Z racji tego, że nie potrafię wybrać swojej ulubionej postaci z MP, zarówno w moim, jak i czyimś wykonaniu, macie największych przystojniaków wszystkich edycji MP. Taaaak, był mister, blablabla, ale to w ogóle się nie zgadzało z moimi typami. A, no i właśnie z Agusią o tym gadamy, ale to mniejsza NAMBER FAJF. Josh, Jeff, Liam czwóreczka dla Martina! dżiiiz on był taki mega, póki nie obejrzałam Kac Vegas dwójki... trzy: Sykes. wybór co najmniej dziwny, bo jeszcze pół roku temu miałam go za totalnego przeciętniaka. no ma coś w sobie. zwei wiadomo, że Joachim maatko, aż mi się przypomniało jak dostałam jego fotę od agusi dłuuugo przed tym, jak zdecydowała się to prowadzić (ofc w blondzie jest brzydki) 1! postać pomijana, niezauważana w tłumie facetów, którzy się w MP przewinęli, a mianowicie Cormac! nie rozumiem kompletnie, czemu on odpadł w misterze tak szybko?! zdecydowanie we wszystkich MP najlepszy, mój typ <3
Top 5 moich Mp-owych postaci.
Jest ich tylko 5, więc musiałam jedynie poukładać
5. Margaret Evans (MP 12)
Naprawdę nie wiem po co postanowiłam się wcielić w tą postać . To miało być moje pierwsze MP bez żadnego stosunku (trzykrotnie zgwałcona przez Bernarda i to jeszcze jak nie miałam dostępu do kompa), po prostu normalne granie jakąś postacią, trochę nie wyszło... Margaret pukała się po kolanie
4. Luna Lovegood (MP 9)
Moja pierwsza postać w MP i mimo jej "kolorowego" życia, darzę ją sentymentem.
Miło też wspominam czasy MP 9, mojego jedynego na z24.pl, prócz MP 11, ale tam się nie nagrałam.
3. Dolores Umbridge (MP 13,5)
Naprawdę żałuję, że musiałam odejść z MP HP. Dolores grało mi się dobrze, mimo początku, przy którym stwierdziłam, że mogłam wziąć jednak Fleur. Może jeszcze będzie kiedyś Potterowa edycja i wrócę do tej postaci
2. Shannon Rutherford (MP 10)
Moja pierwsza postać na tej stronie i drugie miejsce zawdzięcza głównie temu, że to w końcu była Shannon. Grało mi się nią raz dobrze, raz źle, do dziś nie mogę sobie wybaczyć, że na początku edycji popsułam ją trochę latając jak głupia i starają się pomagać itd... w MP 15, będzie inaczej
1. Veronica Fergusson (MP 13)
Postać, którą po pierwszym dniu gry znienawidziłam za zbyt dobre uosobienie i chęć zostawienia Dharmy w spokoju. Później nieco ją podreperowałam i w końcu, polubiłam.
W drugiej połowie MP 13, Veronicą grało mi się naprawdę dobrze.
TOP 5 postaci z MP. Ale nie dam według miejsc, tylko alfabetycznie. Bo nie jestem w stanie ich uporządkować
Ana-Lucia Cortez - wydaje mi się, że gdyby nie postać Any-Lucii to nie wciągnąłbym się w MP. Od początku bardzo podobał mi się styl jej prowadzenia przez jazeerę co po pewnym czasie zaowocowało udaną współpracą Pamiętam jak którejś niedzieli wróciłem zmęczony po zajęciach na uczelni do domu i się okazało, że moja postać podczas mojej nieobecności, na widok rannej Any, nie mającej na sobie bluzki, wypluła jedzone w tym czasie ciastko Bardzo miło wspominam grę Lincolnem z Lucy.
Effy Grey - pamiętam, że wiele osób nie lubiło tej postaci. Być może gdybym nie oglądał skins, też bym nie polubił. Ale ona właśnie miała taka być, nieco arogancka, mająca swój świat, ale gdzieś w głębi zagubiona. Nie licząc epizodu w MP10 z Meredith i w MP12 z Monicą, dopiero w MP13 miałem możliwość napisania trochę więcej postów z Muminką. Jedyne co bym poprawił w tej postaci, to to, że mogła być trochę bardziej pogodna. No i dłużej grać
Elena Larionova - świetnie wykreowana postać przez Amelię. Zwłaszcza w MP10, chociaż ja możliwość gry z nią miałem dopiero w MP12 co na pewno mile wspominam. Jej zachowania typu: tupanie nogą gdy coś szło nie po jej myśli, ciągnięcie za rękaw gdy chciała coś interesującego pokazać, latające mydło, przeklęta łazienka, braterstwo krwi, Elson... Nie sposób wymienić przygód, które przeżyła Elena. A wszystko opisanie w bardzo fajny sposób.
