Świetna recenzja Flaku, sprawnie wypunktowałeś zalety filmu i działania reżysera, które sprawiły, że film tak bardzo mi się podobał (część z nich ciężko było mi określić / nazwać, stąd moja recka uciekła bardziej w kwestie społeczne niż filmowe )
Moim zdaniem, jak na standardy europejskiego dramatu społecznego, ten film ogląda się momentami jak bardzo dobre kino gatunkowe. W zasadzie tylko sekwencja początkowa może wydawać się nieco "nudna", ale ona też ma tutaj swój cel. Nie ma w tym filmie zbędny scen.
No właśnie ja tez nie wiem, o co chodziło adiemu, ze nudny. Jedynie te parę minut na poczatku może trochę przynudzalo ale tez bez przesady. Zresztą te sceny były potrzebne...
We are all evil in some form or another, are we not?
No nie przesadzajcie. Mnie się film podobał, ale generalnie poczucie "nudy" jest sprawą bardzo indywidualną i subiektywną, więc adi mógł się wynudzić. Podobnie jak tydzień temu "Ładunek 200" mnie w ogóle nie poruszył w żaden sposób, a resztę i owszem, tak w tym tygodniu ten film wynudził adiego, a pozostałych nie.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Na początek też nie mogę nie wspomnieć o tym, jak bardzo wdzięczna jestem za to, że reżyser zdecydował się na maksymalny obiektywizm i nieocenianie żadnej z przeciwstawianych sobie zwykle postaw odnośnie momentu powstania życia, co pozwoliło na dobry odbiór ludziom o różnych poglądach, a nawet uczynić go mocno osobistym, jeśli samemu ma się wątpliwości. Z tej właśnie strony oglądałam ja ten film i nie wchodząc w szczegóły, bardzo go emocjonalnie przeżyłam. Flaku już napisał, że ten konflikt w sumie nigdy się nie skończy i ja się z tym całkowicie zgadzam.
Dużo już w sumie zostało powiedziane o napięciu, o konfrontacjach, o chłodzie i surowości (to ujęcie głowy Otilii z tyłu po tej akcji z lekarzem i jej głośny oddech r11; ja pierdole.), więc to sobie daruję i dziękuję za Wasze rozbudowane recki. Wydaje mi się, że trochę w nich brakuje większego odniesienia do motywu damskiej przyjaźni (chociaż Umba i Flaku chyba coś tam pisali, już teraz nie pamiętam). Po pierwsze to jest naprawdę jeden z niewielu obejrzanych przeze mnie filmów, który pokazuje dwie kobiety w sytuacji krytycznej, walczące z odbierającym im prawa systemem, napisane tak, że nie są totalnie papierowe i co bardzo ważne r11; świetnie zagrane. Historia kina to w dużej mierze historia mądrego, męskiego bohatera postawionego w opozycji do pięknej towarzyszki-kobiety, no niestety. A już w ogóle filmów o samej aborcji jest naprawdę bardzo niewiele. Po drugie reżyser idzie totalnie przeciw stereotypom takich relacji r11; jak to się mówi? Że jakby kobiety rządziły światem, to by nie było wojen tylko państwa poobrażane na siebie? No właśnie nie, może kobieta porozmawiać po ludzku z drugą kobietą, twarzą w twarz ją opierdolić, i jednocześnie robić dla niej naprawdę pojebane rzeczy. Dla mnie pokazanie takiego wizerunku kobiet jest bardzo, ale to bardzo potrzebne. Po trzecie z psychologicznego punktu widzenia to jest bardzo ciekawie i realistycznie przedstawiona relacja dawcy i biorcy w przyjaźni toksycznej. Otilia jest trochę satelitą Gabity, która z kolei nie daje od siebie prawie nic i nie wiadomo, czy do końca rozumie, do czego dokładnie zmusiła swoją przyjaciółkę.
