Zacznę może tak nie po kolei. Generalnie film mi się bardzo podobał. Jest to komedia i swoje założenia spełniła. Dobrze się bawiłem, półtorej godziny zleciało w okamgnieniu.
Humor był momentami infantylny, dość taki specyficzny i pseudo-mroczny, ale mnie to odpowiadało. Szczerze się uśmiałem wielokrotnie.
I pojawił się jeden z moich ulubionych motywów w głupich komediach czyli walka z tragicznie wykonanym zwierzęciem Ale pierwszy raz był to rosomak, zazwyczaj twórcy sięgają po koty. No i wszelkie żarty z reniferów mnie rozbrajały, już nigdy nie spojrzę na te zwierzęta tak samo.
Postacie były spoko, bardzo wyraziste i charakterystyczne. Za równo te główne, jak i te z tła np. ta szefowa na przejściu granicznym; jak mówiła o szatanie albo szykowała się do bitwy.
W ogóle ta akcja na przejściu granicznym z tymi arabami
Cóż, generalnie humor do mnie trafił, pod każdym względem.
Co więcej? Fabuła? No jak to fabuła w komedii, mocno przewidywalna, ten typowy schemat, że jest pewien kryzys, ale koniec końców przezwyciężony itd. Ale no, nie będę się dowalał, bo to typowe dla komedii, a gdy idzie w parze z dobrym humorem, to nie przeszkadza.
No i oczywiście przemycono sporo takich morałów typu:
-przyjaźń jest ważna
- trzeba spełniać marzenia
- trzeba przezwyciężać słabości itd.
8/10
Aaaa. no i muzyka. Mnie się podobała. Ta ich autorska piosenka jest super!
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Cóż, nie ukrywam, że dałam film w swoich klimatach. Już jakiś czas temu chciałam go obejrzeć w kinie. Zanim się jednak ogarnęłam, chyba przestali go w ogóle grać...
Miałam pewne obawy. Nie wiedziałam, czy filmowi będzie bliżej do zajebistych "Władców Chaosu", czy do beznadziejnego "American Satan". Na szczęście kino europejskie nie zawiodło i film okazał się dobrym, a nawet w moim prywatnym odczuciu bardzo dobry.
Generalnie nie jestem fanką komedii, ale tutaj dominował czarny humor, a to akurat bardzo lubię Może i większość żartów nie było wyszukanych, ale tak to zwykle bywa z żartami. Mnie śmieszyły prawie wszystkie. Moje ulubione to oczywiście wszystkie sceny z tworzeniem zespołu: nazwa (), wizerunek (Pasi <3) i fotka fotoradarem ; oraz sceny związane z podróżą do Norwegii: wszystkie sceny z trumną, akcja na granicy (grupa czcicieli szatana zbliża się do granicy i mamy misję od szatana <3).
Tak więc ogółem ja się dobrze bawiłam.
W filmie tradycyjnie było jakieś przesłanie. Tu trochę podobnie, jak w Trzech idiotach: rób to co kochasz i próbuj do skutku mimo wszelkich przeciwności losu. Ale podobało mi się tutaj tez to, że cała ta idea (już dość oklepana i ciągle się gdzieś przewijająca) była pokazana z dystansem i humorem, a jej ogólne streszenie można zawrzeć jednym zdaniu pacjenta psychiatryka: "Lepiej mieć sraczkę, niż wieczne zatwardzenie". Fajnie, że tak bez zbędnego napompowania i tkliwości podeszli do tego tematu. Dla mnie duży plus
Bohaterowie:
Jak dla mnie świetni. Wszystkie postacie wyraziste, ale jednocześnie wcale nie schematyczne i sztampowe. Mój ulubiony to oczywiście Pasi (z kijem w dupie ). Postać totalnie poważna i sztywna, która jednocześnie była najzabawniejsza
Muzyka:
Była jednym z głównych powodów wyboru tego filmu, więc oczywiście mi się podobała. Moje klimaty
Ranking filmów o podobnej tematyce:
Władcy Chaosu 9/10
Heavy Trip 8/10
...
...
...
...
American Satan 3/10
kino europejskie>>>>>> kino amerykańskie
W następnej kolejności planuję się zabrać za ten nowy biograficzny o Motley Crue
Aaaa. no i muzyka. Mnie się podobała. Ta ich autorska piosenka jest super!
