Autor |
RE: Rozbitkowie |
adi1991
Użytkownik
Postać: Wojciech Janusz
Postów: 7387
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 31-10-2011 20:01 |
|
|
- Będąc w naszej sytuacji trzeba się łapać każdego koła - tu wymownie spojrzał na to namacalne koło - ratunkowego jakie przyniesie nam los. Już nic chyba gorszego zdarzyć się nie może a to coś może być naszą szansą na to opuścić to miejsce. Może jak je przekręcimy zza ściany wyjdą ludzie i powiedzą nam że to jakieś reality show. Tego nie wiem, ale wiem za to, ze dopóki jest jakaś nadzieja trzeba wierzyć, że opuścimy to miejsce.
|
|
Autor |
RE: Rozbitkowie |
April
Użytkownik
Postać: Christopher Jones
Postów: 6303
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 31-10-2011 20:20 |
|
|
Dziewczyny ujrzały niewielki budynek. Claire przekonało to, że tam może być jej Aaron, dlatego bez zastanowienia podbiegła i otworzyła drzwi. Zmarszczyła czoło, bo ujrzała wielką halę z gołębiami.
- Co to jeeest?! - spytała patrząc na kobietę. Nagle podbiegł bardzo szybko do niej gołąb, kobieta wzięła go. Spojrzała na jego szyję, miał tam jakiś napis. - Lion, to chyba jego imię. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie |
agusia
Użytkownik
Postów: 8436
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 31-10-2011 20:57 |
|
|
Niepewnie weszłam za kobietą i przystanęłam w progu ze zdziwienia, widząc halę pełną ptaków. Wszystkie z nich, prócz jednego (lol) były gołębiami. Wiele z nich było zamkniętych w klatkach, kilka jedynie latało wkoło. Każde miało na szyi zawieszkę.
-Co za debil nazywa lwem gołębia?- powiedziałam wreszcie, gdy szok opadł. Spodziewałam się po tej wyspie wszystkiego, naprawdę wszystkiego, ale na pewno nie stacji pełnej gołębi. Zrobiłam kilka kroków do przodu, a ptaki ulatywały mi spod nóg. Czarny kruk (?) jedynie nie uciekł, wpatrując się we mnie świdrującym spojrzeniem, jakby chciał zabić mnie samymi myślami. Miał na karteczce napis Furfon. Ignorując go dodałam:
-Chyba musi być tutaj jakiś film instruktażowy?
Większość ptaków latało w okolicach klatek. Jeden tylko, najjaśniejszy, unosił się wysoko ponad resztą. Był szybki, ale nie na tyle zwinny, by nie móc przeczytać jego kartki: agusia. Zastanawiałam się przez moment, dlaczego jeden z gołębi unosi się nad sufitem, gdy reszta znajduje się dwa metry niżej, ale wreszcie wzruszyłam ramionami i poszłam przed siebie. Na końcu korytarza znajdowały się żelazne drzwi. Na samym środku wykute były małe literki, dlatego musiałam zmrużyć oczy, by zobaczyć cokolwiek. Minimalnym drukiem wygrawerowane było hasło: panda pijaczka.
W kącie istotnie stał telewizor, a obok niego kaseta wideo, zdecydowanie nowocześniej, niż w Łabędziu. Wsadziłam szybko kasetę do odtwarzacza i przykucnęłam, wpatrując się w ekran.
