Nikki i Paulo siedzieli obok swojego namiotu. Paulo właśnie skończył opowiadać jej co wydarzyło się w dżungli.
- Dobrze, że nic ci się nie stało. - Powiedziała przytulając się do swojego mężczyzny, zaimponował jej tym, że to właśnie on obezwładnił Ethana. - Claire wróciła, mówiła może co stało się z Tomem? Paulo, musimy się na nim skupić! Chce odzyskać te diamenty, nie mogę się na niczym skupić, żyjąc ze świadomością, że ten złodziej je ma!
-Czterech facetów, możemy mieć problemy. Będziesz musiała wykorzystać swój urok osobisty, a ja zajmę się resztą -Tom i Tori nie wiedzieli, że już jest po sprawie. Rom sam załatwił za nich robotę. -Będziemy musieli porwać tego małego bachora, to jest pierwsze żywe urodzone na wyspie od tak dawna. To będzie nasze zadanie, wyobraź sobie minę Bena jak przyniesiemy mu niemowlę -Tom chciał zdobyć plusy u ich lidera, Tori jako nowa pewnie też tego pragnie więc jest dla Toma doskonałym wspólnikiem do jego niecnego pomysłu...
Charlie zasłabł. Leżał nieprzytomny w dżungli kilka godzin. Gdy się przebudził było z nim już trochę lepiej. Poszukał wody oraz owoców. Mimo, że nie było tutaj bezpiecznie postanowił nie wracać na plażę dopóki nie dojdzie do siebie.
Tom w towarzystwie Tori nadal przedzierał się przez dżunglę, nie wiedzieli gdzie iść by znalezc Ethana i rozbitków, którzy zamienili się pewnie w oprawców. Co jakiś czas zerkał na kobietę, myśląc jakby tu ją zaciągnąć do swojego łózka. -Tak przy okazji, powiedz mi czym ty się do cholery zajmowałaś wcześniej? -zagaił do niej zmieniając chwilowo temat, by nad jego wcześniejszą propozycją mogła dłużej pomyśleć. Chciał wiedzieć co ona potrafi, Tom nic nie wiedział o nowych członkach ich organizacji.
- Byłam łyżwiarką figurową.
Dziewczyna wyrwała się z zamyślenia. Zastanawiała się czy, gdy porwie dziecko Claire dostanie awans i będzie ulubienicą Bena. Gdybym została jego żoną.... To byłoby coś, rządzilibyśmy razem wyspą. Słowa Toma sprawiły jej radość choć wiedziała, że czeka ich inne zadanie. - Ale moją prawdziwą pracą było szpiegowanie w agencji detektywistycznej. A jesteś pewien, że oprócz ucieszenia Ethana mamy porwać to dziecko? Ethan nic nam nie mówił...
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
-Ethan nic nie mówił gdyż sam dla siebie chciał zagarnąć całą chwałę i wdzięczność Bena. Samolub, dobrze ze teraz możemy się na nim zemścić. Prawdę mówiąc Ethan już od jakiegoś czasu spiskował przeciwko Benowi, chciał być na jego miejscu - ostatnie zdanie Toma było po części prawdą, tylko zamiast Ethana to Tom właśnie to robił. Starał się zostać nowym liderem Innych, pozbyć się Bena tak jak to on zrobił z Widmore'm dawno temu i wprowadzić swoje rządy... Na samą myśl jak by zmienił ich organizacje zaczął się oblizywać jak stary zboczeniec. -Agencja detektywistyczna? To świetnie, potrafisz w takim razie gładko kłamać oraz myśleć, co jak sama wiesz wielu nie potrafi. Naszą największą przeszkodą do porwania dzieciaka są faceci na plaży, chodzi mi głównie o Sawyera, Boone'a, Charliego i Johna. Ta czwórka moim zdaniem pomogłaby jej, gdyby dziecko zniknęło sprawialiby problemy. Resztą nie musimy się martwić. W takim razie musimy sprawić, by oni najpierw zniknęli. -Tom ostatnio do takich wniosków doszedł, reszta facetów na plaży to leniwi statyści, całe szczęście ze Jack Shephard i arab Sayid zginęli na samym początku ich pobytu gdyż też by stanowili problem. -Zniknęli, a nie zginęli, w tym mamy drobny kłopot Tori. Nikogo nie możemy zabijać, więc musimy używać innych metod. - dodał na sam koniec, był ciekawy co na to Bluefield powie. Tom miał już w głowie parę metod pozbycia się tamtych rozbitków.
