adi1991 napisał/a:
Podsumowując mam wrażenie, że w ostatnich latach powstają znacznie lepsze seriale niż filmy, które są w dużej mierze albo ekranizacjami, sequelami, prequelami itp., a brak tam oryginalności.
Czytałam dziś historyjkę z Kaczora Dolna, która była właśnie o takich kontynuacjach i sequelach, ale nawiązywała także do powrotu seriali z lat 90. jak choćby Z Archiwum X
Ale seriale faktycznie się rozkręciły od czasów Lost smiley
Chyba oglądacie nie te filmy co trzeba
A seriale wiadomo, że się rozwinęły, też w dużej mierze dzięki HBO, które zaczęło stawiać bardziej na stronę artystyczną a nie tylko czysto treściową, oczywiście naśladując filmy
fajnie jest porównywać mainstreamowe filmowe gówna z topowymi serialami i mówić ze seriale są lepsze xD idąc tą logiką, pozwolę sobie porównać topowe filmy tego wieku z polskimi telenowelami i stwierdzić, że filmy wyraźnie miażdżą wieloodcinkowy format.
Flaku napisał/a:
A seriale wiadomo, że się rozwinęły, też w dużej mierze dzięki HBO, które zaczęło stawiać bardziej na stronę artystyczną a nie tylko czysto treściową, oczywiście naśladując filmy
i zaczęli też bardziej stawiać na cycki
Edytowane przez Faraday dnia 15-11-2016 12:50
Lion napisał/a:
fajnie jest porównywać mainstreamowe filmowe gówna z topowymi serialami i mówić ze seriale są lepsze xD idąc tą logiką, pozwolę sobie porównać topowe filmy tego wieku z polskimi telenowelami i stwierdzić, że filmy wyraźnie miażdżą wieloodcinkowy format.
Ja akurat myślę o filmach, które wchodzą do kin. Może i są mainstremowe, ale właśnie one sa obecne w kinach. A w przypadku seriali dla odmiany, dobre produkcje zaczęły raczej spychać telenowele na dalszy plan i oglądają je już tylko głównie babcie itp.
Wystarczy spojrzeć na repertuar i to od dłuższego czasu już tak jest, że większość to ekranizacje. Na drugim miejscu sequele, kontynuacje oraz filmy biograficzne. A nawet jeśli nie, to dla odmiany jakieś gówno, którego nie warto oglądać. Niewielki procent jest filmów, które się z tego wyłamują. Oczywiście w kinach studyjnych można je obejrzeć, ale niewiele tego jest i tez nie zawsze warte uwagi.
Tymczasem ja i tak się jaram, że w piątek premiera Fantastycznych Zwierząt <3
We are all evil in some form or another, are we not?
Lion napisał/a:
fajnie jest porównywać mainstreamowe filmowe gówna z topowymi serialami i mówić ze seriale są lepsze xD idąc tą logiką, pozwolę sobie porównać topowe filmy tego wieku z polskimi telenowelami i stwierdzić, że filmy wyraźnie miażdżą wieloodcinkowy format.
Ja akurat myślę o filmach, które wchodzą do kin. Może i są mainstremowe, ale właśnie one sa obecne w kinach. A w przypadku seriali dla odmiany, dobre produkcje zaczęły raczej spychać telenowele na dalszy plan i oglądają je już tylko głównie babcie itp.
Wystarczy spojrzeć na repertuar i to od dłuższego czasu już tak jest, że większość to ekranizacje. Na drugim miejscu sequele, kontynuacje oraz filmy biograficzne. A nawet jeśli nie, to dla odmiany jakieś gówno, którego nie warto oglądać. Niewielki procent jest filmów, które się z tego wyłamują. Oczywiście w kinach studyjnych można je obejrzeć, ale niewiele tego jest i tez nie zawsze warte uwagi.
Bardzo trafnie ujęte, o to mi wcześniej chodziło
Edytowane przez adi1991 dnia 15-11-2016 20:43
Lion napisał/a:
fajnie jest porównywać mainstreamowe filmowe gówna z topowymi serialami i mówić ze seriale są lepsze xD idąc tą logiką, pozwolę sobie porównać topowe filmy tego wieku z polskimi telenowelami i stwierdzić, że filmy wyraźnie miażdżą wieloodcinkowy format.
