- To świetnie! - ucieszyła się i weszła pod pokład samolotu. Wyciągnęła na zewnątrz kilka nienaruszonych worków z bobem. - Mógłbyś to ugotować, gdy dojdziemy do Hydry?Może zrobisz do tego jeszcze jakiś sos? - zapytała Jamesa. Ucieszyła się, że na wyspie jest kolejny kucharz. Może dzięki temu Meredith nie będzie musiała non stop siedzieć przy garach (). Na dźwięk swojego imienia, odwróciła się. - Chris... Jasne, że Ci pokażę. - jego słowa zupełnie ją zaskoczyły i bardzo ucieszyły - Jeśli nadal nie będziesz chciał tu zostać, to jestem skłonna wyjechać stąd razem z Tobą! - powiedziała całkiem szczerze.
Słowa o tym, że jest skłonna opuścić wyspę nie ucieszyły Christiana tak, jakby się jeszcze niedawno spodziewał. Miał teraz świadomość, że Elena jest w miejscu, które kocha i nawet jeżeli będzie mówiła, że jest w stanie je opuścić, to tak naprawdę w głębi serca będzie czuła żal i tęsknotę za tym miejscem. - Na razie nie wiem czego tak naprawdę chcę. Stoję na rozdrożu i mam do wyboru dwie drogi. Jeżeli zechcesz mi pokazać jedną z nich, może nie będę chciał z niej zawracać i wybierać drugiej. Jest tu coś, co chciałabyś pokazać mi jako pierwsze? Albo przynajmniej opowiedzieć o tym... - zapytał lekko zagubiony w obecnej sytuacji.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Elena zaczęła się zastanawiać, o czym mogłaby mu opowiedzieć. O zabijaniu Numerków? O słuchaniu poleceń Jacoba? To go zrazi zarówno do wyspy, jak i do Eleny...
- Może zacznę od tego, że nie jesteśmy teraz na właściwiej wyspie... Przejdziemy się? - zapytała i chwyciła jego dłoń. Po chwili wędrowali już wzdłuż plaży. - Kiedyś na wyspie istniała Inicjatywa Dharma, która przeprowadzała tu jakieś eksperymenty. Pozostali po sobie budynki i bunkry, w którym teraz można mieszkać... Istniało kiedyś również osiedle domków, ale zostało spalone. - w pewnym momencie Elena zatrzymała się i wskazała ręką na zarys głównej wyspy - To jest ta właściwa wyspa.
- Jasne. - odpowiedział momentalnie Christian i chwycił Elenę za dłoń. Udali się na pierwszy wspólny spacer, i od razu po tak pięknym miejscu. Chris był urzeczony przyrodą, dotykał ręką drzew i roślin, jednocześnie słuchając opowieści Eleny. Przez cały czas wiał lekki wiaterek, rozwiewający pięknie blond włosy Eleny i przyjemnie szumiący wśród drzew. W pewnym momencie zatrzymali się w miejscu, z którego idealnie było widać główną wyspę. - To właśnie przez tę Inicjatywę zostałaś tu sprowadzona? - zapytał, wpatrując się w odległy krajobraz.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
- Nie... Inicjatywa przestała istnieć zanim się tu pojawiłam... Zostałam tu sprowadzona przez innych ludzi, którzy od wielu lat zamieszkują tą wyspę. Ich przywódcą jest Jacob... - jednak wspomniała jego imię. Miała nadzieję, że nie będzie tego żałować. - Może niedługo przeniesiemy się na główną wyspę... A tymczasem pokażę Ci Hydrę. - powiedziała i wspólnie zagłębili się w dżunglę. Po pewnym czasie stali już przy klatkach. - Trzymali tu niedźwiedzie. - wyjaśniła i weszła do stacji. Zaprowadziła Chrisa do swojego pokoju. Było tam łóżko, szafa i biurko, na którym leżały batoniki Apollo. - Chyba nikt tu nie wchodził, wszystko wygląda tak samo!