-Witam!- rozległ się donośny głos Azjaty w białym fartuchu. Na jego rękach i głowie siedziało kilkadziesiąt gołębi: Lincoln, mremka, von Veron, grzechuuu. Uwagę jednak zwracał ten, który wbijał się szponami w prawe ramię mężczyzny. Stał dumny i wypięty, jakby żołnierz na komendę BACZNOŚĆ! Jego opierzone piersi były napięte, a szyja tak sztywna, jakby nie mógł nią ruszać. O ile można mówić o mimice gołębi, wyglądał dziwnie cwaniakowato, jakby czuł nad innymi wyższość. Miał na sobie kartkę Dexter. -Jestem doktor Pierre Chang, a to jest film instruktażowy do stacji 108 Projektu Dharma. Dostaniesz w nim instrukcję, jak Ty i Twoi partnerzy powinniście zachowywać się pracując tu. Stacja ma na celu badanie zależności pomiędzy gołębiami. Nasi naukowcy dostrzegli w nich niejakie podobieństwo do ludzi. Nie możemy tutaj zamknąć kilkudziesięciu nieświadomych niczego ludzi, ale możemy to uczynić z tymi ptakami. Będą tutaj żyły przez określony czas. Dzięki najnowszym badaniom zapisaliśmy w ich świadomości, że biorą udział w pewnej grze. Będą się wzajemnie mordować, gwałcić i zaprzyjaźniać myśląc, że to tylko zabawa. Wy musicie kontrolować to wszystko. W swoich kombinezonach musicie kierować nimi w odpowiedni sposób.- kamera odjechała na bok, ukazując widok ubrania: KLIK!. Gdy na ekranie znów pojawił się Azjata, kontynuował: -Każdy z nich ma przypisane imię. Musicie wydawać im polecenia, które powinni wykonywać. Za Wami znajdują się metalowe drzwi [te z końca korytarza, przyp. agusia]. W razie problemów z jakimkolwiek ptakiem prosimy zamknąć go w tym pomieszczeniu i oznaczyć na drzwiach, które zwierzę aktualnie znajduje się w środku i podać przyczynę.- mężczyzna uśmiechnął się lekko. -Wasza warta powinna skończyć się po trzech, czterech miesiącach. Do tego czasu wszystkie gołębie powinny już nie żyć. To jedno, które pozostanie, należy przetransportować do głównej kwatery. To już wszystko, co powinniście wiedzieć. W imieniu państwa DeGrott, Alvara Hanso i całego Projektu Dharma, dziękujemy. Namaste i powodzenia.- ukłonił się i zakończył się filmik.
Spojrzałam niepewnie na Claire.
-Would you like to watch that again?- spytałam niczym John Locke.
140 osób ginie rocznie od uderzenia papajem.
Edytowane przez agusia dnia 31-10-2011 21:02 |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie |
April
Użytkownik
Postać: Christopher Jones
Postów: 6303
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 31-10-2011 21:08 |
|
|
Claire spojrzała na dwa gołębie, które pluskały się właśnie w fontannie. Nie ogarniała tego totalnie... Ściągnęła plecak, który miała na sobie i zaczęła szukać jakiegoś jedzenia. Po chwili w rękach miała kanapkę z pasztetem kogucikiem. Nie musiała jej rozkruszać, gdyż dziewczyny wcześniej leżały na plecaku i zostały z niej same okruszki, które blondynka zaczęła rzucać.
- Patrz jak śmiesznie jedzą! - powiedziała pokazując palcem. Jedynie gołąb o imieniu Lincoln nie ruszył się. Był strasznie sztywny. Obok imion gołębie miały dopisek: sztywniak lub dewiant. Postanowiła zajrzeć do pomieszczenia o nazwie panda pijaczka. Odchyliła cicho drzwi i spojrzała na zwierzę, które leżało razem z butelką jabola. - Valerie, ja chyba śnię... |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie |
agusia
Użytkownik
Postów: 8436
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 31-10-2011 21:16 |
|
|
-Spójrz na tego!- powiedziałam z rozbawieniem, wskazując na Umbastycznego. Zacięcie dziobał patyk, który leżał przed nim. Niektóre z gołębi jadły, nie tylko rzucone im kanapki. Sztywny Lincoln z zażenowaniem patrzył na wszystkie gołębie, które rzuciły się na to, co podała im Claire. Odwrócił się i pofrunął w kierunku stolika, na którym porozkładane były fragmenty jedzenia, w tym ziarenka bobu. Dziobem najpierw oderwał górną część, potem zerwał skórkę, rozdzielił na pół. Przyjrzał się uważnie czy nie ma w środku robaczka i dopiero potem zaczął jeść. Obok spokojnie zajadał się inny gołąb, Adi. Skubał zawzięcie dziobem w rozkrojonej papai polanej czekoladą.
