Otóż wpadłem ostatnio na pomysł, no agusia też twierdzi że wpadła na niego wcześniej, ale nikomu o tym nie mówiła (), że fajnie byłoby tak wziąć i napisać MP10 w czystej formie tzn. bez podziału na posty, bez emotek, wyłącznie w 3-osobowej formie, w formie takiego... opowiadanie czy jak kto woli - książki Chociaż kto wie, jeśli to wypali, to będzie można to wydrukować razy ileś, oprawić (dobrą drukarnio-oprawiarnię mam na dole w bloku) i każdy będzie mógł sobie postawić na półce całą historię MP10 opisaną piękną moją i agusi prozą i wrócić do niej za paręnaście lat gdy tej strony na pewno już nie będzie
trochę czasu nam to zajmie, dlatego tu jest próbka początku Jaskiń w wykonaniu agusi i to od userów zależy czy będziemy to dalej robić (może ktoś będzie chciał pomóc), bo chyba przyznacie, że zrobienie całego MP 10 a potem spytanie się o zdanie byłoby ryzykowne
Książki katastroficzne kłamią. Jeśli kiedyś wyczytacie zdanie: "W samolocie, który właśnie rozbija się na bezludnej wyspie, wszyscy krzyczą i panuje tam ogólna panika", parsknijcie śmiechem. Śmiało! Nie jestem w stanie określić, ile takich samolotów rocznie spada w dół i rozbija się w drzazgi; pasażerowie tego jednak, oznaczonego jako Oceanic 815, nie krzyczeli wcale. Przynajmniej ci, którzy ulokowali się z przodu samolotu.
Była ich zaledwie garstka. Tam, w górze, skąd mogli wiedzieć, że już niedługo spędzą ze sobą resztę życia? Spokojnie popijali drinki, mdlejąc, jeden po drugim, gdy turbulencje opanowały szybującą maszynę. Nikt nie zapamiętał, co dokładnie wtedy się działo. Gdy otworzyli oczy, pierwsze, co ujrzeli, to szczątki tego, co jeszcze niedawno można było nazwać samolotem. Był to jednak niewielki fragment, świadczący o tym, że reszta pojazdu zgubiła się gdzieś po drodze - najprawdopodobniej wpadła do wody i nic z niej nie zostało.
Pierwsza otworzyła oczy Emily Simms. Wysoka, brązowowłosa kobieta nie była do końca świadoma tego, co zaszło. Korony drzew nad jej głowami szumiały złowrogo, a dziewczynę przeszedł dreszcz, gdy zorientowała się, że jej ramię krwawi. Z każdą wyleżaną na wilgotnej ziemi sekundą uświadamiała sobie, co to oznacza. Samolot nie doleciał do Los Angeles... Z trudem podniosła się z ziemi. W głębi dżungli coś poruszyło się niespokojnie. Zrównoważone, przyjemne odgłosy dżungli przerwał jej jęk.
Kilkanaście metrów od tego miejsca przytomność odzyskiwali inni. Był wśród nich przystojny, muskularny młodzieniec. Zbudziło go pragnienie. Nie trudząc się nawet, by wstać, na klęczkach doczłapał do źródła, ukrytego w środku jaskini - jednej z wielu. Dopiero, gdy woda przelała się przez przełyk, a umysł odświeżył się lekko, podniósł się i wolnym krokiem ruszył w stronę dżungli.
- Matko... - ktoś jęknął nieopodal. - Co się stało? - mężczyzna jednak nie usłyszał, zaaferowany poszukiwaniem swojego bagażu. Gdyby podniósł głowę w górę, zauważyłby kolejną kobietę, tym razem o delikatnej urodzie, z falującymi lekko włosami, kurczowo trzymającą się gałęzi drzewa, na którym się obudziła.
