Autor |
RE: Wyspa |
Umbastyczny
Użytkownik
Postać: Cynthia Hickey
Postów: 11723
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 10-11-2010 20:36 |
|
|
No nie, Leslie źle ułożyła. Na twarzy numerka pojawił się mściwy uśmiech.
- Próbujcie dalej - rzucił krótko i jednocześnie wypuścił Lucjusza ze smyczy. Bydlak rzucił się na moją lewą nogę. Ugryzł mnie kilka razy boleśnie w łydkę i udo. W końcu numerek go odciągnął. Moje spodnie były poszarpane i rany krwawiły. Miałem nadzieję, że pies nie ma wścieklizny.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie. |
|
Autor |
RE: Wyspa |
Lincoln
Mistrz Gry
Postów: 6254
Mistrz Gry
|
Dodane dnia 10-11-2010 20:46 |
|
|
- Dobra robota! - powiedziałem Emmie, wcześniej sprawdzając każde wykonane przez nią wiązanie. Kosz był już stabilnie przymocowany do powłoki więc pozostawało teraz do wykonania najtrudniejsze zadanie, napełnienie powłoki gorącym powietrzem. Najgorsze, że nie miałem pojęcia jak to zrobić. Wszedłem do kosza i ułożyłem powłokę w taki sposób, by można było włączyć ogień i rozpocząć to. Zaaferowany tym zadaniem zupełnie zapomniałem, że kosz powinien być przywiązany do ziemi zanim wszyscy wsiądą do środka.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
|
|
Autor |
RE: Wyspa |
chlaaron
Użytkownik
Postów: 2567
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 10-11-2010 21:13 |
|
|
- Bułka z masłem. - Skomentowała Emma. Liam wszedł do kosza i zaczął bzbijać balon ciepłym powietrzem do góry. Kobieta kątem oka zauwarzyła, że balon nie jest przywiązany do ziemi. Niestety było już za późno na przywiązanie. Balon wzniósł się w powietrze z samym Liamem na pokładzie. Jeff uczepił się kosza łapiąc go mocno, raniąc sobie przy tym dłonie. Lecz się nie poddawał. Collins złapała mężczyznę za nogi i próbowała go utrzymać. Pocharatane dłonie mężczyzny nie zniosły takiego ciężaru i oboje runęli na ziemię. Z dłoni mężczyzny strużkiem zciekała purpurowa krew. Było przy tym wiele krzyku typu: Liam zrób coś! Stój! I tak w kółko. Na szczęście kosz nie wznosił się za wysoko i prawie zachaczał o wielkie drzewa. Emma modliła się, aby o jedno zachaczył nawet jeśli miałoby to częściowo zniszczyć środek lokomocji. - Liam! Zrób coś! - Krzyknęła przestraszona Emma. - Jeffrey idź po długi sznur. Chyba mam pomysł. - Sama zabrała się za szukanie niezbyt wielkiego, ale ciężkiego kamienia, aby zrobić coś w rodzaju kotwicy.
Edytowane przez chlaaron dnia 10-11-2010 21:15 |
|
Autor |
RE: Wyspa |
jazeera
Użytkownik
Postać: Uchechi Anonaba
Postów: 5281
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 10-11-2010 22:09 |
|
|
/ ..... |
|
Autor |
RE: Wyspa |
Otherwoman
Administrator
Postać: Trey
Postów: 17722
Administrator
|
Dodane dnia 10-11-2010 22:17 |
|
|
Dores spojrzała na Bernarda groźnym wzrokiem spomiędzy swych loków, które opadły jej na twarzy, gdy ludzie upuścili ją na ziemię. Po chwili jednak stary pryk zniknął. Rosier dostrzegła małego chłopczyka, który przyglądał się im zza drzewa. Podeszła do niego i złapała za koszulę. Zaprowadziła na środek obozu i przystawiła nóż do gardła. Wyłazić, wy tchórzliwe skunksy, albo poderżnę bachorowi gardło!
