Z uśmiechem przeszłam przez bramę podziwiając widoki. Wokoło oprócz nas nie było żywej duszy ale krajobraz gór strasznie przypadł mi do gustu. Z zachwytem też spoglądałam na przepiękny, wysoki dom.
Parę minut wcześniej wyobraziłam sobie wnętrze domu i jak się okazało było całkiem podobne: bogate i dobrze urządzone. Z zachwytu opuściłam dłoń, w której trzymałam różdżkę i rozglądałam się po salonie.
If you don't take drugs probably you have other addictions.
Nie zdążyliście się jeszcze porządnie rozejść, gdy nagle przed wami pojawiło się mnóstwo widmowych postaci. Postacie unosiły się nad zakurzoną podłogą i kręciły się smętnie po całym domu. A były to postacie... bliskie waszym sercom. To nie były duchy, tylko projekcje duchów waszych zmarłych osób, które były wam bliskie, lub byliście z nimi spokrewnieni. Widma nic nie mówiły, tylko bezszelestnie chodziły tu i ówdzie. Wydawało wam się, że są bardzo smutne...
Cele: Rozejrzyjcie się po domu. Możecie znaleźć tutaj coś dla siebie, ale bez przesady
Gen w końcu zdecydowała się pójść na pierwsze piętro i poszukać biblioteki lub gabinet i obojętnie co znajdzie pierwsze, dokładnie przeszukać. Schody były dostojne i masywne, ale bądź co bądź stare, więc przy każdym kroku skrzypiały przeraźliwie. w pewnym momencie poślizgnęła się i zjechała kilka stopni w dół, w ostatniej chwili łapiąc się za zakurzoną poręcz.
EDIT: Wtem zobaczyła widma, unoszące się nad podłogą. Rozglądała się, przyglądając się im twarzom. Na razie nikogo nie rozpoznawała.
Edytowane przez Carmelka dnia 22-02-2012 20:44
Gdy weszłam do wielkiego salonu podeszłam do zakurzonej kanapy i pogładziłam jej drewniane oparcie. Właśnie pomyślałam sobie, że mój ojciec uwielbiał takie domy i bardzo by mu się spodobał, gdyby się w nim znalazł. Wtem moim oczom ukazał się własnie On! Joseph Hale - mój ukochany tatuś. Wytrzeszczyłam oczy.
Oczywiście ukazał mi się w postaci ducha, ale pierwszy raz widziałam Go od czasu, gdy zmarł. Cofnęłam się o parę kroków w tył, aż dotarłam do kominka. Oparłam się plecami o cegły, lecz po chwili spoglądając na jego twarz przyjrzałam się jej: była taka zmęczona i blada jak zwykle. - Ojcze? - odezwałam się do Niego, lecz duch przeleciał przez ścianę jakby mnie nie zauważył. Stałam przy kominku jak wryta...
If you don't take drugs probably you have other addictions.
Harry! - wrzasnął Ron, gdy zobaczył widmo swojego przyjaciela. Co tutaj robisz, stary? My... myślałem, ze nie żyjesz! Widmo jednak nic nie odpowiedziało. Bo nie żyjesz? - Ron zrobił sie lekko blady z delikatnym odcieniem zielonkawym.
We are all evil in some form or another, are we not?
W końcu ją rozpoznała, snuła się w powietrzu, jakieś 30 centymetrów nad ziemią. Kiedy tylko, Gen ją zobaczyła, poczuła wszechogarniającą wściekłość. Puszczalska, nieodpowiedzialna, lekkomyślna. Jej matka. Czemu zobaczyła akurat ją? Nie wiedziała. Nie chciała mieć z nią do czynienia. Ona musiała być jedynie przewidzeniem.
- Odejdź. - warknęła, odwracając się. Jednak z drugiej strony zobaczyła swych idoli. Stali, a raczej wisieli nad podłogą pierwszego pietra. Bliźniaki Weasleyowie, których zdjęcie ukradła z Nory. Skoro byli tu oni, to nie mogły być przewidzenia. Ale nie były to też duchy. Czuła to instynktownie. To były widma. Ożywione dusze. Coś w podobie żywych trupów.
Gen przeraziła się, gdy to do niej dotarło, po czym jak gdyby nigdy nic zemdlała.
Rumpel nie widział nikogo znajomego wśród widm, bo on nie miewał znajomych. Gdy inni szukali klucza, on zbierał wszystkie wartościowe przedmioty do swojej wszystko mieszczącej torby: srebrne świeczniki, stare monety i księgi oraz wiele innych przedmiotów, nie należących do niego.