- Wiesz z jednej strony masz rację. Nie mieliśmy nikogo zabijać, nie wiadomo jakie będą plany wobec nich.
Tori przemierzała dżunglę żwawym krokiem i marszczyła czoło zastanawiając się. - Ale zniknięcie kilku osób będzie podejrzane dla pozostałych i bardzo trudne do wykonania. Musielibyśmy znaleźć miejsce do ich przetrzymywania i zrobić to tak, żeby byli na osobności. My działamy tylko w dwójkę, chyba, że zaufamy Arielle i Juliet. Ale to nie zmienia faktu, że jesteśmy słabsze i nie rozbroimy siłą tych gości. Musiałybyśmy się posługiwać jakimiś sztuczkami i intrygami. Nie wiem czy coś z tego wyjdzie.
Tori była jednak zdecydowana coś zrobić, by Ben ją pochwalił i wywyższył w grupie Innych. - I musiałabym mieć pewność, że Ben tego chce. Jeśli mam to zrobić nie mogę mieć żadnych wątpliwości, że robię to wbrew jego woli.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Tom przystanął, słysząc słowa Tori. Już prawie ją przekonał, miała rację co do wciągnięcia do ich spisku Arielle i Juliet(która niestety nie żyła, lecz o tym nie wiedzieli) -To co zrobimy będzie zgodnie z wolą wyspy, dziecko musimy zdobyć by dokładnie zbadać ten wyjątkowy przypadek. On tego chce, ja to wiem. Znam go już wystarczająco długo -Ben wybaczał Tomowi parę jego wybryków, więc przyniesienie dzieciaka będzie jednym z tych mniejszych. Tom patrzył długo w oczy Tori, by uwierzyła w jego słowa. -Sztuczki i intrygi, hmm to trochę za mało na nich ale spróbować trzeba. Możemy pokazać im jakieś miejsce na wyspie, coś co odwróci na pewno uwagę Johna. Będzie jednego mniej. Dokończymy budowę tratwy i namówimy ich na odpłynięcie, gadką że tylko młodzi i silni faceci poradzą sobie na morzu. Istnieje prawdopodobieństwo, ze Charlie, Boone lub Sawyer to kupią i pozbędziemy się kolejnego. Możemy to zrobić, aż takie trudno to nie będzie. - Tom wierzył w powodzenie tego przedsięwzięcia, nic nie mieli do stracenia w końcu. Wiecznie rozbitków nie będą udawać. W tej chwili dopiero mężczyzna rozejrzał się wokół siebie, trochę zbyt długo maszerowali gdyż byli zdaniem Toma byli w pobliżu stacji Płomień.
--Jesteśmy chyba niedaleko Płomienia, jedna z stacji Dharmy. Zbyt daleko poszliśmy, możemy wrócić na plaże lub zajrzeć do Bukunina, przy odrobinie szczęścia poczytamy sobie akta rozbitków. - zaproponował, Ethana na pewno w tym rejonie nie znajdą. Mogli się popytać ludzi na plaży zanim wyruszyli na wędrówkę...
- Lepiej wracać, akta mogą poczekać, a nie wiadomo jak długo Ethan powstrzyma się od zeznawania.
Tori skręciła i rozpoczęła drogę powrotną. W tym Tomie coś jest, nie jest tak głupi jak się początkowo wydaje. Dziewczyna założyła ręce na piersiach i patrzyła na rozmówcę. - Pomysł z tratwą wydaje mi się bardzo dobry. Może uda nam się nawet pozbyć dwóch lub trzech - powie się im, że muszą płynąć razem i blablabla, będą współpracować i takie tam. Z tego co widziałam jest już prawie gotowa. Myślę, że za dwa dni nasze mróweczki ukończą robotę. Jeszcze do tej czwórki rywali dołożyłabym tego lalusia Paulo. Niby jest łajzowaty, ale też ciekawski i może nam przeszkodzić.