- Ta główna wyspa wygląda z daleka przepięknie. Chciałbym kiedyś zobaczyć ją z bliska... - powiedział, powoli spuszczając z niej wzrok. Zaintrygowały go słowa o Jacobie, ale skoro Elena wymawiając jego imię zamilkła, postanowił nie poruszać jego tematu i poszedł z Eleną wgłąb dżungli. Ostrożnie przeszli przez gęstwinę zielonej i dzikiej roślinności, by niedługo później zobaczyć kolejne miejsce na wyspie. Chris odszedł na moment od Eleny i stanął przy klatce, opierając się o pręty. Zaciekawiło go urządzenie w środku klatki z dużym przyciskiem i leżącym na ziemi krakersem w kształcie ryby z napisem DHARMA. - "Trzymali tu niedźwiedzie" - powiedziała Elena i poprowadziła go do pokoju. Od razu jego wzrok przykuły batoniki Apollo leżące na biurku. - Patrz! Twoje batoniki! - zareagował entuzjastycznie i podbiegł do biurka by sprawdzić czy wyglądają tak samo jak te w hotelu. - To właśnie tu mieszkałaś? - zapytał, otwierając jednocześnie jeden z batoników.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Jack krążył bez celu po wyspie, w końcu znalazł się przed stacją Hydra. Raz tu byłem, zobaczę czy coś się zmieniło w niej. Pewnie to co ja zostawiłem nadal tutaj jest, oj to będzie niespodzianka dla niektórych osób. Część medyczną sobie odpuścił, wiedział że nie ma tam nic ciekawego. W pokojach mieszkalnych usłyszał głosy, w jedynym z nich zobaczył Elenę i Christiana.
-Witajcie. Szukacie pewnie czegoś przydatnego, co pozwoli nam przetrwać tutaj. Ciekawe kto tu mieszkał, szkoda że się nigdy tego nie dowiemy. Dziwne miejsce, wariaci musieli tutaj mieszkać. Niedługo ratownicy powinni być z pomocą i opuścimy to miejsce. Całe szczęście, inaczej byśmy musieli tutaj zamieszkać. - powiedział Black. Rozejrzał się po pokoju. Batoniki, wiec to pokój Eleny. Uśmiechnął się do nich Jack i powiedział jeszcze - Okropny pokój, nigdy bym tutaj nie chciał zamieszkać.
Edytowane przez Furfon dnia 15-08-2010 18:46
- Tak, tutaj mieszkałam, gdy przebywałam na Hydrze. - uśmiechnęła się do Chrisa, który od razu rozpakował batonika. - Widzę, że też je polubiłeś. - powiedziała szczerząc zęby i usiadła po turecku na łóżku. W tym momencie do pokoju zawitał Jack.
- Muszę Cię rozczarować Jack... Nie sądzę, żeby ktokolwiek po nas przybył. Tej wyspy nie ma na mapach.
- Tak, te batoniki są znakomite. - odpowiedział niewyraźnie, przeżuwając duży kawałek. - Czyli tu gdzie teraz jesteśmy to nie jest tak do końca Twój dom? Przez większość czasu mieszkałaś na tej wyspie, którą mi pokazywałaś? - zapytał, nadsłuchując czyichś kroków i coraz wyraźniej czując zapach długo niemytego ciała. W tym momencie do pokoju wkroczył Jack. Zaskoczyło to Christiana. Myślał, że mężczyzna nie żyje, albo co najmniej został na Alasce. - Witaj. - przywitał się niechętnie.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
-Nie ma na mapach? Skąd Ty to wiesz? - Jack zapytał się Eleny, sam wziął jeden z batoników i schował go do kieszeni - Chcesz powiedzieć że Ty tutaj żyjesz? To nie jest najlepsze miejsce by skończyć resztę życia, 2 dni temu znalazłem dół z trupami, jakby ktoś ich po prostu zamordował. A w tym budynku znalazłem dziwny pokój.
