Mam dwie ulubione sceny.
Pierwsza z nich to wizyta pułkownika z Charliem u rodziny brata w święto dziękczynienia. Mozna by ją okreslić wetknięciem kija w mrowisko, czy tez może lepiej bardziej obrazowo byłoby w kupę gówna. Pojawienie się pułkownika zaburza typową gnuśną atmosferę przeciętnego Amerykanina, posiadającego pseudo moralność i niezmącone przekonanie o swojej prawomyślności i słuszności postępowanie. Tymczasem gorszą, wzburzające wypowiedzi pułkownika są jak przerzucenie widłami kupy gnoju.
Też zawsze uwielbiam te sceny i filmy z tym związane.
Porównując obie wersje- Profumo di donna i Scent of a Woman, pomyślałem sobie:
- Oba filmy stoją świetnymi rolami wojskowych. Żeby nie było, że oryginał to pierwszy lepszy nieznany średniak, odtwórca głównej roli dostał zasłużonego Cezara (tak jak Paczino zasłużonego Oscara), więc filmy to klasyki obu kinematografii. Tak naprawdę nie potrafię zdecydować która rola mi się bardziej podobała, bo Vittorio Gassman był rewelacyjny, a Al Pacino to jeden z moich ulubionych aktorów, więc jego świetny występ był dla mnie bardziej przewidywalny. Obie role na 10/10
- Oryginał jest komediowy z dramatycznym wydźwiękiem, a remake dramatyczny z komediowymi podtekstami. We włoskim podobało mi się właśnie żwawe podejście z bardziej ukrytymi problemami kapitana wplecionymi gdzieś pomiędzy nieustające dialogi i przygody, natomiast w amerykańskim to na co zwracała uwagę Otherwoman- przez długi czas obserwujemy pułkownika aż zanadto pewnego siebie, jednak jak przychodzi co do czego, to jest człowiekiem w cieniu samego siebie. Przez co na płaszczyznę ślepoty można łatwo wstawić sobie dowolne upośledzenia- starość, depresja, choroba, cokolwiek co człowieka hamuje, a mimo tego dzięki sile własnego charakteru radzi sobie i może być dla kogoś wzorem (patrz: stworzenie postaci młodych asystentów).
- Amerykańska wersja jest trochę za długa. Godzinę dłuższa niż włoska i podczas gdy we włoskiej substancja filmu jest "zagęszczona", przez co filmu wydał mi się mocniejszy, to amerykańska jest nieco rozwleczona, co powstrzymało ją przed wybitnością. Kilka scen pozmieniać i 2 godziny by były w sam raz.
- Profumo di donna to ładniejszy film wizualnie (chociaż oglądałem w gównianej jakości). Turyn, Genua, Rzym, Neapol, chyba nie trzeba tu zbyt więcej dodawać. Filmów z NYC widzieliśmy chyba wszyscy zbyt dużo, by specjalnie to podziwiać.
- Co do charakterystycznych scen to sceny z tangiem na pewno nie zapomnę. Scena z ferrari miała polot, z tymże na tym zakręcie powinni się zabić, nawet jeśli była specjalnie przygodowa klisza, to nie miałem pełnej satysfakcji. Obu scen w oryginale nie było. W obu była scena prawie samobójstwa i w obu wyszła świetnie. We włoskiej wersji to nie ma co spoilerować tym którzy zechcą obejrzeć, bo sceny są inne, ale było parę fajnych, głównie zabawnych i chaotycznych, we włoskim stylu
- Włoska wersja (jak to włoska) bardziej dosłownie skupia się na tytułowych kobietach, a w amerykańskiej jest to nieco szerzej pokazane. We włoskiej zalatuje trochę klimatem wczesnego italo-disco, za to w amerykańskiej są nawiązania do różnych klasycznych obrazów Hollywoodu (również tych z Pacino z lat 70.) przez co wydaje się dojrzalszy i uniwersalny. Tutaj mała wygrana filmu amerykańskiego.
- Ale znowu, samo zakończenie wygrywa włoskie. Tak po prostu, było mocniejsze, pozostawiło mnie z lepszym smakiem.
- Ogólną wymowę filmu dobrze przedstawia tytuł, nawet jeśli tak jak w amerykańskiej wersji nie jest dosłownie wałkowany w fabule. Zapach, czyli coś ulotnego, nie dającego się zmierzyć. Protagoniści w obu filmach może i są zagubieni (no ok, ślepi), ale obaj czują ten zapach. Wiedzą co w trawie piszczy i czują bluesa (Al Pacino nawet go podśpiewuje). Mimo momentów niespełnienia, słabości i smutku, można powiedzieć, że umieją żyć i są osobami, które najzwyczajniej dobrze jest znać. Tego nie nauczy żadna szkoła. "Zapach kobiety" afirmuje szczerych ludzi z krwi i kości, emocje, przyjaźń i ulotność chwili w niepretensjonalny sposób przy użyciu fajnej fabuły.
- Do innych ciekawostek należy, że odtwórca roli chłopaka z włoskiej wersji zmarł jeszcze przed premierą filmu w wypadku motocyklowym, na tydzień przed ukończeniem 18. lat. No i to, ze dziewczyna od tanga miała na imię Donna (patrz: włoski tytuł) co też jest fajnym akcentem.