Nazywała się Kate Austen, a sam fakt katastrofy przyjęła ze spokojem, ba! Z zadowoleniem nawet. Przez całe bowiem życie uciekała przed policjantami. Jako młoda kobieta zamordowała męża swojej matki. Załamana rodzicielka postanowiła zgłosić ten fakt władzom. Od tego czasu Kate krąży po świecie, zmieniając nazwiska, wizerunki, nie zatrzymując się nigdzie na dłużej. Pech chciał, że któregoś dnia złapano ją. Znajdowała się wtedy na terytorium Australii, w związku z czym policja musiała przetransportować ją do Stanów. Tym sposobem znalazła się w samolocie. Gdy tylko odzyskała świadomość, zeskoczyła z drzewa i szybkim ruchem poprawiła zdarte lekko na kolanach spodnie. Szybkim, zdecydowanym krokiem podążyła w kierunku stosu bagaży. Wypatrywała tego jednego, ciemnofioletowego, w środku którego czekał na nią pistolet. Odgarniając jedną walizkę za drugą, potknęła się o jakąś butelkę i przewróciła na młodego mężczyznę.
- Nic ci nie jest?- spytał z troską, łapiąc ją pod bok. - Jestem Boone.
- Na szczęście nie, dzięki - uśmiechnęła się - Ja jestem Kate. Nie wiesz, gdzie jesteśmy? - poprawiła kosmyk włosów opadający jej na twarz - I jeszcze jedno... Nie widziałeś gdzieś fioletowej walizki? - zapytała.
W ich kierunku zmierzała Emily. Rana na ramieniu przemyta już była wodą z jaskiń.
- Witajcie - uśmiechnęła się delikatnie. - Jestem Em... Emily Simms. Pomóc w czymś?
- Cześć Emily, jestem Boone. Widziałaś może dużą zieloną walizkę? - mężczyzna uśmiechnął się lekko do nowo przybyłej.
- Nie, przykro mi. - rozejrzała się. - Widzieliście tu jeszcze jakichś ludzi? Niemożliwe, żebyśmy tylko my ocaleli!
- Nie martwcie się, Emily, Boone, damy radę. - odpowiedziała Kate, ignorując pytanie. W odpowiedzi jednak na nie zza krzaków wyłonił się kolejny mężczyzna. Ten był dużo starszy od reszty- głowę zdobiła łysina, nogi drżały lekko. Nikt nie mógł tego wiedzieć, ale człowiek ten właśnie odzyskał władzę w nogach. Kilka wcześniejszych lat spędził na wózku inwalidzkim. Nie przedstawiając się, wspólnie z resztą zaczął poszukiwania bagażu. Wszyscy byli prawie pewni tego, że za kilkanaście minut, może troszkę więcej, przybędą po nich ratownicy.
Tymczasem zbliżał się wieczór. Starszy mężczyzna rozpalił ognisko, a reszta rozbitków usiadła przy nim. Jedynie Kate ciągle szukała walizki. Nie rozmawiali. Wpatrywali się w lecące w górę płomyczki i powtarzali sobie w myślach: "Jeszcze tylko moment i nas uratują...". Ciszę przerwał krzyk. Niezbyt głośny, kobiecy. To panna Simms wstała, by pobiec w kierunku źródła dźwięku. Na polanie, całkiem niedaleko od jaskiń, leżała blond włosa kobieta- Suzanne Smithers, dziennikarka z Paryża. Prawie całe ubranie miała poszarpane od krzaków, w które wpadła, gdy samolot rozbił się. Emilly dobiegła do nieznajomej.
- Hej, wszystko w porządku?- spytała jej, pomagając wstać. Ta pokręciła głową i wyjąkała cicho:
- Co się stało? I gdzie, do cholery, reszta samolotu?- spytała, wskazując lekko głową na wrak.
- Rozbiliśmy się...
- Ilu z nas przeżyło? Czy ktoś jest ranny?
- Na razie znaleźliśmy tylko kilku ludzi... Nie wiem co z resztą, może nie żyją, a może leżą gdzieś w dżungli...Trzeba ich znaleźć. Znasz się na medycynie?
- Kiedyś kończyłam kurs maltański... Ilu dokładnie nas jest? Trzeba zebrać wszystkich do kupy, musimy sprawdzić, kto zna się na medycynie, a kto na terenoznawstwie... - Suzanne westchnęła i razem z Emily doszła do reszty rozbitków.
