Ale jaki jest ogólny wniosek. A taki, że ludzie charakteryzują się tym, że wolą nie zrobić zupełnie nic (i mieć czyste sumienie) i tym samym doprowadzić do czegoś złego niż podjąć działania niejednoznaczne moralnie. Jak to o nich świadczy? Jest na to proste i znane od dawna określenie "umywania rąk"
Przerzucenie wagonika na drugi tor lub zepchnięcie grubasa, również jest doprowadzeniem do czegoś złego.
Można to nazwać tym modnym ostatnio stwierdzeniem mniejszego zła, ale wciąż to będzie zło.
Umba pytał o granicę. Kazdy chyba sobie ją musi ustalić sam.
Zabrakło mi tez jakiejś zniewalajacej gry aktorskiej, która podciągnęłaby znacznie ten film. ()% obsady znam z innych filmów, wszyscy grali dobrze, ale bez tej iskry, która przyśpiesza bicie serca.
Z tą dobrą grą, to bym się jednak zastanawiała.
W sumie to był jeden z minusów, który zatrzymał ocenę na ósemce.
Ginny i Alicja mi się zupełnie nie podobały. Już poeta lepiej zagrał śmierć Tak, przesadzam.
Przerzucenie wagonika na drugi tor lub zepchnięcie grubasa, również jest doprowadzeniem do czegoś złego.
Można to nazwać tym modnym ostatnio stwierdzeniem mniejszego zła, ale wciąż to będzie zło.
No tak, mniejsze zło. Ale generalnie nieważne ile osób by leżało na torach, większość ludzi nigdy nie zrobi nic, by ich uratować, jeśli nawet uważaliby, że należy zepchnąć grubasa. Tu przywołam wypowiedzi Umby i Flaka odnośnie mojej chęci wymordowania co niektórego elementu. Popierają to, ale woleliby, żeby zrobił to ktoś inni, a nie oni sami. To samo w tej sytuacji. Większosć osób poprze, ale będzie wolała, by zrobił to ktoś inny.
No a poza tym, pojawia się pytanie, czy faktycznie ludzi oceniamy na ilość i czy faktycznie pięć osób jest wiecej wartych niż jedna. Nie znam odpowiedzi na to pytanie, jeśli mamy tak mało danych (czyli nie wiemy o tych ludziach nic). No i znowu powraca nasza gra. Ile musimy o kimś wiedzieć, by móc go właściwie ocenic i zadecydować, czy jest wartościowy czy nie?
Co ja bym zrobiła? Biorąc pod uwagę fakt, że nie znam żadnej z tych osób: ani leżących, ani potencjalnego balastu pod pociąg - zupełnie nic. Dlaczego? Bo mam wyjebane kto i ile osób zginie, o ile nie sa to jakieś konkretne, istotne dla mnie osoby.
Już poeta lepiej zagrał śmierć
No to była mocna scena. Sama parsknęłam śmiechem, jak Umba
We are all evil in some form or another, are we not?
Bo już nieważne co zrobimy, ale na pewno będziemy mieć inne odczucia, gdy:
a) na torach leży 5 dzieci w wieku przedszkolnym, a ten 1 osobnik to jakiś gwałciciel i morderca
na torach leży 5 gwałcicieli/morderców, a ten 1 osobnik to niewinne dziecko
c) w tej 5 lub tym 1 osobnikiem jest ktoś z naszej rodziny czy nasz przyjaciel
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Umbastyczny napisał/a:
Moim zdaniem liczy się też jakość.
Bo już nieważne co zrobimy, ale na pewno będziemy mieć inne odczucia, gdy:
a) na torach leży 5 dzieci w wieku przedszkolnym, a ten 1 osobnik to jakiś gwałciciel i morderca
na torach leży 5 gwałcicieli/morderców, a ten 1 osobnik to niewinne dziecko
c) w tej 5 lub tym 1 osobnikiem jest ktoś z naszej rodziny czy nasz przyjaciel
No tak, to oczywiste. Można wymieniać z nieskończoność i dodawac cechy, tak samo, jak w grze z filmu. Ale jeśli sa to osoby, o których nie wiesz nic i nie są to dzieci? Wtedy to jest bez sensu, bo liczone jest właśnie na ilość.
