jak widzę chociażby Carrie z Homeland czy Debrę z Dextera to mi się niedobrze robi
No one faktycznie podobne są
Debra jak Debra, ale uważam, że Carrie jest zajebistą postacią
a w sumie Cersei i Ilithyia to też trochę, jak ty to nazywasz, pindy, ale widać taki mam gust jeśli chodzi o postacie kobiecie
Debra jest wkurzająca tylko lecz Carrie to najgorszy typ kobiety(według mnie żeby nie było) choć swą opinię czerpię tylko z 3. sezonów, które oglądałem choć podejrzewam, że zbytnio się potem nie zmieniła choć naszła mnie ochota teraz na przypomnienie sobie tego serialu i obejrzeniu nowych sezonów
jak widzę chociażby Carrie z Homeland czy Debrę z Dextera to mi się niedobrze robi
No one faktycznie podobne są
Debra jak Debra, ale uważam, że Carrie jest zajebistą postacią
a w sumie Cersei i Ilithyia to też trochę, jak ty to nazywasz, pindy, ale widać taki mam gust jeśli chodzi o postacie kobiecie
Debra jest wkurzająca tylko lecz Carrie to najgorszy typ kobiety(według mnie żeby nie było) choć swą opinię czerpię tylko z 3. sezonów, które oglądałem choć podejrzewam, że zbytnio się potem nie zmieniła choć naszła mnie ochota teraz na przypomnienie sobie tego serialu i obejrzeniu nowych sezonów
No ja generalnie nie uważam, że jest szczególnie pozytywną osobą, wielu jej zachowań jakoś specjalnie nie popieram, ale jako postać jest napisana i zagrana świetnie wg mnie
We are all evil in some form or another, are we not?
No ja generalnie nie uważam, że jest szczególnie pozytywną osobą, wielu jej zachowań jakoś specjalnie nie popieram, ale jako postać jest napisana i zagrana świetnie wg mnie
no jest dobrze zagrana bo z tego co pamiętam z Homeland to jak ona była na ekranie to miałem ochotę jej przywalić
No ja generalnie nie uważam, że jest szczególnie pozytywną osobą, wielu jej zachowań jakoś specjalnie nie popieram, ale jako postać jest napisana i zagrana świetnie wg mnie
no jest dobrze zagrana bo z tego co pamiętam z Homeland to jak ona była na ekranie to miałem ochotę jej przywalić
no to w sumie jakieś 99% odcinka
We are all evil in some form or another, are we not?
No ja generalnie nie uważam, że jest szczególnie pozytywną osobą, wielu jej zachowań jakoś specjalnie nie popieram, ale jako postać jest napisana i zagrana świetnie wg mnie
no jest dobrze zagrana bo z tego co pamiętam z Homeland to jak ona była na ekranie to miałem ochotę jej przywalić
no to w sumie jakieś 99% odcinka
nie wiem jak w późniejszych sezonach, ale w pierwszych trzech był Brody, którego lubiłem więc Carrie była może w 70% scen
No ja generalnie nie uważam, że jest szczególnie pozytywną osobą, wielu jej zachowań jakoś specjalnie nie popieram, ale jako postać jest napisana i zagrana świetnie wg mnie
no jest dobrze zagrana bo z tego co pamiętam z Homeland to jak ona była na ekranie to miałem ochotę jej przywalić
no to w sumie jakieś 99% odcinka
nie wiem jak w późniejszych sezonach, ale w pierwszych trzech był Brody, którego lubiłem więc Carrie była może w 70% scen
lol to ja mam odwrotnie - Brody był dla mnie jedną z najbardziej nielubianych postaci ze wszystkich seriali jakie oglądałam
Totalnie nie mogłam na niego patrzeć. Zarówno jego wygląd mnie odrzucał jak i charakter. Chociaż scena z jego udziałem z próbą wysadzenia się w powietrze zacna i jedna z najlepszych w Homeland
We are all evil in some form or another, are we not?
W sumie zgadzam się ze wszystkim tym, co napisaliście. Brody był specyficzny, jego historia została napisana znakomicie, scena z próbą wysadzenia genialna, ale czasami ciężko się na niego patrzyło.. Może dlatego, że był rudy
W późniejszych sezonach Carrie specjalnie się nie zmienia, chociaż w najnowszym próbowała się ustatkować. A wyszło jak zawsze Ja tam lubię się na nią wkurzać. A nowe sezony bardzo dobre, o wiele lepsze od trzeciego.
