Ostatnie TOP było robione i to przeze mnie półtora roku temu
Jako, że ostatnio mam fazę na polski black metal (skąd inąd mamy chyba jedną z lepszych scen black metalowych), zrobię topkę moich ulubionych płyt
Zaznaczam, że uwzględniam tylko POLSKIE zespoły (z wszystkimi byłoby za trudno).
1.Nekron - Border of the Light and Darkness
polski Burzum, nieznany praktycznie przez nikogo (3 oceny na RYMie)
2. Kriegsmaschine - Apocalypticists
najnowszy album Kriegsmaschine i moim zdaniem najlepszy
3. Behemoth - I Loved You at Your Darkest
Najnowsza płyta Behemotha, przez jednych uwielbiana, przez innych znienawidzona za kierunek, w którym poszła muzyka tego zespołu. Mi się poba właśnie za tę "inność".
4. Blaze of Perdition - Near Death Revelations
Stylem porównywalny z Apocalypticists.
5. Seagulls Insane and Swans Deceased Mining Out the Void - Seagulls Insane and Swans Deceased Mining Out the Void
trochę dziwny atmospheric, z dodatkiem sludge, drone, post, i avatnt-garde metalu
Na wyróżnienie zasługują też takie zespoły jak Mgła, Batushka (), Furia i Outre, ale nie mieszczą mi się w piątce.
We are all evil in some form or another, are we not?
Ja też ostatnio słucham trochę black metalu i mu pokrewnych. Nawet sobie ostatnio puszczałem jakąś klasykę funeral doom metal (nie pamiętam co to dokładnie było), ale wymiękłem chyba w połowie xd Muszę się o tego nastroić, bo to już trochę ekstremum...
Edytowane przez Flaku dnia 29-01-2019 12:27
Takie pytania z ciekawosci, bardziej chyba nawet do otherw r11; czy sluchanie tego sprawia Wam fizyczna przyjemnosc? Pytam bez beki. Czego szukacie w płytach metalowych?
panda napisał/a:
Takie pytania z ciekawosci, bardziej chyba nawet do otherw r11; czy sluchanie tego sprawia Wam fizyczna przyjemnosc? Pytam bez beki. Czego szukacie w płytach metalowych?
Ja szukam klimatu. Mnie black metal a szczególnie atmospheric uspokaja i relaksuje. Często do snu sobie wlaczam. Ponadto lubię ten typ dźwięku gitar.
Na koncertach stawiam zas głównie na klimat i performens. A to zawsze jest inaczej. Na Behemocie jest rozpierdol i pirotechnika, na Batushce kadzidła i prawosławna czarna msza, a na Watain płonące pochodnie, czaszki zwierzat i oblewanie ludzi krwią (byłam w lekkim szoku, pierwszy raz ktoś mi chlusnał krwią po ryju ). Lubie takie klimaty. Dla mnie totalne oderwanie od rzeczywistości
We are all evil in some form or another, are we not?
Otherwoman napisał/a:
Na Behemocie jest rozpierdol i pirotechnika, na Batushce kadzidła i prawosławna czarna msza, a na Watain płonące pochodnie, czaszki zwierzat i oblewanie ludzi krwią (byłam w lekkim szoku, pierwszy raz ktoś mi chlusnał krwią po ryju ). Lubie takie klimaty. Dla mnie totalne oderwanie od rzeczywistości
TOP5 edycji Survivor, które widziałem w roku 2018. Poniższy post może zawierać spoilery, ale i tak nikogo to nie obchodzi, bo nikt nie jest oprócz mnie fanem formatu.
W grę wchodzą sezonu 36 i 37 z USA oraz po jednym z Australii, Nowej Zelandii i RPA (czyli wszystkie dostępne anglojęzyczne).
1) Australian Survivor: Champions vs. Contenders
Australijczycy to moi faworyci od 2016 roku, 3 sezon z rzędu wymiatają. Choć ta odsłona była ciut słabsza od 2 poprzednich, to wciąż nie mają sobie równych, porównując z innymi krajami. Duża liczba uczestników (aż 24), dobre twisty, no miodzio. Ale największy plus to świetna obsada. Wszyscy są w jakiś sposób barwni i ciekawi. Nie ma takich nudnych i nijakich ludzi, ameb o których istnieniu nie ma się pojęcia przez pół sezonu. Australijczycy są bardzo zdeterminowani, chętnie i ostro grają. Każdy ma pomysł na siebie. Każdego jest dużo, można ich lubić, można im życzyć rychłej eliminacji, ale nie można obok nich przejść obojętnie.
Notę podnieść muszę, bo edycję wygrała moja ulubienica, babcia Shane <3 Kibicowałem jej od pierwszego odcinka, grała super i miała świetny charakter. Chciałbym mieć taką babcię. W sumie została najstarszą kobietą w historii wszystkich edycji świata, której udało się wygrać.
