Wygląda na to że Jurassic World zdominowało kina na całym świecie. Film Colina Trevorrowa w ten weekend ma zarobek, szacowany 180$ milionów, co bije na głowę Avengersów (80,8$ milionów) i Człowieka ze stali (116,6$ milonów). Co więcej, na RottenTomatos film ma 71% pozytywnych opinii. Potwierdzono także że w przyszłych projektach spod znaku Jurassic World, Chris Pratt na pewno zajmie miejsce w obsadzie.
"..przyszłych projektach" lol ciekawe, ile tego jeszcze będzie, no ale skoro to taka maszynka do zarabiania pieniędzy, to się nie dziwię ;p
We are all evil in some form or another, are we not?
Wygląda na to że Jurassic World zdominowało kina na całym świecie. Film Colina Trevorrowa w ten weekend ma zarobek, szacowany 180$ milionów, co bije na głowę Avengersów (80,8$ milionów) i Człowieka ze stali (116,6$ milonów). Co więcej, na RottenTomatos film ma 71% pozytywnych opinii. Potwierdzono także że w przyszłych projektach spod znaku Jurassic World, Chris Pratt na pewno zajmie miejsce w obsadzie.
"..przyszłych projektach" lol ciekawe, ile tego jeszcze będzie, no ale skoro to taka maszynka do zarabiania pieniędzy, to się nie dziwię ;p
No te Avengersy i związane z tym gówna już z 10 filmów mają więc będą robić aż im się będzie opłacać. A że to taka trochę papka co nie trzeba wcale myśleć(takie filmy też są potrzebne czasem żeby nie było) to przyciągają tłumy.
No to tym razem jako pierwszy obejrzałem, no i się wypowiem o filmie Bogowie. Zacznę może od tego, że film ten od dawna miałem zamiar już obejrzeć. Przeleżał jednak jakieś pół roku na dysku gdyż zawsze brakowało czasu, a gdy ten już był chęci. Teraz jednak obejrzałem i wypada napisać te kilka zdań.
Po pierwsze Kot. Można go lubić bądź nie, ale tą rolę odegrał świetnie. Profesora Religę pamiętam głównie jako polityka, a nie lekarza ale oglądając film miałem wrażenie, że mam przed sobą Religę, a nie Kota. Aktor był tu naturalny, nie było jakiegoś sztucznego udawania, a do tego podobał mi się taki specyficzny styl bycia Religi w filmie.
Po drugie aktorzy drugoplanowi byli również w porządku. Może żaden z nich nie był jakoś mocno wyrazisty, ale asystenci profesora odegrani zostali dobrze, żona również nie była zła, a na oddzielną pochwałę zasługują zdecydowanie Jan Englert oraz Ryszard Kotys. Ten pierwszy bardzo dobrze odegrał rolę sceptycznego mentora profesora Religi, który jednak w głębi ducha wspierał inicjatywę Religi. Z drugiej strony Ryszard Kotys odegrał rolę typowej mendy, twardogłowego lekarza, który zmiany uważa za zło. To była chyba najbardziej charakterystyczna rola poboczna w tym filmie i do tego świetnie zagrana.
Po trzecie w filmie trzeba wyróżnić bardzo dobrze ukazaną charakterystykę społeczeństwa w tamtych czasach. Opór przed niepewna zmianą, rolę wiary na naukę(tak dziwnie w dzisiejszych czasach w filmie nie nakazywano widzowi nachalnie popierać tylko jedynej słusznej opcji) oraz niepewność wśród wszystkich bohaterów gdy decydowali się na coś wielkiego w tamtych czasach i przy tamtej władzy.
