mam takie dziwne wrażenie, że serial podobał się będzie osobom co nie wierzą w duchy czy takie akcje bo dla mnie takie przedstawienie tych spraw jak na razie jest trochę niepoważne
Nie będę się odnosić do całego posta, bo to zdanie w sumie powtarza prawie wszystkie zarzuty. Ja się pytam, jak można oglądać poważne filmy o "duchach"? Wystarczy wziąć pierwszy lepszy horror, który próbuje zrobić to na poważnie i jest to zwykle żenada do kwadratu. Naprawdę niewiele jest takich, które sobie z tym radzą (np. Inni). Z tym, że to jednak inny gatunek filmu. Cały urok tego serialu polega właśnie na braku powagi i absurdalnym humorze. Coś podobnego jest w Fargo, choć może na nieco mniejszą skalę.
Według mnie wszystkie wady, które wymieniłeś są naprawdę zaletami (no może poza telenowelą, ale akurat tu jest tego znacznie, znacznie mniej niż w Twin Peaks i Lost). Cały ten dystans, absurd, niedorzeczności nie są przecież przypadkowe. Przecież Lars von Trier nie jest idiotą i nie dlatego pozwala Drusse włóczyć się po korytarzach, bo nie wie, że pacjenci zwykle tego nie robią. Przecież to jawne wyśmiewanie się z tego całego systemu i społeczności lekarskiej.
Co więcej von Trier wcale nie wyśmiewa się z tych zdarzeń nadprzyrodzonych (więc nie wiem, skąd pomysł, że podoboac się może tym, co nie wierzą), wyśmiewa się właśnie z racjonalności, ignorancji i braku szacunku dla spraw ponadmaterialnych prezentowanych np. przez Helmera. Jak dla mnie Lars von Trier twardo stoi po stronie metafizycznej a nie po stronie sceptyków.
Co do bagien, to odpowiedź jest tak oczywista, że nie wiem, jak można nie wiedzieć
Ale ok, napisze, jak ja to widzę...
Bagna, mokradła to od dawien dawna było miejsce tajemnicze dla ludzi. Wszelkie historie o zjawiskach nadprzyrodzonych tam wystepujących powstawały od zarania dziejów, głównie związane były z różnymi podaniami, legendami ludowymi. Przypomnij sobie choćby Świteziankę. Dlaczego ludziom tak to się kojarzyło? Chyba jest naprawdę oczywiste... Nad bagnami często unosi się mgła, która sama w sobie robi dość niezły klimat, w dodatku różne rzeczy w niej widoczne wyglądają inaczej niż kiedy mgły nie ma, można w niej pobłądzić, a jeśli bagna wciągają, można już nigdy nie wrócić (tak, są takie nawet w Polsce). Generalnie wyobraźnia pracuje wtedy na najwyższych obrotach, a gdy człowiek coś chce zobaczyć, to to zobaczy. Do tego dochodzą jeszcze błędne ognie wywołane ulatnianiem się metanu i już mamy scenerię rodem z horroru... Chyba nie ma bardziej klimatycznego miejsca, w którym można byłoby spotkac coś nadprzyrodznego, niż bagna... Nie mówiąc już o tym, że miejsca takie zwykle były słabo poznane przez ludzi. Nikt się tam nie zapuszczał, jeśli nie musiał, a już na pewno nie było mowy u budowaniu siedzib w takim miejscu, co podyktowane jest głównie logiką, a nie strachem. Z biegiem lat nagromadziło się wiele legend i opowieści, a tymczasem współcześnie mokradła nie stanowią już żadnego problemu i się je osusza. Osobiście jestem temu przeciwna, gdyż stanowią bardzo unikalne środowisko przyrodnicze, które niestety coraz staje się... coraz bardziej unikalne....
We are all evil in some form or another, are we not?
Mi nie chodzi o to kto po jakiej stronie stoi. To, że von Trier stoi bardziej po tej dziwniejszej stronie jest dość oczywiste. Nie podoba mi się jednak sposób ukazania tych zdarzeń. Może też dlatego nie znoszę horrorów, ale dla mnie są w dużej mierze po prostu żałosne. Tak na prawdę czuję zbyt duży respekt do takich spraw by mieć do nich dystans i traktować je z takim absurdem. Dla mnie osobiście są to zbyt poważne sprawy by tak się trochę z nich "naśmiewać". Przez to też napisałem, że osobom, które nie wierzą będzie się to wszystko raczej bardziej podobać bo nie można bać się czegoś w co się nie wierzy, a ja bym na przykład nie chciał spotkać duchów(całe to ich wywoływanie, które jest durne same w sobie) czy poznać odpowiedzi na wiele pytań, które są nieznane.