Dziewczyna nie widziała zagrożenia w innych osobach. - Jeśli nam się naprawdę uda. Tom, będziemy bohaterami!
Tori zaczęła sobie trochę skakać z radości i uśmiechać się szeroko - tak się ucieszyła na myśl o pochwałach Bena i zdobyciu jego uznania. - Wiesz co Tom? Chyba źle Cię oceniałam. To znaczy nadal myślę, że jesteś starym, chamskim, obleśnym potworem, w dodatku zakłamanym, fałszywym i bez skrupułów. Ale akurat część tych cech to zalety.
Victoria puściła oczko do Toma. - Myślę, że trochę nas łączy. Zaimponowało mi, że tak dobrze kombinujesz jak mieć przody u Bena. Łącząc nasze siły możemy wiele zdziałać.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
-Paulo? Nie poznałem go jeszcze, coś dla niego wymyślimy ale najpierw muszę z nim pomówić. To co, do naszego planu wkręcamy Arielle i Juliet czy sami próbujemy zostać bohaterami Innych? rzekł Tom po czym poprawił swoją fryzurę gdy Tori mówiła o nim jako starym, obleśnym i itp... Dla Firendle'go były to komplementy. - Trochę nas łączy?Też jesteś stara i obleśna? Tego akurat nie zauważyłem, muszę okulary kupić... -zaśmiał się krótko, po czym delikatnie dotknął ramienia kobiety. -Nie no, wiem czemu Ben ciebie zatrudnił, czemu wybrano ciebie jako członka naszej społeczności. Piękna, młoda, inteligentna, Ben sam nie chce spać w swoim łóżku a u Juliet nie ma żadnych szans więc ty będziesz kolejną. Ostrzegam Tori, jak mu odmówisz to będziesz miała pod górkę, jak się za to zgodzisz to wszyscy w barakach będą ciebie uważali za dziwkę i będą spiskowali przeciwko tobie. Jak sama widzisz trudny wybór, czy mieć jednego silnego wroga czy kilku słabszych. - teraz dziewczyna będzie miała nad czym pomyśleć, o ile to stanowi dla niej jakikolwiek problem. Ruszył dalej w stronę plaży, Ethan na nich czekał. Dodał po chwili milczenia -Jest jeden mały plus, ja twoim wrogiem nie zostanę, możesz zawsze do mnie przyjść a ja z chęcią pomogę. Swoje lata już mam, jestem zmęczony tymi knowaniami wśród Innych. Każdy chce tylko władzy, a ja chce tylko wiernie służyć Jacobowi... słyszałaś to?! - zadał szybko te pytanie, gdy usłyszał z oddali krzyki kobiety(Shannon). Wcześniej kłamał, to Tomowi głównie zależało a władzy, na byciu liderem. Zaczął się zastanawiać nad tym, czy Ethan wyrwał się na wolność i znów terroryzował rozbitków...
Tori słuchała z uśmiechem Toma. Kogoś takiego potrzebowałam. Razem możemy wiele z działać. Dziewczyna na krzyk odpowiedziała spokojnie: - Chodźmy tam, może któraś laska piszczy na widok krwi Ethana czy coś. Domyślam się, że nie przesłuchują go przy kawie i ciachu.
Victoria postanowiła, że jak już będzie kochanicą Bena postara się o jakiś awans dla Toma. Zaraz, zaraz... Bluefield zdała sobie sprawę, że coś jest nie tak. Dlaczego niby nagle mam mu ufać? Czemu tak nagle zależy mu na moim dobru? Dziewczyna nadal uśmiechała się i szła powoli w stronę krzyku. Przecież Tom jest jak Tyrion Lannister z Pieśni Lodu i Ognia. Inni bohaterowie byli może podobni z charakteru do niego i też dobrze kombinowali, ale Tyrion był dodatkowo kreaturą z wygladu - zupełnie jak Tom. Dziewczyna wiedziała, że nie może pokazać po sobie, że zaczyna wątpić w Friendly'ego. No tak, chce się mną posłużyć. Teraz będziemy współpracować, a on spije śmietankę. Nie doczekanie jego! Jeśli będzie coś kombinował to go wykończę. Chyba, że współpraca będzie pokojowa i bez występków - wtedy możemy podzielić się zasługami. Dziewczyna wiedziała, że musi współpracować z Tomem, ale nie powinna mu już ufać. - A co do wcześniejszej kwestii. Wybieram większą ilość mniejszych wrogów. Nie obchodzi mnie co myślą inni skoro są tylko pionkami Bena. Liczy się dla mnie tylko jego zdanie - oczywiście dopóki rządzi...
