Jacob nie wyczuł żadnej ironii w głosie Jacka, był przekonany, że naprawdę ma ochotę na rybkę. Ucieszył się, że lider rozbitków podchodzi do tego tak entuzjastycznie, dzięki temu na pewno zgodzi na się na pewną propozycję...
- Jack, okiełznaj swojego pachołka. - Jacob spojrzał beznamiętnym wzrokiem na Sawyera, za dużo sobie pozwalał. Jack powinien trzymać go krótko, tak jak on to robi z Richardem. - Idziemy do stopy. - zadecydował Jacob, akurat jego siedziba była na tyle blisko, że mogli tam dojść w miarę szybko.
Zapewnienie Juliet, że bez Kate nie mieli zamiaru spamować, trochę ją uspokoiło. Po skasowaniu wątku z fotkami Otherwoman, Desmond wyraźnie się załamał. Teraz jest moja chwila, teraz mogę mu zaimponować... - pomyślała, nie miała zamiaru takiej okazji zmarnować.
- Nie martw się Desmond, wrzucę swoje fotki, mam ich dużo... - była przekonana, że jak ją zobaczy pod prysznicem, to zmieni zdanie na jej temat. Bo któż by nie zmienił?
- What's ?! - krzyknęła Juliet, słysząc propozycję Kate. Jeśli ona da foty na forum, to wszystko się skończy. Całe forum może się zaspamować. Juliet nie mogła do tego dopuścić.
- Kate, nie rób tego. Jeśli to zrobisz, każdy będzie Cię pragnął. Nie dadzą ci spokoju, ciągle będziesz musiała ich zadowalać, a wiesz, jacy oni są. Będą chcieli więcej i więcej, a w końcu Ty nie będziesz miała wolnej chwili dla siebie. Nie zasługujesz na taki los, Kate. Jeśli chcesz, to idź z Desmondem teraz pod prysznic, a on Ci zrobi sesję zdjęciową. - powiedziała już nieco milszym i spokojnym głosem. Może Kate zgodzi się i Juliet będzie miała czas, by trochę pospamować na forum. Sam na sam, z komputerem i klawiaturą. To była okazja ! Na myśl o tym jeszcze bardziej się uśmiechnęła.
Kate milczała przez minutę po tym, jak Juliet skończyła mówić. Rozważała jej słowa, miała ochotę zrobić listę plusów i minusów dawania swoich fotek na forum, ale nie było teraz na to czasu. W końcu podjęła decyzję, postanowiła posłuchać się swojej przyjaciółki. - Masz rację, jak zobaczą moje fotki to nie będę mogła się opędzić od adoratorów, jeszcze Jack będzie o mnie zazdrosny... I nie pójdę z Desmondem pod prysznic! Nie będę się rozbierać w obecności tego pijusa! - Kate była zdania, ze Desmond powinien wylecieć w powietrze, tak samo jak jej ojciec. - Musimy coś z nim zrobić. - szepnęła cicho do Juliet, mając na myśli Desmonda. - Wywalić go stąd, bo inaczej będzie non stop okupywał kompa, a ja chcę pokazać Ci coś, co znalazłam w necie... Na pewno Cię to zainteresuje. - powiedziała tajemniczo.
-Tak, idziemy do stopy, ja zaprowadzę nas. - rzekł Jack, starał się być pewny siebie i udawać inteligentnego i kompetentnego lidera, niezbyt mu to wychodziło w praktyce. Kompletnie nie wiedział jak dojść do stopy, liczył, że tym razem będzie miał szczęście lub jego pachołek Sawyer pomoże. Nie chciał, by Jacob odkrył jego niewiedzę, dość miał już upokorzeń...
-----------------------------------------------------------------------------------
Desmond odszedł na chwilę, zostawiając kobiety same. Pogodził się z utratą fotek, liczył że znów może się one pojawią na forum i wtedy będzie mógł... Tymczasem szykował swoją zemstę! Ruszył do skrzynki, z której był internet na cały bunkier. Miał zamiar zniszczyć kabelki, licząc, że jak nie będzie neta Juliet i Kate zrezygnują z kompa i sobie gdzieś pójdą, najlepiej byłoby gdyby pod prysznic. Desmond był zboczeńcem, więc tam miał zainstalowane kamerki, porno z Kate i Juliet. To by wywołało szok u wielu, Hume by zyskał majątek na tym...