Tak na marginesie zawsze mnie bawiło troszkę, że osoby, które uważają, że jak umrą to koniec najbardziej ekscytowały się czymś co według nich nie istnieje. Takie troszkę przewrotne to.
Nie wiem, moja babcia tam wierzy w duchy i tez je nieraz wywoływała i nieraz opowiadała o jakichś tam niby spotkaniach z duchami
Natomiast co do podejścia, to ja w ogóle nie mam zbyt poważnego podejścia do życia i lubię wiele jego aspektów traktować z dystansem i przymrużeniem oka, dlatego mi to pasuje
Tak na marginesie zawsze mnie bawiło troszkę, że osoby, które uważają, że jak umrą to koniec najbardziej ekscytowały się czymś co według nich nie istnieje.
Nie do końca tak jest. Znam zagorzałych sceptyków pokroju Helmera (np. moja mama), którzy naprawdę nie lubią tej tematyki. Ale trochę tak jak fikcją literacką. Nie wierzy się może tak na poważnie w magię i Hogwart, ale Harrego Pottera się lubi
Ja się osobiście nigdy jakoś takimi sprawami nie przejmowałam. I to nie tylko dlatego, że nie wierzę czy coś. Bo nieraz człowiek się jakoś tam zastanawia. Ale tak na logikę... krzywdę może zrobić tylko żywy człowiek. No wiadomo, jak przeczytałam Cmętarz Zwierząt, to nawet miałam przez jakiś czas lekkiego pietra, ale mi przeszło ;p
We are all evil in some form or another, are we not?
Odcinek numer 2 i dalej nie do końca mogę rozgryźć ten serial. Czasem mi się podoba, czasem nie. Dalej jednak moja ocena to 6 gdyż odcinek był spokojniejszy przez co nie posunął się mocno do przodu. Pewne teorie mam, ale pisał ich nie będę bo jeszcze okażą się kompletną bujdą
Jutro pewno obejrzę te dwa pozostałe odcinki i wtedy mam nadzieję określę się w zadowalający sposób dla mnie bo czuję, że to nie jest taka moja typowa 6 czy 7, a wyżej też jakoś dać nie mogę na razie.
lol finał, co to było. O dziwo najzabawniejszy odcinek, chociaż to na plus. Generalnie co chwila albo groteska albo czarna komedia albo wszystko naraz. Helmer w Haiti, najpierw pomyślałem ze wtf i to jakieś z dupy, ale jak już tam dotarł to to było tak odjechane i z czapy, że oczywiście mi sie spodobało W szpitalu to aż nie wiadomo jak to ująć, oczywiście rozwala wizyta ministra..najbardziej się śmiałem na scenie z upuszczeniem młotka.. co do ciąży Judith to nawet jeśli AHS do tego nawiązuje, to Trier oczywiście sam nawiązuje, chocby do Dziecka Rosemary, ktore pewnie też nawiązywało do wcześniejszych pozycji z identycznym wątkiem.. W sumie przypomniał mi się teraz jakiś japoński film w którym głowa wychodzi z cipy, tyle że razem z całym dorosłym ciałem szkoda ze nie pamiętam tytułu. w każdym razie zakończenie Trier zrobił specjalnie totalnie kulminacyjnie, ostro i z postawieniem dziesiątki pytań zamiast odpowiedzieć na poprzednie, coś jak Twin Peaks tylko z większym rozmachem Odcinek zupełnie szalony, na pewno bardzo mi się podobał, chociaż perfekcyjny dla mnie nie był, prawdopodobnie dlatego, że ta groteskowość szczególnie w końcówce (chociaż końcówki zawsze tu są takie nadpobudliwe) zabrała mu nieco z powolnego, gęstego klimatu. Dam 9.5/10
z oceną Riget wstrzymam się jednak aż do obejrzenia również Riget 2.. ja wgl dzisiaj obejrzałem wszystkie odcinki ponownie i mam ochotę nawet jeszcze raz obejrzeć, ale tego nie zrobię, bo nie chcę sobie tak zajechać serialu, że zacznę się na nim nudzić, jednak lepiej zachować odrobinę niedosytu niż mieć odrobinę przesytu.
