Lion
Co do Woody'ego Allena to jego stare filmy ( może poza tymi komediami z samego początku kariery jak Bananowy Czubek albo Śpioch) są w większości lepsze. Uwielbiam filmy typu Hannah i jej Siostry, Annie Hall, Manhattan. Jednak nie jestem antyfanem jego nowszej twórczości. Wśród nowszych podobał mi się Sen Kasandry, Vicky Cristina Barcelona, czy O północy w Paryżu. Zresztą lubię nawet allenowskie przeciętniaki - te filmy, które wydają się być na pierwszy rzut oka takie same bo schemat fabularny i postać głównego bohatera się powtarza (sam mam czasem problem z przypomnieniem sobie o czym był dany film mimo że mam go oceniony na Filmwebie a jak sobie przypomnę to potem okazuje się, że pomyliłem go z innym ). Łącznie mam ocenione 22 jego filmy a pewnie widziałem o parę więcej.
Quentin Tarantino
Oczywiście, że Pulp Fiction bo to jest mistrzostwo świata. Genialnie nielinearna i wielowątkowa fabuła, cudownie bezsensowne dialogi i sceny Travolty z Umą Thurman <3
Polański - tutaj nie ma co się rozpisywać. Nóż w Wodzie, Wstręt, Lokator, Dziecko Rosemary, Frantic, Ghost Writer, Pianista...
Cronenberg- jego filmy są w większości co najmniej tak powalone i obrzydliwe jak Mucha. Ale zakochałem się w jego stylu. Zacząłęm chyba od Videodrome i tak mnie zachwyciło, że potem obejrzałem 9 z jego 10 pierwszych filmów w niecałe dwa tygodnie Mistrzostwo kina klasy B z ambicjami psychologicznymi.
Most Kierbedzia - RIP
Most Łazienkowski - RIP
Most Gdański... - uratowany
)
1. Most Świętokrzyski
Jeden z młodszych mostów i nie umywa się architekturą do Poniatowskiego, ale lubię go najbardziej.
Przede wszystkim jest położony w fajnym miejscu, niby w centrum ale tak na uboczu. Dzięki temu korzysta z niego bardzo mało kierowców, a piewszych w ogóle rzadko można spotkać. Najczęściej jeżdżę tym mostem owerem, bo w przeciwieństwie do wszystkich innych ma zajebista ścieżkę rowerową. Ścieżka i chodnik sa bardzo szerokie,stąd most ten jest bardziej przystosowany dla rowerzystów i pieszych niż dla komunikacji samochodowej. Ponadto często, kiedy nim jadę, zatrzymuję się na środku, żeby popatrzeć na widoki. A można, bo jest tam święty spokój i most często w ogóle jest pusty
2. Most Gdański
Kolejny most, który nie dorównuje najładniejszemu mostowi w stolicy, ba, w ogóle nie grzeszy urodą. Lubię go jednak z innych powodów. Przede wszystkim dlatego, że jest nietypowy. Posiada on bowiem dwa poziomy. Dołem (pierwszy obrazek) jeżdżą tramwaje. Jeżdżą po deskach, pod którymi widac wodę (i które niedawno ktoś podpalił...). Po bokach jest chodnik, w tym po lewej ścieżka rowerowa. Niestety jest ona wąska i wspólna z chodnikiem, więc trzeba uważać, żeby nie wpierdolić się na pieszego, albo barierkę. Mój ulubiony sposób przemierzania tego mostu, to zdecydowanie tramwaj. Na drugim miejscu - pieszo. Przez most można przejechac także samochodem, ale droga znajduje się na górze, ponad torami tramwajowymi. Jest tam tez pseudochodnik, którym kiedyś nieopatrznie poszłam - brrr, okropność, nie polecam, dziwnie wysoko, wąsko i pizga. Dołem jest natomiast bardzo klimatycznie.
Dodam też, że tu koło mostu zaczynają się zabudowania Cytadeli, co też jest klimatyczne.
Dodam też, że stanowi on jedność z mostem kolejowym, który niejako do niego przylega, co też wyglada ciekawie
3. Most Poniatowskiego
Zdecydowanie najładniejszy architektonicznie most. Zaprojektowany został przez Stefana Szyllera (tego samego, który projktował bydynki Uniwersytetu Warszawskiego i Politechniki, a także, (ciekawostka) dom opieki społecznej w Zielonce)
Ten most także został kiedyś zniszczony i to nawet dwa razy (wysadzany w czasie wojny), za każdym razem został jednak wiernie odbudowany.