Duet O/G jest ciekawy jeszcze z jednego powodu. Możecie uznać, że to jest zbyt daleko idąca interpretacja, ale według mnie Gabita wcale nie jest głupia tak po prostu. Mungiu daje bardzo subtelne pstryki w nosr30; Kościołowi i konserwatyzmowi. Przecież Gabita jest zahukaną katoliczką. To widać od pierwszej sceny i można szybko przeanalizować nawet sekwencję w akademiku, żeby dojść do takich wniosków. Teraz możecie uznać, że reszta akapitu to nieistotne duperele, ale w filmie, który ma trzymać w napięciu do ostatniej minuty nawet takie szczegóły według mnie są bardzo ważne, bo nie ma kiedy ich tłumaczyć. Po pierwsze, wygląd zewnętrzny r11; Otilia ma na sobie dżinsy w modnym jak na te czasy fasonie. Nosi się może nie tak nonszalancko, jak jej koleżanki-handlarki, ale jest zdecydowanie bardziej wyluzowana. Ma też niedbale przyciętą grzywkę i rozwiane, rozpuszczone włosy. Nie nosi stanika. A Gabita? Spódnica za kolano typu rpracuję od 20 lat w bibliotece przy domu kulturyr1;, średniej wielkości krzyżyk na dekolcie, nisko upięte włosy. Co robi przed zabiegiem? Goli nogi zamiast dokładnie spakować wszystkie potrzebne rzeczy. Tymczasem Otilia robi zakupy, załatwia wszystko za Gabitę, tak jakby była jej przewodniczką po świecie, którego Gabita nie rozumie. W tym momencie (i w jeszcze jednym, ale to później) całkiem zrozumiały staje się fakt, że reżyser nie mówi, jak Gabita zaszła w ciążę. Samo to, że zaszła, jest dla niej jakąś totalną abstrakcją i miota się, bo najpewniej nikt jej pewnych rzeczy nie wytłumaczył, np. tego, że od tego, w którym miesiącu jest w czasie trwania akcji zależy od ewentualnej kary nałożonej na nią i lekarza.
Ta biesiada to nie jest jedynie siedzenie na szpilkach o czym (fajnie) napisał Flak. Rozwinę trochę wątek Otherw, bo ona wspomniała o ważnej imo rzeczy. Rumuni są narodem bardzo mocno celebrującym takie typowo bałkańskie biesiadowanie i nawet ciężki komunizm, a później kapitalizm nie wyplenił kultury rsiedzenia i gadaniar1; tak, jak u Polaków szczególnie w większych miastach. Ta scena jest też ważna z tego powodu, że w tle każde zdanie tworzy background całej historii (a zauważmy, że ma na to oprócz tych 10 minut jeszcze jakieś 10 na początku i w sumie tyle, więc się musi streszczać) i jest niesamowicie ważne dla naszego zrozumienia rumuńskich realiów. Operator przyjmuje pozycję rkuzyna na imprezier1;, dzięki czemu scena ma przepiękną, jednocześnie statyczną (adi/otilia) i dynamiczną (rodzina adiego) kompozycję, reżyser w środku sadza bohaterkę i zaczyna się kocioł: słyszymy o tym, jaki ludzie mają stosunek do wodza, jakie mamy w Rumunii w tym czasie podziały społeczne, czym ogólnie żyje społeczeństwo, co myśli się o Kościele, co myśli się o kobietach, jak starsi widzą kolejne pokolenie, co jedzą ludzier30; Wszystkie te dialogi są tak naturalnie poprowadzone, że zaczęło mi się samej robić gorąco i czułam się jak w jakimś ulu (albo w drugi dzień Świąt na wsi u dziadków). To może być wstęp do jakiejś klasycznej sekwencji r11; 10 lat później jego kumpel Puiu właśnie z niej wyciągnie to samo co ja przed chwilą, przeniesie akcję o 20 lat i zrobi Sieranevadę r11; prawie 3-godzinną epopeję o Rumunii z perspektywy rodziny w mieszkaniu podczas stypy. A Sieranevadę ogląda Domalewski i robi jej polską wersję r11; Cichą Noc, z kapitalnie zagraną i wyreżyserowaną sceną przy wigilijnym stole
Teoria, że Otilia jest rzdrowym rozsądkiem Gabityr1; i wirtualnie jest razem z nią w ciąży, bo bierze na siebie część jej emocji i wątpliwości, potwierdza się w kolejnej scenie r11; rozmowie Otilii z Adim (chyba tylko Otherw o niej wspomniała, co jest też bardzo znamienne), gdzie tak naprawdę rza Gabitęr1; rozprawia się ze swoim i jej (i większości kobiet w związkach) sprzeciwem wobec obojętności mężczyzn. To dla mnie osobiście jest bardzo ważna i potrzebna scena; chyba po niej zdecydowałam, jaką ocenę dam ostatecznie. Niby zupełnie nic nowego r11; ot, dwie osoby mówią o czymś bardzo ważnym i intymnym, co może też zaważyć o przyszłości obojga. Tylko że ostatecznie okazuje się, że jedna strona drugiej strony nie potrafiła, nie potrafi i nie będzie potrafiła zrozumieć, jeśli chodzi o kwestię ciąży. Bardzo to prawdziwe i aktualne od tych ponad 30 lat, szczególnie fragment, kiedy Otilia prawi Adiemu kazanie i wykłada, żeby chociaż jej kiedyś spytał, czy jej się okres nie spóźnia, że ponosi odpowiedzialnośćr30; A ten, uciekając od tematu ale na swój sposób chcąc ją chyba pocieszyć i pokazać, że mu zależy, chce ją zabrać pod namiot i mówi, że wszystko będzie gicik.
Mungiu daje bardzo subtelne pstryki w nosr30; Kościołowi i konserwatyzmowi. Przecież Gabita jest zahukaną katoliczką.
