1) Ray Bradbury "451 stopni Fahrenheita" - coś z klasyki. Mnie się książkę czytało całkiem dobrze i nie czuć było, że została napisana już wiele lat temu. W książce mamy przedstawiony futurystyczny świat, w którym ludzie nie mogą czytać książek (i generalnie za bardzo uczyć się, rozwijać, myśleć samodzielnie). Główny bohater jest strażakiem, czyli osobą odpowiedzialną za spalanie książek, ale zaczyna dostrzegać, że taki świat mu nie odpowiada. Generalnie na plus, dla mnie trochę za krótko przez co tekst wydaje się niepełny.
2) Kiran Millwood Hargrave "Sofia, dziewczyna z kościanego domu" - kolejna genialna książka dla dzieci tej autorki. W sumie dość mroczna jak dla dzieci, ale super motyw kości - matka głównej bohaterki jest powiedzmy rzemieślniczką i wytwarza różne przedmioty czy konstrukcje z kości.
3)4) Alexandra Bracken "Mroczne umysły" (tłum. Maria Borzobohata-Sawicka) i "Nigdy nie gasną" - pierwsze 2 tomy trylogii "Mroczne umysły". Ciekawy pomysł na świat, w którym tajemnicza choroba zabija większość dzieci, a pozostałym daje super moce. Zdecydowanie bardziej podobał mi się pierwszy tom. Klimat obozów/więzień, potem poszukiwanie bezpiecznej przystani - czytało się spoko. Drugi tom skupia się bardziej na walce, jest więcej akcji, więcej wszystkiego i jakoś mi to nie odpowiadało. Całość oceniam na plus, trzeci tom właśnie czytam, ale chyba to już zbyt młodzieżowe dla mnie. Gdybym przeczytał to kilka/kilkanaście lat temu byłbym zachwycony, a teraz jest po prostu ok.
5) Yoko Ogawa "Ukochane równanie profesora" - WSPANIAŁA książka, jedna z najlepszych jakie w życiu czytałem. Jest dość krótka, ale świetnie pokazuje emocje i relacje międzyludzkie. Dodatkowo dużo w niej matematyki, ale tez pokazanej z taką czułością. Generalnie mamy tutaj trójkę bohaterów: profesora matematyki, jego gosposię i jej syna. Przy czym mamy haczyk, profesor w wyniku wypadku doznał urazu mózgu i jego pamięć trwa 80 minut. Pamięta wszystko idealnie do momentu wypadku, a po nim jego umysł działa jak nagrywanie na kasetę, gdy kaseta dojdzie do końca, nowe wspomnienia nagrywają się na tych poprzednich. Matematyka <3 - w sumie bohaterowie na tej płaszczyźnie spróbują zbudować porozumienie, które jest niełatwe z powodu problemów profesora. To jak opowiada on o liczbach pierwszych czy zaprzyjaźnionych itd. Gorąco wszystkim polecam, nawet jak nie szanujecie matematyki. PS: Profesor nazywa tego syna gosposi "Pierwiastek" <3
6) Yoko Ogawa "Grobowa cisza, żałobny zgiełk" (tłum. Anna Karpiuk) - sięgnąłem po kolejną książkę Pani Yoko zachwycone poprzednią pozycją. No i nie zawiodłem się, bardzo dobry zbiór opowiadań. Wszystkie dotyczą śmierci, przemijania, straty... Dodatkowo na pozór są to oddzielne opowiadania, a w ciekawy sposób łączą się, nawiązują do siebie nawzajem, zazębiają się. Super. Podejrzewam, że jeszcze sięgnę po książki tej autorki.
A obecnie czytam ostatni tom "Mrocznych umysłów" i słucham audiobooka "Wybaczam ci" Remigiusza Mroza.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Zastanawiałam się kiedyś, czy nie przeczytać tego, bo takie znane. A na ile oceniasz? Bo prawdę mówiąc tak średnio lubię antyutopie i przeczytam tylko, jak naprawdę dobra jest
2) Kiran Millwood Hargrave "Sofia, dziewczyna z kościanego domu" - kolejna genialna książka dla dzieci tej autorki. W sumie dość mroczna jak dla dzieci, ale super motyw kości - matka głównej bohaterki jest powiedzmy rzemieślniczką i wytwarza różne przedmioty czy konstrukcje z kości.