W zamyśle miał on przypominać zamek, mamy zatem wieżyczki, piękne schody, balustrady, latarnie.
Most też składa się z dwóch poziomów, ale w inny sposób. Górą mamy jezdnię i tory tramwajowe, na dole, czy też w raczej w moście (oprócz galerii handlowej...) znajdują się liczne bary (na jednym zlocie planowaliśmy ich poszuka,c ale coś nam nie wyszło ). Ja była w dwóch, ale tylko dlatego, że ktoś mnie zaprowadził pod same drzwi. Most ten to bowiem przypomina trochę labirynt, są w nim różne schodki, korytarzyki, małe okienka, przypominające te zamkowe i co jakiś czas tajemnicze, drzwi w ścianach. Za niektórymi z nich kryją się bary, jak choćby Czeska Baszta:
niby okienka widać, ale gdzie są drzwi, to trudno powiedzieć. ;P
Ogólnie most jest piękny, ale ma swoje wady. Wędrówkę piesza raczej odradzam, chodnik jest wąski, a bok jest cały czas duży ruch (to samo centrum). Rowerem jeszcze gorzej, niestety brak ścieżki rowerowej. Najlepiej przebyć go tramwajem. Druga wadę jest syf. Bo niestety sciany są zasprejowane w wielu miejscach, pomimo niedawnego remontu, po drugie te wszystkie wąskie i ciemne korytarzyki są doskonałym miejscem dla żulerii, która urządza tam sobie toaletę. Więc żal.
Ciekawostki:
Przy niskim stanie wody w Wiśle przy praskim brzegu, tuż pod samym mostem, przez wiele lat możliwe było dojrzenie zawalonych podczas II wojny światowej fragmentów przeprawy r11; metalowe elementy przęseł, nawierzchnie ulic, chodniki oraz fragmenty torów tramwajowych. W ostatnich latach miały miejsce prace nad wydobyciem tych pozostałości r11; zostały one zakonserwowane i następnie wystawione na widok publiczny na terenie Instytutu Badawczego Dróg i Mostów przy ul. Instytutowej 1, choć w przyszłości mogą znaleźć się w sąsiedztwie Centrum Nauki Kopernik.
Reszta mostów jest w sumie dość przeciętna.
5. most średnicowy
Most wyłącznie kolejowy
Bardzo lubię ten most, przede wszystkim dlatego, że kojarzy mi się z podróżą. W sumie każdy mój dalszy wyjazd zaczyna się od tego mostu, który kojarzy się już z takim przedsmakiem przygody Poza tym uwielbiam kolej, wiadukty, tunele i mosty kolejowe
5. Most Śląsko-Dąbrowski
W sumie nic szczególnego. Jest to most, którym jeżdżę najczęściej z racji jego położenia. Ma swój urok, gdy jedzie się w stronę Centrum i w pewnym momencie odsłania się piękny widok na Stare Miasto. Ponadto jest on częścią słynnej trasy W-Z, a od strony Centrum wjeżdża się na niego przez tunel.
Najlepiej przez niego przejechać, bo znowu brak ścieżki i wąski chodnik.
We are all evil in some form or another, are we not?
Poniatowskim szedłem na stadion, 8/10 W chuj długi, wysoki i cały orzeźbiony.
tym razem postanowiłem odpowiedzieć swoją topką wrocławskich mostów Właściwie boję się mostów (mam nieprzyjemne uczucie jak nimi idę, ale to pewnie przez zdradziecką wodę a nie same mosty), ale lubie je oglądać A akurat Wrocław to 4. miasto Europy po AMsterdamie, Wenecji i St. Petersburgu pod względem ilości mostów (uwielbiam to podkreślać tym bardziej, że wymienione miasta to miasta portowe), więc jest z czego wybierać.
1.
Najbardziej lubie wrocławski Manhattan (tzw.most grunwaldzki). Porządny niemiecki most wzniesiony za cesarza Wilhelma II, jeden z symboli miasta. To nim jeżdżę najczęściej, w jego okolicy mieszkałem większość życia i to z niego jest najlepszy widok tak naprawdę. 10/10
2.
