Dziwnie było obserwować zdziwienie na twarzy rozbitków widzących znaną już mi stację Dharmy. Co jak co, ale gdybym był rozbitkiem chcącym się schronić, bez wahania wybrałbym te schronienie. Doskonale ukryte z masywnymi drzwiami sprawiało, że bezpieczeństwo było pierwszym słowem, z którym ta stacja mi się kojarzyła. Jedyny mankament to brak dostępu do światła. Ale nie można mieć przecież wszystkiego. Ze sztucznie otwartą buzią mającą wyrażać zdziwienie wszedłem do środka, krzątając się obok osób znajdujących różne rzeczy.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
- Pokaż. - Goodwin jako pierwszy zareagował na pytanie Mortena i podszedł do niego by obejrzeć krótkofalówkę. Domyślał się, że może działać dlatego już knuł plan by uniemożliwić rozbitkom jej odebranie. - Chyba jest zepsuta. Wezmę ją zobaczyć czy się da coś z tym zrobić. - powiedział i wyciągnął po nią dłoń.
Edytowane przez Lincoln dnia 23-09-2011 23:53
Oscar podniósł się i podszedł do Morgana, który już chciał dać Goodwinowi krótkofalówkę. Przeprosił Goodwina, wziął na stronę Duńczyka i powiedział cicho:
- Jemu będziesz ufał? On zabił Nathana, poza tym jest jakiś dziwny... Nie dawaj mu tego - powiedział Oscar, po czym wrócił do siedzenia pod ścianą obserwując sytuację i robiąc wymowną minę do Ousborne'a.
Niemal sekundy dzieliły Goodwina by dostał od Morgena krótkofalówkę lecz akurat w tej chwili musiał się wtrącić Oscar. Złość kipiąca z oczu Goodwina była widoczna na pierwszy rzut oka, czy jak kto woli gołym okiem. Zirytowany niepowodzeniem planu, chwycił w dłoń szklane oko i schował je do kieszeni. Postanowił je dać przy okazji Bakuninowi.
Nowozelandczyk odpalił latarkę i pomieszczenie się trochę rozjaśniło. Zauważył teraz, że jest zaniedbane i chyba rzadko odwiedzane, ale i tak było to chyba najbezpieczniejsze miejsce na wyspie, do jakiego dotąd dotarł. Należało co prawda do Tamtych, ale było przecież pomieszczeniem, a nie dżunglą albo plażą, gdzie byli wyłożeni jak na tacy. Powinni zostać tu na jakiś czas. Jeśli zachowają mikrofalówkę krótkofalówkę przed Goodwinem i okaże się ona użyteczna, to może... skontaktują się z kimś? Oscar sobie tak gdybał, bo reszta siedziała cicho, chyba byli bardzo zagubieni. Mężczyzna patrząc cały czas na Stanhope'a, oparł swoją rakietę tenisową o ścianę. Nie był to pistolet, ani nóż, ale twarda rama przy silnym uderzeniu (szczególnie tenisisty) zawsze może powalić jakiegoś wroga. Nie był jeszcze pewny, czy tajemniczy mężczyzna tym wrogiem jest, ale prędzej możnaby było go nazwać wrogiem niż przyjacielem.
Edytowane przez Lion dnia 24-09-2011 00:14
- Myślisz, że będziesz miał jeszcze okazję zagrać nią? - zagadałem do Oscara, wskazując na rakietę, opartą o ścianę.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Spojrzał na faceta, z którym nigdy nie rozmawiał. W ciągu kilku sekund przypomniał sobie chwile zaraz po katastrofie - rozmawiał z tą Francuzką i wtedy on wyszedł z krzaków, z zadrapaniem na twarzy, które ma cały czas, ale suchy... Kolejny Inny? Nie, to jakieś bzdury, za dużą mam wyobraźnię - skarcił się w myślach Shelley. Bez przesady, nie może teraz w każdym widzieć zabójcy, przecież ten Matt też może tak myśleć o nim.
- Nie wiem. Nie wiem co się dzieje z ratownikami, ani co się dzieje na tej wyspie. To jest bardzo dziwne, że ledwie dwadzieścia osób przeżywa katastrofę samolotu... Albo aż, mogliśmy przecież rozbić się na środku oceanu. Ale co do pytania, bardzo bym chciał i mam taką nadzieję. Że te rzecz, które się tu dzieją, czyli morderstwa i porwania da się jakoś wytłumaczyć... - pomyślał znowu o Macie, jako o Innym i zadał krótkie pytanie, na które oczekiwał szybkiej odpowiedzi:
- A ty kim jesteś i po co leciałeś do Elej?
- Heh. - uśmiechnąłem się na zadane pytanie i usiadłem obok Oscara na ziemi. - Nazwijmy to sprawami biznesowymi. Mało interesujące, zawodowe nudy. Zawodowo grasz w tenisa? - szybko zmieniłem temat.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Matt odpowiedział tak, jakby chciał specjalnie dowieść, że jest Innym. Zareagował krótkim śmiechem, po czym był zmuszony do zastanowienia się, jak gdyby sam nie wiedział kim jest. No i zmienił temat zanim zdążył go rozwinąć.