Edytowane przez Lion dnia 08-02-2016 09:20
co do ciąży Judith to nawet jeśli AHS do tego nawiązuje, to Trier oczywiście sam nawiązuje, chocby do Dziecka Rosemary, ktore pewnie też nawiązywało do wcześniejszych pozycji z identycznym wątkiem
No pewnie tak, chociaż w Królestwie to jest trochę zmienione względem Dziecka Rosemary, a w AHS jest praktycznie totalna zrzynka.
ja wgl dzisiaj obejrzałem wszystkie odcinki ponownie i mam ochotę nawet jeszcze raz obejrzeć,
No ja miałam to samo, dlatego kiedyś ciągle go oglądałam i o dziwo wcale mi się nie zajechał
We are all evil in some form or another, are we not?
na początek ciekawostka, bo chyba był połowicznie polski akcent w Riget gdy Helmer schyla się nad kiblem, stwierdza, ze w porównaniu z jego kupą to nawet okręt Vasa świetnie pływał. Ponieważ nazwa skojarzyła mi się z Wazami to pomyślałem, że może być jakiś związek, no i ogólnie mnie ciekawiło co to za statek co pływa lepiej od jego gówna, ale nie spodziewałem się takiej historii (swoją drogą zabawnej)
Ok, co do 2x01 czy tam 1x05 to zaczął się dla mnie jakoś spokojniej niż zwykle, łatwo było zauważyć, że parę pomysłów jest powtórzonych (ale rozjebal mnie choćby Helmer na tych wrotkach i z kijami, no wtf). W miarę trwania odcinek zdecydowanie się rozkrecał. Najpierw fajna zabawa w trucie tego doktora i zamieszanie z kawą, szczerze to nie spodziewałem się po Twin peaks że kawa "zagra" w którymś serialu tak ważną rolę. Ogólnie jeszcze nie dało się nie zauważyć tego zielonego wzroku z powietrza jakiegoś złego ducha. Co to dokładnie jest to nie wiem, ale pewnie przyniesie sporo zamieszania. Zamieszanie było również z kolejną wizytacją, akurat ten wątek trochę zapychający moim zdaniem. Podoba mi się za to inny niby zapychacz czyli relacje z tą doktorką w okularach, moim zdaniem wyszło na plus takie dość normalne jak na Riget ukazanie ludzkich relacji (które i tak normalne do końca nie są). Gościu z bębnem w piwnicach to typowy absurd... Jednak największe wrażenie wywarło na mnie to eeee dziecko, które popyla na korytarzach (w dodatku niezauważenie), a na końcu rozrasta się i atakuje, jak tego czegoś nie zajebią od razu w 6 odcinku no to sorry ale będą kłopoty na własne życzenie (z resztą przez cały ten serial wszyscy pakują się w kłopoty na własne życzenie) Szkoda też Drusse jeśli umarła, chociaż z drugiej strony jako duch też może wiele jeszcze zdziałać, być może zreflektuje się jak to jest być po drugiej stronie (scena jak unosi się jej duch to trochę ciary). Ogólnie odcinek bardzo dobry (jak zwykle) i zwiastuje podobny sezon. 8.5/10
Edytowane przez Lion dnia 09-02-2016 04:30
Odcinek kolejny był chyba najdziwniejszym który do tej pory był w Riget. Przynajmniej ja przy swoim seansie pomyślałem że to co widzę jest tak zakręcone, że nawet nie śmiem się spodziewać co sie stanie w ciągu kilku scen, bardzo ciężko to przewidzieć. Bardziej zabawny ep od poprzedniego, chociaż do czasu, bo sama końcówka to konkretna sieczka, z resztą jak zwykle. Był też bardzo długi. Tak naprawdę przy tym odcinku zaczynam się upewniać, że fabuła zmierza trochę w kierunku gmatwaniny wątków i dziwnych wydarzeń, z których prawdopodobnie nic konkretnego nie wyniknie, skoro serial był przerwany. Mi się ten serial w tej swojej dziwnie zrobionej formie mimo wszystko bardzo podoba, a Twin Peaks przy nim jest bardzo normalny