To rozczapierzone UFO-gówno (tzw. most rędzinski). Nigdy tym czymś nie jechałem bo jest wypizgnięte gdzieś przy zachodniej granicy, ale jak się idzie na stadion Ślonska, to aż razi po oczach. 9/10
3. Most Tumski tzw. most zakochanych. Jeden z tych mostów oblepionych tysiącami kłódek w ramach jakiejś chorej mody. Tak czy siak łączy wyspę Piasek i najstarszą część miasta z katedrą i średniowiecznymi uliczkami, więc klimat jest. 8/10
4. Most Zwierzyniecki
wyróżnia się głównie kolorystycznie, bo to kolejny stary niemiecki most. Cenię go za położenie, nieco na obrzeżu, nieopodal Hali Stulecia, Pergoli, Zoo, Parku Szczytnickiego, Ogrodu Japońskiego, Stadionu Olimpijskiego i jak można zauwazyć jest obok też Przystań Zwierzynecka, z której można sobie popylić rejsem po Odrze. 7/10
5. Most milenijny
Ujdzie w topce, 7/10
Wrocław ma tyle mostów, że nie zmieściło mi się do top5 tyle co chciałem, więc dwa honorable mention dla tych co akurat lubię i mam swoje fotki z nimi zeskanowane:
- Most Szczytnicki. Może nie jest piękny, ale miałem go nawet bliżej niż Grunwaldzki (którego można zobaczyć w tle) i ogólnie się nim człowiek najeździł. Obok są wały, idealne na wagary albo odpoczynek. 6/10 za sentyment
- Kładka Bielarska. Ok to tylko kładka, ale przez to, że jest tak luźno zbudowana to jako dziecko szedłem nią podczas wichury z wyspy i bujało dosłownie że myślałem że już po mnie, więc plus za wyspę, możliwe wrażenia i sentyment 6/10
I na obu mostach widać już zmiany ;P
Ci którzy odwiedzali Wrocław mam nadzieję że coś z tego kojarzą
Krakowskie mosty nie są zbyt urokliwe czy ładne, więc topki się nie da zrobić. Ale robią teraz aż 3 nowe mosty + kilka kładek, więc może będzie lepszy wybór.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Jako, że to już koniec moich studiów to wzięło mnie na refleksje i pojawią się 3 topki.
Na początek TOP5 najgorszych przedmiotów na tych studiach!
1. Filozofia i historia matematyki
Przedmiot cholernie nudny, głupi i bezsensowny. Typowy zapychacz, niestety obowiązkowy. Niestety Pani Prowadząca nie uważa swojego przedmiotu za zapychacz i robi mega trudny egzamin z tego nikomu do niczego niepotrzebnego przedmiotu. Na egzamin układa 12 grup z pytaniami xD (czy coś koło tego), pilnuje ostro, wyrzuca z sali (bez powodu, na zasadzie, że ktoś spuścił wzrok, to pewnie ma gdzieś ściągę). Dodatkowo kobieta dość niemiła, niesympatyczna i zawsze ubrana w ten sam strój. To był semestr letni, a ona czy to początek marca czy na przykład majowe ciepełko ma ciągle na sobie te same czarne spodnie i ten sam czerwony sweter.
2. Fizyka I
Na studiach miałem Fizykę I i Fizykę II. W obu częściach był wykład. Dodatkowo w pierwszej części ćwiczenia, a w drugiej laboratorium. Wykłady były ok, laboratoria były super, ale przez ćwiczenia będę miał traumę do końca życia chyba.
To jest nienormalne i niewiarygodne, ale grupa dorosłych ludzi, na drugim roku studiów, czyli tak około 20 lat, autentycznie BAŁA SIĘ tych zajęć. Osobiście bałem się jak cholera i co czwartek drżałem jak mały dzieciak na samą myśl o jebanej fizyce.
Pan prowadzący był maniakiem PiSu. Jego strona www zamiast informacji o konsultacjach zawierała wywiady z posłami PiSu, jakieś terminy wieców i spotkań itd. Jego gabinet (byłem tam raz :C) był wypełniony karykaturami ludzi z PO, krzyżami, zdjęciami Kaczyńskiego itd. Straszny widok. Co dalej? Pan ten miał inne zasady zaliczenia niż sugerował wykładowca. Oczywiście o wiele surowsze. Nikt się jednak nie poskarżył, bo słyszeliśmy od poprzednich roczników, że nawet jak zmieni zasady na te ustalone przez wykładowcę, to będzie się mścił.
Co jeszcze? Na każdym wykładzie wykładowca podawał numerki zadań, które mamy zrobić na ćwiczeniach i z tego się uczyliśmy. A na ćwiczeniach? No co Wy? Te są takie prościutkie. I znienacka kazał Ci przy tablicy robić zupełnie inne zadania, o wiele trudniejsze, dodatkowo zmieniał ich treść na zasadzie "ojej, to za łatwe. Przypuśćmy, że to wszystko nam jeszcze wiruje i jednocześnie zsuwa się po paraboli o równaniu jakimśtam. I dołóżmy tarcie i cośtam." Super zabawa... Jak na PiSowca lubił dyktować zadania o samolotach. Raz naprawdę dyktował zadanie o samolocie, które wpadło w drzewo i podkreślał jakie to ważne. Zapraszał nas często na wykłady jakichś profesorów z fizyki, którzy udowodnili, że to był zamach.