Umba, to może czas się wybrać na koncert
We are all evil in some form or another, are we not?
xDDD Film jest ostro pojebany, perełka w kategorii gulity pleasure. Opowiedziany w iście metalowym duchu, a przy tym autoironiczny. Nawet jak ktoś nie jest fanem metalu (Ja lubię metale ale bardziej te atmosferyczne i wolniejsze; za takimi jak były tutaj raczej nie przepadam) to nie przeszkadza, ten film można docenić i polubić bez względu na to. Choć w duże mierze zależy to od czysto subiektywnego podejścia i tego czy się preferuje takie, a nie inne poczucie humoru.
W filmie tradycyjnie było jakieś przesłanie. Tu trochę podobnie, jak w Trzech idiotach: rób to co kochasz i próbuj do skutku mimo wszelkich przeciwności losu. Ale podobało mi się tutaj tez to, że cała ta idea (już dość oklepana i ciągle się gdzieś przewijająca) była pokazana z dystansem i humorem, a jej ogólne streszenie można zawrzeć jednym zdaniu pacjenta psychiatryka: "Lepiej mieć sraczkę, niż wieczne zatwardzenie". Fajnie, że tak bez zbędnego napompowania i tkliwości podeszli do tego tematu. Dla mnie duży plus
Dokładnie tak. To sprawia, że "Heavy Trip" jest po prostu lepszym filmem. Cały czas utrzymuje ten zdystansowany, autoironiczny ton, a nie balansuje gdzieś pomiędzy, jak właśnie "Trzej idioci". Reżyser zdaje sobie sprawę, że jakkolwiek na poważnie chciałby przedstawić to przesłanie, to i tak wyszłoby banalnie. Stąd te bardziej podniosłe momenty kontrastują z komediowymi scenami. Na przykład, najpierw mamy górnolotny, metaforyczny monolog o pokonywaniu własnego lwa, a zaraz potem wizualizację tej metafory w iście absurdalnej scenie pojedynku z rosomakiem w zoo. Albo najpierw Jynkky wygłasza podniosłą mowę o tym, że nie mogą się poddać (dość konwencjonalna scena), po czym umiera w niedorzeczny sposób. I tak dalej...
Ogólnie widać, że film nie jest robiony pod publiczkę i można go określić jako kontrowersyjny. Nie ma tu żadnych zahamowań, jest beka praktycznie ze wszystkiego. Dla mnie to jest ok, bo lubię czarny humor, a i zawsze doceniam niepokornych twórców. Oczywiście nie wszystko się udało, np. cały ten wątek z piosenkarzem pop wydał mi się średni i mało zabawny. Oczywiście od strony artystycznej, to też nie jest nic specjalnego, ale poziom absurdu i kreatywność (jest tu dużo fajnych pomysłów, jak np. zdjęcie promocyjne z fotoradaru, trumna na publiczności podczas koncertu, itp.) sprawiły, że seans dał mi dużo frajdy. 7/10
O ile "Heavy Trip" był dla mnie pozytywnym zaskoczeniem, o tyle "Midnight Express" jest rozczarowaniem. Nie spodziewałem się arcydzieła, ale liczyłem na coś na co najmniej 7. Tymczasem zastanawiam się czy film w ogóle zasługuje na 6...
W dużym stopniu muszę się niestety zgodzić z Otherw i Umbą. Film, mimo że powstał w najlepszym okresie dla amerykańskiego kina (lata 70.), to należy raczej do drugiej ligi i postawiłbym go bliżej takich dzieł jak "Trzy dni kondora" albo "Maratończyk", niż filmów Lumeta czy Coppoli.
Ogólnie cała narracja podporządkowana jest temu, że Turcja to dzicz, w przeciwieństwie do (w domyśle) praworządnych i miłosiernych Stanów. Scenariusz jest jednowymiarowy, czarno-biały, postacie stereotypowe i przerysowane (szczególnie ten handlujący żyd), homo-scena wciśnięta na siłę i w dodatku, z dzisiejszej perspektywy, niestety trochę kiczowata. Film jest przeżywany na siłę, przez co zamiast angażować emocjonalnie, staje się niezamierzenie absurdalny, jak choćby w scenie morderstwa Rifky, która jest jak na mój gust zbyt efekciarska i przesadzona. Mam wrażenie, że te wszystkie nagrody i wyróżnienia (Oscary, Cannes, BAFTA) film dostał głównie za temat i zgrabne wpasowanie się w ówczesny klimat polityczny, nie zaś za samą wartość artystyczną. Szczególnie drażni tutaj Oscar za scenariusz, który jest chyba najsłabszym elementem filmu...
