Kilka chwil spokoju na plaży przy szumie przepięknego oceanu było jedną z tych rzeczy, których Liam potrzebował, i która sprawiła, że mógł zapomnieć o codzienności, która od momentu, w którym zaczęły się przebłyski stała się nieznośna. Liam powoli podniósł się z ziemi. Nagły spokój, którego doświadczył na tej wyprawie z widzącą już Gigi sprawiło, że zakręciło się mu się w głowie i przez moment zachwiał się, prawie tracąc równowagę. Otrzepał piasek z mokrego ubrania i krzyknął do rudowłosej - Gigi! - po czym machnął do niej ręką, przywołując ją do siebie. Czas było wrócić do ludzi, od których się oddzielili. Zwłaszcza, że czekała ich tam zaskakująca informacja nagrana przez Numerki.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Przyjemnie było przeskakiwać fale, wpadać na nie i ścierać kolana na szorstkim piasku. Dawno już kąpiel w oceanie nie sprawiła m takiej przyjemności. Dopiero gdy Liam zarządził koniec, wstałam i rękoma wykręciłam wodę z sukienki i rudych kosmyków. Z uśmiechem dotarliśmy do ludzi. Stałam i spoglądałam jeszcze leniwie na ocean, gdy usłyszeliśmy wiadomość. Zewsząd zaczęły otaczać nas strzały.
-Kurwa mać! Jeffrey!!- krzyknęłam, próbując przebić się przez rozszalały tłum, który nagle zaczął pędzić w każdym kierunku. Wreszcie wyczułam Jego rękę, gdzieś daleko na prawo; złapałam ją mocno i razem z mężczyzną pognałam przed siebie.
Emma ruszyła szaleńczym biegie za spieprzającymi ludźmi. Starała się trzymać blisko Gigi i Jeffreya, bo ich znała najlepiej spośród wszystkich tutaj obecnych. Numerki, które już wcześniej ich zaatakowały w Lasce, gdzieś w oddali ich ścigali. A może całkiem niedaleko? Collins nie słyszała niczego poza jej szaleńczym oddechem i odbijanymi o jej ciało liśćmi, krzakami i wszystkim innym. Kobieta miała nadzieję, że ktoś, kto biegnie przodem dokładnie wie gdzie znajduje się Hydra... Ufała im. Każdy chciał przeżyć.
- Gigi! - Wydarłem się na całe gardło. Wcześniej zauważyłem jak zniknęła z tym gościem który mnie zaatakował jak jeszcze byliśmy w Dharmaville. Wiedziałem, że będą problemy! Koleś szuka kłopotów czy co? Strasznie mnie irytuje, a teraz jeszcze bardziej.. No, może trochę przesadzam, jestem zwyczajnie zazdrosny i tyle. Zauważyłem rudowłosą piękność przeciskającą się przez tłum naszych ludzi. Złapałem ją za delikatną dłoń. - W nogi! - Rzuciłem i oboje trzymając się za ręce, zerwaliśmy się do biegu. Zaczynała się walka o przetrwanie..
Edytowane przez jazeera dnia 08-11-2010 15:58
Spokojny powrót z Gigi do ludzi szybko nabrał nerwowej atmosfery. Ludzie w panice biegli na różne strony, pokrzykując coś do siebie. Liam stał pośród tego zamieszania zagubiony, mając problem z podjęciem jakiejś decyzji. Widząc jednak, że ludzie rozbiegają się w różne strony, ruszył za osobą, którą tu najbardziej znał - Gigi. Fakt, że był tam też Jeffrey, który na dodatek biegł z rudowłosą za rekę, zaskoczył Liama, ale nie zniechęcił aby przyłączyć się do tej grupy, w której były jeszcze dwie nieznajome kobiety. Norton wyszedł z założenia, że lepiej się trzymać blisko osoby nieprzyjaźnie do niej nastawionej, ale znajomej jest lepszym wyjściem niż podążanie za kompletnie nieznajomymi.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
April nie wiedziała kompletnie co się dzieje. Pojawienie się Numerków zburzyło jej wewnętrzny spokój.
- Kiedyś ich zapierdole...- syknęła sama do siebie uciekając, nie znała tutaj nikogo oprócz Richarda, Neala i Charlotte, którzy gdzieś się ulotnili. Postanowiła pobiec za tymi, do których miała najbliżej. Padło na dwójkę zakochańców i jednego mężczyznę. Pierwsze co przyszło jej na myśl to skąd skombinować broń.