Oczywiście jak ktoś przy tablicy czegoś nie umiał zrobić (czyli zawsze xD) to podkreślał ciągle, że za jego czasów to ludzie zaczynali liceum z lepszym poziomem wiedzy (wcale nie był jakiś stary), że do niczego się nie nadajemy, co my w ogóle robimy na studiach itd. Zresztą podobne opinie wygłaszał o wykładowcy (który później został jednym z najmłodszych profesorów w historii uczelni <3). Ulał prawie wszystkich, ja jakimś cudem miałem zaliczenie. Pamiętam jak na ostatnich zajęciach miał piękną zagrywkę. Wziął do odpowiedzi wszystkich co byli ponad progiem zaliczenia i wstawił im 2.0 <3
3. Wstęp do rachunku prawdopodobieństwa
Tu trochę inna kwestia. Przedmiot ten jest po prostu truuudny. Ulewa się na nim rok rocznie mnóstwo osób i co rokui tradycyjnie jest grupa pościgowa. W sumie to jedyny przedmiot, z którego nie zdałem egzaminu.
Co do wykładowcy. Nie mogę powiedzieć złego słowa. Pan Profesor bardzo sympatyczny, świetnie tłumaczy, ale jednocześnie bardzo surowy i wymagający. Niestety ćwiczeniowcy to dramat.
Byliśmy przypisani do nich automatycznie i choć wszyscy byli dość kiepscy, to moja grupa trafiła tragicznie. Facet sam nie ogarniał czego nas uczy. Zdarzało się, że jak jakiś "mózg" z grupy rozwiązał zadanie na tablicy, to prowadzący przepisywał to sobie i jeszcze komentował na głos, że nie miał tego zrobionego i teraz już będzie miał. Z zaliczeniami było średnio, ale masakra była na egzaminie. Egzamin był z 9 zadań. 4 z teorii były ok, bo profesor jasno wszystko wytłumaczył. Przy czym nawet jak się napisało wszystko, to można było mieć tak około 30 punktów, maks może 32 xD. I było jeszcze 5 zadań do rozwiązania. I to już była padaka. Zadania dużo trudniejsze niż na ćwiczeniach, a z ćwiczeń nic nie umieliśmy. Super xD.
4. Język angielski specjalistyczny
To było straszne. Angielski (ogólnie języki) jest spoko, ale to było coś niemiłosiernie głupiego. Ten angielski nie ma nic wspólnego z nauką języka. Zero gramatyki, zero nauki pisania, czytania, słuchania, mówienia czy czegokolwiek. A czego się uczyliśmy? Tylko i wyłącznie słownictwa specjalistycznego. W tym na przykład takich hitów jak... prawidłowa wymowa alfabetu greckiego w języku angielskim!!! Albo... prawidłowego słownictwa związanego z dodawaniem i odejmowaniem w słupku. Litości!!!
5. Analiza funkcjonalna
Pan Profesor niesamowicie sympatyczny i na szczęście egzamin dość łatwo zdać, ALE ten przedmiot to czarna magia. Nic z niego nie wiedziałem nawet na egzaminie. Nie mam pojęcia o czym to było. Profesor niestety nie ma talentu do wykładania. Widać, że ma ogrrrrrrrrroooooooooomną wiedzę, ale nie umie jej przekazać. Jego wykłady to chaos ogromny. Na łatwiejszych przedmiotach dało się to jakoś ogarnąć. A tutaj? Ja naprawdę nie wiem nawet co to był za przedmiot xD, a na egzaminie nie rozumiałem ani jednego zdania...
Mam jeszcze 2 weselsze i bardziej optymistyczne matematyczne topki. Pojawią się jutro
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Lion napisał/a:
obiektywnie:
Wrocław > Morskie miasta > Górskie miasta > Lwów > Kraków > Polska > Warszawa > Radom, Łódź Sosnowiec i Wałbrzych
Bez przesady Warszawa jest spoko
Kraków jest zaś trochę przereklamowany
Natomiast najbrzydsze miasto jakie widzialam, to chyba Wołomin
A nie, jeszcze Piaseczno, to jest dopiero pomyłka architektoniczna
Radom jest nijaki... Wrocław jest w miarę spoko, ale ja bym do dała mniej więcej na równi z Warszawą. Bo ma zalety, których nie ma wawa, ale wawa ma też zalety, których nie ma Wrocław.