A to jest bardzo dobre spostrzeżenie. Ja akurat nie twierdzę, że Gabita była głupia, a raczej nieogarnięta i trochę infantylna, ale nie patrzyłem na to pod kątem religijnym. Faktycznie jest to tutaj bardzo subtelne, ale da się zauważyć. Nie jest to nadinterpretacja.
Operator przyjmuje pozycję rkuzyna na imprezier1;, dzięki czemu scena ma przepiękną, jednocześnie statyczną (adi/otilia) i dynamiczną (rodzina adiego) kompozycję, reżyser w środku sadza bohaterkę i zaczyna się kocioł
No to jest świetne ujęcie, tym bardziej, że cały czas nasz wzrok skupia się na bohaterce, jako że jest w centrum kadru i możemy być niejako myślami razem z nią przy Gabicie (tak jak już pisałem)
rozmowie Otilii z Adim (chyba tylko Otherw o niej wspomniała, co jest też bardzo znamienne)
podawałem tę scenę jako jeden z przykładów ukazania samotności bohaterek, więc spokojnie z tym feminizmem
Edytowane przez Flaku dnia 15-03-2019 10:31
rozmowie Otilii z Adim (chyba tylko Otherw o niej wspomniała, co jest też bardzo znamienne)
podawałem tę scenę jako jeden z przykładów ukazania samotności bohaterek, więc spokojnie z tym feminizmem
Haha przepraszam ze się zagalopowałam, faktycznie po pierwsze z powodu pory a po drugie dlatego, ze chyba chodziło mi trochę o coś innego niż Tobie, tak samo jak w tym drugim cytacie, który przytaczasz. Ale z Twoimi wnioskami tez jak najbardziej się zgadzam
Mungiu daje bardzo subtelne pstryki w nosr30; Kościołowi i konserwatyzmowi. Przecież Gabita jest zahukaną katoliczką.
A to jest bardzo dobre spostrzeżenie. Ja akurat nie twierdzę, że Gabita była głupia, a raczej nieogarnięta i trochę infantylna, ale nie patrzyłem na to pod kątem religijnym. Faktycznie jest to tutaj bardzo subtelne, ale da się zauważyć. Nie jest to nadinterpretacja.
Tez myślę, ze to dobra interpretacja. Z czymś mi się właśnie kojarzyło zachowanie Gabity. No i właśnie chyba z dokładnie tym, o czym pisze panda
We are all evil in some form or another, are we not?
Mungiu daje bardzo subtelne pstryki w nosr30; Kościołowi i konserwatyzmowi. Przecież Gabita jest zahukaną katoliczką.
A to jest bardzo dobre spostrzeżenie. Ja akurat nie twierdzę, że Gabita była głupia, a raczej nieogarnięta i trochę infantylna, ale nie patrzyłem na to pod kątem religijnym. Faktycznie jest to tutaj bardzo subtelne, ale da się zauważyć. Nie jest to nadinterpretacja.
Operator przyjmuje pozycję rkuzyna na imprezier1;, dzięki czemu scena ma przepiękną, jednocześnie statyczną (adi/otilia) i dynamiczną (rodzina adiego) kompozycję, reżyser w środku sadza bohaterkę i zaczyna się kocioł
No to jest świetne ujęcie, tym bardziej, że cały czas nasz wzrok skupia się na bohaterce, jako że jest w centrum kadru i możemy być niejako myślami razem z nią przy Gabicie (tak jak już pisałem)
rozmowie Otilii z Adim (chyba tylko Otherw o niej wspomniała, co jest też bardzo znamienne)
podawałem tę scenę jako jeden z przykładów ukazania samotności bohaterek, więc spokojnie z tym feminizmem
1. Tego nie zauważyłem. Oczywiście od początku widać że jest szarą myszką (wymowny ubiór kontrastujący z Otilią czy scena w akademiku), ale nie w kontekście religijnym. Krzyżyk? W wielu filmach są mordercy z krzyżykami, aczkolwiek zapewne reżyser nie dał go jej przypadkowo, więc możliwe że to była taka sugestia. Jak dla mnie jesteś na krawędzi nadinterpretacji, ale film na tyle mi się spodobał, że nie zaprzeczę
2. Widzę, że jednak większość uważa tę scenę za genialną, cieszę się Elegancko ją opisałaś.
3. A propos rozmów Adi-Otilia, rzucę ciekawostką. W trakcie rozmowy w domu Adiego, Otilia między innymi wypomina Adiemu, że podczas ostatniego stosunku prosiła go, aby nie dochodził w niej, co on olał w pełni ufając prezerwatywie. Nie wiedziałbym tego, gdyby nie angielski napisy. Polskie tłumaczenie było zupełnie inne i prawdę mówiąc bezsensowne - napisy nie pokrywały się z tekstem mówionym i brzmiały bardzo sztucznie, dlatego zerknąłem do angielskich... i zrobiłem minę Zakładam więc, że angielskie tłumaczenie było poprawne.