Mógłbym teraz zakończyć tą moją wypowiedź i dać 10, ale mam pewne ale. Nie przeszkadzał mi w żadnym wypadku brak jakiś zwrotów czy akcji. Nie przeszkadzała mi w tym filmie w żadnym stopniu realizacja od strony technicznej, która jest zmorą w polskich filmach ostatnich lat(jakieś dziwne ustawie kamer, słaby dźwięk czy pójście na taniochę i tandetę), a tutaj był wszystko bez zarzutu. Brakowało mi trochę w tym filmie zrozumienia tamtych czasów. Gdybym żył wtedy zapewne bym zrozumiał, ale teraz nie potrafiłem się wczuć tak do końca w rozumowanie i podjęte decyzje przez bohaterów filmu.
Daję więc 9 i cieszę się, że mrOTHER dał porządny film, a nie jakiś chłam, który już niestety był w klubie dany.
w sumie adiego ocena mnie zachęciła by to szybko obejrzeć, bo pamiętam, że film mi się podobał momentami nawet na 8/10, ale czegoś zabrakło. Drugie seanse są jednak wg mnie najwartościowsze bo nie ma żadnego ciężaru oczekiwań/uprzedzeń jak przy pierwszym oglądaniu, no i po dłuższym czasie inaczej można spojrzeć i jest się zawsze do przodu o ileś filmów i porównawcza ocena wypadnie inaczej, a to jeszcze nie seans nr 3,4,5 gdy zaczyna się film znać na wylot i nie ma już takiego zachwytu
Edytowane przez Lion dnia 14-06-2015 19:32
Przed filmem byłem kiepsko nastawiony. Nie przepadam za biografiami, nie przepadam za polskimi filmami, więc trochę nastawiałem się na kichę i na szczęście się pozytywnie zaskoczyłem.
W wielu kwestiach zgadzam się z adim1991.
Kot - nie przepadam za nim, kojarzy mi się raczej z kiczem i żałosnymi komedyjkami... Tutaj jednak był ok, nie mogę się go przyczepić, zagrał ok, rola Religi bardzo spoko.
Podobnie jak adi1991 Religę kojarzyłem już tylko jako polityka i słyszałem jedynie o jego osiągnięciach medycznych. Dobrze było przybliżyć sobie jego sylwetkę. Trzeba przyznać, że oprócz tego, że to świetny kariochirurg, to był po prostu "swój chłop", taki równy gość. Podobało mi się to jak traktował współpracowników, na koleżeńskiej stopie. I to jak i zwalniał w nerwach, a potem żałował i zatrudniał znowu. Zresztą atmosfera w tej ekipie była super: jak współpracowali, jak się wspierali. Świetne sceny, gdy kończyli klinikę, sprzątali itd. podczas gdy zatrudniona ekipa chlała.
Podobały mi się też uprzedzenia ludzi z "tamtych" czasów. Dziś przeszczepy są czymś normalnym, więc dylematy w stylu "utrata uczuć, bo kocha się sercem" wydają się dość dziwne, ale w sumie jest to zrozumiałe.
Dodatkowo film był dość zabawny momentami, np. oczko z kurw.
I była bardzo dobra scena, gdy miałem mieszane uczucia, bo z jednej strony było to trochę zabawne, a z drugiej dość przygnębiające. A mianowicie, gdy Religa mówił matce, że jej syna nie żyje, a to ciągle pytała czy wyjdzie z tego.
Role drugoplanowe bardzo dobre, głównie Englert i Kotys, ale też współpracownicy Religi. Za to w żonie nie zauważyłem kompletnie niczego ciekawego.
Podobała mi się też sentencja, że Polak to nawet porażki zazdrości. Smutne, ale prawdziwe.
Moja ocena 7/10. Dlaczego? Otóż w tym filmie nie było niczego złego, irytujące czy nużącego za co obniżyłbym ocenę. Nie było jednak też niczego ciekawego, niczego przykuwającego uwagę, niczego co sprawiłoby, że pomyślę sobie "wow". Po prostu kolejny dobry, solidny film na raz, ale nic specjalnego.
PS: Jednak było coś co mnie irytowało. Czemu w filmie zamiast jakichś polskich kawałków, może z czasów PRLu, mogliśmy słuchać "My Sharona" albo "This is a man's world"?
