Film całkiem spoko, w sumie przypominał trochę film "Bogowie", choć moim zdaniem nieco lepszy.
Na plus na pewno dobra rola McConaughey i ukazanie przemiany Rona.
Leto w roli pedałka mnie rozbrajał. W ogóle gadki o pedałach mnie wyjątkowo bawiły
Nie mam w sumie jakoś wiele do powiedzenia o tym filmie, bo nie poruszał on wbrew pozorom wiele problemów. Zarówno walka z HIV jak i problem tolerancji wobec pedalstwa to stałe tematy. Chociaż relacje kowboj-pedałek-homofoby były dobre W sumie ciekawy był tez konflikt z lekarzami i problem oficjalnych leków.
KLimat lat 80. też spoko.
PS. Umba, postac Rayona jest idealna dla ciebie do jakiegoś MP
Mocca z żurawiną niesamowicie skojarzyło mi się z fuksją i cuklamenem Renly'ego
Ocena: Waham się między 6 a 7, ale dam 7
Other, ogarniaj filmy, bo wstyd z takimi zaległościami
Mój ranking:
1. Zapach kobiety
2. Ai no mukidashi 3. Filozofowie
4. Miasto Boga
5. Witaj w klubie 6. Enid
7. Non-Stop
8. Dzień 9. Bogowie
10. Przesłuchanie 11. Rozmowy z innymi kobietami
12. Rocky 13. Big-Bang
14. Wstyd
We are all evil in some form or another, are we not?
Cóż, nastawiłem się na ten film i na myśl przychodzi mi tylko jedno słowo, a jest nim rozczarowanie. Film wyjątkowo przewidywalny, taki typowo amerykański. Mamy przemianę głównego bohatera, postacie poboczne mają być charakterystyczne, no i mamy też naczelną mendę, która działa przeciwko głównemu bohaterowi.
Film jest jednak nudny. Na wyróżnienie zasługuje jedynie McConaughey, ale to nie wystarcza. Leto jest strasznie nijaki i oscara to on dostał tylko dlatego, że grał pedała, a film jest bardzo mocno poprawny politycznie. Lekarka nudna i kompletnie nic nie wnosząca, a ten gości z tej organizacji zdrowia ni to ziębi, ni to grzeje.
Podsumowując cały film jest przesiąknięty poprawnością polityczną. Problemy w nim poruszone są poważne ale są słabo nakreślone i tak nijako(to słowo pasuje do całego filmu). Ocena to 5/10 bo może i był tam jeden dobry aktor, ale film mnie zwyczajnie nudził.
Żeby mi ktoś jednak nie zarzucił, że nie podoba mi się ten film ze względu na moje przekonania to napiszę tylko, że taka Filadelfia na przykład mi się podobała jako film, a tematyka tych filmów jest bardzo podobna.
Ranking po dwóch turach:
Zapach Kobiety - 10/10 Miasto Boga - 8/10
Rocky - 8/10
Bogowie - 8/10
Big Bang - 8/10 Non-Stop - 7/10 Witaj w Klubie - 5/10
Dzień - 5/10
Enid - 5/10 Ai no mukidashi - 4/10
Przesłuchanie - 4/10
Filozofowie - 4/10
Wstyd - 4/10 Rozmowy z innymi kobietami - 3/10
Edytowane przez adi1991 dnia 12-08-2015 21:38
No dobrze... Tak więc Kruk. Bez wahania mogę powiedzieć, że jest to jeden z najbardziej ulubionych przeze mnie filmów, jeśli nie ulubiony. No chyba jednak ulubiony. Podoba mi się w nim właściwie wszystko, oprócz jednej małej drobnostki. Ale o tym na końcu. Pomijając ten jeden drobny punkcik, film jest w niemal 100% w moim klimacie, guście, odzwierciedla pewne elementy mojego "Ja", że tak górnolotnie to określę.