W recenzji to jednak bo już i tak była za długa Podobnie jak scenę w akademiku, która również była świetna.
Pełny tekst (pol / ang) do porównania, polish napisy is a shit:
1024
01:22:54,016 --> 01:22:56,559
A co, jak ja zajdę w ciążę?
Co zrobimy wtedy?
1033
01:23:23,420 --> 01:23:25,463
Nie masz pojęcia,
kiedy miewam miesiączki, prawda?
1034
01:23:25,464 --> 01:23:27,507
...wiesz,
że zawsze możesz ze mną porozmawiać...
1035
01:23:27,508 --> 01:23:31,427
Zawsze? Wiesz co teraz powiedziałeś...
skąd wiesz, że już nie jestem w ciąży?
1036
01:23:31,428 --> 01:23:33,971
Co ty mówisz?
1037
01:23:33,972 --> 01:23:37,808
Odkąd jesteśmy razem,
zawsze możesz przyjść i pogadać ze mną...
1038
01:23:37,809 --> 01:23:40,436
W zeszły czwartek, chciałam
z tobą porozmawiać, ale nie miałeś czasu. ???????????????????????????????????????????????????
1039
01:23:40,437 --> 01:23:42,939
Pamiętasz?
Mniej już nie można.
1040
01:23:42,940 --> 01:23:46,192
- Jak możesz o tym rozmawiać?
- A dlaczego nie...
1041
01:23:46,193 --> 01:23:48,694
Nie wstydzisz się tego robić,
ale mówić to już co innego?
1042
01:23:48,695 --> 01:23:52,448
Po co się tym łamać,
skoro nie jesteś w ciąży.
1043
01:23:52,449 --> 01:23:56,160
Chcę wiedzieć,
czego mogę się po tobie spodziewać.
1044
01:23:56,161 --> 01:23:59,413
Nie martw się, jak byśmy wpadli,
zająłbym się wszystkim.
1045
01:23:59,414 --> 01:24:02,124
Taa, jasne.
1046
01:24:02,125 --> 01:24:06,629
Co chcesz powiedzieć?
Czy kiedykolwiek odmówiłem ci pomocy?
1047
01:24:06,630 --> 01:24:08,882
Wiesz chociaż, ile razy
potrzebowałam pomocy?
1048
01:24:08,883 --> 01:24:11,175
Nie masz zielonego pojęcia.
1049
01:24:11,176 --> 01:24:13,553
To nie moja wina, że mi nie mówisz!
1050
01:24:13,554 --> 01:24:15,930
Mam zgadywać, czy masz problem?
1051
01:24:15,931 --> 01:24:18,015
A sprawa z Gabi, czemu mi nie powiedziałaś?
Pomógłbym.
1052
01:24:18,016 --> 01:24:19,934
Tak, pewnie...
1053
01:24:19,935 --> 01:24:22,854
Nic o tym nie wiesz,
a mógłbyś pomóc?
1054
01:24:22,855 --> 01:24:25,940
Najważniejszą sprawą dla ciebie jest to,
by nie zajść w ciążę.
1055
01:24:25,941 --> 01:24:29,235
Nie przejmuj się,
bo i tak bym na ciebie nie liczyła.
1056
01:24:29,236 --> 01:24:32,405
Na szczęście Gabitza,
choć jest taka prosta, to pomogłaby mi.
1057
01:24:32,406 --> 01:24:36,784
A ja nie, tak?
1058
01:24:38,412 --> 01:24:40,810
Powiedziałem tylko, że
nie akceptuję aborcji,
1059
01:24:40,811 --> 01:24:43,249
bo to niebezpieczne i
sprzeczne z prawem.
1060
01:24:43,250 --> 01:24:46,711
Więc co, według ciebie
byłoby najlepszym rozwiązaniem?
1061
01:24:46,712 --> 01:24:50,089
Nie wiem, wyszedłbym za ciebie.
1062
01:24:50,090 --> 01:24:51,632
Więc jak zajdę w ciążę...
1063
01:24:51,633 --> 01:24:53,176
Skończ z tym wreszcie!
1064
01:24:53,177 --> 01:24:57,180
Nie spędzę reszty życia
na gotowaniu ci puree.
Ogólnie sporo by jeszcze można by pisać. Pewno Flaku czy panda napiszą to lepiej
No i czekam na głębsze recenzje pandy i Flaka, pełne odniesień do kontekstów itp.
Chyba nie tym razem. Ogólnie nie wiem co mam o tym filmie myśleć, wydał mi się nijaki. Jeśli chodzi o mój czysto subiektywny odbiór, to było mniej więcej tak:
Otóż o dziwo film mnie kompletnie nie ruszył. Emocjonalnie nie odczułem nic. Na ekranie mieliśmy gwałty, zabójstwa, porwania itp. itd. A ja patrzyłem na to bez mrugnięcia okiem.