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
W Polsce większość dobrych aktorów młodych gra w kiczowatych filmach i żałosnych komediach bo innych filmów praktycznie się nie kręci. ale może sukces Idy i Bogów jakoś odwróci ten trend i pojawi się więcej filmów komercyjnych z ambicjami.
Edytowane przez Faraday dnia 16-06-2015 22:21
Kapitalizm robi swoje za PRL sztuka kwitla, dzis kwitna pieniadze. Wtedy spokojnie moznaby wrzucic polskie kino pod koniec swiatowego TOP10, a jakby brac pod uwage ostatnie 25 lat, to do TOP15 by bylo trudno bo pare krajow sie rozwinelo filmowo w miedzyczasie np. Korea, Chiny, Dania, Holandia, Austria, podczas gdy u nas najpierw byla sztuczna amerykanizacja kina w latach 90. a potem sztuczna europeizacja w latach 00. pod komenda UE i PO.
Na początek chcę powiedzieć, że podołali
Film był godnym następcą jedynki i warto go zobaczyć. Oczywiście na dużym ekranie, bo wtedy naprawdę robi wrażenie.
Ogólnie mam straszny sentyment do Parku Jurajskiego. To był mój ulubiony film w dzieciństwie
Mam to samo. Park Jurajski wszedł do kin w 1993 roku, ponad 20 lat temu! Miałam wtedy 8 lat i do dziś pamiętam, jak siedziałam w kinie i jak urzeczona wpatrywałam się w ekran.
Jurassic World oczywiście przywołuje masę wspomnień z tamtych czasów.
I już orgazm na początku, bo zaczęli od TEJ muzyki. Aż ciary miałem,
No ja dokładnie to samo, taki wehikuł czasu do dzieciństwa, aż mnie to niesamowicie wzruszyło, jakbym się cofnęła te 22 lata wstecz. Niesamowite uczucie no i zapierajace dech w piersiach widoki. No i pierwszy raz widziałam nasze Oahu w 3D <3
Właśnie jako dla fana tego pierwszego filmu podobało mi się to, że film miał sporo nawiązań do tej pierwszej części, sporo rzeczy było zrobione analogicznie, można było rozpoznać odpowiadające sobie sceny itd. Może trochę odtwórcze, ale dla mnie robiło to mega klimat.
No właśnie to była dla mnie największa zaleta. Twórcy wiedzieli, co robią. Z jednej strony serwują coś nowego, a z drugiej odwołują się do sentymentu ludzi dorosłych, który JP oglądali jako dzieci. Dla mnie odkrywanie tych powiązań było najlepsze
Dodatkowo podobał mi się nastrój filmu. Był taki "heheszkowy".
Ale tego nie ogarniam. Przecież JP też taki był... Dla mnie poziom humoru był analogiczny do pierwszej częsci akurat, jakoś nie zauważyłam, że było tego więcej. I gdzie się tak śmiałes na głos, bo mnie aż tak nie rozbawił To było raczej na zasadzie takich lekko humorystycznych wstawek. Jedyne, co mnie mocniej rozbawiło, to jak te dzieciaki gnały samochodem i krzyczał o otwarciu bramy, a ci strażnicy tak się gapili z tępym wyrazem twarzy
Co do twojego spoilera:
Generalnie rzecz biorąc można by to zrobić. Według badań czaszek miały one wysoką inteligencję, analogiczną do np kruków, z którymi można takie rzeczy robić Wiec w teorii można, a w praktyce to nie wiem
co do drugiego punktu, to mam swoje własne przemyślenia. Bohaterowie niejednokrotnie podkreślali, że konsumentom ciągle mało, że trzeba dawać coś nowego, by ich zadowolić itp. Miałam takie skojarzenie, że trochę mówili o nas widzach samego filmu
A po drugie to z tego, co zrozumiałam, to było też zainicjowane przez INGen i tego miłosnika wojska w wiadomych celach. ludzie wymyślają broń biologiczną, wymyśliliby i coś takiego.