Tori uśmiechnęła się, choć nie sądziła, by ktoś mógłby zagrozić Benowi. Zwłaszcza, że jeśli ktoś chce mieć wysokie stanowisko nie musi się zajmować Linusem. - No oczywiście zdanie Richarda też jest dość ważne. A już najważniejsze Jacoba. Chyba jesteśmy bardzo blisko tych żałosnych pisków.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
- Kochanie, z Tomem porozmawiamy później, póki co diamenty nie są aż takie ważne, dopóki nie znajdziemy sposobu jak uwolnić się z wyspy, ponieważ ratownicy już po nas nie przybędą i sami musimy czegoś szukać... - powiedział zastanawiając się, co można byłoby zrobić w tej sprawie. - Jak stoi nasza tratwa? Buduje ją ktoś?
Przecież Tom jest jak Tyrion Lannister z Pieśni Lodu i Ognia. Inni bohaterowie byli może podobni z charakteru do niego i też dobrze kombinowali, ale Tyrion był dodatkowo kreaturą z wygladu - zupełnie jak Tom
//oj no! porównywać Toma do Tyriona... on będzie bardziej Littlefingerem, a Tori będzie...
-Ben już rządzi ponad 10 lat, on rozpoczął na dużą skalę rekrutację ludzi spoza wyspy, ty jesteś jedną z wielu. Ma mnóstwo swoich wiernych ludzi, ale znam kilku którzy są z pewnych spraw niezadowoleni. Choćby sam pobyt na tej wspaniałej wyspie, to po prostu z ich strony szaleństwo. Wiesz, uważają że powinniśmy się zajmować ważniejszymi sprawami niż wątki ciążowe lub jak teraz szpiegowanie rozbitków. Przyznaj mi Tori, to ci się podoba? Ta cała wyspa, to wszystko? Czegoś takiego oczekiwałaś ? Co ci w ogóle powiedzieli gdy zaproponowali to? -Tom był ciekawy, jakich kłamstw teraz używają by ściągać ludzi na wyspę. Spojrzał na kobietę, przypominając ostatnio przeczytaną sagę Pieśni Ognia i Lodu. Tori była bezwzględna, uważała się za sprytną i przebiegłą, gotowa wykorzystać swoje piękne ciało by zajść jak najdalej, by zdobyć ostatecznie władzę. Jak Cersei z tej sagi. Tylko tam Cersei zawiodła Toma, gdy już osiągnęła władzę okazała się idiotką, która potrafiła dawać dupy i co chwilę być manipulowana przez lepszych od siebie. Tom miał zamiar być jednym z tych lepszych, być jak Littlefinger jeśli oczywiście wcześniej nie będzie chciała z nim pokojowo, z wzajemnym szacunkiem współpracować na równych warunkach. Tom szczerze po tej wędrówce polubił Tori, była nietypową kobietą. Po tych swoich przemyśleniach w swojej łepetynie wrócił do ich rozmowy. -Jacob... tak, on jest najważniejszy tylko nikt go nie widział oprócz Bena. Nikt Victorio, przez te wszystkie lata. [i/]-Tom przemilczał kwestię, że Richard miał dostęp do Jacoba, tego Tori jeszcze nie musi wiedzieć...- [i] Ethan, nie wiem czy wiesz ze mieszkałem z nim, on raz jak się upił zaczął gadać, że Jacob nie istnieje, Ben go sobie wymyślił by sobie nami lepiej manipulować. Ja tam wierzę w Jacoba, liczę ze ty w niego bezgranicznie wierzysz i ufasz. - zakończył tak niemrawo Tom swoją wypowiedzi, byli coraz bliżej krzyków kobiety. Tom automatycznie sięgnął za pas po broń, dopiero po chwili przypomniał sobie o jej utracie po pobycie w stacji Laska. Zaczął rozglądać się po ziemi, znalazł kamień i długi,mocny kij. Kamień podał Victorii, sam miał zamiar walczyć kijem jeśli zajdzie potrzeba...