Gra o Tron!
Odcinek mocno średni... Poniżej dużo tekstu, ale to raczej zbiorcze przemyślenia co do aktualnego stanu serialu, bo w tym odcinku nic szalonego się nie działo.
1. Retrospekcja z Wieży Radości!
Spodziewałem się jej już od castingu (z dumą powiem, że chyba na naekranie.pl byłem jedną z pierwszych osób, która odgadła na jego podstawie, co zostanie pokazane ), spodziewałem się także, że zakończą ją na wejściu Neda do Wieży, w związku z czym na rozwiązanie równania R+L=J trzeba będzie poczekać. Może twórcy chcą, aby to Martin potwierdził swoje "oczko w głowie" (bo chyba tak można by nazwać ten wątek) w książkach i dadzą dopiero na kolejny sezon? A może na finał... Trzeba chyba czekać na kolejne przecieki castingowe, bo jeśli w odcinku pojawi się młody Ned, to raczej niczego innego pokazywać nie będą.
BTW, ciekawe, że Arthur Dayne został zabity od tyłu... To by tym bardziej wyjaśniało olbrzymi respekt Neda wobec niego, ale z drugiej strony, nie tak to sobie wyobrażałem... Zastanawiam się, czy w książce było/będzie tak samo?
Ostatecznie - w tej kwestii brak pozytywnego zaskoczenia, na które po cichu liczyłem, czyli kontynuacji wątku... Ale dość jednoznaczny krzyk Lyanny z wieży sprawia, że raczej teoria przestaje być ogromną tajemnicą, a kolejnym punktem do odhaczenia.
2. Powrót Rickona. Nie spodziewałem się, że tak to rozwiążą (wydawało mi się, że raczej będą w miarę bezpieczni, a już na pewno że nie oddadzą ich w ręce największego psychola Westeros), choć faktycznie uciekali oni do któregoś z zaprzyjaźnionych rodów... Biedny dzieciak. Ciekawe co mu zrobią, żeby nie narazić się na krzyk widzów (bo raczej Ramsay nie będzie z nim grał w piłkę).
3. Odejście Jona ze Straży (?)... to największa niespodzianka. Dziwna scena. W sumie rozumiem to, że nie chce być już Dowódcą formalnie, ale nie widzę go w żadnej innej roli, jak właśnie głównodowodzącego w walce z Innymi, a w przyszłości być może Boltonami. Może więc odszedł od Straży po to, aby otwarcie współpracować z Dzikimi i aby nikt mu nie zarzucał, że w ten sposób łamie odwieczną przysięgę? Jeśli tak, to sprytnie to rozwiązał. Jeśli nie - mam nadzieję, że jego tymczasowego "załamania" nie będą przeciągać w nieskończoność, po to aby pokazać jakąś jedną bitwę na koniec sezonu i na tym zakończyć :/
4. Sam, Arya, Daenerys, Stolica, Meeren - nuda. Zupełnie nic odkrywczego. Ot, żeby pokazać inne postacie (o Samie i Kevanie prawie zapomniałem). Wszystko, co ciekawe, dzieje się na Północy.
Jedyna nadzieja na rozruszanie Południa jaką nabrałem po tym odcinku, to jakieś działania Kevana i Królowej Cierni, bo póki co rządzenie państwem ogranicza się do Jamiego, Cersei i Tommena, co jest z jednej strony klaustrofobiczne, a z drugiej karykaturalne, ze względu na samego króla oraz aktualne motywacje całej trójki. Podsumowując, nie czuję tego podniosłego klimatu Stolicy, że tam dzieje się coś istotnego, ważnego, a władcy faktycznie mają wpływ na rzeczywistość wokół. Z resztą, nie ma nawet żadnych protestów, nic się nie dzieje, mimo braku silnego władcy? W poprzednich sezonach co chwilę trzeba było kogoś udobruchać. Okej, jest sojusz dający jedzenie, ale Margaery jest w więzieniu, mogliby wykombinować jakąś mini-klęskę głodu.
