Akurat to jest bardzo względne podejście - dla jednych to co jest banalne dla inny nie jest (przykład Wstydu dobitnie to pokazuje). To jest oczywiste, ale mówię o tym bo mam wrażenie, że od kilku postów zaczęły się tu tylko słowne przepychanki na głoszenie tzw. prawd objawionych albo "argumentów" w stylu "Non-Stop jest lepszym filmem, bo przynajmniej coś się w nim dzieje, a Wstyd jest nudny i chciało mi się spać" które wręcz powalają merytoryką. Otherw wypowiedziała się się najsensowniej z Was, mrOTHER wprawdzie się starał, ale jego ocena była zbyt - tutaj użyję mojego nowego ulubionego słowa - powierzchowna, Umba nie powiedział nic konkretnego co można by skomentować, ale przynajmniej nie krył się z tym, że woli bezmyślne kino, a adi zrobiłby niezłą karierę jako troll na forum fw bo ma do tego talent. W sumie nie jestem pewny czy te niskie oceny, które oczywiście są skrajnym - tutaj użyje mojego drugiego nowego ulubionego słowa - nieporozumieniem, wynikają z tego że po prostu temat wam nie siadł i tyle czy z tendencyjnego sposobu oceniania, ale każdą następną propozycją będę się starał tego dowiedzieć
PS. Zapach kobiety obejrzę jakoś pod koniec tygodnia, jakby co mogę się nawet spóźnić bo wypadło mi coś niespodziewanego na przyszły tydzień więc nie wywalajcie z klubu
adi1991 napisał/a:
Dobra, skoro tak się pieklicie to macie
Scent of a Woman(1992) - polecam wersję z napisami gdyż lektor sprawia, że nie wszystkie emocje bohaterów można dostrzec
Z osób z filmwebu nikt chyba nie oglądał
naprawdę? toć to jest klasyk gatunku 11/10
ja oglądałem, ale ostatnio kilka lat temu więc dałem bo trzeba było w końcu jakiś dobry film wybrać zresztą jak obejrzę teraz to wypowiem się obszernie dość
Umba nie powiedział nic konkretnego co można by skomentować, ale przynajmniej nie krył się z tym, że woli bezmyślne kino
Brzmi to brutalnie trochę , ale ogólnie taka jest prawda. I dodatkowo chyba nie umiem po prostu pisać o filmach tak ładnie/ciekawie/fajnie jak Wy i moje oceny wychodzą mocno powierzchowne i nijakie, choć mam w głowie więcej przemyśleń, ale nie umiem ich odpowiednio ubrać w słowa jak Wy
W sumie nie jestem pewny czy te niskie oceny, które oczywiście są skrajnym - tutaj użyje mojego drugiego nowego ulubionego słowa - nieporozumieniem, wynikają z tego że po prostu temat wam nie siadł i tyle czy z tendencyjnego sposobu oceniania
W moim przypadku po prostu nie siadł i się nie podobał.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Dobra, dałem film to trzeba by było go troszkę opisać i uzasadnić czemu go Wam poleciłem do oglądania w klubie.
Zacznę może od tego kiedy widziałem go po raz pierwszy co trochę da światło dlaczego uważam ten właśnie film za chyba najlepszy jaki oglądałem obok może jeszcze jednego czy dwóch tytułów(jak ktoś widział moje konto na filmweb to wie raczej, że u mnie najwyższa ocena nie wędruje do zbyt wielu filmów). Wracając jednak to tematu to pierwszy raz z tym filmem zdarzył się w pewną wakacyjną noc w czasach gdy miałem 16 lat. Leciał gdzieś tam w nocy na TVP, a jako, że nie miałem co robić i do tego tam nie ma reklam podczas filmu zacząłem oglądać. Ponad 2 godziny zleciały tak szybko, że nawet nie zauważyłem tego, że na dworze zaczęło świtać.
