was tu sprowadził... Zapytacie "po co"? Ja wam powiem "po co"... Po to, żebyście wzięli udział w moich cudownych, wyjątkowych, niesamowitych, ekscytujących, jedynych w swoim rodzaju, specyficznych, genialnych i cudownych IGRZYSKACH!!! - krzyknął, unosząc ręce do góry.
- Na czym one polegają? Już tłumaczę... Wasza grupa, specjalnie dobrana i wyselekcjonowana, dostała możliwość wzięcia udziału w największym wydarzeniu XXI wieku!!! Czyż to nie ekscytujące?... Jutro zostaniecie wyrzuceni na arenie. Waszym zadaniem będzie... przetrwać - podkreślił ostatnie słowo, uginając kolana i wyskakując na ostatnią sylabę. - Kim są wasi przeciwnicy? Znajdują się w celach obok was! ... Tak, moi drodzy... WY jesteście zawodnikami i przeciwnikami zarazem! ... Przeżyje TYLKO JEDEN!!! Lub jedna... - spojrzał z uśmiechem na Katarinę. - W każdym razie, żeby nie było za łatwo, dodałem pewne utrudnienia... Mianowicie... KAŻDY DOSTANIE W PREZENCIE MOC!!!
Zlustrował wszystkich swym szalonym spojrzeniem, klasnął i obrócił się.
- Jednak niestety nie wiem jaką... To zależy... powiedzmy od charakteru. - dodał, a w jego głosie było słychać smutek. Przechadzał się chwilę między celami, co chwile podnosząc wzrok na jakiegoś więźnia. Czuł nie tylko dumę i podekscytowanie, ale również zaniepokojenie. Choć się do tego nie przyznawał, bał się skutków swojego projektu. utkwił na dłuższą chwilę swój wzrok w Ginewrze Bloom, po czym przerzucił go na jej sąsiadkę, Katarinę. Uśmiechnął się tajemniczo.
- Moi drodzy! Czas zacząć! - stwierdził, klasnął i z sufitu każdej celi wysunęła się metalowa macka, która przymocowała na waszych nadgarstkach szerokie na 6 cm czarne obręcze, których jedyną ozdobą była szklana kulka, taka jak ta w ścianie, tylko mniejsza. Każda miała inny kolor. Nagle zaczęły one emanować dziwnym niebieskim światłem, które aż oślepiało. Niektórzy z was poczuli, jak coś w ich ciele się zmienia.
Gordon zaczął coraz bardziej panikować, gdy słyszał o czym mówić facet. Kulminacja jego strachu przypadła na pojawienie się macki. Krzyknął krótko, jednak szybko zorientował się, że nic mu nie grozi. Opaska była wygodna i miała ładną, różową kulkę. Nagle zaczęła ona promieniować niebieskim światłem, a Gordon poczuł w organizmie falę ciepła. Czuł się dziwnie, ale nie wiedział co się dzieje. Bał się, że może to wylew, ale póki co nie umierał.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Kiedy Hayden zaczął opowiadać zdecydowanie ciekawsze rzeczy niż do tej pory, niebieska kulka tkwiąca w ścianie nie była już tak ekscytująca. Bardziej zadziwiające stawały się kolejne słowa mężczyzny, które można było traktować jako żart, albo też najprawdziwszą prawdę. Raczej to drugie. - Przeżyje tylko jeden? - powtórzył cicho słowa naukowca odwracając się w stronę jednego ze swoich sąsiadów. Po chwili coś złapało go za ręce, przymocowując do nich dziwne obręcze z kulką w środku. David spojrzał najpierw na swój nadgarstek, a następnie na przedmiot na ścianie jakby chcąc znaleźć różnice między dwiema kulkami. Z pewnością ta na jego dłoni była zdecydowanie bardziej irytująca, bo aż oślepiała swoim światłem. David zaczął z lekkim lękiem obserwować swoje ciało, gdyż poczuł się nieco dziwnie.
Edytowane przez Flaku dnia 18-05-2012 20:57
- Zgadza się, Ade. Jestem Emma - uśmiechnęła się do kobiety, po czym zaczęła skubać paznokcie i poruszać nerwowo stopą. Wtedy przemówił Hayden. Z każdym jego słowem rudowłosa coraz bardziej marszczyła brwi, do tego stopnia, że zaczęło boleć ją czoło, więc przestała.
