Od lat celem ludzkości jest przetrwanie i można by zadać sobie pytanie czym Ava różni się od wielu milionów ludzi na świecie?
No cóż, dla mnie to było na tyle oczywiste, że nie było potrzeby o tym pisać. Nie różni sie tylko od ludzi, ale w końcu celem każdej żywej istoty jest przetrwania. Tuta jedynie można sobie zadać pytanie, czy maszyna może być w ogóle "żywa".
PS a ty masz chyba Kruka zaległego, co to za omijanie...
We are all evil in some form or another, are we not?
Flaku napisał/a:
o tyle cała ta intryga po drodze jest świetnie skonstruowana.
Świetnie skonstruowana to jest sprawa Deckarda (Blade Runner). Tu jest może nieco interesująca, ale to tyle.
Flaku napisał/a:Praktycznie od początku zarówno Nathan jak i Ava zgodnie z zamierzeniem budzą wątpliwości co do słuszności swoich zamiarów, nie wiadomo kto jest tą złą, a kto dobrą stroną, czego zresztą nie można też jednoznacznie stwierdzić na końcu. Jak już zauważyliście - Nathan nie jest zły, stworzył maszynę i traktuje ją jak maszynę. Ava też nie jest do końca tą złą stroną, bo przecież nie uciekała dlatego że miała takie widzimisię, kierowały nią konkretny cel (może nawet emocje?) - przetrwanie.
Naturalizm, przetrwanie. To, co napędza każdą jednostkę posiadającą sztuczną inteligencję w tego typu filmach ( Chappie, Numer 5, Swinton [tutaj mieszamy instynkt z emocjami dziecka], Alita...)
Flaku napisał/a:Dziwne, że jeszcze nikt nie użył tego słowa odkąd to sens tego filmu. Od lat celem ludzkości jest przetrwanie i można by zadać sobie pytanie czym Ava różni się od wielu milionów ludzi na świecie?
Niczym, i nie wyróżnia to jej równym niczym w zestawieniu z innymi filmami. Nie mieszałabym też absolutnie tego z "28 Dni Później". Ex Machina jest o zastanawianiu się nad problematyką sztucznej inteligencji, 28... o stadiach przemocy w jakie ucieka człowiek w chwilach zagrożenia bądź w stosownych ku temu warunkach. Jedno i drugie proste jak konstrukcja cepa ale... za jeden z tych filmów zabrał się Danny Boyle. A on potrafi zrobić film.
Flaku napisał/a:Po za tym Garland pokazuje jak niewiele potrzeba żeby zbudować świetne napięcie
Czyli nie zrobił niczego nowego ani zaskakującego. W tym właśnie problem. Wszystko jest ładne, ale... to tyle.
Flaku napisał/a:To najlepszy film sci-fi tej dekady, (...) . Być może to też najlepsze sci-fi XXI wieku.
No chyba się nie myłeś, że wypisujesz takie głupoty. Najlepsze Sci-fi XXI wieku? Co? Że co?
Flaku napisał/a:No i nie sposób nie wspomnieć o stronie wizualnej. Piękna to może za duże słowo, ale na pewno fascynująca; kontrastujące wnętrze stacji z otoczeniem, czyli technika vs. natura jako oczywiste odniesienie do człowiek vs. maszyna.
Tu się zgodzę, film wizualnie jest ładny. Przyjemnie się patrzy na widoczki, wyobraża sobie wyizolowany dom pośród zieleni. + Ładnie zaprojektowane wnętrza, nie? Ale to być może jedyny jego atut.
Lion napisał/aNathan to jakby ojciec (sam siebie tak nazywa) albo pan Avy, który trzyma "córkę" w zamknięciu i niszczy przejawy jej samodzielności (rysunki), trochę
W takich historiach twórca zawsze jet ojcem. Zawsze jest ten ktoś, kto tworzy. W mojej opinii Nathan nie niszczył rysunków Avy jako przejawów samodzielności co... najebał się i mu się nie podobały. Sądzę, że taka wersja byłaby bardziej logiczna. W tej kwestii jednak nie będę się sprzeczać. Chciałam po prostu pochwalić się swoim zdaniem
Gdzieś tu mi przemknęło przed oczami, że wedle wielu to film o sztucznej inteligencji, o psychologii... jedno z drugim się siłą rzeczy łączy, podobnie jak i z filozofią. Przynajmniej ja to ujmuję semantycznie w wypowiedzi jako połączone rzeczy. To zawsze funkcjonuje w takim gatunku razem., inaczej się nie da.