We are all evil in some form or another, are we not?
|
|
Autor |
RE: Wyspa |
Furfon
Użytkownik
Postać: Helena
Postów: 6221
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 10-11-2010 22:21 |
|
|
Ted zbytnio nie wiedział co się dzieje, pozwolił by Dores przejęła kontrolę nad dzikusami,a on tylko będzie obserwował, ostatecznie pomoże jej gdy sytuacja wymknie się spod kontroli. Ziemniaczani ludzie, widząc jak Dores może zaraz poderznąć gardło dzieciakowi, wyszli z swoich kryjówek, każdy trzymał ziemniaki w dłoni, jakby zaraz chcieli.... |
|
Autor |
RE: Wyspa |
Otherwoman
Administrator
Postać: Trey
Postów: 17722
Administrator
|
Dodane dnia 10-11-2010 22:31 |
|
|
Kiedy ludzi wyszyli i zaczęli się jej przyglądać z trwogą, Dores odepchnęła dzieciaka i schowała nóż. Następnie wyjęła broń, wycelowała w dzieciaka i pociągnęła za spust. Wystraszeni wystrzałem ludzie cofnęli się przerażeni. Nie rozumieli, co się stało, czemu dzieciak nie żyje. Podejrzewali, że Dores posiada jakieś boskie moce...
We are all evil in some form or another, are we not?
|
|
Autor |
RE: Wyspa |
adi1991
Użytkownik
Postać: Wojciech Janusz
Postów: 7387
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 10-11-2010 22:44 |
|
|
Bernard gdy zobaczył co zrobiła Dores poczuł że trzeba zrobić inaczej niż zamierzał. Postanowił na razie pozostawić dwójkę morderców z tubylcami a w odpowiednim momencie wykonać na Dores i Edgarze rytuał oczyszczenia. By to zrobić jednak Bernard musiał udać się gdzieś jeszcze... |
|
Autor |
RE: Wyspa |
Lincoln
Mistrz Gry
Postów: 6254
Mistrz Gry
|
Dodane dnia 10-11-2010 22:51 |
|
|
Nie spodziewałem się, że tak szybko strumień rozgrzanego powietrza zacznie tworzyć z powłoki formę balona. Powinno to cieszyć bo oznaczało, że wszystko idzie w porządku i niedługo będzie można udać się w wyprawę balonem na Hydrę. Problem był w tym, że kosz nie został przywiązany do ziemi i zacząłem się samemu wzbijać w powietrze. - Ej! Zróbcie coś! - odkrzyknąłem Emmie. Początkowe próby sprowadzenia balona na ziemię okazywały się bezskuteczne. Kosz znajdował się nad ziemią już ok. 2 metry. - Przywiążcie sznur do drzewa i rzućcie mi! - krzyknąłem, upatrując w tym szansy na zatrzymanie balona.
/dobranoc
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
|
|
Autor |
RE: Wyspa |
agusia
Użytkownik
Postów: 8436
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 10-11-2010 22:53 |
|
|
Leżałam na ziemi zwinięta w kulkę. Byłam brudna i spocona, na dodatek po odczuciach ze snu czułam się jak najzwyklejszy śmieć. Nie miałam ani siły, ani motywacji, by wstać. Nie czekałam nawet na nikogo... Po prostu leżałam, a przez głowę nie przelatywała ani jedna myśl.
140 osób ginie rocznie od uderzenia papajem. |
|
Autor |
RE: Wyspa |
jazeera
Użytkownik
Postać: Uchechi Anonaba
Postów: 5281
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 10-11-2010 23:04 |
|
|
Całkowicie zdenerwowany i nerwowy takim przebiegiem akcji obróciłem się na pięcie i pobiegłem w stronę plecaka w którym znajdowała się ostatnia lina. Chwyciłem sznur i wróciłem do towarzyszy, kątem oka spoglądałem na Gigi leżącą z boku która wydawała się jakaś nieobecna.. Rzuciłem Liamowi jeden koniec liny, a sam zacząłem przywiązywać drugi do pnia grubego drzewa. - Tylko zwiąż mocno.
Edytowane przez jazeera dnia 10-11-2010 23:06 |
|
Autor |
RE: Wyspa |
Furfon
Użytkownik
Postać: Helena
Postów: 6221
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 10-11-2010 23:22 |
|
|
Edgar tylko się uśmiechnął na widok reakcji ludzi na śmierć dzieciaka, mieli nad nimi przewagę. Wszyscy rzucili ziemniaki na ziemię, mieli zamiar służyć wiernie Edgarowi i Dores do końca swoich dni... |
|
Autor |
RE: Wyspa |
Otherwoman
Administrator
Postać: Trey
Postów: 17722
Administrator
|
Dodane dnia 10-11-2010 23:48 |
|
|
Wszyscy upadli twarzą do ziemi przed Dores i Edgarem. Pierwszym rozporządzeniem Rosier miał być rozkaz zniszczenia wszystkich ziemniaków. Jeden z tubylców odezwał się na to ze szlochem: Pani! Wysłuchaj nas!. Dores patrzyła na niego z góry spod wpół przymkniętych powiek. Ziemniaki są dla nas wszystkim! - kontynuował tubylec. Kilka lat temu nasz lud przeżywał cięzkie lata. Drzewa owocowe nie obrodziły, a zwierzęta zjedliśmy. I wtedy rozbił się tu okręt przewożący te cudowne warzywa. Dzięki nim przeżylismy największy głód i do dziś oddajemy im cześć. Nie mozemy ich zniszczyć.