- Igrzyska? - wyrzuciła z siebie, powtarzając po ekscentryku. Kolejny potok słów i znów kobieta zaczęła marszczyć brwi z niedowierzaniem. - Przeżyje tylko jeden? - powtarzała za nim, szukając wzrokiem jakiegoś wyjaśnienia wśród osób w sąsiednich celach, jak gdyby mieli oni coś wiedzieć. Po jego słowie moc zaśmiała się głośno, lecz zostało to stłumienie przez klaśnięcie tego szaleńca. W końcu usłyszała dziwny odgłos i zanim się zorientowała skąd on dobiega, na jej nadgarstakach pojawiły się czarne obręcze. Kulka przyczepiona do obręczy zaczęła mocno świecić, tak, że znów musiała przymknąć oczy. Czuła się bardzo dziwnie, jakby jej wnętrzności mocno wirowały. Zrobiło jej się niedobrze, lecz po chwili wszystko to ustąpiło.
Wgapiałem się w błękitne światełko z obręczą na moim nadgarstku do pewnego stopnia. Po chwili zaczęło tak mocno świecić, że ludzkie oko nie miało szans wytrzymać takiego promieniowania. Zacisnąłem silnie powieki i objąłem dłońmi głowę jęcząc nieco z bólu. Tak, w sumie był to pewien rodzaj bólu, coś kumulowało się w moim ciele, coś nowego, coś obcego a jednocześnie mi bliskiego.. Nie mogłem tego nazwać, ale czułem zmiany narastające w mojej sylwetce..
all we really need to survive is one person who truly loves us
-Penelope Widmore
Ocknąłem się.
Spoglądałem przez chwilę na pozostalych przyglądając się ich równie zdziwionym twarzom. Niektórzy jednak nie byli ani trochę zdziwieni tym, że ktoś ich porwał i wsadził do cel. Najwyraźniej mieli to gdzieś.
Słuchałem z uwagą słów niejakiego Abreema i ze zdziwieniem wpatrywałem się w obręcz, z której szklanej kulki emanowało niebieskie światło. Gdy zaświeciło zmrużyłem oczy, a gdy przestało przyjrzałem się swojemu ciału, ale nic się nie zmieniło w jego wyglądzie.
Spojrzałem na mężczyznę w długich włosach i zapytałem sam siebie:
- What the fuck?
If you don't take drugs probably you have other addictions.
Hayden w końcu przemówił. Jego słowa były dziwne i po części połowy nie zrozumiała. Lekko wzdrygnęła się na to, że przeżyje tylko jeden.. Ale co tam to w końcu przygoda, a stawką może byc i nawet życie.
-Spooko - skomentowała tylko jego wypowiedź unosząc brwi. Nie przejęła się nią zbytnio bo nie miała nic do stracenia. Swoje życie jakby już... przeżyła. Teraz liczyła się dla niej tylko rozrywka. Wtedy na jej nadgarstku zaczepił się jakiś paseczek z przezroczystą kuleczką tak samo naświetloną ty niebieskim światłem jak ta w ścianie. Poczuła się przez chwilę dziwnie, ale potem wszystko wróciło do normy. Była bardzo ciekawa jaką to "moc" teraz posiada..
Kilka chwil wystarczyło, bym został uprowadzony z samolotu i przetransportowany do szklanej celi. Kilka chwil lub środek nasenny, który odurzał mnie przez wiele godzin. Chybił trafił nie był moim najmocniejszą stroną. Ocknąłem się na zimnej posadzce w nierealnym jak dotąd sądziłem miejscu. Bo kto by pomyślał, że kiedykolwiek w takiej właśnie celi bym się znalazł? Byłem przeznaczony do luksusów, nie zaś do masowych eksperymentów. Podniosłem się natychmiast z ziemi, rozmasowując swój obolały kark. Te kilka sekund pozwoliło mi rozeznać się w sytuacji. Obok było sporo innych ludzi, tak samo zaskoczonych jak ja. Wszyscy przytomni wpatrywali się prosto w niejakiego Haydena. Tego samego, który zaproponował mi niezwykle interesującą propozycję finansową. Zmarszczyłem lekko brwi, podchodząc do szklanej bariery. Położyłem na niej dłoń, czując przyjemny chłód na moim rozgorzałym ciele. Gdzie jestem? Jak długo tutaj byłem? Czemu tak cholernie boli mnie ten pierdolony kark?! Walnąłem ze złością w szkło, jednak nie zrobiło to żadnego skutku. Odwróciłem się plecami do Abreema. Tak, olewałem gościa, bo nie miałem w zwyczaju słuchać innych, zwłaszcza jako więzień. W tej samej chwili pojawiły się jakieś... metalowe macki, które przylgnęły do moich nadgarstków.