We are all evil in some form or another, are we not?
/Jakby co jeszcze nie czytałem Waszych postów, widziałem tylko oceny. Wrzucam swoją opinię, później doczytam i ewentualnie się odniosę. Tymczasem możecie mnie zjechać /
Filozofowie:
Po kolei. Początek był obiecujący. Kilka fajnych ujęć w pierwszej scenie, niezła ścieżka dźwiękowa, następnie pogawędka w klasie o wagonikach i innych pierdołach. Przez chwilę nawet uwierzyłem, że szykuje się ambitne, filozoficzne kino. Niestety im dalej, tym co raz gorzej. Głównym problemem tego filmu jest to, że udaje coś czym nie jest. Twórcy podają nam banały, na tacy i na dodatek z kamienną twarzą, przez co ogólny wydźwięk jest dosyć zabawny (zauważyłem, że na RYM w podgatunkach dali nawet "black comedy", ale to chyba żart xd). No bo jak inaczej traktować teksty w stylu "bycie mądrym nie jest najważniejsze"? Ja oczywiście doceniam szlachetny przekaz filmu, że chłodna logika nie zawsze zwycięża, że czasem warto kierować się emocjami, że bycie inżynierem, budowlańcem, żołnierzem wcale nie jest ważniejsze od bycia muzykiem czy poetą. Doceniam i nawet się z tym zgadzam, ale do tego nie muszę oglądać filmu, wystarczy mi Winston Churchil xD
Nie mogę nigdzie tego znaleźć więc przytoczę z pamięci:
/anegdota/Do Churchila przychodzi jego podwładny i przedstawia plan podziału pieniędzy na wojsko, infrastrukturę itp., a Churchil na to "a gdzie są pieniądze na sztukę?". Podwładny lekko zakłopotany i zdziwiony odpowiada "Panie premierze, jaką sztukę? Przecież mamy wojnę, trzeba inwestować w wojsko", a Churchil na to "jak nie ma sztuki to o co my walczymy?"./koniec anegdoty/
Możecie się czepiać, ale ta krótka anegdota jest mądrzejsza niż cały ten film. ALE OK. Żeby nie było że czepiam się tylko przekazu odkąd większość współczesnych filmów nie oferuje przecież niczego odkrywczego, to przejdę do formy: drażni mnie nieco sposób przedstawienia historii. Film nie radzi sobie z konwencją i strasznie się to rzuca w oczy. Z jednej strony próbuje być filozoficzny, skłaniać do myślenia, zachować powagę (ostatnia scena z domniemanym samobójstwem nauczyciela która miała chyba na celu wywołać emocje, zupełnie mnie nie ruszyła), generalnie ma duże ambicje, ale z drugiej - ani przez chwilę nie potrafi uwolnić się od stylistyki kina młodzieżowego przez co całość wychodzi trochę nijako i niezbyt wiarygodnie. Kojarzy mi się to trochę z innym filmem która jakiś czas temu oglądałem pt. "Nauka spadania". /Opis fabuły/Cztery osoby chcą popełnić samobójstwo w sylwestra. Ostatecznie się wycofują i zawierają pakt, że wstrzymają się z decyzją do walentynek./koniec opisu/ Film z jednej strony chce być poważnym dziełem podejmującym problem samobójstwa, a z drugiej lekką komedią o pokonywaniu własnych słabości, przez co zatrzymuje się gdzieś w połowie i wychodzi to nijako. Tutaj jest podobnie. Tematyka nieco inna, ale odczucia mam podobne. Prawdę mówiąc jakieś 6-7 lat temu dałbym się na to nabrać, ale dzisiaj, wybaczcie, ni chuja nie mogę. Strasznie to dziecinne
