Kiedy Hanzee zdecydował się na zrobienie rozpierdolu? Wydaje mi się, że poczucie niesprawiedliwości narastało w nim długo przed rozpoczęciem fabuły (patrz scena picia wody z węża), ale decyzję podjął, gdy złożył wizytę w barze i zobaczył informację o powieszonych Indianach (a w przekonaniu utwierdziły go obelgi barmana i klientów). Wtedy uświadomił sobie, że cokolwiek by nie zrobił (a przecież do tego momentu był bardzo mocno poświęcony sprawie - cały czas w walce, cały czas w drodze), to zawsze pozostanie w oczach Gerhardtów jako "Indianiec na posyłki" i nigdy nie otrzyma należytej nagrody.
Też tak mniej więcej to widzę. Gdzieś ktoś napisał, że ten sezon jest m.in. trochę o ewolucji tej postaci i szukaniu własnej tożsamości. No, chyba coś w tym jest.
Wydaje mi się też, że nie podobało mu się to, co się odwala u Gerhardtów. Moim zdaniem ewidentnie nie był zadowolony z tego, że Dodd każe mu kłamać Floyd tak samo, jak wtedy, gdy kazał przyprowadzić Raya do siebie zamiast do Floyd. Nie wiem, mam wrażenie, że kiedy wreszcie znalazł Dodda w 2x08 był wręcz rozczarowany tym, że mu się udało.
ale decyzję podjął, gdy złożył wizytę w barze i zobaczył informację o powieszonych Indianach (a w przekonaniu utwierdziły go obelgi barmana i klientów). Wtedy uświadomił sobie, że cokolwiek by nie zrobił (a przecież do tego momentu był bardzo mocno poświęcony sprawie - cały czas w walce, cały czas w drodze), to zawsze pozostanie w oczach Gerhardtów jako "Indianiec na posyłki" i nigdy nie otrzyma należytej nagrody.
Mnie się wydaje, że kiedy wkroczył do tej chaty, wciąż jeszcze miał zamiar uratować Dodda. No może bez większego entuzjazmu, ale jednak z poczucia jakiegoś obowiązku. Dopiero, kiedy Dodd zaczyna rzucać swoimi obelgami, widać, że to przeważyło szalę. Przez chwilę nawet wydaje się wahać, mówiąc dwa razy do tamtych żeby się odsunęli, zamiast po prostu ich powystrzelać.
Jutro finał, ech... Nie włączam facebooka, nie chce nawet miligrama spoilera
We are all evil in some form or another, are we not?
I może masz rację z tym, że Hanzee się wahał... może więc stwierdził, że musi udać się do chatki właśnie po to, aby stwierdzić, jakie uczucia go najdą, gdy znowu zobaczy Dodda i wtedy podejmie decyzję. A Dodd go, że tak powiem, przekonał. To też miałoby sens.
Spokojny finał... taka wisienka na torcie. Choć i na tej wisience zabrakło mi wisienki
- ciekawe, że losy Blumquistów przewidzieliśmy dokładnie odwrotnie... do przemyślenia,
- nowa tożsamość Hanzee! Tego nie zrozumiałem, ale przeczytałem, o tutaj: http://variety.com/2015/tv/news/fargo-season-3-cast-details-noah-hawley-1201662128/ - bardzo fajne połączenie, na to liczyłem (Hanzee stał się szefem Sama Hessa, którego zabił Malvo na polecenie Lestera, a głuchy chłopak grający w baseballa stał się jego hitmanem z 1 sezonu),
- z kolei zakończenie wątku Mike'a trochę mnie zawiodło, rozumiem wymowę (działał w imię idei niezgodnej z własnym charakterem, przeciwko Gerthardom, którzy prowadzili interes dokładnie w "jego stylu", ale wydawało mi się, że to jego, a nie Hanzee, powiążą z mafią w Fargo z I sezonu; gdyby nie wywiad z Hawley'em, to obstawiałbym, że to do Mike'a wrócimy w III sezonie,
- oprócz tego zabrakło mi sceny, o której Lou mówił w I sezonie - jak to siedział przed domem i z szotgunem pilnował rodziny... wydawało mi się, że ta scena to pewnik na finał, a szczególnie po spotkaniu z ufo w 9 odcinku, idealnie pasującym do jego słów: "it was not a matter of who, rather of what"; trudno, zawiodłem się tym najbardziej
- fajnie, że Lou poruszył temat Ufo z Hankiem; o dziwo znaki w jego biurze dotyczyły czegoś innego - ale też może być; zdaje się, że to taki uniwersalny wniosek płynący z każdej odsłony "Fargo",
- plus za "furutospekcję" z Molly (która była chyba narratorem?) i Lou oraz wizję z Hanzeem palącym ogień w sklepie - kwintesencja postaci Peggy! Życie w odrealnionym świecie dziecięcych marzeń...