- Co jest... - rzuciłem, jednak metalowe części robiły swoje. Moce? Nie godziłem się na żadne pierdolone moce. W tej samej chwili pojawiła się jakaś świecąca kulka. Ciekawe, ile może być warta? Moje myśli zaczęły jednak skupiać się na czymś innym, mianowicie na oddziaływaniu niebieskawej kulki na mój organizm. Nie byłem świadom tego, że właśnie moje życie nabiera nowego sensu.
Szaleniec! - tak, to określenie najbardziej pasowało do mężczyzny, którego zarówno zachowanie i słowa nie były normalne. Z jednej strony było to intrygujące, z drugiej jednak niepokojące. Co takiemu człowiekowi mogło przyjść do głowy? Co zamierza z nimi zrobić? Nie musiała długo czekać na odpowiedź.
Mało powiedzieć, że informacja o Igrzyskach ją zdziwiła. Leah była wręcz zszokowana tym co usłyszała: mieli być zawodnikami w zawodach zorganizowanych przez tego szaleńca?! Mieli... się nawzajem pozabijać? Chciała krzyknąć, powiedzieć temu człowiekowi, że wcale się na takie coś nie pisała, że nikt normalny nie organizuje czegoś takiego, że musi być psychicznie chory skoro go to bawi... ale słowa ugrzęzły jej w gardle. W tej chwili z sufitu wysunęło się jakieś urządzenie i uwięziło jej nadgarstki w ciasnych obręczach, do których przymocowana była emanująca oślepiającym światłem kulka. Leah przez moment nie wiedziała co się z nią dzieje, nigdy w życiu nie czuła niczego podobnego i nawet nie potrafiła opisać słowami tego co własnie miało miejsce.
Gordon po chwili czuł się zupełnie normalnie - o ile tak można się czuć w jakiejś szklanej celi, po uwięzieniu przez psychopatę. Jednak on naprawdę nie czuł żadnej różnicy. Nie czuł się jakimś herosem, superbohaterem ze swoją supermocą. - Przepraszam! Moja opaska się chyba zepsuła... jakoś nie poczułem się obdarzony.
Martell jako pisarz fantastyki miał lekko skopany umysł i póki co nie dotarło do niego, że wszyscy oprócz jednej osoby wkrótce umrą. A powinien się przejmować, bo taka łajza jak on, zginie jako pierwsza.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
- I co niby teraz!? - wrzasnęła kobieta, tupiąc nogą. Czuła nieprzyjemny ścisk w gardle, a ze skroni pociekła kropla potu. Miała już dość tego miejsca i wszystkich zebranych dookoła ludzi.
Po chwili Leah ponownie wróciła do siebie, nadal jednak nie mając pojęcia co się z nią stało. Wpatrywała się w obręcz z kulką, jakby ta mogła jej wyjaśnić co się własnie stało, ale ku jej rozczarowaniu (choć zupełnie spodziewanemu) nie otrzymała żadnej informacji od urządzenia. Oderwała od niego wzrok i poirytowana spojrzała na Haydena. Czemu on to robi?
Z narastającą ekscytacją, tylko czekałam by metalowe macki zacisnęły się wokół moich nadgarstków. Szklana kulka emanowała dziwnym światłem i to najwyraźniej ona miała za zadanie przydzielić mi moc, już na zawsze. Czułam jak wszystko w moim organizmie buzuje, coś ulega przemianie. Moc wszczepi się w mój mózg, czy może serce? Utraciłam momentalnie poczucie czasu: może to wszystko trwało kilka sekund, może godzin. Wiedziałam tylko, że odzyskałam świadomość w tym samym momencie co inni. Wyglądali na zdezorientowanych i wcale nie zdziwiłabym się, gdyby ktoś powiedział mi, że także sprawiam takie wrażenie. Jeśli moce w pewien sposób wpasowują się w charakter, to może otrzymałam moc robienia wszystkiego bezbłędnie?
