Pierwszy sezon - fajny, spójna historia z kilkoma naprawdę świetnymi odcinkami (odcinki Rumplo-centryczne, pierwszy epizod z Belle, odcinki końcowe z Pinokiem i wyjawianiem tajemnic klątwy), tajemniczymi bohaterami (Rumpel, Pinokio, Królowa) i klimatycznymi wątkami, które mocno przeplatały się i stanowiły skomplikowane puzzle, które trzeba było sobie na bieżąco układać w głowie. Zakończenie? Mocne, choć niestety pierwszy "pocałunek prawdziwej miłości" był dla mnie potężnym zderzeniem z rzeczywistością. I wtedy uświadomiłem sobie, że historia jest świetna, lecz niestety jej otoczka zaczyna mnie razić.
Drugi sezon stracił to, co miał pierwszy - czyli spójność. Był po prostu przeciągnięty. Były wątki, które nagle się urywały, za to inne pojawiały się jak wyciągnięte z kapelusza. Nowe postacie - Neal i Hak - powodowały jedynie dużo zamieszania i były strasznie "płaskie", ot stworzone po to, aby zrobić trójkąt z Emmą. Były totalnie obdarte z intrygującego, pociągającego klimatu, jaki miał np. wątek Pinokia w I sezonie. Znowu pojawiły się rodzynki, tak jak odcinek z Corą w roli głównej, lecz jej śmierć była drugim zderzeniem z rzeczywistością - dobro zawsze wygra w tym serialu, nawet jeśli oznaczać to będzie śmierć najlepszej, najciekawszej postaci. I niestety, finał, choć z olbrzymim potencjałem, był bardzo słaby.
Trzeciego sezonu miałem nie tykać, jednak zapowiadano coś zupełnie nowego, więc się skusiłem. I faktycznie, podróż do krainy Piotrusia Pana wypadła całkiem nieźle. Znowu czuć było, że twórcy wiedzą, dokąd zmierzają (w przeciwieństwie do przeciągniętego II sezonu), a postać Piotrusia zaskoczyła chyba wszystkich. Tym razem, odwrotnie niż w poprzednim sezonie, ogólny, mroczny klimat był wyśmienity, zaś wyjątki stanowiły te słabsze odcinki. Aż w końcu nadszedł finał midseason. Był bardzo dobry, z poruszającym, nie do końca szczęśliwym zakończeniem. Dlatego też uznałem, że jest to dobry moment na pożegnanie się z serialem, tak, żeby mieć po nim dobre wspomnienia.
Dlaczego zrezygnowałem? Ponieważ co raz więcej było ckliwych, przesłodzonych, zbyt amerykańskich wątków, zaś postacie zaczęły przypominać wahadełka i taka Regina co 3 odcinki była raz dobra, a raz zła. I z tego co słyszałem, to nie mam czego żałować, nawet jeśli Charlotte z Lost odegrała tam niezłą rolę w drugiej połówce sezonu.
Nie jest słaba. Może szału wielkiego ma i nikt Goldowi nie dorówna, ale jest spoko.
Póki co OUaT to mój ulubiony serial z tych lecących obecnie i oczywiście mam podobne zdani jak adi - nie wymagam od niego zagwozdek na miarę Lost. Po prostu miło się ogląda i są fajni bohaterowie, nawet z Hanry;ego lubię się ponabijać jak niegdyś z jacka
We are all evil in some form or another, are we not?
No dokładnie, serial nie jest ambitny, ale to w sumie plus, że można czasem obejrzeć coś takiego odmóżdżającego trochę, gdzie można oglądać bez myślenia nad 23872874 zagadkami i wątkami.
A mnie postać Julki się bardzo spodobała i dla mnie duża lepsza od postaci Charlotte.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.