Ja czytałam dwie recenzje, które są dość pochlebne. Mnie zachęcają do czytania i wkurza mnie to już trochę, bo chcę przeczytać po polsku swój własny egzemplarz w twardej oprawie, a tu wszyscy już dookoła zaczynają o tym mówić...
We are all evil in some form or another, are we not?
Ja mam konto ale tam nie wchodzę, bo nie mam czasu czytać książek xD Chociaż pewnie pouzupełniam sobie niedługo oceny skoro już przypomniałaś o tej stronce..
Jeśli ktoś nie czytał i nie chce znać praktycznie większości fabuły(bo książka jest na tyle krótka, że gdyby nie była scenariuszem mogłaby mieć z 80 stron) to niech nie czyta tego napiszę poniżej.
Przyznam że początkowo byłem sceptycznie nastawiony do tej książki gdyż uważam, że jest to trochę odcinanie kuponów od sławy pierwotnej serii, ale sam dałem złapać się w pułapkę i miło było wrócić do tego świata stworzonego przez Rowling. Swoją drogą nadal czekam na list z Hogwartu bo to chyba najprzyjemniejszy świat fantasy nie licząc czasów wojny z Voldemortem. Książkę czytało się wyjątkowo przyjemnie. Starzy bohaterowie byli tacy jak dawniej(tylko dojrzalsi), a nowi sprawiali dodawali kolorytu i tylko jedna postać mi wadziła nieco ale o tym kawałek dalej.
Jako, że zawsze moim ulubionym bohaterem był Harry to zacznę od niego. Spodobało mi się to jak Rowling go wykreowała po latach. Z jednej strony legenda, z drugiej człowiek, który nie umie złapać kontaktu z synem. Przyznam szczerze, że czasami miałem wrażenie, że Harremu przychodzi wszystko zbyt łatwo lecz ta część przychodziła Potterowi zawsze ciężko a mianowicie kontakty rodzinne. Nie ukrywam, że zawsze po serii miałem wrażenie, że tak to się skończy i trochę wadziła mi idealistyczna wizja z końca oryginalnej serii gdyż Harry miał ewidentnie problem ze swoją legendą. Z jednej strony przyjmował ją i wręcz lubił, a z drugiej strony go przytłaczała. I tu wypada wspomnieć o Albusie, który był bardzo podobny do Harrego tylko, że był nie legendą, a frajerem. Mam wrażenie że razem ze Scorpiusem świetnie pasowaliby do Hufflepuffu. Relacje młodego Pottera z ojcem fajnie współgrały z pierwotną serią. Również przyjaźń z Malfoyem była ciekawa i mam wrażenie, że Draco i Harry również byliby świetnymi przyjaciółmi bo do siebie idealnie pasują jako taka para lecz okoliczności były znacznie inne i praktycznie nigdy do tego nie doszło.
Tu wspomnę też o Scorpiusie, który był dokładnie taki jaki mógł być Draco w młodości gdyby nie toczyła się wojna w jego młodości. Podobało mi się ta rzeczywistość gdzie Voldemort wygrał, a Scorpius był dręczycielem szlam, mugolów itd.. Ładnie ukazany był tu fakt jak różne zdarzenia mają wpływ na życie człowieka. Z pozoru niepotrzebny Diggory wszystko zmienia, a świat staje się całkowicie inny. W tym miejscu wypada wspomnieć o samym Cedricu. Zawsze nie pasował mi do Hufflepuffu(wybaczcie te nawiązania ale jako, że jestem dziwny i jest to mój wymarzony dom to patrzą trochę z innej perspektywy niż inni co chcieliby być ślizogonami czy gryfonami). Najbardziej to on pasował do Gryffindoru, a jego ciemna strona jaką się mógł stać po upokorzeniu na turnieju trójmagicznym do Slytherinu. Nawet Ravenclaw pasował do niego bardziej bo był bystry. Jedyna cecha, którą miał Cedric, a którą ceniono w Hufflepuffie to chyba to, że potrafił odstąpić od chwały by być uczciwym. Mam wrażenie że to przeważyło bo w żadnym innym domu nikt by chyba tak nie postąpił (niby Harry też to zrobił, ale on miał nieco inną motywację).