Flaku napisał/a:btw. Derpsi, masz konto na fw?
Mam, ale od niedawna i nie znajdziesz tam nic ciekawego, nie oceniam filmów, które obejrzałam. Nick może zaskoczyć: derpsi
No chyba się nie myłeś, że wypisujesz takie głupoty.
No akurat pisałem to przed pójściem pod prysznic :/
Derpsi napisał/a:
W mojej opinii Nathan nie niszczył rysunków Avy jako przejawów samodzielności co... najebał się i mu się nie podobały.
Przecież Nathan wyraźnie wytłumaczył Calebowi dlaczego to zrobił gdy oglądali wideo; chodziło o skierowanie negatywnych emocji rudego i Avy na Nathana, a tym samym pozytywnych względem siebie. A przy okazji mógł jeszcze wstawić nową kamerę. Odwrócenie uwagi, magik i asystentka.
Nie mieszałabym też absolutnie tego z "28 Dni Później". Ex Machina jest o zastanawianiu się nad problematyką sztucznej inteligencji, 28... o stadiach przemocy w jakie ucieka człowiek w chwilach zagrożenia bądź w stosownych ku temu warunkach.
Oba filmy mówią o woli przetrwania. Oczywiście między innymi o tym, a to że się od siebie różnią to wiadome.
Mam, ale od niedawna i nie znajdziesz tam nic ciekawego, nie oceniam filmów, które obejrzałam. Nick może zaskoczyć: derpsi
No chyba się nie myłeś, że wypisujesz takie głupoty.
No akurat pisałem to przed pójściem pod prysznic :/
Stwierdzenie, że to jest najlepszy scifi dekady (nie jest) mogę jakoś tam gniewnie przeboleć , ale na pewno nie to, że jest najlepszy w XXI wieku. To przeciętny film mający po prostu lepszą obsadę.
Tak jak wspominałam wcześniej, The Machine pojawiło się ze dwa lata wcześniej i będąc filmem klasy B okazuje się też być na podobnym poziomie.
Flaku napisał/a:Przecież Nathan wyraźnie wytłumaczył Calebowi dlaczego to zrobił gdy oglądali wideo; chodziło o skierowanie negatywnych emocji rudego i Avy na Nathana, a tym samym pozytywnych względem siebie. A przy okazji mógł jeszcze wstawić nową kamerę. Odwrócenie uwagi, magik i asystentka.
Co nie zmienia faktu, że był wtedy nawalony jak meserszmit. Właściwie, to zakończenie mi trochę nie pasuje. Nathan był bardzo inteligentnym człowiekiem. Miał już trochę doświadczenia z robotami oraz tym, jak się zachowują. Znał się doskonale na programowaniu - no kurde, stworzył Avę. Zaplanował wszystko doskonale: wizytę, relację... Brak bycia domyślnym ( no tyle rzeczy spierniczyć w tak krótkim czasie to trzeba mieć talent), wybranie całkiem inteligentnego pracownika i nie wzięcie pod uwagę tego, co może się stać (podsłuchiwał ich i profilaktycznie się nie zabezpieczył? Wiedział, że Caleb nie jest głupi, i że sam się nawala co wieczór. Wtf?). To się nie trzyma kupy. Z drugiej strony wymagał tego scenariusz i dalsza akcja. Jako scenarzysta też bym to pewnie nagięła. Co nie zmienia faktu, że mi się to nie podoba. Być może dlatego, że to moja ulubiona postać z tego filmu.
Flaku napisał/a:Oba filmy mówią o woli przetrwania. Oczywiście między innymi o tym, a to że się od siebie różnią to wiadome.
No różnią, i tak dalej. Tyle, że w 28 Dni... główną problematyką są właśnie stadia przemocy. Jim z kolesia, który nic nie czai i nie wyobraża sobie zabicia zarażonego w przeciągu zaledwie kilku dni staje się człowiekiem, który potrafi bez mrugnięcia okiem wcisnąć drugiej osobie palce w mózg. Jasne, motywowane jest to instynktem przetrwania, tego nie można zaprzeczyć, ale to przemoc jest wyraźniej zaznaczona. Ava myśli, chłonie otaczający ją świat, uczy się, Jim... Jim ma do wyboru ucieczkę albo przemoc. Z resztą, 28 Dni... to jeden z moich ulubionych filmów.