Idąc od początku mamy historię młodego ucznia, stypendysty otoczonego przez bogatych chłopców z dobrych domów. Zdarza się incydent i po chwili mamy mały dylemat czy być kapusiem lecz iść na Harvard czy zostać wiernym ideałom, ale za to wrócić na prowincję pracować w sklepie. Wybór iście trudny, a do tego na horyzoncie pojawia się szalony ślepiec. Już od pierwszego spotkania widać, że kreacja ta jest świetna. Doskonała gra emocjami targającymi od środka pułkownika ukazana jest genialnie. W każdej kolejnej scenie widać z jednej strony fatalną sytuację wojskowego, a z drugiej strony mamy nieustającą naukę życia. I to właśnie o to chodzi. Nauka życia jaka w tym filmie jest pokazana sprawiła, że uwielbiam ten film. Oglądając go po raz pierwszy jako młody chłopak, który siedział samotnie w nocy przed telewizorem czułem się, że to co ukazuje ten film jest czymś ważnym. Może i ja jestem naiwniakiem co wierzy w wyjątkowość relacji między kobietą, a mężczyzną, ale ten film idealnie ukazuje jak powinno traktować się kobiety. Fajna pod tym względem jest scena w samolocie o tym jak Frank mówi o kobietach.
Co do dalszych scen to oczywiście podobnie jak Otherwoman lubię sceny z Ferrari czy wystąpienie przed komisją. Wyjątkowa jest też scena z tańcem w restauracji, ale chyba największe wrażenie zrobiła na mnie scena gdy pułkownik chce się zabić, a Charlie odbiera mu broń. Emocje były tam świetnie ukazane za pomocą słów, ale również mowy ciała.
Poza głównym wątkiem wyprawy mamy też świetne postacie poboczne jak bogaci chłopcy z dobrych domów chowający się za ojcami i ich pieniędzmi oraz postać dyrektora, który również został świetnie odegrany.
Podsumowując moją zapewne zagmatwaną wypowiedź, którą ciężko zrozumieć napiszę tylko, że jeśli jakiś film mnie w pewnym sensie choć trochę ukształtował to właśnie Zapach Kobiety. Może i niektórzy napiszą, że historia jest banalna, a poza grą aktorską pana Pacino niewielu tu zostaje, ale dla mnie ten film stanowił pewien przełom i ocena może być tylko jedna.
Po pierwsze jestem zaskoczony, że tak mało osób z nas widziało wcześniej ten film. Sobie się nie dziwię, bo mało filmów oglądam i wielu takich klasyków nie widziałem. A Zapach Kobiety to nie wątpliwie klasyk, film bardzo znany i z dobrą reputacją.
Po drugie byłem do niego pozytywnie nastawiony dzięki ocenom z filmweba czy imdb.
I nie zawiodłem się. Niewątpliwie bardzo dobry film, zdecydowanie najlepszy do tej pory w naszym klubie (choć na tle dotychczasowego gówna, to nie trudne).
Nie wiem od czego zacząć opisując plusy . Niech na początek będzie Al Pacino. Krótko mówiąc: zagrał genialnie. Może jak ktoś ma kontakt z niewidomymi to oceniłby to inaczej, ale dla mnie to było mistrzostwo. Takie puste spojrzenia, ale wszystko: gestykulacja, sposób mówienia itd. No miodzio. I robił zajebiście takie dźwięki "u-a!" co jakiś czas
Film świetnie gra na emocjach i przeplata je. Nie nudzimy się, bo mamy sceny poważne i zabawne, dzięki czemu ciągle jesteśmy skupieni.
Postać pułkownika genialna. Tak jak wspomniała Other - miło jest popatrzeć na różnicę między tym jaki ktoś jest naprawdę, a jak go postrzegają inni. Dodatkowo lubię kiedy główne postacie nie są wyidealizowane. Frank Slade powierzchownie na pewno nie jest sympatyczny czy dobry. Jest starym, zrzędliwym, gderliwym, gburowatym, sarkastycznym chamem. Jednak później widzimy jak traktuje Charliego, kobiety, że jest dobrym człowiekiem, troskliwym, opiekuńczym itd. Zresztą wolę takich ludzi, którzy może czasem powiedzą coś niemiłego, ale są pomocni i można na nich liczyć, a nie ciągle w dupę uprzejmi, ale sztuczni, fałszywi. Zresztą kto z nas nie powie czasem czegoś głupiego/chamskiego? Wiadomo, że jego zachowanie może być irytujące i przez to ciężko mu nawiązać dobre kontakty z innymi, ale jak już to się uda, to widać jego wnętrze i prawdziwy charakter. W gruncie rzeczy to dobry człowiek o wielkim sercu.