-Skąd u licha mają tutaj czekoladę?- spytałam i zaśmiałam się. Sytuacja była tak zabawna, że moment później trzęsłam się już od ciągłych chichotów zgięta w pół. Żeby nie upaść, musiałam przytrzymać się blatu stołu.
140 osób ginie rocznie od uderzenia papajem. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie |
April
Użytkownik
Postać: Christopher Jones
Postów: 6303
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 31-10-2011 21:28 |
|
|
- Pytasz o czekoladę, ty lepiej mi powiedz jakim cudem panda pije coś o zawartości procentów... - powiedziała cofając się ponownie do gołębi. Ten o imieniu Lion zaczął biegać jak oszalały, wydawało jej się nawet, że wrzeszczał ciągle: lol, żal, olol, cool. Miał bujne opierzenie, stawał przed lustrem i co jakiś czas aparat, który był ustawiony obok, robił zdjęcie. Nagle uwagę blondynki przykuł kolejny gołąb o imieniu shan. Zbliżał się do każdego po kolei i podrywał w gołębi sposób. - Po co im to było? |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie |
agusia
Użytkownik
Postów: 8436
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 31-10-2011 21:33 |
|
|
-Pojebani ci ludzie.- wyszeptałam, bo nie mogłam powiedzieć nic głośniej, śmiejąc się ciągle. Wreszcie podniosłam się i zaczęłam oglądać inne gołębie. Jeden z nich, Nina Dobrev, stał z boku i patrzył na wszystko niepewnym wzrokiem. Zapewne gdyby mógł mówić, powiedziałby coś w stylu: "jak mam to zrobić? nie umiem...".
-Wydaje mi się, że nic tutaj już nie znajdziemy.- powiedziałam, przenosząc wzrok na Muminkę, gołębia, który wydziobywał tytoń z papierosa. -Idziemy?- wyszczerzyłam się.
140 osób ginie rocznie od uderzenia papajem. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie |
April
Użytkownik
Postać: Christopher Jones
Postów: 6303
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 31-10-2011 21:39 |
|
|
- Tak... chodźmy... - odparła Claire łapiąc się za brzuch ze śmiechu, gdy zauważyła jak gołąb o imieniu jazeera zaczął robić pączki. - Ci ludzie byli chorzy. To gdzie teraz idziemy, do jaskiń, czy masz jakiś inny pomysł? |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie |
Lincoln
Mistrz Gry
Postów: 6254
Mistrz Gry
|
Dodane dnia 31-10-2011 21:44 |
|
|
Planowaliśmy dzisiaj połączenie bo bez sensu pisać w dwóch tak małych grupach, ale nie ma Barakowców na razie. Więc kręćcie się gdzieś w pobliżu Orchidei.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
|
|
Autor |
RE: Rozbitkowie |
agusia
Użytkownik
Postów: 8436
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 31-10-2011 21:45 |
|
|
-Może spróbujmy jeszcze poszukać naszych?- spytałam, mijając wiadro pełne shitu gołębi i zatrzaskując za nami drzwi. Wiedziałam, że to bezcelowe: w tak dużej dżungli naprawdę ciężko jest kogokolwiek znaleźć, nie znając terenu. No i istnieje tak wielkie prawdopodobieństwo, że zostali już dawno porwani... -Potem co najwyżej możemy zaszyć się w mieszkaniu Widmore'a. Całkiem przytulne.