Mam, ale od niedawna i nie znajdziesz tam nic ciekawego, nie oceniam filmów, które obejrzałam. Nick może zaskoczyć: derpsi
Flaku napisał/a:Na fw nie ma żadnej derpsi więc chyba kłamiesz
Co nie zmienia faktu, że był wtedy nawalony jak meserszmit. Właściwie, to zakończenie mi trochę nie pasuje. Nathan był bardzo inteligentnym człowiekiem. Miał już trochę doświadczenia z robotami oraz tym, jak się zachowują. Znał się doskonale na programowaniu - no kurde, stworzył Avę. Zaplanował wszystko doskonale: wizytę, relację... Brak bycia domyślnym ( no tyle rzeczy spierniczyć w tak krótkim czasie to trzeba mieć talent), wybranie całkiem inteligentnego pracownika i nie wzięcie pod uwagę tego, co może się stać (podsłuchiwał ich i profilaktycznie się nie zabezpieczył? Wiedział, że Caleb nie jest głupi, i że sam się nawala co wieczór. Wtf?). To się nie trzyma kupy. Z drugiej strony wymagał tego scenariusz i dalsza akcja. Jako scenarzysta też bym to pewnie nagięła. Co nie zmienia faktu, że mi się to nie podoba. Być może dlatego, że to moja ulubiona postać z tego filmu
Bo Nathan miał... problemy z alkoholem No może to trochę naiwne usprawiedliwianie fabuły, ale w istocie tak było. Zresztą tak jak sama wcześniej wspomniałaś - ludzkim jest uleganie słabościom. Więc myślę, że ten wątek miał też na celu pokazać wyższość robotów nad ludźmi w tego typu sytuacjach; Nathan upił się i stracił kontrolę, a Ava potrafiła przezwyciężyć słabość do Caleba (niektóre momenty wskazują, że naprawdę go polubiła) i wydostała się na zewnątrz sama (nie ryzykując tego co mógłby zrobić gdyby go jednak wypuściła, no nie?). Wracając do Nathana: z tego co Caleb mówił Avie wynikało, że przeprogramuje systemy bezpieczeństwa następnego dnia co uśpiło czujność Nathana. Po za tym Nathan osiągnął już ten poziom, kiedy czuł się ponad wszystkimi (nie czułabyś się tak gdybyś była miliarderką i produkowała roboty? xD) i z góry uznał, że jakiś szkut go nie wykiwa. Zresztą jest na początku filmu scena, w której przeinacza słowa Caleba i sam siebie nazywa Bogiem. Szczerze - takie naginanie albo i dużo większe jest w 99% filmach opartych na fabularnej intrydze, a tutaj jeszcze wszystko da się bezboleśnie wyjaśnić więc nie ma się co czepiać.
Film ten jak zapewne co niektórzy zauważyli obejrzałem już kilka dni temu, ale tak mnie zadowolił, że postanowiłem go dać. Zacznę jednak od tego, że zbierałem się do jego obejrzenia już od dłuższego czasu(nawet miałem go dać już w ostatniej kolejce klubu) i w końcu obejrzałem. Wrażenia?
Z początku film mnie lekko zawodził. Nie ukrywam, że mocno się nastawiłem, a początek jest średni. Ukazany jest Belfast lat 70-dziesiątych i konflikt tam się toczący. Sceny wypadły fajnie, ale to jeszcze nie było to. Chwilę później mamy chyba najsłabszą część filmu czyli wyjazd Gerry'ego do Londynu. Nie powiem, że pierwsze myśli o tym fragmencie doprowadziły mnie do stanu gdzie pomyślałem, że filmowi dam pewno jakieś 7 czy 8 ale wtedy się zaczęło.
Z pozoru błaha włóczęga dwóch kumpli po mieście i rozmowa na ławce z jakimś bezdomnym, a potem okradzenie prostytutki. Niby nic, a wtedy się zaczyna. Gerry wraca do Belfastu z kasą i wydaje się, że ma chwilę spokoju aż znowu czegoś nie przeskrobie. Podobała mi się wtedy reakcja rodziny. Matka, rodzeństwo cieszy się, że widzą głównego bohatera, a ojciec podejrzliwie podchodzi do pieniędzy od syna.
Potem już się potoczyło i mieliśmy nagły wjazd na chatę Brytoli i potem świetne sceny przesłuchania. Przyznam, że Daniel Day-Lewis jest mi średnio znanym aktorem(bo dość mało gra), ale tu wypadł świetnie. Widać ból, walkę i niewinność. Również policjanci mocno zagrani. Przyznam szczerze, że miałem ochotę co niektórym walnąć. Po kilku minutach fortel z kumplem w pokoju obok, a potem groźby ojcu. W tych scenach Day-Lewis jest genialny, a to wcale nie koniec świetnych scen z jego udziałem.