O to ta od czarownic. Czytałam o tej książce i mam ochotę ją przeczytać. Zwłaszcza, że mam kilku znajomych rzeźbiących w czaszkach/kościach (takie ozdoby są zresztą ostatnio bardzo modne). Gdyby nie moje dwie lewe ręce, to też bym chętnie się czymś takim zajęła
Dodatkowo dużo w niej matematyki, ale tez pokazanej z taką czułością.
O matko, to chyba nie dla mnie
A u mnie prawdziwa bieda... W marcu przeczytałam tylko dwie książki
1) "Sen o okapi" Mariana Leky
Gatunek: literatura piękna
Ocena: 6/10
Ogólnie książka bardzo spoko, choć właściwie o niczym. Akcja toczy się bardzo leniwie, jeśli w ogóle. Powieść jednak czyta się przyjemnie. Jest ciepła i kojąca. Dodam, że mi w pewien sposób nawet pomogła, bo po przeczytaniu minął mi nieco depresyjny stan. Całość utrzymana jest w nieco buddyjskiej filozofii akceptacji życia takiego, jakim jest. Nie porywa akcją, ale czuć przy niej taki duchowy spokój. Ogólnie miła, przyjemna książka na spokojne wieczory.
2) "Cujo" Stephen King
Gatunek: thriller/horror
Ocena: 7/10
Myślę, że jest to książka dla Ciebie, Umba, jako że lubisz "psią" tematykę
Jednym z głównych (jeśli nie głównym) bohaterów jest bowiem pies o imieniu Cujo. Pewnego dnia Cujo zaraża się wyjątkowo zjadliwą odmianą wścieklizny i tak zaczyna się koszmar. Powiem, że książka zaskoczyła mnie pozytywnie. Z samego opisu spodziewałam się, że ludzi będzie terroryzował jakiś psi potwór a la jakaś godzilla. Tymczasem w książce jest dużo tekstu poświęconego samemu psu. I tak naprawdę z tych wszystkich postaci, które ucierpiały w wyniku tego niefortunnego zdarzenia z wścieklizną, najbardziej było mi szkoda pieska Część tekstu była pisana z jego perspektywy. Było opisane, jak bardzo cierpi i nie rozumie swojego cierpienia
Całość ewidentnie była apelem do ludzi, by dbali o swoje czworonogi i szczepili je na wściekliznę. Ale nie tylko. Była np. opisana sytuacja ludzi zamkniętych niejako przez psa (z powodu psa) w nagrzanym samochodzie na słońcu, gdzie przy okazji wspomniano o tym, że ludzie nieraz zostawią tak swoje zwierzaki. I tak przez jakby odwrócenie sytuacji King unaocznił kolejną ważną kwestię.
Ale to oczywiście nie wszystko. Bo wścieklizna jest w tej książce ukazana nie tylko jako zwierzęca choroba. Występuje też "wścieklizna", na którą chorują ludzie, gdy okropnie traktują swoich najbliższych: żony, mężów, kochanki, dzieci, siostry itd. Jak łatwo ludzie wpadają we wściekłości, a swoje frustracje i gniew wyładowują na innych, którzy uważani są za winnych ich złemu samopoczuciu.
Także ogółem całkiem pozytywne zaskoczenie, bo spodziewałam się czegoś prymitywniejszego
A obecnie czytam "Zew nocnego ptaka". A jako że to cegła, to pewnie w kwietniu znowu będę miała słaby wynik ilościowy
We are all evil in some form or another, are we not?
Przez pół lutego i marzec byłem bezrobotny i to sprzyjało czytaniu Niestety od wczoraj mam pracę
Otherwoman napisał/a:
Ray Bradbury "451 stopni Fahrenheita"
Zastanawiałam się kiedyś, czy nie przeczytać tego, bo takie znane. A na ile oceniasz? Bo prawdę mówiąc tak średnio lubię antyutopie i przeczytam tylko, jak naprawdę dobra jest
Nie jest xD W sensie jest to pozycja OK, ale nic szczególnego, nic zachwycającego co mógłbym polecać. Powiedzmy 6/10. A ja akurat lubię antyutopię (choć nie czytałem ich wielu), ale ta nie byłaby w mojej topce.