Ogólnie daję... 5/10. Mimo wszystko. To co napisałem powinno sugerować znacznie niższą ocenę (gdybym miał przelicznik ala mrOTHER to pewnie tak by wyszło ;p), ale już tak mam że w filmach zawsze staram się szukać pozytywów. W "Filozofach" doceniam przede wszystkim koncept, mimo nie najlepszego wykonania. Już samo to, że zobaczyłem coś nowego, można by rzec eksperymentalnego czego wcześniej nie widziałem, to duży plus. No i ogólnie nie oglądało się tego jakoś źle, były momenty w których skrzywiłem się z zażenowania (próba wepchania pedalstwa na siłę tam gdzie nie trzeba była bardziej pedalska niż cały ten wątek), były też momenty w których się uśmiechnąłem, a nawet takie w których zastanowiłem nad sensem życia (chociaż niewiele). Bardziej niż złe, większość rzeczy była tu po prostu nijaka, taka sobie. Taka sobie fabuła, taki sobie scenariusz, taka sobie reżyseria, takie sobie aktorstwo itd. Ogólnie całość nie sprawdza ani jako film ambitny, ani jako post-apokalipsa, ani nawet jako kino rozrywkowe bo za dużo w nim dziwnych pretensji. Więc ja go wrzucam do kosza o nazwie "teen movie", bo bardziej pasuje jako niedzielny seans w tvn'ie przy obiedzie niż jako kino skłaniające do górnolotnych refleksji. A szkoda, bo potencjał na pewno był.
Wtedy tak. W momencie, w której masz zerową informację pozostaje Ci tylko osąd liczbowy.
A co do filmu jeszcze to przejrzałem jeszcze parę scen ze względu na temat z grą, który chcę założyć i zauważyłem, że astronautka nie dostała nawet przy drugiej grze kwestii, w której czyta dodatkową informację o swojej postaci :< biedna, pominięta astronautka :<
Do postu Flaka:
Tylko 5/10? Hejt, hejt, hejt.
Nie no. Ogólnie nie ma o co hejtować, bo ze sporą częścią postu się zgadzam. Mi jednak te wady i mankamenty filmu aż tak nie przeszkadzały i dlatego moja ocena jest lepsza.
Nie do końca się zgadzam jedynie co do sztuki i artystów. Tzn. ogólnie rozumiem, że sztuka jest potrzebna i nie można ogólnie wywyższać naukowców ponad artystów. Jednak w konkretnym przypadku z gry, wolałbym mieć w bunkrze kobietę, która mnie wyleczy jak zachoruję, czy kolesia, który zadba o jedzenie, a nie kolesia, który będzie mi grał na harfie (o ile ją sobie zrobi...) czy kobiety, która zaprojektuje mi ciuchy jak na wybieg.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
no jak na teen movie było raczej dośc ambitnie (być może to właściwe dopasowanie tego filmu), w końcu nie było pierdolenia o miłosci nastolatków, wampirach itp
Aktorstwo faktycznie przeciętne, dla mnie to była główna wada filmu niestety.
Nie wiem, czy film był banalny. Moim zdaniem ani nie był banalny, ani przeintelektualizowany na siłę. Taki w sam raz, bez robienia zbędnego cyrku.
Osobiście oceniam dość subiektywnie, bo tak jak pisałam, wiele poruszanych w tym filmie kwestii dotyczyło moich osobistych doświadczeń z przeszłości i to był po prostu kolejny głos w dyskusji, ktorą już niejednokrotnie toczyłam.
pogawędka w klasie o wagonikach i innych pierdołach.
lol to są bardzo znane eksperymenty na całym świecie ;p
Przez chwilę nawet uwierzyłem, że szykuje się ambitne, filozoficzne kino.
Z tego wynika twoja ocena. Nawet mi przez myśl nie przeszło, żeby oczekiwać ambitnego filozoficznego kina. W ogóle nie było ku temu żadnych przesłanek. To był po prostu taki szybki eksperyment, nie do dumania nad tym godzinami i rozmyślaniem nad sensem zycie, ale krótka analiza zdarzeń. Dla mnie film był dokładnie tym, czego po nim oczekiwałam. Serio, to nie chciałabym teraz oglądać jakichś ciężkich filozoficznych rozkmin, bo to już nie ten wiek, żeby sobie tak bezproduktywnie dumać
Co do ostatniej sceny, to mi się wcale nie wydaje, że ona miała poruszać emocjonalnie Nie wiem, skąd ten pomysł Ten film raczej w ogóle nie miał tego zadania. Tu raczej chodziło i kombinowanie i dyskusję, a nie emocje.