Krzaki obok znów jaskiń zaszeleściły. Do nozdrzy dobiegł zapach drogich, męskich perfum, a już po chwili na polanę wszedł odrapany lekko, przystojny mężczyzna z zarostem i długimi, opadającymi swobodnie włosami. Ci, którzy choć troszkę znali się na muzyce, od razu rozpoznali w nim słynnego rockowca.
- Widział ktoś moją gitarę? I kota?- spytał jak gdyby nigdy nic, obrzucając wzrokiem grupkę. Łysy staruszek obrzucił go krytycznym spojrzeniem i spytał:
- Wszystko w porządku? A co do gitary, a właściwie to co z niej zostało, to leży tam przy wodospadzie.- palcem wskazał na rozwalony instrument u stóp wielkiego wodospadu. Dopiero teraz ludzie spojrzeli w tamtym kierunku i uświadomili sobie, jak piękna jest okolica, do której trafili. Widok rozbijanych o ściany skał tafli wody robił niemałe wrażenie.
- Nic mi nie jest, dzięki, starcze. - w myślach piosenkarza kłębiły się dziwne myśli. Patrząc na łysego miał wrażenie, że na lotnisku widział go, siedzącego w wózku inwalidzkim. John Locke, bo tak brzmiało nazwisko indwalidy, nikomu nie przyznał się, że po katastrofie odzyskał czucie w nogach. Gwiazda rocka, Jason Nugher, szybko wrócił do rzeczywistości. Podszedł w stronę, wskazaną przez Johna i spojrzał na gitarę. Miała oderwany gryf i wszystkie struny pęknięte. Na szczęście pudło było całe.
- O Boże, myślałem, że będzie gorzej, na szczęście mam zapasowe struny w... Kurna, gdzie mój bagaż?- rzucił do samego siebie i westchnął lekko, powracając do jaskiń. Grupa znów zajęła się poszukiwaniami swoich bagaży. Robiło się coraz chłodniej i każdy miał ochotę cieplej się ubrać. Ciszę po raz kolejny przerwał krzyk.
- Czy ktoś tu jest?! Czy ktoś mnie słyszy?!- głos był męski, z silnym akcentem. Tym razem wszyscy zerwali się do pomocy. Pierwsza zza drzew wyłoniła się Kate. W Irakijczyku z kędzierzawymi włosami, odstającymi od głowy pod każdym kątem, rozpoznała kolejnego pasażera lotu 815.
- Witaj na pokładzie - zażartowała. - Rozbiliśmy się, jakbyś nie zauważył...
Irakijczyk uśmiechnął się do niej lekko. Wkrótce przybyła reszta rozbitków.
- Jestem Sayid. Sayid Jarrah. - przedstawił się i skinięciem głowy przywitał wszystkich. Wspólnie doszli do wodospadu, do stóp którego natychmiast doskoczył Jason. Mężczyzna rozejrzał się i bardzo ucieszył - bezpośrednio pod wodospadem, w miejscu gdzie znalazł gitarę była również mała niebieska walizka z jego rzeczami, niestety pożywienie i picie było w tej drugiej. Wygrzebał sześć zapasowych strun i butapren i zabrał się za naprawę gitary. Na razie mało docierało do niego co się stało - ale widok jego ukochanego i połamanego T. Burtona zaprzątnął wszystko.
Kiedyś chciałem do pdf skopiować całą fabułę, ale na zasadzie postów z mniej więcej dopasowanymi avatarami i z podziałem na obozy zamiast takiej prozy. Nie wiedziałem jednak jak się technicznie za to zabrać więc zrezygnowałem.
Pomysł Liona jest świetny. Takie coś byłoby wspaniałe. Na początku można byłoby wstawić opisy bohaterów, później fabułę. Może nawet coś na wzór Lostowej encyklopedii?