140 osób ginie rocznie od uderzenia papajem. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie |
Lincoln
Mistrz Gry
Postów: 6254
Mistrz Gry
|
Dodane dnia 31-10-2011 22:56 |
|
|
Wejdźcie do Orchidei. W środku jest Camila i Boone. Morten z Bernardem zeszli jeszcze niżej, tam gdzie jest koło służące do przesuwania wyspy. Nie da się go uruchomić. Matt zniknął. Musicie wszyscy razem wyjść na zewnątrz, by osoby z drugiego obozu mogły Was spotkać.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
|
|
Autor |
RE: Rozbitkowie |
Desmond Hume
Użytkownik
Postać: Desmond Hume
Postów: 184
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 31-10-2011 23:01 |
|
|
- Hej! - Ubrany już Desmond krzyknął do Claire i Valerie. - Co Wy tu robicie? - zapytał. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie |
April
Użytkownik
Postać: Christopher Jones
Postów: 6303
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 31-10-2011 23:03 |
|
|
- Hm... w sumie to lepiej chyba znaleźć naszych, nie powinniśmy się zbytnio rozdzielać, bo wtedy to już w ogóle się nie odnajdziemy. - odpowiedziała i razem ruszyły w dżunglę, gdy nagle zjawił się przed nimi Desmond. - Witaj! My szukamy Orchidei, bo prawdopodobnie tam są nasi ludzie. Wiesz, gdzie to jest? I w ogóle! Co TY tutaj robisz? |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie |
Desmond Hume
Użytkownik
Postać: Desmond Hume
Postów: 184
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 31-10-2011 23:09 |
|
|
- Orchidei? Po co? - zapytał, a w jego oczach malowało się przerażenie jakby uciekał przed kimś strasznym. - Bez Łabędzia wszystko jest bez sensu. Nie rozumiecie tego? Bez komputera wszystko się skończy niedługo raz na zawsze. - mówił jakby był obłąkany. W sumie w pewnym sensie był za sprawą dwóch lat samotnego ratowania świata. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie |
agusia
Użytkownik
Postów: 8436
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 31-10-2011 23:11 |
|
|
-O! To Ty!- krzyknęłam, zdziwiona na widok mężczyzny. Tego samego, przystojnego Szkota, który pijany naprawiał komputer w Łabędziu. -Dołącz do nas.- zaproponowałam. -Sam tutaj szybko zginiesz.
140 osób ginie rocznie od uderzenia papajem. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie |
Desmond Hume
Użytkownik
Postać: Desmond Hume
Postów: 184
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 31-10-2011 23:14 |
|
|
- Nie, nie. Nie mogę. - zaczął bredzić, wypatrując coś w pobliskich krzakach. - Wszyscy zginiemy jeżeli nie opuścimy wyspy. Ty mi pomagałaś naprawić komputer, tak? - zapytał niespodziewanie, przenosząc wzrok z zarośli na Valerie. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie |
agusia
Użytkownik
Postów: 8436
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 31-10-2011 23:17 |
|
|
Kiwnęłam głową.
-Jak masz na imię?- spytałam. Widziałam, że mężczyzna jest niespełna rozumu, jednak pojawiła się we mnie rzadka chęć pomocy drugiemu człowiekowi. Wyciągnęłam w jego kierunku rękę.
-Chodź z nami. Pomożemy Ci.
140 osób ginie rocznie od uderzenia papajem. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie |
Desmond Hume
Użytkownik
Postać: Desmond Hume
Postów: 184
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 31-10-2011 23:22 |
|
|
- Desmond. - odpowiedział mężczyzna i z dziecięcą naiwnością złapał dłoń kobiety. Po takim czasie izolacji, ostatnie wydarzenia zaczęły go przerastać. W momencie gdy dotknął Valerie, przymknął oczy a przez jego głowę przeleciał jakiś przebłysk. - Widmore Corporation... - wymamrotał. - Obraz Czarnej Skały... - dodał po chwili, opisując to, co mu przemknęło przed oczami we flashu. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie |
April
Użytkownik
Postać: Christopher Jones
Postów: 6303
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 31-10-2011 23:25 |
|
|
- E... wszystko z Tobą w porządku? - spytała blondynka patrząc na Desmonda podejrzanie. Chciała jak najszybciej dojść do tej piekielnej Orchidei i w końcu zacząć szukać syna i pozostałych. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie |
Desmond Hume
Użytkownik
Postać: Desmond Hume
Postów: 184
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 31-10-2011 23:32 |
|
|
- Tak... - odpowiedział mało przekonywująco. Przypominające mu się wspomnienia sprzed rozbicia się jachtem na wyspie, wręcz rozsadzały mu głowę. Widać to było gołym okiem po wyrazie twarzy Desmonda. |
|