Otherwoman napisał/a:
2) Kiran Millwood Hargrave "Sofia, dziewczyna z kościanego domu" - kolejna genialna książka dla dzieci tej autorki. W sumie dość mroczna jak dla dzieci, ale super motyw kości - matka głównej bohaterki jest powiedzmy rzemieślniczką i wytwarza różne przedmioty czy konstrukcje z kości.
O to ta od czarownic. Czytałam o tej książce i mam ochotę ją przeczytać. Zwłaszcza, że mam kilku znajomych rzeźbiących w czaszkach/kościach (takie ozdoby są zresztą ostatnio bardzo modne). Gdyby nie moje dwie lewe ręce, to też bym chętnie się czymś takim zajęła
Ja lubię książki dla dzieci i regularnie jakieś czytam, a Pani Hargrave jest moją ulubienicą w tej kategorii Jeśli dobrze pamiętam to czwarta przeczytana jej książka, a na liście mam właśnie i czarownice i kolejną pozycję dla dzieci.
Otherwoman napisał/a:
Dodatkowo dużo w niej matematyki, ale tez pokazanej z taką czułością.
O matko, to chyba nie dla mnie
No ja zdaję sobie sprawę, że moje podejście do matematyki jest specyficzne, ale dla mnie ta książka to jakieś 9.5/10
Otherwoman napisał/a:
2) "Cujo" Stephen King
Gatunek: thriller/horror
Ocena: 7/10
Myślę, że jest to książka dla Ciebie, Umba, jako że lubisz "psią" tematykę
Obczaję i może przeczytam , ale moja kolejka "do przeczytania" jest ogromna.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
1) Ray Bradbury "451 stopni Fahrenheita" - coś z klasyki. Mnie się książkę czytało całkiem dobrze i nie czuć było, że została napisana już wiele lat temu. W książce mamy przedstawiony futurystyczny świat, w którym ludzie nie mogą czytać książek (i generalnie za bardzo uczyć się, rozwijać, myśleć samodzielnie). Główny bohater jest strażakiem, czyli osobą odpowiedzialną za spalanie książek, ale zaczyna dostrzegać, że taki świat mu nie odpowiada. Generalnie na plus, dla mnie trochę za krótko przez co tekst wydaje się niepełny.
Ale się cieszę, że o tym piszesz! Mam od jakiegoś czasu na uwadze ten tytuł. Rekomendacja brzmi dobrze!
Umbastyczny napisał/a:
6) Yoko Ogawa "Grobowa cisza, żałobny zgiełk" (tłum. Anna Karpiuk) - sięgnąłem po kolejną książkę Pani Yoko zachwycone poprzednią pozycją. No i nie zawiodłem się, bardzo dobry zbiór opowiadań. Wszystkie dotyczą śmierci, przemijania, straty... Dodatkowo na pozór są to oddzielne opowiadania, a w ciekawy sposób łączą się, nawiązują do siebie nawzajem, zazębiają się. Super. Podejrzewam, że jeszcze sięgnę po książki tej autorki.
Jak wyżej! Czytalam "Ukochane równanie..." i bardzo mi się podobało, było taką literacką kołderką dla duszy
Umbastyczny napisał/a: A obecnie czytam ostatni tom "Mrocznych umysłów" i słucham audiobooka "Wybaczam ci" Remigiusza Mroza.
"Wybaczam Ci" czytałam i niestety chyba lipa, bo średnio pamiętam, co tam się działo... Troszkę się zastanawiam nad tym, czy "Projekt Riese" nie był po prostu wybitnym tytułem wśród średniaków.
Ja mam ostatnio zajawkę na książki z nieznanych mi krajów. Obecnie czytam "Tylko góry będą mi przyjaciółmi" Behrouza Boochaniego, kurdyjskiego dziennikarza, który wyemigrował do Australii. Nie dotarł tam jednak, bo australijska straż przybrzeżna skierowała łódź z uchodźcami na wyspę Manus, należącej terytorialnie do Papui Nowej Gwinei. Obóz dla uchodźców okazał się w istocie regularnym więzieniem z karygodnymi warunkami życia, a książka powstała w formie wysyłanego do przyjaciół na WhatsUppie tekstu. Mężczyzna pisał ją po kryjomu na przemyconym do obozu telefonie. Europejscy znajomi dziennikarza złożyli ją później w całość i wydali. Może nie jest to najlepszy tytuł, ale lektura jest szokująca: biorąc pod uwagę, jak rozwinięta cywilizacyjnie jest współczesna Australia, nie do pomyślenia jest sposób, w jaki traktują uchodźców. Nasze mury na granicy i zimowe lasy się przy tym chowają...