Trochę zszedłem z tematu książki i moja wypowiedź stała się bardzo chaotyczna i z pewnością niezrozumiała, ale napiszę więc tylko, że warto było kupić i przeczytać to dzieło. Zawsze uważałem świat HP za najlepszy z możliwych i taki, w którym chciałbym się znaleźć gdyby jakikolwiek świat fantasy mógł istnieć. Miło było się na te kilka godzin znów pogrążyć się w tym miejscu, tak wspaniałym i miłym dla mej duszy.
Na koniec dodam tylko, że tak trochę z dupy była ta Delphi, która była jedyną postacią taką nierealną w tym dramacie od początku praktycznie. Moja niechęć jest pewno trochę też spowodowana tym, że w pewnym sensie dziewczyna podobna była do matki, która była zdrowo jebnięta i to w złym tego słowa znaczeniu i właściwie tylko chyba ona była zdolna do tego co zrobiła.
Na sam zaś koniec napiszę tylko, że dorosły Ron wymiata system
Wreszcie skończyłam czytać i trochę żałuję, bo tak jak adi, uważam, ze fajnie było wrócić do tego świata. W dodatku wrócić podwójnie za sprawą zmieniacza czasu.
Zacznijmy od postaci, potem przejdę do pozostałych elementów.
Mnie te podobała się kreacja Harrego. Nie był typowym nieskazitelnym bohaterem, ale rzec można, ze w tej części był najbardziej irytującą postacią. Jego relacje z rodziną były totalnie nietrafione. Nie dziwię się Albusowi, że ojciec tak go wkurzał. To nadaje mu takich bardzo ludzkich cech.
Ron. Cóż, czytając kwestie Rona nabrałam ochoty do ponownego wcielenia się w niego w MP Kilka razy naprawdę śmiałam się na głos. Normalnie typowy mój Ron. Scena, gdy trzymał różdżkę za niewłaściwy koniec, była tak totalnie MPowa... Albo jak po pijaku brał ślub z Hermioną... Jak zwykle odgrywał typowo luźną postacią do wprowadzania elementów humorystycznych.
Albus i Scorpius....
Heh faktycznie totalny Hufflepuff. Tekst, że "frajerów należy wyuczyć frajerstwa" mnie rozbroił. Ale to w sumie dość dobrze charakteryzuje te postacie. Dla mnie byli pewnym zaskoczeniem, ale z drugiej strony całkiem nieźle pasowali.
Delphi. Cóż, faktycznie była trochę nierealistyczna i trudno mi coś powiedzieć o samej postaci. Ale jej wątek mnie totalnie zachwycił i uradował. Ale o tym później.
Fabuła.
Świetnym pomysłem było użycie zmieniacza czasu i cofnięcie się do najbardziej ulubionych przeze mnie momentów z oryginalnej sagi! Wprost uwielbiam Czarę Ognia, więc powrót do Turnieju był dla mnie mega. Tylko żałuję, że tak mało tego. Podobnie bardzo lubię sceny z Doliny Godryka.
Do tego pokazano konsekwencje manipulowania czasem i alternatywne światy. To było znowu super pomysłem.
Prócz tego, że poznaliśmy konsekwencje choćby najmniejszych uczynków bohaterów, zobaczyliśmy po raz kolejny tych, których nam brakuje (Snape, Cedryk, czy nawet trochę Voldemorta) oraz starych bohaterów, których życie potoczyło się inaczej, to z całej tej historii płynie także pewien morał.
Przede wszystkim prowokuje to do zastanowienia się, czy uczynki postaci płynęły z ich serca, czy były podyktowane okolicznościami. Można się zastanowić, czy gdyby coś potoczyło się w życiu inaczej, to stalibyśmy się zupełnie innymi ludźmi. Rowling i spółka próbują dowieść, że człowiek w głębi duszy zawsze będzie taki sam: Snape wspiera ruch oporu nawet po śmierci Harrego, Ron i Hermiona darzą się ukrytym uczuciem, choć nie są razem, Draco posiada skrywane sercu dobro i miłość do rodziny, choć na zewnątrz jest tyranem. Pozostaje tylko kwestia Cedryka. Cedryk przyłącza się do Śmierciożerców. Czy to nam sugeruje, że zawsze miał w sobie coś mrocznego? Czy gdyby nie zginął, mógłby podążyć tą ścieżką? To mnie zaciekawiło. Dobry wątek.
