Słuchając nieskładnej wypowiedzi Weasley'a zauważyła że dziwny, starszy facet podpalił nieopodal stojącą szopkę. Mam nadzieję że kozy zdążyły uciec... - pomyślała, wyglądając z niepokojem przez okno, jednak jej oczom ukazał się niezwykle dziwny widok. Osiołek zasłonił ogień w taki sposób, że płomienie skoncentrowały się za jego plecami, a kozy zdawały się kompletnie nie dostrzegać pożaru. - Aquamenti. - mruknęła, gasząc ogień. Osiołek spojrzał na kobietę z wyrzutem, pozbawiony możliwości do wykazania się swoim bohaterstwem. Chowając różdżkę do kieszeni zauważyła jakiś znak na nadgarstku.
- Hej! - krzyknęła, podciągając rękaw i odsłaniając czerwono-złotego feniksa na przedramieniu. Przetarła znak kilka razy dłonią, próbując go zetrzeć, dobrze wiedząc że nie przyniesie to oczekiwanego skutku. Na nic takiego się nie pisała. Nie będę walczyć przeciwko Voldemortowi!- To ja jeszcze może poproszę podobiznę Pottera na drugiej ręce, dla równowagi. - prychnęła, podciągając drugi rękaw. - I nie, nie mam nic do Pottera. - dodała, widząc zaciskające się pięści i gniewne spojrzenie Weasley'a.
Gen obejrzała obrazek który pojawił się na jej nadgarstku i poczuła jak ogarnia ją gniew. Czerwony i złoty. Dwa kolory które najchętniej usunęłaby z powierzchni ziemi. Wstała szybko, a jej krzesło z hukiem uderzyło o podłogę. W jednej ręce trzymała różdżkę, a drugą miała zaciśniętą w pięść. W kieszeni czarnego płaszcza, jej wąż wił się niespokojnie.
Spojrzała nienawistnym wzrokiem na Craiga.
- Jesteś chory psychicznie. - wycedziła z odrazą. - To ma być Ruch Oporu? Gdzie naznacza się ludzi znakami niczym śmierciożerców? I co może jeszcze jak go dotkniesz, to będzie to dla nas znak czy wezwanie, co?
Powoli traciła kontrolę nad sobą.
- Jak tak można? Niby walczący o wolność, a wbrew woli wcielają do siebie czarodziejów. - splunęła na posadzkę przed stopami Craiga, po czym narzuciła kaptur na głowę i ruszyła do wyjścia.
Lekko się uśmiechnąłem na reakcje innych. Takich buntowników już dawno nie widziałem.
- Te znaki znikną tylko wtedy, gdy Czarny Pan zostanie unicestwiony. Ale to prawda, mają praktycznie takie same właściwości jak mroczne znaki śmierciożerców. Z tym, że zamiast pieczenia ręki podświadomie wyczuwamy niebezpieczeństwo tej drugiej osoby, która ma znak. - odpowiedziałem spokojnym głosem.
- Panno Grey, przecież jest tutaj pani, by pokonać Czarnego Pana, nieprawdaż? Więc dlaczego jakiś mały, mało widoczny tatuaż tak bardzo panią denerwuje? Może jest tutaj pani z innego powodu? - świdrowałem przenikliwie wzrokiem Genevive.
- Nawet sobie nie wyobrażacie jak bardzo się cieszę, że Was widzę kobitki- mówiłam przytulając najpierw Faith a później Hope. - Tak właściwie to co tu robicie? - spytałam, lecz wtem mężczyzna imieniem Craig walnął przemówienie.
Spojrzałam na swój nadgarstek i tak jak pozostali ujrzałam czerwono-złotego feniksa. Przejechałam po nim palcem wskazującym zastanawiając się nad swoim wcześniejszym spotkaniem. Przecież byłam wcześniej w Hogwarcie i tam kazano mi przyłączyć się do tych zgromadzonych w pubie. Miałam ich szpiegować? Ha ha, bardzo śmieszne, nie było nawet takiej mowy. Jeśli miałabym wybierać, idealnym dla mnie byłby właśnie Ruch Oporu. Nie chciałam stać po stronie Lorda Voldemorta. Byłam zła, że nie dano mi wyboru. Pozostawiłam jednak dla siebie to, co działo się wcześniej i to, że wcale nie należę do ich Ruchu. Spojrzałam na dziewczyny z zakłopotaniem.
If you don't take drugs probably you have other addictions.