To że raczej nie przesadzam w swojej opinii potwierdzają komentarze na filmwebie i sam Billy Hayes:
Oglądałem wywiad z Billym (bodajże z 1999 roku) i on raczej niepochlebnie wypowiada się o filmie Stona; twierdzi, że Stone przeinaczył fakty z powodów politycznych (poparcie Republikanów dla wojny w Wietnamie itd). W szczególności Billy stwierdził, że strażnicy więzienni zostali pokazani w karykaturalny sposób - w rzeczywistości było tam jeden czy dwóch sadystów, ale większość zachowywała się wobec niesprawiających kłopotów więźniów w sposób obojętny lub przyjazny (szczególnie wobec dolarów, jakie dosyłała mu tam rodzinka ze Stanów). Wywiad z Billym można obejrzeć na Youtubie:
http://www.youtube.com/watch?v=WMsNPCVbNhw
Ponadto:
Po za tym zrobiono z niego podwójnego mordercę (najpierw zabił Rifkiego, więziennego konfidenta, a później naczelnika więzienia), co w rzeczywistości nie miało miejsca, a on podczas pobytu w więzieniu nikogo nie zabił. Rzeczywista historia nie była tak atrakcyjna jak scenariusz Stone`a.
I tutaj można by w sumie powiedzieć, że ciekawy zabieg, autorzy nie wybielają bohatera, a wręcz przeciwnie. Ale:
- po pierwsze, scenarzysta skutecznie zadbał o to, żebyśmy znienawidzili ofiary Billy'ego i bez wahania wybaczyli mu obie zbrodnie
- po drugie, obie sceny są głównie po to, żeby całość była bardziej efekciarska i napakowana emocjami (patrz wyżej)
W filmie są niezłe momenty, jak np. cała sekwencja początkowa, która dość dobrze trzyma w napięciu (potem mam wrażenie, że napięcie gdzieś się gubi, szczególnie w sekwencji ucieczki z więzienia, którą pod tym kątem można było zorganizować lepiej). Niezły jest również John Hart, choć osobiście nie przepadam za takimi zbyt wyrazistymi i nadekspresyjnymi kreacjami r11; no ale jest dobry. Na poziomie emocjonalnym udana i przekonująca była dla mnie scena spotkania Billy'ego z dziewczyną pod koniec. Jednak poza tymi kilkoma elementami film jako całość do mnie nie przemawia. Zabrakło mi lepszego klimatu, ciekawszej i bardziej zniuansowanej historii oraz głównego bohatera, który nawet w 10% nie jest tym czym był Pacino w "Serpico". Film z gatunku tych o których za kilka dni już nie będę pamiętał.
Dobra, lepsze mocne 5 niż słabe 6, więc niech będzie 5
Teraz film: https://www.filmweb.pl/film/Wujek+Boonmee%2C+który+potrafi+przywołać+swoje+poprzednie+wcielenia-2010-563969
Tym razem Tajlandia i buddyzm
Edytowane przez Flaku dnia 02-06-2019 14:32
Na IMDb i RYM'ie ma dużo wyższą, a do tych stron mam większe zaufanie.
To było tylko takie luźne spostrzeżenie. Oceny na FW zwykle w ogóle nie współgrają z moimi, więc jakoś specjalnie się nie sugeruję...
PS. A na Rotten Tomatos patrzysz?
(Ja lubię metale ale bardziej te atmosferyczne i wolniejsze; za takimi jak były tutaj raczej nie przepadam)
No ja lubię i takie i takie. Atmosferyczne lubię sobie w domu posłuchać, szczególnie do snu się dobrze słucha. Natomiast, jeśli idę na koncert, to wolę coś zdecydowanie mocniejszego, rozpierdalającego zmysły
Ogólnie widać, że film nie jest robiony pod publiczkę i można go określić jako kontrowersyjny. Nie ma tu żadnych zahamowań, jest beka praktycznie ze wszystkiego. Dla mnie to jest ok, bo lubię czarny humor, a i zawsze doceniam niepokornych twórców.
Podobnie jest we Władcach Chaosu, polecam (beka z palenia kościołów <3)
We are all evil in some form or another, are we not?
Wujek Boonmee, który potrafi przywołać swoje poprzednie wcielenia
O matko, co to było? Film oglądałem na raty:
do 30 minuty
do 50 minuty
do końca
O ile po 30 i 50 uważałem ( i pisałem w SB ), że to taki średniak/przeciętniak, może i męczący i nie ma tragedii, to po kolejnej części zmieniam zdanie. Było coraz gorzej i film jednak jest baaardzo zły.
Jakie to ja mam zarzuty?