- No nie tylko Ben, Richard też.
Tori nie wiedziała, że Tom nie wie, iż ona wie. - A ta wyspa. Czy mi się podoba? To coś o wiele więcej! Podobać to może mi się sukienka albo jakiś facet. Ta wyspa stała się całym moim życiem, jestem wstanie zrobić dla niej wszystko.
Dziewczyna wiedziała, że to prawda i nie widziała w tym nic dziwnego. Pewnie dla bezstronnego obserwatora wyglądałoby to na sektę. - Najpierw Richard powiedział mi, że może mi dać ciekawą pracę w Portland, że potrzebuje takich ludzi jak ja. Zgodziłam się, a kiedy okazało się, że nie chodzi o Portland tylko jeszcze bardziej się ucieszyłam. Skoro Ben rządzi to oznacza, że taka jest wola Jacoba i inni nie mają nic do gadania. Zresztą Ethan bredził, przecież niektórzy są na wyspie na tyle długo, że pamiętają innych przywódców, przed Benem.
Tori obecnie pragnęła śmierci Ethana, jeśli rzeczywiście mówił takie rzeczy, to był tylko i wyłącznie zwykłym zdrajcą. - To już tu.
Victoria w jednej ręce ściskała ostry kamień, a drugą odsunęła gałęzie i ujrzała... Shannon, która nie była sama. Był z nią nieprzytomny Walt. Bluefield postanowiła pokazać nowemu sojusznikowi próbkę swych możliwości. Podniosła automatycznie swój głos do lekkiego pisku i podbiegła do Shannon, po czym uściskała po przyjacielsku. - Shannon, co się stało? Co z Waltem?
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
W bliskiej odległości od plaży na wodzie pojawiły się drobne bąbelki, a następnie z fal wynurzył się jakiś mężczyzna. Łapał z trudem oddech i machał rękami, ale po chwili doszedł do siebie i rozejrzał się. Po kilku sekundach wychodził już na brzeg i powoli ruszył w stronę dżungli. Był jednak osłabiony i robił to z trudem. Może mnie nie zauważyli... Facet ubrany był w czarne buty oraz szaro-beżowy kombinezon z ośmiokątnym logiem na piersi, w którego środku znajdował się jakiś czarny ptak.
Edytowane przez Frank Moore dnia 03-10-2011 18:24
Nadal zanosząc się panicznym szlochem wycelowała palca w stronę leżącego Micheala, starając się nie patrzeć na zwłoki, które nadal świdrowały jej wyobraźnię.
- Znalazłam go w dżungli... - Wychlipiała ciesząc w duchu się, że w końcu ją ktoś znalazł. - Zgubiłam się i znalazłam ich.... - Przywarła mocno do Tori, wierząc, że jeśli tylko się jej puści, z Rutherford stanie się coś okropnego. - Chcę wrócić na plażę... - Wyszeptała przez łzy.
Tom oprócz Shannon i nieprzytomnego Walta dostrzegł też ciało nieznanego murzyna(Micheala) oraz zjedzone częściowo zwłoki, które należały do Juliet. Tyle razy ją Tom podglądał ze nie mógł się pomylić. -Tragedia.. - powiedział cicho, podchodząc jak Tori powoli do Shannon. To ona niech się zajmie początkowo kobietą, on sam podszedł do dzieciaka, sprawdzić jego stan. -Chyba żyje, dostał pewnie taką dawkę jak ja gdy nas więził ten psychopata Ethan. Ja z trudem doszedłem do siebie, u niego to potrwa dłużej. Shannon, widziałaś kto to zrobił? Mów spokojnie, już się nic nie stanie... - przypatrując się ciału Micheala zobaczył ranę po postrzale, najwyraźniej z jakiegoś powodu ktoś go zabił. -Wrócimy na plaże, ja wezmę Walta a Tori tobie pomoże iść, już po wszystkim Shannon... - próbował mówić łagodnym, przyjacielskim tonem by uspokoić dziewczynę. Pewnie pierwszy raz widziała taką rzeźnię niczym z horrorów.
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.