Z książek marcowych (piętnaście łącznie) najbardziej chyba polecam "Czyż nie dobija się koni" (zwłaszcza, jeśli jaracie się "Wielkim marszem" Kinga czy "Igrzyskami śmierci"- podobny schemat dostarczania rozrywki tłumowi na przekór swoim możliwościom fizycznym) i "Potwora pamięci" (izraelski tytuł o współczesnym podejściu do Holocaustu).
Arleta, jeśli Cię jeszcze nie było u mnie, to od jakiegoś czasu próbuję mówić o książkach na YT Serdrczne zapraszanko
Umbastyczny napisał/a: A obecnie czytam ostatni tom "Mrocznych umysłów" i słucham audiobooka "Wybaczam ci" Remigiusza Mroza.
"Wybaczam Ci" czytałam i niestety chyba lipa, bo średnio pamiętam, co tam się działo... Troszkę się zastanawiam nad tym, czy "Projekt Riese" nie był po prostu wybitnym tytułem wśród średniaków.
Skończyłem "Wybaczam Ci" i więcej napiszę w podsumowaniu kwietnia, ale w sumie mi się podobało. Nie jest to na pewno jakaś książka wybitna czy zmieniająca myślenie, ale miałem ze słuchania sporo przyjemności i w sumie o to chodzi. A czy przetrwa próbę czasu to zobaczymy.
agusia napisał/a:
Ja mam ostatnio zajawkę na książki z nieznanych mi krajów.
Swego czasu brałem udział w wyzwaniu, żeby czytać książki z różnych części/rejonów Europy, więc mniej egzotycznie, ale i tak ciekawie było spróbować tekstów z państw, które nie są tak popularne. Przeczytałem wtedy książki m. in. z Czech, Belgii, Estonii, Chorwacji czy Portugalii. A w wyzwaniach już nie biorę udziału, bo jednak jakoś źle działa na mnie takie czytanie na siłę, że "teraz czytamy taki kraj, a czas mamy do takiej daty".
A jak czasami zdarzy mi się przeczytać coś z np. Korei Południowej czy Japonii to jednak widać, że styl jest kompletnie inny niż w typowej literaturze, po którą głównie sięgam (Polska, USA, Wielka Brytania, Szwecja czy Islandia).
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
A w wyzwaniach już nie biorę udziału, bo jednak jakoś źle działa na mnie takie czytanie na siłę, że "teraz czytamy taki kraj, a czas mamy do takiej daty"
Mam podobnie. Robi się trochę jak z lekturami w szkole.
A jak czasami zdarzy mi się przeczytać coś z np. Korei Południowej czy Japonii to jednak widać, że styl jest kompletnie inny niż w typowej literaturze, po którą głównie sięgam (Polska, USA, Wielka Brytania, Szwecja czy Islandia).
Ale np. takie Battle Royale czytało się normalnie i gdyby nie japońskie imiona i nazwy, to wcale nie tak łatwo dałoby się odróżnić od "naszego" stylu.
We are all evil in some form or another, are we not?
No myślę, że dużo zależy od autora i jego indywidualnego stylu + od umiejętności tłumacza, bo jednak to on ma ogromny wpływ na to co finalnie czytamy.
PS: Battle Royale jest wysoko na mojej liście do przeczytania, choć przeraża mnie trochę "klockowatość". Film był nawet ok, a podejrzewam, że książka jest dużo lepsza.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
1) Remigiusz Mróz "Wybaczam ci" - zachęcony "Projektem Riese" postanowiłem sięgnąć po kolejną książkę tego autora i padło trochę losowo na ten tytuł. Muszę przyznać, że podobało mi się. Podszedłem do sprawy trochę eksperymentalnie i był to w zasadzie mój pierwszy audiobook w życiu. Byłem ciekawy na ile uda mi się skupić. I na początku czasami odpływałem, musiałem wracać do tego co już słyszałem, ale szybko wdrożyłem się w ten tryb. Do tego stopnia, że słuchając audiobooka w samochodzie, po powrocie do domu nie miałem pojęcia jaką trasą wracałem, czy był korek itd. Co do samej książki, ciekawa fabuła, dobre intrygi. Na pewno było to przyjemne, ale nie było nadzwyczajne czy przełomowe. I na minus fakt, że bohaterowie postępowali czasami dość nielogicznie.