A otóż to takie, iż przede wszystkim w filmie są dłużyzny. Wszystko jest baaaardzo rozwleczone i dzieje się taaaak powoooooooli, że naprawdę można w trakcie jakiejś sceny pójść do kibla, wrócić i nic się w międzyczasie nie wydarzy. Mnie coś takiego po prosu irytuje. Długaśne sceny, w których nic się nie dzieje, nawet dialogu nie ma. Tylko ktoś patrzy w telewizor, krowa czy tam inny wół sobie lezie itp. itd.
Druga rzecz to brak życia. To wszystko było tak pozbawione emocji, jakiejkolwiek werwy. Wszyscy byli tak cisi/spokojni, miałcy i nijacy, że bardziej energiczni są moi dziadkowie po 90. Wszyscy byli tak do bólu powolni, sentymentalni i wyprani z jakichkolwiek emocji, że zaburzało to odbiór. Najbardziej mnie irytowało przy scenie, gdy przy stole najpierw pojawił się duch żony, a potem syn w formie małpiszona. I co? No super. Najbardziej żywiołowa reakcja to podanie szklanki wody. Błagam. Nawet gdybyśmy tłumaczyli to ich wiarą, w sensie, że nie są zdziwieni takimi zjawiskami, to powinni jakoś mocniej zareagować.
Po kolejne. O czym to był właściwie film? Już nie chodzi mi nawet o jakieś przesłanie, ale tak może mi ktoś go streścić? Jakbym miał opowiedzieć w skrócie komuś na co zmarnowałem 90 minut życia, nie byłbym wstanie. Ten film był o niczym. 90 minut pokazywania ludzi o emocjach pustej kartki A4, którzy nie robią nic tylko, a to siedzą, a to leżą, a to tv pooglądają, a to pospacerują po sadzie.
Do tego scena z kategorii WTF nie do ogarnięcia, poziom popierdolenia poza skalą . Scena z księżniczką, która uważała się za szpetną, więc dała się wyruchać sumowi, żeby uzyskać urodę. Serio? Te scena była tak od czapy tutaj. Jakoś mi kompletnie nie pasowała do reszty, a po drugie poziom abstrakcji wyjebał ponad wszelkie normy.
Co z plusów? (tak o dziwo takowe są)
To tak, po pierwsze kultura Tajlandii. Mimo wszystko lubię jak pokazane jest życie w innym (i stosunkowo nieznanym mi) kraju. Tajska wieś, język, ludzie, wierzenia, religia - to robi klimat.
Po drugie, mimo wszystko ten sum , niecodziennie widzi się coś takiego.
I to chyba tyle.
Podsumowując. Film, który minimalnie przybliżył mi Tajlandię, ale generalnie jest dla mnie bardzo nieprzystępny, bo zasadniczo był "o niczym". W mojej opinii nie ma tu fabuły, tudzież jest, ale po prostu bardzo słaba/nijaka. Dodatkowo "spokojny" styl pozbawiony jakichkolwiek emocji, a za to naszpikowany dłużyznami, mi to nie odpowiada.
3/10 ale do przemyślenia
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Wujek Boonmee, który potrafi przywołać swoje poprzednie wcielenia
Zacznę od tego, że naprawdę nie przepadam za kinem azjatycki. Już tylko jak widzę kraj produkcji, to dostaję alergii... Kompletnie nie przemawiają do mnie te filmy, najpewniej z powodu obcowania na co dzień w innym kręgu kulturowym.
I nie chodzi tutaj o brak akcji. Są filmy europejskie, które praktycznie nie mają akcji (np. Antychryst) albo akcji i dialogów (Hagazussa), a które naprawdę mi się bardzo podobały.
Jest raczej kwestia stylistyki oraz niezbyt zrozumiałej tematyki.
Tutaj mogłam się tylko domyślać, że film jest mocno związany z ich wierzeniami. Po pierwsze reinkarnacja - stąd te wcześniejsze wcielenia. Reinkarnacja tłumaczy też tę historię z sumem, która tak ujęła Umbę. No bo jeśli człowiek może stać się zwierzęciem, to może być np. sumem Ogólnie widze tutaj taką płynność między światem zwierzą i ludzi, więc to wcale nie jest aż takie dewianckie. Zresztą, jak pisałam na sb, w naszych europejskich mitologiach też roi się od różnych takich historii.