No chyba, że Kevana po prostu zabiją. Wtedy będziemy się paćkać w tym samym gównie do końca
Spodziewałem się jej już od castingu (z dumą powiem, że chyba na naekranie.pl byłem jedną z pierwszych osób, która odgadła na jego podstawie, co zostanie pokazane smiley ), spodziewałem się także, że zakończą ją na wejściu Neda do Wieży, w związku z czym na rozwiązanie równania R+L=J trzeba będzie poczekać. Może twórcy chcą, aby to Martin potwierdził swoje "oczko w głowie" (bo chyba tak można by nazwać ten wątek) w książkach i dadzą dopiero na kolejny sezon? A może na finał... Trzeba chyba czekać na kolejne przecieki castingowe, bo jeśli w odcinku pojawi się młody Ned, to raczej niczego innego pokazywać nie będą.
Chyba muszę powtórzyć sobie ten wątek, bo oglądając tę scenę, próbowałam sobie głównie przypominać, o co chodzi... żal
Powrót Rickona. Nie spodziewałem się, że tak to rozwiążą (wydawało mi się, że raczej będą w miarę bezpieczni, a już na pewno że nie oddadzą ich w ręce największego psychola Westeros), choć faktycznie uciekali oni do któregoś z zaprzyjaźnionych rodów... Biedny dzieciak. Ciekawe co mu zrobią, żeby nie narazić się na krzyk widzów (bo raczej Ramsay nie będzie z nim grał w piłkę).
No to mnie totalnie zaskoczyło. W ogóle zapomniałam o istnieniu Rickona. Ale fajnie że i Osha powróciła, bo lubię tę postać. No i martwię się, co zrobi jej Ramsay... Ale podobała mi się scena pertraktacji Ramsaya z Umberem (?) (gubię się już w tych wszystkich postaciach). Ale piękna wymiana zdań była
Odejście Jona ze Straży (?)... to największa niespodzianka. Dziwna scena. W sumie rozumiem to, że nie chce być już Dowódcą formalnie, ale nie widzę go w żadnej innej roli, jak właśnie głównodowodzącego w walce z Innymi, a w przyszłości być może Boltonami. Może więc odszedł od Straży po to, aby otwarcie współpracować z Dzikimi i aby nikt mu nie zarzucał, że w ten sposób łamie odwieczną przysięgę?
Ja tak to odebrałam. Mam nadzieję, że Jon się po prostu zaangażuje w walkę już bez tych narzuconych przez Nocną Straż ograniczeń. Może zajmie miejsce Stannisa w życiu Melisandre i Davosa. W sumie słowa Melisandre, że dokona tego, czego nie mógł Stannis, mogą to zapowiadać.
We are all evil in some form or another, are we not?
Sezon bez dowalania Starkom sezonem straconym. Zabijają ich tylko, gwałcą i robią różne inne paskudne rzeczy, a tymczasem Dany nic się do tej pory nigdy nie stało, a z Lannisterów to tylko Myrcella zginęła nie z ich winy bo Tywin to ich wewnętrzna rozgrywka, a Joffrey'a to by pewno i sam Tywin zabił wkrótce.
Poza tym nawet w serialu było o tym, że wszystkie rody północy kochają Starków, a tu jeden z rodów, które najbardziej ich wspierały przynosi największemu psycholowi Westeros, który zabił ojca i wszyscy o tym wiedzą tylko dlatego, że dzicy się zbliżają prowadzeni przez brata tegoż Starka. Bo przecież nie można było oddać Rickona Jonowi tak by dzicy olali Umberów i poszli dalej gdzie jest cieplej i więcej lepszej ziemi dla masy dzikich. Do tego co tam Krwawe Gody gdzie m.in. Boltonowie wybili rodzinę i żołnierzy Umberów, ale to było tak dawno, że już przecież nikt nie pamięta bo przecież o śmierci ojca/brata itd. tak szybko się zapomina.
Ciekawe czy Martin też taki wątek uwzględni. Jeśli tak, to może jakoś to uzasadni - przykładowo: kolejnym władcą rodu, który w przeciwieństwie do ojca nie darzy Starków sympatią, gdyż odkąd pamięta (wszak jest bardzo młody) prowadzili oni tylko wojny ze Stolicą i wprowadzali mnóstwo zamętu...?
mrOTHER napisał/a:
Ciekawe czy Martin też taki wątek uwzględni. Jeśli tak, to może jakoś to uzasadni - przykładowo: kolejnym władcą rodu, który w przeciwieństwie do ojca nie darzy Starków sympatią, gdyż odkąd pamięta (wszak jest bardzo młody) prowadzili oni tylko wojny ze Stolicą i wprowadzali mnóstwo zamętu...?