Ja akurat myślę o filmach, które wchodzą do kin. Może i są mainstremowe, ale właśnie one sa obecne w kinach. A w przypadku seriali dla odmiany, dobre produkcje zaczęły raczej spychać telenowele na dalszy plan i oglądają je już tylko głównie babcie itp.
Wystarczy spojrzeć na repertuar i to od dłuższego czasu już tak jest, że większość to ekranizacje. Na drugim miejscu sequele, kontynuacje oraz filmy biograficzne. A nawet jeśli nie, to dla odmiany jakieś gówno, którego nie warto oglądać. Niewielki procent jest filmów, które się z tego wyłamują. Oczywiście w kinach studyjnych można je obejrzeć, ale niewiele tego jest i tez nie zawsze warte uwagi.
Bardzo trafnie ujęte, o to mi wcześniej chodziło
To świadczy jedynie o tym, że w ostatnich latach najpopularniejsze seriale są lepsze od najpopularniejszych filmów, a nie że ogólnie seriale są lepsze od filmów. Tylko, że problem polega na tym, że o ile w przypadku seriali coś takiego jak nisza czy autorskie projekty nie istnieją, o tyle w przypadku filmów jest tego od groma
Faraday napisał/a:
Seriale to też w dużej mierze ekranizacje, kontynuacje, remaki, historyczne (mniej lub bardziej),
ale lepiej wykonane. Obecne kino dla mas to w 90% gówno pełne efektów specjalnych by jak najładniej wyglądało. Jeszcze w latach 80 czy 90 ten stosunek procentowy był inny. Poza tym ja nie mam nic przeciw kontynuacjom, ekranizacjom itd., byle były tylko dobrze wykonane, a obecnie w filmie mam wrażenie, że jest przerost formy nad treścią, zaś w serialach wreszcie skupiono się bardziej na fabule. Swoistą przewagą seriali jest również to że są zazwyczaj kilka razy dłuższe przez co można lepiej zagłębić historię.
Podsumowując ja zawsze lubię lepiej zagłębić się w fabułę, postacie itp. dlatego preferuję seriale, a to, że od około 10 lat bardzo dobrych wychodzi kilka rocznie, a nie jak dawniej kilka na kilka lat to mnie to tylko cieszy, a patrząc na to co grają w kinach ostatnimi latami to da się wyłowić pojedyncze perełki, a reszta to głównie odmużdżacze.
Lion napisał/a:
fajnie jest porównywać mainstreamowe filmowe gówna z topowymi serialami i mówić ze seriale są lepsze xD idąc tą logiką, pozwolę sobie porównać topowe filmy tego wieku z polskimi telenowelami i stwierdzić, że filmy wyraźnie miażdżą wieloodcinkowy format.
Ja akurat myślę o filmach, które wchodzą do kin. Może i są mainstremowe, ale właśnie one sa obecne w kinach. A w przypadku seriali dla odmiany, dobre produkcje zaczęły raczej spychać telenowele na dalszy plan i oglądają je już tylko głównie babcie itp.
Wystarczy spojrzeć na repertuar i to od dłuższego czasu już tak jest, że większość to ekranizacje. Na drugim miejscu sequele, kontynuacje oraz filmy biograficzne. A nawet jeśli nie, to dla odmiany jakieś gówno, którego nie warto oglądać. Niewielki procent jest filmów, które się z tego wyłamują. Oczywiście w kinach studyjnych można je obejrzeć, ale niewiele tego jest i tez nie zawsze warte uwagi.
