Umbastyczny napisał/a:
Jak Glenn przeżyje to będzie to wyjątkowo debilne. Szkoda go, ale powinien być trupkiem.
No mi też się tak na początku wydawało. Ale jak tak teraz o tym myślę, to fakt, że okazałby się martwy byłby równie debilny... Po prostu sposób, w jaki pokazane było to zdarzenie sugeruje, iż Glenn nie mógł umrzeć w tamtej chwili. Sądzę jednak, że mogliby tu zrobić coś podobnego, jak było z Juliet, która wpadła do dziury - niby przeżyła, ale jednak nie. Nie uwierzę, że każą czekać wszystkim tyle czasu tylko po to, żeby pokazać jego zwłoki. To trochę tak, jakby zapakować dziecku pod choinkę rolkę papieru toaletowego.
Mam więc nadzieję, że wybrną z tego jakoś sensownie.
I nie pisze ego, bo mi go szkoda, bo nie jest mi go szkoda. Glenn w sumie jest mi dość obojętny. Ja lubię tylko Carol i Daryla ;p
We are all evil in some form or another, are we not?
Otherwoman napisał/a:
Po prostu sposób, w jaki pokazane było to zdarzenie sugeruje, iż Glenn nie mógł umrzeć w tamtej chwili.
No nie wiem, jak dla mnie to było tak pokazane, że nie powinien tam przeżyć więcej niż 30 sekund xD
No właśnie... to byłoby zbyt proste... Z jednej strony pokazują ci, że praktycznie nie ma szans, a z drugiej nie pokazują ci, że postać ginie. No chyba, że zrobią jakieś spektakularne wejście zombie-Glenna w stylu córeczki Carol w słynnej stodole
Generalnie uważam, że oba wyjścia (Glenn żywy/martwy) są do dupy. Także trudne zadanie postawili sobie
No ale skoro sądzisz, że Glenn jest martwy, to kto twoim zdaniem odezwał się przez krótkofalówkę? ;>
We are all evil in some form or another, are we not?
Faraday napisał/a:
Ludzie zaczęli narzekać ze Glenn niepotrzebny i nic nie robi to go usmiercili na chwile żeby ludzie sobie uswiadomili ze jednak go potrzebują.
Co ty gadasz? Glenn jest jedną z tych uwielbianych postaci i nigdy nie słyszałam głosów przeciwko.
Jego śmierć byłaby spektakularna tylko w wypadku pokazania tego od razu. Scena może i robiona na siłę, ale nawet jeśli zginąłby to ukazanie tego w x odcinkach później nie wywołałoby takiego wrażenia, jak powinno.
Otherka, co sądzisz o rozwiązaniu, jakie zastosowano przy motelu? Wiadomo o co chodzi Pasowało Ci to?
No właśnie widzę w necie zażartą dyskusję odnośnie tego, co się wydarzyło. Częśc osób twierdzi, że to było genialne, a część, że wtf...
Mi to pasuje. Generalnie w każdym prawie odcinku była jakaś delikatna wzmianka na ten temat. Byłam praktycznie na 80% pewna, że to się pojawi w trakcie masakry w Sioux Falls jako coś w rodzaju Deus ex machina (co nie zmienia faktu, że mój wyraz twarzy był mniej więcej taki: LOL )
Nie od dziś wiadomo, że Fargo należy traktować z przymrużeniem oka, tak samo jak tekst o tym, że historia wydarzyła się naprawdę. Dla mnie było super. Trochę mi to się skojarzyło z bitwą w Ministerstwie Magii, kiedy wszyscy się napieprzają, a tu Ron wyciąga ten mózg i nagle wszyscy przestają walczyć i patrzą się z minami WTF. Tu było to samo, tylko na większą skalę To było tak bardzo z dupy, że po prostu idealnie wpasowało się w konwencje Fargo. I do tego komentarz Peggy
Problem polega raczej na tym, że sądziłam, że masakra będzie w finale, a tymczasem rozjebali wszystko w 2x09
Co oznacza, że finał będzie jednak kameralny, czyli Hanzee vs. Peggy i Ed. No i pewnie jeszcze gdzieś wcisną Milligana, bo trochę nie miał szans się wykazać, jako że spóźnił się na całą rozróbę
PS. czy tylko mi się skojarzyło pytanie "W jakim najdziwniejszym miejscu oddawałeś mocz" z "Jakom najdziwniejszom kanapke jedliście?"
We are all evil in some form or another, are we not?