No i ocena, oba na 8/10 Scent of a Woman na lekkie 8, a Profumo di donna na solidne 8
No, zdążyłem
O już kolejny film
Edytowane przez Lion dnia 29-05-2015 23:58
Obejrzałem "Zapach kobiety", ale najpierw coś, co zawsze chciałem wprowadzić w swoje ocenianie, czyli rozdział punktowy na poszczególne kategorie:
Pomysł 0-1 ... bo na dobry film trzeba mieć dobry pomysł...
Fabuła 0-2 ... jednakże następnie trzeba go interesująco rozbudować...
Scenariusz 0-3 ... lecz i tak najważniejszy jest sposób przedstawienia danej historii...
Aktorstwo 0-2 ... która, nawet jeśli nie domaga, przez dobrą obsadę aktorską może zostać zamieniona w całkiem niezły film...
Reżyseria & praca kamery 0-1 ... o ile reżyseria wykorzysta ich umiejętności aktorskie...
Wykonanie techniczne 0-1 ... a scenografia, kostiumy, muzyka, naświetlenie i inne elementy techniczne uzupełnią całość odpowiednim klimatem.
Nieobiektywny punkt ponadprogramowy -1/+1 - Bo nikt mi nie zabroni, o!
Filmy, które już były z nielicznymi dopiskami:
Enid:
Pomysł 0/1
Fabuła 0/2
Scenariusz 1/3
Aktorstwo 1/2
Reżyseria & praca kamery 1/1
Wykonanie techniczne 1/1 <--- szczególnie plus za kostiumy i oddanie klimatu tamtych czasów
Non-stop:
Pomysł 1/1
Fabuła 2/2 <--- bo całkiem nieźle to sobie wymyślili. Lubię, jak w filmie coś się dzieje, to co mogę poradzić Trochę głupio to wygląda w zestawieniu z "Zapachem kobiety", ale...
Scenariusz 2/3
Aktorstwo 1/2
Reżyseria & praca kamery 1/1
Wykonanie techniczne 0/1 <--- żałosna scena ze spadającym samolotem. Sorry, mogli to sobie odpuścić
Wstyd:
Pomysł 0/1
Fabuła 1/2 <--- w przeciwieństwie do Enid, tutaj pomysł był lepszy, niż jego wykonanie, po którym można było się spodziewać więcej.
Scenariusz 0/3
Aktorstwo 1/2
Reżyseria & praca kamery 1/1 <--- to jest punkt, nad którym się zastanawiałem, ale ostatecznie uznałem, że takie sceny jak w toalecie w pracy trochę jednak szokowały, a o to chodziło. Dlatego też podnoszę ocenę do 4/10
Wykonanie techniczne 1/1
Zapach kobiety:
Pomysł 1/1
Fabuła 2/2
Scenariusz 2/3 <--- bo film trochę się rozkręcał i była w nim lekko nużąca chwila... a także spodziewałem się czegoś więcej po monologu Franka w szkole (i co się z tym wiąże, trochę zbyt cukierkowato zakończono film)
Aktorstwo 2/2
Reżyseria & praca kamery 1/1
Wykonanie techniczne 1/1
Nieobiektywny punkt ponadprogramowy 1/1 <--- za Al Pacino, scenę Tango (która właśnie się stała moją ulubioną taneczną sceną we wszystkich filmach) oraz poniższy cytat:
"Kobiety! Cóż można o nich powiedzieć? Kto je stworzył? Bóg musiał być pieprzonym geniuszem. Włosyr30; Wiesz, mówią, że włosy to wszystko. Czy kiedykolwiek zanużyłeś nos w takiej górze loków i chciałeś po prostu zasnąć na zawsze? Albo ustar30; Kiedy dotykają twoich są jak pierwszy łyk wina po przejściu pustyni. Cycuszki. Hoo-hah! Duże, małe; sutki wpatrujące się w ciebie. Mmm. Nogi. Nieważne czy podobne do greckich kolumn, czy jak te u używanego Steinwaya. Ważne to co pomiędzy nimir30; Przepustka do raju. Muszę się napić. Tak panie Simms, jest tylko jedno słowo na całym świecie warte naszej uwagi: cipka. Słuchasz mnie synu?"
Czy można o Zapachu kobiety napisać coś więcej? Można, ale po co. Film sam mówi za siebie. Jak będę miał więcej czasu to przeczytam Wasze komentarze
A ja tymczasem poszedłem sobie do kina (bo dawno nie byłem) na tego nowego Mad Maxa, którego praktycznie wszyscy wychwalają, i widzowie i krytycy. Ogólnie było to moje pierwsze w życiu zetknięcie z Mad Maxem. Nie widziałem starszych części przez co nie mam żadnego porównania, nie wiem czy to dobrze czy nie, ale sam film mi się podobał.
Na plus strona techniczna. Bardzo mało CGI albo w ogóle? (Derpsi może się wypowiedzieć na ten temat bo ja się nie znam) przez co przyjemnie się ogląda. Po za tym poziom wizjonerstwa wersja full, postmodernizm 100%, ognista gitara 10/10 i ogólnie spoko beka xD No i pomimo oczywiście obowiązkowego amerykańskiego patosu to jednak czuć tu ducha takiej dobrej, bezpretensjonalnej zabawy.