I dużo prawdy jest w tym:
główny problem tego filmu to zanurzenie się w źle i nienawiści do tego stopnia, że bardzo traci na tym konstrukcja filmu, co niestety nie pomaga budowaniu napięcia i tworzeniu punktów kulminacyjnych.
Jest jedna kwestia, którą chciałbym poruszyć, ale po przeczytaniu Waszych recenzji zacząłem się zastanawiać czy może ze mną już coś nie tak i pierdoli mi się w psychice. Ogólnie nikt o tym nie wspomina, poza Otherw:
a scena czytania listów, która była dodatkowo jeszcze nieco absurdalna
Zgadzam się, tyle tylko takich scen było tu więcej. Cała akcja w domu Żurkowa to jakaś totalna groteska. W ogóle ta postać jest groteskowa. W ogóle przemoc w tym filmie jest groteskowa. Jak dla mnie to sporo jest tu scen będących bądź ocierających się o czarną komedię (i jest to w moim odczuciu zabieg celowy). Np. ta w której baba wzywa policję, a oni zamiast jej pomóc, to strzelają do jej męża - to mi się skojarzyło z Monty Pythonem było wręcz komediowe. No i właśnie jak dla mnie to połączenie czarnego humoru z naturalizmem, bezsensowną przemocą i ogólnym zepsuciem moralnym czyni odbiór filmu bardzo zdystansowanym. Pozostaje tylko pytanie, czy wywołanie takiej reakcji było zamierzone, czy po prostu z pomieszania konwencji reżyserowi nie do końca wyszło to co chciał. Z drugiej strony, z Waszych recenzji wynika, że film Was ruszył emocjonalnie, więc to pewnie kwestia indywidualna i nie ma o czym dyskutować.
Idąc dalej:
Drugi plus to bohaterowie i aktorzy. Dosłownie każdy zapada w pamięć.
No nie zgadzam się, dla mnie wszystkie te postacie są typowe, przerysowane i w ogóle niepogłębione (chyba było ich za dużo i na żadnej dostatecznie się nie skupiono), są - tak jak zresztą piszesz później - tylko symbolami i nic więcej, ale w filmie, który symboliczny nie jest, trochę się to kłóci. Dla mnie to są po prostu średnio napisane postacie, to nie są ludzie, tylko figury. Aktorsko to też mocna średnia, niektóre kwestie brzmiały jak recytowane, co dodatkowo utrudniało odbiór. Do tego dochodzą jeszcze nieciekawe dialogi, bohaterowie naprawdę nie mają tu nic ciekawego do powiedzenia, większość to banały. Nawet ta rozmowa w domu Aleksieja wypada trochę jak parodia Tarkowskiego, zupełnie bez wyrazu...
Nie wiem do końca czym ten film jest, albo czym chciał być, bo jako kino realistyczne nie sprawdza się, jest zbyt przegięty i trudno traktować go na serio jako jakiś portret czasów. Jako symboliczne też nie, bo za bardzo osadzony jest w konkretnych realiach i za bardzo epatuje naturalizmem. Chyba najlepiej wypada jako przerysowana, niemal apokaliptyczna wizja komunizmu, ale i tutaj dość średnio, bo film używa banalnych metod na szokowanie i strasznie się tym brandzluje. Weźmy np. tego Żurkowa - to przecież jest typowa figura przerysowanego psychopaty, wyalienowanego impotenta z pojebaną matką, to naprawdę nie jest poziom daleko odbiegający od takiej "Ludzkiej stonogi" (którą tutaj pewnie wszyscy uważają za najgorsze gówno), czy innego "Srpskiego filmu". Do tego dochodzi jeszcze nadmiar wątków i postaci, które są niepogłębione i sprawiają, że całość jest dość chaotyczna. No i jeśli wyłączyć tę groteskową przemoc, to formalnie film jest przeźroczysty. To wszystko sprawia, że oglądało mi się to jako niezbyt zajmujący zbiór jakichśtam historyjek.
Być może się mylę, bo z tego co widzę, to ten film jest chyba ogólnie szanowany, ale ja tego nie kupuję. Było dużo lepszych filmów rozliczających się z komunizmem lub osadzonych w tamtych czasach. Ode mnie 5/10.