- i dobrze, że zdecydowali się utrzymać Betsy i Hanka przy życiu, obserwowanie ich śmierci byłoby chyba zbyt dołujące.
#teamhanzee
edit: o cholerka właśnie ogarnąłem, że Pana Tripoli widzieliśmy w dwóch odcinkach (myślałem, że był tylko wymieniony z nazwiska)... i szczerze? Ten spaślak z I sezonu zupełnie nie pasuje mi do Hanzeego :/ chyba przesadzili z tym powiązaniem... przecież Malvo tak łatwo sobie z nim poradził w "strzelaninie za szybami" w 1x07. Jedynie plus za "skopiowanie" dialogu z 1x06 (sceny w restauracji). Ale i tak, coś mi tu nie gra.
- nowa tożsamość Hanzee! Tego nie zrozumiałem, ale przeczytałem, o tutaj: http://variety.com/2015/tv/news/fargo-season-3-cast-details-noah-hawley-1201662128/ - bardzo fajne połączenie, na to liczyłem smiley (Hanzee stał się szefem Sama Hessa, którego zabił Malvo na polecenie Lestera, a głuchy chłopak grający w baseballa stał się jego hitmanem z 1 sezonu),
Jak dla mnie bomba. Skończyło się lepiej niż chciałam. Hanzee nie tylko przeżył, zmienił swoje życie, ale zbudował własne imperium Ale mi się japa cieszyła, jak to zobaczyłam
Ogólnie to jest super pod wieloma względami. Już nie tylko dlatego, że Hanzee przeżył, na to cały czas cicho liczyłam, bo bez sensu uśmiercać bohatera, który nie tylko mówi o przemianie, ale w sumie cały serial jej dotyczy... Jak widać, zmiana była o 180 stopni, z jakiegoś Indiańca na posyłki, stanął na czele imperium Do tego świetnie to powiązali z 1 sezonem
Ogólnie widzę tu analogię do Lost - w obu przypadkach mój ulubiony bohater przeżył i w sumie dostał co, czego chciał, I'm happy
oprócz tego zabrakło mi sceny, o której Lou mówił w I sezonie - jak to siedział przed domem i z szotgunem pilnował rodziny... wydawało mi się, że ta scena to pewnik na finał, a szczególnie po spotkaniu z ufo w 9 odcinku, idealnie pasującym do jego słów: "it was not a matter of who, rather of what"; trudno, zawiodłem się tym najbardziej
No ja też na to czekałam. Trochę dziwne, że tego nie umieścili, bo to wygląda, jakby totalnie olali tę kwestię. Ani wcześniej ani później ta sytuacja nie mogła się wydarzyć...
plus za "furutospekcję" z Molly (która była chyba narratorem?) i Lou oraz wizję z Hanzeem palącym ogień w sklepie - kwintesencja postaci Peggy! Życie w odrealnionym świecie dziecięcych marzeń...
To było dobre Zobaczyliśmy te harmonię z rodziną Molly, a potem Hanzee w płomieniach. Taka wizja trochę rodem z Twin Peaks i wizją mordercy Do tego świetne było to nawiązanie do filmu oraz Peggy, której na koniec totalnie odbiło. A potem więzienie w Kalifornii
Ogólnie w sumie każdy dostał to, na co zasłużył, jak przewidział Bear
edit: o cholerka smiley właśnie ogarnąłem, że Pana Tripoli widzieliśmy w dwóch odcinkach (myślałem, że był tylko wymieniony z nazwiska)... i szczerze? Ten spaślak z I sezonu zupełnie nie pasuje mi do Hanzeego :/ chyba przesadzili z tym powiązaniem... przecież Malvo tak łatwo sobie z nim poradził w "strzelaninie za szybami" w 1x07. Jedynie plus za "skopiowanie" dialogu z 1x06 (sceny w restauracji). Ale i tak, coś mi tu nie gra.
Mi też to nie pasuje, aczkolwiek zobaczę jeszcze przy rewatchu. Niby jest mowa o tej zmianie twarzy i że to coś więcej niż operacja rany, ale... wydaje mi się, że to dodali bardzo naciągając już, żeby tylko jakoś spasować... No raczej Hanzee nie dałby się nikomu po prostu załatwić
No dobra, a ogarnąłeś, kim był ten typek, który dał Hanzeemu nową tożsamość?