Ogólnie park w pierwowzorze wydawał się bardziej dziki i pierwotny. W tej części park przypominał jeszcze bardziej jakieś centrum rozrywki, wszędzie było można wejść, wszędzie wszystko zobaczyć. Park teraz stracił swój pierwotny pazur i ludzie zachowywali się jak w mini zoo.
To był dla mnie jedyny minus. Z drugiej strony pierwszy park nie był jeszcze otwarty dla turystów, a tutaj już wszystko ruszyło pełną parą. Tak by pewnie wyglądała rzeczywistość.
Na minus jeszcze przewidywalność. W wielu scenach od razu wiedziałem co/kto, z jakiej strony, w którym momencie i co zrobi xD.
Myślę, że nie ma filmu katastroficznego, w którym nie byłoby przewidywalności. Ja jednak nie odczułam tego jako minus. To było raczej na zasadzie: oho wchodzą w zakazany teren, zaraz będzie jatka, super
Moje ulubione sceny, to - nawiązania do JP (tu szczególnie ruiny starego parku, szkielety raptorów, samochody, te okularki, niesamowity klimat, taki grobowiec JP). No i wejście T-Rexa. W ogóle świetnie ta scena wyglądała. Jak zawsze, T-Rexa nie mogli zwalić.
Naprawdę jestem usatysfakcjonowany tym co zobaczyłem. Nie zjebali tego, a mogli xD
Popieram. Żaden następca nie dorówna JP, bo zawsze będzie już powielaniem pierwowzoru, zawsze jest czymś wtórnym, ale na pewno jest to godny następca (w przeciwieństwie do 2 i 3 części, które zalatywaly kiczem)
PS: Oczywiście otworzyli sobie piękną furtkę na kolejne części
Masz na myśli INGen i tych naukowców, co odlecieli?
Bo chyba wracanie do Parku w kolejnej częsci nie miałoby sensu...
Daję mocne 8/10
We are all evil in some form or another, are we not?
Ale tego nie ogarniam. Przecież JP też taki był... Dla mnie poziom humoru był analogiczny do pierwszej częsci akurat, jakoś nie zauważyłam, że było tego więcej.
No pierwsza część też była w takim klimacie, ale tu wydaje mi się, że zrobili jeszcze więcej takich wstawek, ale to było ok.
A już nie pamiętam scen, gdy śmiałem się głośno, oprócz jednej. Gdy ten "gruby koleś" zaczął uciekać w wybiegu indominusa, po tym gdy się okazało, że on ciągle tam jest.
Masz na myśli INGen i tych naukowców, co odlecieli?
Bo chyba wracanie do Parku w kolejnej częsci nie miałoby sensu.
No tak tak. Oczywiście do parku też mogliby wrócić, skoro rządzi tam teraz "Blue" i T-Rex xD, ale niech sobie wrócą tam za kolejne 20 lat. A te kolejne projekty, o których mówią twórcy, niech skupią się na czymś nowym i niech będą "świeższe".
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Co do Żydów, rozwaliła mnie jeszcze w "Bogach" scena, gdy pacjent przed przeszczepem ma nadzieję, że serce które dostanie, nie jest pedała, żyda albo kobiety
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Obejrzałam i nie wiem, ale jak dla mnie film był dość przeciętny. Nie wiem nawet, o czym można by tu napisać... Taki trochę Dr.House w prlowskim wydaniu ;P
Sam temat spoko, generalnie cenie ludzi za to, że wbrew innym próbują wprowadzać postęp i wierzą w rozwój nauki. W sumie sytuacja dośc schematyczna, bo każde rewolucje, czy to w nauce czy w społeczeństwie poprzedzone są takimi oporami i droga do zmian nie jest lekka.