kto jest niby tak bardzo młody by nie pamiętać czasów sprzed wojny pięciu królów? bo chyba nie ten Umber bo nawet pewno i Rickon pamięta czasy Winterfell nim Ned wyruszył na południe. Poza tym jeśli już nawet ktoś nie darzy Starków ciepłymi uczuciami to i tak rozsądniej jest trzymać młodego Rickona u siebie jako karta przetargowa. Poza tym Rickonem łatwiej by było sterować i z pewnością byłby bardziej przewidywalny niż psychopata Ramsay co morduje swojego ojca, a jego ród był odpowiedzialny za śmierć tylu ludzi z północy. Kompletnie kupy się nie trzyma ten wątek i Martin raczej tak tego nie rozegra bo w książce Rickon jest chyba na Skagos gdzie ma płynąć Davos by pozyskać dla Stannisa wsparcie Białego Portu. Ale serial to serial i uwielbiana przez scenarzystów święta czwórka tj. Dany, Tyrion, Cersei i Ramsay muszą mieć zawsze z górki.
uwielbiana przez scenarzystów święta czwórka tj. Dany, Tyrion, Cersei i Ramsay muszą mieć zawsze z górki.
w końcu to najciekawsze postacie GoT
Z tej czwórki to chyba tylko Cersei i Tyrion są ciekawi. Mimo iż nie lubię Cersei, zarówno serialowej, jak i książkowej to jednak nie można powiedzieć, że jej postać jest słaba i do tego ta książkowa chyba najbardziej autentyczna z tej czwórki. Tyrion w książce jest ok do momentu zabójstwa Tywina, potem smęci i chleje tylko. W serialu jest w porządku, ale trochę za bardzo z niego robią geniusza i świętego gdzie w książce taki aż nie jest. Daenerys to jedna z głupszych postaci. W książce coś mi się wydaje, że nawet jak zasiądzie w końcu na tronie to nie będzie wcale lepsza od ojca gdyż są już pewne oznaki jej szaleństwa. W serialu zaś to idiotka, która wszystko po drodze burzy, a kreuje się ją na wspaniałą podczas gdy patrząc na to co spotyka inne postacie już dawno powinna być martwa bo tyle szczęścia mieć to na prawdę przesada, ale to w końcu kobieta a teraz jest moda na silne, niezależne babki mimo iż w takim świecie kobiet, które miały jakieś wielkie wpływy można zliczyć na palcach rąk. Ramsay to chory psychopata i o ile jeszcze pewien sentyment Roosa potrafię zrozumieć to już to, że nikt go jeszcze po drodze nie zaciukał w tamtym świecie to kolejny cud niczym nieskalana Danka.
Edytowane przez adi1991 dnia 09-05-2016 19:46
Daenerys to jedna z głupszych postaci. W książce coś mi się wydaje, że nawet jak zasiądzie w końcu na tronie to nie będzie wcale lepsza od ojca gdyż są już pewne oznaki jej szaleństwa. W serialu zaś to idiotka,
Ja mam co do niej mieszane uczucia. W książce ją lubiłam, ale też do pewnego momentu, zanim zaczęło się wszystko jebać. W serialu wypada słabiej, a w obecnym sezonie w ogóle już jest nijaka. No ale ja właśnie czekam tylko na to, aż coś się zmieni i może faktycznie okaże się taka jak ojciec. Mnie by to cieszyło
Ramsay to chory psychopata
No nie da się ukryć. Nawet ja go jakoś specjalnie nie lubię, choć przepadam z reguły za psycholami. Jednak mimo wszystko sceny z jego udziałem są ciekawe, więc jako postać jest spoko. Zwłaszcza, że nie ma już Joffreya i Ramsay chociaż stara się ocalić stanowisko zarezerwowane dla psychopaty. Bo co to za GoT bez psychola.
Cersei to moja ulubiona postać. A to dlatego, że choć podejmuje często głupie decyzje (przez co jest bardziej ludzka) i bywa okrutna, to jednak (w przeciwieństwie do Ramsaya) ma jakieś uczucia i kocha szczerze swoje dzieci i w sumie Jaimego też.
A Tyrion to Tyrion. Każdy wie.
We are all evil in some form or another, are we not?