2) Survivor: David vs. Goliath (sezon 37, USA)
Ostatnio sezony amerykańskie ssały. Ich poziom poleciał na łeb na szyję, ale w raz z jesienną edycją coś drgnęło. Sezon (choć z głupim motywem przewodnim) przypadł mi do gustu. Fajna obsada, ciekawy przebieg, kilku uczestników-perełek (np. pewna pani każąca ukraść jednemu chłopu kurtkę innej lasce, a jak nie to go wywali <3). Mam nadzieję, że amerykańskie edycje wrócą na właściwy tor, bo szkoda byłoby zaprzepaścić całą historię tego programu, a to już prawie 20 lat.
3) Survivor New Zealand: Thailand
Cóż, edycja 2017 była denna. Naprawdę ciężko się oglądało. Przystępując do edycji z 2018 miałem spore obawy. I niepotrzebnie. W zasadzie (prawie) wszystko to co wymieniałem jako ogromne błędy produkcji przy debiucie, zostało poprawione. Wyciągnęli świetne wnioski we wszystkich kluczowych niedociągnięciach i wprowadzili swoją produkcję na o wiele wyższy poziom.
Na największy minus zasługuje to, że osoby od castingu przeoczyły fakt, że do programu dostało się 2 przyjaciół, ex-współlokatorów, co było niewątpliwie dla nich przewagą. I tak, mieli sojusz, swoją znajomość zataili przed innymi i doszli razem prawie do końca. No właśnie, prawie. Jeden zdradził drugiego i to za sprawą, mojej ulubienicy, Lisy - późniejszej zwyciężczyni. I to największy plus tego sezonu, introwertyczka do kwadratu, ale mega sympatyczna. Polubiłem ją od startu, zagrała genialnie i wygrała <3
Smuteczek, bo nie będzie ich edycji w 2019 roku
4) Survivor South Africa: Philippines
Kolejny udany sezon w 2018 roku. Afrykanie powrócili do swojej produkcji po kilku latach i odnieśli sukces. Bardzo udany sezon. Dałem go niżej niż inne edycje, bo trochę za dużo twistów i przekombinowali momentami, z drugiej strony po połączeniu zrobiło się nudnawo i przewidywalnie, a do finału doszli tragiczni uczestnicy, ALE generalnie w obsadzie było trochę naprawdę świetnych uczestników i całość wyszła bardzo na plus.
5) Survivor: Ghost Island (sezon 36, USA)
Totalne gówno. Tak złego sezonu nie widziałem dawno. Jest w moim Top3 największego syfu jakie amerykanie zrobili. Beznadziejna obsada, nuda, przewidywalność, ustawianie rozgrywki pod faworytów produkcji, bardzo nierówny edit i sprowadzenie kilku osób to roli niewidzialnych statystów. Tragedia, dołek straszny, zmarnowałem czas na kilkanaście odcinków po ponad 40 minut każdy... Brrrrr30; Żal.
Co na rok 2019?
2 edycje USA, 1 z Australii (ponoć znowu Champions vs. Contenders), jedna z RPA. Do tego w wakacje będzie kręcona nowa Nida, a niedługo powinny się pojawić odcinki kolejnych Robinsonów (nakręcone w wakacje 2018).
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Umbastyczny napisał/a:ale i tak nikogo to nie obchodzi, bo nikt nie jest oprócz mnie fanem formatu.
Shame on you! Co to w ogóle za słowa!
Trochę się muszę nie zgodzić z Twoim postem i poprzestawiałabym trochę kolejność. Przede wszystkim jak dla mnie australijska edycja, która początkowo miała olbrzymi potencjał, po połączeniu spadła w dół i finalnie zaprzestałam oglądania w pewnym momencie. Na pierwszym miejscu w zeszłorocznym podsumowaniu postawiłabym Davida (mimo że Kuba i Luk nastawili mnie na to jak na drugie H vs V, co było niestety bardzo odległe), uwielbiam Gabby i Christiana i liczę na ich powrót A Ghost Island, mimo fatalnego editu i jawnej pomocy uczestnikom, koniec końców i tak pozostawiło mnie ze szczeną przy podłodze, bo do samego końca byłam pewna, że wygra Domenick.
Na najbliższy sezon nawet się nie nastawiam, bo ostatnie sezony z powracającymi graczami to były same niewypały. Gdyby jeszcze cast był w jakimkolwiek stopniu ciekawy, a prawda jest taka, że jedynie Kelly potrafi cokolwiek z nich wszystkich ugrać Nie wiem nawet, czy się zabiorę za ten sezon, bo po mojej super ultra nudnej pracy licencjackiej o rosyjskim Survie trochę rzygam tematem Kiedyś się na punie rozpiszę o tym, bo tam dopiero poziom absurdu wypieprza poza skalę
1. Antek*
Mój najlepszy kolega, a nawet przyjaciel. Mieszkamy bardzo daleko od siebie, ale często ze sobą rozmawiamy i widzimy się kilka razy w roku.