Kolejnym etapem proces i tu również można wyróżnić praktycznie wszystkich oskarżonych. Główni bohaterowie śmieją się z procesu myśląc, że nic im nie zrobią, ojciec stara się uspokoić syna, a jednocześnie widać, że się cholernie boi. Na wyróżnienie również ciotka, jej synowie oraz Carol. Zapada wyrok i wszystko się zmienia. Tu następuje jedna z moich ulubionych scen gdzie Gerry siedzi w celi zaraz po wyroku, w tle słychać płacz i krzyki Carol, a potem wszyscy po kolei słyszą swoje wyroki. Praktycznie każdy aktor zagrał to fajnie. Na wyróżnienie też śedzia.
Dalej etap więzienia i dysonans pomiędzy ojcem, a synem. Jeden wierzy, że to pomyłka i jeśli będzie próbować to go uwolnią, drugi za to godzi się z losem i żyje jak więzień. Pojawienie się Joe wszystko zmienia choć nie z początku. Już od razu widać, że to nie byle kto tylko prawdziwy psychopata z krwi i kości. Początki jego pobytu są ok, ale potem następuje najpierw bunt, a potem podpalenie strażnika i kolejne miejsce gdzie Daniel Day-Lewis pokazuje swe umiejętności i aż dziw, że on wtedy nie dostał oscara.
Dalej przełomowy moment to oczywiście śmierć ojca. Sceny wyszły bardzo spoko, tak naturalnie. Świetny moment to także lecące podpalone papiery z okien na znak śmierci Giuseppe. Od tego momentu następuje przyśpieszenie i ukazanie prawniczki. Dalej widać opór oprawców lecz moment gdy okazuje się, że bezdomny istniał i został odnaleziony genialny. Mina tego głównego policjanta gdy się o tym dowiaduje bezcenna. Również oskarżeni wyrażają świetnie swoje emocje i gdy słychać wyroki fajnie ukazane są reakcje każdej z postaci.
Podsumowując ten film to aż dziw, że nie skończył on z 5 oscarami. Ale konkurencja w postaci Listy Schindlera i Toma Hanksa z Filadelfii nie mogła się skończyć dobrze wśród żydków i pseudo postępowców(nie ujmując choćby Hanksowi, który też był świetny, ale nie genialny jak Daniel Day-Lewis), a Lista Schindlera to dobry film, ale w żaden sposób nie genialny poza kreacją Ralpha Fiennesa, który swoją też nie dostał Oscara co jest dziwne.
Daję z pełnym przekonaniem 10 za świetną grę aktorską praktycznie każdej postaci, za genialnego Daniela Day-Lewisa, za emocje w nim pokazane i za ciekawą tematykę.
Właśnie zauważyłam, że w linku filmwebowym zamiast "derpsi" mam "deprsi". To wiele wyjaśnia mi w sumie
Co do twojego wyjaśnienia, Flaku (nie chce mi się już kopiować wypowiedzi) - dla mnie to właśnie nieco zbyt naciągane. Ale jak już wspomniałam, jakoś trzeba było wybrnąć.
Przez część filmu czułam się, jakby oglądała Przesłuchanie w nowej odsłonie. Film jednak lepszy od tego pierwszego. Mimo dobrego aktorstwa jednak słuchanie przez 2 godziny o tym, że bohater jest niewinny było dla mnie ciut nużące. O Boże, widziałam takie sceny już chyba jakiś milion razy i nigdy jakoś nie wprawiały mnie one w zachwyt. Do momentu ogłoszenia wyroków film był zwyczajnie nijaki. Sam werdykt był natomiast jedna z lepszych scen. Potem sceny w więzieniu - tu było już zdecydowanie lepiej, szczególnie bunt, czy płonący strażnik i papiery. No i na końcowy proces też na plus, dobrze przedstawiony, dobrze zagrany.
Emma Thompson bardzo pozytywnie
Dam 7, może nawet 7,5, ale czegoś mi zabrakło mi do 8...
We are all evil in some form or another, are we not?
Jestem za bardzo zmęczony, żeby napisać konkretną recenzję, ale ten film jest na tyle dobry, że zasługuje na trochę ciepłych słów.
Zacznę od oceny: 9/10. Od początku filmu było tak na 8, ale w jakimś bliżej nieokreślonym momencie byłem już przekonany, że 8 to za mało.