No i na koniec wątek dziedzica Voldemorta. Podobał mi się. Oczywiście w sieci powstało setki FF na temat tego, czy Voldemort miał dziecko. Mnie bardzo spodobała się wizja, że tak. W dodatku uradowała mnie informacja, z kim Niby można było tak przewidywać, ale i tak mnie to cieszy. Nie tylko dlatego, że miał z Bellatrix jakieś bliższe relacje, to także dlatego, że zarówno on jak i ona (moje dwie ulubione postacie ) w ten sposób jakoś przetrwały. Sama Delphi może nie była najlepiej wykreowana, ale chyba po prostu w tak krótkiej sztuce nie było na to czasu i miejsca. Trochę żałuję tylko, że Deplhi ostatecznie się z nim nie spotkała.
I wreszcie na koniec motyw Wróżebnika. Znowu świetny pomysł. Lelek wróżebnik pojawiał się już w kilku ksiązkach/filmach. Jakoś kojarzę tę jego symbolikę, ale po Przeklętym Dziecku jeszcze bardziej mnie zainteresował i chyba sobie o nim poczytam
(parę słów o lelku: http://maxverde.cba.pl/podreczniki/onms2/lelek.html)
Co do samego zmieniacza czasu. Tu widzę pewną niekonsekwencję. W Więźniu Azkabanu stosowana była zasada Whatever Happened Happened, a w Przeklętym Dziecku wszystko się zmieniało. No ale ogólnie te zmiany wyszły na plus, więc się nie czepiam.
Daję 7/10, chociaż w sumie trudno porównywać tren dramat z oryginalnymi powieściami.
PS. Kto waszym zdaniem jest tytułowym przeklętym dzieckiem?
We are all evil in some form or another, are we not?
PS. Kto waszym zdaniem jest tytułowym przeklętym dzieckiem?
myślę, że tak na prawdę nie ma właściwej odpowiedzi gdyż może pasować kilka postaci
Albus bo trafił do Slytherinu i ogólnie był całkiem różny od swojego rodzeństwa
Delphi bo była dzieckiem Voldemorta i Bellatrix a to samo w sobie wystarcza
Scorpius bo poniekąd przyspieszył śmierć matki i miał swoją mroczną stronę co ukazano w alternatywnej rzeczywistości
nawet Harry trochę pasuje bo jest przeklęty gdyż dalej czuje Voldemorta
Wzorem poprzedniego roku, książkowe podsumowanie. Trochę wstyd, bo w tym roku jakoś mało czytałam, bo wyjątkowo skupiłam się bardziej na filmach i klubie filmowym
To powieść, którą po prostu należy przeczytać. Każdy jej element jest po prostu perfekcyjny: zarówno rysy bohaterów, tło geograficzno-historyczne - lata 20. - kryzys w USA, jak i fenomenalny styl pisarski Steinbecka. Tak pisane są prawdziwe arcydzieła.
Po książkę sięgnęłam ze względu na ekranizację Tima Burtona. Pisałam o niej w którymś z poprzednich postów, ale powtórzę jedno: ekranizacji nie warto oglądać, natomiast książkę polecam jak najbardziej. Powinna się spodobać fanom HP, bo ma w sobie dużo świetnego klimatu i tajemniczości, a docelowym targetem są prawdopodobnie rówieśnicy czytelników ostatnich części HP.
To kontynuacja Osobliwego domu. Na mój gust jest mniej klimatyczna niż tom pierwszy, ale nadal dobrze się czyta. O ile fabuła pierwszego tomu jest raczej ograniczona do jednego miejsca, to w tomie drugim jest to ciągła podróż, a akcja jest typowa dla MP: grupa "osobliwców" wyrusza w świat (Anglię) z misją do wykonania, a po drodze napotykają przeróżne trudności i różnych ludzi (i nie tylko). A wszystko to ma miejsce w czasie trwania II Wojny Światowej.
Do przeczytania Biblioteka dusz, ale w bibliotece jeszcze jej nie ma, a nie chce mi się kupować.