2) Alexandra Bracken "Po zmierzchu" - niestety rozczarowanko tą serią. Trzeci tom i tak był lepszy niż drugi, ale jakoś nie porwało mnie to. I szczerze? Czytałem to w kwietniu i już nie pamiętam za bardzo fabuły, co jest wyznacznikiem przeciętności/słabości.
3) Kanoko Okamoto "Gorączka złotych rybek" - przyjemna nowelka. Bardzo spodobało mi się wydawnictwo "Tajfuny" i postanowiłem dalej sięgać po ich ofertę. Ten tekst to opowieść mężczyzny na przestrzeni wielu lat. Pochodzi on z rodziny zajmującej się hodowlą ryb, tych jadalnych jak i ozdobnych. W Japonii popularne zrobiło się krzyżowanie różnych gatunków złotych rybek w celu uzyskania jak najpiękniejszego okazu. Nasz bohater, nieszczęśliwie zakochany, również próbuje taki okaz stworzyć, co ma mu w pewien sposób zastąpić miłość.
4) Horace McCoy "Czyż nie dobija się koni?" - coś z klasyki. Na pewno na plus to, że mimo wieku, książkę czyta się jak współczesną. Świetny pomysł na fabułę, w sumie ta książka to taki protoplasta "Igrzysk śmierci", "Battle Royale" itd. tyle, że z maratonem tanecznym w roli głównej. Na mnie tekst wywarł duże i bardzo pozytywne wrażenie.
5) Yoko Ogawa "Podziemie pamięci" - kolejna książka z niesamowitym pomysłem. Mamy tutaj wyspę, której mieszkańcy co jakiś czas o czymś "zapominają". Czasami jest to coś może mało istotnego jak "róża", czasami jednak coś ważnego, bez czego ciężko wyobrazić sobie życie. Mamy tutaj policję, która ściga tych, którzy nie zapominają. Mamy ciekawe opisy tego co robią ludzie, którzy zapomnieli o czymś co było kluczowe w ich pracy itd. Pozycja godna polecenia.
6) Wasilij Machanienko "Droga Szamana. Etap 7: Na tropie Stwórcy" - bardzo dobre zakończenie wspaniałej serii. Dla mnie świetny cykl i ostatni tom trzyma poziom. Główne wątki i intrygi zostały wyjaśnione, ale zakończenie jest w sumie otwarte. Czekam na kolejne serie tego typu od wydawnictwa Insignis. Swoją drogą należy im się pochwała za tak sprawne i regularne wydawanie kolejnych książek.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Jak zwykle sporo książek. Mnie udało się przeczytać tylko połowę tego
Choć można to usprawiedliwić tym, że jedna to była cegła
Cóż, ogólnie kwiecień wypadł mim średnio. Wszystkie książki oceniłam na 6/10. Co ciekawe, na LC mają diametralnie różne oceny.
1. Robert McCammon "Zew nocnego ptaka"
Gatunek: kryminał/powieść historyczna.
Książka polecana przez mnostwo osob. Na LC ma ocenę 8,4 (!). Tymczasem jak dla mnie była po prostu niezła.
Akcja dzieje sie w 1699 roku w Nowej Anglii, a jej głównym punktem jest proces kobiety oskarżonej o czary. Podczas gdy sędzia zbiera dowodu o jej winie, sekretarz sędziego szuka dowod na jej niewinność. Zaczyna węszyć po kolonialnym miasteczku i stopniowo odkrywa tajemnice poszczególnych mieszkanców. Nie wszystkie związane sa z kobietą (jeden typ np. po kryjomu spółkuje ze swoim koniem), ale ostatecznie zaczyna się klarować wizja spisku. Trzeba tylko odkryc, kto za nim stoi i dlaczego.
Sam opis fabuły wydał mi się intrygujący, ale niestety akcja nie wciągnęła mnie tak bardzo, jak mi się wydawało, że wciągnie. Do tego można było chyba jakoś lepiej oddać klimat Nowej Anglii.
2. Marek Krajewski "Mock"
Gatunek: czarny kryminał
O ile ten poprzedni tom był mega nudy, tak ten był całkiem niczego sobie. Krajewski nieźle oddaje realia przedwojennego Wrocławia. Fabuła też była ciekawsza. Mock prowadzi tym razem śledztwo w sprawie zagadkowej śmierci gimnazjalistów w Hali Stulecia. W całą sprawę zamieszani są masoni i członkowie Związku Wszechniemieckiego, tak więc było to całkiem interesujące.