- ciekawe, że losy Blumquistów przewidzieliśmy dokładnie odwrotnie... do przemyślenia,
Cóż, mi się wydaje, że chcieliśmy, by było odwrotnie. Bo Peggy to jednak suka, co by nie mówić, a Ed był w porządku i, jak mówił Lou, chciał tylko chronić rodzinę. Ale takie rozwiązanie jest lepsze. Peggy przez swoją głupotę doprowadziła do śmierci Eda, tak samo jak Dodd do upadku Gerhardtów... Przeżyła, żeby nosić to swoje brzemię. Myslę, że to sensowne. Ed był po prostu niewinną ofiarą swojej żony. Kurcze, jak ona zaczęła gadać w tym aucie i w ogóle do niej nie docierało, że Ray, którego rozjechała był jej ofiarą i że przez nią m.in. w sumie była ta cała masakra i śmierć Eda... Jak widać, Dodd miał rację, że ta baba tylko mu przyniesie kłopoty
Ja się cieszę, że finał był spokojny. Po tych dwóch ostatnich odcinkach, historia powinna się skończyć spokojnie. Wiadomo było, że ktoś umrze, ale obyło się bez większych dramatów w sumie (no chyba, że ktoś był wielkim fanem Eda )
W ogóle ładnie się to wszystko zamknęło. Rzeźnik umiera w rzeźni, Peggy skończy w więzieniu w Kalifornii, Hanzee pozostaje ostatni na polu bitwy, jak ten wódz z 1 sceny sezonu No i Milligan, który zadowolony z siebie czekał na wielką fetę z okazji swojego "zwycięstwa", a tymczasem rzeczywistość skrzeczy
Aha no i Charlie... Pisza, że Charlie jest jedynym Gerhardtem, który przeżył, ale... przecież Dodd miał tam gdzieś jeszcze jakieś dwie córki poza Simone... i było jeszcze dwoje dzieci w domu (jak pokazali 2x02 i potem Floyd o nich wspomina na komisariacie), więc co niby z nimi się stało...?
Aaa i duży plus za Black Sabbath
Dla mnie sezon 10/10
Team Hanzee
We are all evil in some form or another, are we not?
No dobra, a ogarnąłeś, kim był ten typek, który dał Hanzeemu nową tożsamość?
A właśnie nie. To był ktoś, kogo znamy? Bo tak ta scena trochę wyglądała.
No też odniosłam takie wrażenie, ale nie mam pojęcia.
Btw.
Tak jeszcze sobie pomyslałam o Peggy w finale. Jak wspomniał Ed, byli zupełnie różni. On stąpł twardo po ziemi i chciał prostego szczęśliwego życia, a tymczasem Peggy myślała, że życie to film (jej podniecenie w samochodzie, gdy uciekali, akcje z Doddem w chacie...), co świetnie pokazuje ta scena z finału, gdy zaczyna jej się już mieszać rzeczywistość z fikcją. Ona sądzi, że biedne "niewinne" małżeństwo jest skazane na happy end, kierując się tym, co widziała w telewizji, a tymczasem rzeczywistość pokazuje, że to właśnie najbardziej niewinny Ed umiera, a Hanzee - główny bad guy sezonu odnosi sukces (). Wg mnie świetnie do tego podeszli i ode mnie wielki plus za takie rozwiązanie.
Noah Hawley o UFO:
"The violence and the chaos of our story and of our period became both deadly and absurd on a real level that the UFO kind of manifests that sense of absurdity, I guess, in our story. As I've said before, there are two things that gave me permission to use it: the first is the Coens had used the UFO as a conceit in 'The Man Who Wasn't There,' so a lot of imagery was there ... but also the fact that in 1979, two years after Close Encounters of the Third Kind and Star Wars, it was very much in the zeitgeist.
"After the crazy political upheavals of the '70s when people realized that conspiracies really did go all the way to the top, that sense of paranoia in American life was so heightened that it literally felt like you couldn't trust anything, even the skies. ... It's not there to annoy people or to seem overly clever, but I thought it was funny and I thought that it fit, both with the filmmakers' canon that I'm drawing from but also with the time period."
Jak dla mnie spoko
We are all evil in some form or another, are we not?
Ej, przypomni ktoś kim był ten Tripoli, którym niby jest Hanzee? Co do drugiego sezonu to bardzo dobry, chociaż dla mnie jednak trochę słabszy od pierwszego.
No i najważniejsze: czy wiadomo o czym będzie trzecia seria albo chociaż czy to będzie preuele prequela, sequel prequela czy może sequel 1 sezonu?
I pokazali Tripoliego w bodajże 1x06 oraz odcinku w którym Malvo robi rozpierduchę w siedzibie mafii, taka strzelanina za szybami. Tamże Tripoli ginie. RIP Hanzee. A głuchy dzieciak z końcówki 2x10 to głuchy napadzior z 1 sezonu.