Wokół Wyatta unosiła się dwa widma. Ludzi, których nie pamiętał, ale czuł, że powinien pamiętać. Był podobny za równo do kobiety, jak i mężczyzny. - Mama? Tata?
Jego oczy zaszkliły się i przerwał poszukiwania na rzecz ckliwych spojrzeń.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Nie zdążyłam się nawet dokładnie przyjrzeć wystrojowi domu, gdy moim oczom ukazały się przeźroczyste widma, sunące powoli nad podłogą w salonie. Miałam chore wrażenie, że wśród nich dostrzegłam postać swojego ojca i z każdą chwilą coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że to faktycznie on.-Tato..- wyciągnęłam ku niemu dłoń, lecz on krążył dalej po pokoju, nawet na mnie nie patrząc. Oczy zaszkliły mi się od łez, ale nie miałam czasu na rozpaczanie, gdyż momentalnie u moich stóp padła Genevive. Dopiero po kilku sekundach udało mi się ujrzeć to, co doprowadziło ją do utraty przytomności. Widmo naszej matki unosiło się kilka stóp nad ziemią.-Gen! Słyszysz mnie?~!- syknęłam, klękając, starając się z całej siły nie patrzeć w stronę znienawidzonej rodzicielki.
/ Pisanie postów do Carmel, gdy Carmel siedzi obok.
Edytowane przez Andzia dnia 23-02-2012 14:19
/ Stwierdzam oficjalnie, ze Andzia pisze strasznie wolno Ale teraz, kiedy w koncu widzę cię codziennie w realu, będę cie w kółko pospieszać Bój się
Po tym jak zemdlała, urwał jej się film. Jedyne co pamiętała, to tę osłupiającą świadomość, że widziała widma. Odbicia ludzkich dusz. Cos gorszego niz duchy. Coś jak żywi zmarli.
Nagle usłyszała głos siostry i to on przywrócił ja do rzeczywistości. Otworzyła oczy patrząc na jej przestraszoną twarz.
- Widziałaś? - zapytała.
Edytowane przez Carmelka dnia 23-02-2012 14:24
Nie zważając na widma, które z całą pewnością były dziełem Dumbledore'a ruszyłem schodami na górę. W pamięci odtwarzałem każdy szczegół tego pięknego domu, gdy wszystko było inne, beztroskie, gdy jeszcze nie było Voldemorta... Zdałem sobie sprawę, że stoję przed zamkniętymi, ozdobnymi drzwiami, na których była matowa, trochę wytarta plakietka z napisem 'Craig'. Chwyciłem zakurzoną klamkę w kształcie głowy lwa i wszedłem do swojego starego pokoju. Wszystko było tutaj tak, jak zostawiłem, gdy opuszczałem swój dom jako nastolatek. Stało tutaj masywne łóżko z czerwonokrwistymi kotarami, taki sam kolor miały zasłony na oknach, długie do samej podłogi. Na przeciwległej ścianie widział obraz przedstawiający mnie samego, jeszcze jako nastolatek, gdy ukończyłem Hogwart. Wtedy wszystko było inne... Usiadłem na łóżku ze spuszczoną głową. Nigdy nie myślałem, że znajdę się jeszcze w tym miejscu. Myślałem, że ten dom to zamknięty rozdział. Podniosłem swój wzrok i ujrzałem widmo swojej matki. Ale niepodobnej do siebie. Matka była piękną, trochę wyniosłą kobietą, na jej twarzy często pojawiał się uśmiech, a jej bystre, błękitne oczy miały w sobie tyle miłości... tymczasem teraz jej twarz była bardzo zmęczona, a jej smutne oczy wydawały się jakby nieobecne.
- Mamo... - rzuciłem, jednak ona nie odpowiedziała. Nawet nie spojrzała na mnie. W głębi serca wiedziałem czemu. Była widmem wyczarowanym przez Dumbledore'a, skutkiem zaklęcia, ale jeśli tak było, to matka musiała już nie żyć. Zginęła samotna w Azkabanie, opuszczona, zostawiona na pastwę dementorów... ja ją zostawiłem.
- Przepraszam. Starałem się, ale nie mogłem sobie z tym poradzić. Ja... - nie dokończyłem bo widmo matki zniknęło. Byłem sam. Pospiesznie opuściłem swój pokój, zamykając za sobą starannie drzwi.