W sumie mnie zawsze irytowały te dyskusje, czy coś jest moralne czy nie, bo osobiście, jako naukowiec, gdybym odkryła coś rewolucyjnego i ludzie, którzy nie mają o tym bladego pojęcia, mieliby decydować, czy moje odkrycie jest warte zastosowania... Masakra. Zwłaszcza, że najczęściej jest to po prostu "Nie, bo nie" (tu akurat mam skojarzenie z wydobywaniem gazu łupkowego). Osobiście zawsze popieram rozwój i wszelkie naukowe odkrycia mają u mnie pierwsze miejsce.
Film jest typowo polski, nie dość, że w pierwszym zdaniu pada słow "kurwa", żeby nie było wątpliwości to mamy wszechobecny prlowski klimat. Ach te szklaneczki z metalowymi uchwytami, zawsze i tak sobie parzyłam o to ręce, bo mi się wykręcały, poza tym metal się nagrzewał Jeszcze chyba nawet gdzieś to mam
Jeśli chodzi o grę aktorską, to w sumie tylko Kot się czymś wykazał. Reszta była mocno przeciętna, a czasem nawet miało się wrażenie, jakby co najmniej czytali tekst z kartki...
Humor to spory plus tego filmu. Kilka scen mnie nawet rozbawiło:
A przechodziłem tędy
Tutaj sam pacjent mógłby się zoperować
Gratuluję, zwłaszcza pacjentowi, że przeżył
no i tekst o pedale i żydzie
więc w sumie tych plusów to
+ temat
+ mały plusik za klimat
+ mały plusik za aktorstwo
+ mały plusik za humor
no i mały plusik za końcówkę, gdzie odegrana scena w sumie była identyczna z tym zdjęciem z National Geografic, fajnie, że to dodali
Irytowało mnie natomiast kilka rzeczy. Np ta gadka o sercu, że niby ktoś ma się zmienić po przeszczepie. Nie wyobrażam sobie, że człowiek gadał takie głupoty, no serio, to nie jest średniowiecze. Nawet mój dziadek pochodzący z zapadłej wiejskiej dziury nie mówił takich bzdur.
Jakoś nie potrafię znaleźć więcej pozytywów. Film mnie w sumie ani nie zanudził, ani nie zirytował, ani w ogóle nie zrobiła większego wrażenia.
Panie i Panowie, Filozofowie... Nie wszystkie posty przeczytałem dokładnie, z bardzo prostego powodu:
Faraday:
Ten film sobie obejrzę bo fabuła brzmi mega interesująco.
I na brzmieniu się kończy.
Skupię się na wadach, bo pozytywy są bardzo proste: film nie był nudny, cały czas coś się działo i nie myślałem o jego wyłączeniu.
Flaku:
[film] ani przez chwilę nie potrafi uwolnić się od stylistyki kina młodzieżowego przez co całość wychodzi trochę nijako i niezbyt wiarygodnie
Niestety. Pomysł wyglądał dość ambitnie, szczególnie początek. Ale niestety realizacja była fatalna. Film za wszelką cenę próbował być przedstawiony jako traktujący temat na poważnie, a jednak "kino młodzieżowe" wychodziło bokami.
Dowód? Spójrzcie na swoje dyskusje. Większość czasu spędziliście na dyskusji dotyczącej dylematu wagonika. Owszem, cholernie interesujący temat. Że co innego to przestawienie torów, a co innego zrzucenie kogoś z mostu; że inaczej patrzymy na 5 osób, a inaczej na 100 - i pytania o granicę... Można pisać i pisać. ALE. Ten motyw został w filmie poruszony przez raptem 5 minut (!) i zebrał więcej Waszej uwagi, niż pozostałe 1,5 godziny.
Dlaczego nie dyskutowaliście o tym, że jeden lub drugi bohater został wpuszczony do bunkra zamiast kolejnego, a skupiliście się na minutowej scence niezwiązanej z fabułą? Ponieważ główny motyw filmu został przedstawiony po prostu źle.
Amaranta:
Filozofem to ja nie jestem, ale klimaty postapokalipsy i różne formy eksperymentów, związanych z psychiką ludzką, zawsze mnie przyciągały.