Sama historia jest dość prosta. Jak już pisałam, jest to ekranizacja komiksu, napisane w hołdzie zmarłej dziewczynie. To jednak nie sama historia jest w tym filmie tak urzekająca. Wpisuje się w kanon opowieści gotyckich - mamy romantyzm okraszony mrokiem i grozą. Mamy jednak coś więcej. Gdyby to była tylko typowa opowieść gotycka, nie zachwyciłaby mnie do tego stopnia.
To, co mi się najbardziej w tym filmie podoba, to niesamowity klimat, jaki został stworzony: gotyk połączony z filmem akcji i poniekąd komedią/groteską z dodatkiem rocka.
Uzyskany został za pomocą mrocznej kolorystyki, ale nie tylko. Charakteryzacja, scenografia, ujęcia, muzyka, wszystko jest perfekcyjne. Nierzeczywistość filmu dla niektórych może być wadą. Ja ją uwielbiam. Nie przykłada się tu wagi do realizmu sytuacji (jak biały długowłosy kot przeżył rok w opuszczonej kamienicy i nadal był czysty i puszysty?), ale na obraz, wrażenie, uczucia (czyż scena pogłaskania kota na tle półokrągłego okna nie jest piękna?)
Do tego świetne aktorstwo i genialne dialogi. Są one tak chwytliwe i charakterystyczne, że wypowiedzi bohaterów można powtarzać z pamięci. I wielu fanów Kruka zna je na pamięć i cytuje przy każdej możliwej okazji. Mamy tu wiele kultowych tekstów, jak "Victims, aren't we all", czy "Can't rain all the time...". Moje ulubione to jednak teksty Top Dollara. Tak... "Quick impression for ya, caw, caw, BANG, fuck, I'm dead!" walnę sobie chyba na jakąś koszulkę Aha, no i klasyczne "Fire it up!"
Eric - no cóż, wszyscy jarają się Erikiem, mocna postać, dobrze zagrana. Ja się jaram oczywiście Top Dollarem. Michael Wincott jak zawsze perfekcyjny roli głównego bad guya. Jego głos... <3 Ale tę jego rolę uwielbiam najbardziej. Za humor. Teksty, wyrazy twarzy i akcje. Mogłabym się gapić w nieskończoność
Oprócz genialnych postaci Erica Dravena i Top Dollara, uwielbiam też Skanga. Prawdę mówiąc bardzo chciałam go wziąć na NPC
Aha, co do aktorów... w filmie występuje laska od tatuaży Jacka....
Tak więc wiemy już, że podobał mi się:
1. Klimat
2. Bohaterowie i odgrywający ich aktorzy
To są najważniejsze rzeczy, ale ten film obfituje w mnóstwo świetnych szczególików, które łapią mnie za serce. Jak to powiedział Eric, "Nothing is trivial". I tego trzymają się w filmie. Ale po kolei. Jedźmy od początku.
Devil's Night - lol, aż musiałam to sobie wygooglać
Otóż tak, takie coś faktycznie istnieje, czy tez istniało w latach 70. do 90. w Detroit. Świętowanie odbywało się mniej więcej tak, jak na filmie. Pamiętam, że po obejrzeniu tego filmu, w widomościach podali info, że ktoś podpala mieszkania w jakimś mieście. A mi się chciało aż zakrzyknąć "Fire it up"!
Co do szczególików. Mamy je już w mieszkaniu Dravena. Nie będę ich opisywała, ale scenografia jest przygotowana perfekcyjnie, wszystko jest dopięte na ostatni guzik i wyszukiwanie ciekawych elementów wystroju to sama przyjemność. Od razu jednak widać elementy związane ze śmiercią, jak na przykład plakat ze szkieletem. Wiele takich elementów przewija się przez cały film. Co jednak mi się tutaj podoba, to fakt, jak motyw śmierci w całym filmie został przedstawiony: jest groteskowy i... zabawny. Takie Dane Macabre. I to jest świetne. Mamy także dość mroczny, gotycki wygląd samej kamienicy, co genialnie wpisuje się w całościowy klimat. Tak samo ukazana jest cała dzielnica i oczywiście stary gotycki kościół z cmentarzem. Widać, że nie pominięto tu niczego. Do tego ślub w Halloween - już początek mówi nam o tym, o czym pisałam wcześniej: czyli romantyzm i mrok w wydaniu soft. Dla kontrastu inaczej wyglądają budynki, w których urzęduje Top Dollar. Też są niesamowicie klimatyczne, ale nawiązują do klimatów industrialnych (u nas w wawie też są podobne )
Dalej cały czas mamy takie kontrasty. Mrok i śmiech, smutek i zabawa, ciągły deszcz i ogień.