Jednocześnie patrzę na to krytycznie Już do kilku pomysłów podchodziliśmy z wielkim zapałem, który z czasem opadł Na forumowe koszulki zgłosiło się kilkanaście osób, a pod koniec zostały chyba z 4 chętne i temat ucichł. W podobnym tonie wypowiadaliśmy się o gazetce. Przygotowałem już nawet wstępny szablon ale zabrakło motywacji i inne rzeczy okazywały się ciekawsze do roboty Napisanie całej fabuły w takiej formie i przede wszystkim chronologicznie będzie niebywale trudne, zwłaszcza pod koniec gdy pewnie już sporo osób będzie miało dość
Mam jednak nadzieję, że znajdzie się grupa osób, która podejmie się takiego zadania bo to byłaby niesamowita pamiątka na całe życie.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Myślałem bardziej o takiej encyklopedii na wzór Lostowej w formie książki Ale na razie niech inni wypowiedzą się na temat książki z fabułą. Może akurat ten pomysł wypali?
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Pomysł jest genialny, a początek napisany przez agusię przecudny.
Napisanie książki o MP10.. To będzie bardzo trudne i będzie wymagało wiele czasu, ale mam nadzieję, że wam się uda, w razie czego jestem chętna do pomocy
all we really need to survive is one person who truly loves us
-Penelope Widmore
Ja z chęcią bym ogarnął Ogonowców bo fajnie byłoby przeczytać jeszcze raz te posty ale nie jestem w stanie ich teraz ogarnąć. W wakacje można byłoby coś takiego zredagować i wydać na jesień Chyba, że ktoś inny podejmie się opisania Ogonowców Może jazeera?
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Chcecie się porwać na coś takiego? Pomysł oczywiście jest fajny i przyjemnie się to będzie czytać i jeśli macie zapał, żeby robić coś takiego, to róbcie Ale sądzę, że już niedługo będziecie mieli tego dość
Mnie prawdę mówiąc zapewne starczyłoby zapału na niedługo Zwłaszcza, że aktualnie na MP sporo się dzieje. Może więc na początek zapisać MP10 w jakiejś przystępnej formie w postaci postów ze starymi avatarami na wypadek jakiejś awarii forum?
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
czyli rozumiem że w tej chwili nikt się nie czuje na siłach aby nam pomóc trudno, będzie dłużej trwało ale cieszę się, że ogólnie pomysł się przyjął oby tylko coś z tego wyszło
Jeszcze pomyślę nad Ogonkami, w zasadzie jestem jedną z osób która dużo wie o tym obozie więc mogłabym to na siebie wziąć, ale jak to wyjdzie kiedy się tym sama zajmę... No nie wiem, pomyślę i pokombinuję jutro, nic nie obiecuję ale dam znać, czy z mojej strony nadejdzie pomoc.
all we really need to survive is one person who truly loves us
-Penelope Widmore
Hmm... ja kiedyś też się nad książkową formą MP zastanawiałam, ale mnie bardziej pasowałaby forma powieści złożonej z naszych postów... Co z tego, ze wszystko innym stylem, a niektóre akcje nie trzymają się kupy (pozdrowienia dla uciekinierów z frachtowca)? Takie było nasze MP! Nie wiem, czy ktoś znajdzie tyle czasu, by ogarnąć wszystko i złączyć w jedną spójną całość. Ja w wakacje* mogłabym się wziąć za spisywanie Świątyni na przykład Albo czegokolwiek, co mi wyznaczycie
Pytanie do zwierzaka, dziewczyny i telewizji: dzielicie to wszystko gwiazdkami (***), rozdziałami itp. czy z buta wszystko jak leci sklejacie w jedną całość? Pomyślałam, że dobrze by było, żeby ta różnorodna stylowo książka w formie była spójna i dlatego pytam.
na razie po prostu pisz jak już trochę wam się nazbiera to można mi wysyłać np. na maila i ja to będe sklejał w wordzie i ewentualnie mówił gdzie można dopisać jakieś zakończenie rozdziału, albo sam poprawiał
Dobrze byłoby od razu ustalić kwestie techniczne typu w jaki sposób wstawiać dialogi bo im mniej będzie konieczności robienia korekt pod koniec tym lepiej
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.