Jennifer gotowała się z wściekłości. Gniła na tej głupiej wyspie z dala od i tak przesranego zycia. Czy gdzieś spotka mnie szczęscie?! zastanawiała się. Była to dość płonna nadzieja. Chciała kochać, być z kimś; dzielić smutki i radości. Ale kto by ją chciał? Spojrzała w stronę łazienki. Nie, to tylko głupi erotoman. Nie szukała miłości, a kiedy ta ją znalazła było za późno.
Postanowiła poszukac czegoś w pomieszczeniu z przebraniami. Znalazła tam strój idealny dla siebie: moro i czarna koszula, ukazująca trochę rowka jej piersi. Pewnie teraz Chicken się przyczepi, pomyslała. Najwyżej skopie go, po jego męskości, o ile ją posiadał.
Gdy Ian oraz Johnny w najlepsze bawili się w twistera, James zebrał z ziemi swoje rzeczy i zaczął się powoli wycofywać do tyłu aż w końcu wyszedł z łazienki. Na korytarzu spotkał Jennifer. Pierwsze na co zwrócił uwagę to jej koszulka a dokładniej dekolt.
-Niezła koszulka - rzucił od niej puszczając jednocześnie oczko po czym pomaszerował do garderoby w samych bokserkach.
Ian stojąc już w dość dziwnej pozycji zauważył, że James ich opuścił. - W dwóję to nie zabawa. I grając tutaj nikogo nie poderwiesz. Do boju bestio!
Pastor zwinął planszę i poszedł się kąpać.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Z Jennifer nie wyszło to może wyjdzie z Cathy. Wykorzystując koniec gry Johnny wyjął z plecaka kokosa, którego dostał wcześniej od Johna Shadowa. Następnie udał się do pokoju, podszedł do dziewczyny od tyłu i podrzucił kokosa pod jej nogi. - Czy to twój kokos?
Jennifer zamurowało. Nie sama odzywka, ale przede wszystkim bokserki James'a przyczyniły sie do tego podłego zaskoczenia, które poczuła już po raz czwarty w ciągu niespełna godziny. Opuściła głowę. Dekolt nie jest aż taki duży, pomyślała. Jednocześnie stwierdziła, że takie juz jej życie i nigdy nie spotka cywilizowanego mężczyzny, który otoczy ją ciepłem i ochroni przed światem.
-A ty masz interesujące bokserki - zawołała w stronę garderoby. Choć większość kobiet zainteresowałaby raczej ich zawartość, pomyślała, wzdychając głęboko nad dzisiejsza społecznością.
-No wiesz... najlepsze jest pod nimi - odrzekł wyciągając głowę zza drzwi garderoby. Po chwili pojawił się Johnny razem z kokosem. James pokazał mu : po czym zaczął poszukiwania jakiegoś ubrania. Hmm, ten strój z II wojny światowej wyglądała całkiem nieźle - mówił sobie pod nosem oglądając właśnie taki strój.
Jennifer westchnęła jeszcze głębiej i przeciąglej niż poprzednio, po czym osunęła się po ścianie na podłogę. Odczuwała potrzebę zwyczajnej rozmowy z kimś, jednak nikt nie wydawał się odpowiedni. starała się przypomniec sobie obraz Micka w myślach, jednak szło jej to cięzko. Po policzku spłynęła jej jednak, słona łza.
Ian wykąpał się, ale stwierdził, że nie może założyć swoich przepoconych ubrań. Wyprał je w kabinie prysznicowej, a następnie przypiął żabkami do karnisza. Liczył, że szybko wyschną. Udał się w samej bieliźnie do garderoby, by znaleźć coś odpowiedniego. Ian wybrał tam najnormalniejsze ubrania jakie znalazł, czyli czarne, obcisłe jeansy, ciemnozieloną koszulę z krótkim rękawkiem i skórzaną, czarną kurtkę. Ubrał się w to i stanął przed resztą. - I jak wyglądam?
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
- No, stary, z takim wyglądem możesz wyrwać... kilka sztachet z płotu - powiedział Johnny na widok Iana, ale zaraz potem przypomniał sobie jaką Ian ma pracę i lekko się zmieszał. - Trzymaj kokosa - powiedział wręczając wielebnemu twardy owłosiony przedmiot z białym płynem w środku (tak, dalej chodzi tylko o kokosa).
- Nie obchodź się z nim tak twardo, bo tryśnie i będziemy umazani białą substancją.
Ian nie bardzo też wiedział czy Johnny chwali jego wygląd czy też w dyskretny sposób go zbeształ. Pastor wyjął ze swojego plecaka jabłko i zaczął je jeść. Postanowił odpocząć, nie chciał tymczasowo podejmować decyzji. Chciał dać sobie i innym choć chwile wytchnienia.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Pastor zaczął zażerać jabłko, więc Johnny skorzystał z okazji, aby mu się zwierzyć. - Wiesz co? Czasami czuję, że gramy w jakiegoś zasranego mistrza przetrwania przez internet. - powiedział mu całkowicie poważnie Johnny.
Ian popatrzył na Johnny'ego lekko zdziwiony. Kawałek jabłka wpadł mu w krtań i musiał odkaszleć. Po kilku chrząknięciach powiedział zaskoczony. - O czym Ty mówisz? Musisz mieć bardzo bujną wyobraźnię. Myślisz, że ludzie nie mają jak spędzać czasu tylko na jakichś beznadziejnych forach?
