- A jak powiem, żebyś została to i tak uciekniesz? - uśmiechnąłem się. Dzisiaj byłem w zdecydowanie lepszym humorze. Mimo, że dzień zapowiadał się mało optymistycznie, to postanowiłem go spędzić tak, jakby był normalnym dniem. Wyciągnąłem w jej kierunku rękę i zapytałem - Dasz się zaprosić na ostatni spacer? - Nawet się nie zorientowałem, że powiedziałem słowo "ostatni". Podświadomie chyba czułem, że dzisiaj nasze drogi na zawsze się rozejdą.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Camila złapała rękę Matta i kiwnęła głową, przyjmując zaproszenie. Poczuła narastające uczucie podirytowania. Na pewno nie chciała żeby był zrozpaczony jej decyzją, załamany i ze łzami w oczach błagał, żeby została, ale wyglądał na kompletnie pogodzonego z jej decyzją, jakby w ogóle nie miał zamiaru o nią walczyć. Może faktycznie lepiej, żeby się rozstali i zapamiętała to co ich łączyło takie jakim było na początku, niż pozwolili by powoli ich uczucie się wypalało aż wreszcie staną się obcymi dla siebie ludzmi.
- A powiesz, żebym została? - zapytała, siląc się na najbardziej obojętny ton na jaki ją było stać w tym momencie.
Szliśmy za rękę po pokładzie frachtowca nieuchronnie zmierzającego do portu w Phuket jak gdyby nigdy nic. Wyglądało to bardzo nienaturalnie i tak też się czułem. Jakbym na siłę chciał sprawić by smutek zamienił się w radość. - "A powiesz, żebym została?" - po usłyszeniu tego pytania przystanąłem i stanąłem na wprost Camili. - Zostań... Camila, proszę. Przemyśl to jeszcze raz. Przecież poradzimy sobie razem. Przed czym chcesz uciec? Obiecuję, że uciekniemy stąd. Ale wszyscy i jeszcze nie teraz. - przełamałem się i zdjąłem swoją pogodną maskę, mówiąc o tym, co naprawę we mnie siedziało od wczoraj.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Camila zostając z Mattem czułaby się jakby zdradziła Valerie, uciekając z Valerie - jakby zdradzała Matta. Chciałaby żeby ktoś podjął tę decyzję za nią, wtedy bez względu na to która opcja zostałaby wybrana czułaby się pogodzona z tym faktem, wiedząc że to nie na niej spoczywa odpowiedzialność. Dlaczego musiała spędzać teoretycznie ostatnie godziny na frachtowcu właśnie z nim, tak bardzo utrudniając samej sobie ucieczkę? Przypomniała sobie słowa Valerie podczas ich nocnej rozmowy: "Nie wiem, co znaczy miłość. Nie wierzę w nią i nigdy nie wierzyłam. Jeśli jednak Ty czujesz, że go kochasz... To idź za nim, Camila. Razem to pokonacie. Ja sobie poradzę, zawsze sama sobie radziłam. Momentalnie podjęła decyzję.
Poczuła że czas skonfrontować się z faktami: po prostu stchórzyła. Nie była na tyle odważna i nie było ją stać na podjęcie ryzyka. Wolała zostać, dając nieme przyzwolenie na manipulowanie sobą, gotowa nawet zacząć kłamać, zgodnie z życzeniem Widmore'a. Musiała teraz wierzyć w to, że faktycznie po tym jak Claire odzyska Aarona wrócą do domów. Cisza między nimi przedłużała się coraz bardziej, ale Matt był zaskakująco cierpliwy.
- Nie potrafię tego zrobić. - oznajmiła cicho i westchnęła. - Wolę zostać tu chociażby na zawsze niż z Ciebie zrezygnować. - dodała, zaciskając rękę na jego dłoni tak mocno jak tylko potrafiła.