Nie próbowała się wydurniac i na siłę sprawdzac co to za moc. Może dowie się później. Z takim przekonaniem, po woli w ogóle zapominała o tym, i zaczęła się obawiac zdania o tym przetrwaniu. Właściwie to chciała jeszcze trochę pożycz i miała nadzieję, że ci wszyscy ludzie nie mają pojęcia o zabijaniu. Bo ona nie miała.
- Dobra, dobra, wszytko fajnie ale chcę już stąd wyjsc - powiedziała cicho do siebie bo zaczynało ją zżerac zdenerwowanie od środka. Zrobiło się jej ciepło i zaczęła machac ręką przed twarzą. Pokręciła się po małym pomieszczeniu i oparła się o szybę.
Edytowane przez Nina dnia 18-05-2012 21:30
Patrzył z satysfakcją na to jak kuleczki są rozdzielane. Był tak podekscytowany i jednocześnie ciekawy czy jego projekt się uda, że nie mógł ustac w miejscu.
- Katerina, złotko, nie bój się! I ty Emmo też. To będzie świetna zabawa, zobaczycie - klasnął w dłonie.
-Musicie byc cierpliwi, niedługo wyjdziecie stąd. - uśmiechnął się na tą myśl.
- A teraz przygotujcie się do tego mentalnie czy coś tam... - niedbale rzekł.- Na pewno się wam spodoba, zobaczycie. - podszedł znowu do rosjanki puszczając do niej oko.
- Noo dobra. Więc widzimy się za kilka godzin, a teraz macie czas wolny - zaśmiał się i wyszedł zarzucając płaszczem.
Post by Nina.
Edytowane przez Hayden Abreem dnia 18-05-2012 21:44
Obudziłam się jako jedna z ostatnich. Nie udało się, pomyślałam szybko. Po prostu się nie udało. Znaleźli mnie po drodze. Powolutku przejechałam palcem po kracie mojej klatki, uważnie zapamiętując otoczenie, w którym pewnie zaraz umrę. Dopiero po kilkunastu sekundach dotarło do mnie, co się dzieje. Jestem w miejscu, w którym powinnam się znaleźć. Jestem bezpieczna - przynajmniej na jakiś czas. Takie coś w zupełności mi odpowiadało. Dosłyszałam jeszcze coś o mocach - świetnie. Mimo że nie wiedziałam, gdzie jestem, co tu robię, co się będzie ze mną działo... Cholera jasna, who cares? Jestem wreszcie bezpieczna. Nagle coś zaświeciło się na moim wątłym nadgarstku, co spowodowało szeroki uśmiech na mojej twarzy, pomimo zmęczenia 'podróżą'. Zaraz potem poczuwam, jak moje kości jakby zmieniały swoją wielkość i wagę, a następnie powracały do swoich dawnych wymiarów. Po chwili to uczucie zniknęło, a ja poczułam się... Lepsza. Silniejsza niż kiedykolwiek. Zmęczenie uleciało daleko w dal, a ja wstałam i uśmiechnęłam się szelmowsko. - To kiedy nas wypuszczacie w tę dzicz?
Metalowe macki oderwały się od rąk, lecz świetlista kulka nadal była dokładnie taka sama, jak przedtem. Wpatrywałem się w nią chwilkę, jak zauroczony. Siłą woli oderwałem wzrok od tego pięknego widoku i odwróciłem głowę w stronę szklanej bariery za którą ciągle stał Hayden obserwujący każdego z bezpiecznej odległości. Ledwo podszedłem do szkła, gdy zakręciło mi się w głowie. Oparłem się rękami o szkło, zwiększając częstotliwość oddechu. Poczułem nieopisany strach, napierający ze wszystkich stron. A później... gniew. Wszechogarniający gniew, który zawładnął moim umysłem.
- Co Ty kurwa odpierdalasz?! Wypuść nas stąd! Nie jesteśmy szczurami doświadczalnymi, byś miał nas tutaj trzymać!? - krzyknąłem na całe gardło, waląc pięściami o szkło. Zacząłem kopać barierę z całych sił, jednak na darmo. Osunąłem się na posadzkę, łapiąc się za głowę. Co się ze mną dzieje? Może podali mi jakieś świństwo, gdy byłem nieprzytomny?
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.