Co do bliskiego spotkania trzeciego stopnia to ja początkowo zmarkotniałem. Szoker był, ale po wyłączeniu odcinka zacząłem się zastanawiać, czy aby na pewno tego oczekiwałem od serialu, który do tej pory raczej był bardzo realistyczny i to właśnie oddanie ducha Minnesoty było jego najmocniejszą stroną. Ale - w I sezonie takim paranormalnym efektem była ryba spadająca z nieba. Poza tym realizm w Fargo dotyczył raczej odwzorowywania świata, bo scenariusz wielokrotnie był zabawnie naciągany, np. zdarzały się jakieś popieprzone zbiegi okoliczności. Aż w końcu - w I sezonie była choćby kwestia walizki z pieniędzmi (nawiązanie do filmu), której ostatecznie nie rozwiązano, także częścią uniwersum Fargo jest, tak jak mówi Noah Hawley w wywiadzie poniżej, "akceptacja tajemnicy".
http://www.ew.com/article/2015/12/07/fargo-ufo/2
Ta akcja podkreśla też kilka innych rzeczy: że twórcy bawią się tekstem o "true story", że w tej historii to bohaterowie są w centrum (tak jak mówił narrator, i w przeciwieństwie do Lost nie jest to wada) i ostatecznie "it's only a flying saucer, Ed", najlepsza linijka tego sezonu
No i druga: "Okey then..." co prawdopodobnie oznacza, że w finale dadzą sporo czasu Milliganowi i pewnie zrobią jakieś jego ostateczne spotkanie z Hanzeem.
3 sezon ma być w teraźniejszości, kilka lat po 1 sezonie. W pozostawieniu Milligana przy życiu do końca finału jest jakiś cel. Może wróci jako starszy człowiek za rok (spełni rolę łącznika tak jak Lou)? Albo po prostu nawiążą do niego w kontekście działalności mafijnej w Fargo w 1 sezonie.
Ja tam to ufo traktuję z wielkim przymrużeniem oka. Można powiedzieć, że było zapalnikiem wydarzeń, bo przez to zginął Ray, co następnie pociągnęło całą lawinę wydarzeń, po czym ukazuje się w kluczowym momencie, rozwiązując napięcie. W ogóle mi się nie gryzło z "realizmem" Fargo, bo ten serial zawsze był tylko pozornie realistyczny. Sama ilość humoru wskazuje na to, zeby nie traktować historii poważnie. Co oczywiście jest jeszcze bardziej zabawne w związku z adnotacją o "prawdziwości historii"
it's only a flying saucer, Ed
To było tak genialne... Wszyscy byli w takim wtf szoku, nawet Hanzee, który jest zawsze mega opanowany, tylko jedna jedyna Pegyy zachowała zimną krew A jej komentarz to po prostu kwintesencja Fargo
Właśnie nie mam pojęcia, na czym ogóle miałaby polegac konfrontacja Milligana z Hanzeem. Bo jesli chodzi o Peggy i Eda, no to oczywiste. W sumie tutaj jest analogia do 1 sezonu, co oczywiście nie zwiastuje nic dobrego dla tych bohaterów... Ja bym bardzo chciała, że Hanzee dostał swoją szansę na zmianę swojego życia, tak jak chciał w 2x08
No ale znajac realia Fargo i jego filozofię polegającą na tym, że niezależnie jaką drogę wybierzesz, jesteś trupem, to... boję się oglądać finał
Co zas do Milligana, to faktycznie mogą go zostawić ze względu na 3 sezon... Chociaż ja tam nie ufam Fargo. Dwa ostatnie odcinki pokazały, że w kolejnym może się wydarzyć absolutnie wszystko.
Btw. odnośnie spotkań trzeciego stopnia: w trzeci odcinku jest scena jak Hanzee patrzy na zegar ścienny, który pokazuje 7, po czym wychodzi z tego baru i patrzy na zegarek, który pokazuje 9. Rozumiem, że to tez jakas aluzja co do kosmitów i tego zdarzenia, gdzie ponoć po spotkaniu z ufo zegarek się gościowi śpieszył o ileś tam? Jakoś dopiero teraz to ogarnęłam...