Frank Lapidus - tutaj mógłbym wstawić wiele innych postaci, które mi się na przestrzeni tylu MP podobały, ale postanowiłem dać Franka. Mimo, że mrOTHER zbyt wielu postów tą postacią nie napisał, to jednak dała się ona zapamiętać z jak najlepszej strony. Pamiętam, że nawet mrO wybrałem na gracza edycji MP10 w podsumowaniu. Bardzo fajnie prowadził Lapidusa, przyprawiając o zawrót głowy wszystkie panie za sprawą białych włosów na klacie
Suzanne Smithers - nie wierzę w to, że agusia uważa Su za swoją najgorszą postać. Bo ta postać była świetna. Pewna siebie, wesoła, żądna przygód, ale i wrażliwa, służąca dobrym słowem. Tylu postów co agusia, jedną postacią nie napisał na pewno nikt. Półtora roku już minęło od zakończenia MP10, a agusia wciąż mi się kojarzy z Su i na pewno jeżeli będzie grała w MP, to punktem odniesienia przy ocenieniu jej gry, będzie dla mnie to, jak grała Suzanne
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Suzanne Smithers - nie wierzę w to, że agusia uważa Su za swoją najgorszą postać. Bo ta postać była świetna. Pewna siebie, wesoła, żądna przygód, ale i wrażliwa, służąca dobrym słowem. Tylu postów co agusia, jedną postacią nie napisał na pewno nikt. Półtora roku już minęło od zakończenia MP10, a agusia wciąż mi się kojarzy z Su i na pewno jeżeli będzie grała w MP, to punktem odniesienia przy ocenieniu jej gry, będzie dla mnie to, jak grała Suzanne
Czas na moje TOP 5 ulubionych postaci ze wszystkich MP! Po wielu westchnieniach i rozmyślaniach, oto jak przedstawia się moja klasyfikacja końcowa
1. Catherine Joyce (MP 14, panda)
Moja ulubiona postać ze wszystkich MP! Delikatna, a zarazem silna osobowość, do tego lekarka. Ma słabość do cierpienia drugiego człowieka, a gdy nie potrafi komuś pomóc, bardzo to przeżywa. Szczerze powiedziawszy to kocham takie osobowości Nigdy się do tego nie przyznawałem, choć panda wiele razy mnie o to oskarżała, ale TAK! Catherine jest meeega!
2. Dores LeSage (MP 12, Otherwoman)
Szczerze powiedziawszy, to na początku nie lubiłem tej postaci. Dewiancka morderczyni, szalona i wgl dziwna. Ale po jakimś czasie, a szczególnie po akcji 'What's a pitty?' Dores wymiotła konkurencję MP 12 i stała się moją ulubioną postacią. Codziennie śledziłem z chęcią jej poczynania. Otherwoman odwaliła kawał dobrej roboty, wymyślając najróżniejsze sposoby uśmiercania innych
3. Bryan Henderson (MP 13, Umbastyczny)
Co tu dużo gadać Początkowo Bryan był dla mnie obojętną postacią, tak samo zresztą Umbastyczny jako nowy forumowicz. Później, gdy Ashley z Bryanem się spotkali, znienawidziłem Bryana za 'głupią' Ashley. Ale jeszcze później, gdy Bryan zaczął nadrabiać punkty u Ashley, moje podejście do tej postaci zmieniło się o 180 stopni. Zacząłem dostrzegać bardziej jego zalety niż wady i dlatego go polubiłem. Nie wspominając o akcji lewatywa, bo to po prostu wymiata
4. Eva Voronova (MP 13.5, panda)
Kolejna ulubiona postać Co tu dużo gadać... Eva była chyba z tych wszystkich wymienionych postaci najbardziej niezdecydowaną, tajemniczą i przynajmniej z reguły 'ciemną' postacią. Jednak jak się później okazało, wcale nie była zła, tylko raczej zagubiona. Próbowała być tą 'dobrą' pomagając Dumbledore'owi. Poświęciła nawet swoje życie 'dla większego dobra' wiedząc, że pozycja i tak jest stracona.