Bardzo trafnie ujęte, o to mi wcześniej chodziło
To świadczy jedynie o tym, że w ostatnich latach najpopularniejsze seriale są lepsze od najpopularniejszych filmów, a nie że ogólnie seriale są lepsze od filmów. Tylko, że problem polega na tym, że o ile w przypadku seriali coś takiego jak nisza czy autorskie projekty nie istnieją, o tyle w przypadku filmów jest tego od groma
Cóż, trudno, żeby powstawały seriale niszowe. Zrobienie serialu jest o wiele bardziej pracochłonne, czasochłonne i wymaga większego zespołu ludzi. O ile scenariusz i reżyserię w przypadku filmu może wykonywać ta sama osoba, to w przypadku serialu jest zwykle cała ekipa scenarzystów i reżyserów. Poza tym, czemu by to miało służyć? Coś tam robiono, pamiętam jakiś Klucz, ale jak dla mnie, to tego się nie dało oglądać.
A co do filmów, to co z tego, że jest tego od groma, jak po pierwsze nie jest powszechnie dostępne, po drugie to że coś jest niszowe, wcale nie znaczy, ze dobre, bo może być taki sam badziew albo gorszy. Zwykle, jak powstaje czegoś od groma, można założyć, że przynajmniej połowa, to gówno.
adi1991 napisał/a:
Faraday napisał/a:
Seriale to też w dużej mierze ekranizacje, kontynuacje, remaki, historyczne (mniej lub bardziej),
ale lepiej wykonane. Obecne kino dla mas to w 90% gówno pełne efektów specjalnych by jak najładniej wyglądało. Jeszcze w latach 80 czy 90 ten stosunek procentowy był inny. Poza tym ja nie mam nic przeciw kontynuacjom, ekranizacjom itd., byle były tylko dobrze wykonane, a obecnie w filmie mam wrażenie, że jest przerost formy nad treścią, zaś w serialach wreszcie skupiono się bardziej na fabule.
Wyjątkowo zgodzę się z adim. Większości tego typu filmów nie da się oglądać. Mam wrażenie, że są one zrobione albo na odwal się, albo właśnie po to, by jak największą ilością efektów zastąpić fabułę. Ostatni przykład: Osobliwy dom Pani Peregrine. Z interesującej fabuły i świetnego klimatu, Tim Burton zrobił film pełen efektów specjalnych, w dodatku w miejscach w ogóle niepotrzebnych. To nie efekty służyły filmowi, tylko film efektom. Słabo...
Ponoć i Dziewczyna z pociągu okazała się gównem. Nie wiem, nie chce mi się tego oglądać po zasłyszanych opiniach.
Dla odmiany, oglądając wiele obecnych seriali, ma się wrażenie, że dopracowano zarówno fabułę, bohaterów, jak i klimat, natomiast wszelkie efekty schodzą na dalszy plan albo w ogóle ich nie ma.
Oczywiście są wyjątki wśród filmowych ekranizacji, np. Zaginiona Dziewczyna, czy Zjawa, które są dobrymi filmami
We are all evil in some form or another, are we not?
Lion napisał/a:
Z subkulturą serialową jednak nie ma co dyskutować. Fabuła jako wartość sama w sobie to jakaś pomyłka. Sam nie wiem po co zaglądam do tego tematu
Z nowszych pozycji Westworld wchodzi już na całkiem niezły poziom głębi, który czasami dominuje nawet nad w sumie banalną fabułą.
Fabuła to nie więcej niż 30% sukcesu... A scenariusz Westworld co raz bardziej zaczyna mi się podobać, choć po warstwie wizualnej chyba spodziewałem się trochę więcej. Póki co pod kątem "artystycznym" najbardziej wciąga soundtrack. Ramin Djawadi for the win!
S P O I L E R Y (1x07)
Fajny odcinek, ten ostatni. Gamechangera z końcówki się spodziewałem (sam chyba na to nie wpadłem, ale teorie mnie utwierdziły w przekonaniu), jednak mimo to ciekawie to rozegrali. Czyżby w tym pokoju tworzyła się nowa Theresa? A może Elsie...? W sumie nie mogę rozkminić, kto (z jakiej "grupy" mógłby ją porwać w tamtym pokoju 1x06, bo raczej ani ludzie Forda, ani Delos (to by było zbyt proste). Ale co najważniejsze: Anthony Hopkins w końcu mógł się wykazać Za to cały czas intryguje mnie teoria o 2 liniach czasowych, a dziś... powiedziałbym, że rysunek Dolores potwierdza tę teorię, choć jako że William jest obecny w tej scenie i reaguje na jej zachowanie (bo wiecie o co chodzi w tej teorii, co nie?), to kto wie, może już wtedy, z Williamem, przeżywała ona tę przygodę po raz drugi, a w czasie rzeczywistym po raz trzeci?