3. Ana Johns "Kobieta w białym kimonie"
Gatunek: powieść obyczajowa
Z reguły nie czytam takich książek, ale zaciekawił mnie temat japoński.
Fabuła podzielona jest na czasy współczesne i rok 1957. I te dawniejsze czasy są znacznie ciekawsze. Dość ważny temat jest tam poruszony. Przedstawiono sytuację kobiet, ktore zaszly w ciażę z amerykańskimi żołnierzami. Najgorsze było to, co spotykało takie dzieci. Nie chcieli ich ani Japończycy, ani Amerykanie. W posłowiu było napisane, że w tamtym okresie japońskie kobiety urodziły około 10 tys takich dzieci. Co się z nimi dzialo? W zdecydowanej większości po prostu je zabijano. Nie było wówczas aborcji, tylko kliniki, w ktorych kobiety rodziły, a od razu o porodzie, dzieci byly duszone. Dopiero po nagłośnieniu tej sprawy, wprowadzono aborcję. Zdarzały się przypadki, ze kobiety zamiast uśmiercać dzieci, oddawały je do sierocińca dla mieszańców. Taki sierociniec powstał między innymi po tym, jak jedna kobieta z rodziny Mitsubishi jechała pociągiem i na kolana spadł jej z półki na bagaże martwy niemowlak. Los takich dzieci z sierocińca wcale nie był lepszy od śmierci. Nie mialy one prawa do nauki ani podjęcia pracy. Były całkowicie wykluczone społecznie.
Obecnie w Japonii nie jest wiele lepiej. Mieszane związki i dzieci nadal są źle widziane. Japonia to najbardziej homogeniczny kraj na świecie.
Tak więc jedna z bohaterek zmaga się wlasnie z takim problemem i ostatecznie życie nie pozostawia jej wiele wyboru. Mając takie dziecko, była wykluczona przez rodzinę. Sama nie mogła go też wychowywać, gdyż kobiety wtedy nie podejmowały pracy. Nikt także by się z nią nie ożenił. Bardzo smutna to była historia. I może oceniłabym na wyżej, ale rozdzialy z współczesności troszkę nudziły, a klimatu Japonii też troszkę mi tu zabrakło.
We are all evil in some form or another, are we not?
Co do pierwszej, to moja opinia jest chyba wyjątkowa. Nie widziałam, żeby ktokolwiek, kto ją przeczytał, się nie zachwycał. Może po prostu nie sprostała moim oczekiwaniom. Akurat właśnie znowu trafiłam na pozytywną ocenę na jednej grupie:
Pamiętasz, którą książkę czytałeś najdłużej i z jakiego powodu?💀
"Zew nocnego ptaka" pobił u mnie ten rekord i towarzyszył mi przez cały kwiecień. Należy do opasłych spaślaczków - 915 stron dość zbitego tekstu - ALE ZA TO JAKIEGO! Lektura dosłownie przeniosła mnie do innego wymiaru, do siedemnastowiecznego świata z którego nie chciałam odchodzić. Przeciągałam więc pobyt w Fount Royal na całej linii, nie zważając na nic.
Mnie w każdym razie pociesza, że jednak w kwietniu zdążyłam przeczytać też dwie inne książki
We are all evil in some form or another, are we not?
Obejrzałam póki co jeden filmik - o Psich Pazurach
No i faktycznie książka wydaje się być znacznie lepsza od filmu
Bardzo lubię właśnie taką narrację prowadzoną z perspektywy różnych bohaterów (podobnie jest w "Na południe od Brazos". No i widać że ta historia jest trochę głębsza.
Potem jeszcze pooglądam sobie inne. Całkiem spoko to wygląda. Choć dla mnie trochę długo
We are all evil in some form or another, are we not?
Mimo że jeszcze nie całkiem koniec miesiąca, dziś zrobię swoje książkowe podsumowanie, gdyż w nadchodzącym tygodniu wyjeżdżam.
Ten miesiąc przedstawia się nieco lepiej niż poprzedni pod względem jakości przeczytanych książek (lecz niestety nie ilości).