Sawyer zrozumiał, że jego misja jest bardzo trudna. Jak takie coś jak Jack ma przejąć władzę na Wyspie? Jest za głupi, zbyt niedołężny. James posmutniał i pochmurniał.
Postanowił, więc działać na 2 fronty. Jeśli nie uda się Jackowi obalić Jacoba, to Ford najpierw pozbędzie się lekarza i potem sam przejmie władzę.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
- Kate, mam pomysł. Odciągnę na chwilę jego uwagę, a tymczasem Ty poszukaj lin. Zwiążemy go i gdzieś wsadzimy. Wtedy pokażesz mi to, co chcesz pokazać... - szepnęła do dziewczyny. Tylko Juliet mogła odciągnąć uwagę Desmonda, bo Kate by go jeszcze wystraszyła i plan by szlag trafił. Mając nadzieję, że Kate zrozumiała cały ten plan, ruszyła w stronę Desmonda. Przybrała seksowną pozę i cudnie się do niego uśmiechnęła. By jeszcze bardziej podkreślić swoje seksowne ciało, oparła się o blat biurka. Żaden facet nie mógłby się temu oprzeć.
- Des ? Może pokażesz mi swoją sypialnię ? - zagadnęła do niego i puściła oczko.
Jacob miał ochotę wybuchnąć śmiechem, gdy Jack zaproponował zaprowadzenie ich do stopy, ale nie zrobił tego, gdyż to nie było w jego stylu, więc zamiast tego zachował kamienną twarz. Jack nawet z mapą nie potrafił znaleźć jego siedziby, więc Jacob objął prowadzenie i po chwili cała trójka stała przed posągiem.
- Zanim wejdziemy do środka, musisz podjąć pewną decyzję, Jack. - Jacob miał nadzieję, że Jack będzie zdolny zadecydować o tym. - Czy chcesz, żeby Sawyer wszedł z nami i przysłuchiwał się rozmowie dwóch liderów? Zastanów się, pamiętaj, że masz wybór.
- To jest świetny pomysł Juliet, idę poszukać liny. - zaczęła grzebać w różnych szafkach, kątem oka obserwując Juliet próbującą uwieźć Desmonda. Kate nie wierzyła w powodzenie tej misji, Desmond wyraźnie nie znał się na kobietach i ich urodzie, może nawet był gejem? To by tłumaczyło, dlaczego na nią nie leciał.
Desmond szybko rozgryzł Juliet, starała się go uwieść i wykorzystać, pewnie w tym samym czasie ta brzydula Kate rozkrada mu komp. -Na końcu korytarza, 3 drzwi od prawej - odpowiedział jej, wskazał ręką w tamtym kierunku nie patrząc na nią, swój wzrok skierował na podłogę. Czekał teraz na jej ruch, miał zamiar być silny i nie dać się zaciągnąć do łóżka. Był ciekawy, co Kate robi w tym samym czasie obok nich.
-Nie, bez Sawyer'a! Tylko ty i ja, dawny, stary, brzydki i niedołężny lider, który źle zarządzał wyspą, jedyną dobrą rzecz zrobił, za co postaram być miłosierny. Sprowadził mnie, melodię przyszłości, młodego, pięknego i błyskotliwego lekarza, który jest gotów poświęcić się dla innych! - odpowiedział Jack, tak naprawdę chodziło o to, że Sawyer nie wytrzymałby jego Jackface'ów podczas walki z Jacobem lecz ta gadka lepiej brzmiała niż prawda. By dowartościować Jacoba po tej przemowie starał się go dotknąć.
Tą czynność wymagającej ogromnego wysiłku dla Jacka przerwał ktoś. Tym kimś był jego ojciec, którego widział za Jacobem! Stał i patrzył na niego z pogardą.
Na jego widok Shephard doznał retrospekcji, jak w dzieciństwie pewnego słonecznego dnia jego ojczulek przyłapał go na wiadrze. Wtedy go zaczął wyzywać od gniotów i niedołężnych osób, zagroził mu szlabanem na ratowanie innych osób. Do tego bił go. Przez te wspomnienia Jack rozpłakał się przed Jacobem i Sawyerem...
Gdy Sawyer zauważył, że Jack rozpłakał się, mężczyzna nie mógł powstrzymać uśmiechu, a nawet śmiechu.