To było moje pierwsze odczucie. Najciekawszy w tym filmie był klimat apokalipsy - choć znowu, niczym w rasowym kinie młodzieżowym, większość czasu poświęcono na debatowanie na temat prokreacji. No tak, były ładne aktorki, to wiadomo było, na czym się skupią Niestety, aspekt filozoficzny wypadł słabiutko (początkowo miałem wrażenie, że może czegoś nie zakumałem, ale teraz jestem pewien, że nie o to chodzi), ponieważ morał z tej historii jest dla mnie totalnie pokręcony.
W 3 grze do bunkra została wpuszczona garstka "humanistów". Gdyby na koniec powiedzieli, że dzięki temu się wzajemnie nie pozabijali, byli szczęśliwi, w związku z tym płodni i byli w stanie odbudować ludzkość, bo jaskiniowcy bez żadnej technicznej wiedzy też jakoś sobie żyli - to bym zrozumiał. Ale masowe samobójstwo poprzez zdetonowanie bomby atomowej...? Co to miało być?
Otóż to była rasowa pseudofilozofia... Zaskoczenie dla zaskoczenia. Niech widz się zastanawia. Nie dziwię się, że nauczyciel się załamał i być może zabił, bo widać, że niczego ich nie nauczył
Amaranta:
Może forma byłaby ciekawsza, gdyby to nie były trzy opcje, a tylko jedna? Tak mi się przynajmniej wydaje. Ja bym to tak zrobiła. Przypominało to bardziej grę towarzyską, która może za każdym razem być wykonana inaczej.
Nie zgodzę się, ponieważ w filmie miały zostać ukazane różnice spowodowane różnymi wyborami. Według mnie ten motyw był bardzo ciekawy i nawet pokusiłbym o "edytowanie" sytuacji "na żywo". To znaczy - bohaterowie są niepłodni w 2 grze, więc w środku gry podmieniamy jedną postać (bez resetowania gry od początku) i patrzymy, co to zmienia. Krótko mówiąc, zrobiłbym 3 gry ale aktualizowane na bieżąco (począwszy od drugiej, pierwsza tak jak była), tak aby znaleźć tą z optymalnym zakończeniem.
I wtedy przeszedł do wniosków natury moralnej, czyli dlaczego jedni są ważniejsi od drugich.
Umbastyczny:
Bohaterowie. Pierwszy minus jest taki, że było ich dla mnie za dużo. 21 osób to sporo, a mnie zawsze wkurza coś na zasadzie: ej, a czemu ją/jego ignorują?
Otherwoman:
Prawdę mówiąc postacie były dosyć monotonne. Zabrakło jakichś wykolejeńców, nietypowych osób, jedynymi odmiennościami tak naprawdę byli geje no i nauczyciel. Ale on to już inna sprawa.
Jak najbardziej tak. Nawet nie próbowałem ogarnąć, kto się dostał do bunkra, a kto nie i jakie to miało konsekwencje. Prawie wszyscy byli dla mnie szarym (czasami seksownym) tłumem. Szkoda, przez to rozpoznawałem raptem 2-3 postacie.
Umbastyczny:
Co to ma być, że nauczyciel im mówi o eksperymencie, a oburzone laski chcą wychodzić, bo to nie dla nich. Czy tylko mi się to wydaje dziwne. To tak jakby nauczyciel w szkole czy prowadzący na studiach powiedział Wam, że "dziś na zajęciach robimy to i tamto", a ktoś wstaje i z fochem wychodził z zajęć.
No własnie. Ci uczniowie strasznie się przejmowali tą grą, tak, jakby mieli FAKTYCZNIE dokonywać wyborów na życie i śmierć. A przecież to miał być tylko myślowy eksperyment. Wyglądało to tak, jakby faktycznie mieli zaraz umrzeć To kolejny przykład tego, że film był kreowany na bardziej poważny, niż był w rzeczywistości... Bohaterowie byli przerysowani pod tym względem, co też rzutowało na przesadzone aktorstwo.