Niestety jak dla mnie w filmie jest zbyt duże nagromadzenie akcji, prawie nie było spokojnych momentów, a jeśli tak to max. 2 min i dalej jazda. Dla większości to pewnie zaleta ale dla mnie osobiście takie tempo w połączeniu z ultra-efektownym montażem odrobinę męczyły. Dodatkowo scenariusz mógłby być lepszy. Praktycznie cała akcja to pościgi na pustyni, ale dzięki bogu dosyć ciekawie pomyślane i efektowne w chuj. Chociaż to zapewne w dużej mierze zasługa wielkiego ekranu i w sumie nie wiem jakbym odebrałem ten film oglądając na komputerze w domu.
Ogólnie nie przepadam za kinem akcji. Oglądam tego bardzo mało, ale Mad Max zalicza się do grona najlepszych akcyniaków jakie widziałem więc polecam. Szczególnie fanom gatunku, bo mogą się zakochać. Film bardzo dobry, ale nazywanie go arcydziełem to raczej lekka przesada. Być może obejrzę pozostałe części w niedalekiej przyszłości, żeby mieć jakieś porównanie, a tymczasem daję 8/10 i pozdrawiam.
Mówiąc o ocenianiu to moja jest prostsza - średnia na oko z tego co myślę, że film jest wart i tego jak bardzo film lubie ot tak, a jak wychodzi w połowie to zwykle naginam w stronę tej subiektywnej... Podziw dla mrO za takie analizatorstwo wszystkiego, ja bym się w tym zamotał. Zwykle po prostu czuję na ile coś jest i się nad tym nie zastanawiam. Ciekaw jestem jak to u innych też
(czemu nikt jeszcze nie zrecenzował filmu z Ginny? xD)
Flaku napisał/a:
A ja tymczasem poszedłem sobie do kina (bo dawno nie byłem) na tego nowego Mad Maxa, którego praktycznie wszyscy wychwalają, i widzowie i krytycy. Ogólnie było to moje pierwsze w życiu zetknięcie z Mad Maxem. Nie widziałem starszych części przez co nie mam żadnego porównania, nie wiem czy to dobrze czy nie, ale sam film mi się podobał.
Na plus strona techniczna. Bardzo mało CGI albo w ogóle? (Derpsi może się wypowiedzieć na ten temat bo ja się nie znam) przez co przyjemnie się ogląda. Po za tym poziom wizjonerstwa wersja full, postmodernizm 100%, ognista gitara 10/10 i ogólnie spoko beka xD No i pomimo oczywiście obowiązkowego amerykańskiego patosu to jednak czuć tu ducha takiej dobrej, bezpretensjonalnej zabawy.
Niestety jak dla mnie w filmie jest zbyt duże nagromadzenie akcji, prawie nie było spokojnych momentów, a jeśli tak to max. 2 min i dalej jazda. Dla większości to pewnie zaleta ale dla mnie osobiście takie tempo w połączeniu z ultra-efektownym montażem odrobinę męczyły. Dodatkowo scenariusz mógłby być lepszy. Praktycznie cała akcja to pościgi na pustyni, ale dzięki bogu dosyć ciekawie pomyślane i efektowne w chuj. Chociaż to zapewne w dużej mierze zasługa wielkiego ekranu i w sumie nie wiem jakbym odebrałem ten film oglądając na komputerze w domu.
Ogólnie nie przepadam za kinem akcji. Oglądam tego bardzo mało, ale Mad Max zalicza się do grona najlepszych akcyniaków jakie widziałem więc polecam. Szczególnie fanom gatunku, bo mogą się zakochać. Film bardzo dobry, ale nazywanie go arcydziełem to raczej lekka przesada. Być może obejrzę pozostałe części w niedalekiej przyszłości, żeby mieć jakieś porównanie, a tymczasem daję 8/10 i pozdrawiam.
Co do Mad Max to..
SPOILER ALERT
(i tak nikt nie obejrzy)
..zapomniałeś wspomnieć o dziewczynach Jak sie pojawiły znikąd to było takie ojaciesune, a jak okazało sie, że nie umrą po 5 minutach zajechane jakimś traktorem w pustynnej mgle, tylko będą centralne, to jeszcze lepiej I umówmy się, że gdyby na ich miejsce było coś innego to by film stracił nie tylko na uroku, ale i na wymowie i wgl większość historii musiałaby być zmieniona na jak mniemam niekorzyść (bo była super cool)
Będzie to film kultowy dla połowy lat dziesiątych... Jeśli już nie jest
Edytowane przez Lion dnia 02-06-2015 00:16
Otherwoman napisał/a:
Amaranta i Umba obejrzeli, ale się zacięli. Dziwi mnie, czemu ten film tak działa na ludzi, że nie są w stanie napisac posta...
Nie wiem. Może po prostu chcemy udawać mądrych, ale nie potrafimy...
Ale dobrze. Zacznę od oceny - 8/10.