James był szczęśliwy, że lekarz płacze z jakiegoś głupiego powodu, niech cierpi za to, że chce rozmawiać sam z Jacobem. Ford musiał wymyślić jakieś zgrabne kłamstwo. - Eeee... śmieję się, bo... bo nie mogę patrzeć jak się zmucisz Jacku Wszechmocny i chcę Cię rozweselić.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Kate odniosła wrażenie, że Juliet została odtrącona, co nie było dziwne, Desmond mimo wszystko na pewno wolał brunetki. Chcąc bohatersko uratować sytuację, podeszła do Hume'a i pocałowała go znienacka. Sądziła, że tak wspaniały pocałunek go oszołomi, będą mogły wepchnąć go do schowka i zamknąć. Tymczasem, to Kate została oszołomiona, gdyż Desmondowi śmierdziało z budzi zdechłą rybą i alkoholem. To było tak ohydne, że Kate rozpłakała się. - Jack! Jack! - była tak zrozpaczona, że odruchowo zaczęła nawoływać Shepharda.
Jacob myślał, że Jack się rozpłakał ze szczęścia. Tyle czasu czekał na spotkanie z nim, z Jacobem, a teraz jego marzenie się spełniło. - Nie tutaj Jack, podotykamy się w stopie. - odpowiedział patrząc na jego wyciągniętą dłoń. - Przykro mi James, ale musisz tu zostać, taka jest wola lidera. Zamiast się śmiać, powieś moje pranie do wyschnięcia. - Jacob wskazał ręką stos białych koszul leżących w koszu pod posągiem, po czym razem z Jackiem weszli do stopy, zamykając za sobą drzwi tak że James nie mógł tam wejść.
- Usiądź Jack. - Jacob wskazał ręką jedno z krzeseł stojących koło paleniska. Zdjął z ognia rybkę w sosie papajowym i podał ją liderowi, który po walce z potworem na pewno był głodny. - Chciałem Ci pogratulować wygranej walki, to było godne podziwu. A teraz porozmawiajmy jak lider z liderem. Czy byłbyś w stanie zrobić wszystko, żeby rządzić tą wyspą, poświęcić się całkowicie?
-Masz kredki? Jacob zabrał moje, nie mam jak pomalować moje oczy... - odezwał się nagle Richard Alpert , naczelny pedofil wyspy do Sawyer'a. Siedział na ławce przed posągiem, jako pupilek Jacoba dostąpił tego zaszczytu. Przegnali go z świątynnego Spa, ciągle by tam przesiadywał. - Niedługo opuszczę wyspę z rozkazu Jacoba, jeśli chcesz czegoś to mów...
-Zostaw je menelu! Nie dotykaj nigdy więcej tych kobiet! - krzyknął John Locke, podciął nożem gardło Desmondowi, gdy tylko zobaczył jak obmacuje Kate. Właśnie skończył gapić się na kreski, co chwilę mylił się przy pierwszych 10. Wybraniec wyspy nie był uzdolnionym matematykiem, on sobie może na takie braki w wykształceniu pozwolić. Locke musiał w tym momencie zareagować, nie mógł pozwolić, by ta kobieta tak się poniżała. Jak Jack i jego wiadra. - Dość tego Kate, pomyśl co ludzie o mnie pomyślą. Mam wielką misję do spełnienia, ciągle nie mogę ciebie ratować od niedołężnych mężczyzn. Najpierw shitman Jack, potem ciota Sawyer. Był jeszcze ten Ukrainiec. Teraz menel Desmond. Zostań lesbą, przyciągasz sam margines społeczny - rzekł, spojrzał na nią z góry niczym ojciec, dał jej radę życiową. Miał dla niej wielkie zadanie, tylko ona była zdolna to zrobić.
---------------------------------------------------------------------------------
Ryba Jackowi wyjątkowo smakowała, gdyż od dawna nic w ustach nie miał oprócz... shitu zgniłej papai od Rose, która dała mu za usługi seksualne medyczne. Patrzył z zazdrością na Jacoba, swoimi oczami widział wymarzone wiadro, a nie krzesło, na którym on siedział.
-Tak, to przecież oczywiste. Co za niedołężne pytanie zadałeś, mój wierny i oddany w pełni doradca Sawyer miał rację, to ja powinienem rządzić wyspą! Oddaj mi swoje wiadro, ten tron mi się należy! - głośno krzyknął Jack, kłamstwa Sawyer'a działały. Wstał i ruszył ku swojemu wrogowi, lecz gwałtownie zatrzymał się na widok wyhaftowanego rysunku przez Jacoba na ścianie. Wzruszył się lekko na widok tego dzieła.