Odcinek znowu średniawy. nie wiem czy została przekroczona masa krytyczna trupów po której już nie ma kim rozkręcać fabuły czy scenarzyści nie potrafią wykrzesać czegoś ciekawego z materiałów Martina i swoich mózgów (w co nie wierzę bo to jednak na pewno grupa jednych z najlepszych ludzi w swoim fachu), ale w 6. sezonie świat GoT stracił swoją głębię i dynamikę. King's Landing jest puste, miasto w którym urzęduje Tyrion z Varysem jest puste, sceny rozgrywają się zwykle w małych lokacjach a nawet te większe jakoś nie mają klimatu (nowy khal). Być może te dwie duże bitwy jakie zapowiedziane są na ten sezon zeżarły większą część budżetu i nie starczyło kasy na nic lepszego.
Co do samego odcinka to mamy właściwie przedłużenie dotychczasowych wątków. Arya w końcu odzyskała wzrok i całe szczęście bo miałem już dość oglądania w 3. odcinku z rzędu jak obrywa kijem. Władza Ramsaya okazuje się zgodnie z moimi przewidywaniami nie tak silna jak mu się mogło zdawać. W rozmowie Tommena i Wróbla miałem nadzieję, że Tommen zrobić coś Wróblowi przez co zacznie się bunt w stolicy, ale niestety dalej będziemy musieli wysłuchiwać jego wróblowej gadki o grzechach. W końcu zobaczyliśmy ptaszki Varysa...
Najzabawniejsza scena to ta gdy Cersei i Jamie wpraszają się na Radę a Rada po prostu kończy obrady
Na plus oczywiście retro spod Wieży Radości Ned co prawda mało podobny, ale ciekawie jest zobaczyć, że ta w teorii rozpracowana przez fanów scena ma jednak interesujący twist (Ned wysługujący się nieuczciwymi środkami dla osiągnięcia celu ). Czuję, że rozwinięcie tej sceny zostanie na koniec sezonu jako niespodzianka dla ludzi, którzy nie czytają książki/spoilerów.
Faraday napisał/a:
Najzabawniejsza scena to ta gdy Cersei i Jamie wpraszają się na Radę a Rada po prostu kończy obrady
tylko tak formalnie patrząc to Jamie ma prawo tam być bo jest dowódcą gwardii królewskiej, która liczy chyba tylko teraz jego oraz martwiaka, ale jednak tytularnie jest, a Cersei jest regentką więc również miejsce w radzie jej się należy w przeciwieństwie np. do takiej Olleny, która jest niby kim poza babcią królowej?
Oczywiście scena była logiczna ze względu na konflikty panujące między postaciami, ale jakby Lannisterowie zerwali szyki wszyscy razem zamiast bawić się w piaskownicy to może zrobiliby w końcu porządek z Wróblem i coś by się tam zaczęła dziać bo jak tak dalej pójdzie i Tommen dłużej pogada sobie z Wróblem to jeszcze wyśle Cersei na drugi marsz pokutny.
Inna sprawa, że Jamie już dawno nie powinien być jaki jest bo w książce jego przemiana była głęboka, a w serialu trochę zaczęli to w 3. sezonie, a potem porzucili i zrobili z Jamiego chłopca na posyłki Cersei.
Edytowane przez adi1991 dnia 11-05-2016 16:16
Po tej krótkiej wymianie zdań na temat podobieństwa Carrie i Debry pomyślałam, że w sumie można by ładnie poklasyfikować różnych bohaterów według schematów. Przynajmniej część z nich spełnia te warunki. (tak, brakuje mi pisania w MP)
A oto moje kategorie:
1. Bohater - przywódca
Postać, która zawsze stoi po jasnej stronie mocy, ale i tak wszystkich dookoła irytuje, a przynajmniej dość często spełnia ten warunek. Jego cechą charakterystyczną jest to, że w momentach kryzysowych lubi przemawiać do tłumów oraz posiada skrajnie irytująca partnerkę życiową. Od razu wiadomo, kogo tutaj można zaklasyfikować
Jack Shephard (Lost) oraz David Nolan (Once Upon a Time) to najbardziej wyraziste przykłady. Ciekawe, że podczas gdy jack ma nazwisko Shephard, David faktycznie był w swojej przeszłości pasterzem. Obaj potrafią walnąć gadkę w stylu "Live together die alone" i mają denerwujące laski, którym wszyscy życzą rychłej śmierci (Kate i Mary Margaret).
Do tego typu pasuje także Rick Grimes (The Walking Dead). Też ma skłonności do przemówień, miał irytująca żonę (ale scenarzyści spełnili marzenie widzów i się jej pozbyli). Różnica polega na tym, że w przynajmniej w późniejszych sezonach, Rickowi daleko do krystalicznie czystego bohatera, dzięki czemu da się go tolerować, a nawet lubić.