No i jeszcze jedna sprawa co do masakry. W sumie cały czas wszyscy się spodziewali konfrontacji Gerhardtów z Kansas City. Dla mnie było to mega zaskoczenie, że faktycznie Kansas City niemalże nie przyłożyło ręki do upadku Gerhardtów... Taka trochę ironia losu, ale cóż
"akceptacja tajemnicy"
Właśnie bardzo mi się to podoba. mamy w tym sezonie bardzo wiele tajemnic. Mamy ufo, totalnie niewyjaśniona historię Hanzeego i jego relacji z Doddem, wiele niedopowiedzeń odnośnie samej rodziny Gerhardtów, jak choćby o najstarszym synu Floyd, żonach Dodda i Niedźwiedzia itp... I w przeciwieństwie do Lost nikt nie dąży do wyjaśnienia wszystkich tajemnic, one po prostu są i powiem, że zajebiście mi się to podoba. Dzięki temu historia nigdy nie będzie wyeksploatowana, jak Lost, a wszystkie niedopowiedzenia nadają takiej jakby głębi. W końcu tajemnica jest ciekawsza, gdy pozostaje nierozwiązana
Co do 3 sezonu, to słyszałam i średnio mnie to cieszy. Powiem tak, że niesamowicie podobało mi się wpasowanie historii 2 sezonu w lata 70. To było po prostu genialne. A teraz, jak wrócimy do Molly... No nie wiem, mam bardzo sceptyczne podejście do tego, ale kto wie... Niby mają powrócić jakieś postacie, no ale to pewnie dotyczy Molly. Z samym Milliganem to byłoby trochę ciężko. To dość duża różnica w czasie i musieliby raczej wziąć innego aktora, bo trudno byłoby tego aż tak postarzyć... Tymczasem Milligan to bardzo charakterystyczna postać, nie do podrobienia, więc... jakoś mi się to nie widzi...
PS. ta historia z książką... normalnie jakieś OUaT btw Martin Freeman robił za narratora, śmiesznie... Osobiście nie jestem jednak za tym, by powrócił w 3 sezonie, średnio za nim przepadam...
Ok then...
We are all evil in some form or another, are we not?
Jedna rzecz: aktor od Milligana nie jest nikim znanym i czytałem wypowiedź Hawleya, że jego "fame" (kosztem mnóstwa innych znanych aktorów) lekko ko zaskoczył. Co może świadczyć o tym, że początkowo miała to być mniej ważna postać, więc kto wie, może to Hanzee przeżyje? "Lepsze życie" dla niego w formie happy endu miałoby sens.
A Ed tez może przeżyć. Peggy musi skończyć tak jak Lester.
Akcji z zegarkiem nie ogarnąłem faktycznie... Accept the mistery
Aktora do Milligana mogliby wziąć innego, tak jak zrobili z Lou i nie widzę problemu. Jest on charakterystyczny dzięki swoim wypowiedziom (np. cytowanie Jabberwocka) a nie wyglądowi/grze aktorskiej. Podobnie raczej nie wrócimy do Molly - prędzej w formie występu gościnnego, tak jak Freeman teraz. Raczej obstawiałbym osadzenie fabuły wokół drugoplanowej postaci. Choćby z tego powodu, że żaden aktor nie zgodziłby się na zatrudnienie na rok, potem rok przerwy i znowu rok pracy
A Ed tez może przeżyć. Peggy musi skończyć tak jak Lester.
No ja też to tak widzę. Wedle słów Niedźwiedzia, że każdy dostanie to, na co zasłużył, Peggy nie ma prawa przeżyć. Jeśli ona przeżyje, a uśmiercą Hanzeego, to na zawsze przeklnę ten serial
Co zaś do Eda, to owszem, mogliby go oszczędzić, jest spoko. Ale jak sobie przypomnę słowa Noreen o tym, że "po co się starać, skoro i tak wszyscy umrzemy", to nie nastraja optymistycznie ;p
raczej nie wrócimy do Molly
Nie będe płakać. Za nią tez jakoś nie bardzo przepadałam
tak jak zrobili z Lou i nie widzę problemu
Lou było prosto zrobić. Ta postać się totalnie niczym nie wyróżnia ;p
A może będzie dorosły Charlie?
PS. Fargo dostało kilka nominacji, ale dziwi mnie nominacja aktora grającego Solversona. Nie wiem, ale jak dla mnie to była najmniej interesująca postać i najmniej ciekawie odegrana...
Dla mnie "Dodd" jest mistrzem gry aktorskiej w tym sezonie
Ok then... a wracając do słów narratora, w którym momencie wg ciebie Hanzee postanowił powiedzieć "Fuck the system"?
(swoją drogą zajebista ewolucja postaci: od jakiegoś randoma w 1 odcinku do głównego gracza ostatecznie )
We are all evil in some form or another, are we not?