Edytowane przez Flaku dnia 18-03-2019 16:47
Nie wiem do końca czym ten film jest, albo czym chciał być, bo jako kino realistyczne nie sprawdza się, jest zbyt przegięty i trudno traktować go na serio jako jakiś portret czasów. Jako symboliczne też nie, bo za bardzo osadzony jest w konkretnych realiach i za bardzo epatuje naturalizmem. Chyba najlepiej wypada jako przerysowana, niemal apokaliptyczna wizja komunizmu, ale i tutaj dość średnio, bo film używa banalnych metod na szokowanie i strasznie się tym brandzluje. Weźmy np. tego Żurkowa - to przecież jest typowa figura przerysowanego psychopaty, wyalienowanego impotenta z pojebaną matką, to naprawdę nie jest poziom daleko odbiegający od takiej "Ludzkiej stonogi" (którą tutaj pewnie wszyscy uważają za najgorsze gówno), czy innego "Srpskiego filmu". Do tego dochodzi jeszcze nadmiar wątków i postaci, które są niepogłębione i sprawiają, że całość jest dość chaotyczna. No i jeśli wyłączyć tę groteskową przemoc, to formalnie film jest przeźroczysty. To wszystko sprawia, że oglądało mi się to jako niezbyt zajmujący zbiór jakichśtam historyjek.
TO!!!
Nie chciało mi się pisać tej recki właśnie z tego powodu. Niestety, film został mi jakiś czas temu polecony przez znajomych ziomka, z którym ostatnio kręciłam, którzy byli ukraińskimi nacjolami Zareklamowali mi ten film jako "MOCNY!!!! TO JEST ROSJAAAA HEEEEE" i tak właśnie widzę głównego odbiorcę tego filmu r11; jako kogoś z bardzo mocno ugruntowanym światopoglądem, który potrzebuje topornej symboliki, żeby wyłapać coś między wierszami I fakt, scenariusz to troche zbiór creepypast i urban legend krążących w latach 80.
Edytowane przez panda dnia 18-03-2019 17:13
Zgadzam się, tyle tylko takich scen było tu więcej. Cała akcja w domu Żurkowa to jakaś totalna groteska. W ogóle ta postać jest groteskowa. W ogóle przemoc w tym filmie jest groteskowa. Jak dla mnie to sporo jest tu scen będących bądź ocierających się o czarną komedię (i jest to w moim odczuciu zabieg celowy). Np. ta w której baba wzywa policję, a oni zamiast jej pomóc, to strzelają do jej męża - to mi się skojarzyło z Monty Pythonem było wręcz komediowe. No i właśnie jak dla mnie to połączenie czarnego humoru z naturalizmem, bezsensowną przemocą i ogólnym zepsuciem moralnym czyni odbiór filmu bardzo zdystansowanym. Pozostaje tylko pytanie, czy wywołanie takiej reakcji było zamierzone, czy po prostu z pomieszania konwencji reżyserowi nie do końca wyszło to co chciał. Z drugiej strony, z Waszych recenzji wynika, że film Was ruszył emocjonalnie, więc to pewnie kwestia indywidualna i nie ma o czym dyskutować.
No tak. Całość była taka, tylko nie pisałam o wszystkim, bo scena z listami się wyróżniła najbardziej. W moim przypadku nie chodzi właśnie do końca o "ruszenie", tylko moje zamiłowanie do takich groteskowych scen. Ta jego matka, która oganiała się od much, oglądając telewizję mnie np. rozwalała. Dla mnie sceny w domu Żurowa to był jeden z najmocniejszych punktów filmu, dlatego dałam 7
"Ludzkiej stonogi" (którą tutaj pewnie wszyscy uważają za najgorsze gówno)
Dwójka była spoko
Było dużo lepszych filmów rozliczających się z komunizmem lub osadzonych w tamtych czasach.
Mnie się wydaje, że tu nie chodzi o samo rozliczanie się z komunizmem, tylko ukazanie czasu przemian, kiedy właściwie nie wiadomo, jakie wartości teraz panują i wszystko pogrąża się w chaosie.
We are all evil in some form or another, are we not?
Zareklamowali mi ten film jako "MOCNY!!!! TO JEST ROSJAAAA HEEEEE" i tak właśnie widzę głównego odbiorcę tego filmu r11; jako kogoś z bardzo mocno ugruntowanym światopoglądem, który potrzebuje topornej symboliki, żeby wyłapać coś między wierszami smiley I fakt, scenariusz to troche zbiór creepypast i urban legend krążących w latach 80.
"Ludzkiej stonogi" (którą tutaj pewnie wszyscy uważają za najgorsze gówno)
Dwójka była spoko smiley
No ja dwójce dałem nawet 6 i ogólnie nie uważam, żeby ta seria była jakaś zła. Ale podałem ten przykład celowo, bo pewnie adi powiedziałby, że to gówno dla chorych ludzi. Tyle że jeśli chodzi o pomysł i sposób przedstawienia postaci, to Żurkow jest nie mniej infantylny i banalny od tego kolesia z drugiej części Stonogi.
Mnie się wydaje, że tu nie chodzi o samo rozliczanie się z komunizmem, tylko ukazanie czasu przemian, kiedy właściwie nie wiadomo, jakie wartości teraz panują i wszystko pogrąża się w chaosie.
No ale jednak jakoś prawie wszyscy bohaterowie w filmie to źli komuniści. To że akurat polecali go nacjole z Ukrainy to nie przypadek.