Dores wysłuchała mężczyzny, po czym strzeliła mu w głowę. Każdego kolejnego, kto mi się przeciwstawi czeka ten sam los. - powiedziała chłodno. A teraz zabierajcie się do pracy.
We are all evil in some form or another, are we not?
|
|
Autor |
RE: Wyspa |
agusia
Użytkownik
Postów: 8436
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 11-11-2010 00:10 |
|
|
Leżałam spokojnie w jednej pozycji, gdy usłyszałam szelest krzaków. Wiedziałam, że to nie Numerek. Gdy odwróciłam się, widziałam już tylko plecy odchodzącego Jeffreya. Westchnęłam i podniosłam się, zaczynając iść w innym kierunku niż Jeff. Po chwili dotarłam do malutkiego, rwącego strumyczka. Powoli obmyłam twarz i ręce i napiłam się.
140 osób ginie rocznie od uderzenia papajem. |
|
Autor |
RE: Wyspa |
Gooseberry
Użytkownik
Postać: Alice Smooth
Postów: 1589
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 11-11-2010 00:28 |
|
|
Lil, pomimo sytuacji w jakiej się znajdowały, parsknęła śmiechem.
- Wiem! Masz rację! - krzyknęła podekscytowana - Skoro naleśniki niemal nas otruły, to pewnie bób też jest otruty! Wykończymy ich nim. Pewnie ma właściwości żrące, trzeba go przez rękawiczki brać! |
|
Autor |
RE: Wyspa |
Furfon
Użytkownik
Postać: Helena
Postów: 6221
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 11-11-2010 01:48 |
|
|
3 Lata później
-Szybciej lenie, szybciej bo zaraz skończycie jak tamci!- krzyknął Ted, ubrany w czarne szaty, oznaka tego że jest Najwyższym kapłanem ich wyspy. Pokazywał ręką na stos trupów nadzianych na włócznie, wcześniejszych robotników którzy nie wykazywali zbytniej ochoty w budowaniu Świątyni, którą on zaprojektował 2 lata temu. Wzrokiem szukał Dores, wiedział doskonale że krąży tutaj i od czasu do czasu biczuje lub od razu zabija tych, którzy próbują nie wykonywać pracy. Odkąd on i Dores przejęli władzę 3 lata temu nad ziemniaczanym ludem, wprowadzając swój porządek, ludzie musieli wykonywać ciężkie roboty, na każde ich zachcianki. Każdy mógł zginać każdego dnia, lecz nikt się nie buntował, gdyż za bardzo się bali. Uważali Teda i Dores za Bogów, którym trzeba słuchać. Co chwilę budowali jakiś posąg Dores, ogromne posągi, by po kilku tygodniach je zburzyć i wybudować nowe, gdyż nie oddawały jej całego piękna. Sprowadzali ludzi z najróżniejszych zakątków świata, bo ciągle potrzebne były ręce do pracy. Hydra zamieniła się w jedno wielkie pole uprawne, gdzie ciągle hodowano wszystko co się dało, by wyżywić całą populację wysp. Wysp, które były już totalitarnymi państwami. Wykarczowano wielkie połacie dżungli, by postawić nowe miasto. Teraz właśnie, w środku miasta, budowano największą Świątynie, której pracę osobiście nadzorował Edgar, Świątynie gdzie wkrótce będą oddawane ofiary z ludzi, by zyskać przychylność...