Póki ona nie spadnie, bo im dłużej myślę nad filmem, tym mam ochotę dać jeden punkt niżej. Podczas oglądania byłam jednak zadowolona, chociaż główna bohaterka działała mi na nerwy (KTO ROBI TAKIE MINY?)
Filozofem to ja nie jestem, ale klimaty postapokalipsy i różne formy eksperymentów, związanych z psychiką ludzką, zawsze mnie przyciągały. Chociaż w filmie ten eksperyment był pokazany dość łagodnie, to i tak ciekawie się go oglądało. Może forma byłaby ciekawsza, gdyby to nie były trzy opcje, a tylko jedna? Tak mi się przynajmniej wydaje. Ja bym to tak zrobiła. Przypominało to bardziej grę towarzyską, która może za każdym razem być wykonana inaczej. I ja w tę grę chętnie sama bym zagrała. No i mam plus, który podtrzymuje moją ocenę.
Wiadomo, że nikt nie chciałby stanąć w obliczu takiego kataklizmu i zmuszać się do wyborów, które mogą łamać serce, ale jeśli potraktować to w formie gry, to jak najbardziej byłoby to ciekawe.
I w sumie chodzi mi po głowie rzucenie Wam wyzwania
Moje myśli zmieniają się jak w kalejdoskopie, więc co rusz wpada mi coś innego do głowy. Najpierw chciałam kazać Wam wybierać osoby spośród grona Mistrzów, teraz jednak pomyślałam, że chętnie dowiem się jak Wy wybieralibyście osoby, które mogłyby schować się w bunkrze.
Co zrobilibyście w razie braku kodu do otwarcia bunkra?
Więcej napiszę pewnie w trakcie dyskusji, bo mam nadzieję, że jakaś wyniknie.
Film nie był przecież głupi.
No i pytanie... Czy nauczyciel na końcu się zabił?
- mają byc trylogią albo też ma być więcej części - wiedzą jak trzepać kasę
- scenariusz napisała Rowling - więc mimo tego powinno być super
- premiery trzech (pierwszych lub w ogóle) części zapowiedziane są na lata 2016, 2018 i 2020
- w rolę autora Newtona Scamadra wcieli się Eddie Redmayne (widziałam gościa w Nędznikach)
- Akcja toczy się mniej więcej 70 lat przed wydarzeniami opisanymi w serii o Harrym Potterze
- nie mogę się doczekać
We are all evil in some form or another, are we not?
Ja już obejrzałem parę dni temu, ale w końcu się biorę za recenzyjkę.
Najpierw komentarze do komentarzy Amarantuni.
Amaranta napisał/a:
Może forma byłaby ciekawsza, gdyby to nie były trzy opcje, a tylko jedna? Tak mi się przynajmniej wydaje. Ja bym to tak zrobiła. Przypominało to bardziej grę towarzyską, która może za każdym razem być wykonana inaczej. I ja w tę grę chętnie sama bym zagrała. No i mam plus, który podtrzymuje moją ocenę.
Dla mnie właśnie 3 różne wersje były na plus. Oczywiście gdyby 1 wersja była fajnie dopracowana, to nie miałbym nic przeciwko. Jednak plusem rozwiązania z ukazaniem 3 scenariuszy jest płynność akcji, zobaczenia różnego podejścia, film był bardziej intrygujący i więcej się działo ogólnie.
I też chętnie bym w to zagrał <3 Dobra opcja na jakieś spotkanie .
Amaranta napisał/a:
No i pytanie... Czy nauczyciel na końcu się zabił?
Powinien, bo go nie lubiłem (ale o tym później). A w sumie ciężko stwierdzić. Z jednej strony scena sugeruje, że tak. Dodatkowo gość niewątpliwie miał problemy ze sobą. Ja mam jednak przeczucie, że był zbyt miękki, żeby odebrać sobie życie.
I MOJE OPINIE
W sumie sporo chcę napisać, mam nadzieję, że niczego nie zapomnę, najwyżej dopiszę później, albo sobie przypomnę po Waszych postach.
1. Twierdzenie o nieskończonej liczbie małp <3
Z jednej strony fajnie, że się pojawiło, ale z drugiej to nie ma dla mnie kompletnie związku z filozofią. Tutaj następuje dla Was nudny fragment. Miałem to twierdzenie na zajęciach z Wstępu do Rachunku Prawdopodobieństwa, tyle, że nasza małpa pisała Pana Tadeusza, a nie Hamleta. I policzyliśmy, że to prawdopodobieństwo jest równe 1. (nawet mam te notatki jeszcze xD) W dowodzie korzysta się z jakże trywialnego II Lematu Borela-Cantelliego. Zresztą to można sobie pomyśleć chwilę i przecież to oczywiste, że napisze w końcu Hamleta. Gdzie tu filozofia? Nie wiem, ale sam fakt pojawienia się tego twierdzenia na plus.
2. Dylemat wagonika
OK, tu już widzę filozofię. Zresztą całkiem ciekawy dylemat. Co Wy wybralibyście?