Na jego te złe cechy na pewno wpływa historia, która była ciekawa i została nam przekazana po kawałku.
Ulubione sceny w taki pozytywny i zabawny sposób to niewątpliwie ferrari (genialne ) i obiadek rodzinny . A z takich poważniejszych to próba samobójcza na pewno ma miejsce pierwsze, a miejsce drugie przemówienie.
Wątek łatwej i trudnej drogi - dla mnie wyszło to na plus. Zwłaszcza, że generał nie naciskał na Charliego, nie mówił mu co należy zrobić. No i sam problem wydaje mi się ponadczasowy, ciągle wiele osób staje przed takimi wyborami.
Mentor - nie wiem czy można nazwać to motywem, ale tak to nazwę. Dla mnie to świetny motyw. Sam uważam, że właśnie czasami dobrze byłoby mieć kogoś takiego, mentora/nauczyciela/doradcę, który mógłby nam przedstawić swój punkt widzenia, podzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem. Cała więź pułkownika z Charliem jest czymś super i godnym pozazdroszczenia.
Co z plusów jeszcze? Nie będę już się rozpisywał i powtarzał po adim i Arlecie, ale inne postacie też jak najbardziej ok. Tango wyszło na plus.
Jedyny minus filmu to końcówka. I nie, nie chodzi mi o genialne wystąpienie przed komisją, a o jego efekt. Może jestem pesymistą, ale takie pozytywne zakończenie dla Charliego, wydaje mi się nierealistyczne. Jak dla mnie świat niestety wygląda tak, że w 99% przypadków to Ci dobrzy dostają w dupsko, a takie szumowiny, które podążają po trupach do celu, wychodzą na tym dobrze. Bogate dupki, które mają rodziców z wpływami, kupę kasy, która ich wybroni, zawsze (prawie) są góra i wszystko uchodzi im na sucho. Ja to przynajmniej tak widzę (ale to nie znaczy, że trzeba wybierać tę łatwiejszą ścieżkę, trzeba mieć kręgosłup moralny).
Moja ocena to 9/10. Dlaczego? Po pierwsze do 10 zabrakło mi jakiegoś jeszcze "wow", czegoś bardziej zaskakującego, albo przynajmniej zaświtania myśli "ja chcę jeszcze raz". Tych fajerwerków nie było, ale i tak naprawdę kawał dobrego kina. No i jeszcze na minus właśnie to optymistyczne zakończenie.
EDIT: Tak się zastanawiam teraz... Bo ogólnie takie filmy to nie moje klimaty. A może jednak to moje klimaty, tylko rzadko trafiają się tak dobre filmy, a większość to po prostu kał i kicz?
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Jedyny minus filmu to końcówka. I nie, nie chodzi mi o genialne wystąpienie przed komisją, a o jego efekt. Może jestem pesymistą, ale takie pozytywne zakończenie dla Charliego, wydaje mi się nierealistyczne. Jak dla mnie świat niestety wygląda tak, że w 99% przypadków to Ci dobrzy dostają w dupsko, a takie szumowiny, które podążają po trupach do celu, wychodzą na tym dobrze.
To jest prawda. Ale spójrzmy na to z innej strony. Inne zakończenie zupełnie nie pasowałoby do koncepcji filmu. Choć dość banalne i naiwne, było to moim zdaniem, najlepsze zakończenie z możliwych dla tej konkretnej historii. Jestem pewna, że gdyby nie skończyło się pozytywnie bylibyśmy bardzo rozczarowani i ja z pewnością nie dałabym 10/10. Taka ocena wynikła m.in. z tego, że wszystko było dopięte na ostatni guzik, łącznie z zakończeniem.
Bo ogólnie takie filmy to nie moje klimaty. A może jednak to moje klimaty, tylko rzadko trafiają się tak dobre filmy, a większość to po prostu kał i kicz?