Powieść Rowling która została bardzo różnie przyjęta przez krytykę. Mnie trochę przypomina to zestawienie serialu Twin Peaks z filmem Ogniu krocz ze mną. W obu przypadkach po stosunkowo przyjemnej i łagodnej wersji przychodzi coś bardziej ordynarnego i pozornie niepasującego do dotychczasowego stylu. Mnie jednak książka się podobała. Lubię ten motyw małych miasteczek, w których dochodzi do konfliktów społecznych, a Rowling trafnie zarysowała tę sytuację. Stworzyła dobre i wiarygodne postacie i sytuacje, co moge jakoś potwierdzić, bo byłam nieraz świadkiem podobnych zachowań i zdarzeń, bądź nawet brałam w nich udział. A przy tym wszystkim zachowany tutaj został lekki znany z HP styl Rowling, który niejednokrotnie przywołuje uśmiech na twarzy.
Pierwsza z serii i IMO najsłabsza. Fabuła jest wyjątkowo prostolinijna, postacie póki co nie wzbudzają jakichś szczególnych uczuć czytelnika. Rowling zdaje się trochę męczyć z narzuconym sobie rygorem napisania poprawnej powieści detektywistycznej. Brakuje tutaj trochę jej lekkiego stylu znanego z HP i Trafnego Wyboru.
Zdaje się, że przy Jedwabniku autorce pisze się swobodniej. Jednak kilka błędów fabularnych nie pozwala mi mimo wszystko wystawić lepszej ocenie niż "kukułce". Tym razem jednak intryga jest już nieco bardziej rozbudowana, a i sami detektywi (Cormoran i Robin) nabierają więcej rysów charakterów.
Zdecydowanie moja ulubiona część, choć jak czytam/słucham opinii innych, jestem jedną z nielicznych. Mnie jednak podoba się pójście w bardziej mrocznym kierunku seryjnych morderstw z muzyką rockową/metalową i psychopatami. Trochę tutaj jest podobieństw z moim Treyem z MP36 i nie jest to przypadek. Temat jest mi bliski i dla mnie przyjemny, do tego mamy już dobrze nakreślone charaktery zarówno psycholi, jak i perypetie Cormorana i Robin, którzy nareszcie stali się bardziej ludzcy, a mniej papierowi. Do tego dość ciężki klimat specyficznych środowisk: narkomanów, muzyków rockowych i groupies, fanów odcinania części swojego ciała i wreszcie po prostu miejskiej meliniarni to coś, co zdecydowanie trafia w mój gust
Klasyka rosyjskiej literatury. Romansidło w stylu wiktoriańskim, ale nie całkiem niezłe. Największym plusem tej powieści jest dla mnie przedstawienie postaci tytułowej bohaterki, ktore jest zrobione w sposób perfekcyjny. Co zaś do fabuły to cóż, bywa ciekawie, bywa nudno, jak to w wielkich dziełach światowej literatury
Powieść, która kategoryzowana jest jako thriller. Jeśli jednak ktoś naprawdę spodziewa się thrillera, to raczej się zawiedzie. Treść skupia się bowiem głównie na radzeniu sobie ze stratą członka rodziny, choć nie z typową stratą. Caitlin, osiemnastoletnia dziewczyna jest bowiem uznana za zaginioną, a nie zmarłą, przez co pojawia się jeszcze ten odwieczny dylemat: kiedy przestać szukać i czy w ogóle należy przestawać. Całkiem niezły rys psychologiczny postaci członków rodziny, ale jeśli ktoś poszukuje emocji, to ta książka ich zbyt wielu nie zapewni.
Na pewno jest to obowiązkowa pozycja dla każdego fana HP. Pomimo, że to tylko dramat, książka jest całkiem niezła. Niestety "całkiem niezła" przy zajebistych poprzednich siedmiu tomach to trochę słabo. Ja osobiście wolałabym to zobaczyć na scenie, no ale... Więcej w poście opisującym tę pozycję
Tym razem polska pozycja. Rzecz dzieje się na jakimś polskim zadupiu, a akcja przypomina trochę Kołysankę Machulskiego. Mamy wampiry, kosmitów, morderstwa i nawiedzonych ludzi, co w rzeczywistości jest lekką kpiną z naszego społeczeństwa zaprawione mnóstwem czarnego humoru. I chociaż bardzo lubię tego rodzaju humor, to w tej powieści wszystkiego jest za dużo, przez co nieraz robi się bardziej niedołężnie niż w naszych edycjach
Jak tak czytam, że Veronica Roth jest w pierwszej dziesiątce najlepiej zarabiających pisarzy, to się zastanawiam, czy tez nie machnąć podobnego gówna i czegoś nie zarobić A zatem mamy kolejną, nie wiem już którą z kolei, książkę po Igrzyskach Śmierci "niezwykłej" nastolatce, która jest nudna do porzygu, ratująca świat i mającą irytujące problemy sercowe. Może i Igrzyska nie są jakieś wybitne, ale jeśli miałabym coś polecić z tego typu literatury, to powieśc Susan Collins będzie zdecydowanie lepszym wyborem niż Niezgodna. Teraz męczę Zbuntowaną i ni chuja nie mogę skończyć...