5. Jack Sparrow (MP 14.5, Furfon)
Po prostu filmowy, kochany Jack Furfon genialnie wcielił się w tą postać i za to wielki szacun bo ja bałbym się podjąć zadania prowadzenia słynnego kapitana. Świetne wątki humorystyczne, fajnie przedstawione 'upośledzenia' Jacka Czekam na kontynuacją przygód Jacka i Barbossy
Joachim Nott (MP 14, agusia)
Gdzieś to Agusia napisała, że nikt nie lubi jej Joachima, ale ja się z nią nie zgodzę. Ze wszystkich postaci agusi, najbardziej właśnie w pamięci mi zapadł Joachim! Uwielbiam moment pojawienia się po raz pierwszy tej oto postaci w MP. Uwielbiam go w roli 'łapacza kur'! Sądzę, że jeszcze kilka razy będę wracał do joachimowych postów
1. Lincoln Malecky (MP10)
Domyślam się, że dla większości pierwsza postać jaką grali, była tą, którą najlepiej im się grało. Tak też było w moim przypadku. MP10 jako pierwsza edycja, w której miałem okazję grać, niepowtarzalna atmosfera, pisanie o wszystkim i niczym (czego w kolejnych edycjach nie udało się i raczej nie uda powtórzyć) sprawiało, że Lincoln był mi dość bliski. Chociaż jego zachowanie różniło się od mojego i nie był moim odzwierciedleniem. Chociaż jak patrzę na niego z perspektywy czasu, to zauważam jakieś podobieństwo. Jego się albo lubiło, albo nie - podobnie jest ze mną. Jeżeli uważam, że mam rację to jej bronię pomimo tego, że się takie zdanie komuś nie podoba. Co do genezy jego imienia i nazwiska. Imię nadałem na cześć Lincolna Burrowsa z serialu Prison Break. Nazwisko chciałem by było polskobrzmiące. Jako odtwórcę postaci wybrałem mojego ulubionego aktora z ulubionego filmu. Podobnie z charakterem, ma on związek z bohaterami filmów Amercian History X i trochę z Gran Torino. Chyba już żadną postacią nie będzie mi się pisało tak swobodnie jak nim. Ostatnio nawet napisałem nim epilog do MP10 i nieraz mam wrażenie, że spokojnie mógłbym nim przed długi czas jeszcze pograć. Ale lepiej zostawić go w spokoju, wracając do niego wspomnieniami.
2. Christian Walker (MP12)
Postać, która zasłynęła tym, że się bawiła w domek. Po MP10, w którym pisało się dość poważnie, przyszła edycja, w której narzucona fabuła miała marginalne znaczenie, a zamiast tego skupiało się na tworzeniu własnej. Mimo, że była to postać mało wyrazista, polubiłem Christiana. Miło wspominam podróż autokarem, rzucanie się śnieżkami z Monicą, dzielenie z nią i Eleną pokoju, wątek miłosny, psychodrinki, lądowanie na wyspie itd.
3. Liam Norton (MP13)
Postać, którą udało mi się wygrać najdłuższą edycję na tym forum. Zgłosiłem ją do gry w ostatnim momencie, namówiony do gry przez agusię. Początkowo bardzo jej nie lubiłem. Aktora wybrałem bez większego zastanawiania się. Z czasem jednak, głównie w czasie finału bardzo Liama polubiłem. Dopiero teraz widzę jak wiele można byłoby nim jeszcze napisać, w ilu wątkach wziąć udział, pograć z osobami, które już nie piszą, a w MP13 jeszcze były aktywne. Może bym nawet go dał na drugie miejsce, ale już niech zostanie jak jest.
4. Martin Celades (MP14)
Postać, do której przygotowania poświęciłem najwięcej czasu. Chciałem, żeby miała ciekawą historię, osobowość, fajnego aktora jako odtwórcę, ale niestety to nie wystarczyło by została przeze mnie polubiana. Oczywiście lubiłem ją, ale nie tak jak powyższe postacie. Wiele czynników miało na to wpływ, głównie brak czasu. Trochę żałuję, że nie miałem okazji bardziej jej rozwinąć i że została uśmiercona kilka tygodni przed zakończeniem edycji. Trudno, Martin! Ale miło wspominam lądowanie na początku gry, budowanie szałasu, ganianie dzika, epizodyczne rozmowy z Melody i Beatrice. To była zdecydowania najlepsza postać chlaaron i druga najlepsza po Lucy postać jazeery.