Bo taka moja pierwsza myśl przy tej zmianie trasy była "tak, zmienię". W końcu zginie jedna osoba, a nie 5. A z kolei przy grubasie (jak usłyszałem o wykolejaniu pociągu przy pomocy grubasa to śmiechłem srogo ) to uznałem na szybko, że "nie, nie można tak", ale w sumie jedna i druga sytuacja są takie same. I poczytałem na wiki też o tym i jest o wiele więcej tego typu rozszerzeń.
Np. ten grubas przywiązał te 5 osób do torów. Czy teraz poświęcisz go, żeby uratować jego ofiary?
Albo: w szpitalu leży 5 chorych osób, które pilnie potrzebują przeszczepów. Tak się trafia, że w szpitalu pojawia się zdrowy człowiek. Czy lekarz powinien go zabić, żeby wykonać przeszczepy i ocalić 5 osób?
W sumie ciekawe mogą być przemyślenia w takich niby dość analogicznych sytuacjach. Tak osobiście w kwestii lekarza, uważam, że nie powinien zabijać jednego pacjenta. A grubasa-terrorystę mógłbym użyć do wykolejenia pociągu.
3. Ogólny pomysł był całkiem na plus. Kategoria sci-fi nakierowała mnie na coś innego. Tutaj całe sci-fi było tylko wizualizacją ich gry/projektu/eksperymentu. Zresztą wykonanie tego mi się podobało. Takie przeskoki między klasą, a lokalizacją bunkry były spoko. Zwłaszcza, że te widoczki były całkiem spoko. Najbardziej mi się podobały te świątynie z początku. I w sumie te pejzaże z grzybkami po wybuchach wyglądały dziwnie, lekko kiczowato, ale w jakiś sposób mnie urzekły i spodobały mi się.
4. Bohaterowie. Pierwszy minus jest taki, że było ich dla mnie za dużo. 21 osób to sporo, a mnie zawsze wkurza coś na zasadzie: ej, a czemu ją/jego ignorują? Dodatkowo, że zazwyczaj (tak jak tutaj!) główne postacie mnie wkurzają i sobie myślę, że te z tła byłyby spoko. No i kurde. Co to ma być, że nauczyciel im mówi o eksperymencie, a oburzone laski chcą wychodzić, bo to nie dla nich. Czy tylko mi się to wydaje dziwne. To tak jakby nauczyciel w szkole czy prowadzący na studiach powiedział Wam, że "dziś na zajęciach robimy to i tamto", a ktoś wstaje i z fochem wychodził z zajęć.
No i smutne było pomijanie niektórych. Jak dobrze pamiętam to dziewczyna co wylosowała bycie zoologiem ani raz nie weszła do bunkra... :< A poeta? Dostał 2 razy kulkę na starcie. Super rozwinięcie postaci. No i jako uczeń to też musi uznać lekcję za udaną . Ale muszę przyznać, że jak pierwszy raz umarł to się lekko uśmiechnąłem, a jak drugi raz zmarł to już się głośno śmiałem.
I nauczyciel mnie wybitnie wkurzał!
5. Żeby zastosować metodę kanapki przejdę teraz do minusów.
- W filmie było sporo niedołężności. No błagam, kaszel nauczyciela był tak znaczący, że było wiadomo, że coś tam kombinuje, zwłaszcza, że wracał do biurka.
- Ogólnie te sceny z nauczycielem po 3 grze były dla mnie z dupy. OK, było to może zaskakujące, ale nagle wyskakujący wątek romansu na linii nauczyciel-uczennica był kompletnie zbędny i irytujący. Zaburzał odbiór filmu.
- ogólnie 3 gra i to co po niej było głupie i denne. Pierwsze dwie gry było spoko, a potem jak blondyna przejęła inicjatywę to nic się dla mnie kupy nie trzymało. Myślę, że na to będzie jeszcze czas, żeby podyskutować, ale z jej wyborami się kompletnie nie zgadzam i z jednej strony dobrze, że nauczyciel jej obniżał oceny, ale z drugiej to też było akurat żałosne
- skąd w 3 grze ta żołnierka z fotograficzną pamięcią znała kod? Oczywiście zapamiętała z drugiej gry, ale przecież w niej umarła i gra ruszyła od nowa, więc skąd do cholery mogła to pamiętać?
- nie podobało mi się to, że nie było ściślejszych reguł gry. Nauczyciel sobie wymyślał z dupy jakieś rzeczy, żeby wkurzać uczniów (ok, to jeszcze mogę zrozumieć, bo to powiedzmy część zadania), ale 3 gra i wzajemne wymyślanie sobie jakichś haczyków i dodatkowych tajemniczych wątków było debilne
6. Filozofia
Ogólnie nie lubię filozofii, która jest dla mnie nudna i w zasadzie to takie pieprzenie bez sensu o niczym, ALE tutaj mi się nawet podobało. W zasadzie zgadzam się z czymś takim, że KAŻDY ma prawo do życia, każdy powinien mieć okazję zawalczyć o swoje. Ale czy życie każdego jest warte tyle samo? Z tym mam problem. I nie chodzi mi o ich porównywanie powiedzmy inżyniera czy lekarza do lodziarza czy sprzątaczki. Ale czy życie jakiegoś pedofila jest warte tyle samo co choćby harfisty? Jak dla mnie nie. I podobało mi się też to ukazanie, że wraz z pozyskaniem dodatkowych informacji zmienia się nasz osąd.
