Wiadomo, że Polacy nie czytają nawet 'myj ręce po sikaniu' jak to kiedyś powiedział Kuba Wojewódzki, ale ostatnio dość sporo w TOP5 o książkach więc może byśmy tu pisali o ciekawych książkach i polecali je innym. Co warto przeczytać, co lubicie czytać, co byście bez wahania polecili innym, a czego na pewno nie
Ja na początek polecam książkę Cejrowskiego "Gringo wśród dzikich plemion". Chciałbym kiedyś pojechać z nim na taką eskapadę. On coś takiego nawet organizuje, ale koszt jest w granicach 10 tysięcy złotych. W tym roku planuję przeczytać jedną książkę i będzie to "Dotknięcie pustki". Na podstawie tej książki nakręcono fajny film "Czekając na Joe".
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Lincoln, jeśli czytałeś Gringo, teraz przeczytaj Rio Anacondę Obie książki są wprost zajebiste, nie mogę się doczekać na jego ewentualną trzecią!
Jak już tu piszę to dodam, że ostatnio polubiłem S.Kinga. Chyba w sierpniu zacząłem czytać Cmętarz dla Zwieżąt, potem wziąłem się za Miasteczko Salem i pierwsze III tomy Mrocznej Wieży, III właśnie czytam. Oczywiście planuję przeczytać prawie wszystkie jego książki! A ostatnią którą przeczytałem ot tak, bo usłyszałem gdzieś, to Władca Much, Goldinga.
Nie mam ulubionego pisarza ani ulubionej książki, podobnie jak nie mam ulubionej piosenki/wykonawcy, nie mam jakiegoś systemu wybierania książek do czytania- fajnie recenzowana w prasie, pasująca mi fabuła to kupuję, jakaś starsza, którą inni polecają- wypożyczam!
O proszę, mam przeczytać tą książkę na olimpiadę- więc jeśli tylko dostanę się do etapu rejonowego, to sobie o niej podyskutujemy
Z mojej strony polecam książkę "Byli żołnierzami PARASOLA" Danuty Kaczyńskiej. Lubię czytać książki o II wojnie światowej i to niewątpliwie one zajmują najwięcej miejsca na moim regale. Ta jednak wychyla się ponad wszystkie. Świetnie się ją czyta.
Rio Anacondę też oczywiście czytałem, ale nie była tak interesująca jak Gringo i z trudem doczytałem ją do końca. Było za mało opisów przygód, a za dużo jakiś rozmów filizoficznych
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Och, ale te filozoficzne wywody pamiętam do dzisiaj! Kocham takie momenty, szczególnie jak Pan Wojtek opowiadał o Kocie Szamana i w ogóle o tych okultystycznych wątkach... a zakończenie super
Uwielbiam wiele książek, ale moim ulubionych pisarzem jest Dostojewski. Ogólnie rzecz biorąc, pociąga mnie rosyjska literatura.
Obecnie czytam jednak J. Steinbeck'a(znacie go pewnie z wzruszającej książki ''Myszy i ludzie''. Aczkolwiek czytam ''Cudowny czwartek'' i już mogę polecić tą książkę pod względem fabularnym.
Ps. Znacie jakiś fajnych rosyjskich pisarzy. I czy ktoś zna ciekawe książki Bułhakowa oprócz ''Mistrz i Małgorzata'', ''Adam i Ewa'', ''Iwan Wasiljewicz'', ''Biała gwardia''?
Z góry dziękuję za pomoc w tej sprawie.
Linc, dokładnie. W Rio zabrakło mi tego charakterystycznego opisu, zamiast tego dostaliśmy pogadanki z szamanem, w których niewiele się działo. Normalnie jak nie Cejrowski. Natomiast Gringo posiadam w domu i często do niego wracam (ach, te przypisy )
Teraz czytam 'Zabić drozda'
Ja polecam "Pana Lodowego Ogrodu" Jarosława Grzędowicza.