Warto zwracać uwagę na wszelkie graffiti, bo też można wypatrzeć coś ciekawego No i szkieletorek za taśmą "miejsca zbrodni". Wisienką na torcie jest jednak szklana kula Top Dollara. <3 Ona jest po prostu genialna! Ja też chcę coś takiego! http://s5.ifotos.pl/img/tumblrmx5_wqwswxn.jpg
Co do akcji, to jest przednio, cudownie, wspaniale.
Banda Top Dollara rozbraja totalnie. Goście, którzy mają być postaciami negatywnymi tak naprawdę bawią i nie da się ich nie lubić. Do tego te ich przezwiska. A scena gdy wszyscy celują do siebie nawzajem przypomina mi scenę z Piratów z Karaibów, no tak, tylko tam była ona później...
Spotkania Erica ze wszystkimi członkami bandy genialne. Zabawne, urozmaicone i naprawdę miłe dla oka. Wszystkie są świetne, ale ulubiona akcja to załatwienie T.Barda i reakcja Skanga. O mój Boże, duet T.Berd - Skang tez rozbraja, a relację, którą Skang zdaje Top Dollarowi oglądałam chyba z dziesięć razy. Scena genialna.Swoją drogą śmierć T.Berda jako jedyna jest nawet trochę...poruszająca, co też jest ciekawe, biorąc pod uwage okoliczności.
Wizyta u Fun Boya też jest niezła, ale zupełnie innego typu. Totalnie na wesoło.
No i oczywiście należy wspomnieć o wizycie w lombardzie i cytacie z "Kruka" Edgara Allana Poe (kolejna fascynacja z dzieciństwa). Nie mogło go tutaj zabraknąć.
Ogólna, wszechobecna rozpierducha w połączeniu z gotyckim mrokiem i specyficznym humorem też na wielki plus.
Ulubioną sceną jest jednak zebranie, przemowa Top Dollara i spotkanie Erica z Top Dollarem. W ogóle ta przemowa jest genialna i znam ją prawie na pamięć. Miny Top Dollara, jego teksty (w dodatku nie wszystkie da się tak przetłumaczyć na polski, wiec dlatego polecam zawsze bez lektora, ot np.: Our friend T-bird won't be joining us this evening on account of a slight case of death. <3) i przedrzeźnianie Skanga... Mogę to oglądać w kółko i w kółko 100/10 No i rozpierducha też jest wybitna z After the Flash w tle
Humor: Totalnie w moim guście. Na przykład, jaki ojciec daje na piąte urodziny synowi szklana kulę z cmentarzem w środku? Boskie, kocham to po prostu. Teksty też rozbrajają (You move you're dead. And I say: I'm dead. And I move." i wiele wiele innych), że już mnie wspomnę o relacji Skanga na temat śmieci kumpla. A nie, już o niej wspomniałam. No i scena, gdy samochód potrąca Skanga, a potem jeszcze biedak dostaje wpierdol za to, że wpadł pod samochód
Muzyka: super! mamy rocka w różnorakim wydaniu i o dziwo wcale nie gotyckim, co... na plus, bo znowu kontrasty. "After the flash" już stało się moim dzwonkiem w komórce" A scena Erica z gitara na dachu? Mistrzostwo.