- Tak, prawie cały czas mieszkałam na tamtej wyspie. Tutaj przychodziłam raczej rzadko. - odpowiedziała Chrisowi i dopiero teraz poczuła, że Jack śmierdzi. Podeszła do okna i otworzyła je na oścież. - Mieszkam tu od 3 lat. I nie wiem o jakim dole z trupami mówisz... - i naprawdę nie wiedziała - A gdzie dziecko zgubiłeś? - zapytała Jacka, przypominając sobie, że już dawno nie widziała tego małego bachora.
Christian coraz bardziej rozumiał Elenę. Każde miejsce, które zobaczył na wyspie wiązało się z jakimiś wspomnieniami. A zwiedzali dopiero Hydrę, którą Elena dosyć rzadko odwiedzała. Większość przeżyć i wspomnień wiązała się z tą drugą wyspą. Chris przeczuwał, że jak dotrą tam, już nigdy więcej jej nie opuszczą. Nie był jeszcze pewien czy chce tu zostać na zawsze. Wiedział jedynie, że chce być z Eleną.
Dopiero gdy Elena zapytała się Jacka o dziecko, zorientował się, że nie widział chłopca od bardzo dawna. Pierwszą myślą, jaka go naszła była ta, że go zamordował z współudziałem Dores. - Elena, chodźmy lepiej stąd. On jest niezrównoważony. - szepnął jej na ucho, patrząc z przerażeniem na jego wstrętną i otwartą gębę.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
- Dobrze, chodźmy stąd... - powiedziała równie cicho Elena i wyminęła Jacka, wychodząc na korytarz. Zaprowadziła Chrisa do sporej kuchni i otworzyła lodówkę. Od razu zauważyła napoczętą lasagne, którą na pewno robiła Meredith. Wyciągnęła danie, postawiła je na stole, wzięła do ręki widelec i zaczęła wyjadać je prosto z naczynia, brudząc przy okazji całą swoją buzię. Była taka głodna, odkąd się rozbili, nie jadła nic konkretnego. - Pysza, sama ją robiłam... - zażartowała, siląc się na powagę.
Dores obserwowała samolot, siedząc w pewnym oddaleniu w cieniu drzewa. Cały czas się ktoś tam kręcił. Nie wiedziała, jak niezauważenie podłożyć ładunek, w dodatku przydałby się jakiś zapalnik czasowy. Wstała i oglądajac się wokół, czy nikt jej nie obserwuje, poszła przyjrzeć się ładunkom w świetle dnia. Musiała wiedzieć, na czym polega ich odpalenie, zanim wymyśli jakiś plan.
We are all evil in some form or another, are we not?
Lavender wpatrywała się w ocean. Cały czas łudziła się, że ujrzy na Horyzoncie statek, helikopter... coś co zwiastowało by, że zostaną ocaleni. Niestety nie było widac nic prócz chmur i fal. Wenham westchnęła zrezygnowana.
"Czy jej najgorsze obawy zaczynają się spełniac?" - Myślała, ale nie to niemożliwie... minęło tak mało czasu a ocean jest tak wielki... na pewno ich znajdą! Poza tym zawsze jest ten samolot, który przy odrobinie szczęścia może wzbic się w powietrze.
Rafalek po kilku godzinach dokopał się do pilota. Ze względu na klimat panujący na wyspie, zwłoki powoli zaczynały zmieniać swój stan skupienia. Rafalek jednak nie zauważył tej różnicy. Złapał pilota za ramiona i zaczął nim potrząsać. Tato! Tato! Obudź się! Zbudujmy bunkier z papai! - wydzierał się, potrząsając zwłokami. W pewnym momencie od tego potrząsania głowa pilota oderwała się i spadła na piasek. Zbity z tropu Rafalek próbował wsadzić ją na swoje miejsce. Trzymaj się, tato! Nie trać głowy! Wszystko będzie dobrze! - darł sie nadal swoim piskliwym głosem.