Ian uśmiechnął się do Chickena.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
/Mietowy, podsumowanie patrz, nie jestem w stanie być tak dyspozycyjna na telefonie siostry, gdzie dodanie posta graniczy z cudem
Zjadłam, nie zwracając uwagi na kokosa, i wróciłam do garderoby. Chciałam mieć jakieś ciuchy na zmianę, jeśli mielibyśmy wyruszyć już niedługo. Rzędy wieszaków z ubraniami były tak długie, że prawie tworzyły korytarze. Szłam nimi, niczym po sklepie z używaną odzieżą i co jakiś czas przerzucałam jakieś ciuchy przez ramię. Znalazłam kilka sukienek w stylu lat 50., część zachowałam dla reszty, ale jedną wzięłam. Dalej suknie balowe, smokingi, peruki, znowu suknie balowe, mundury... Jeden z nich, najmniejszy, zdjęłam z wieszaka. Zabrałam koszulę i spodnie. Nie myśląc długo, ucięłam nogawki tak, aby wygodnie się w nich chodziło. Zadowolona z efektu poszukiwań, wróciłam do pokoju i wrzuciłam ciuchy do plecaka.
Gdy wszyscy powędrowali do łazienki, my z Josie siedziałyśmy i wpatrywałyśmy się w siebie w milczeniu. Nasze spojrzenia zastępowały wszystkie myśli, słowa jakie kłębiły nam się teraz w głowach. Cisza była w tym momencie niesamowicie wymowna. Ludzie kręcili się wokół nas. Raz w bieliźnie, po chwili w starych ubraniach, ktoś grał w twistera. Naprawdę dziwne było to, że nikt nie zwrócił na nas uwagi, ale mi to jak najbardziej odpowiadało. Po dłuższym czasie wstałam i pocałowałam siostrę w czoło.
- Wykąpmy się też- stwierdziłam cichym głosem i powędrowałyśmy w stronę kabin prysznicowych. Nigdy nie sądziłam, że gorący prysznic może być tak wspaniałym doznaniem. Tu, po tylu dniach na wyspie było to czymś niezwykłym. Cieplutka woda przyjemnie obmywała moje zmęczone ciało, a truskawkowy balsam delikatnie wchłaniał się w opaloną skórę. Zaczęłam odpływać i to dosłownie tak że zapomniałam o ciuchach na przebranie. W końcu moje były już mocno znoszone i brudne. Nigdy nie lubiłam chodzić niemal naga przy ludziach. Zawsze się wstydziłam, mimo że na figurę nie mam co narzekać. Teraz jednak musiałam się przełamać. W czarnej bieliźnie wyszłam spod prysznica, chcąc jak najszybciej dostać się do pokoju z ubraniami. Niestety nie byłam w stanie ukryć wszystkich blizn na moim ciele. Czułam jak ekipa, szczególnie męska część wodzi za mną wzrokiem.
Johnny wszedł do garderoby. Do gustu przypadły mu beżowe mundury brytyjskie z II wojny światowej. Ściągnął garnitur i przepoconą koszulę i założył górną część munduru. Pasowała na niego idealnie. Przymierzył kilka peruk, ale żadna nie przypadła mu do gustu, więc został przy swojej naturalnej fryzurze. Podszedł do lustra i zobaczył swój wygląd. - To piękny dzień... ale nie tak piękny jak ja. - pomyślał sobie. Wyszedł z garderoby i przeszedł do pokoju, w którym znajdowała się większość grupy. - Uwaga laski, Johnny nadchodzi! - powiedział z uśmiechem wchodząc do pokoju. Wyjął z plecaka banjo, usiadł i zaczął grać cicho w kącie jakąś piosenkę.
Ian parsknął śmiechem na tekst wąsatego mężczyzny. Na dodatek zaczął on grać na banjo. Humor pastora był już na najwyższym poziomie. Zaczął on tańczyć i pląsać do piosenki Johnny'ego.
Wielebny z uśmiechem zwrócił się do swoich współtowarzyszy: - Szubidubi ken dens!
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Szukałem w kupce pełnej ubrań z różnych epok czegoś dla siebie. Po kilku minutach poszukiwań udało mi się znaleźć w miarę dobrą koszulę i jeansy. Nie zwracając zbytnio uwagi na innych, wszedłem do łazienki. Opłukałem twarz i resztę ciała z krwi. Ubrałem nowo znalezione ciuchy. Pasowały idealnie. W koszuli rozpiąłem kołnierzyk i podwinąłem rękawy za łokcie. Zacząłem przeglądać się w lustrze. Nie jest najgorzej. Opuściłem łazienkę. Wziąłem kilka łyków wody.
- Może założycie chór parafialny ? - zagadnąłem do Iana i Johnny'ego.
Dosyć szybko wyszperałam ciuchy na przebranie i to nawet parę zestawów na zapas. Ubrałam ciemne dopasowane jeansy, poprzecierane już na kolanach i luźną, lekko prześwitującą, beżową koszulę. Wracając do głównego pomieszczenia, usłyszałam melodię i śpiew. Po instrumencie wiadomo było, że to Johnny, a po głosie i "kościelnym zaciąganiu" rozpoznałam Iana. Mimo naszej beznadziejnej sytuacji, uśmiechnęłam się pod nosem i przekraczając próg pokoju, zaczęłam śpiewać:
- Like a virgin... HEY!!! Touched for the very first time!
Ledwo ułożony obraz Micka w wyobraźni został brutalnie zmyty przez odgłosy banjo i śpiewów z kościelnym motywem. Brzmiało to tak śmiesznie, że Jennifer nawet nie zdązyła poirytować się na twórców kociej melodii.
-Zycie takie juz jest. Nigdzie nie jest tak samo: w tym świecie nie da się wiecznie smucić - pomyślała. Weszła do pomieszczenia, gdzie było więcej ludzi -Idzie ktoś ze mną przeszukac resztę budynku? - zapytała z nadzieja w głosie.
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.