Edytowane przez Furfon dnia 11-11-2010 01:49 |
|
Autor |
RE: Wyspa |
Amelia
Użytkownik
Postać: Ruby
Postów: 3904
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 11-11-2010 02:15 |
|
|
- Bób? Żrący? - wydawało jej się to trochę abstrakcyjne, jednak... Po tych przeskokach w czasie byłaby w stanie uwierzyć we wszystko - To szukamy rękawiczek! - powiedziała i zaczęła otwierać kolejne szafki. Jednak zamiast rękawiczek, trafiła na coś dziwnego... Coś, co przypominało broń... - Co to jest? - Elena nie wiedziała, że to co właśnie znalazła jest sprzętem do paintballa, ponieważ w latach 70 nie było to jeszcze znane. - Hmm, ciekawe... - mruknęła i z ciekawości nacisnęła spust, nie myśląc nawet o tym, że pistolet jest wycelowany w Lil. Kulka cudem ominęła Lil, przeleciała tuż obok jej ucha i trafiła w ścianę, zostawiając na jej zieloną plamę. - Wybacz! - uśmiechnęła się przepraszająco. Po chwili zaczęła się bliżej przyglądać broni. - Dziwne to... Po co ktoś miałby strzelać kulkami z farbą? A gdyby tak... Załadować do tego pistoletu bób i strzelać nim do Numerków? Może nawet znajdziemy jeszcze jeden taki pistolet! - źrenice Eleny się rozszerzyły. Wyraźnie się podekscytowała wizją latającego, trującego bobu.
Edytowane przez Amelia dnia 11-11-2010 02:17 |
|
Autor |
RE: Wyspa |
adi1991
Użytkownik
Postać: Wojciech Janusz
Postów: 7387
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 11-11-2010 10:17 |
|
|
Nagle i nieoczekiwanie po 3 latach nieobecności Bernarda wszedł on prosto na środek miasta Edgara i Dores. Szybko się rozejrzał i gdy zauważył co robią z ludnością postanowił to zakończyć stając w najwyższym punkcie miasta tak gdzie zwykle swe mowy wygłaszał Edgar:
- Ludzie! Jestem Bernard. Ten który dał wam ziemniaki! Posłuchajcie mnie! Ci ludzie których uważacie za bogów niemi nie są. To tylko fałszywi prorocy. Na wyspie nie rządzą oni tylko człowiek imieniem Jacob! Tylko on jest miłosierny i dobry w przeciwieństwie do tych morderców, ciemiężców, dyktatorów. Ludzie! Musimy ich obalić. Jeśli to zrobimy będzie żyć pod opieką Jacoba a ja będę waszym emisariuszem. Żyć będziecie jednak po swojemu gdyż Jacob zawsze daje ludziom wybór! Powiem szczerze, kilku z Was może polegnie w tej walce z tyranami ale będzie to ofiara słuszna i dobra. Obalić tyranię!!!
Po słowach Bernarda ludzie zaczęli szemrać między sobą i już po chwili dało się słyszeć okrzyki Jacob! Jacob!. Po chwili Bernard zauważył że rozwścieczony tłum rusza na miejsce w którym znajdowali się Dores i Edgar. Byli gotowi na śmierć byle by tylko uwolnić się spod tyranii i zmienić swój byt na lepszy... |
|
Autor |
RE: Wyspa |
Lincoln
Mistrz Gry
Postów: 6254
Mistrz Gry
|
Dodane dnia 11-11-2010 14:49 |
|
|
Sznur rzucony przez Jeffreya udało mi się złapać za pierwszym razem. Chwyciłem go mocno, ocierając tym samym dłonie aż do krwi. Z trudem przywiązałem go do kosza i balon przestał się wznosić. - Uff... - odetchnąłem z ulgą. Balon wzbił się w górę gdzieś na 4 metry więc żeby bezpiecznie z niego wysiąść i móc zabrać do kosza kolejne osoby trzeba było sprowadzić go na ziemię. Podszedłem go urządzenia pompującego gorące powietrze i wyłączyłem je. Balon powoli zaczął opadać i po chwili kosz stanął na ziemi. - Niewiele brakowało... - powiedziałem z ulgą.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
|
|
Autor |
RE: Wyspa |
shan
Użytkownik
Postać: Shannon Rutherford
Postów: 3022
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 11-11-2010 15:45 |
|
|
Veronica biegła ile sił w nogach jak zwykle kilka kroków za resztą. Ścigała ich spora grupa numerków i co chwilę słychać była odgłos wystrzałów, a kule, które na szczęście pudłowały wbijały się ze świstem w korę drzew.
W końcu wybiegli na małą zalaną światłem słonecznym polanę. Dookoła słychać było podniesione głosy numerków. Nadchodzili ze wszystkich stron.
- Spójrzcie! - Rzuciła Fergusson, która dopiero teraz zauważyła małą, żółtą awionetkę, która zwisała z pobliskiej skarpy. Sprawiała takie wrażenie jakby miała zaraz spaść.
Edytowane przez shan dnia 11-11-2010 15:47 |
|