5. Sean Maceiras (MP Piraci)
Moja najbardziej sztywniacka postać, czego mam świadomość. Nie potrafiłem się wpasować w dewiancki styl MP Piraci, a że miałem ochotę pisać to wyszło jak wyszło. I znów najmilej wspominam grę z chlaaron i jazeerą. Zresztą, chyba z nikim więcej w tej edycji nie pisałem.
Podsumowując, każda kolejna postać jest coraz w niżej w rankingu. To w sumie nie powinno dziwić bo z czasem każdy się wypala i kolejne postaci traktuje mniej emocjonalnie. Chociaż to może nie jest do końca prawda, bo jak na razie Matta Payne'a lubię i o ile będzie z kim pisać, to powinien wyprzedzić co najmniej dwie osoby w rankingu moich ulubionych postaci.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
1. Queen, jakoś to pewnie nikogo nie zdziwiło, to mój zespół dzieciństwa i nie było innej opcji, aby na tym miejscu znalazł się ktoś inny. Miłość zaszczepiona w dzieciństwie przez mojego tatę pozostała do dzisiaj. Kocham ich wszystkie piosenki, a gdy słyszę głos Freddiego na plecach mam gęsią skórkę. Niestety jak wszyscy wiedzą, koncert jest niewykonalny.
2. Ray Charles, kolejny wspaniały człowiek, który oddawał się muzyce z niesamowitą pasją, on po prostu szczerze ją kochał! Uwielbiam jego muzykę, jego głos, jego grę na instrumentach, po prostu człowiek był mega zajebisty, ale niestety też nie żyje.
3. The Beatles, to proste, że musieli się tutaj Ci panowie znaleźć! Chyba na świecie nie istnieje osoba, która chociażby nie słyszała nazwy tego zespołu. Miłość Lajonowa(bo chyba mogę tak to nazwać), są świetni, co prawda nie dorównują Freddiemu, ale i tak są genialni! Niestety, w całości składu koncert również niemożliwy.
4. Roy Orbison- pewnie większość zna go z piosenki ''pretty woman'', ale oprócz tego hitu miał wiele różnorakich, wspaniałych piosenek, w których także się zakochałam. Tak... to kolejna osoba, na której koncert się raczej nie wybiorę.
5. Elton John! W końcu, ktoś kto żyje! Ogólnie lubię jego utwory i grę na instrumencie, co prawda jest kilka piosenek, których nie trawię(), ale ogólnie strasznie go lubię i mam małego fioła na jego punkcie. Bardzo, ale to bardzo chciałabym pojawić się na jego koncercie i, gdy będzie taka sposobność, to się nie zastanawiam tylko wsiadam w pociąg i jadę Wiele osób go pewnie nie lubi przez jego orientację, ale mi to nie przeszkadza w jego muzyki!
1.M- pierwsza litera mojego imienia (wszystkie imiona na ta literę są zajebiste)
2.Z- kojarzy mi się z Zagubionymi i z24
3.S- ma fajny kształt i wchodzi w skład moich inicjałów
4.E- ulubiona samogłoska
5.R- wielka, wielka, wielka, Niebieska eRka!
agusia, czy my przypadkiem nie chodzimy do tej samej szkoły?
Mam to samo z matmą Identyko, tylko że zamiast babki mam faceta
Co do PO... też uczy mnie stary pryk niczym Bernard, tylko, że łysawy trochę. Też ma taką zasadę co do dziewczyn, że mini i duże dekolty gwarantują 5 z tego przedmiotu
A co do toku nauczania z PO, to niestety pierwsza pomoc jest dopiero w 2 klasie, z tymi bombami itd. to się trochę pomęczysz w pierwszej Ale później będzie fajnie, bo będzie na dziewczynach pokazywał 'pierwszą pomoc'
to ja też dam top 5 najgorszych, już 2 miesiące liceum za mną to można dać...
1. chemia - na 1 niezmiennie, co to w ogóle jest
2. j. niemiecki - wolałbym francuski....