Veronica chyba nie za bardzo łapała, o co mu chodzi. Musiał jednak współpracować nawet z nią. Zawsze była najsłabszym ogniwem, jeszcze dzieckiem. Może Josh miał być osobą, która ją wychowa? W końcu kiedyś musi dojrzeć, pomyślał. Martwą ciszę przerywało tylko szczękanie zębami Veronicy oraz pojedyncze strzały. Josh uklęknął i złapał się za głowę. Będzie ciężko. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie ma zbyt dużej szansy na przeżycie. Na dodatek kolejny raz nie upilnował Ashley. Złapał patyk leżący obok. Obwiązał go jakąś gumowatą rośliną, tworząc prowizoryczną procę. Chciał zrobić drugą dla Ver, ale nie starczało mu na tą chwilę materiału. - Pamiętasz, kiedy się pojawiłaś, jeszcze przed tą całą wojną. - zaczął dla rozładowania sytuacji, ale i tak miał wrażenie, że do blondynki nic nie dociera i mówi sam do siebie. - Uczyliśmy się strzelać z procy. Chyba pora to sprawdzić. Na trzy-czery wstajemy i biegniemy do następnego przystanku. Jesteś gotowa? Trzy czteee-ry! - szepnął i pobiegli, chyba cudem unikając strzałów, choć kilka razy było naprawdę blisko. Zmierzali do kolejnego przystanku, ale tego jak na złość nie było widać....
Grupa w składzie Liam, April, Emma i Jeffrey za rękę z Gigi oddalała się od stacji coraz dalej w nieznane. Norton odniósł wrażenie, że chyba nikt nie ma pojęcia gdzie uciekają. Najważniejszy dla niego był fakt, że nie jest sam i nawet jak ponownie zemdleje to ktoś się nim zainteresuje, a nie zamkną go jacyś jaskiniowcy w Świątyni. - Dokąd w ogóle biegniemy? - zapytał lekko zadyszany gdy grupa trochę zwolniła i możliwa była komunikacja między nimi.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Ashley biegła przed siebie, nie odwracając się. Kule śmigały jej koło głowy, a myśli ciągle powtarzały jej jedno słowo: Hydra. Nie miała pojęcia gdzie ta stacja jest, może słyszała o niej kilka razy, ale ciche pogłoski nie mówiły o tym, gdzie ona jest. Ruszyła pędem, gdy nagle wpadła na coś lub na kogoś. Podniosła głowę i ujrzała przed sobą Richarda. Mężczyzna pomógł jej wstać. Richard....musimy się dostać do Hydry. Wiesz, gdzie to jest ? - spytała, rozglądając się nerwowo.
Veronica oddychała ciężko patrząc z przerażeniem na Josha gdy ten postanowił przedrzeć się razem z nią do następnej kryjówki będąc wyposażony w jedną procę.
- Tak pamiętam... - Wydusiła dobrze pamiętając, że strzelanie z tej "broni" idzie jej o wiele lepiej niż z pistoletu.
Ruszyli. Strzały wbijały się głośno w pnie drzew i muskały liście krzewów, ale żadna nie trafiła w nich.... udało się! Żyli!
- Zabiją nas... nie mamy żadnych szans... - Wydusiła gdy razem z Cohenem "bezpiecznie" ukryli się w zagłębieniu między wielkimi drzewami. W oddali słychać było podniesione głosy numerków... nadchodzili...
Richard spojrzał na Ashely. Ona też już powinna nie żyć- pomyślał zastanawiając się.
- Wiem, ale jest problem, to druga strona wyspy- odparł i nagle popchnął kobietę i sam upadł razem z nią, bo kula praktycznie śmignęła obok nich.- Szybko! Nie mamy czasu się zastanawiać!
- Jak to gdzie? Na Hydrę. - Wysapałem. Grupa po kilkunastu minutach biegu stanęła by odsapnąć. - Podobno jedynie tam nie ma Numerków? Z jednej strony czuję, że to jakiś przekręt, ale sami doskonale wiemy, że innego wyjścia niestety nie mamy. - Kiedy ciało już uspokoiło się po morderczym biegu spojrzałem z troską na Gigi. Nie dopuszczałem myśli do siebie, by mogło jej się coś stać. Chciałbym by była już bezpieczna. Dopiero po minucie oderwałem od niej wzrok by spojrzeć na resztę ludzi. Poza mną i Gigi, była też Emma i Liam oraz nieznana mi kobieta z kasztanowymi włosami.
Ok. No to ruszajmy ! - odpowiedziała i ruszyła za Richardem. Ale czy to była słuszna decyzja ? Co z innymi ? Nie mogła ich tak zostawić, szczególnie Josha...a jeśli mu się coś stało !? Z trudem powstrzymywała się przed zawróceniem. Serce kazało jej wracać, jednak inteligencja ratować własną skórę. Ashley wytłumaczyła sobie, że oni też będą kierować się do Hydry. Tak, na pewno wszyscy tam się spotkają. Wszyscy przeżyją... . Czemu ludzie ze Świątyni na to pozwolili ? Przecież są potęgą na tej Wyspie, mogą się bronić ! - rzuciła po chwili, dalej biegnąc za Richardem.