PS A Zapach Kobiety gdzie?
We are all evil in some form or another, are we not?
lol to są bardzo znane eksperymenty na całym świecie ;p
No przecież wiem. Nie chciałem podważać jakości tych eksperymentów, nawet jeśli tak to zabrzmiało
Z tego wynika twoja ocena.
Nie, nie z tego Tak naprawdę przed obejrzeniem nie nastawiałem się na nic wielkiego, ale też liczyłem na coś więcej niż łopatologiczne rozprawki o moralności. Nie siedzę w głowie reżysera więc też nie wiem co on tam sobie myślał. Zgodzę się z tym, że chciał zrobić film w lekkim, przystępnym stylu, ale też chciał się pobawić w domorosłego filozofa i trochę się przy tym pogubił. Przez co ten film zatrzymuje się gdzieś w połowie i jest po prostu nijaki. Nie przemawia to do mnie zbytnio, wyrosłem już z takiego kina...
PS A Zapach Kobiety gdzie?
Obejrzę niebawem, tylko jest strasznie długi i nie mogę się za niego zabrać
Nie, nie z tego smiley Tak naprawdę przed obejrzeniem nie nastawiałem się na nic wielkiego, ale też liczyłem na coś więcej niż łopatologiczne rozprawki o moralności. Nie siedzę w głowie reżysera więc też nie wiem co on tam sobie myślał. Zgodzę się z tym, że chciał zrobić film w lekkim, przystępnym stylu, ale też chciał się pobawić w domorosłego filozofa i trochę się przy tym pogubił. Przez co ten film zatrzymuje się gdzieś w połowie i jest po prostu nijaki. Nie przemawia to do mnie zbytnio, wyrosłem już z takiego kina...
Haha to ja mam odwrotnie. Kiedyś właśnie bym oczekiwała nie wiadomo, czego, jak to dojrzewający młody człowiek głodny filozoficznych rozkmin. Tymczasem teraz już z tego wyrosłam i wolę tego typu filmy, bo ja tam się w zyciu już za wiele narozmyślałam i mi starczy
Generalnie jestem typem człowiak, który lubi mieszac praktykę/logikę z filozofowanie/sztuką. Jak jest za wiele jednego albo drugiego to już mi nie pasuje
Tu znowu wraca cytat z filmu o masturbacji i ruchanku
PS Ten film bardzo kojarzy mi się z książką Świat Zofii - czyli filozofowanie dla młodziezy. Aczkolwiek uważam, że jest lepszy, bo rozważa nasze własne wobory, ktore może będziemy kiedyś podejmować, a nie tylko samą teorię
PS> przeczytaj nasze komentarze i możesz się do nich odnieść, bo wolę dyskutować o filmie niż wkuwać prawo górnicze
We are all evil in some form or another, are we not?
Czytam, czytam i widzę, że ogólnie zauważacie większość głupot tego filmu Patrząc na oceny myślałem, że daliście się nabrać, ale nie do końca tak jest więc teraz w sumie już nie wiem o co chodzi z tymi ocenami xD
Szczególnie Umba:
5. Żeby zastosować metodę kanapki smiley przejdę teraz do minusów.
- W filmie było sporo niedołężności. No błagam, kaszel nauczyciela był tak znaczący, że było wiadomo, że coś tam kombinuje, zwłaszcza, że wracał do biurka.
- Ogólnie te sceny z nauczycielem po 3 grze były dla mnie z dupy. OK, było to może zaskakujące, ale nagle wyskakujący wątek romansu na linii nauczyciel-uczennica był kompletnie zbędny i irytujący. Zaburzał odbiór filmu.