Czerwona królowa
5/10
Kolejna książka w stylu Igrzysk Śmierci. Poziom podobny, co u niezgodnej. W sumie nie ma o czym pisać, bo to znowu ten sam nurt i poziom.
Książka polecana przez samego R.R. Martina. I faktycznie przypomina trochę grę o tron połączoną z Jurrasic Parkiem. Jednak daleko tej książce zarówno do jednego i drugiego. Ja się wynudziłam.
Książka dla fanów przygód Indiany Jonesa, czyli połączenie pseudoarcheologii z podróżami i przygodami zaprawione różnego typu bzdurami. Do tego mamy średnio interesujących bohaterów i średniointeresująca fabułę. O ile jako dziecko lubiłam nawet Poszukiwaczy Zaginionej Arki, o tyle tej ksiązki nie byłam w stanie doczytać do końca. Ogółem, można sobie darować i nie tracić czasu na tę pozycję.
Przyznam szczerze, że mój książkowy rok 2016 był dość ubogi. Mniej czasu przez pracę, przerzucenie się na samochód (dawniej głównie czytałem w autobusach i tramwajach ), kończenie magisterki i skupienie się na skryptach i literaturze naukowej... no i jakoś tak wyszło.
Chyba jedyna pozycja godna uwagi to:
Stieg Larsson - Trylogia Millenium "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet", "Dziewczyna, która igrała z ogniem" oraz "Zamek z piasku, który runął"
+
David Lagercrantz - "Co nas nie zabije"
Czyli bardzo dobre kryminały.
Pierwotna trylogia świetna. Zwłaszcza pierwszy tom "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" mnie urzekł i zafascynował. Genialna historia, dobre postacie itd. W kolejnych częściach na minus było chyba to, że główni bohaterowie oprócz "rozwiązywaczy" zagadek, stali się jednocześnie ich głównymi uczestnikami co jakoś mniej mi odpowiadało niż akcja w pierwszym tomie. No i zmiana autora w "Co nas nie zabije" odczuwalna, ale Pan Davis również dał radę i nie zepsuł całego dorobku. Ogólnie polecam
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Nie wiem czemu tak wyszło, ale w 2016 czytałam głównie publicystykę i literaturę faktu (w tamtym roku dużo więcej powieści, dramatów, no pięknych rzeczy generalnie). Efektem tego książek przeczytałam trochę mniej, bo ogarnięcie jednej wiązało się ze sprawdzeniem kilku innych artykułów czy esejów i koniec końców wyszło jak wyszło. W którym roku bardziej się rozwinęłam z tych dwóch? W sumie to nie mam pojęcia
Z ciekawych i wartych spojrzenia wybrałam takie o 4:
Krótka historia siedmiu zabójstw - Marlon James
Zaczęło się od krótkiej zachęty wujka 'czytam teraz super ksiązkę, w składni i ortografii zupełnie bez ładu i składu, ale to jest genialne, booker '15', wiec pożyczyłam sobie.
Efekt? Jestem pod ogromnym wrażeniem. To nie jest nic, co do tej pory czytałam. Wulgarna, momentami obrzydliwa, stylizowana na język ulicy 100 razy lepiej niż u Masłowskiej, kupa błędów, często brak logiki bohaterów... To jednak jest tylko forma (a raczej jej przełamanie), w rzeczywistości te wszystkie pierdoły pozwalają totalnie wsiąknąć w fabułę, znaleźć się pośrodku wydarzeń. Jaka to jest odmiana np. po czytaniu suchych, chłodnych, skandynawskich kryminałów!
Mężczyźni z różowym trójkątem - Heinz Heger
Przeczytane po mojej pierwszej wizycie w Auschwitz. PRzełamanie tabu z jednoczesnym przypomnieniem, że hierarchizacja człowieka nie ma znaczenia, jeśli jest on poddawany temu samemu okrucieństwu.