No dobrze, po pierwszym seansie miałam milion więcej rzeczy do nasapiania, ale zapomniałam. Skończmy zatem te listę zachwytów i przejdźmy do tego, co mi się nie podobało. Tak, to że Top Dollar ginie, nie podobało mi się. Lol każda postać grana przez tego aktora zawsze ginie, żal. Poza tym znudził mnie już ten schemat, w którym wszyscy bad guye giną na końcu. Zwłaszcza, jeśli są to fajni bad guye. Ale to nie wszystko oczywiście. Samo zakończenie. Generalnie jest to klasyczne zakończenie gotyckich powieści. Miłość forever terefere Romeo i Julia. No jasne, czaję, wszystko się zgadza. Rozumiem też, że autor komiksu napisał to dla siebie i swojej dziewczyny i szanuję to. Ale jednak jakoś to romantyczno-patetyczne zjednoczenie ukochanych mnie nie zachwyciło. I tyle. Koniec. Kropka.
Ten film i tak ma 10/10 i obejrze go pewnie jeszcze nie jeden raz
Ach i na koniec taka złota myśl Top Dollara: Ya know, my daddy used to say every man's got a devil. And you can't rest 'til you find him.
True story
We are all evil in some form or another, are we not?
Zachwytów jak w poście Otherwoman nie będzie, ale jest to film solidny. Po pierwsze fajny klimat. Już wtedy Detroit ukazane jest jako upadłe miasto co ma się idealnie do sytuacji dzisiejszej. Do tego Noc Diabła też ciekawa i jak pierwszy raz, kilka lat temu o tym usłyszałem to się zastanawiałem jak można palić własne miasta dla zabawy. Jednak dać murzynom władzę nie jest dobrym pomysłem gdyż rozwalą wszystko.
Po drugie całkiem ok postacie. Ta grupka wyrazista, główna postać również, no i ten herszt banda zbójców chyba najsłabszy bo dla mnie za bardzo przerysowany. Choć jednak ta jebnięta Chinka gorsza i podobało mi się jak kruk ją załatwił.
Co do wad to jak zwykle schemat. Czasem zastanawiałem się czy główny bohater to zaraz nie wzleci w niebo i nie odleci w siną dal. Superman i Batman w jednym. Po drugie jak już Other też pisała zakończenie przewidywalne, a czy mi się podobało lub nie to już inna sprawa.
Ogólnie rzecz biorąc najlepszy film jaki dała Otherwoman do tej pory(konkurencja mocna że hej) i daje solidną 7
Szkoda, że Arleta nie dawała od razu takich filmów jak Kruk tylko ciągle Heleny
Nie będę się rozpisywał, bo wyruszam w góry lada moment (Pozdrawiam z Ustronia k. Wisły ), napisze najważniejsze rzeczy. Film mi się bardzo podobał, zafascynował mnie i stąd adekwatna ocena - 8/10. W sumie częściej mi chodziła po głowie 9 gdy był klimat i 7 gdy film wydawał mi się być zbyt schematyczny, ale wyszło pośrodku. No bo klimat jest perfekcyjny, moim zdaniem przebija Batmany (które mi się nieustannie jakoś kojarzyły), może przez większy nacisk na fantastykę. Jeszcze jedno, że ta główna postać z wyglądu bardzo przypominała Jokera, natomiast z zachowania nieco Batmana, więc interesująca mieszanka.
Bardzo fajna muzyka. Jak zaczął lecieć bodajże drugi utwór to myślałem sobie, że mam omylne wrażenie ale gdy weszły gitary jednak okazało się, że to naprawdę utwór Joy Division, czyli jednego z zespołów mojego życia, no wykonywał ktoś inny, ale i tak mnie to zachwyciło Sceny z gitarami fajowe, przywiodły mi na myśl nowego Mad Maxa, Desperado czy serial FLCL, gdzie gitary też są postmodernistycznym gadżetem.
Oczywiście nie wiem co Arleta widzi w Top Dolarze, nie wiem jak można lubić takie postacie jak on, Malfoyowie albo Skaza z Króla Lwa Albo wiem, wystarczy być INTJ Eric Draven za to był typowym INFJ i był spoko cool.