Edytowane przez Flaku dnia 18-03-2019 21:12
Pewnie Flaku napisze jakieś mądre wywody na temat stylu, ale dla mnie wyglądało to trochę tak, jakby ktoś nakręcił przypadkowe sceny telefonem. Tak, wiem, że tak miało być. Ale nie powiem, żeby mi sie to podobało... Zdecydowanie bardziej podobal mi się realizm w filmie pandy niz tutaj.
Temat też jakoś nie zachwyca. Bo niby pretenduje do czegoś społecznie głębszego, ale mi się kojarzy z jakąś szkolną pracą domową. Do tego zero emocji, żadnego punktu zaczepienia, by podciągnąć ocenę w górę...
PS. Laska unosi się honorem i nie chce pracy na lewo, odrzuca propozycję pożyczki, ale donoszenie na kumpla już jest ok. Spoko.
PS. 2 Kumpel Rosetty wygląda jak Mr.Other
2/10
4/10
We are all evil in some form or another, are we not?
Przyznam, że wybór tego filmu nie był jakoś zaplanowany, zacząłem szukać czegoś bodaj dopiero w niedzielę. Otworzyłem sobie więc listę ze zwycięzcami w Cannes i padło akurat na ten tytuł. Przy okazji uświadomiłem sobie, że bracia Dardenne to swoiste legendy, których do tej pory nie miałem okazji poznać. Dla mnie jest to trafny wybór, choć gdybym wiedział co to za rodzaj kina, to chyba nie dałbym go do klubu, bo już przestało mnie bawić patrzenie jak dobre kino ma zaniżane oceny
Pewnie Flaku napisze jakieś mądre wywody na temat stylu
otusz to! a bo jest i o czym
Najciekawsza w filmie jest strona formalna, a konkretnie praca kamery, która jest oczywiście niechlujna, chaotyczna, trzęsie się, ale to bardzo dobrze komponuje się z porywczą i emocjonalną naturą głównej bohaterki.
Dodatkowo mamy tu na ogół bardzo bliskie plany skupione na Rosettcie, kamera jest do niej niemal przyklejona lub patrzy na jej twarz, często słyszymy jej oddech (sporadycznie pojawia się jakiś dalszy plan, żeby nie zwariować).
Warto też zwrócić uwagę, że te bliskie plany sprawiają, że przestrzeń wokół jest bardzo niereprezentatywna, jest skadrowana wycinkowo, poszatkowana. Prawie nie istnieje. Czasem nawet nie wiemy gdzie Rosetta aktualnie jest, bo scena zaczyna się od zbliżenia, a nie ujęcia ustanawiającego, jak to zwykle bywa w tradycyjnym kinie.
Po co to wszystko? Wydaje mi się, że chodzi o maksymalne zbliżenie się do bohaterki, przeniknięcie do jej emocjonalnego świata. Traktowanie otoczenia jako chaotycznych wycinków sugeruje, że nie jest ono takie ważne. Dlatego dla mnie nie realizm jako taki, ani tło społeczne są tu najistotniejsze, a problem jednostkowy bohaterki, jej zmagania z samą sobą. Aktorka jest swoją drogą świetna, cały swój dramat ma wyrysowany na twarzy. Dodatkowo chaotyczna kamera nadaje historii emocjonalnej intensywności, szczególnie w scenach bijatyk, wtedy chyba najlepiej da się to odczuć.
Ogólnie ta forma, "fragmentaryczność" świata, surowość i minimalizm oraz oszczędność w grze aktorskiej, mocno kojarzą mi się z kinem Bressona wydaje mi się, że Dardenne inspirowali się nim, a w każdym razie użyli podobnych narzędzi, choć może w nieco innym celu (nie będę się nad tym rozwodził, bo chyba nikt tu chyba Bressona nie zna, tak?)
A scenariusz? Jest jaki jest, mógłbym być lepszy i gorszy, ale raczej dość realistyczny. Tyle tylko:
PS. Laska unosi się honorem i nie chce pracy na lewo, odrzuca propozycję pożyczki, ale donoszenie na kumpla już jest ok. Spoko.
No nie jest ok, bo przecież na końcu uświadamia sobie ten błąd i rezygnuje z pracy. Po prostu zrobiła głupotę, bo była sfrustrowana swoją sytuacją i chciała te pracę zdobyć za wszelką cenę, do tego stopnia, że poświęciła jedyną osobę, której tak naprawdę na niej zależało. Legalna praca miała być namiastką normalności, do której dążyła, tu już nawet nie chodziło o same pieniądze.