... Tak w sumie to chciałem napisać tego posta po to, aby zapytać Was, czy wiecie, dlaczego Ford posłużył się cytatem Charlotte, który padł w rozmowie Charlotte i Theresy, podczas gdy nie było przy niej Bernarda. Ale już zdążyłem wyczytać, że przecież w pokoju był ten host, z którym się gziła.
Cóż, trudno, żeby powstawały seriale niszowe. Zrobienie serialu jest o wiele bardziej pracochłonne, czasochłonne i wymaga większego zespołu ludzi. O ile scenariusz i reżyserię w przypadku filmu może wykonywać ta sama osoba, to w przypadku serialu jest zwykle cała ekipa scenarzystów i reżyserów.
Nisza w serialach nie istnieje głównie dlatego, że serial musi się sprzedać. Każdy serial ze słabą oglądalnością spada po pierwszym sezonie, niezależnie czy jest dobry czy zły. To twór telewizyjny sprowadzony w pierwszej kolejności do komercyjnego produktu. Nie żebym to krytykował, po prostu takie są prawa rynku, a jedyną zarobkową formą emisji takiego serialu jest tv (potem jeszcze dvd ale raczej mało kto dziś to kupuje). Film ma pod tym względem przewagę, bo są jeszcze przeróżne festiwale i kina studyjne, gdzie pokazywane jest niemal wszystko. Z kolei co do liczby scenarzystów i reżyserów przy serialach, to wynika ona z tego, że ci ludzie są tu tylko rzemieślnikami, którzy mają zrobić swoją robotę i przypilnować co trzeba, a nad wszystkim czuwa zazwyczaj jedna, dwie osoby w postaci producentów i to oni są w tym przypadku właściwymi twórcami, a że są też producentami to kierują się przede wszystkim zyskiem i słupkami oglądalności, więc ciężko nazwać ich prawdziwymi artystami. Film natomiast ma coś o czym świat seriali może tylko pomarzyć, czyli autentycznych autorów, dla których niejednokrotnie fakt czy ich dzieło coś na siebie zarobi czy nie nie ma większego znaczenia. Po drugiej stronie są oczywiście producenci, którzy na nich naciskają, z czego powstają różne konflikty, ale to jest spoko, bo wielkie dzieła powstają w bólach. Po prostu taki autor przenosi na film cząstkę siebie samego, swoją wrażliwość, swoje rozumienie świata, dlatego filmy są po prostu dziełami bardziej szczerymi i intymnymi. A jaka szczerość czy wrażliwość może być w serialach skoro jak sama powiedziałaś pracuje przy nich o wiele więcej osób? Co z tego, że taki serial ma świetny warsztat, rozbudowaną fabułę, sto tysięcy zwrotów akcji itd skoro nie ma w nim prawdy? Jakbym miał to porównać w taki trochę dziwny sposób (bo w świecie filmu), to "Ostatni dom po lewej" Cravena byłby filmem, a remake Illiadisa serialem. Co z tego, że ten drugi jest lepiej zagrany i lepszy technicznie skoro nie ma w nim szaleństwa i szczerości oryginału.
Poza tym, czemu by to miało służyć?
Jak ktoś mnie pyta czemu ma służyć tworzenie niszowej sztuki to nie wiem co mam odpowiedzieć
A co do filmów, to co z tego, że jest tego od groma, jak po pierwsze nie jest powszechnie dostępne
Gdybyś to napisała 20 lat temu to jeszcze bym zrozumiał, ale obecnie mamy internet i wszelakie torrenty i inne źródła, z których można ściągnąć za darmo praktycznie wszystko bez wstawania z łóżka, więc nie wiem o czym mówisz
po drugie to że coś jest niszowe, wcale nie znaczy, ze dobre, bo może być taki sam badziew albo gorszy.
Nigdzie nie napisałem, że niszowy znaczy lepszy.