Podobało mi się skojarzenie kina akcji i gotyckiego klimatu. Taki gotycki Kill Bill albo nieco inny Batman. Chociaż trochę starło się dla mnie użycie broni palnej w tym filmie (jak pamiętamy np. Uma Thurman walczyła kataną, a Batman też nie strzelał, w V jak Vendetcie gościu też ma sztylety), nie do końca mi to podpasowało. To nie Matrix.
Nie podobało mi się może nie zakończenie, ale to, że w sumie jakby nie patrzeć na klimat to był to film dość zwykły: wstęp, rozwinięcie, zakończenie, zapewne taki jak pierwowzór literacki. Trochę za dużo takich dzieł się widziało i jest to ni mniej ni więcej co przewidywalne.
Ulubione sceny jakoś mi wyleciały z głowy ale było ich parę, może coś z dialogów, które akurat Top Dollar miał mocne.
Główny wątek miłosny i wątek vigilante w sumie typowy, w sumie znośny.
Oby więcej takich filmów
Edytowane przez Lion dnia 14-08-2015 11:18
Ja generalnie daję 10 filmom, które mnie zafascynują, nawet gdy fabuła jest schematyczna. A to dlatego, że ważniejszy dla mnie jest właśnie klimat i to magiczne coś, co potrafi zafascynować.
Jeszcze jedno, że ta główna postać z wyglądu bardzo przypominała Jokera, natomiast z zachowania nieco Batmana, więc interesująca mieszanka.
No właśnie wszystkim się kojarzy z Jokerem
Podobało mi się skojarzenie kina akcji i gotyckiego klimatu. Taki gotycki Kill Bill albo nieco inny Batman. Chociaż trochę starło się dla mnie użycie broni palnej w tym filmie
No właśnie mi na początku tez się tak jakoś dziwne wydawało, ale im dalej, tym bardziej mi się podobało takie kontrastowe zestawienie. Oprócz tego mamy jednak walkę na szpady, więc jest cool
Oczywiście nie wiem co Arleta widzi w Top Dolarze, nie wiem jak można lubić takie postacie jak on, Malfoyowie albo Skaza z Króla Lwa smiley Albo wiem, wystarczy być INTJ
No ja w sumie od dziecka lubiłam takie postacie
Nawet oglądając Yattamana w wieku 9 lat, też zawsze kibicowałam drużynie Dorombo
Z Malfoyami to bym nie przesadzała, w sumie aż tak bardzo ich nie lubię. Mogą sobie być. Co innego Voldek i Bella ;p
A co do Top Dollara, to ma rzesze fanów, więc to nie jest jakieś dziwne Bo to po prostu taki typ bad guya, który fascynuje (w przeciwieństwie do np. takiego głupkowatego Joffreya ;p)
PS. Udanego wyjazdu
We are all evil in some form or another, are we not?
Podobało mi się skojarzenie kina akcji i gotyckiego klimatu. Taki gotycki Kill Bill albo nieco inny Batman. Chociaż trochę starło się dla mnie użycie broni palnej w tym filmie
No właśnie mi na początku tez się tak jakoś dziwne wydawało, ale im dalej, tym bardziej mi się podobało takie kontrastowe zestawienie. Oprócz tego mamy jednak walkę na szpady, więc jest cool
Dla mnie właśnie użycie broni palnej jest zaletą, walki typu Kill Bill są strasznie nudne i idiotyczne. Sami pomyślcie, macie 5 gnatów, a używacie nożyka czy innej broni gdzie zanim dobiegniecie tamten drugi już was 10 razy postrzeli. Zresztą dziwne by dla mnie było gdyby pospolici bandyci nagle odrzucali coś co uważają za przewagę na rzecz jakiś epickich acz strasznie głupich walk na jakąś broń białą. To nie średniowiecze przecie, a nawet tam łucznicy czy kusznicy byli największą i najbardziej chronioną bronią.
z kulki to pierwszy lepszy debil umie strzelać i liczy się przypadek (a w filmach to czy ktoś jest zły czy dobry), a jak ktoś zna np. fechtunek, to nie ma z nim szans amator jak walki bronią białą nazywasz nudą, to nie wiem jak trzeba by nazwać walkę "na pistolety".