Z jednej strony wątek niesłusznych oskarżeń itd. wydaje się dość oklepany, ale film nie dał mi tego odczuć i wciągnął mnie, zaciekawił.
Mocną stroną filmu są świetne postaci, a także bardzo dobra gra aktorska. Za równo Ci ważniejsi, jak i Ci poboczni pokazali się wybitnie.
W filmie też podobało mi się to, że nie skupiono się tylko na więzieniu/procesie, ale mieliśmy i początki w Belfaście, podróż do Anglii i komunę, ciotkę, park, włamanie, przesłuchania, pierwszy proces, więzienie, drugi proces.
Ulubione sceny:
- płomienie po śmierci Giuseppe - adi też wyróżnił tę scenę, jakoś tak przykuła moja uwagę i wywarła mocne wrażenie
- Gareth zdobywa dowód niewinności wszystkich skazanych
- Gareth vs. policjant i spółka w sądzie
- początek ze złodziejami złomu i potyczkami na ulicach
- więźniowie zaczynają współpracować po początkowych "trudnościach"
Przepraszam za ubogą recenzję, ale na więcej nie mam teraz siły. Film świetny i tyle .
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Dobra, to tak w skrócie w miarę. Generalnie film ma swoje plusy i minusy i może zacznę od tych pierwszych (duże spoilery, nie czytac przed ogladaniem):
- występ De Niro jako Silver - tu trzeba przyznac, że postać była mocna i miło było popatrzeć na ten cały jego performance w teatrze
- dość oryginalne podejście do tematu, czyli demaskacja faktycznie się udaje; może nie oglądam za wiele filmów, ale zwykle jest tak, że to demaskator przekonuje się do "prawd", ktore próbuje zdemaskować. Tutaj poszli nawet o krok dalej i okazuje się, że... SPOILERto demaskator sam jest kimś takim, kogo demaskuje/SPOILER Jest to faktycznie pewne zaskoczenie, a to czy pozytywne, to już inna sprawa
- dość interesująca tematyka. Dlaczego? Otóż nasuwają mi się tutaj po prostu dwa skojarzenia: jedno to moja babcia która też lubiła takie bajery i naprawde bardzo usilnie mi wmawiała, gdy byłam dzieckiem, że ma taką moc, jak Silver. Druga sprawa jest związna z moim osttnim pobytem w Bydgoszczy. Otóż mremka pokazała mi pewien kościół, w którym odbywają się egzorcyzmy. Mówiła, ze jej koleżanka uczestniczyła w jednym z nich i ponoć wyglądało to dość wiarygodnie i nieco przerażająco. Niesamowicie zachęciło mnie to do odwiedzenia takiej placówki i obejrzenia takie spektaklu, choć pewnie bez tego całego sprzęciora, który mieli na filmie i tak nie udałoby mi się nikogo zdemaskować ;p
- ostatni plus to wymowa. Prawda taka oklepana trochę, ale lubię, jak film niesie jakieś tam przesłanie, bo to fajne. Może to było takie zbyt nachalne i oczywiste, ale... no coś w tym było. To "nie negowanie tego, kim się jest" jakoś mi się tak kojarzyło z tekstami Tyriona
minusy:
- przede wszystkim zakończenie. Może i było zaskakujące, ale jednak... ta sprawa z mocami Toma wydała mi się jakaś taka kiczowata (choć scena w teatrze niezła, zwłaszcza De Niro się popisał
- mimo zaskakującego zaskoczenia, przewidywalność - w sumie od samego początku można się było spodziewać, że Silver widzi
- niektóre "zaskoczenia" były bardzo sztucznie przedstawione, przez co... wcale nie takie zaskakujące, jakie chciałyby być
- umywalki i kible rozwalające się, jakby waliła w nią maczuga trolla, a nie głowa Toma...
Ostatecznie niech będzie lekko naciągne 6/10
We are all evil in some form or another, are we not?
No ja muszę napisać, że ten film był dla mnie rozczarowaniem. Spodziewałam się czegoś lepszego. Film mi się niestety dość źle oglądało, niechętnie. Mam wrażenie jakby wydarzenia strasznie przeskakiwały i wszystko było zrobione na szybko. Może gdyby był dłuższy...? To jest thriler, tak? Bo ja tego nie zauważyłam.
Gra aktorska też mi się nie do końca podobała. De Niro był rozczarowujący. Murphy wydawał się grać podobnie do innych swych ról. Weaver i Olsenki było zbyt mało.
Zakończenie tak słabe, aż szkoda gadać. W ogóle mi się nie podobały.
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.