7. Dwie pierwsze gry
Były naprawdę dobre. Znaczy mogliby dać więcej czasu, żeby wszyscy się wypowiedzieli itd. ale rozumiem, że film ma ograniczone ramy. I ciekawe czy w takiej grze można kłamać? No bo jak powiedzmy masz lekarza to się domyślasz, że w głosowaniu przejdziesz, ale np. aukcjonerka win powinna się martwić, więc mogłaby kłamać, że jest kimś innym.
8. Ich gra
Planuję (może jeszcze dziś wieczorem, ale raczej w piątek, żeby wszyscy już obejrzeli) założyć grę, w której pojawi się 21 postaci z filmu, w wariancie tylko z zawodami i w wariancie z dodatkowymi informacjami i urządzimy sobie własne głosowanie: kogo wpuścić, a kogo wywalić. Ciekawe jak nam to wyjdzie w porównaniu do wyborów z filmu.
CAŁOŚĆ:
Pomysł dobry, wykonanie niezłe. Jest sporo wad, do których się doczepiłem, ale ogólnie film jest intrygujący i daje do myślenia. Sporo po seansie myślałem nad tym jak ja był głosował, albo co powiedziałbym, żeby mnie wpuścili, a w sumie też o to chodzi, żeby po filmie zostało coś więcej niż tylko ocena na filmwebie. A, i muzyka mi się podobała. Początkowo po seansie chciałem dać 7, ale teraz doszedłem do wniosku, że 8 też byłoby spoko. Ale dam to 7, za durną 3 grę, za to co działo się po 3 grze i za zlanie totalne części uczniów.
7/10
PS: Amaranto, lub ktokolwiek, macie jakieś podobne filmy? Chętnie obejrzałbym sobie.
EDIT:
Albo nie, jednak 8/10.
8/10
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
2. Dylemat wagonika
OK, tu już widzę filozofię. Zresztą całkiem ciekawy dylemat. Co Wy wybralibyście?
Bo taka moja pierwsza myśl przy tej zmianie trasy była "tak, zmienię". W końcu zginie jedna osoba, a nie 5. A z kolei przy grubasie (jak usłyszałem o wykolejaniu pociągu przy pomocy grubasa to śmiechłem srogo smiley) to uznałem na szybko, że "nie, nie można tak", ale w sumie jedna i druga sytuacja są takie same. I poczytałem na wiki też o tym i jest o wiele więcej tego typu rozszerzeń.
Np. ten grubas przywiązał te 5 osób do torów. Czy teraz poświęcisz go, żeby uratować jego ofiary?
Albo: w szpitalu leży 5 chorych osób, które pilnie potrzebują przeszczepów. Tak się trafia, że w szpitalu pojawia się zdrowy człowiek. Czy lekarz powinien go zabić, żeby wykonać przeszczepy i ocalić 5 osób?
W sumie ciekawe mogą być przemyślenia w takich niby dość analogicznych sytuacjach. Tak osobiście w kwestii lekarza, uważam, że nie powinien zabijać jednego pacjenta. A grubasa-terrorystę mógłbym użyć do wykolejenia pociągu.
W tej kwestii ściśle obstaję przy zdaniu wypowiedzianym przez filmie (przez główną bohaterkę), że to wciąż jest morderstwo. Zabijanie innej osoby, by ocalić tych, którzy mają zginąć.
Z drugiej jednak strony (tak mi teraz przyszło do głowy) czy pozwolenie na śmierć grupie osób, można też traktować jako morderstwo?
Jak się już zaczynamy bawić filozofią (chyba).
I nauczyciel mnie wybitnie wkurzał!
Ja osobiście go polubiłam, bo wiedział jak poruszyć mózgami głupich dzieciaków. Sam przyznał to w swych wypowiedziach. Chciał żeby myśleli. Postać nauczyciela zepsuli romansikiem z uczennicą.
Dla mnie właśnie 3 różne wersje były na plus. Oczywiście gdyby 1 wersja była fajnie dopracowana, to nie miałbym nic przeciwko. Jednak plusem rozwiązania z ukazaniem 3 scenariuszy jest płynność akcji, zobaczenia różnego podejścia, film był bardziej intrygujący i więcej się działo ogólnie.
No właśnie nie do końca. Tak jak w przykładzie żołnierki, pamiętajacej kod. Mogli wynosić oni elementy pojawiające się w poprzednich rozgrywkach, do kolejnych, co ułatwiało grę, nawet jeśli pojawiały się utrudnienia. Rozgrywka numer jeden była najlepsza.
Faraday napisał/a:
PS: Amaranto, lub ktokolwiek, macie jakieś podobne filmy? smiley Chętnie obejrzałbym sobie.
Może "Eksperyment" z 2001 roku o tym słynnym eksperymencie więziennym.
Dla mnie właśnie 3 różne wersje były na plus. Oczywiście gdyby 1 wersja była fajnie dopracowana, to nie miałbym nic przeciwko. Jednak plusem rozwiązania z ukazaniem 3 scenariuszy jest płynność akcji, zobaczenia różnego podejścia, film był bardziej intrygujący i więcej się działo ogólnie.