Lion napisał/a:
z kulki to pierwszy lepszy debil umie strzelać i liczy się przypadek (a w filmach to czy ktoś jest zły czy dobry), a jak ktoś zna np. fechtunek, to nie ma z nim szans amator jak walki bronią białą nazywasz nudą, to nie wiem jak trzeba by nazwać walkę "na pistolety".
Łuki też są spoko, np. Katniss w Igrzyskach xD
Nudą nazywam takie sieczki jak choćby we wcześniej przytoczonym przez Ciebie Kill Billu. A poza tym po co komuś znajomość walki mieczem jak go zastrzeli byle jaki łazja zanim ten dobiegnie i zacznie machać tym mieczem? Wiadomo, że to filmy, ale jakoś nie widzę np. w świecie z Kruka by dwie strony decydowały się na walkę honorowo bez broni palnej.
no błagam. mam przy sobie spluwę. widzę, że naciera na mnie jakiś debil z kataną. zamiast go zastrzelić albo postraszyć pistoletem, sam dobywam szablę i zaczynamy się nawalać.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
no błagam. mam przy sobie spluwę. widzę, że naciera na mnie jakiś debil z kataną. zamiast go zastrzelić albo postraszyć pistoletem, sam dobywam szablę i zaczynamy się nawalać.
no generalnie Batman walczył bez broni palnej, bo był na tyle zajebisty że się znikał w mrok jak nawet poszło nie tak, więc jak zwykle pierdolicie
Umba mozesz dac juz film, i tak nasze złote trio nie zdąży obejrzeć 3-5 filmów naraz xD
Co do walk, to ja lubię chyba walki za pomocą broni wszelakiej, poza napierdalanką na pięści, bo to mnie jakoś nie jara.
A strzelanina w Kruku na zebraniu bad guyów była przednia i jak najbardziej pasowała
Dobre było też, jak Eric strzelał obrączkami załadowanymi do lufy ("Is that gasoline I smell?"
Mo i poza strzelaniną była walka na noże (śmierć Tin Tina), walka szpadą i jakimś szpikulcem z dachu, więc było urozmaicenie ;p W ogóle podobało mi się to, że Top Dollar trzyma sobie zestaw broni białej i co więcej nosi takową broń ze sobą
Umba mozesz dac juz film, i tak nasze złote trio nie zdąży obejrzeć 3-5 filmów naraz
żal ich
We are all evil in some form or another, are we not?
Otherwoman napisał/a:
Umba, a gdzie twoja recenzja? ;p
no tutaj
|
|
|
|
v
no dobra, zapomniałem o tym, już piszę
Ocenę do excela i na filmwebie dałem już wczoraj i jak może widzieliście, było to 7/10.
Jakoś nie ma się chyba co rozpisywać. Film jest niewątpliwie dobry, jednak dla mnie jest "tylko" dobry i jednak mnie nie zachwycił.
Na plus klimat, o którym już tyle pisaliście, więc nie będę ponawiał Dodam tylko, że podobały mi się takie momenty z punktu widzenia tego kruka albo jak były takie ujęcia, jakby kamera się przemieszczała sunąc między budynkami, a w tle muzyka rockowa.
Ogólnie w filmie nie było też rzeczy na minus w sumie, może jedynie ogólna przewidywalność i zakończenie oklepane. Tzn. to zakończenie nawet tu pasowało, ale wolałbym coś ciekawszego.
Postacie były dla mnie spoko, nawet nie mam nic do zarzucenia tej azjatce lostowej I na plusik niewspomniana matka tej dziewczynki i jej przemiana.
Najzabawniejsza scena to wspomniane przez Arletę potrącenie i dostanie wpierdolu za uszkodzenie auta
Podsumowując: film dobry i jak dla mnie tylko dobry. Ale widać po filmie, że to taki Arletowy film i rozumiem jej 10
PS: Dlaczego Crow to Kruk?
Na filmwebie jest śmieszny temat, w którym ludzie dyskutują nad tym czy ten ptak to wrona, kruk czy gawron i jaki powinien być tytuł filmu
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.