Obecnie wydane są 3 tomy, ale ma być jeszcze czwarty. Jest to połączenie sci-fi i fantasy. Są elementy humorystyczne, także filozoficzne trochę. Ogólnie chodzi o to, że ludzie odkrywają planetę, gdzie żyje humanoidalna rasa. Leci tam 8 naukowców i cisza. Wiadomo tylko, że istnieje tam magia. Ludzie wysyłają Vuko w celu sprawdzenia co z naukowcami. Reszty nie zdradzam.
Pan z Wami!
Planeta powitała go mgłą i śmiercią. Dalej jest tylko gorzej?
Vuko Drakkainen ląduje samotnie na odległej, zamieszkanej przez człekopodobną cywilizację planecie Midgaard. Musi odnaleźć i ewakuować wysłaną tu wcześniej ziemską ekipę badawczą, pod żadnym pozorem nie ingerując w rozwój młodej, nieznanej kultury. Trafia na zły czas. Trwa wojna bogów. Giną śmiertelnicy. Być może zmuszony będzie złamać drugą regułę misji. Nafaszerowany magią, naszpikowany akcją. Nie spoczniesz, dopóki nie skończysz
Ten Pan jednego roku zgarnął Zajdla, Śląkfę, Sfinksa, Nautilusa...Ten ogród - w najlepszym stylu Grzędowiczowskim obrósł ciekawością dalszych dziejów Vuko Drakkainena i następcy Tygrysiego Tronu. Także zaginionych Ziemian i mieszkańców planety Midgaard, gdzie to nas, ludzi, postrzega się jako istoty o rybich oczach. Gdzie trwa wojna bogów, a samozwańczy demiurgowie hodują okrucieństwo kwitnące w mroku zła. Gdzie więdną najnowsze ziemskie technologie, a człowiek stawić musi czoła... No właśnie... Bierzcie wolne. Kto czytał tom pierwszy wie, że nie spocznie, nim nie skończy. Kto nie czytał, powiększy grono ogrodników.
Aha, przypomnijmy jeszcze Vuko Drakkainena: (...) gościa, który jest miksem Polaka, Chorwata i Fina, którego wysyłają w chrabąszczopodobnej kapsule na planetę zamieszkiwaną przez cywilizację człekopodobną. Jego misja polega na odnalezieniu wystrzelonej tam wcześniej ekipy i dokonaniu jej sprawnej ewakuacji. I choć Vuko wsadzili w mózg adrenalinowy dopalacz, emocjonalny stabilizator i noktowizor w jednym, to i tak trudno mu przetrwać w świecie pełnym grzybkowych halunów godnych wyobraźni Boscha (moim zdaniem kiepski opis...)
PAN Z WAMI. Jako i ogród jego. Wstąpiwszy, porzućcie nadzieję. Oślepną monitory, umilkną telefony. Tu włada magia. WŁADZA...Wystarczyło zaledwie czworo obdarzonych jej pełnią Ziemian, by z planety Midgaard uczynić prawdziwe piekło. VUKO DRAKKAINEN... Podąża śladami ich przerażającego szaleństwa. Z misją: Zlikwidować! Wsadzić do promu i odesłać na Ziemię, albo zabić. I pogrzebać na bagnach. Problem w tym, że oni stali się... Bogami. FILAR, cesarski syn, w krótkim życiu zaznał już losu władcy i wygnańca, wodza i niewolnika. Podąża ku przeznaczeniu, szukając ratunku dla swego skazanego na zagładę świata. Podobnie jak Vuko, i jego próbowano już zabić na najprzeróżniejsze sposoby. Wsiadasz? Lodowy drakkar topnieje...
O proszę, mam przeczytać tą książkę na olimpiadę- więc jeśli tylko dostanę się do etapu rejonowego, to sobie o niej podyskutujemy
I jak, dostałaś się do tego etapu?
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
W takim razie pozwólmy tematowi znów opaść na samo dno.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
a ja sie powtórzę i polecę raz jeszcze sagę Pieśń Lodu i Ognia George'a R. R. Martina.