2. Robert*
Kolega jeszcze ze szkolnej ławki. Przez kilka lat nie utrzymywaliśmy kontaktu, ale od kilku lat znów zacieśniliśmy naszą znajomość. Często jeździmy na różne wyjazdy.
3. Maciek*
Też kolega jeszcze z podstawówki. W przeciwieństwie do Roberta*, który mieszka w dużym mieście wojewódzkim, Maciek* mieszka w moim mieście i widujemy się praktycznie co drugi dzień.
4. Marek*
Znajmy się kilkanaście lat i też często wyjeżdżamy. W tym roku byliśmy na 6 wspólnych wyjazdach. Ma ciężki charakter, ale jest dobrym kompanem.
5. Michał*
Nie utrzymujemy już ze sobą częstego kontaktu, ale nadal go darzę sympatią. I mimo, że mam kolegów, którzy powinni zająć te miejsce, to sentymenty wygrały.
*Imiona zostały zmienione, by zachować prywatność i anonimowość tych osób.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
1. Antek*
Mój najlepszy kolega, a nawet przyjaciel. Mieszkamy bardzo daleko od siebie, ale często ze sobą rozmawiamy i widzimy się kilka razy w roku.
2. Robert*
Kolega jeszcze ze szkolnej ławki. Przez kilka lat nie utrzymywaliśmy kontaktu, ale od kilku lat znów zacieśniliśmy naszą znajomość. Często jeździmy na różne wyjazdy.
3. Maciek*
Też kolega jeszcze z podstawówki. W przeciwieństwie do Roberta*, który mieszka w dużym mieście wojewódzkim, Maciek* mieszka w moim mieście i widujemy się praktycznie co drugi dzień.
4. Marek*
Znajmy się kilkanaście lat i też często wyjeżdżamy. W tym roku byliśmy na 6 wspólnych wyjazdach. Ma ciężki charakter, ale jest dobrym kompanem.
5. Michał*
Nie utrzymujemy już ze sobą częstego kontaktu, ale nadal go darzę sympatią. I mimo, że mam kolegów, którzy powinni zająć te miejsce, to sentymenty wygrały.
*Imiona zostały zmienione, by zachować prywatność i anonimowość tych osób.
Który z nich najlepiej się rucha? Strzelam, że Maciek
1) Krzysztof Piersa - mój ulubiony polski pisarz, ale nie tylko ze względu na książki. Przeczytałem jego 2 teksty "Trener marzeń" oraz "Kosmiczne bobry i zemsta księżycowej szarańczy" (już sam tytuł jest spoko ) - no i książki mi się podobały. Ale cenię go najbardziej za kanał na youtube, za aktywność w social mediach, brałem też udział w jego wykładach online i było super. Do tego kiedyś z dupy zagadałem do niego na messengerze (bo mówił, że odpisuje jak może) i rzeczywiście odpisał i sobie pogadaliśmy i zrobił na mnie mega pozytywne wrażenie.
2) Robert Jerzy Szmidt - czytałem kilka jego książek (według tego co widzę na regale to 6 + jakieś opowiadanko) i jestem zachwycony jego stylem. Dodatkowo miałem okazję z nim porozmawiać na Targach Książki w Krakowie. Miał podpisywać książki od jakiejś tam godziny, ja już byłem na targach 2 godziny wcześniej i poszedłem zajrzeć gdzie to będzie + kupić książkę, żeby miał co podpisać. No i on sobie już tam był i się przechadzał po stanowisku swojego wydawnictwa. Udało mi się z nim pogadać, zrobić fotki, podpisał mi książkę - no super. Swoją drogą książkę prawie ukradłem, bo on zdjął z półki i mi ją podpisał, ja to schowałem do torby i po rozmowie sobie poszedłem i dopiero po chwili się ogarnąłem, że za to nie zapłaciłem. No i Pan Robert ma świetną akcję, zbiera na facebooku chętnych do umierania w jego cyklu "Szczury Wrocławia" (zombie apo) i potem tworzy bohaterów o imionach i nazwiskach swoich fanów i ich barwnie uśmierca - może się dostanę do kolejnego tomu
3) Marta Kisiel - uwielbiam za poczucie humoru, ale nie tylko. Jest bardzo wszechstronna, pisze w różnych stylach, włącznie z książkami dla dzieci, które również uwielbiam. Od niej przeczytałem hmm... chyba 11 książek i gorąco polecam.
4) Jarosław Grzędowicz - pierwszy polski autor, którego czytałem (dawniej gardziłem polską literaturą) i dzięki niemu zmieniłem zdanie. Hmm.. u niego to chyba 9 książek przeczytałem, najbardziej szanuję za cykl "Pan Lodowego Ogrodu".
5) Katarzyna Berenika Miszczuk - tutaj było najciężej, bo o to 5 miejsce kilka osób zasłużyło. Wybrałem ją ze względu na genialną "Drugą Szansę", która ma w tym roku zostać zekranizowana przez Netflix (a generalnie przeczytałem dopiero jej 2 książki).
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.