Poniedziałkowe dzieci - Patti Smith
Przepiękna (i prawdziwa!) historia o drodze do samoakceptacji, znalezienia miłości, przyjaźni i przy okazji sławy, wszystko w Nowym Jorku w lat 60. Jak na wspomnienia napisane bardzo solidnie w gąszczu autobiograficznych koszmarków, nie rozczarowała mnie jak np. 'Dziewczyna z zespołu" Kim Gordon.
Białystok. Biała siła, czarna pamięć - Marcin Kąski
Książka bardzo smutna, ciężka, mroczna i złożona. Niesamowicie dobry reportaż nie tylko o Białymstoku, ale o Polsce ogólnie. O podziałach, o polskiej martyrologii, o inności... Cholernie prawdziwe tak, że czasem boli.
Tak jak pisałam na początku, w końcu przeczytałam i zrozumiałam Siłę Bezsilnych (i ogolnie cały zbiór esejów Havla), Utwór o matce i ojczyźnie, O demokracji w Ameryce, Fenomenologię Ducha, Brewiarz Zwyciężonych, Uwikłanych w płeć... I dużo innych ciężkich książek wymagających odkrycia kilku jeszcze nieotwartych klepek w mózgu, to bolało ale nie żałuję XD
Edytowane przez panda dnia 15-01-2017 11:07
Ja ostatnio czytam wiele książek, które bardziej są związane z moim rozwojem osobistym, ale czasami zdarza mi się sięgnąć do pozycji niekoniecznie naukowych.
Ostatnio mam fazę na czytanie książek o szpiegach. Oczywiście wszystko skłania się ku Rosji, w związku z tym chciałam polecić książkę Creme de la Kreml. Nie jest ona co prawda o szpiegostwie, ale o Rosji i to w 100%, ten kto uważa, że Rosja to stan umysłu ma rację i ta książka tylko o tym pokazuje. . Mam paru znajomych właśnie stamtąd i nie rozumiałam ich sposobu myślenia, ale po przeczytaniu tej pozycji już wiem o co im chodzi, oni są po prostu zdecydowanie inni. Polecam, aby zagłębić się w ich myśleniu, to jak bardzo są niecodzienni i inni niż my(w sposobie myślenia), ale również w pewnym stopniu podobni! Są to 172 felietony, niby nie powiązane, ale łączące się w jedną całość i obraz. Oczywiście niektóre rzeczy wydają mi się również przerysowane i dążące w jednym kierunku, jednak nie żałuję jej przeczytania, a wręcz polecam zwłaszcza dla kogoś, kto dopiero zaczyna swoją przygodę z Rosją. Brakuje tutaj jedynie trochę pozytywów życia w Rosji, których jest również sporo, autor głównie skupia się na tym co złe i niepoprawne.
Edytowane przez April dnia 15-01-2017 13:19
adi1991 napisał/a:
von Trier to lekki świr, ale to tam mogę zrozumieć, ale co jest fascynującego w mordercy to już nie bardzo
Dla mnie tacy ludzie są ciekawi z punktu psychologicznego, a to że coś jest dla mnie interesujące nie znaczy od razu, że to szanuję, podziwiam, itp. Po prostu tego typu "mroczne" sfery są pociągające. Tak jak niektórzy lubią oglądaćfilmy gore, ale to nie znaczy, że sami chętnie by kogoś rozpruli albo poćwiartowali. No chyba, że Arleta ma inny stosunek do tego
adi1991 napisał/a:
von Trier to lekki świr, ale to tam mogę zrozumieć, ale co jest fascynującego w mordercy to już nie bardzo
Dla mnie tacy ludzie są ciekawi z punktu psychologicznego, a to że coś jest dla mnie interesujące nie znaczy od razu, że to szanuję, podziwiam, itp. Po prostu tego typu "mroczne" sfery są pociągające. Tak jak niektórzy lubią oglądać filmy gore, ale to nie znaczy, że sami chętnie by kogoś rozpruli albo poćwiartowali. No chyba, że Arleta ma inny stosunek do tego
Każdy ma swój własny indywidualny stosunek, ale Flaku, ogólnie masz rację
Wydaje mi się, że takich rzeczy nie trzeba tłumaczyć, ale jak widać, czasem się przydaje
We are all evil in some form or another, are we not?
Dobra nie będę się wdawał w dyskusję bo i tak nikt nikogo nie przekona do swych racji.