Juliet widząc zamieszanie, jakie spowodowała Kate, postanowiła skorzystać z okazji. Locke pozbył się Desmonda, Kate pójdzie wypełniać jakieś zadanie z Lockiem, a komputer będzie tylko dla niej.
- Masz rację, John. Zabierz stąd Kate, to nie jest miejsce dla niej. Ona jest stworzona do bardziej pożytecznych rzeczy, niż przesiadywanie w głupiej stacji. Ja zaopiekuję się tą stacją, w końcu ktoś musi wpisywać kod co 108 minut - powiedziała i z uśmiechem na twarzy usiadła przed komputerem. Zaczęła przeglądać stronki na forum, w poszukiwaniu jakiejś afery...
Kate była zdruzgotana reprymendą, jaką otrzymała od Johna. Miał on rację we wszystkim! Przynosiła mu wstyd, zadawała się z wieloma mężczyznami dla przyjemności. Postanowiła teraz z tym skończyć, zostać zakonnicą!
- Oh Locke, wybacz mi, już nigdy więcej nie będziesz musiał się mnie wstydzić! - załkała Kate, morderstwo Desmonda nie zrobiło na niej żadnego wrażenia, przynajmniej będzie więcej alkoholu dla ich. Jednocześnie zrobiło jej się przykro, gdy Juliet stwierdziła, że stacja nie jest miejscem dla Kate. - Ale ja się czuję tu dobrze! Mogę Wam obiadki gotować, lepsze niż Rose!
Jacob był trochę oburzony tym, że Jack zasugerował, że on siedzi na wiadrze, bo to nie była prawda. Puścił to jednak mimo uszu, gdyż Jack zauważył jego wspaniałe dzieło. Zainteresowanie jego wyszywanką (zrobioną z nici z króliczej sierści, które Richard farbował na różne kolory) wywołała u Jacoba trudny do opisania smutek.
Jacob wyszywał to płótno, żeby rozładować napięcie, które się w nim gromadziło. Jacob nigdy nie miał kobiety, jeszcze niedawno nie wiedział nawet skąd się biorą dzieci. Wierzył naiwnie, że źródełko na wyspie wypluwa noworodki i że ich mama znalazła go w strumyczku. Dopiero gdy ukradł Sawyerowi Playboye, poznał szokującą prawdę! Nie miał jednak okazji wypróbowania tego fizycznego aktu miłości (chociaż dla wprawy ćwiczył codziennie sam ze sobą). Nie chciał robić tego z pierwszą lepszą Kate. Wolał poczekać na kogoś wyjątkowego.
- Ja to zrobiłem, każdy ma jakieś hobby. Ty lubisz siedzieć na wiadrach, ja lubię robótki ręczne. - odpowiedział wymijająco. - Posłuchaj mnie teraz uważnie. Możesz być władcą tej wyspy, będziesz mógł zamieszkać w stopie razem z Kate, a ja się usunę w cień. Tylko wcześniej musisz coś zrobić dla mnie. Pojedziesz do Los Angeles, żeby znaleźć dla mnie... żonę. Masz dobry gust, w końcu podoba Ci się Kate, która jest taka piękna. - chciał się podlizać. - Jeśli będziesz miał jakieś problemy, skontaktuj się z Eloise Hawking. - dodał. Patrzył na Jacka, czekając na jego reakcję.
-Nie Kate, twoje przeznaczenie zaprowadzi ciebie dalej niż ta kuchnia obok, to zajęcia dla Juliet i reszty. - Locke za żadne skarby nie mógł pozwolić Kate robić jedzenie, gdyż kobieta po prostu nie miała talentu(jak we wszystkim oprócz uciekania) i pewnie ciągle by robiła ohydne obiady. Juliet się z nim zgadzała, więc łatwo było teraz przekonać Kate - Ty musisz opuścić wyspę, tylko ty możesz to zrobić. Trzymaj - podał jej zwiniętą kartkę, na której napisał kilka zadań - Przeczytaj ją jak opuścisz wyspę i zrób wszystko, bo inaczej wszyscy będziemy w ogromnym niebezpieczeństwie. Zginiemy, od ciebie zależy los całej wyspy - skończył swoją wielką mowę John, tak naprawdę to były jego zachcianki na liście, lecz Kate pewnie się nie zorientuje w tym. Pogroził jej palcem, by zrozumiała powagę sytuacji, jak się jej pozbędzie z bunkra to wtedy zacznie się szaleństwo...