- ogólnie 3 gra i to co po niej było głupie i denne. Pierwsze dwie gry było spoko, a potem jak blondyna przejęła inicjatywę to nic się dla mnie kupy nie trzymało. Myślę, że na to będzie jeszcze czas, żeby podyskutować, ale z jej wyborami się kompletnie nie zgadzam i z jednej strony dobrze, że nauczyciel jej obniżał oceny, ale z drugiej to też było akurat żałosne smiley
- skąd w 3 grze ta żołnierka z fotograficzną pamięcią znała kod? Oczywiście zapamiętała z drugiej gry, ale przecież w niej umarła i gra ruszyła od nowa, więc skąd do cholery mogła to pamiętać? smiley
- nie podobało mi się to, że nie było ściślejszych reguł gry. Nauczyciel sobie wymyślał z dupy jakieś rzeczy, żeby wkurzać uczniów (ok, to jeszcze mogę zrozumieć, bo to powiedzmy część zadania), ale 3 gra i wzajemne wymyślanie sobie jakichś haczyków i dodatkowych tajemniczych wątków było debilne
Dokładnie tak. Właśnie chciałem zwrócić uwagę na czwarty punkt z zapamiętywaniem kodu, ale widzę, że mnie uprzedziłeś. Najgorsze, że to jest jeden z kluczowych momentów, a został tak koncertowo zjebany. W filmie w którym nadużywa się zwrotu "żelazna logika" jest to nieco kompromitujące
Ja Filozofów obejrze live dziś po północy w tzw. telewizorze, ciekawe czy podzielę Flaka, resztę, czy znów stanę gdzieś pomiędzy jak przy Wstydzie wracając krótko do Wstydu to obejrzałem i podtrzymuję 7- film spełnił moje oczekiwania chociaż bez fajerwerków, szczególnie po ówczesnym obejrzeniu poprzedniego filmu McQueena - Hunger. Jak ktoś sądzi, że Shame się dłużył, bo takie głosy padały, to w Hunger jedna scena obfitego dialogu bez cięć trwała z 16 minut (polecam). I mała niepotrzebna dygresja- kiedyś widziałem koreański film w którym jedna scena też trwała kilkanaście, chyba nawet pod 20 minut tyle że dialogu tam nie było ani nawet akcji, dwie postacie weszły sobie do pokoju, stanęły jedna za drugą i tak sobie stały ale nie odpisujcie na to, bo jesteśmy przy Filozofach a prawie już przy kolejnym filmie
to w Hunger jedna scena obfitego dialogu bez cięć trwała z 16 minut (polecam). I mała niepotrzebna dygresja- kiedyś widziałem koreański film w którym jedna scena też trwała kilkanaście, chyba nawet pod 20 minut tyle że dialogu tam nie było ani nawet akcji, dwie postacie weszły sobie do pokoju, stanęły jedna za drugą i tak sobie stały
W "Nieodwracalne" scena gwałtu trwała bez cięcia 20 minut, bez dialogu.
We are all evil in some form or another, are we not?
to w Hunger jedna scena obfitego dialogu bez cięć trwała z 16 minut (polecam). I mała niepotrzebna dygresja- kiedyś widziałem koreański film w którym jedna scena też trwała kilkanaście, chyba nawet pod 20 minut tyle że dialogu tam nie było ani nawet akcji, dwie postacie weszły sobie do pokoju, stanęły jedna za drugą i tak sobie stały
W "Nieodwracalne" scena gwałtu trwała bez cięcia 20 minut, bez dialogu.
Chce zobaczyc ten film, od Noego widziałem tylko "Enter the Void" i mocna schiza była
to w Hunger jedna scena obfitego dialogu bez cięć trwała z 16 minut (polecam). I mała niepotrzebna dygresja- kiedyś widziałem koreański film w którym jedna scena też trwała kilkanaście, chyba nawet pod 20 minut tyle że dialogu tam nie było ani nawet akcji, dwie postacie weszły sobie do pokoju, stanęły jedna za drugą i tak sobie stały
W "Nieodwracalne" scena gwałtu trwała bez cięcia 20 minut, bez dialogu.
