Lol. Słuchałem, ale tylko raz wiec nie mam jako takiej opinii. nie mam scrobbli bo jest za darmo w necie dostępne legalnie.
https://deakinjams.bandcamp.com/releases
Z płytą jest związana ciekawa historia. Deakin pare lat temu zaoferował, że jeśli Kickstarter zrzuci się dla niego na podróż do Afryki to on w zamian nagra płytę inspirowaną tą podróżą. Jednak długo nic nie wrzucał i ludzie zaczęli się burzyć, że ich w przysłowiowego ch... zrobił. Na szczęście Zwierzaki to porządna firma i z pewną obsuwą, ale album się ukazał.
Edytowane przez Faraday dnia 19-05-2016 22:53
Wiadomo - Animal Collective czyli zespół który jest jednocześnie powalony i przystępny. I jeden z niewielu które mają własny oryginalny styl. Styl ten tak bardzo oddziałuje na członków zespołu, że w swoich solowych dokonaniach nie potrafią się od niego oderwać. Dlatego u Deakina spodziewałem się kolejnych typowo Animalowych piosenek.
Pierwsze na płycie "Golden Chords" przynosi jednak zaskoczenie. I to bardzo pozytywne zaskoczenie. To bardziej spokojna folkowa balladka w stylu ostatniej płytki Sufjana Stevensa albo Kurta Vile'a. Tekst jest dobry, pozwalający na różne interpretacje, choć osobiście stawiam, że jest to autotematyczna opowieść o procesie twórczym i zmaganiu się z brakiem inspiracji. Z elementów Animalowych jest tu jedynie przyspieszenie tempa i głośności wokalu w końcówkach niektórych fraz (pewnie to mało profesjonalny opis, ale wiadomo o co chodzi ).
Just Am to już piosenka, którą bez znajomości wykonawcy można przypisać AC. Jednak na tle ostatnich dwóch płyt AC wyróżnia się na plus. Nie jest wyczerpującą gonitwą jak większość nowszych utworów - jest trochę spokojniejsza, więcej w niej spontaniczności oraz naturalności. Tekst chyba znowu traktuje o kreatywności, ale jest jeszcze bardziej pokręcony.
Jeżeli, jak pisałem wcześniej, Sleep Cycle jest opisem podróży do Afryki to kolejne trzy utwory są wynikiem spotkania z szamanem wioski gdzieś na Sawannie i jego magicznymi ziółkami. Mamy do czynienia z muzycznym tripem. Trochę jakby Deakin wziął jeden z utworów macierzystego zespołu i wyciszył wokale, sekcje rytmiczne a podkręcił ambientowe tło i efekty. Ambientowa robi się również płyta - leci sobie w tle, ciężko zapamiętać czy wyróżnić jakieś elementy.
Końcowy utwór Good House to całkiem dobra psychodeliczna balladka. Jednostajna muzyka razem z dość randomową linią wokalną tworzą przyjemną całość.
Ogólnie podsumowując - płyta dobra choć bez szału i mogła by być nieco dłuższa. Jak na inspirację podróżą do Afryki to poza świerszczami, etnicznym bębenkiem w pierwszej piosence i jakimiś chyba plemiennymi okrzykami (ale bardzo w tle) mało jest tu elementów afrykańskich. A ciekawe mogłoby być zestawienie muzyki AC z muzyką afrykańską. Z przykrością stwierdzam, że mimo powyższego podoba mi się bardziej niż ostatnia płyta AC. 7/10
Edytowane przez Faraday dnia 22-05-2016 22:35
przy pierwszym odsłuchaniu na pewno najbardziej spodobało mi się Footy które zacząłem niebezpiecznie odtwarzać raz za razem ogólnie sekcja rytmiczna zawsze jest moją słabością- jeśli beat jest interesujący i mocny i jeszcze jest to podbite roztańczonym basem, to musiałbym się bardzo starać, zeby tego nie polubić Chciałbym aby twórcy robili całe albumy pod perkusję, bo nie ma to miejsca zbyt często, tak od razu to kojarzy mi się tylko trzecia niedoceniona płyta Public Image Ltd., garażowe zespoły ze swoim waleniem typu wczesne Stooges czy wczesne White Stripes, instrumentalny hip hop DJ Shadowa, czy Amon Tobiny i tego typu drum and bassy. Oczywiscie na "Sleep Cycle" dominuje bardziej płynna ulotna atmosfera aniżeli akcenty rytmiczne, ale i tak duży plus za ten utwór.
Golden Chords jest naprawdę mocnym openerem. Psychodeliczny folk to gatunek, który ma ogromny potencjał i daje duże pole do popisu, a propozycja Deakina jest na pewno interesująca i ładna, pomimo pozornej prostoty. Tekst ugryzłbym jeszcze abstrakcyjnej od Freda, bo dla mnie jest po prostu zapisem procesu osiągania wewnętrznego spokoju w otoczeniu natury (stąd "Golden Chords" jako ta harmonia wyrażona na przykładzie i przy pomocy muzyki). Przez co też mam automatyczne skojarzenie z psych-folkowym klasykiem Bitelsów "Across the Universe", gdzie mamy podobny katartyczny motyw i nawet nieco podobne brzmienie. Ok, Golden Chords też słucham raz za razem i ciężko mi się od tej przyjemnej piosenki uwolnić.