Jack Shephard nie mógł uwierzyć w słowa Jacoba. Chce go wykorzystać jak jakiegoś osła do poszukiwania kobiety! Jego propozycja była kusząca, znalezc pierwszą lepszą kobietę i wcisnąć kit Jacobowi, że ona jest dla niego. Doktorek uświadomił sobie, jakie to będzie banalne, biorąc pod uwagę urok osobisty Jacka to zajmie mu najwyżej z kilka dni ta misja. Potem wyspa i wiadra będą tylko jego. Już wyobrażał sobie, jak zagania rozbitków do budowania posągu wiadra, na miejscu tej wrednej stopy. -Ja i problemy? Nie znam znaczenia tego słowa - odburknął początkowo, te słowa lekko go oburzyły, Jacob chyba nie obserwował go zbyt uważnie. - Znajdę żonę, najlepszą z możliwych. Już się biorę za pracę, ty już pakuj swoje manatki z stopy i szukaj sobie nowego lokalu, ziemianka Danielle jest wolna... - dodał, odwrócił się i ruszył ku wyjściu, lecz przypomniał sobie o perypetiach z dojściem do stopy Jacoba. Wtedy długo mu to zajęło z ogromnego zmęczenia spowodowanego poświęcaniem się dla innych, wcale nie z powodu jego niedołężności i tępoty. -Jak mam opuścić wyspę? - spytał się strzelając miłego dla oka Jackface'a, dzięki niemu dostanie precyzyjną odpowiedz, a nie jakieś mapki malowane kredkami.
Totalnie zaskoczona, ale szczęśliwa Kate włożyła kawałek papieru do kieszeni, miała zamiar posłuchać Johna i przeczytać ją gdy będzie już w USA. Czuła się zaszczycona, że John powierzył jej tak ważną misję, na pewno wiedział, że jedynie ona jest w stanie ją wykonać. Nie raz mu odwodniła, do jakich wielkich czynów jest zdolna, inni rozbitkowie nie mogą się z nią równać, nic nie potrafią, nawet wybudować porządnego szałasu. - Locke, możesz na mnie liczyć, wypełnię przeznaczenie i uratuję całą ludzkość na wyspie. - Kate zrobiła poważną minę, bo sytuacja tego wymagała. Miała zamiaru sumiennie wypełnić misję. - Tylko jak mam wrócić na wyspę z powrotem?
- Ziemianka Danielle? Tam jest brudno i śmierdzi, wolę zamieszkać na Hydrze w klatce dla niedźwiedzi. - skłamał Jacob. Jack nie wiedział, że Jacob kazał już Innym budować dla niego nowy dom po drugiej stronie wyspy. Ma wyglądać jak zamek i być rozmiarów Hogwartu, żeby on i jego przyszła żona, która będzie mu rodzić dzieci jedno po drugim, mogli się tam jakoś pomieścić. - Jack, będziesz wspaniałym władcą wyspy. Dziękuję Ci z góry za sprowadzenie kobiety dla mnie. Doznasz zaszczytu bycia druhną sypiącą kwiatki na moim ślubie. - Jacob na serio się wzruszył dobrocią Jacka, otarł niepostrzeżenie łzy. Gdy Jack spytał o opuszczenie wyspy i strzelił face'a, Jacob natychmiast udzielił mu odpowiedzi, tej minie nikt nie jest w stanie się oprzeć. - Na pomoście czeka już na Ciebie łódź podwodna. Moi wierni pachołkowie dowiozą Cię bezpiecznie do Los Angeles. Aha, i jeszcze jedno... Niech ta kobieta będzie dziewicą... - dodał, nie chciał żeby Jack mu przyprowadził jakąś brudną prostytutkę...
Johnnowi kończyła się cierpliwość na pytania Kate, w końcu to jej problem i od tej chwili nie będzie mógł jej ratować z opresji, w które ciągle wpada. Wyjątkowo będzie hojny i da jej jedną z swoich niezawodnych rad, które zwykle udzielał rozbitkom i pomogły dotychczas w 3%.