3. fizyka - nie będzie pokłonów od April
4. matma (nie dość, że przeszedłem ten cholerny mat-fiz w gimnazjum i chciałem się uwolnić trochę od tego, to teraz oczywiście musiała się trafić stara, brzydka, gruba i wredna baba ale w przeciwieństwie do chemii, rozumiem przynajmniej o czym w ogóle się uczę)
5. przedsiębiorczość - bardzo kiepsko te lekcje wyglądają
O żal, to moja lista w takim razie.
Najgorsze przedmioty!
1. Chemia! - to dla mnie czarna magia, nic z tego nie rozumiem. Jest mega nudna i bardzo się cieszę, że w III klasie już jej nie ma. Piątka Lajonie.
2. Biologia- kolejny przedmiot ''który obdarzam niezwykłym uczuciem'' ze względu na moją panią, która nie uczy, tylko chodzi i mówi, że ''Mergal to szatan''.
3. Geografia- ogólnie nic do tego przedmiotu bym nie miała, gdyby nie to że na semestr mam mniej więcej 14 ocen, co jest mega wkurzające.
4. Niemiecki- bez komentarza.
5. Łacina- Gramatyka jest trudna, słówka też... a mamy natłok materiału.
Ulubione przedmioty:
1. Fizyka- zostałam zaszczepiona tym w dzieciństwie, kiedy mój tato opowiadał mi o różnych zdarzeniach i tak mnie zaciekawił tym przedmiotem, że mi zostało. Ps. jak można nie lubić fizyki?
2. Angielski- przedmiot jak przedmiot, mam dość sporo godzin w tygodniu i w sumie polubiłam ten język.
3. Historia- nie muszę się uczyć z tego przedmiotu, zapamiętuje wszystko na lekcji, więc jest cool.
4. WF
5. Matematyka- mam beznadziejną babkę, ale jako, że lubię fizykę, to matematyka nie sprawia mi większych problemów.
Większość osób wymienia chemię i biologię i ja zapewne zrobiłabym tak samo, gdybym chodziła jeszcze do szkoły. I to mnie właśnie wkurza, że szkoła potrafi tak obrzydzić te przedmioty. Moja dodatkowo obrzydziła jeszcze geografię, która przedtem bardzo lubiłam. I właśnie z tego powodu poszłam na polonistykę, a nie na inny kierunek związany z naukami przyrodniczymi. I baaaaardzo żałuję, że nie wybrałam geologii (albo np. biologii) wcześniej, bo jak się może okazać, przedmioty nielubiane w szkole, są bardzo ciekawie prowadzone na studiach i można mieć z nich satysfakcję
TOP moich ULUBIONYCH przedmiotów na drugim roku geologii w I semestrze:
(czy tez raczej od najbardziej lubianego do najmniej)
1. sedymentologia
2. geomorfologia i geologia czwartorzędu
3. mineralogia
4. tektonika
5. fizyka
6. hydrogeologia
7. gruntoznawstwo
We are all evil in some form or another, are we not?
No to pandzia też
top 5 najlepszych
1. WOS i Historia! <3333333333333333333333333 Nic dodać, nic ująć, prościzna, a nauka obu przedmiotów to dla mnie sama przyjemność. W gimie miałam słabą nauczycielkę, mimo tego już wtedy wiedziałam na jaki profil idę i nie zawiodłam się, jestem cholernie zadowolona, no i dostałam nauczyciela z pasją, a to bardzo ważne i rzadko spotykane w polskich szkołach
2. historia muzyki - przedmiot, który mam w szkole muzycznej, z racji sympatii do historii ogólnie, i uwielbienia muzyki, połączenie wprost idealne. Lekcje trochę przynudzają, ale wiedza przychodzi szybko i można dużo faktów kojarzyć, bo jedno wynika z drugiego.
3. j. polski - mimo nauczycielki faworyzującej pewną grupę ludzi, jest naprawdę okej. I nie rozumiem, jak można nie lubić omawiać tekstów, a wierszy szczególnie.
4. j. angielski - bo lubię, jak nic nie robię i mam piątki Moja wiedza pochodzi raczej spoza lekcji (seriale często oglądam bez napisów, czytam książki, no i muzyka przede wszystkim), dzięki czemu na lekcjach jest lajtowo.