Ja widać dominują górskie, ale to dlatego, że uwielbiam góry.
A jeśli chodzi o Gdańsk, to w sumie oprócz morza eee zatoki, to swoje góry też ma, więc wychodzi na jedno
Tez potem zrobię topki najlepszych i najgorszych przedmiotów moich studiów na podsumowanie
Pan prowadzący był maniakiem PiSu. Jego strona www zamiast informacji o konsultacjach zawierała wywiady z posłami PiSu, jakieś terminy wieców i spotkań itd. Jego gabinet (byłem tam raz :C) był wypełniony karykaturami ludzi z PO, krzyżami, zdjęciami Kaczyńskiego itd. Straszny widok
No spoko, a mojego chłopaka nie przyjęli w wawie na doktorat, bo wiedzieli w internecie jakieś jego wypowiedzi polityczne, a ich zdaniem prowadzący zajęcia nie może się obnosić z poglądami politycznymi
Ale opis genialny, facet musiał być nieźle walnięty
W ogóle ja myślałam, że miałam niektórych dziwnych, ale teraz się ciesze, że nie było aż tak źle
We are all evil in some form or another, are we not?
To przeciwieństwo poprzedniej topki, czyli nafajniejsze przedmioty (chyba najnudniejsza topka ):
1. Gry Kombinatoryczne i Teoria Gier
Niby 2 przedmioty, ale daję razem, bo Teoria Gier to po prostu kontynuacja Gier Kombinatorycznych.
Przedmioty te są nieobowiązkowe, ale jak układałem sobie siatkę zajęć to musiałem coś dobrać i stwierdziłem, że wolę coś dość prostego, zamiast przydatnego, ale trudnego.
Wiedza wyniesiona z tych przedmiotów do niczego nigdy się nie przyda - jedynie w Survach się przydaje, np. jak prowadziłem edycję to układałem zadania z wykorzystaniem tych przedmiotów Ogólnie przedmioty są o różnych grach karcianych/z monetami/innych i o układaniu strategii wygrywającej. Całość bardzo ciekawa i później można szpanować w towarzystwie "Zagrajmy w taką grę" i zawsze można wygrać, jak się zna strategie wygrywające xD.
Pewnie każdy zna grę w stylu, że na stole leży 21 zapałek, na zmianę bierzemy po 1,2 lub 3 i kto weźmie ostatnią wygrywa. To była jedna z gier, które przerabialiśmy na samym początku.
2. Modelowanie i symulacje w finansach
Czyli komputerowe podejście do wiedzy z kilku innych przedmiotów i w końcu pokazanie nam, że to wszystko można stosować w praktyce. Całkiem przyjemne, można było się sporo dowiedzieć ciekawych rzeczy.
3. Kryptografia
Kolejny zapychacz, wzięty po to, żeby zaliczyć i się nie narobić . Na szczęście było to niesamowicie wciągające. Nauka o różnych szyfrach jest spoko. Zwłaszcza, że zawsze na ćwiczeniach kodowaliśmy coś w nowo poznanym szyfrze i potem łamaliśmy te wiadomości <3.
4. Analiza matematyczna I, Analiza matematyczna II i Analiza matematyczna III
Bo nauczyli mnie na tym całkować
5. Fizyka II
Uwielbiam moje studia, ale są dość monotonne. W kółko tylko siedzenie i robienie zadań, liczenie, liczenie i jeszcze raz liczenie.
A laborki z fizyki były super (choć fizyka ssie bardzo). Wpuścili nas do laboratorium, robiliśmy sami doświadczenia, można było się pobawić różnymi dziwnymi urządzeniami. Dodatkowo nas średnio pilnowali, więc można było się pobawić w międzyczasie różnymi sprzętami. Czy też pobawić na poziomie żłobka: w laboratorium była lodówka na próbki itd. Wzięliśmy z zamrażalnika lód i robiliśmy sobie walki na "śnieżki".
3 topka później. Będzie ona o najbardziej pozytywnych prowadzących xD.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
3. Kryptografia
Kolejny zapychacz, wzięty po to, żeby zaliczyć i się nie narobić smiley. Na szczęście było to niesamowicie wciągające. Nauka o różnych szyfrach jest spoko. Zwłaszcza, że zawsze na ćwiczeniach kodowaliśmy coś w nowo poznanym szyfrze i potem łamaliśmy te wiadomości <3.
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.