Wracając do książek to u mnie był to trochę rok odgrzewanych kotletów gdyż po raz drugi przeczytałem m.in sagę Wiedźmina i muszę przyznać, że ciekawe doświadczenie gdyż człowiek wiele rzeczy pozapominał(choć znane główne zakończenie czy wątek), a do tego całkiem na nowe rzeczy i smaczki można było zwrócić uwagę. Poza tym poza Harrym Potterem nigdy nie czytam książek więcej niż raz więc to dla mnie nowość i jeśli nie znajdę czegoś nowego, a mam z tym ostatnio problem to może sobie jakąś kolejną dłuższą serię ogarnę.
Na urodziny dostałam płytę Black Sabbath (lol) oraz książkę Marka Frosta "Sekrety Twin Peaks"
Chciałam tu napisać oczywiście o tym drugim, bo jest to dośc interesująca pozycja
Czym w ogóle jest ta "książka". Otóż niezupełnie w ogóle jest książką. Jest to zbiór dokumentów, w tym tajnych dokumentów FBI. Info na obwolucie mówi, że materiały są poufne i zostały znalezione na miejscu zbrodni, w sprawie której toczy się dochodzenie. Czytelnikowi przekazane są w w celu dokonania analizy i pomocy przy sprawie opatrzonej kodem czerwony.
Nie trzeba chyba nadmieniać, że z tą sprawą będzie między innymi związany 3 sezon Twin Peaks.
Załączone materiały sięgają początków XX wieku i związane są z różnymi dziwnymi, tajemniczymi i nie tylko wydarzeniami, które miały miejsce w rejonie Twin Peaks w stanie Waszyngton.
Tutaj dodam od siebie, że są kopalnią materiałów na kilka edycji Mistrza Przetrwania w tym klimacie
Fajny cytat z książki (taki trochę związany z tym z mojego podpisu ;p):
Jesteśmy istotami ciemności i światła, zdolnymi do barbarzyństwa i nieograniczonego okrucieństwa, ale także do miłości, śmiechu i tworzenia niezrównanego piękna. Jesteśmy jednym i drugim, to oczywiste, ale czego jest w nas więcej? Nie znam odpowied... Czy "zło" jest rzeczą - czymś niezależnym, poza nami - czy też zasadniczą częścią tego, kim jesteśmy?
Mark Frost
We are all evil in some form or another, are we not?
Wprawdzie jestem ignorantem literatury i jak wiadomo jeszcze do niedawna nie wiedziałem, że Mickiewicz pisał dramaty...
ALE ostatnio przeczytałem ciekawą książkę pt. "Jeśli zimową nocą podróżny" napisaną przez jakiegoś włoskiego pedała. Ogólnie to takie autotematyczne, postmodernistyczne nie wiadomo co, mniej więcej tak samo dziwne jak sam tytuł. Głównym bohaterem jest Czytelnik, który czyta powieści, ale za każdym razem nie może ich dokończyć, bo się urywają po kilku stronach i szukając dalszego ciągu poprzedniej książki, natyka się na kolejną, i tak w kółko. Książka dzieli się na wątek Czytelnika, który co ciekawe jest napisany w drugiej osobie liczby pojedynczej, który jest przerywany tymi wszystkimi mini-powieściami, które w międzyczasie czyta. Większość z nich jest zajebista, pomijają fakt, że urywa się w najlepszych momentach xD ale ogólnie każda nawiązuje do jakichś gatunków, np. do kryminału noir albo powieści rewolucyjnej. Jedna z nich polega np. na tym, że bohaterowie jeżdżą po całym Paryżu szukając dogodnego miejsca na pozbycie się zwłok xD Ogólnie jest tam mnóstwo różnych nawiązań, których nie jestem w stanie wychwycić przez co moja lektura była zapewne uboższa. Czytelnik w międzyczasie poznaje Czytelniczkę, w której oczywiście się zakochuje. Jest też ogólnoświatowy spisek i takie tam, o których nie będę mówił, aby nie wejść na grunt spoilerów. Na początku jest nawet "instrukcja" jak poprawie czytać książki xD Jest też trochę absurdalnego humoru, który lubię, np. jedna z bohaterek "czyta" książki w taki sposób, że wybiera z niej najczęściej powtarzające się słowa klucze i na tej podstawie odgaduje o czym jest dana powieść, heh. 8/10 polecam!