5. j. francuski/kształcenie słuchu - pierwszy przedmiot w sumie jak nie przedmiot, bo uczę się dodatkowo. Sprawia mi mega frajdę uczenie się tego języka i póki co (3 rok zaczęłam) nie mam z nim żadnych problemów. Kształcenie natomiast lubię, bo sobie siedzę i zaliczam obecności, do tego śmieję się z mojej klasy jak nie potrafią rozpoznać przewrotu albo dominanty
Top 5 najgorszych
1. HARMONIA, czyli nauka o współbrzmieniach. nosz cholera jasna. Męczę się z tym czymś drugi rok, a już mam wrażenie, że ze sto lat. Siedzę jak na tureckim kazaniu, coś jak na fizyce. Najbardziej wnerwia mnie to że coś gdzieś można zrobić, a tu już nie, a w ogóle to potem się okazuje, że można, ale pod pewnymi warunkami, albo najlepsze - zależy co jest przed, a co po danej funkcji. Najlepsze jest to, że nauczyciel tłumaczy nam jak najprościej może, i jest świetnym człowiekiem ogólnie, ale za Chiny ludowe my i tak tego nie zrozumiemy, więc dla świętego spokoju kiwamy głową.
2. awans z miejsca trzeciego dla BIOLOGII. w LO najgorszy przedmiot ever, bo nienawidzę się uczyć czegoś na pamięć, po prostu krew mnie zalewa jak otworzę zeszyt i wiem, że mi się to w ogóle nie przyda, a uczyć się muszę.
3. spadek z miejsca drugiego - NIEMIECKI. O ile w gimnazjum nienawidziłam języka i nauczycielki, o tyle w LO zostało tylko to drugie. Pani doskonale zdaje sobie sprawę, że nikt w naszej grupie niemieckiego nie lubi i nie umie, więc tłumaczy, i tak w miarę po ludzku nawet.
4. FIZYKA. aż dziwne, że tak daleko. Może dlatego, że sam przedmiot nie jest zły, i jak bym się przyłożyła i pomyślała zamiast słuchać monologu mojego kumpla na temat cycków naszej nauczycielki, zaczęła robić te cholerne zadania.
5. Akompaniament, w sumie żaden przedmiot, no ale. Nie lubię, jak ktoś mi narzuca interpretację i uważa, że tak jest lepiej. Skoro mam jakoś napisane, no to tak gram, a nie jakaś pani przy fortepianie mówi mi jak mam stawiać palce. Nie ucz ojca dzieci robić, kobieto.
No to i ja wymienię swoje przedmioty od najbardziej lubianego do najmniej
1. Kartografia i Topografia - koleś od wykładu trochę dziwny ale ćwiczenia są po prostu mega 2. Geografia ekonomiczna - bardzo fajne ćwiczenia 3. Technologie informacyjne - ogólnie spoko bo tylko Corela ogarniamy na zajęciach ale szkoda że jest to w piątek i prawie zawsze mi się strasznie spać po czwartku chce na tym 4. Astronomiczne podstawy geografii - by zaliczyć wystarczy chodzić a jak się już jest to zazwyczaj sobie na laptopie gram 5. Geografia społeczna - fajne ćwiczenia ale kobieta od wykładów mnie denerwuje 6. Podstawy geografii - materiał łatwy raczej ale nudny 7. Matematyka i statystyka - nie jest źle ale najgorszy przedmiot na I roku w I semestrze
Ogólnie rzecz biorąc wcale nie żałuję że poszedłem na gegrę mimo roku na ochronie środowiska
To ja też sobie opisze przedmioty, klasyfikując je wg fajności chyba pierwszy raz ever
1. Praktyczna nauka umiejętności - to jest przedmiot, który lubię chyba najbardziej. Kłujemy się nawzajem igłami, mamy dostęp do najfajniejszych odczynników, robimy rozmazy krwi, które potem wybarwiamy i oglądamy pod mikroskopami. Zdecydowanie jeden z ciekawszych.
2. Psychologia - chociaż jestem umysłem niehumanistycznym, na psychologię chodzę akurat ze sporą przyjemnością. Mamy profesora, który bardzo ciekawie tłumaczy różne zachowania ludzkiej psychiki i momentami aż korci żeby część z nich przetestować na ludziach w bliższym i dalszym otoczeniu
3. Biochemia kryminalistyczna - tak naprawdę wszyscy od pierwszego roku czekali na ten przedmiot, żeby poczuć się jak w Si Es Aj Na razie porównywaliśmy tylko zgodność genetyczną dwóch włosów, no i koła są dosyć trudne ale jest fajny klimat, więc to się liczy.