/wybacz agusia ale Camila jest raczej słabą jednostką i wybitnie mi do niej nie pasuje brawurowa ucieczka
Oscar tymczasem czekał, aż dopłyną. Niezbyt go interesowało to, co będą robić w tej Tajlandii, a przynajmniej w tej chwili. Chciał jak najszybciej wrócić na wyspę, aby jak najszybciej się z niej wydostać. Na zawsze.
Tak niewiele brakowało bym w dalszym ciągu leżał w swojej kajucie i zadręczał się tym, że kobieta, którą kocham, za jakiś czas opuści mnie na zawsze. Jak to dobrze, że coś mnie zmusiło do tego by się przedwcześnie nie poddawać i spróbować zawalczyć o coś, na czym mi naprawdę zależało. Wystarczyła odrobina szczerości by przestać komplikować sobie życie i zaznać szczęścia. - Nie wiem co bym zrobił jakbyś uciekła... - powiedziałem z ulgą w głosie i podniosłem z radości Camilę w górę, lekko się się z nią okręcając. - Już Ci nawet nigdy nie pozwolę myśleć by gdziekolwiek odchodzić. - szeroko się uśmiechnąłem i po opuszczeniu jej na ziemię, ponownie przytuliłem do siebie. Od razu wstąpiła we mnie energia i nadzieja, że już teraz wszystko się musi udać.
Kahana powoli dobijała do opustoszałego portu. Gdy zatrzymała się całkowicie, z hangaru wyszło kilkudziesięciu żołnierzy i ustawiło się w szpaler. Na widok Widmore'a stanęli na baczność i przyłożyli dłonie do czapek. Zaufani pracownicy portu zaczęli rozstawiać mostek by umożliwić załodze wyjście z frachtowca.
- Możecie opuścić Kahanę i wejść do portu. Jednak nie możecie ruszyć się dalej, niż stoi wojsko.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Przytulając się do Matta Camila czuła autentyczną radość z tego powodu, że z nim zostaje, mimo iż ich ewentualne rozstanie było tylko i wyłącznie jej inicjatywą. Czy o to więc tak naprawdę chodziło w całej jej ucieczce - że chciała aby poprosił, żeby z nim została? Na pewno nie tylko - nadal czuła się fatalnie z faktem że Valerie ucieknie sama, bo że ucieknie to nie ulegało wątpliwości. Z lekkim zawstydzeniem musiała jednak przyznać że jego reakcja znaczyła dla niej bardzo dużo.
- Rozumiem że nie będę mogła już liczyć na żaden spacer, bo ten nadal pozostaje "ostatnim". - stwierdziła i uśmiechnęła się przekornie. Pomyślała o tym że będzie musiała porozmawiać z Valerie i cicho westchnęła: mimo iż cieszyła się z podjętej decyzji czuła wstyd przed tym że zabrakło jej odwagi.
Coraz bardziej zbliżali się do lądu. Kiedy zobaczyła żołnierzy i mostek umożliwiający opuszczenie frachtowca zrozumiała jedno: wyglądało na to, że gdzieś się udają. Oscar nic nie wspominał o ewentualnym zejściu na ląd dlatego ją to zdziwiło i obserwowała to co się działo na pokładzie z rosnącym zainteresowaniem.
/Do beretów chyba. / Ubrała szybko buty i była gotowa, aby wyjść. Troche nieśmiało złapała Oscara za ręke i uśmiechnęła sie do niego. Już dawno nie czuła bliskości z nim, tak jakby wpadli w rutyne. W drodze powrotnej postanowiła coś wykombinować, miała już nawet plan w głowie. Dziwnie sie czuła patrząc na nieświadomych ludzi, którzy śpieszyli sie gdzieś. Każdy żył swoim życiem. Postawiła swoją stope na ziemi, na której była cywilizacja i dziwnie sie poczuła- jakby chciała już zostać, ale zdała sobie sprawe z tego, że brakuje jej Aarona i nie ruszy sie bez niego.
Desmond zszedł na ląd tuż za Oscarem i Claire. Był jednak przerażony: z powodu swojej wizji, ale także z powodu obecności Charlesa. Może specjalnie chce się mnie pozbyć, że Penny już nigdy mnie nie spotkała? Hume nie bardzo wiedział po co tu przypłynęli, ale wizja wskazywało na jedno: przypłynęli by zginąć.