Em... Harry... to jak ci się tego... żyje... to znaczy.... eeee - Ron próbował zagadnąć widmowego przyjaciela. No wiesz... co tam porabiasz...? Harry jednak nie odpowiedział. Wyglądał jednak na szczęśliwego. Widocznie gdzieś tam było mu lepiej, zapewne spotkał rodziców i Syriusza. Ron westchnął, gdy w miejsce Harrego pojawiła się jego matka. Nawet po śmierci była gruba. Mama? - Ron był lekko zdezorientowany. Skąd wiedziałaś, że tu będę?
We are all evil in some form or another, are we not?
Łzy cisnęły mi się do oczu. Znów poczułam jak bardzo brakuje mi ojca, jak strasznie za nim tęsknię. Dlaczego musiałam widzieć akurat jego? Dlaczego nie na przykład tę uczennicę z Hogwartu, która nieszczęśliwie spadła z miotły na meczu quidditcha? Teraz znów przyszedł ból, a wszystko przez to, że go widziałam. Tak strasznie broniłam się przed tym, by o nim nie myśleć, bo tak mnie te myśli bolały.
Czułam się teraz, jak w tym dniu, gdy zdałam sobie sprawę, że straciłam Go na zawsze. Ból w klatce piersiowej nie dawał za wygraną a do oczu napływały łzy. Jedna z nich właśnie strużkiem sunęła w kierunku mojej szyi. Powstrzymałam się przed wybuchem płaczu i rozpaczliwym biegiem instynktownie pobiegłam do łazienki.
If you don't take drugs probably you have other addictions.
Wyatt wyrwał się w końcu w szoku. To tylko widma! Nie moi rodzice... Mężczyzna zaczął szukać klucza, ale nie wyglądało to obiecująco, gdyż przez dłuższy okres czasu nie natknął się na nic szczególnego. Często przyłapywał się na tym, że stał w bezruchu i rozmyślał, czyli mówiąc kolokwialnie łapał "zawias". W tych krótkich przerwach od szukania wyobrażał sobie różne rzeczy związane z Gen: jej twarz, pocałunek, trzymanie się za ręce, sceny ślubu, wspólnego mieszkania, piknika na łące. W tej chwili zapragnął jej się wyznać co do niej czuje. Bał się jednak i wiedział, że powinien zaczekać - Faith go do tego nakłoniła i zobowiązała. W dodatku nie był najlepszym mówcą, więc postanowił skopiować tekst piosenki. The sun goes down
The stars come out
And all that counts
Is here and now
My universe will never be the same
I'm glad you came
Zaczął nawet sobie nucić.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Rumplestiltskin tymczasem wszedł do kolejnego pomieszczenia, mając nadzieję na odnalezienie nowych skarbów. Nie było tu okien, więc zmuszony był do zapalenia światła. O dziwo działało. Jeszcze bardziej zdziwiło go to, że było to światło elektryczne, jak u mugoli. Po środku pokoju stało coś przykryte narzutą. Rumpel zrzucił, przeżarty przez mole materiał i w świetle obsranej przez muchy żarówki, ukazała mu się zdobiona szafa...
Gen podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała na trzy znane jej widma. Zamknęła oczy, podniosła się i nic nie widząc wspięła się po schodach. Dopiero na górze uchyliła powieki i puściła się biegiem, jak najdalej od tamtego miejsca. W końcu wpadła na jakieś drzwi. Otworzyła je i znalazła się bibliotece. Znalazła to, czego szukała. Czym prędzej rozpoczęła swoją pracę, przeglądając stosy książek.
Wyatt przeszukiwał kolejną starą, zabytkową komodę. Odsunął najniższą szufladę i jego oczom ukazał się kluczyk! Był mały i srebrny, ale nie wiadomo jakiego szukali. W dodatku nie był sam, a miał dołączone jakieś mugolskie urządzenie, którego przeznaczenia O'Donnell nie znał. - Craig, Rumpel mam coś. Chodźcie sprawdzić.
W lewej dłoni czarodziej trzymał kluczyk, a prawą wymachiwał dodatkowym znaleziskiem.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Usłyszałem wołającego mnie Wyatta, więc szybko tam pobiegłem. Mężczyzna trzymał w rękach jakieś różowe obrzydlistwo.
- Co to jest? Skąd to masz? - spytałem przyglądając się kajdankom.
- Było na dnie szuflady w tej komodzie.
Wyatt wskazał ręką na rzeczony mebel, a potem podał Polanskiemu mały kluczyk. - To o ten chodzi?
Teraz O'Donnell trzymał mugolskie kajdanki w obu rękach i nawet zaczął je przymierzać na nadgarstki. - Do czego to właściwie służy?
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.