- Bez jaj, mam mieć to chujostwo przez całą wieczność?- pomyślał Roderick słysząc że znikną dopiero gdy Voldemort zostanie pokonany- Już mogli dać jakiś fajny tatuaż z gum Turbo, czy coś
- Wiesz, kolego- zwrócił się do Craiga- Wysyłacie sowy obcym ludziom i dajecie im wspólny komunikator, nawet nas nie sprawdzając. Jedna trzecia z nas może być z Sam-Wiesz-Kim, a reszta albo nie wie co tu robi, albo tylko nazywa się Ruchem Oporu- odparł, patrząc w stronę rozgadanych dziewczyn.
Luke zdecydował się jednak na pojawienie się w tym miejscu, gdyż przyśnił mu się Voldemort depczący wszystkie jego rośliny i krzewy, śmiejący się przy tym szyderczo. To był straszny sen, który nie mógł stać się prawdą. Teleportował się więc, dotarł Pod Dojną Kozę i usiadł przy barze, zamawiając napar z jakiejś egzotycznej rośliny.
- Wiesz co, kolego? Tak się składa, że Ruch Oporu to nie tylko ludzie zgromadzeni w tym pubie. Ludzie walczą z Czarnym Panem na całym świecie. Zanim wysłaliśmy do was patronusy, byliście obserwowani od kilku miesięcy. Wiemy o was co nie co. Więc nie udawaj uczonego gieroja i nie komentuj spraw o których nie masz pojęcia. - rzuciłem przez zaciśnięte zęby.
- Chcę zobaczyć tutaj ludzi wiary, a nie tchórzy chowających się za maminą sukienką - dodałem, patrząc po twarzach zgromadzonych.
Cele dla Ruchu:
- zdecydujcie się poprzeć Craiga w jego zamierzeniach. W końcu po to tutaj jesteście.
Cele dla Śmierciożerców:
- pamiętajcie, że jesteście szpiegami. Nie wychylajcie się za bardzo, spróbujcie także zdobyć zaufanie pozostałych. Ciągłe ataki raczej nie dają efektów.
- Japierdole, co ja tu robie- znowu pomyślał w duchu i znów zapiął usta na zamek błyskawiczny. Równie dobrze na nadgarstkach mogli mu napisać "mięso armatnie #42- kod wywoławczy >>uczony gieroj<<".
- Co zatem radzisz, szefie. Sabotaż, dywersja, czy rozwieszanie plakatów?- zapytał na faceta, który nawet się nie przedstawił, zaczynając przemawiać.
Edytowane przez Octopus dnia 05-02-2012 15:25
Gen zatrzymała się w drzwiach, gdzie zaczęła majstrować przy swoim znaku. W końcu jednak poddała się, naciągnęła rękaw na nadgarstek i usiadła przy stoliku Hope, Destiny i Faith.
- Ten badziewny tatuaż, aż nazbyt przypomina mi znak, jakim oznacza się mugolskie świnie przeznaczone na ścięcie... - warknęła cicho, po czym odwróciłą się do dziewcząt. - Dokładnie... Czuję się jak napiętnowane zwierze... - mruknęła pod nosem. Będzie musiała znaleźć jakiś barwnik, który zmieni kolory tego znaku... Może amputuje sobie rękę? pomyślała z desperacją, jednak szybko odrzuciła ten pomysł.
Przez 6 lat udawało jej się unikać tego konfliktu w świecie czarodziei, a teraz wszystko się zawaliło. Westchnęła ciężko i włożyła jedną rękę do kieszeni. Dotyk skóry węża zawsze ją uspakajał.
Co miała teraz zrobić? Jeśli nie zniszczą Voldemorta ten feniks zamieszka na jej nadgarstku na wieczność. Ale jeśli nie dostarczy Czarnemu Panu informacji o RO, zabiją ją. A tego na pewno nie chciała.
A może Voldemort będzie w stanie usunąć ten znak, albo przynajmniej zmienić jego kolory, jeśli będzie mu posłuszna? Tyle, ze Gen nie potrafiła przetrwać jako czyjś sługa zbyt długo. Na pewno nie poprze działań kuzyna. Jednak aby ratować skórę będzie musiała być jego szpiegiem. A robiąc to skarze na śmierć własną siostrę. Natomiast jeśli sprzeciwi się Sami-Wiecie-Komu, zostanie zmuszona do walki przeciw śmierciożercom, wśród których był jej ojciec.