Dodam, że w filmie jest przynajmniej kilka wartych odnotowania świetnych w swojej prostocie i bardzo przejmujących scen: scena w łóżku kiedy bohaterka rozmawia sama ze sobą i próbuje się przekonać, że jej życie jest spoko, czy obie sceny w rzece, najpierw gdy Rosetta występuję w roli tonącej, a potem ratowniczki. No i ostatnia scena, która jest już małym arcydziełem: bardzo ciekawie pomyślana konfrontacja między dwójką bohaterów, Rosetta zrozpaczona upada na ziemię, ale ostatecznie otrzymuje pomoc, nie jest sama, twórcy zostawiają widza z nadzieją.
Po tej scenie miałem ochotę dać przez chwilę oczko wyżej, ale zostanę przy 8-ce
Oj wymęczył mnie ten film i przyznam rację Otherwoman, to było NUDNE.
Ale po kolei.
Praca kamery. Mnie się to nie podobało. Roztrzęsione ujęcia, właśnie w większości bardzo bliskie, że nawet niecały łeb Rosetty mieścił się w kadrze. Niezależenie jaki efekt twórcy chcieli osiągnąć to (w moim przypadku) go nie osiągnęli. Jedyne co odczuwałem to irytacja. Dodatkowo zwróćcie uwagę, że połowa filmu to ujęcia na tył głowy Rosetty, która idzie/biegnie gdzieś. No ile można?
Kolejna rzecz to zabieg polegający na powtarzaniu niektórych scen. Np. mieliśmy kilka razy Rosettę przebierającą gumiaki w lesie. Serio? Na widzu takim jak ja robi to jedynie odpychające wrażenie.
Po kolejne Rosetta jako postać była dla mnie irytująca i niekonsekwentna (ale, że aktorka dobrze zagrała to się zgodzę).
Oczywiście Rosetta ma ciężkie życie, mieszka w przyczepie, klepie biedę, matkę ma taką jaką ma... I rzeczywiście jedyne o czym marzy to "normalne" życie. Jestem wstanie zrozumieć desperację itd. ale no - z jednej strony podjebała kolegę (bardzo honorowe) czy rzucała się jak pojebana na tego syna szefa, tarzała po podłodze, uciekała przed ochroną, ale rzeczywiście nie wzięła pożyczki od kumpla, nie chciała kantować czy nawet nie zgodziła się na pomoc z opieki społecznej, ale na bezrobociu zarejestrować się chciała... To rozumiem, że bezrobocie to normalne życie, a pożyczka od kolegi czy pomoc z opieki społecznej już nie? Poza tym podjebanie kolegi to duży minus dla niej, bo miała pretensję, że szef zamienił ją na swego syna, a potem wkopała kumpla, któremu tyle zawdzięczała. I co potem? Niby ruszyły ją wyrzuty sumienia, więc rzuciła pracę. No super. Dzięki niej i ona i kumpel będą mieli problemy i oboje są na lodzie - chytry plan i świetnie zrealizowany.
Uważam, że po prostu jej zachowanie było głupie i mimo, że jest obarczona ciężkim życiem to bym jej nie usprawiedliwiał - po prostu głupie babsko, tudzież źle napisane.
Przez pierwszą godzinę filmu chciałem dać nawet 2/10, ale jakoś potem postanowiłem podnieść ocenę do 3/10 i na tym stanęło.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Kolejna rzecz to zabieg polegający na powtarzaniu niektórych scen. Np. mieliśmy kilka razy Rosettę przebierającą gumiaki w lesie. Serio? Na widzu takim jak ja robi to jedynie odpychające wrażenie.
To jest, jak się zdaje, próba ukazania monotonii życia, codziennych rytuałów, które w dodatku odbiegają zasadniczo od modelu normalności, bo raczej mało kto przebiera kalosze w lesie, albo łowi ryby do butelki. Mi to tam w ogóle nie przeszkadzało, nawet o tym zapomniałem przy pisaniu recenzji.
Uważam, że po prostu jej zachowanie było głupie i mimo, że jest obarczona ciężkim życiem to bym jej nie usprawiedliwiał - po prostu głupie babsko, tudzież źle napisane.
Ależ nikt nie mówi, że ona się zachowuje mądrze, robi głupie rzeczy, to jasne. To jest taki typ, który najpierw działa, a potem myśli. Nie rozumiem za bardzo podejścia, że postać je źle napisania, bo postępuje nielogicznie bądź nie tak jak ktoś tego oczekuje. Źle napisane to są postacie z "Girlfight" lub "Ładunku 200" bo są uproszczone, nakreślone przy pomocy 2-3 cech, a tutaj mamy przykład skomplikowanej osobowości, młodej dziewczyny z problemami psychicznymi, która znajduje się w trudnej życiowej sytuacji. I nie chodzi tutaj raczej o szukanie winowajcy, czy usprawiedliwianie Rosetty biedą, bo wpływają na to różne czynniki, racja jest pewnie gdzieś pośrodku i można nad tym dywagować. Także sprowadzanie postaci do "głupiego babska" jest moim zdaniem nie mniej głupie i świadczy raczej o braku empatii.
Edytowane przez Flaku dnia 20-03-2019 10:32