- Sprawy biznesowe, tak, to częste zajęcie w XXI wieku... Tak, gram zawodowo. To ma swoje plusy, jak i wady. Minusem może być to, że często zdarzają się kontuzje, czy to kostki czy nadgarstka. Bowiem jak wiadomo sport to zdrowie, ale nie zawodowy. A zaletą może być to, żę robię w życiu to co lubię, no i jestem sprawny fizycznie. Mam silne ręcę dzięki treningom - powiedział. Nie chciał go straszyć czy coś, ale poinformować go, że nie łatwo będzie z nim wygrać w pojedynku siłowym przy użyciu gołych rąk. A do takiego mogło dojść kiedyś, jeśli faktycznie Payne byłby Tamtym. - Jak myślisz, kim są tamci ludzie z lasu? Dlaczego nas porywają? I co sądzisz o Goodwinie, ufać mu czy nie? - ściszył głos.
Edytowane przez Lion dnia 24-09-2011 00:34
Dobrze, że Oscar był typem gaduły. Dzięki temu nie musiałem zbyt dużo mówić, ograniczając się jedynie do słuchania. Niepokoiło mnie jednak to, że zadawał niebezpieczne dla mnie pytania. Czyżby coś podejrzewał? - Nie, nie ma szans na to by ktoś mnie brał za jednego z tamtych. - odpowiedziałem sobie szybko w myślach. - To pewnie jacyś lokalni tubylcy. Widziałeś jak wyglądają? Ubierają się pewnie w to, co sami uszyją. Nie chcę być złym prorokiem, ale wydaje mi się, że osób, które porwali już raczej nie zobaczymy. A Goodwin? Dziwnie się zachowuje, to prawda. Słyszałem jak niektórzy podejrzewali go o to. Tylko nie przychodzi mi do głowy powód, dla którego miałby im pomagać? - rozgadałem się. - Ale wiesz co? Jutro o tym pomyślimy. Jest już późno, większość śpi więc nie ma sensu im przeszkadzać. Trzymaj się! - uwolniłem się od rozmowy z Oscarem i udałem, że kładę się spać. Tak naprawdę oczy miałem szeroko otwarte.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Po tym jak Oscar zadał pytanie, a właściwie pytania, to obserwował uważnie zachowanie Payne'a, czy zadrży mu głos, ręka, czy będzie wzrok kierował na podłogę, czy skrzyżuje palce. Niestety zachował się tym razem jak najbardziej normalnie i znowu dał mu dużo do myślenia. Może jednak to moja chora wyobraźnia...
- Tak, cześć! - pożegnał go, rozmowa była dość krótka, a Matt nie był typem gaduły. W dodatku miał na avku minę, jakby wiedział coś więcej. Teraz blondyn rozejrzał się, większość już sobie spała, chyba było późno w nocy. Oscar również położył się, kładać uprzednio swoja bluzę na podłodze. Eko studiował Biblię, a wydawał się w tym gronie akurat kimś dobrym i godnym zaufania, więc Shelley mógł zasnąć spokojnie. Nie wyłączając latarki, powoli odleciał.
Bernard po tym jak już się wyspał na twardej jak beton podłodze wziął jedną z pochodni rozjaśniających pomieszczenie po czym ruszył by je zbadać. Musiał to być jakiś magazyn bo oprócz dość długiego korytarza oraz pomieszczenia w którym spali żadnych innych pomieszczeń nie dało się dostrzec. Bernard po chwili zastanowienia przyjrzał się temu dziwnemu znakowi na ścianie z napisem Dharma. Z jednej strony Bernard nie wiedział co znaczy to słowo z drugiej jednak ucieszył się gdyż oznaczało, że są tu jacyś mądrzy ludzie poza tymi dzikusami, którzy ich porywali pierwszego i drugiego dnia. Po tych rozmyślaniach postanowił wyjść na powietrze i pozbierać trochę owoców i nabrać wody gdyż zapasy mu się kończyły.
Zapewne zasnąłem wczoraj jako ostatni. Musiałem uzupełnić informacje o rozbitkach, które gromadziłem przez ostatnie dni i zapisywałem na kartce, a poza tym zupełnie nie chciało mi się spać. Wstałem też dość wcześnie. Rozejrzałem się po śpiących rozbitkach i wyszedł na zewnątrz, gdzie zauważył zbierającego owoce Bernarda. Nie podszedł do niego, lecz się jedynie mu przyglądał.
- Stacja Strzała będzie Waszym schronieniem przez kilka najbliższych dni
- Krótkofalówka wciąż nie działa. Dam znać kiedy będzie można ją uruchomić
- Ktoś z rozbitków powinien wykopać dół. Nathana już nie ma, więc będzie mógł być przeznaczony dla Goodwina
- I jeszcze pewna obserwacja z mojej strony. W pierwszym dniu mieliśmy zdecydowanie więcej postów od Plażowiczów. Jednak przedwczoraj i wczoraj przegonili nas i mają ich prawie dwa razy więcej. Przeglądałem wczoraj posty z obozu Ogonowców w MP10 i tam o rzeczy, której teraz się pisze w jednym poście, pisało się na 1-2 strony. Nie da się namówić kogoś do pisania jeżeli nie czuje takie potrzeby, ale gołym okiem widać, że brakuje w obozie zwyczajnych rozmów, opowiadania o sobie, o tym co się znalazło itd.