Miała co do niego mieszane uczucia. Była mu wdzięczna, że jej nie przygarnął bo w takim wypadku pewnie została by zamordowana jeszcze jako niemowlę lub wyrosła jako sługa ciemnej strony ebz jakiejkolwiek wolnej woli. Jednocześnie miała mu jednak za złe, że nie próbował nawiązać z nią bliższych kontaktów.
Nie wiedziałaby jakby się zachowała, gdyby stanęła na przeciw niemu w walce. I czy on w ogóle by ją rozpoznał?
Stał oparty o ścianę ubrany w długi, elegancki czarny płaszcz, przyglądał się tym zgromadzonym kretynom. Nie mógł totalnie znieść ich zachowania, byli tak beznadziejni, a mu przyjdzie walczyć ku ich boku? Przecież to bezsensowne! Zero jakiejkolwiek rozwagi, no może oprócz Craiga. Tak. Wywnioskował, iż reszta to banda debili. Wystarczyło tylko jedno spojrzenie, jedno zdanie wypowiedziane przez każdego z nich. Prychną z pogarda. Najbardziej drażniły go baby- były rozwydrzone jak małe dzieci. Postanowił, iż jak mu się nie spodoba to odnajdzie to wredną dziewuchę, która zamordowała jego siostrę na własną rękę. Na pewno zrobi to szybciej niż z tymi tutaj. W samą bitwę nie chciał się pchać, było mu to wszystko obojętne. Może zginąć nawet setki tysięcy ludzi, jakoś go to nie interesowało. Gdyby teraz wpadł tutaj Voldemort to nawet nie pomyślałby przez moment aby ratować skórę innych. Co do tchórzy to nie chciał się wypowiadać, nie był nim, ale też nie chciał publicznie zwracać na siebie uwagi, nie lubił tego. Po prostu stał i dalej obserwował innych.
- Destiny! - krzyknęła wyrwana z własnych myśli Hope i mocno przytuliła przyjaciółkę. - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tu jesteś! Że jesteśmy tu wszystkie razem! - uśmiechnęła się do niej szeroko. Tak, to naprawdę się stało - znów były wszystkie razem: Wiara, Nadzieja, Przeznaczenie. Nic nie mogło teraz zepsuć cudownego nastroju Hope. Już miała odpowiedzieć na pytanie zadane przez Des, ale Craig zaczął coś mówić. Tym razem Rafferty skupiła się na jego słowach. Przychodząc tutaj podjęliśmy decyzję? No, ale... uhm. - pomyślała. Może to dobrze? Przynajmniej nie będzie musiała sama decydować co ma zrobić, co sprawiłoby jej nie małą trudność. Spojrzała na swój nadgarstek i zza kilku bransoletek dostrzegła coś przypominającego tatuaż. Podciągnęła je wyżej i tak jak pozostali ujrzała czerwono-złotego feniksa. - Szkoda, że to nie błękitno-brązowy kruk. - powiedziała puszczając bransoletki, tym samym pozwalając im zakryć feniksa, i skierowała wzrok na dziewczyny.
Ron patrzył jak zahipnotyzowany na pojawiający się tatuaż. Przez chwilę zastanawiał, co on przedstawia, przechylając głowę jak ptak, by móc przyjrzeć się mu pod różnym kątem. To symbol Zakonu Feniksa! - wykrzyknął po dłuższej chwili niczym Archimedes swoją "Eurekę".
We are all evil in some form or another, are we not?
- Dobra, może przejdźmy do rzeczy. Przez ostatni czas sporo podróżowałem w poszukiwaniu jakiejś wskazówki, która mogłaby nam pomóc pokonać Czarnego Pana. Pierwsza myśl, jaka mi przeszła, to Albus Dumbledore. Po Bitwie o Hogwart słuch po nim zaginął. Jednak ja go znalazłem. A raczej jego grób. Dumbledore nie żyje, jednak znalazłem przy nim coś jeszcze. - wyjął z kieszeni kawałek pergaminu i rozłożył go starannie.
- Znalazłem ten list. Już kilka razy go czytałem, znam go prawie na pamięć. Myślę, że powinniście go usłyszeć i Wy. - zerknął wzrokiem na pozostałych i zaczął czytać.
Witam was...
Jeśli czytacie ten list, pewnie mnie już nie ma na tym świecie.
Znaczy to, że przegrałem. Jednakże nawet po mojej śmierci, wszyscy Ci, którzy o pomoc poproszą, zawsze ją otrzymają.
Jestem winny kilka wyjaśnień.
Wybraniec poległ, a przepowiednia się nie spełniła.
Czarny Pan włada Insygniami, z wyjątkiem...