Ogólnie filmy spoza głównego nurtu powstają cały czas i to dobre, wystarczy spojrzeć na repertuary kin studyjnych, które są tak samo obszerne albo i nawet bardziej jak te w multipleksach, a z zagranicy trafiają do nas zwykle tylko te najlepsze pozycje. Już nie mówiąc o tym, że kino autorskie nawet w mainstreamie ma się świetnie, wystarczy przytoczyć takie nazwiska jak Tarantino, Wes Anderson, bracia Coen czy nawet Edgar Wright
Po za tym przypominam, że żyjemy w erze postmodernizmu gdzie praktycznie wszystko jest przetwarzane, seriale, filmy, muzyka... Takie czasy niestety.
Jak zwykle z jednego mojego zdania dyskusja się zrobiła, ale dobrze, to w końcu forum
Ja na koniec napisze tylko, że nie mam zamiaru bronić ani jednej formy, ani drugiej. Jak coś jest lepsze to się samo obroni. Jako, że ja nie oglądam zazwyczaj niszowych filmów bo się zwyczajnie na tym nie znam, a przez buble nie chce mi się brnąć by znaleźć coś fajnego to opieram swoją opinię na podstawie tego co grają w dużych kinach(a przez 5 lat mieszkałem obok największego w Toruniu więc byłem na bieżąco). Po tych moich obserwacjach zauważyłem, że seriale są ostatnimi czasami lepsze, a filmów mało jest na prawdę dobrych z ostatnich lat, które oglądałem. Podobnie jest wśród nagród takich jak np. oscary gdzie z kilkunastu co oglądałem z nominowanych po 2009 roku to tylko chyba Birdman jest filmem bardzo dobrym, a reszta jest w dużej mierze zwyczajnie średnia.
Już nie mówiąc o tym, że kino autorskie nawet w mainstreamie ma się świetnie, wystarczy przytoczyć takie nazwiska jak Tarantino, Wes Anderson, bracia Coen czy nawet Edgar Wright
wymieniłeś akurat tych, których stylu nie lubię
Edytowane przez adi1991 dnia 16-11-2016 21:43
Póki co pod kątem "artystycznym" najbardziej wciąga soundtrack. Ramin Djawadi for the win!
No. Te covery Radiohead (dużo) i The Cure (jeden) wymiatają.
Dobra, widzę, że w tej dyskusji do tej pory samymi one-linerami rzucałem. Jak dla mnie rzeczywiście od czasów LOSTa/Prison Break/Rzymu ruszyło się sporo jeśli chodzi o seriale. Wydaje mi się, że za ten stan rzeczy odpowiada głównie internet, który po pierwsze oderwał seriale od ich sztywnych godzin emisji a po drugie pozwolił stworzyć społeczności fanowskie, dzięki któremu serial stał się przeżyciem i zjawiskiem społecznym. Ostatnio, dzięki Netflixowi nawet udało się oderwać serial od telewizji (choć Netflix nieco godzi w zaletę funkcjonowania serialu w internecie przez model wrzucania całego sezonu na raz zabijając możliwość rozkminiania z odcinka na odcinek)
Z filmami kłopot jest taki, że obecnie nakręcenie dobrego komercyjnego filmu wymaga ogromnych nakładów. Dodatkowo potencjalny zwrot z inwestycji jest procentowo niski, więc na kręcenie takich filmów mogą sobie pozwolić największe wytwórnie. Ze względu na ten niski zwrot inwestują w bezpieczne projekty. Stąd mamy sześć filmów nowej generacji GW , trzy HP, po kilka filmów komiksowych rok w rok, itp. Jak duża wytwórnia nakręci już "Gwiezdne Wojny- Historie: Dzieciństwo R2D2" to MUSI to sprzedać, więc sloty w multipleksach okupują efekciarskie puste gnioty. Wytwórnie mają zwykle super dopracowane modele jeśli chodzi o ilości widzów, wiedzą że 10 seansów dziennie w trzech salach przez dwa miesiące to może być jednak za dużo i zostaje trochę miejsca na inne filmy. Te inne filmy to jest to albo film super znanego reżysera albo nagradzany - ten nagradzany zwykle też musi się jako tako sprzedawać więc nagradzane są nie filmy najlepsze, ale te z chwytliwym tematem i średnio kontrowersyjne...