-Niech wyspa będzie z tobą, ona ciebie naprowadzi. Zaufaj jej - powiedział wskazał jej na wyjście lecz zatrzymał ją na chwilę. -Dużo osób będzie się starało ciebie powstrzymać od wykonania tych zadań, będą to wrogowie wyspy. Nie ufaj nikomu, w świecie zewnętrznym jest więcej niedołężnym oraz zboczonych ludzi, więc na nich też uważaj. A teraz... - pokazał jej trzy palce, nie użył słów, które cisnęły mu się na usta, czyli Wynocha z mojego bunkra, liczę do trzech!, miał nadzieję, że Kate jego znak zrozumie jako pożegnanie wybrańców wyspy.
Jack czuł się zawstydzony, Jacob o wszystko zadbał jakby wątpił w jego umiejętności. Będzie musiał mu udowodnić, że się nie pomylił wybierając jego do tego zadania. Znajdzie mu odpowiednią żonę, już miał pomysły gdzie zacznie szukać. Zamiast do USA poleci do kraju zwanego Polska, tam na pewno znajdzie odpowiednią osobę dla tego maminsynka. -No to Papaja! -zawołał z uśmiechem na ustach, za kilka dni to wszystko będzie dla doktora. Cieszył się w głębi duszy, gdyż będąc znów w normalnym świecie nadarzy się okazja na operowanie ludzi, co mu bardzo brakowało. Tu na wyspie mało kto chorował, nawet te wredne stare pryki. Ruszył szybko w stronę pomostu, wspominając różne niedołężne momenty, które razem z Kate spędzili na tej wyspie. Będzie jej mu brakowało, takiej drugiej nie znajdzie...
- Powodzenia, Kate... - mruknęła Juliet, nie odrywając oczu od monitora. Zaspamowała już całe SB, teraz przyszła pora na Hyde Park. Nie obchodziły ją sprawy Locke'a i Kate, teraz miała ważniejsze zadanie niż jakieś głupoty. Zastanawiało ją tylko, dlaczego Locke nie zrobi tego sam, tylko wysyła tą niedołężną Kate. Pewnie ma jakieś powody...
Skoro Locke mówił, że wyspa jej wskaże drogę, to Kate ślepo w to wierzyła. - Nie będę nikogo słuchać, każdy wróg wyspy wyleci w powietrze jak stare pryki i mój ojciec. - powiedziała bojowo. Gdy John pokazał jej trzy palce, Kate myślała, że chodzi m o to, że ma 3 dni na wykonanie zadania. Nie tracąc więc czasu spakowała do plecaka żarcie. Zanim wyszła, zwróciła się do Juliet - Włącz gg, napiszę do Ciebie ze świata zewnętrznego! Papaja! - pożegnała się z przyjaciółką oraz ze swoim mentorem, po czym wybiegła z bunkra.
Postanowiła skierować się na pomost, może znajdzie tam jakąś łódź albo chociażby tratwę. To było bardzo błyskotliwe posuniecie z jej strony, Locke byłby dumny z niej. Pędziła tak szybko, że nie zauważyła Jacka idącego w tą samą stronę i wpadła na niego powalając go na ziemię. - Jaaaack! Jaaaack! To Tyyyy! - zaczęła mu wrzeszczeć prosto w twarz, a dawno nie myła zębów, ale wielbicielowi shitu taki zapach na pewno nie przeszkadzał, a może nawet podobał...
Jacob bardzo zadowolony z obrotu sprawy. Siedział na swoim krześle rozmyślając o swojej przyszłej żonie. W końcu zgłodniał od tych intensywnych myśli, więc postanowił pójść upolować rybę. Gdy wyszedł ze stopy, wpadł na Richarda. - A czego Ty tutaj szukasz? Przecież kazałem Ci rąbać bambusy i pomagać w budowaniu mojego bambusowego pałacu! - Jacob wkurzył się nie na żarty, przecież musi mieć gdzie mieszkać z żoną, nie mogli sobie pozwolić na takie opóźnienia jakie były w Polsce przy budowie stadionów i dróg na Euro. Wszystko musi być gotowe na czas! Jacoba poniosło, zaczął szarpać Richardem i go podtapiać...
James podszedł do Jacka, który złapał zawias. O dziwo wyglądało to jakby niedołężny lekarz myślał. Sawyer zmartwił się z tego powodu, bo musiało oznaczać to coś naprawdę przerażającego.
- Doktorku, co Ci jest? Pokonałeś już Jacoba?
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.