Generalnie rzecz biorąc, nie tylko w przypadku takich filmów, większość to kał i kicz ;p
We are all evil in some form or another, are we not?
Jedyny minus filmu to końcówka. I nie, nie chodzi mi o genialne wystąpienie przed komisją, a o jego efekt. Może jestem pesymistą, ale takie pozytywne zakończenie dla Charliego, wydaje mi się nierealistyczne. Jak dla mnie świat niestety wygląda tak, że w 99% przypadków to Ci dobrzy dostają w dupsko, a takie szumowiny, które podążają po trupach do celu, wychodzą na tym dobrze.
To jest prawda. Ale spójrzmy na to z innej strony. Inne zakończenie zupełnie nie pasowałoby do koncepcji filmu. Choć dość banalne i naiwne, było to moim zdaniem, najlepsze zakończenie z możliwych dla tej konkretnej historii. Jestem pewna, że gdyby nie skończyło się pozytywnie bylibyśmy bardzo rozczarowani i ja z pewnością nie dałabym 10/10. Taka ocena wynikła m.in. z tego, że wszystko było dopięte na ostatni guzik, łącznie z zakończeniem.
Może i racja. Wiadomo, że dzięki temu film ma pozytywny wydźwięk, kończy się niejako optymistycznie i radośnie. Gdyby Charliego wylali to film byłby dość przygnębiający/dołujący. Rozumiem, że miło ogląda się dobre zakończenia, ale to było mało realistyczne. Wolałbym, żeby np. wylali Charliego, a potem Frank (albo nadziany tatuś któregoś z uczniów) załatwił i opłacił mu uczelnię
I miło, że pułkownik znalazł sobie kobietę
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Gdyby Charliego wylali to film byłby dość przygnębiający/dołujący.
Nie chodzi o to, że byłby przygnębiający, ale o to, że motyw, który był motywem przewodnim filmu nie miałby w ogóle sensu. Mowa była o wyborze jednej z dwóch dróg. W przypadku dzieciaka to było: donieśc i uratować własną skórę, bądź zachować się honorowo. Gdyby chłopak zachował się honorowo, a i tak zostałby ukarany, to wówczas wydźwięk byłby taki, że popełnił błąd i powinniśmy wybierać tę drugą (łatwiejszą) drogę. A chyba nie o to chodzi. Nie mogli na sam koniec filmu samemu sobie zaprzeczyć i pokazać, że jednak postępowanie słuszne jest bez sensu i cała ta gadanina i przeżycia bohaterów, które śledziliśmy przez dwie i pół godziny, także nic nie znaczą.
We are all evil in some form or another, are we not?
No nie wiem. Dla mnie taki morał jest dość naiwny i zbyt baśniowy, wyidealizowany. W końcu sam Charlie czy pułkownik zdawali sobie niejako sprawę, że wybór tej właściwej i słusznej drogi nie jest korzystny i może przynieść poważne konsekwencję. Charlie liczył się z tym, że wybierając milczenie tak naprawdę sfrajerzy i choć będzie miał czyste sumienie, to będzie po jego nauce. Jak dla mnie przesłanie brzmi "wybieraj słusznie", a nie "wybieraj słusznie, to zawsze spotka Cię nagroda".
Dla mnie lepiej wyglądałaby jednak porażka Charliego, ale późniejsze zwycięstwo dzięki wstawiennictwu chociażby pułkownika.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Jak dla mnie przesłanie brzmi "wybieraj słusznie", a nie "wybieraj słusznie, to zawsze spotka Cię nagroda".
To miałoby zbyt słaby wydźwięk chyba. Pozytywne zakończenie to tylko taka kropka kończąca zdanie "wybieraj słusznie".
Dla mnie lepiej wyglądałaby jednak porażka Charliego, ale późniejsze zwycięstwo dzięki wstawiennictwu chociażby pułkownika.
Poniekąd tak było, tylko to skrócili. Zanim pułkownik się odezwał dyrektor szkoły juz miał zamiar ukarać Charliego. Dopiero mocna przemowa pułkownika wywróciła wszystko do góry nogami. Po prostu nie rozwlekli tego na kolejne 20 min.