Znowu Umba:
- W filmie było sporo niedołężności. No błagam, kaszel nauczyciela był tak znaczący, że było wiadomo, że coś tam kombinuje, zwłaszcza, że wracał do biurka.
Ja bym dodał jeszcze jedną rzecz: retrospekcje. Cholernie irytujący zabieg. Jeżeli w filmie muszą być powtarzane sceny sprzed kilku minut, to:
- albo scenarzyści są niedołężni i nie potrafią czegoś zaakcentować/pokazać tak, aby widz to zapamiętał
- albo szydzą z inteligencji widza.
Tutaj było trochę pierwszego (sceny, w której laska z fotograficzną pamięcią zapamiętała kod w ogóle nie zauważyłem, choćby z powodu tłumu postaci) i trochę drugiego (kaszel). Podsumowując: łopatologia dla młodzieży.
Umbastyczny:
- Ogólnie te sceny z nauczycielem po 3 grze były dla mnie z dupy. OK, było to może zaskakujące, ale nagle wyskakujący wątek romansu na linii nauczyciel-uczennica był kompletnie zbędny i irytujący. Zaburzał odbiór filmu.
Nie do końca. Dla mnie ta scena była potrzebna, bo gdy okazało się, że karteczki zostało podmienione i ten koleś spytał, dlaczego nauczyciel go chce ośmieszyć, to już myślałem, że uczennica odpowie: z zazdrości, bo jest we mnie nieszczęśliwie zakochany. Romans było widać od samego początku, a jego potwierdzenie było bardzo potrzebne. Co innego, że zrobili z niego pseudo-intelektualną zagadkę na zasadzie zabił się, czy nie, bo niby słychać było strzał, ale potem wchodził po schodach... Komu to potrzebne? W Incepcji zastosowano podobny zabieg, ale wypadł o WIELE lepiej ze względu na konwencję filmu.
Umba:
- skąd w 3 grze ta żołnierka z fotograficzną pamięcią znała kod? Oczywiście zapamiętała z drugiej gry, ale przecież w niej umarła i gra ruszyła od nowa, więc skąd do cholery mogła to pamiętać?
- nie podobało mi się to, że nie było ściślejszych reguł gry. Nauczyciel sobie wymyślał z dupy jakieś rzeczy, żeby wkurzać uczniów (ok, to jeszcze mogę zrozumieć, bo to powiedzmy część zadania), ale 3 gra i wzajemne wymyślanie sobie jakichś haczyków i dodatkowych tajemniczych wątków było debilne
To też mnie bolało. Brakowało mi też scen z klasy - np. w jaki sposób Mistrz Gry informował graczy o zabiciu poety, nagle wyskakiwał z tekstem - "a teraz strzelam do poety"? W takim razie brakowało mi reakcji klasy na jego zachowania, jakiegoś komentarza... Ogólnie sporo niedoróbek. Nie udało im się przenieść tej konwencji "wizualizacji wydarzeń" na ekran. Już nie wspominając o tym, jak bardzo wyidealizowana i przerysowana była to lekcja. I to gadanie o Platonach i Kartezjuszach...
Umba bo wszyscy inni piszą to samo:
I ciekawe czy w takiej grze można kłamać? No bo jak powiedzmy masz lekarza to się domyślasz, że w głosowaniu przejdziesz, ale np. aukcjonerka win powinna się martwić, więc mogłaby kłamać, że jest kimś innym.
Tego też zabrakło. Aż się prosiło, żeby jedna z postaci miała napisane na kartce: masz ebolę, ale możesz okłamać innych, bo jesteś dobrym kanciarzem.
Ocena:
Pomysł 1/1
Fabuła 1/2
Scenariusz 2/3 (dialogi i tempo akcji w porządku, spać mi się nie chciało - problem tkwił w wymyślonej fabule)
Aktorstwo 1/2
Reżyseria & praca kamery 0/1 (retrospekcje świadczą o nieudolności reżysera)
Wykonanie techniczne 1/1 (efekty słabe, ale klimat fajny)