Oscar poczuł, że Claire złapała go za rękę mniej pewnie niż kiedyś. Odczytał to jako znak, że być może poświęca jej ostatnio za mało czasu albo za rzadko z nią rozmawia lub nie dotyka jej tak czule jak kiedyś. Dawno nie robili nic wspólnie... I była to chyba prawda. Nie zmienił swojego nastawienia do niej, nadal była najważniejszą osobą spośród wszystkich. Ale od czasu, gdy wycelował rewolwer w Linusa, po czym ten wezwał Czarny Dym i chwilę później zginął Boone, nie czuł się tak pewnie jak kiedyś. Czuł się odpowiedzialny też za Aarona. Niewiele mógł poradzić na to, że go zabrali, ale jednak miał wrażenie, że popełnił jakiś błąd skoro go tu nie ma i nie mogą spokojnie opuścić wyspy. Od razu myślał więc, że Claire pewnie myśli to samo, gdyby był z nią jakiś odpowiedzialny mężczyzna, to nie dopuściłby do tego. W dodatku to ciągłe zmienianie miejsca. Jak nie Dharmaville, to jaskinia, jak nie jaskinia, to schronienie Widmore'a, a teraz ten statek i Tajlandia. Był osobą, która lubiła raczej się przywiązywać do jednego miejsca i w nim przez jakiś czas przebywać, a takie zmienianie pozycji cały czas powodowało u niego rozkojarzenie. Nie może dopuścić do tego, że Claire go opuści z różnych względów tak jak jego pierwsza dziewczyna za pająki, bo to będzie oznaczało tylko, że naprawdę nie ma pojęcia jak się obchodzić z kobietami. Ścisnął mocno rękę Claire uśmiechając się, będzie musiał wynagrodzić jej jakoś te minione dni. Tymczasem wyszli do portu. Zdziwił się na widok wojska, ale nic nie mówił. Czekał na to, gdzie Widmore ich poprowadzi.
Edytowane przez Lion dnia 24-11-2011 16:23
Widmore zszedł z pokładu jako ostatni. Przed nim na ląd zeszli Arielle, Camila, Claire, Valerie, Oscar, Morten i Daniel Faraday. Wojsko przez cały czas stało w szyku. Charles przywołał wszystkich by stanęli blisko niego. - Przypłynęliśmy tutaj byście zobaczyli bardzo istotną w kontekście powrotu na wyspę rzecz. - zwrócił się do ekipy. - Zapewne macie świadomość, że wyspa jest nietypowym, magicznym miejscem, prawda? To co chcę Wam pokazać wydarzy się jeżeli nie uda nam się usunąć Bena z wyspy.
Po raz kolejny chwyciłem dłoń Camili i zeszliśmy z pokładu na ląd. To co się działo w porcie wyglądało bardzo tajemniczo. Ogromny plac był opustoszały, a jedynymi osobami na nim byliśmy nim i wojsko. Podobnie jak reszta, nie miałem pojęcia po co zostaliśmy tutaj sprowadzeni. Podszedłem bliżej z Camilą i zacząłem się przysłuchiwać słowom mężczyzny.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
- No to prowadź w takim razie. - powiedziała, nie zależało jej na tym, ale chciała jak najszybiej wrócić na wyspe. Oparła głowe o ramie Oscara od czasu, do czasu spoglądając w jego oczy.
Desmond popierał Claire - chciał mieć to wszystko jak najszybciej za sobą. Ciągle miał jednak spore obawy co ich czeka. Pamiętał o swej wizji i ciągle się rozglądał czy coś nie wygląda znajomo. - To daleko?
Camila szła obok Matta, nie za bardzo rozumiejąc po co przypłynęli akurat w to miejsce. Słowa Widmore'a nie rozjaśniły jej wątpliwości, a obecność eskortującego ich wojska dodawała sytuacji jakiejś dziwnej powagi. Wyspa jest nietypowym, magicznym miejscem. Niezauważalnie skrzywiła się i przewróciła oczami. Czemu wszyscy ciągle to powtarzali? Nie interesowała ją wyspa i miała nadzieję że po tym jak Claire odzyska Aarona wszyscy będą mogli o niej zapomnieć.