W mniej popularnych (czytaj kiepskich serialach) w ten schemat wpisują się takie postacie, jak Dr Ephraim Goodweather (The Strain), Jim Shannon (Terra Nova), Miles Matheson (Revolution), Tom Mason (Falling Skies)
Jack Shephard, David Nolan, Rick Grimmes
2. Irytująca partnerka bohatera
To oczywiście kolejno Kate Austen (Lost), Mary Margaret Blanchard (Once Upon a Time) oraz Lori Grimmes (The Walking Dead). Oprócz tego, że sa irytujące w ogóle tym, że istnieją, to często uwikłane są dodatkowe w jakieś trójkąty miłosne (Kate, Lori, a także np. Rachel Matheson z Revolution). Cechą charakterystyczną jest to, że jak pojawiają się na ekranie, to ma się ochotę czymś w niego rzucić. Pechowo trzymają się do końca historii i jedynie Lori kopnęła w kalendarz przed czasem, sprawiając, że rzesze fanów TWD odetchnęły z ulgą.
Kate, Mary Margaret, Lori
3. Niegrzeczny chłopiec
W sumie jest tylko po to, by mogły do niego wzdychać wierne fanki. Niejednokrotnie przyprawia je o kisiel w majtach. Często wplątuje się także w jakieś trójkąty, np. z laską bohatera. Klasyczne przykłady to James "Sawyer" Ford (Lost), Killian Jones (Once Upon a Time) - tu wyszła trochę parodia, no ale się starali, Shane Walsh początkowo, obecnie Daryl Dixon (TWD), no i chyba największy odpowiednik Sawyera - Damon Salvatore (The Vampire Diaries). Sawyer, Shane i Damon oczywiście klasycznie spółkują w kobieta bohatera, bo inaczej wszystko nie miałoby sensu. Sawyer, Killian i Damon mają być wyluzowani, odgrywają bad guyów z wrażliwą duszą, czasem aż do porzygu. Najbardziej udanym przypadkiem jest wg mnie Daryl Dixon, który jest na tyle subtelny, że chyba każdemu przyjemnie na niego patrzeć i trudno właściwie nie lubić tej postaci.
Z mniej znanych seriali dobrymi przykładami są: Vasiliy Fet (The Strain), John Pope (Falling Skies), czy Sebastian ''Bass'' Monroe (Revolution).
Sawyer, Daryl, Damon
4. Magiczny American Dream
Przechodzimy do bardziej skomplikowanych bohaterów. Ten schemat nie jest jednoznaczny, ale ma pewną zasadę, która realizowana jest na różne sposoby. Polega na tym, że mamy bohatera, często outsidera, który przechodzi metamorfozę od zera do "bohatera" przy udziale sił z zewnątrz. Klasyczny przykład, najbardziej znany na świecie to oczywiście Harry Potter. Z serialowych postaci nasuwają mi sie właściwie głównie dwie: John Locke (Lost) i Gold (Once Upon a Time). Obaj w swojej przeszłości są niemal żałośni, bezradni, do tego obaj w jakiś sposób są kalekami. Aż do pewnego momentu. Pewnego dnia za sprawą Deus ex Machina ich los odwraca się o 180 stopni i stają się kimś. Panami siebie i innych. Nie ukrywam, że jest to jeden z moich ulubionych typów bohaterów Ciekawe jest tez to, że obie te postacie są w jakiś sposób naznaczone mroczną siłą. Gold staje się Mrocznym, a Locke... oddaje swój wizerunek Man in Black. Co ciekawe, zasada ta w jakiś sposób dotyczy też Harrego, który nosi w sobie cząstkę duszy Voldemorta.