Na tym forum czyta to oprócz mnie Furfon i Umba i nie wiem, czy ktoś jeszcze. Na podstawie serii powstał serial "Gra o tron", który jest znany juz większej ilości userów.
Dobra rzecz. A ponieważ jest teraz na czasie, to zawsze można o tym pogadać z innymi (Moi znajomi prawie wszyscy to czytaj )
Furfon, przeczytałeś już "Taniec...?
We are all evil in some form or another, are we not?
A ja się w tym roku biorę solidnie za czytanie w tamtym roku stosunkowo mało przeczytałam, więc teraz znalazłam listę 100 książek, które w tym roku mam zamiar przeczytać, zobaczymy czy mi wyjdzie, aktualnie jestem przy "Duma i Uprzedzenie" pani Austen. Póki co- super!
A niedawno przeczytałam "Jutro 1, Jutro 2 i Jutro 3"Johna Marsdena. "Grupka przyjaciół wyrusza na parodniową wycieczkę pod namiot. Jak na młodzież, zachowują się bardzo grzecznie, a sielska wyprawa na łono natury, do ukrytej przed światem górskiej kotliny, zapewnia im odpoczynek od nudnej codzienności. Powrót do domu przynosi jednak dość niezwykłe i bardzo niespodziewane rozczarowanie, okazuje się bowiem, że rodzice... zniknęli. A wraz z nimi wszyscy mieszkańcy okolicy. Wyjaśnienie zagadki jest wstrząsające: w czasie, kiedy młodzi biwakowali, ich ojczyzna stała się celem obcej inwazji. Dorośli zostali uwięzieni, a cały region patrolują wrodzy żołnierze. " książki właściwie dosyć ciekawe- dlatego, że interesujący temat. Ludzie się fajnie zmieniają. Z takich normalnych ludzi prowadzących typowy tryb życia, nagle muszą walczyć o przetrwanie, zabijać i kombinować jak przeżyć. Co prawda zdarzają się nużące momenty, ale ogólnie książka w porządku, nawet polecam.
Przeczytałam również niedawno "Numery - Czas uciekać" -Ward Rachel początkowo bardzo mnie urzekła, dziewczyna widzi datę śmierci każdego człowieka, super. Ale później książka jakoś straciła na swojej wadze.. Głupie było to, że trudne rzeczy były bardzo łatwo osiągalne dla głównej bohaterki, książka nie warta bliższej uwagi..
all we really need to survive is one person who truly loves us
-Penelope Widmore
Jak to jest możliwe, że nie widziałam jeszcze tego tematu, to nie mam pojęcia.
Ogólnie to jestem autentycznym książkofilem, i z wrodzoną umiejętnością szybkiego czytania czytam ich kilka-kilkanaście miesięcznie, i przepuszczam na nie większość kasy które dostaje na studia od rodziców. Przybliżę może kilka tytułów, które ostatnio przeczytałam i które najbardziej zapadły mi w pamięć, i co za tym idzie które polecam szczerze; takie moje osobiste książki marca
Lektor, Berhnard Schlink - jedna z tych książek, po przeczytaniu ostatniej strony odkłada się ją na półkę z kilkoma poważniejszymi pytaniami w głowie. Jest niezwykle krótka, więc wydawać się może że nie jest możliwe by wprowadzała aż stan tak głębokiej refleksji. Zupełnie inaczej opowiedziana historia II Wojny Światowej, historia kobiety dla której jej analfabetyzm wydaje się dużo większą zbrodnią niż te, które miały miejsce w obozach koncentracyjnych. Książka daruje nam długachnych, ckliwych historyjek miłosnych, pisana językiem który można odebrać za wyprany z jakich emocji. Pozostaje w pamięci.