1. "Christine" Stephen King
Gatunek: horror
Ocena: 8
W ramach nadrabiania książek Kinga przyszedł czas na 'Christine". Przyznam, że długo się nie zabierałam za tę książkę, gdyż jakoś nie pociągała mnie tematyka zawarta w opisie, czyli historia z "żywym" samochodem. Tymczasem moje obawy okazały się zbyteczne, bo jest to z pewnością jedna z lepszych książek tego autora. Nie znam wielu jego powieści, ale póki co plasuje się na pewno w pierwszej piątce.
Jeśli chodzi o fabułę, to jest ona podobna do innych książek Kinga. Najbardziej skojarzyła mi się z "Lśnieniem", z tym, że tym razem zamiast budynku, mamy do czynienia z samochodem. Były tez wątki przypominające "To" oraz książki innych autorów: "Upiorną opowieść" Strauba, czy "Całopalenie" Marasco (ta książka była oczywistą inspiracją dla Kinga przy pisaniu "Lśnienia" ). Mimo tych wszystkich podobieństw, czyta się z ogromną ciekawością, lektura jest naprawdę wciągająca.
Na bardzo duży plus powiązanie samej fabuły horrorowej z głębszymi wątkami dotyczącymi realnych ludzkich problemów, jak choćby zmaganie się z etapem dojrzewania i wchodzenia w dorosłość. Jest to świetnie tutaj przedstawione na przykładzie dwojga przyjaciół kończących szkołę średnią. Kolejnym plusem jest brak "przegadania", tak częstego u Kinga. Nie wiem, czy sam się powstrzymał, czy redaktor go "upiłował", ale wyszło to powieści na dobre, bo ani na chwilę nie nudzi w przeciwieństwie do np. takiego "Lśnienia".
2. "Poławiacz" John Langan
Gatunek: horror/weird fiction
Ocena: 7/10
Jest to powieść uważana za najważniejszą amerykańską powieść weird fiction. Być może dlatego moje oczekiwania były dość wygórowane, a tymczasem książka okazała się być "tylko" dobra, czy nawet niezła.
Fabuła: Mamy tutaj właściwie dwie historie:
- współczesną, która spina ramą powieść, opisana na początku i końcu.
Dotyczy ona dwojga mężczyzn, którzy w różnych okolicznościach stracili swoje żony i na różne sposoby sobie radzą (bądź nie) z tą stratą. Połączyła ich wspólna pasja (i terapia) w postaci łowienia ryb.
- historyczną i baśniową - jest to historia tajemniczego Potoku Holendra opowiedziana przez właściciela Karczmy wspomnianym wyżej dwóm bohaterom. Zajmuje ona środkową część książki.
Dzięki takiej konstrukcji, możemy powiedzieć, że mamy do czynienia z powieścią szkatułkową. Osobiście bardzo tego nie lubię. Spotkałam się z tym w "Pamiętniku znalezionym w Saragossie" Potockiego i "Mnichu" Lewisa. Za każdym razem zniechęcało mnie to do czytania. Tutaj jednak jest na szczęście w formie szczątkowej, a wątki nie mieszają się, więc czytało się względnie dobrze.
Plusy:
Powieść wyróżnia się bardzo dobrym językiem. Nie tylko dobrze się ją czyta, ale niektóre zdania wydają się wręcz godne zapamiętania. Rewelacyjnie jest też przedstawiony proces radzenia sobie ze stratą różnych ludzi na różne sposoby.
Dla fanów klasyki jest tu mnóstwo nawiązań do znanych powieści i opowiadań. Po pierwsze znajdziemy tutaj mnóstwo odniesień do "Moby Dicka" Melville'a. Po drugie ogrom nawiązań do klasyki gatunku weird fiction: opowiadań Lovecrafta i Poego.
W powieści pojawia się też próba odpowiedzi na odwieczne pytanie: Co się dzieje z nami po śmierci. I co ciekawe, odpowiedź ta jest mocno biblijna, a jednak nie taka, jakiej życzyliby sobie wierzący
Co z minusów? Cóż, historia Potoku Holendra i tytułowego Poławiacza nieco mnie zawiodła. Z jednej strony jest naprawdę mocno lovecraftowa, ale z drugiej taka jakby nieco spłycona. Nie czuje się tam tej grozy, a i cel działania Poławiacza nie do końca mnie przekonuje.