4. Anatomia - anatomia jest przedmiotem niesamowicie ciekawym, ale również strasznie trudnym. Chyba pierwszą łzę na studiach uroniłam właśnie wtedy, kiedy przyszło mi się nauczyć wszystkich kości w czaszce Poza tym osobiście strasznie źle reaguję na zajęcia w prosektorium, ale to się nie będę rozpisywała, bo temat dość przerażający i momentami koszmarny, relację z ćwiczeń praktycznych mogę udostępnić chętnym na pw. Podsumowując: lubię anatomię do momentu gdy nie pada hasło "ubierzcie fartuchy i rękawiczki, idziemy do trupków".
5. Socjologia - przedmiot na którym akurat przerabiamy różne trudne tematy, i na niektórych ćwiczeniach toczą się tak zaciekłe dyskusje niczym na z24 w temacie o eutanazji albo homoseksualistach. Ja akurat lubię kulturalne wymiany zdań na poziomie, podparte logicznymi argumentami więc również jeden z lepszych przedmiotów, choć - o dziwo! - też raczej humanistyczny
6. Histologia - czyli oglądanie tkanek pod mikroskopem. Przedmiot raczej ciekawy, chociaż ma spory minus za to, że to co się obejrzy potem trzeba w ramach zaliczenia narysować. Jest to dla mnie olbrzymim wręcz wyzwaniem, szczególnie że do 5 roku życia moja mama musiała podpisywać moje rysunki żeby nie zapomnieć co w moim zamyśle przedstawiały, bo ciężko było odróżnić samochód od żyrafy.
7. Diagnostyka parazytologiczna - nauka o pasożytach. Okej, niby całkiem interesujące ale oglądanie zdjęć nicienia Loa Loa wychodzącego z ludzkiego oka nie należy do jednych z przyjemniejszych doświadczeń.
8. Epidemiologia - nuda, nuda, nuda. Nawet wykłady są z tego obowiązkowe. Siedzę i słucham na temat procentowego rozkładu zatruć piestrzenicą kasztanowatą wśród dzieci do 14 roku życia. Jedyny plus - prowadzący trochę niedowidzi, więc mogę skoncentrować się na robieniu nonogramów, ewentualnym spaniu.
9. Diagnostyka izotopowa - według mnie stworzenie takiego przedmiotu nieco mija się z celem, bo sam temat promieniotwórczości po 3 zajęciach jest już tak wyeksploatowany że prowadzący sami dobrze nie wiedzą co z nami robić i uczymy się robić sobie zdjęcia rentgenowskie. Mam nadzieję że mnie nie na promieniują i nie skończę jak Maria C.-S.
10.Chemia fizyczna - Wrota Piekieł, Dziecko Szatana, Przedmiot który zabija. Pokrótce: wyrażanie za pomocą praw fizyki zmiany zachodzące podczas reakcji chemicznych, wszystko okraszone sporą ilością różniczek, pochodnych i całek. Po pierwszych dwóch ćwiczeniach czuję się jakbym pomyliła uczelnie i z jakiegoś niezrozumiałego powodu wylądowała na politechnice, z wykładu zaś wyniosłam tyle, ile zapewne wyniosłabym z wykładu na temat arabskiej ortografii prowadzonego przez chińczyka z wadą wymowy. Dramat.
"ubierzcie fartuchy i rękawiczki, idziemy do trupków".
dla mnie to by była najciekawsza część ćwiczeń pewnie ;p (możesz mi napisać szczegóły na pw ) Niestety medycyna to nie dla mnie. Po pierwsze: "mój mózg nie jest tak bardzo rozszerzony", jak mawiał klasyk i nie ogarnęłabym tego ogromu nauki. Po drugie - zwyczajnie nie lubię spraw związanych z lekarzami itp.
Biochemia kryminalistyczna
widziałam to u nas na chemii, można się było na coś takiego zapisać
Histologia - czyli oglądanie tkanek pod mikroskopem. Przedmiot raczej ciekawy, chociaż ma spory minus za to, że to co się obejrzy potem trzeba w ramach zaliczenia narysować.
mam podobnie na sedymentologii przy badaniu mikrofacji skał węglanowych - jest ciekawie, dopóki nie trzeba narysować tego, co widać pod mikroskopem (swoją drogą to co widać, nieraz jest zadziwiająco ładne)
We are all evil in some form or another, are we not?