Edytowane przez rafalek dnia 15-08-2010 20:18
- Naprawdę? - spytał nieufnie. Miał w pamięci przerażenie Eleny z hotelu, gdy miała z Moniką piec pierniczki na święta. To byłby sensacja, gdyby się miało okazać, że to naprawdę Elena przyrządziła tę potrawę. Po dokładnym przyjrzeniu się dostrzegł jednak na jej twarzy jak stara się zachować powagę. - Nie żartuj sobie tak więcej bo robisz mi nadzieję, że kiedyś ugotujesz mi coś dobrego. - powiedział ze szczerym uśmiechem, coraz mniej licząc w głębi, że kiedyś uda mu się przekonać ją do zrobienia czegoś, czego wymagał od wymyślonego ideału przyszłej żony. - Ale nawet jak nic mi nie ugotujesz i nawet jak nie będziesz chciała mieć większej rodziny to będę Cię zawsze kochał. - powiedział i zaczął wycierać palcem z jej twarzy sos pomidorowy, którym się wysmarowała jedząc zachłannie lasagne.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Elenie zrobiło się trochę głupio i jednocześnie smutno, gdy usłyszała jego wyznanie. Nie dość, że Chris jej wybaczył za to, że go oszukała, nie przekreślał opcji zamieszkania na wyspie, to jeszcze był gotów zrezygnować z dzieci. Odniosła wrażenie, że jest dla niej za dobry. Teraz bardziej niż kiedykolwiek chciała mu sprawić przyjemność.
- Dobrze, ugotuję Ci coś. - powiedziała odkładając widelec - Dzieci nie mogę obiecać, ale na razie przynajmniej tyle mogę dla Ciebie zrobić. Poproszę Meredith o jakiś prosty przepis. Przecież gotowanie chyba nie jest takie straszne... - powiedziała niepewnym głosem.
- Naprawdę odważyłabyś się coś dla mnie ugotować? - zapytał z radością w głosie, po czym Elena ponownie dała mu do zrozumienia, że spróbuje. Tak ucieszyły go jej słowa, że nawet nie przejął się tym, że nie zaproponowała do kompletu urodzenia dziecka. - Jestem pewien, że sobie poradzisz! Pod okiem Meredith na pewno ugotujesz najpyszniejsze danie na świecie! - powiedział entuzjastycznie i objął ramieniem Elenę. - To jak, kończymy na dziś wycieczkę? - zapytał, powoli zmierzając z Eleną w stronę wyjścia. Jeszcze kilka godzin temu nie spodziewał się, że będzie na tej wyspie taki szczęśliwy.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
- Och, co za dupki! Wiedziałam... pewnie zapomnieli, że mnie nie można zastąpić i wzięli tą nadmuchaną dziunię z baru- zirytowałam się i cisnęłam kamieniem w wodę. Simon ledwo co żywy od razu padł na głaz. Ja wolałam postać i zapalić. Wyciągnęłam paczkę fajek i gdy odpaliłam, zaczęłam również odpowiadać- znalazłam się tutaj podobnie jak Wy... tyle, że nasz samolot całkowicie się roztrzaskał i mieliśmy trochę problemów z wydostaniem się z niego... miałam nadzieję na szybki powrót do domu, no wiesz w końcu dzisiejsza technologia czyni cuda, a tu nawet jeden ratownik się nie pojawił...- czując, że łzy napływają mi do oczu, odwróciłam się na moment i zaciągnęłam mocno papierosem. Dopiero wchłaniająca się nikotyna nieco mnie uspokoiła- nawet nie wiem ile czasu już tu spędziłam... straciłam z tego wszystkiego rachubę- oczywiście Simon nie wiedział, że mówiąc "z tego wszystkiego" miałam na myśli wszystkie akcje z komandosami, bitwy, strzelaniny, czarny dym itp. Milczałam przed dłuższą chwilę, gdy te straszne obrazy wirowały mi przed oczami- a Ty masz pojęcie, który dzisiaj mniej więcej jest?- spytałam, gdy w końcu ochłonęłam.
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.