3. Tomek w krainie Kangurów" Alfred Szklarski
Gatunek: powieść przygodowa/literatura dziecięca
Ocena: 6/10
Tym razem coś z zupełnie innej beczki, coś lekkiego. Postanowiłam sobie poprzypominać książki z dzieciństwa. Pamiętam, że książki Szklarskiego mnie dość fascynowały, jako że zawsze lubiłam geografię i przyrodę. Powiem, że jestem teraz nawet nieco zaskoczona ogromem wiedzy, która jest tam zawarta. Czytając książkę, co i raz trafiałam na opisy i definicje czegoś, co dopiero tłumaczyłam maturzystom na zajęciach z geografii. Pomimo tej niewątpliwej zalety, muszę powiedzieć, ze powieści te się nieco zestarzały. Po pierwsze trochę dziwnie się czyta o Murzynach opisywanych praktycznie jako ciekawostki na równi z egzotycznymi zwierzętami. Po drugie wylewający się ciągle patriotyzm (nie tyle do samej Polski, co do Warszawy) i zachwycanie się Warszawą przy opisach Australii - no nie pasuje mi to kompletnie. Ja rozumiem, że fabuła ma miejsce w czasie zaborów, więc przypominanie o tym, że Polska jednak istnieje miała w tedy większy sens, ale z dzisiejszej perspektywy jest to trochę irytujące. Zarówno ten poprawny patriotyzm, jak przeładowanie wiedzą encyklopedyczną sprawiają wrażenie zbytniego dydaktyzmu. Rozmowy bohaterów są wręcz sztuczne i jakby momentami wklejona na siłę. Poza tym wszystkim mocno denerwuje mnie sama postać Tomka, który jest takim trochę zarozumiałym gówniarzem
Mimo wszystko książkę czyta się dość przyjemnie, pomaga ona oderwać się od cięższych lektur i powspominać dawne czasy
We are all evil in some form or another, are we not?
Mój maj słaby książkowo, 4 pozycje, ale raczej takie chudziutkie.
1) Natalia Klewicz "Czy to sen?" - bardzo ciekawie przedstawiona w sumie dość prosta historia z perspektywy osoby z problemami psychicznymi. Mamy tu dwie linie, jedna to prawdziwe życie i codzienne problemy głównej bohaterki, a druga to jej sny, czyli to lepsze miejsce, w którym jest szczęśliwa. Książka może nie jest jakaś wybitna, ale bardzo ciekawa, autorka sama zmagała się z problemami, więc chyba dobrze potrafiła oddać, to co sama kiedyś przeżyła.
2) Osamu Dazai "Uczennica" (tłum. Iga Rutkowska) - jest to studium postaci, młodej dziewczyny, którą śledzimy w takich dość codziennych sytuacjach na przestrzeni czasu i możemy zauważać jej rozwój. Ocena? Tak sobie +.
3) Manon Stefan Ros "Niebieska księga z Nebo" (tłum. Marta Listewnik) - przeczytane z polecenia Agusi bardzo dobra książka, trochę momentami przypominała "Drogę", a w zasadzie jej optymistyczniejszą i pozytywniejszą wersję, tyle, że tutaj była matka z synem. No i nie byli w drodze xD Mnie się bardzo podobało i polecam.
4) Roch Urbaniak "Zaklinacz tygrysów" - jak zwykle, kupione ze względu na jego obrazy, ale sama opowieść była ok.
"Christine" czytałem i mnie też się podobało. Na mojej (krótkiej) liście książek Kinga ma drugie miejsce
A "Tomka w krainie kangurów" czytałem w podstawówce i nie pamiętam nic, chyba jako dziecku mi się podobało
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Mamy tu dwie linie, jedna to prawdziwe życie i codzienne problemy głównej bohaterki, a druga to jej sny, czyli to lepsze miejsce, w którym jest szczęśliwa. Książka może nie jest jakaś wybitna, ale bardzo ciekawa, autorka sama zmagała się z problemami, więc chyba dobrze potrafiła oddać, to co sama kiedyś przeżyła.
Nom juz po samej fabule widać, że autorka chyba sama zmaga się z podobnym problemem. W sumie znajomy stan.
A co jest na pierwszym przed "Christine"?
U mnie Bastion i Miasteczko Salem na pewno.
Tomka to ja też czytałam w podstawówce i właśnie też praktycznie nic nie pamietam...
We are all evil in some form or another, are we not?