5. Zwycięski Złoczyńca
Ten typ powiązany jest w pewien sposób z typem poprzednim, jednak magia nie jest wymagana, natomiast konieczny jest inny warunek, a mianowicie zdrada. Do tego typu należą bohaterowie, którzy zrobią wszystko, by wygrać. Schemat wygląda mniej więcej tak: początki naznaczone są czymś w rodzaju odrzucenia. Często postacie są sierotami, bądź niemal sierotami. Dojrzewają w pewnej społeczności, po czym po przekroczeniu pewnej granicy, odwracają się od niej i za pomocą zdrady, zostawiając za sobą stosy trupów, osiągają cel - zostają zwycięzcami. To oczywiście mój najbardziej ulubiony typ. Dobre przykłady to Ben Linus (Lost) i Hanzee Dent (Fargo). Tego typu bohaterowie są zwykle nieprzewidywalni i dość złożeni, stąd nigdy nie nudzi się ich oglądać (a przynajmniej mi). Ich działania mają bowiem wydźwięk niejednoznaczny moralnie i możemy sie z nimi zgadzać, bądź nie, pochwalać, podziwiać, bądź potępiać. Co więcej nie są przegrywami, jak wiele zwykłych czarnych charakterów, co czyni z nich Bohaterów i jednocześnie Antybohaterów.
ciekawostka: lubią króliki
6. "To ja jestem tym, który puka"
To niemagiczna wersja typu czwartego. Postać, która jest poniewierana, przechodzi przemianę i staje się tym, który poniewiera. Dwie najbardziej kojarzące mi się z tymi cechami postacie to Walter White (Breaking Bad) i Carol Peletier (The Walking Dead). Z HP można tu dać np. Snape'a.
INNE:
7. Wkurzający dzieciak
Serialowa wersja rafalka to np. Henry Mills (Once Upon a Time) lub Karl Grimmes (The Walking Dead). Ale i Walta (Lost) można by tu dorzucić. W The Strain znajdzie się natomiast gówniarz o imieniu Zach Goodweather.
8. Porządny glina
Tego oczywiście z serialach kryminalnych mamy na tony, np. Dale Cooper (Twin Peaks), Ryan Hardy (The Following) itp.
9. Dobry Zły
- czyli nowoczesny Robin Hood. Ludzie uwielbiają złoczyńców, którzy czyniąc zło, czynią dobro. Najbardziej znany przykład to pewnie Dexter (Dexter), ale pasuje tutaj też np. Root (Person of Interest) oraz... Kira (Death Note).
10. Niezrozumiana agentka
Główna bohaterka, która bądź jest policjantką, bądź agentką i choć ma rację, to wszyscy uważają, że jest chora psychicznie. Tego też jest naprawdę sporo... Erica Evans (V), Carrie Mathison (Homeland),Debra Morgan (Dexter), Sarah Linden (The Killing), Abbie Mills (Sleepy Hollow) i wiele innych.
11. Uwielbiany psychopata
Określenie mówi samo za siebie. Człowiek ewidentnie zły, a i tak wszyscy go kochają, jak np. Hannibala (Hannibal), czy Joe Caroll (The Following) (tu niestety zmarnowany potencjał), czy połowa bohaterów American Horror Story.
We are all evil in some form or another, are we not?
Istnieje jeszcze wiele typów bohaterów, ale mi w tym zestawieniu brakuje zdecydowanie kategorii pt. "pomocnik głównego bohatera". Są to postacie, które zazwyczaj chyba najczęściej lubię gdyż pewno i gdybym ja trafił do jakiegoś dziwnego świata tym typem bym był. Zresztą podejrzewam, że jakieś 80% ludzi najbardziej lubi typ bohatera jakim się jest lub podświadomie chciałoby się być.
Zresztą podejrzewam, że jakieś 80% ludzi najbardziej lubi typ bohatera jakim się jest lub podświadomie chciałoby się być.
Najczęściej to drugie
No i jest jeszcze jedna kwestia, ludzie lubią takich bohaterów przeciwnej płci, jakich chętnie widzieliby jako swoich partnerów Taki Sawyer czy Kate/Juliet to chyba najlepsze tego przykłady ;p
A co do tych pomocników, to trudno znaleźć jakieś ich wspólne cechy i zwykle ich trochę jest. No bo np. Lost - wszyscy pomagają Jackowi, nie ma głównego pomocnika. To może być np. Sayid, ale zwykle to jednak jego laska pełni tę funkcję. To samo jest w OUaT. W TWD Rick ma całe zastępy pomocników i nikt nie jest chyba jakoś szczególnie wyróżniony.
A w HP to pewnie byłby Ron, nie wiedziałam, że to twój typ
We are all evil in some form or another, are we not?
O Ronie można napisać wiele, ale ma też sporo pozytywnych cech, które cenię w życiu. Co do zaś przykładów to dla mnie takim sztandarowym był zawsze Samwise Gamgee i taki typ utożsamiam w dużej mierze pod nazwą "pomocnik głównego bohatera".
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.