Singiel Just Am funduje nam więcej rytmu, tempa i efektów, co daje pozytywny kontrast z pierwszym utworem. Ogólnie płytka kojarzy mi się nawet bardziej z legendarnym Person Pitch Pandy Beara niż z którymś konkretnym albumem AnCo. Nie mam też za złe, że Deakin tylko pobieżnie korzysta z atmosfery Afryki- jak ktoś chce to zawsze może posłuchać afrykańskiego folku, którego Amerykaninowi nawet nie wypada imitować. Wystarczy, że ta egzotyka jest smakowitym nadzieniem ukrytym w tym ambient-popowym ciastku. Przy okazji skojarzenie z Brianem Eno, który jako jeden z pierwszych proponował "rozproszoną" muzykę pop/rock. Dla singla wędruje 8, aż ciężko mi powiedzieć czy wolę to czy Golden Chords, ale oba świetne. "Dad I can't see, I've lost my voice, I need direction; Reweighed each choice so many times I've lost reflection; You've got to let go so you'll grow; Then even when you feel blind you'll still know" tekst znowu mocno introspektywny i mniej przejrzysty, ale generalnie wymowa podobna, tyle że Deakin jest tu mniej spokojny, bo tak jakby podróżuje, podczas gdy w pierwszym utworze bardziej tkwił w jednym zakątku, no a podróż jest oczywistą metaforą na poszukiwanie samego siebie i innych takich pierdół.
Shadow Mine czyli niby utwór instrumentalny, ale dlatego, że głos jest tu głównym instrumentem. Ciężko coś więcej powiedzieć, taka awangardowa ciekawa wstawka typu "Touched" na Loveless.
No i Footy o którym już pisałem. Intro genialne i na krótko kontynuacja motywu podróży, który już po chwili się przemienia w odjechaną ekscytację, co oddaje i optymistyczny tekst i żywa muzyka. Prawie można do tego tańczyć. Świetny wokal, czuć unoszący się od jakiegoś czasu nad AnCo duch Beach Boysów i ich manię na punkcie potężnych, wyraźnie akcentowanych melodii. Mimo wszystko najlepszy utwór na płycie.
Seed Song czyli kolejny utwór zaliczony jako intrumentalny, bo nijak nie da się wyłapać słów (znowu ukłon w stronę MBV, chociaż jeszcze bardziej w stronę Cocteau Twins, gdzie wokal był też często tylko formą, a słowa rozpływały się w echu i były wymyślane na bieżąco). Kurde, to jest kolejny świetny utwór. Znowu mamy dźwięki, którzy przypominają naturalne odgłosy, ale aż ciężko powiedzieć jak takie brzmienie Deakin uzyskał (zapewne rozjechał efektami jakiś 3-sekundowy sample).
Piosenka płynnie przechodzi w Good House. Wokalnie Dibb przypomina miejscami sepleniącego Szkota z Belle & Sebastian. Znowu bardzo przyjemnie się tego słucha, a tekst jest znowu dość niekonkretny, ale można powiedzieć, że znów stara się zarazić pozytywną energią.
Faktycznie album mógłby być dłuższy, nie wierzę, że Deakin by nie wymyślił dwa razy tyle utworów na takim poziomie, szczególnie, że nagrywanie trwało 6 lat. No ale oceniając to co jest, to jest solidne 8/10, bo jednak stylistycznie jest mi to dużo bliższe sercu niż Anohni, a tekstowo zupełnie inna bajka i ciężko osądzić gdzie jest mocniej, bo tu i tu są spore plusy. Daję 8.1/10 na ten moment. Podsumowując, to Animal Collective i pochodne zdecydowanie się wyróżniają (wyróżniali?) pomysłowością i tą luźnością ich kompozycji nie przypisanej sztywno do żadnej stylistyki, może poza psychodelią, ale to też taka psychodelia zupełnie otwarta na wszelkie inne wpływu z popu, folku, rocka, elektroniki i innych rzeczy. W ogóle jeśli chodzi o dzisiejszą muzykę to psychodelia jest jedną z mocniejszych jej gałęzi (w przeciwieństwie do gatunków które się relatywnie wypaliły, choćby jazz lub rockowy rock) być może przez to, że oryginalny ruch psychodeliczny był bardzo krótki (góra 7-8 lat) i wiązał się z dopiero rozwijającymi się formami rockowymi czy popowymi i tak naprawdę bardziej brzmiał jak pop czy rock czy folk zainspirowany innym stanem świadomości niż faktycznie brzmiący jak z innego świata, no a dziś możliwości są zupełnie inne, co też muzycy choćby z AnCo wykorzystali.
P.S. panda niezły początek, to już w klubie filmowym mrO wytrzymał chociaż 2 kolejki
Lion napisał/a:
ktos w tym klubie jeszcze jest? ja płytke Freda słuchałem, ale zwlekam z recenzją, bo nie wiem czy jest po co się produkować
Ja słuchałem nawet parę razy i mi się podoba, ale nie wiem jak się za recenzję tego zabrać bo płytka po pierwsze długa a po drugie podobna do miliona innych rzeczy i nie ma sensu się rozpisywać.
Edytowane przez Faraday dnia 05-06-2016 22:52