- Na Hydrę!? Przecież to jest po drugiej strony wyspy! - zareagował donośnym głosem Liam, zdając sobie sprawę ile to będzie kosztowało ich wysiłku i czasu aby tam dotrzeć. Starał się nie wchodzić w drogę Jeffrey'owi więc nie patrząc na niego, wskazał ręką w południową stronę wyspy. - Najbezpieczniej byłoby iść wzdłuż brzegu, ale to najdłuższa trasa. Można też szybciej iść przez dżunglę, ale... - urwał zdanie, rozkładając bezradnie ręce w oczekiwaniu na zdanie pozostałych towarzyszy.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Został tylko jeden kamyk. Na szczęście Veronice szło lepiej z procą, niż z bronią. Znaleźli się w pozornie bezpiecznym miejscu. Mieli maksimum dwie minuty na przygotowanie się do nowego biegu.
- Wyspa Hydra. Znana tylko z opowieści, teraz cel naszego życia. - powiedział i pokręcił głową, śmiejąc się nerwowo. - Wiesz, że nawet tak jak idziemy teraz, najkrószą drogą, na pewno nie dojdziemy przed wieczorem, trudno nawet będzie nam być tam jutro o tej samej porze... O ile przeżyjemy. - mówił, naprawiając procę i wrzucając kamyki do kieszeni. Tam, gdzie teraz byli znajdowało się sporo gałęzi, więc dał radę zrobić drugą prowizorkę, która nic nie dawała, ale przynajmniej Veronica czuła się pewnie. Nagle usłyszeli ten zły głos.
- Wiemy, że tam jesteście, gnoje. Wyjdźcie, a może nic wam się nie stanie.
Josh tylko przełknął głośno ślinę. A więc tak miał wyglądać ich koniec? Ostatnie, co miał zobaczyć, to zieleń liści i czarny strój numerka? Facet zaczął strzelać w powietrze. W jednej chwili wycelował procę i strzelił numerkowi w głowę z bliskiej odległości. To pozwoliło tylko go na chwilę odurzyć, więc mogli uciekać dalej.
- Spadamy! - syknął i pobiegli dalej. Chciał zabrać numerkowi broń, ale nie było na to czasu. W końcu liczyło się jego życie. Ponownie rozległy się strzały.
-Słuchajcie...- mruknęłam cicho, gdy zatrzymaliśmy się. Dłońmi oparłam się o kolana i dyszałam tak, jakbyśmy przebiegli sprintem dziesięciokilometrowy maraton. Powtórzyłam: -Słuchajcie... Gdzieś tam, w tyle, zostawiliśmy Dharmabus. Zmieścilibyśmy się do niego spokojnie, ale... Trzeba zastanowić się, czy damy radę przebić się obok Numerków i wyjść z tego cało. Ja jestem za tym, żeby zaryzykować. Jest nas za dużo, byśmy szybko przemieścili się z miejsca na miejsce.- przedstawiłam swoją propozycję. Kątem oka spojrzałam na Liama. Pomyślałam tym samym o Effy: jak musi czuć się mężczyzna bez ukochanej?
A gdy pomyślałam, że mogłoby zabraknąć obok mnie Jeffreya, poczułam nieprzyjemne ssanie w żołądku.
- Świetnie, ale jest jedno ale... jak dostaniemy się na drugą część wyspy bez łódek?- spytała April obserwując ich uważnie. Bała się równie jak oni, zwłaszcza, że ich nie znała.
- Całej wyspy na pewno nie przejedziemy Dharmabusem, ale spory kawałek na pewno się uda. - odpowiedział Liam. - Tylko ktoś wie gdzie jest bus? Ja żadnego od dawna nie widziałem. - ciężko oddychając rozglądał się dookoła siebie w nadziei, że gdzieś pomiędzy drzewami wypatrzy coś niebieskiego.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Już miałem zamiar mu zrobić wykład co będzie bezpieczniejsze, ale po dłuższym rozważaniu wyrzuciłem ten pomysł z głowy. Nie było najmniejszego sensu. - My wiemy gdzie jest Dharmabus! Dwie godziny drogi stąd! Razem z Gigi i.. - Odwróciłem się w stronę Collins chcąc przypomnieć sobie jak się nazywa.. - i Emmy? W każdym razie niedawno nim jechaliśmy, jest trochę paliwa w baku.
- Dwie godziny? - Liam zapytał pod nosem. - Jeżeli nie będzie tam busa to stracimy 4 godziny na powrót w to miejsce... - pomyślał Norton. Plan Jeffrey'a nie podobał mu się, nie tylko z tego powodu, że wymyślił to on - człowiek, który w jednej chwili zmusza do podpalenia Kevina, a następnie idzie do domku, w którym mieszkał jeść naleśniki z dżemem truskawkowym. - Jeżeli macie ochotę iść po busa, to ja zostaję tutaj i czekam. - postanowił Liam.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?