Taki dresik
Malutką przygodę z przeklinającym, starszym panem mieliśmy dzisiaj na rynku (pan od butków ), ale Octopus wszystko Wam jutro napisze.
Wspomniana jest konstrukcja, po której chcieliśmy się wspiąć, klikajcie!, to zobaczycie, o co chodzi.
Octopus wyspa słodowa, a nie słona
Było bardzo miło
Najpierw spotkałam się z Amelką na pksie i tam czekałyśmy trochę czasu na resztę. W międzyczasie chyba nawet obstawiałyśmy, który z przechodzących Panów może być Furfonem Potem zadzwoniła agusia mówiąc, że jest z Octopusem "no i czekamy...tam po lewej...coś tam... tak jakby... no poczta, z lewej... tutaj czekamy" tyle zrozumiałam A przywitanie było genialne. Agusi brat zmierzył nas od góry do dołu "Hej, jesteście normalne?" No i co? Potem już zleciało Genek ze swoją gitarką na rynku dał radę. Okazało się, że wszyscy się boją nieruszających się krasnali Octopus opowiedział o jakiejś książce, której tytułu chyba nikt nie mógł zapamiętać, szczególnie agusia prawda? Później wyspa słodowa- tam było bardzo fanie. Przynajmniej mi się podobało. Jedno zdjęcie stamtąd jest bardzo udane Poza tym tam przytoczyłam historię o szczurach. Dziwne, że wszyscy uwierzyli w anakondę wyłażącą z kibla ale mi, że szczury wychodzą z Odry to już nikt nie uwierzył Co tam jeszcze? Amelka ma strasznie wielkiego kota. Właściwie kocura Z herbatą był ciężki wybór ale ostatecznie dokonałyśmy z agusią dobrego wyboru No potem już akcja z forum plaskanie i te sprawy Wesoło było. I wtedy się moja przygoda skończyła. W niedzielę tak się pięknie zgadaliśmy, że ja wysiadłam na innym przystanku, a oni czekali na mnie na innym Park z nagrobkami po prostu cudowny. Te nagrobki jakie świetne Tak świetne, że ich widać nie było ale nawet i tak fajnie skończyliśmy na tej "prawie lostowej" plaży nad Odrą. Teraz podziękowania dla Octopusa, że mi nie pokazał tej myszy. Fuuuu...
Aaa w międzyczasie podążania, zgodnie z mapą Otherwoman, na lostową plażę była najlepsza agusia z pociągiem o 14:45 Agusia, naprawdę Twoja mina wtedy mnie rozbroiła No i co tam jeszcze? Aaaa... Amelka w ogrodzie japońskim pięknie położyła się na pomoście w ogóle nie zwracając uwagi na to, że włosy jej do wody spadły
Jak przyjechałam pociągiem, to wszyscy już na mnie czekali, ale dzięki agusi i Octopusowi, z daleka ich rozpoznałam Na początek oczywiście wszyscy poszlismy coś zjeść i obgadać przy okazji forumową społeczność, nie wyłączając Dextera (by nie poczuł się urażony ). Następnie udaliśmy się na rynek, co wszyscy już wiedzą, a nastepnie do ogrodu japońskiego,l co także wszyscy wiedzą. W następnej kolejności odwiedziliśmy Amelkę (przepraszamy za ten porąbane siekierą drzwi ) i postraszylismy jej ogromnego kota (jeszcze takiego nie widziałam ). W ramach rozrywki poczytalismy sobie co ciekawsze posty z MP, np. te o plaskaniu i opatrzyliśmy je odpowiednim komentarzem Gdy już nam się znudziło, zaczęliśmy obdzwaniać ludzi, w tym Casinesa, który chyba się tego nie spodziewał Jako jedyny nie odebrał Lion - nieładnie
Kolejne dwie godziny spędziliśmy na poszukiwaniach noclegu, ale znacie już historię z "tam jest tego, kurwa, w chuj!"