Maia też zeszła na ląd. Gdy stawiała pierwszy krok ogarnęła ją dziwne, trudne do opisania uczucie. Wiedziała, że jest w normalnym świecie. Czas, który spędziła na wyspie wydawał jej się teraz bardzo długi, szczególnie, że wszystkie ich próby wydostania się stamtąd kończyły się klęskami. Ogarnęło ją przerażenie gdy pomyślała, że będzie musiała tam wrócić. Teraz miała szansę wrócić do normalnego życia i powrót na wyspę, który równał się z ryzykowaniem życia i zostania tam na zawsze jeśli coś pójdzie nie tak, wydawał jej się bezsensowny. Ucieczka była jedynym wyjściem. Spojrzała na żołnierzy stojących obok.
- To, fire, seks, åtte, ti, tolv, fjorten... - zaczęła ich cicho liczyć po norwesku, przeskakując co dwa. Nie mam szans... - przeszło jej przez myśl.
Charles ruszył przodem, a za nim cała grupa. Po przejściu kilkudziesięciu metrów podjechała czarna furgonetka z przyciemnianymi szybami. Weszliście do środka i kierowca ruszył w drogę ulicami Phuket. Po kilkunastu minutach jazdy, zatrzymał się na jakiejś bocznej uliczce obok sklepu rzeźniczego. Jako pierwszy z samochodu wysiadł Widmore. Gdy się upewnił, że droga jest czysta, wszyscy weszliście do środka. W środku sklep wyglądał na całkiem normalny. Dopiero gdy przeszliście do chłodni i zostało otworzone ukryte przejście, okazało się, że nie jest to tylko sklep rzeźniczy. Charles chwycił za zasłonę i zgromadzonym osobom powiedział - To co teraz zobaczycie może Was zszokować. - Nie słysząc pytań ze strony ludzi, pociągnął za zasłonę i Waszym oczom ukazał się szereg szklanych trumien. W ich środku znajdowały się elegancko ubrane, martwe ciała. Kolejno: Oscar Shelley, Morten Ousborne, Valérie Duchaussoy, Claire Littleton, Camila Coalmouse, Arielle Danes i Matt Payne.
Oscar zdołał tylko rozdziawić usta i zmarszczyć brwi. Co to miało być? Jak to możliwe? I dlaczego nie ma tu np. Mai, Desmonda albo Eko? Jeszcze raz spojrzał na swoje własne zwłoki, po plecach wielokrotnie przeszły mu dreszcze. Patrzył na twarze swoich towarzyszy jakby łudząc się, że oni wiedzą o co chodzi, ale wyglądali pewnie mniej więcej tak samo jak on. To muszą być jakieś manekiny. Na pewno. Skoro Charlesowi udało się wsadzić do wody samolot z trzema setkami zwłok, to wykonanie takiego czegoś nie stanowiło problemu - tłumaczył sobie racjonalnie. Próbował uspokoić swój oddech, ale nie potrafił.
- Co to jest? - spytał w końcu, mając na myśli ich własne ciała w garniturach, leżące przed nimi.
Desmond był przerażony, gdy wysiadł z furgonetki. Miejsce wyglądało znajomo - dokładnie to widział w swej wizji. Hume wszedł do środka i przeżywał istne deja vu widząc ponownie to miejsce. Bał się, że za chwilę zginie - w końcu widział swe zwłoki w widzeniu. W chłodni rzeczywiście znajdowały się ciała, ale było ich mniej niż w wizji: brakowało samego Desmonda, ale też innych rozbitków oraz Linusa. Coś się musiało zmienić, choć w sumie... Oni przecież żyją! - Widziałem to! Widziałem to w swej wizji! Mówiłem Wam! O co w tym wszystkich chodzi, brotha?
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.