Bez mojej zgody, Jodi Picoult - jedna z pozycji, po którą sięgnęłam przekonana przez moją siostrę, jako że ogólnie unikam "obyczajówek" - zwykle bazują na ogranych do bólu schematach, z happy endem wieńczącym "dzieło", a to w literaturze mnie bardzo irytuje. To co mnie absolutnie urzekło to fabuła, opowiedziana w taki sposób że po pierwszych kilkunastu stronach zżyłam się z bohaterami do tego stopnia, że w pewnym momencie zaczęłam już ignorować napływające do oczu łzy. Smutna, trudna i prawdziwa; po przeczytaniu której czułam się bezsilna jak dziecko. "Połknięta" praktycznie na raz, i na pewno zmusza do tego by zastanowić się nad tym, czy faktycznie nasze życie jest takie złe i beznadziejne, jak często uważamy.
Miłość w czasach zarazy, Gabriel Garcia Marquez - dla mnie Marquez przez długi czas to był taki drugi Coelho: wszyscy się zachwycają, wszyscy czytają a ja nie potrafię zrozumieć fenomenu. SBardzo krzywdząca była może ta opinia (w końcu Marquez ma na koncie literackiego Nobla), ale po przeczytaniu "Stu lat samotności" stwierdziłam, że po jego twórczość już raczej nigdy nie sięgnę, bo wynudziłam się okropnie i do teraz żałuję straconego czasu. I tu na horyzoncie pojawiła się znowu moja siostra, podsuwając mi "Miłość w czasach zarazy". Nie czyta się tej książki najłatwiej (dialogi zdarzają się co 40 stron), ale doceniłam humor i świetny styl Marqueza, który z tak wyświechtanego tematu jak miłość potrafił zrobić coś naprawdę bardzo dobrego. Linia fabuły strasznie popieprzona, jakby splot kilku historii, przez to w moim odczuciu taka dobra.
Filary ziemi, Ken Follent - ze sporym dystansem podchodzę do powieści historycznych, bo generalnie uważam że to nie moje klimaty. 830-stronnicowa cegiełka pana Folletta jest bardziej jak saga, niż jak książka; saga z fantastycznie nakreślonymi postaciami, wciąga niesamowicie. Wielowątkowa, mimo swej grubości nie nudzi się i mimo późnych godzin potrafi przekonać, że warto doczytać do końca choćby jeszcze kolejnych 10 stron. No, trzeba przeczytać po prostu.
Ja zaś ostatnio przeczytałem dwie książki z serii "Lorien Legacies", a mianowicie "Jestem Numerem Cztery" (już zekranizowana) oraz "Moc sześciorga". Autorzy to James Frey i Jobie Hughes, ale książki ukazują się pod pseudonimem Pittacus Lore (nawiązanie do treści książki).
Zalążek fabuły: planeta Lorien zostaje zaatakowana przez wrogą rasę Mogów. Loryjczycy walczą z nimi, ale przegrywają i wysyłają na Ziemię dziewięcioro dzieci Gardów (Gardowie to ludzie z nadprzyrodzonymi zdolnościami) oraz ich Cepanów (opiekunów, nauczycieli, Ci już mocy nie mają). Dodatkowo rzucają na nich czar, który przyporządkowuje każdemu dziecku numer od 1 do 9 i mogą ginąć tylko w tej kolejności. Akcja zaczyna się w momencie, gdy Mogadorczycy dorwali i zabili na Ziemi numer 1, 2 i 3. Teraz zaczynają polowanie na numer 4.
Moja opinia:
Książkę podzieliłbym na 2 sfery. Pierwsza to fabuła, postacie, świat przedstawiony. Tutaj jestem zachwycony - świetny pomysł, wyraziste zróżnicowane postacie. Miodzio. Druga sfera to styl. Tu trochę gorzej. Nie wiem czy to zabieg celowy czy po prostu kiepskie umiejętności pisarzy, bo (zwłaszcza w pierwszej części) zdania są krótkie, 3-wyrazowe, źle się to czyta. W drugiej części już jest lepiej. Za to w drugiej mamy trochę niepotrzebny wątek ckliwomiłosny, ale nie ma go jakoś wiele i nie jest jakoś szczególnie irytujący.
Dodatkowym minusem jest inny tłumacz obu części co powoduje, że Czwórka czy Szóstka w pierwszej części, to Czwarty i Szósta w drugiej. Dla mnie to spapranie sprawy.