No właśnie nie do końca. Tak jak w przykładzie żołnierki, pamiętajacej kod. Mogli wynosić oni elementy pojawiające się w poprzednich rozgrywkach, do kolejnych, co ułatwiało grę, nawet jeśli pojawiały się utrudnienia. Rozgrywka numer jeden była najlepsza.
No tak, przy jednej historii uniknęliby takich błędów. Powinni po prostu lepiej rozdzielić te 3 gry, albo każdą zaczynać od nowego losowania czy coś.
A co do tego wagonika jeszcze. Tutaj mamy proporcję 1:5. A co gdy np. proporcje byłyby 1:100000? Wtedy już można? Gdzie jest granica?
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Na początek chcę powiedziec, że film był dokładnie taki, jakie lubię, czyli rozkmina nad ludzkim postępowaniem i moralnością, a nie jakieś pierdolety o istocie Boga i śmierci.
Przede wszystkim uwielbiam ukazywanie różnych zachowań i tego, co ludzie mają w głowach. Szkoda, że w tym filmie nie dało się tego jeszcze bardziej rozwinąć. Prawdę mówiąc postacie były dosyć monotonne. Zabrakło jakichś wykolejeńców, nietypowych osób, jedynymi odmiennościami tak naprawdę byli geje no i nauczyciel. Ale on to już inna sprawa.
Po pierwsze nauczyciel był jak gdyby Game Masterem, więc samo to już go wyróżniało. W przeciwieństwie do Umby, wcale mnie nie denerwował. Wprowadzał trochę różnorodności i przede wszystkim był ostoją logiki w kontraście do uczuć.
Fajne jest to, że film stawia wiele pytań. Na początku zawiedziona byłam, że nie padł głos w kwestii takiej, że "po co w ogóle ocalac ludzkość"? No bo serio? Na co to komu? Gdyby ja znalazła się na miejscu bohaterów, chciałabym ocalić siebie, ale to, czy ludzkość przetrwa, czy nie, nie jest w ogóle ważne. Ostatecznie kiedyś i tak nastanie jej kres i wszyscy wymrą jak dinozaury
Drugą kwestią jest to, czy nalezy stawiac na pragmatyzm czy na szeroko pojętą duchowość. Bardzo podoba mi się tak dyskusja, gdyż zetknęłam się z nią już w swojej wcześniejszej działalności w ugrupowaniach lewicowych. Otóż częśc grup podzielała zdanie naszego nauczyciela: stawiamy na pragmatyzm, liczy się klasa robotnicza, liczy się praca, jedzenie i pieniądze. Wszystkim tym grupom postawiła się pewne osoba (mój późniejszy chłopak), który chciał obalić piramidę potrzeb, udowadniając, że potrzeby najniższe wcale nie są najważniejsze. Na piedestale stawiał między innymi sztukę i filozofię, tak jak główna bohaterka w 3 rozgrywce. No i kiedyś wydawało mi się to kompletną głupotą, a mój komentarz był taki, jak nauczyciela. Teraz jednak wiem, że to nie jest takie oczywiste. Wystarczy sobie podac przykład ludzi, którzy poświęcają życie za ideały, czyli są zupełnie niepragmatyczni. Wybierają np. jakąś głupią ojczyznę zamiast własnego życia. Jest to jednak ciekawostka warta odnotowania - ludzi często stawiają dobra niematerialne ponad materialnymi. Do film,u ma się to tak, że także nasza "Alicja" miała rację, stawiając swój światopogląd naprzeciw żelaznej logice.
Logika jednak ma chyba mocniejsze argumenty. Przede wszystkim fakt wykluczenia jedynej osoby znającej szyfr. Kierowanie się jedynie emocjami doprowadziło wszystkich do zguby.
Kiedyś jechałam nocnym autobusem i całą droge jakiś filozof relacjonował swojemu koledze jakieś spotkanie, na którym omawiano właśnie te kwestie. Wynikało z tego, że ludzie generalnie starają się kierować logiką na ile się da wszędzie, tylko nie w sprawach małeństwa. Robiono jednak eksperyment, który dowiódł, że małżeństwa z rozsądku są obiektywnie rzecz biorąc bardziej udane, niż wtedy, gdy para kieruje się emocjami/uczuciami, choćby dlatego że nie sa one trwałe i moga zaburzyć logiczny osąd (nie potrafimy ocenić drugiej osoby na chłodno).
Bardzo mi się podobało także to, że konflikt właściwie nie został rozstrzygnięty. Po seansie nie mamy odpowiedzi na to, czy należy postępować tak, czy siak. Może najbliżej odpowiedzi jest chłopak, który twierdzi, że dobrze jest "jednocześnie sobie zwalić i poruchać". To byłoby najbliżej mojego własnego światopoglądu.
Czego mi zabrakło? Mocniejszej postaci (poza nauczycielem), bardziej zróżnicowanych bohaterów. Choc rozumiem, że czas nie pozwalal na taie rozbudowanie. Serial byłby tutaj potrzebnny.