Horkruksy zostały zniszczone. Śmiertelny.
Kamień Filozofów jest jedyną nadzieją...
Będziemy na tyle silni, na ile będziemy zjednoczeni i na tyle słabi, na ile podzieleni.
To nasze wybory ukazują, kim naprawdę jesteśmy, o wiele bardziej niż nasze zdolności.
Nie jest ważne, kto kim się urodził, ale czym się stał!
Albus Percival Wulfrik Brian Dumbledore
PS. Maleficus skrywa tajemnicę.
Skończył czytać i oderwał wzrok od pergaminu.
- Niektóre z tych słów spróbowałem odszyfrować. Insygnia Śmierci to legendarne przedmioty o niezwykłej mocy, które czynią ich właściciela Panem Śmierci. Wiemy też, że Czarny Pan ich wszystkich nie zdobył. Najbardziej jednak intryguje mnie Kamień Filozoficzny. Z tego co wiem, ostatni kamień został zniszczony przez samego Dumbledore'a, gdy Czarny Pan próbował go zdobyć. Są jeszcze horkruksy. Ale nimi nie powinniśmy się przejmować. Zostały wszystkie doszczętnie zniszczone. - schował list, uprzednio go pokazując pozostałym.
- Co o tym myślicie? - zapytał.
- "Zamiast pieczenia ręki wyczuwamy niebezpieczeństwo tej drugiej osoby." Och, ach jakie to wzruszające, tacy śmierciożercy: wersja przedszkolna. - stwierdziła, zaciągając rękaw na szkarłatno-złoty znak feniksa. Po co w ogóle tu przychodziła? Wyobraziła sobie miny swoich przyjaciół śmierciożerców, widzących jej wątpliwej urody ozdobę nadgartska. - Z tą drobną różnicą, że osobiście mam gdzieś to, że inni są w niebezpieczeństwie. Idea oddawania życia za przyjaciół w walce o wolność jest tak samo piękna, jak i totalnie bezsensowna. Pan się chyba naczytał bajek, panie...- urwała, gdyż nie znała jeszcze imienia mężczyzny.
Ron wciąż był zafascynowany nowym nabytkiem. Trzymając rękę przed sobą podszedł do Daphne. Zobacz! - powiedział zaaferowany. Ty tez taki masz??? - podsunął dziewczynie pod nos swój nadgarstek, promieniejąc dumą.
We are all evil in some form or another, are we not?
Arctic napisał/a:
- To nie jest zasadzka. - rzuciłem, podnosząc się z miejsca i zdejmując kaptur z głowy. - To ja wysłałem wam wszystkim te patronusy. Nazywam się Craig Polanski.
Czytajcie uważniej
- Craig. - dokończyłem zdanie Daphne. Wpatrywałem się w nią swoimi błękitnymi oczami, próbując ją rozgryźć. Sądziłem, że będzie ciężko, ale nie aż tak.
- Myślisz, że jeśli będziesz stała z boku i przyglądała się poczynaniom Czarnego Pana, to siebie ochronisz? Mylisz się. Prędzej czy później zginiesz z rąk Śmierciożerców. Gdy będziesz przeszkadzać Voldemortowi, albo po prostu staniesz się zbędna. Ale to nic. Nie chodzi tutaj o mnie czy o was. Chodzi o cały świat. Chciałabyś, by Twoje dzieci dorastały w takim zagmatwanym świecie, pełnym strachu i nienawiści? Wątpię i nawet nie próbuj mnie przekonywać, że jest inaczej. To, co teraz się dzieje, nie jest normalne. Voldemort i tak kiedyś upadnie. Od nas jednak zależy, kiedy to będzie. Więc jeśli nadal chcesz żyć tak jak dotychczas, nie masz tu czego szukać. Voldemort na pewno przyjmie Cię z otwartymi rękami. Proszę bardzo. - wydusiłem z siebie. Najchętniej schowałbym się gdzieś głęboko, bym nie musiał ich wszystkich przekonywać. Czułem się okropnie, ale najbardziej irytowało mnie to, że nikt nie widział w Czarnym Panu tego, co ja. Tego zła.
- To jak? Uważamy temat poglądowych rozterek jako zamknięty?
Nie dość że trafiła w środek spotkania jakieś grupy ludzi nieudolnie próbujących spiskować przeciwko Czarnemu Panu, to jeszcze los pokarał ją towarzystwem osoby o IQ, którego wartość można było wyrazić za pomocą cyfry. To na pewno nie był jej najszczęśliwszy dzień w życiu.