Chce zobaczyc ten film, od Noego widziałem tylko "Enter the Void" i mocna schiza była
Polecam, bardzo dobry film
Jest dosyć mocny, pamiętam, że ludzie wychodzili z kina w trakcie.
To jest jeden z tych filmów, ktore są bardzo dobre, ale niekoniecznie chce się do nich wracać.
We are all evil in some form or another, are we not?
Flaku napisał/a:No i pomimo oczywiście obowiązkowego amerykańskiego patosu to jednak czuć tu ducha takiej dobrej, bezpretensjonalnej zabawy.
To kino australijskie.
Co do efektów specjalnych - po internecie już krążą zdjęcia z planu. Czytałam o tym i czytałam zanim poszłam do kina. W Mad Maxie faktycznie obróbka komputerowa jest raczej formalnościowa. Gościu stojący na platformie z gitarą naprawdę jechał na platformie z gitarą. War Machine (ta cieżarówa) naprawdę jeździła (jak chyba 90% samochodów) i mogła się rozpędzić do 80 km/h. Kaskaderzy się narobili, ludzie odpowiedzialni za scenografię też.
Polecam stare Mad Maxy z Gibsonem. Pierwszy różni się przedstawionym światem od pozostałych, ale i tak jest nieźle. Wojownik Szos to rewelka, Kopułą Gromu... jest naprawdę dobrze do momentu pojawienia się dzieciaków. Potem robi się z tego kino familijne i szkoda czasu. Nawet Tina po tym momencie nie pomaga.
W sumie podoba mi się to, że w Maxach (poza pierwszym), Max jest zawsze tak naprawdę postacią dość poboczną, przypadkowym uczestnikiem, który wplątuje się w coś wbrew własnej woli. Jest bardziej obserwatorem, który ma trochę wylane na to co się dzieje, ale bierze w tym udział bo nie ma innej możliwości zmycia się.
Lion napisał/a:
Hunger. Jak ktoś sądzi, że Shame się dłużył, bo takie głosy padały, to w Hunger jedna scena obfitego dialogu bez cięć trwała z 16 minut (polecam).
Świetna scena. Ten dialog jest jak ping-pong. Niby nic się nie dzieje, a dynamika duża.
Obejrzałem tych całych Filozofów i mam duży niesmak po nim. Zaczął się ciekawie i zacierałem ręce mając w pamięci wasze oceny . W środku zaczął się robić bajzel i bełkot, ale ciągle miał swoje momenty. Pod koniec już kompletnie zgłupiałem. Film by możę uszedł gdyby nie ta końcówka. Ten film w ogóle nie ma końcówki ;/ Coś jak "Jestem Bogiem" z Cooperem i deNiro, który był ciekawy, ale końcówka go zniszczyła, bo jej nie było. Tutaj także moje rozbudzone myśli z pierwszej połowy filmu zostały w ślepym zaułku, zamknięte w filmowym bunkrze bez wyjścia. Wszyscy się rozeszli, laska i nauczyciel sobie pogadali, potem owy gościu coś odpieprzał z bronią. Nie wiem czemu, oczekiwałem jakiejś pointy od tego gościa, a on się okazał jakimś.. Właściwie nikim, bo nie wiem jak taką postać scharakteryzować. Zakończenie na 1/10. Idąc wstecz do substancji filmu to już się o tym rozpisywaliście i nie mam tu nic do dodania. Film filozofuje, stawia parę pytań, zestawia różne postawy i koncepcje dobrze nam znane. Niestety w taki sposób, że zamiast skupić się na wymowie, krzywiłem się z bólu na widok niektórych scen. Szczególnie ta 3 "misja", nie wiem co to w ogóle było. Jakieś rakiety, ckliwości, jaskinie, rajskie plaże z rudym impotentem i jego haremem (to nawet było śmieszne). A no właśnie, postacie też są słabiutkie. Bardzo płaskie i zmielone w szarą masę. Może 3-4 mnie zaciekawiły, bo coś ciekawego powiedziały. Nauczyciel był dziwny. Właściwie wszyscy tam byli dziwni, nie pasujący