Tak, więc książki polecam. Są dla fanów fantastyki. Ogólnie książki są lekkie, łatwe i przyjemne. Można je bardzo docenić za pomysł, ale poziom pisarski kuleje.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Bez mojej zgody, Jodi Picoult - jedna z pozycji, po którą sięgnęłam przekonana przez moją siostrę, jako że ogólnie unikam "obyczajówek" - zwykle bazują na ogranych do bólu schematach, z happy endem wieńczącym "dzieło", a to w literaturze mnie bardzo irytuje. To co mnie absolutnie urzekło to fabuła, opowiedziana w taki sposób że po pierwszych kilkunastu stronach zżyłam się z bohaterami do tego stopnia, że w pewnym momencie zaczęłam już ignorować napływające do oczu łzy. Smutna, trudna i prawdziwa; po przeczytaniu której czułam się bezsilna jak dziecko. "Połknięta" praktycznie na raz, i na pewno zmusza do tego by zastanowić się nad tym, czy faktycznie nasze życie jest takie złe i beznadziejne, jak często uważamy.
IMO to jedna z najsłabszych książek tej autorki. Przeczytałam już prawie wszystkie, więc myślę, że mam prawo tak stwierdzić Generalnie kobieta jest niemożliwa, niesamowita, totalnie jestem zakochana w każdym słowie, które kiedykolwiek napisała. Zdecydowanie najbardziej polecam
Moja pierwsza jej książka, może dlatego mam do niej taki sentyment. Jest przede wszystkim bardzo prawdziwa: opowiada o chłopaku, którego prześladowano w szkole, więc wreszcie wkurzył się na tyle, że przyszedł do placówki i zaczął strzelać. Bardzo przejmująca.
Do polecenia jeszcze przede wszystkim Krucha jak lód, Karuzela uczuć, Jesień cudów. Cała reszta i tak konieczna do przeczytania
agusia napisał/a:
IMO to jedna z najsłabszych książek tej autorki. Przeczytałam już prawie wszystkie, więc myślę, że mam prawo tak stwierdzić
A bardzo możliwe to tylko pokazuje żee pani Picoult musi naprawdę nieźle pisać, skoro jej jedna - jak mówisz - ze słabszych książek tak mi się spodobała, mimo wrodzonej niechęci do tego gatunku literackiego.
Miłość w czasach zarazy, Gabriel Garcia Marquez - dla mnie Marquez przez długi czas to był taki drugi Coelho: wszyscy się zachwycają, wszyscy czytają a ja nie potrafię zrozumieć fenomenu. SBardzo krzywdząca była może ta opinia (w końcu Marquez ma na koncie literackiego Nobla), ale po przeczytaniu "Stu lat samotności" stwierdziłam, że po jego twórczość już raczej nigdy nie sięgnę, bo wynudziłam się okropnie i do teraz żałuję straconego czasu. I tu na horyzoncie pojawiła się znowu moja siostra, podsuwając mi "Miłość w czasach zarazy". Nie czyta się tej książki najłatwiej (dialogi zdarzają się co 40 stron), ale doceniłam humor i świetny styl Marqueza, który z tak wyświechtanego tematu jak miłość potrafił zrobić coś naprawdę bardzo dobrego. Linia fabuły strasznie popieprzona, jakby splot kilku historii, przez to w moim odczuciu taka dobra.
O nie, mremka jak mogłaś porównać Marqueza do tego gniota. Jak dla mnie ma on całkiem inny styl, taki niespotykany. Mi się wręcz podobało to, że w książce było tak mało dialogów! O wiele bardziej od ''Miłości w czasach zarazy'' podobało mi się ''sto lat samotności'', więc to mogę z czystym sercem polecić. Mogę też gorąco zachęcić do książek Cortazara, według mnie są naprawdę genialne, wszystkie historie, które niby nie mają sensu, a jednak...
Lektora też udało mi się dorwać! Nic więcej do wypowiedzi Agnieszki nie mogę dodać, książka krótka, ale naprawdę dająca do myślenia.
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.