Też to sprawdzałem i wydaje mi się to proste.
http://www.on-verge.org/essays/the-mind-of-max-ernst/
The need to merge the natural and mythical worlds was reinforced in 1906 with the death of his beloved pet cockatoo and the birth of his sister, Loni. Both events caused Ernst such anxiety that he allowed his imagination to connect birth with death, as well as the existence of animals with humans. He went about creating a bird alter-ego named Loplop (r0;a superior of birdsr1 who is believed to be the voice and inspiration for much of his work. As such, Loplop was a manifestation of his confusion and psychological anguish.
Symbol niezdecydowania i udręki? Noż kurwa, przecież ten tytuł to majstersztyk, idealnie oddaje klimat i charakter odcinka.
No to polecam obejrzeć film, a potem pierwszy odcinek. Taki klimat będzie towarzyszyć serialowi przez 2 sezony, z czego w serialu jest jednak chyba więcej akcji Jeśli styl Fargo Ci się spodoba - polecam, jeśli nie... to napisz co ci się nie podoba
ale adi oglądał pierwszy sezon i chyba pyta o drugi A drugi sezon jest imo genialny, ale wszyscy wiemy po klubie filmowym, że każdy tutaj ma swój własny gust ;p
----------------------------
A co do twojej wypowiedzi o Loplop, to teraz już ogarniam Faktycznie genialny tytuł dla genialnego odcinka "Symbol niezdecydowania i udręki" - genialne Teraz jeszcze bardziej lubię ten odcinek W sumie to jest jeden z moich najulubieńszych odcinków razem z The man behind the curtain z Lost
Chociaż w Fargo wszystkie tytuły są bardzo dobre, często symboliczne, z podwójnym dnem. Fajnie się rozkminia ich znaczenie (zarówno w pierwszym jak i drugim sezonie) i czasami trzeba głębiej sięgnąć do źródeł (jak właśnie przy Loplop). Poza tym czasami oglądałam w takim amoku, że nie od razu łapałam o co chodzi. Np. "Palindrom" ogarnęłam dopiero przy drugim seansie... heh
-----------------------
olol Lion
heh fajne nawiązanie
We are all evil in some form or another, are we not?
No bo palindom to inaczej wyrażenie, które czyta się tak samo od tyłu, jak od przodu.
A tymczasem w ostatnim odcinku sezonu wszystko wraca do punktu wyjścia: Ed - rzeźnia, Peggy - Kalifornia, dobranoc Solversonów itd., czyli początek i koniec są jak gdyby analogiczne względem siebie i powstaje taka klamra w tej historii.
No ja niektórych tez nie ogarniam. Np. The Gift of the Magi... a nie czekaj... to jest ten odcinek, gdzie spłonęła masarnia? to jednak chyba ogarniam
Dobra, Nosorożca nie ogarniam... prosze, niech mi ktoś to wytłumaczy...
We are all evil in some form or another, are we not?
Tak sobie obejrzałem ostatnimi czasy dwa ciekawe seriale więc napiszę słowo, może ktoś się skusi jak nie ma co robić.
Pierwszy to The Wire. Zacznę może tak nietypowo, ale od oceny gdyż oglądałem to ja oraz Lion i obaj daliśmy 9 więc Damianowi chyba też się podobał. O samym serialu napiszę tyle, że nie będzie tam jakiś kosmicznych zwrotów akcji, niestworzonych akcji w stylu Terminatora. Serial będzie o życiu i napiszę, że to chyba jeden z lepiej odwzorowanych seriali, które pokazują życie policji i drugiej strony. Gorąco polecam choć obstawiam, że nie każdemu by się podobał.
Drugi serial to Pakt. Jest to polska produkcja, która powstała niedawno i obsadzona jest we współczesnym świecie. Serial liczy 6 odcinków po koło 50-60 minut(HBO produkowało, a tam tyle trwają zazwyczaj). Dałem 7, ale by nie spoilerować tym co by może obejrzeli napiszę tylko, że będą wiedzieli jak obejrzą czemu tylko 7.
Teraz zaś zabieram się za Mr. Robota, którego zaraz sobie odpalę, a potem może za to mityczne Fargo(sezon 2 bo 1. widziałem).
adi1991 napisał/a:
Tak sobie obejrzałem ostatnimi czasy dwa ciekawe seriale więc napiszę słowo, może ktoś się skusi jak nie ma co robić.
Pierwszy to The Wire. Zacznę może tak nietypowo, ale od oceny gdyż oglądałem to ja oraz Lion i obaj daliśmy 9 więc Damianowi chyba też się podobał. O samym serialu napiszę tyle, że nie będzie tam jakiś kosmicznych zwrotów akcji, niestworzonych akcji w stylu Terminatora. Serial będzie o życiu i napiszę, że to chyba jeden z lepiej odwzorowanych seriali, które pokazują życie policji i drugiej strony. Gorąco polecam choć obstawiam, że nie każdemu by się podobał.
shieeeeeeet
potwierdzam opinię adiego, the wire 9/10 i moje top5 seriali