Cały ten model można porównać do sklepów. W dużych marketach mamy sprzedawane w dużej ilości przeciętne towary i w znikomej ilości, niszowe produkty dobrej jakości (multipleksy). Są też małe niszowe sklepy gdzie sprzedaje się towary dobrej jakości, bardziej wykwintne (kina studyjne). Oczywiście różnica tkwi w tym, że masówka w kinach jest droższa a w sklepach odwrotnie.
Edytowane przez Faraday dnia 16-11-2016 22:58
Fabula nie jest glowna wartoscua ale jedna ze skladowycch. Nie ma czegos takiego, jak powiesc, czy dramat bez fabuly, tak samo filmu fabularnego bez fabuly. Jak brakuje tego elementu, to masz poezje.
Co zad do oplacalnosci filmow, czy seriali, to chcialam napisac, ze w dobie internetu mozesz nakrcic wszystko i opublikowac to na wlasna reke. Przy odpowiedniej promocji mozna miec pewnosc, ze dotrze sie do wielu. Mozesz nawet nakrecic serial o waleniu konia i da rade.
A co do dostepnosci, to oczywiscie chodzilo mi o legalne zrodla, bo wiaomo, ze w necie znajdziesz nawet porno ze zqierzetami, jak dobrze poszukasz.
No i dodam, ze niektore seriale, jak np Twin Peaks, czy Fargo tex maja dusze
We are all evil in some form or another, are we not?
Oglądając ST czułam się, jakbym się cofnęła w czasie i to wcale nie za przyczyną stylizacji na lata 80... Wątki Ssci-Fi były mega podobne do tych z Fringe, nieraz miałam wrażenie, że wręcz identyczne. Głównie przechodzenie między wymiarami, poszukiwania (Where is Peter Bishop?), zbiornik z wodą i kabelki na głowie (Olivia Dunham:http://1.bp.blogspot.com/-m-vbQrFTleI/VqFOEem92aI/AAAAAAAAao0/Ndm_cbMFJYM/s1600/gGbmP.png, zdolności Eleven, potwory, tajne organizacje...
No i te wątki Sci_Fi to jedna strona medalu. Druga, to stylizacja na lata 80. Jak to wyszło? Niby ok. Ale... Jak porównuję to do Twin Pekas, czy Fargo, to mam wrażenie, że tamte seriale były przesiąknięte klimatem epoki. W ST wyglądało to bardziej na zasadzie wtykania gdzie popadnie rekwizytów, typu plakat ze Szczęk, piosenka The Clash itp. Niby było spoko, fajnie itd, ale jednak mnie to jakoś nie oczarowało. Chociaż np. Regan mi się skojarzył momentalnie z Fargo (http://cdn-static.denofgeek.com/sites/denofgeek/files/1/31//fargo_bruce_campbell.jpg)
Zresztą ten serial kojarzył się z mnóstwem rzeczy. Oprócz pewnych elementów z wspomnianych seriali, trzeba wspomnieć oczywiście Obcego (o czym napisał też Flaku), Koszmar z Ulicy Wiązów (o czym wspomniał gdzieś Fred), a nawet Piraci z Karaibów (Upside down, przecinanie dłoni i bandaże, krakenopodobne stworzenie, końcowa scena Eleven itp). Rozmowa z Willem przez lampki skojarzyła mi się natomiast z Królestwem. No i HP: "The boy who came back o life" jest tak bardzo jak "The boy who lived"
Postacie mega schematyczne, aż do bólu. Przez to jakoś specjalnie z nikim nie udało mi się sympatyzować. Do tego schematyczna fabuła. Realizm faktycznie też na minusik.
No cóż. Podsumowując, serial całkiem fajny, ale do obejrzenia raz i do zapomnienia. Jako że w żaden sposób mnie nie poruszył, ani nie zainspirował, daję ocenę 7.
We are all evil in some form or another, are we not?
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.