Po mojej reklamie moja mama skusiła się, by obejrzeć Fargo. Zaczęła oczywiście od 1 sezonu, więc pomyślałam, że zrobię sobie od razu mały rewatch. I tak mi przyszło na myśl kilka rzeczy, zatem:
Kilka przemyśleń odnośnie 1 i 2 sezonu Fargo [SPOILERY]:
Na razie jestem na 5 odcinku, ale dopiero przy drugim oglądaniu widzę kilka podobieństw. Podczas gdy motywem 2 sezonu jest ufo, motywem 1 sezonu jest Biblia. W obu przypadkach w każdym odcinku pojawia się coś związanego z głównym motywem. W 1x03 narrator czyta fragment o Mojżeszu, podczas gdy w 2x02 narrator czyta fragment z Wojny Światów. Podczas gdy w każdym odcinku s.2 pojawia się jakiś element związany z ufo, to w każdym odcinku s.1 pojawia się... ryba, co jest oczywistym symbolem związanym z chrześcijaństwem. Dopiero teraz zauważyłam, że ten moty w ryby jest wszędzie. Począwszy od słynnego plakatu z piwnicy Lestera, przez rybę wiszącą na ścianie komisarza, ryby - wygaszacz ekranu, modelki porno z rybami, aż w końcu... deszcz ryb na koniec serii, podobnie jak lata "you know what" na koniec s2...
Zwróciłam też uwagę na wspomnienie o Soiux Falls i Malvo mówił także coś w jednej scenie o Indianinie z lat 80. Hm...
A przy okazji jeszcze trochę przemyśleń odnośnie sezonu 2 i tego, kto przyczynił się do upadku Gerhardtów... Wiadomo, że Fargo to po prostu domino wydarzeń i trudno stwierdzić, co było pierwsze, ale... moim zdaniem Dodd najbardziej zjebał sprawę i gdyby nie on, Gerhardtowie podnieśliby się z tego kryzysu.
1. Dood wyzywa Raya od niedołęg - Ray, który wciąż ma głowie słowa brata, by udowodnić, że nie jest totalną ciotą, niemalże się nie kontrolując zabija sędzinę i tamtych dwoje, co pośrednio prowadzi do jego własnej śmierci
2. Dodd sabotuje działania Floyd, przez co Kansas City nie idzie na ugodę
3. Dodd pomiata swoją córką, przez co Simone zdradza go, idąc do Milligana
4. Dodd wysyła Charliego na akcję, przez co Charlie kończy w więzieniu, a Bear chce zabić Dodda
5. Dodd chce sprać Beara, poniżając go totalnie, przez co Bear nienawidzi go jeszcze bardziej, a Simone idzie do piachu w ramach zemsty
6. W końcu Dodd okazuje totalny brak szacunku Hanzeemu, czym podpisuje na siebie ostateczny wyrok, a przy okazji na resztę swojej rodziny.
Tak więc, Dodd, zjebałeś
PS. ech brakuje mi takich tematów o odcinkach jak za czasów Lost, w Fargo jest tyle ciekawych motywów do dyskusji...
We are all evil in some form or another, are we not?
Lou jest po prostu główną męską postacią, więc jak w nominacjach (Złote Globy, tak?) chcieli wyróżnić serial, to wypadało wyróżnić też jego. Gra bardzo dobrze, po prostu postać jest bardzo neutralna w tym całym wariatkowie. Hanzee chyba też został wyróżniony prawda?
Choć rzeczywiście pod kątem gry aktorskiej najbardziej w pamięć zapada mina Dodda z wystawioną wargą
Co do klęski Gerthardów (Gerhardtów?) - masz rację, ale według mnie najbardziej do zaognienia z góry przegranej wojny przyczynił się poprzez wkręcenie Floyd, że Rzeźnik z Luverne jest członkiem mafii z Kansas. Gdyby powiedział prawdę, prawdopodobnie dobiliby targu.
Ryby - faktycznie... ja osobiście zapamiętałem dwa motywy: deszcz ryb, czyli coroczne deus ex machina oraz motyw Biblijny. Ale chyba nigdy tego ze sobą nie połączyłem (wraz z plakatem Lestera i rybą szeryfa)... chociaż rok temu trochę to analizowałem, także może też doszedłem do tego wniosku, a teraz zapomniałem
Mi też brakuje dyskusji.
Kiedy Hanzee zdecydował się na zrobienie rozpierdolu? Wydaje mi się, że poczucie niesprawiedliwości narastało w nim długo przed rozpoczęciem fabuły (patrz scena picia wody z węża), ale decyzję podjął, gdy złożył wizytę w barze i zobaczył informację o powieszonych Indianach (a w przekonaniu utwierdziły go obelgi barmana i klientów). Wtedy uświadomił sobie, że cokolwiek by nie zrobił (a przecież do tego momentu był bardzo mocno poświęcony sprawie - cały czas w walce, cały czas w drodze), to zawsze pozostanie w oczach Gerhardtów jako "Indianiec na posyłki" i nigdy nie otrzyma należytej nagrody.
v6.01.15 © 2003-2005 | Original style by yassineb :: Ported for PHP-Fusion by: 
Pasowało Ci to?
To było tak bardzo z dupy, że po prostu idealnie wpasowało się w konwencje Fargo. I do tego komentarz Peggy 