do niczego. Niektórzy argumentują, że film jest proporcjonalnie wyważony przez pomieszanie kina z nastolatkami i niespotykanych w takich filmach ambitnych/mądrych tematów. No dla mnie zdecydowanie nie jest, może to sprawa innego poczucia stylu albo czegoś, ale film był mi niesmaczny. To już wolę typowe teen movie, w których dostaję to co oczekuję od takich filmów (a nawet taki gatunek ma swoje perełki) i klasyczne "mądre" filmy, które mnie ruszają (szczególnie dopięciem klamry na końcu historii). Tutaj nie dostałem ani jednego ani drugiego. Reżyser chciał połączyć zalety takich a takich klimatów (dodając jeszcze sci-fi), a połączył praktycznie same wady (co mówi coś o jego warsztacie). Ani humoru ani historii ani mądrości. No sens był, ale się rozpłynął, bo został zaakcentowany w złym momencie. Ani ciekawych bohaterów ani ciekawej muzyki ani fajnej estetyki, bo estetycznie film jest mdły.. bunkier był ok, pozdrowienia dla inicjatywy DHARMA. Aktorstwo jest jakie jest i to i tak nie jest główny mankament na tej całej liście. Pozdrowienia dla Ginny.
Zamysł to największy plus filmu. Po nim wymieniłbym bądź co bądź ciekawe momenty, głównie na początku i wtedy kiedy w bunkrach organizowali swoje życie i były między nimi jakieś różne relacje. Pewna wymowa też jest nawet uniwersalna, właściwie porządna lewacka i nie mówię o wrzuconych na siłę pedałach a o odwróceniu się od pragmatyzmu, które szczęścia ci nie da, zastąpienie go harmonią i wspólnotą (nie ma to jak harfy, śpiewy i Shakespeare w post-apokaliptycznym bunkrze) itp. itd. To była akurat dobra myśl, bo co z tego, że będziesz miał zagwarantowany techniczny byt i różnych specjalistów dookoła siebie, skoro nie w tym rzecz. W takim sensie film promuje humanizm, tak jak.. tysiące innych powstałych filmów. Szkoda, że w taki sposób, bo lepszych i mniej trywialnych "reklam" humanizmu były również tysiące.
No ale kończąc krótką listę zalet to jakby te rzeczy wyłowić z tego pomieszanego bagna i zrobić to jakoś normalnie, to byłby pewnie i świetny film. "The Philosophers" skłania do myślenia, w pierwszych fazach filmu coś pozytywnego czułem. Lecz później... Eh.
Film w bagnie utonął przez pretensje jakie sobie narzucił i nie wywiązanie się z nich w żaden sposób. Jakby statek skonstruować z gumy balonowej, wypełnić go po brzegi stertami książek i jeszcze zaopatrzyć w futurystyczny napęd. Daleko dopłynąć po prostu nie był w stanie.
3/10. Ocena wzięła się też ze sporego zawodu, może w rewatchu byłoby na chłodno 4/10 ale wątpię żeby kiedykolwiek nastąpił.
teraz sie zastanawiam czy to ja jestem dziwny, czy wy wszyscy
Edytowane przez Lion dnia 05-06-2015 06:04
no ja tak z dystansu to bym dała 8, bo końcówka faktycznie jakby wygasiła ten film, zauważyłam to już podczas oglądania, ale to zignorowałam
No ale nie będę już zmieniac, bo bez sensu, w Zapachu kobiety też musiałabym zmienić i tak samo w Enid
jesli jednak chodzi o różne rzeczy z dupy, to dla mnie plus, lubię czasem, jak w filmie pojawiają się scenki z dupy i nawet fakt, że mnie to razi jest dla mnie uroczy
Ja myślę, Lion, że to po prostu kwestia gustu, coś ja przy filmach Tima Burtona - są kiczowate ale urocze, tylko że nie według wszystkich
We are all evil in some form or another, are we not?
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.