- Jeżeli macie jakieś uwagi, śmiało piszcie na pw
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Jako jedna z pierwszych szybko i spokojnie zasnęłam w stacji. Pewnie też nie mogłabym zmrużyć oka w nowym miejscu, widząc jak jacyś Inni zabijają rozbitków i ze świadomością, że ja mogę być następna. Jednak ja byłam w tej uprzywilejowanej sytuacji. Dobrze wiedziałam kim są Inni. W końcu sama do nich od mniej więcej 2 tygodni należę. Stację, w której aktualnie się znajdowaliśmy poznałam w pierwszym tygodniu szkolenia. A śmierć? No cóż. Moja matka mawiała, że dzień bez zgonu jest dla chirurga wielkim świętem. Codziennie spotykałam się ze śmiercią. Codziennie kogoś traciłam. I codziennie miałam nadzieję, że tego uniknę. Chcąc nie chcąc poprzez swój zawód zostałam związana ze śmiercią, przykuta do niej jak więzień.
Wstałam, obudzona przez Matta, który niezbyt cicho stawiał kroki Poza tym betonowa podłoga nie jest zbyt komfortowa do spania więc nie miałam większych problemów ze wstaniem. Wyszłam na zewnątrz, przeciągając się leniwie. Kark bolał mnie niemiłosiernie od spania na płaskim. Jaskrawe, poranne promienie słońca były przyjemne dla skóry, ale nie dla oczu. Mrugnęłam szybko powiekami by po chwili już zalać się łzami. W takim stanie podeszłam do Matta.
- Dzień dobry. Jak myślisz, długo jeszcze będziemy w to grać?- spytałam.
- Cześć Mili. - zwróciłem się do kobiety tak, jak słyszałem, że nieraz na nią wołano w obozie Innych. - Trochę się to wszystko zaczyna komplikować. - mówiłem, stojąc oparty o ścianę budynku. - Chyba już wszyscy podejrzewają, że Goodwin może mieć coś z tym wspólnego. Zaczyna być dla nas problemem. Bo jak wpadnie, to na pewno pociągnie nas za sobą. Wolę nie myśleć co wtedy zrobi Ben.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Bernard tymczasem zapuścił się trochę dalej niż zamierzał szukając strumienia. Po kilkunastu minutach poszukiwań znalazł go w końcu i napełniwszy butelki świeżą wodą ruszył żwawo w stronę tego tajemniczego magazynu. Wracając rozmyślał co by dziś porobić i co jeśli by żyła zrobiła by Rose. W końcu po kilkunastu minutach znów był przy stacji gdzie zauważył tego całego Matta rozmawiającego z kobietą, która miała dziwne imię. Usiadł na kamieniu i zaczął im się bacznie przyglądać.
- Jeśli nie przestaniesz do mnie mówić Milli to wpadniemy szybciej niż Goodwin, a wtedy też nie chcę wiedzieć co zrobi Ben- zwróciłam uwagę Mattowi, przecierając jeszcze załzawione oczy. Widząc, że Bernard już wrócił, ściszyłam nieco głos- podobno mieliśmy być tu tylko 3 dni... rozumiem to zbieranie informacji od rozbitków, jestem w stanie to wykonywać mimo, że nie bardzo jeszcze pojęłam dlaczego właściwie mamy to robić i w imię czego... ale porwania, morderstwa? Nie wiem jak Ty, ale ja na to się nie pisałam- wyrzuciłam z siebie w końcu wątpliwości, które kłębiły się we mnie już od pewnego czasu. Mimowolnie objęłam ramiona dłońmi.
Dnia wczorajszego byłam już tak zmęczona, że niczym marionetka poruszałam się za tłumem i potulnie weszłam z nimi do nieznajomej stacji. Dopiero rano, gdy obudził mnie wstający Matt, podniosłam się, chcąc zaprezentować swoje zdanie. On wyszedł już gdzieś ze Shosanną, toteż podążyłam za nimi. Przeciągnęłam się i widząc, że zauważyli mnie, pomachałam im z daleka. Szybko pokonałam te kilka metrów, które nas dzieliły, i zamiast powitania powiedziałam:
-Kogoś tu pojebało? Naprawdę chcecie tu zostać? Bo mnie się wydaje, że skoro to ich budynek, jesteśmy tu jeszcze bardziej narażeni na niebezpieczeństwo, niż na plaży czy w dżungli.
Bernard wnikliwie i podejrzliwie przyglądał się tej dziwnej parze, która dyskutowała o czymś jakby się wcześniej znali i mieli ze sobą coś wspólnego. Dla niepoznaki wyciągnął z plecaka owoc i zaczął go jeść lecz nadal spoglądał na to co robią Matt i ta kobieta z dziwnym imieniem, po chwili doszła do nich kolejna osoba więc ją też obserwował.
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.