Kiedy nam się to udało, po wielu przygodach z drzwiami i kluczem, zjedliśmy pizzę i zaczęliśmy grać w "I never!". Graliśmy tak do 4 rano i dowiedzieliśmy się o sobie wiele ciekawych rzeczy (np, kto odprawia egzorcyzmy, a wyrywa sobie włosy w głowy ). Im później tym bardziej gawędziarsko się oczywiście robiło
Następnego dnia odwiedziliśmy park, w którym według poufnych informacji od panów skąpanych w słońcu, miały znajdować się stare nagrobki, które zamierzaliśmy oczywiście rozkopać. Niestety zeszliśmy park wzdłuż i wszerz i nie znaleźlismy ich, być moze były magiczne Znaleźlismy za to mysz, która była miniaturową wersją szczura z Odry, ale i tak wcale nie spodobała się Mumince. Po odpoczynku na plaży musieliśmy niestety kierowac się już w stronę dworców i wracać do domu.
We are all evil in some form or another, are we not?
No to tak, ogólnie ta pani z hostelu to wysłała nas na plac grunwaldzki, do miejscówki zwanej "Cynamon". Gdy dotarliśmy na plac i popytaliśmy parę osób to okazało się że nikt w ogóle nie kojarzy ŻADNYCH noclegów w pobliżu, jedynie pewien pan zaproponował byśmy się przeszli kawałek do akademika. No i przeszliśmy się, mijając przy tym niemych świadków naszej wędrówki, którymi były nowoczesne... no rzeźby ? Wspólnie doszliśmy do wniosku że artysta miał na myśli tak głębokie i filozoficzne zagadnienie, że jedna noc na rozkminianie nad tym to za mało. Ogólnie to okazało się że akademik jest full zapełniony, więc zostaliśmy odesłani do jakiegoś poprzecznego budynku, którego oczywiście nie znaleźliśmy, bądź go tam nie było. Zrezygnowani uznaliśmy że jednak pobłąkamy się po placu pytając ludzi, tak więc trafiliśmy aż na dwie zagraniczne pary, lecz za trzecim razem trafiliśmy na ów elokwentnego pana, który wysłał nas do innego akademika. No i nawet nam pomógł, gdyż pan z akademickiej recepcji uświadomił nam że domy studenckie już dawno nie goszczą w swoich progach turystów, więc poradził nam zaniechania poszukiwań, w związku z czym uznaliśmy że lipa jest tak chodzić i pytać ludzi o hostele, dlatego postanowiliśmy poszukać czegoś na całkiem innej ulicy! Tak więc trafiliśmy do następnego, który oczywiście był pusty, potem do jeszcze innego, który w środku wyglądał jak hotel Overlook z Shining, Kubricka ( O, Other nie widziała tego filmu), potem do innego i chyba jeszcze następnego, nie wiem czy był trzeci inny, ale ostatnim był Hotel Europa (czy tam Europejski), w którym były za duże ceny, lecz ta ładna pani okazała się być na tyle miła (wszyscy machamy do owej pani recepcjonistki!) że zadzwoniła do paru pobliskich hosteli i popytała o miejsca, lecz dwa czy trzy następne również miały full miejsc zajętych. Mimo tego pani znalazła numer do jeszcze jednego, troche nieco dalej, lecz cenowo nawet nawet, jak na 4 osoby, a co najważniejsze to mieliśmy całe mieszkanko dla siebie Ładnie podziękowaliśmy i wedle mapki udaliśmy się do naszego hostelu. Po załatwieniu formalności dostaliśmy klucze (nie wiedząc jeszcze ile sie z nimi namęczymy) i poszliśmy... Szukać mieszkania Nie mogliśmy znaleźć to pobiegłem na górę dowiadując się o numer, więc zszedłem na dół, lecz klucz nie pasował do zamka, bo... to jednak nie były te drzwi co nam pani mówiła (była to 16 a nie 14, bo oznaczona była tylko 15, ta pomiędzy nimi). Gdy już udało nam się... przekręcić klucz, potem... wyjąć go i nie poobijać sobie nosów w egipskich ciemnościach złowrogo wyglądającej kamienicy (no tak, ja przyświecałem komórką ) trafiliśmy do naszego zacnego mieszkanka Wszyscy elegancko rozgościliśmy się, zaparzyliśmy wodę na herbatkę a Arletam