- Nie masz pojęcia jaki to dla mnie zaszczyt patrzeć na Twoje umiejętności umysłowe w trakcie tak intensywnej pracy. - rzuciła w kierunku Weasley'a, po czym zwróciła się do Craiga.
- Craig, wszystko bardzo pięknie, nie patrz na mnie dopóki nie otrę łzy wzruszenia. - oznajmiła, ironicznie się uśmiechając. Mężczyzna brzmiał jak typowy Gryfon do tego stopnia że przez moment poczuła się jak na szkolnym korytarzu. Odwaga, męstwo, honor, blablabla. Wydawało jej się śmiesznym jak bardzo naiwne było jego myślenie i była przekonana, że zginie jako pierwszy. Nie miał szans w starciu ze śmierciożercami, do których właśnie zdecydowała się przyłączyć...i w tym momencie wpadła na pewien pomysł. Śmierciożercom przyda się szpieg... - Wybacz mój cięty język, bardzo denerwuję się tym co się dzieje naokoło. To takie okropne, mroczne czasy w których śmierć niewinnych stałą się codziennością...- powiedziała, celowo modulując głos tak, by brzmiało jakby miała się rozpłakać. Dla wzmocnienia efektu ukryła na kilka sekund twarz w dłoniach.
Ron oczywiście nie zrozumiał aluzji, co nie było szczególnie zaskakujące. Słowa dziewczyny odebrał jako komplement. Pomyślał, że to jego nowy tatuaż sprawił, iż wydał jej się bardziej atrakcyjny. Spojrzał na nią, robiąc mydlane oczy. Daphne jednak wyglądała, jakby się miała rozpłakać. Ron zmieszał się nieco. Nie bardzo potrafił pocieszać smutne dziewczyny. Eeee.... - powiedział, żeby podnieść ją trochę na duchu. To może napijesz się gorącego mleka? Nic mądrzejszego nie przyszło mu do głowy, a zupełnie zapomniał, czy też raczej w ogóle nie zrozumiał, co mówiła Sullivan na temat przyswajania laktozy.
We are all evil in some form or another, are we not?
-Des, miałyśmy ogromną nadzieję, że przyjdziesz. Wspaniale Cię widzieć!- zapiałam, ściskając przyjaciółkę mocno za szyję. Teraz byłyśmy już w pełnym gronie, jak za Hogwarckich czasów. Przez jedną krótką chwilę znów byłam skłonna uwierzyć w to, że wszystko będzie dobrze, że nasza przyjaźń potężniejsza jest nawet od mocy Voldemorta. A po tej cudnej chwili wszystko prysło jak bańka mydlana w momencie w którym Craig poinformował nas o znakach. Mimowolnie sięgnęłam do swojego nadgarstka i pogładziłam gładką powierzchnię tatuażu-feniksa, przywodzącego na myśl mroczny znak Śmierciożerców. Ze zdumieniem stwierdziłam, że nikomu nie przypadł do gustu pomysł walczenia z Voldemortem, wręcz przeciwnie - wszyscy zdawali się być oburzeni tymi planami. Spojrzałam niepewnie po dziewczynach, których twarze wyrażały podobne uczucia. Jedynie Gen skuliła się w sobie i kipiała złością, jakby te tatuaże wyrządziły jej jakąś potworną krzywdę.-Dziewczyny, uważam.. że powinnyśmy się nad tym zastanowić.- powiedziałam konspiracyjnym szeptem.-Wszyscy tutaj są jakoś wrogo nastawieni, a ten facet.. on nie chce źle.
- Teraz zapewne sądzisz, ze ktoś z nas wstanie i krzyknie "Dobrze gada!", co?- parsknęła, słysząc przemowę Craiga, która nijak na nią wpłynęła. I tak nie chciała mieć dzieci, ani nawet męża. Jeśli Czarny Pan miałby ją zabic, to raczej z powodu ich pokrewieństwa niż dlatego, że obojętnie patrzyła na jego rządy.
Wtem jej uwagę przyciągnęła Daphne, która mizernie udawała płacz. Były w jednej klasie w Slytherinie, i choć nie były przyjaciółkami, Gen całkiem nieźle ją znała. Ślizgonka z krwi i kości. Tak jak ona.
Dziewczyna westchnęła cicho i z rozbawieniem obserwowała teatrzyk rówieśniczki.
EDIT: Gen spojrzała na swoją siostrę, wysoko unosząc brwi, jak to miała w zwyczaju robić.
Edytowane przez Carmelka dnia 05-02-2012 19:36
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.