No więc tak, jak widać to połączenie ze zwierzętami, to widać tez ogólne połączenie ze światem natury (znowu bardzo ludowe). Tam na początku był cytat coś o dżungli, wzgórzach i dolinach, co chyba miało od razu sugerować ten związek. Potem pojawia się historia o jakimś typie, który siedział w dżungli tak długo, aż zrozumiał zwierzęta. Tutaj nawiążę jeszcze do suma. Ja to rozumiem tak, że ten kochanek (?) Jen, który niegdyś łaził po dżungli i gadał ze zwierzętami, po śmierci przeistoczył się w suma (bądź Jen tak to wyśniła). Wcześniej stwierdza, że nie przychodzi do niej i nie stał się duchem. Cóż, może zatem stał się sumem?
Ogólnie co jakiś czas przewijają się sceny, które do tamtego motta nawiązują. Widzę zatem jakąś spójność i temat filmu (to w kontekście do stwierdzenia Umby, że film był o nie wiadomo czym ). Choć lubię ten temat, to jak dla mnie wychodzi on tutaj bardzo przeciętnie. W ogóle zauważyłam w azjatyckim kinie ukazywanie związku ludzie-natura w bardzo pozytywny sposób (np. ten film, "Poezja", "Wiosna, lato...", podczas gdy w europejskim ten sam związek jest równie mocny, ale ukazywana jest ciemna strona natury (np. Antychryst, Hagazussa). Osobiście preferuję tę mroczną wizję, bo... wydaje się być o wiele bardziej prawdziwa i skomplikowana.
Pomimo tego, co da się tam jakoś z niego wyciągnąć (bez znajomości kontekstów), film nadal nie wydaje się być jakiś szczególnie przepełniony głębią. Można się obyć bez oglądania go i naprawdę niczego wartościowego się nie straci.
Najgorsza scena (bądź sceny) - podróż do jaskini. To było nawet gorsze od Rosetty zmieniającej kalosze. Ujęcia wprawdzie podobne, ale poziom irytacji wyższy.
Najbardziej mnie irytowało przy scenie, gdy przy stole najpierw pojawił się duch żony, a potem syn w formie małpiszona. I co? No super. Najbardziej żywiołowa reakcja to podanie szklanki wody. Błagam. Nawet gdybyśmy tłumaczyli to ich wiarą, w sensie, że nie są zdziwieni takimi zjawiskami, to powinni jakoś mocniej zareagować.
Ja bym się w sumie tego nie czepiała. Taka konwencja wynika chyba ze stosunku tamtejszych kultur do śmierci, która jest zupełnie inna niż u nas. Raczej nie wiąże się ona z lękiem. No i ogólnie taka konwencja. Jak dla mnie może być.
Do tego scena z kategorii WTF nie do ogarnięcia, poziom popierdolenia poza skalą smiley. Scena z księżniczką, która uważała się za szpetną, więc dała się wyruchać sumowi, żeby uzyskać urodę. Serio? smiley Te scena była tak od czapy tutaj. Jakoś mi kompletnie nie pasowała do reszty, a po drugie poziom abstrakcji wyjebał ponad wszelkie normy.
No to już pisała w sumie, że to ma sens. Do tego, jeśłi tą księżniczką miała być Jen, to też została w jakiś sposób ukarana. Może nie stała się zwierzęciem, ale została pozbawiona urody (wcześniej była mowa, ze występowała konkursach piękności). Za co? Nie wiem, można tylko snuć domysły. Bardzo często pokazywali, jak naumyślnie zabija owady. W jednej z rozmów skonfrontowała to nawet z zabijaniem komunistów. No więc, jeśli owady to dusze jakichś ludzi, to może coś takiego zostaje uznane za "grzech".
Tak ogólnie coś tam w tym filmie było. Nie zachwycało mnie kompletnie i wolałabym już więcej takich filmów nie oglądać, ale nie było aż tak tragicznie, jak opisał to Umba
Dlatego daję aż 4/10
PS. Mogłam coś pokręcić w tej historii z kochankiem, bo kompletnie nie pamiętam o kim mówiła Jen, że zabijał komunistów, a naprawdę wracanie do tego filmu jest ostatnim, na co bym miała ochotę
We are all evil in some form or another, are we not?
Jutro moja kolej, znalazłem film, który można pobrać z chomikuj (z lektorem), można z torrenta i są napisy PL z napiproject.
Filmu nie ma chyba w wersji online, jedyne co znalazłem to niby na cda z lektorem, dla użytkowników premium, więc nawet nie wiem czy to działa.
Czy mogę ten film dać do klubu, czy też brak pewnej wersji online go wyklucza? Osobiście zawsze pobieram filmy i nie oglądam online, ale nie wiem co Wy preferujecie.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
No patrzyłem na zalukaj i niby jest, ale jak próbuję odpalić to ciągle mam "duże obciążenie", więc nie wiem jak jakość i czy napisy/lektor. Ale generalnie jest
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.