i Ameliam udały się do sklepu, podczas gdy ja i agusia zostaliśmy sami. No piliśmy herbatkę, co nie. Gdy dziewczyny wrócili, zjedliśmy sobie zamówioną pizzę, a następnie przy stole miło sobie pogadaliśmy, tak gdzieś do 1 chyba, a przy okazji ja i Othi uśmialiśmy się przy wspominaniu naszych faz i spamerów z z24 Potem uznaliśmy że czas się wykąpać, więc gdy wszyscy się umyli, klapnęliśmy se na łóżka, grając w I never !!!! Gdy dochodziło gdzieś tak w pół do 5 nad ranem, uznaliśmy że jednak o 10 musieliśmy wstać by zdać mieszkanie, więc wskoczyliśmy do łóżka, agusia na wymarzone górne łóżko (ja tam na dole troche sie bałem bo łózko trzeszczało ). Oczywiście wstaliśmy godzinę później, więc wszamaliśmy mleko z jakimiś płatkami (w których skład wchodziły papaje ), spakowaliśmy się i ruszyliśmy... Eeee przed siebie Ok, agusia mówi że na rynek, by się z Muminką spotkać. No to dotarliśmy na rynek chyba bez specjalnych przebojów, jednemu panu spodobały się glany agusi i uznał, że je skądś "zajebała" (podobnie z resztą jak tego pana- sam się przyznał). Potem gdy z rozwieszonych billboardów wybraliśmy jeden z parków (Skąpany w słońcu Park Zachodni) i poszliśmy na przystanek do Muminki, lecz okazało sie że to nie ten przystanek co trzeba i mimo iż podzieliliśmy się i okrążyliśmy cały rynek, to Muminka znalazła nas Pojechaliśmy sobie do owego parku, w nadziei na znalezienie najfajniejszej jego części, czyli starego żydowskiego cmentarza, lecz nic nie znaleźliśmy, mimo iż przeczesaliśmy jego trzy części (O.o). Natknęliśmy się jednak na wał przeciwpowodziowy a niedaleko samą Odrę, nad którą urządziliśmy sobie postój, nad pseudo plażą, podziwiając ładny brzeg rzeki i robiąc sobie parę fotek. No w sumie nic więcej tam nie robiliśmy, zrobiliśmy w tył zwrot i dłuższym spacerem trafiliśmy na przystanek który miał nas zabrać w okolice rynku, do KFC. No i tam niestety, ale agusia już musiała pędzić na swój pociąg Tak więc zabrała swój zestaw Kentucky i pożegnalnym uściskiem agusia odłączyła się od naszego zlotu, który potem i tak trwał chyba tylko godzinkę. Gdy Amelia wróciła do nas, udaliśmy się na PKS, a gdy Muminka wsiadła do autobusu, poszliśmy na dworzec, na którym (gdy już za czwartym razem na dobre pożegnałem się z panią od informacji) dowiedzieliśmy się o naszych pociągach, Arleta wsiadła w pociąg do Wawy, a potem, gdy pożegnałem Amelię wskoczyłem do swojego
Było bardzo, ale to bardzo mega super hiper ekstra ultra zajebiście, mam nadzieję że następne zloty będą na tym samym, a może nawet wyższym poziomie zajebistości
fajne fotkim Amelia jest Octopus widzę hoduje się na Małysza a dziewczyny wyglądają fajnie, każda inny kolor włosów (nie musze mówić kto mym faworytem), Arleta - nawet nie wyglądałaś tak bardzo jak chomik jak zwykle szkoda tylko, że mnie nie było tam z wami
Ogólnie fotki nawet fajnie wyszły, pomijając to z pomostu, na którym leżałyśmy sobie z Amelką- uchwyciłaś mnie idealnie w momencie, w którym mówiłam "Nie rób mi zdjęć od dołu, przecież mam katar"
No to następny zlost w przerwie między świętami a Nowym Rokiem, ta? :-) Zaczynamy powoli zbierać chętnych!
Ciekawe jak wyglądała Wasza gra w nigdy skoro do piątej siedzieliście.
Padało sporo dziwnych pytań, w tym dużo gawędziarskich, ale wszyscy szczerze (chyba ) odpowiadali. Teraz już wiemy, kto się czym podnieca, a kto nie i kto ma jakie myśli
Lion: wszyscy zaś zlotowicze wiedzą już, do kogo ty jesteś podobny na pewnym zdjęciu z białym futerkiem
We are all evil in some form or another, are we not?
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?