We are all evil in some form or another, are we not?
No w sumie racja z tym ostatnim. Bez przemowy pułkownika byłoby ewidentnie po Charliem. Choć dyrektor należy do tej grupy z wyłączonym myśleniem i moim zdaniem dla niego przemowa nic nie znaczyła i gdyby on miał podjąć decyzję, to wciąż byłaby niekorzystna dla naszego bohatera. "Na szczęście" rada nadzorcza była bardziej ludzka i rozsądna.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Umba może i rozumujesz po dzisiejszemu, ale zastanów się co byś sam zrobił będąc na miejscu rady, która decydowała o losie Charliego. Czy po takiej przemowie dalej upierałbyś się, że za krycie żartownisiów należy przekreślić całą przyszłość młodego chłopaka? Może i dyrektor dalej by wymierzył karę bo dotknęło go to osobiście ale dla mnie zakończenie i tak nie jest do końca cukierkowe. Przecież ci co najbardziej zawinili dostali okres próbny, a drugiemu krętaczowi też nic się nie stało. Poza tym jak pisze Other, jaki sens jest iść właściwą drogą skoro i tak czeka cię kara. To w końcu film, a nie każdy dobry film musi kończyć się smutnym czy przewrotnym zakończeniem.
Może macie rację, bo w sumie rada nadzorcza podjęła decyzję nie ze względu na przekonania i to, że urzekła ich mowa pułkownika, a ze względu na dbanie o renomę itd.
Powiedzmy, że zgadzam się z Wami, ale nie w pełni
Poza tym jak pisze Other, jaki sens jest iść właściwą drogą skoro i tak czeka cię kara.
Żeby mieć czyste sumienie, żeby postępować zgodnie z własnymi przekonaniami, żeby postępować honorowo itd. Jeśli wiesz, że Ci się upiecze i nie spotka Cię kara, to czy mówimy tu w ogóle o wyborze właściwej drogi?
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Żeby mieć czyste sumienie, żeby postępować zgodnie z własnymi przekonaniami, żeby postępować honorowo itd. Jeśli wiesz, że Ci się upiecze i nie spotka Cię kara, to czy mówimy tu w ogóle o wyborze właściwej drogi?
No dobrze, ale przecież gdyby chłopca spotkała kara, to każdy odbiorca mógłby sobie pomyśleć "Co za debil, mógł ich wydać. Na co mu to było". A twórcy filmu ewidentnie chcieli pokazać, że postępowanie słuszną drogą prędzej czy później sprawi, że w zamian otrzymasz dobro. To tak jak w religii z piekłem i rajem po smierci, czy tam gadkam, że za dobro inni odpłłaca dobrem Ludzie generalnie uważają, że kara spotyka ich za to, że zrobili coś złego. Wniosek byłby zatem taki, że Charlie postapił niesłusznie, co przecież nie zgadzałoby się z ideą filmu.
To oczywiste, że można z tym polemizować i ja osobiście się z tym nie zgadzam (podobnie jak Umba), ale przesłanie filmu miało być takie, a nie inne. Był to film raczej moralizatorski niż ukazujący tę ciemną stronę rzeczywistości. Trochę jak Harry Potter ;p
Ponadto jak pisze adi, nie było do końca cukierkowo i różowo, gdyż donosicielowi się przecież upiekło.
We are all evil in some form or another, are we not?
W czerwcu w kinach pojawią się dwa filmy mniej lub bardziej związane z tematyką geologiczną, czyli taki, na które osobiście muszę się wybrać
4 czerwca
San Andreas
(jako że rok temu pisałam na zaliczenie prace o San Andreas, jest to pozycja obowiązkowa)
Scenariusz, wiadomo, na kolana nie powali, ale jestem ciekawa, jak podejdą do tematu od strony technicznej
A ponadto jednym ze scenarzystów jest Carlton Cuse
12 czerwca
Jurassic World
Film generalnie w tym samym guście, czyli durni Amerykanie krzyczą "run", "omg" i uciekają. Polecam jednak fanom dinozaurów oraz MP: JP (ciekawe, czy pojawi się kultowy wątek anteny)
We are all evil in some form or another, are we not?