Zabrakło mi tez jakiejś zniewalajacej gry aktorskiej, która podciągnęłaby znacznie ten film. ()% obsady znam z innych filmów, wszyscy grali dobrze, ale bez tej iskry, która przyśpiesza bicie serca.
główna bohaterka działała mi na nerwy (KTO ROBI TAKIE MINY?)
Alicja z Once Upon in Wonderlnad, już wtedy zauważyłam ten jej irytujący sposób bycia i wyraz twarzy, ona chyba wszędzie gra jednakowo
Dla mnie właśnie 3 różne wersje były na plus. Oczywiście gdyby 1 wersja była fajnie dopracowana, to nie miałbym nic przeciwko. Jednak plusem rozwiązania z ukazaniem 3 scenariuszy jest płynność akcji, zobaczenia różnego podejścia, film był bardziej intrygujący i więcej się działo ogólnie.
Podobnie jak Umba. Od razu mam skojarzenie z filmem "Biegnij, Lola, biegnij". Tam chyba było nawet 5 wersji wydarzeń. Osobiście uwielbiam takie wielotorowe rozważania, co by było gdyby zmienić nieco tok wydarzeń, więc dla mnie na plus. Fajnie też było zrobione, że 3 pistolety=trzy próby
I też chętnie bym w to zagrał <3 Dobra opcja na jakieś spotkanie
Tak! Na kolejnym zlocie musimy zagrać! Tylko trzeba będzie do tego jakoś poważnie podejść
2. Dylemat wagonika
OK, tu już widzę filozofię. Zresztą całkiem ciekawy dylemat. Co Wy wybralibyście?
Bo taka moja pierwsza myśl przy tej zmianie trasy była "tak, zmienię". W końcu zginie jedna osoba, a nie 5. A z kolei przy grubasie (jak usłyszałem o wykolejaniu pociągu przy pomocy grubasa to śmiechłem srogo smiley) to uznałem na szybko, że "nie, nie można tak", ale w sumie jedna i druga sytuacja są takie same. I poczytałem na wiki też o tym i jest o wiele więcej tego typu rozszerzeń.
Dokładnie! Ja miałam to na zajęciach na polonistyce. Tylko my mieliśmy taki filmik, gdzie ci "bohaterowie" byli odegrani przez takie kartnowe figurki, jak w parodiach Lost. Natomiast grubas nie leżał na torach, tylko stał na wiadukcie. I była opcja, że pociąg przejdzie pięcioosobową rodzinę lub ktoś zepchnie grubasa z wiaduktu i wykolei pociąg. I wtedy pojawiła się taka czarna tajemnica figurka, która go zepchnęła (i przypominała figurkę Bena z Lost) i ja dostalam takiego ataku śmiechu, że się poryczałam i musiałam przeprosić panią i wyjść z sali, a potem jak wróciłam, to do końca zajęć co chwilę wybuchałam śmiechem
Ale jaki jest ogólny wniosek. A taki, że ludzie charakteryzują się tym, że wolą nie zrobić zupełnie nic (i mieć czyste sumienie) i tym samym doprowadzić do czegoś złego niż podjąć działania niejednoznaczne moralnie. Jak to o nich świadczy? Jest na to proste i znane od dawna określenie "umywania rąk"
Co to ma być, że nauczyciel im mówi o eksperymencie, a oburzone laski chcą wychodzić, bo to nie dla nich. Czy tylko mi się to wydaje dziwne. To tak jakby nauczyciel w szkole czy prowadzący na studiach powiedział Wam, że "dziś na zajęciach robimy to i tamto", a ktoś wstaje i z fochem wychodził z zajęć.
No też tak pomyślałam. Ale chcieli pokazać niby w ten sposób prawość dwóch głównych bohaterek, bo ich postawa odgrywała później w eksperymencie ważną rolę
Planuję (może jeszcze dziś wieczorem, ale raczej w piątek, żeby wszyscy już obejrzeli) założyć grę, w której pojawi się 21 postaci z filmu, w wariancie tylko z zawodami i w wariancie z dodatkowymi informacjami i urządzimy sobie własne głosowanie: kogo wpuścić, a kogo wywalić. Ciekawe jak nam to wyjdzie w porównaniu do wyborów z filmu.
No i gdzie ta gra?
Co do zakończenia, to ja bym się nie zastanawiała, czy się zabił, czy nie. Dla mnie to taki kot Schrödingera, nie mamy jednej odpowiedzi
W tej kwestii ściśle obstaję przy zdaniu wypowiedzianym przez filmie (przez główną bohaterkę), że to wciąż jest morderstwo. Zabijanie innej osoby, by ocalić tych, którzy mają zginąć.
Owszem, to jest morderstwo. Chodzi o to, czy morderstwo jest nieraz uzasadnione, czy zawsze jest złe. Ja obstaje przy wersji takiej, że może być uzasadnione.
Z drugiej jednak strony (tak mi teraz przyszło do głowy) czy pozwolenie na śmierć grupie osób, można też traktować jako morderstwo?
To nie jest morderstwo i tym między innymi podpierali się ludzie w czasie wojny. Czasem nie zabicie kogoś może być złem.
Ocena... ech Zapach Kobiety oceniłam od wpływem emocji (a nie logiki ) na 10, ten film ocenię niżej, choć nie był wcale gorszy od poprzedniego.