co do wydarzeń odcinka, to oczywiscie zamiast zajebania tego czegoś co się urodziło oczywiście są kołysanki i ssanie cycusia, mogłem to przewidzieć. Bardzo fajny początek z Drusse w pokoju i jej powrotem do świata żywych. To ściganie się karetką i obstawianie jest oczywiście chore (właściwie przez to zdałem sobie sprawę, że zupełnie wszyscy w tym serialu są pojebani i nie ma co liczyć na kogoś normalnego, bo nawet Helmer zdziwaczał kompletnie mimo że niby ciągle jest człowiekiem nauki)... Dużo humoru- jakieś sztuczne penisy, zamieszanie z drzwiami, zombie i pogrzeb Hooka, jakiś murzyn, który jest najlepszym chirurgiem świata i który podjada ludzi (co to kurwa wgl było)... No i końcówka w tej auli była mocna. Poza tym odcinek mi się minimalnie dłużył (ma długość krótszego filmu pełnomatrożewgo), wydarzenia były na tyle dziwne i niekonkretne, że ciężko mówić o postępie fabularnym, ale tak czy siak oglądało mi się przyjemnie (jeśli tak to można określić zważywszy na to co sie dzieje w tym serialu) 8.5/10
Drugi sezon z jednej strony jest bardzo podobny do pierwszego, a z drugiej pojawiają się pewne różnice. Zacznę więc może od różnic, które jednocześnie są podobieństwami:
- karetka - odcinek znowu zaczyna się od nadjeżdżającej karetki, która potem znika w dziwnych okolicznościach. Tym razem jednak nie jest to już widmowa karetka, ale jak najbardziej realna, prowadzona przez studentów, którzy robią zakłady. Trudno znaleźć większe przeciwieństwo i jednocześnie podobieństwo do motywu z pierwszej części. Jest to totalny absurd, ale jednocześnie ukazanie braku szacunku i głupota tych ludzi. A jak to komentują niedorozwojem ze zmywaka "wszystko zaczyna się od głupoty, ale kończy się na czymś złym". Niby oklepane hasło, a w Królestwie brzmi bardzo świeżo i wcale nie sztampowo. Warto mieć to na uwadze w tym sezonie.
- monologi Helmera - podobnie jak w części I Helmer wygładza swoje przemowy zakończone hasłem "durni Duńczycy". Tym razem jednak z wyżyn dachu zszedł na niziny latryny. Kolejne podobieństwo i przeciwieństwo za razem PS. Fajna ciekawostka odnośnie statku, jakoś nigdy nie wpadłam na to, żeby to sprawdzić.
- Drusse - znowu wraca do szpitala, ale tym razem jest w prawdziwej potrzebie, a nie symuluje. Co do jej śmierci... No cóż... ok, nie uprzedzam
Nowości:
- złe oczy - czyli tajemnicza głowa (to ta z lodówki) i widoczki na zielono - to jest generalnie mój ulubiony motyw Królestwa; nie będę pisać, co lub kto to jest, coby nie psuć przyjemności oglądania, ale "złe oczy" chyba mówią już bardzo wiele na ten temat... Zresztą jak zwykle motyw trochę podobny do TP, choćby widzenia zdarzeń oczami sowy
- dziecko Judith - powiązane z punktem powyżej, ale nie tak jak zapewne kazdy na tym etapie myśli. Powiem tylko, że jak byłam dzieciakiem to miałam trochę pietra na tej scenie, jak śledzą je po śladach i potem pokazują, jak leży w tym kącie. Teraz z ulgą stwierdziłam, że już nie robi to na mnie aż takiego wrażenia ;p
Powyższe punkty, oraz wiele innych, jak np. ten cytat o głupocie i źle nawiązują wreszcie do tego słynnego cytatu Larsa von Triera o akceptacji dobra i zła. Nie da się ukryć, że w tej części Królestwa ta dychotomia stała się wreszcie bardziej realna i będzie motywem całego sezonu. Podczas, gdy w 1 chodziło głównie o historię morderstwa Mary, teraz problem staje się bardziej złożony, gdy do Królestwa wkroczyły znacznie poważniejsze siły
Cóż... pomimo tak poważnego tematu, odcinek ten był chyba bardziej humorystyczny niż pozostałe. Naprawdę się uśmiałam na wielu scenach, takich jak:
- akcje z kawą
- teksty w stylu "Przenosicie pacjentów do wolnych sal. Co wam przyszło do głowy?"
- akcja w loży i teksty kosmetyce i przyznanie, że lekarze nie potrafią, tylko udają i potem to samo z zaszyfrowaną karta pacjenta, żeby nie mógł połapac się we własnej chorobie
Co mi jeszcze przychodzi na myśl, to przewijający się przez cały odcinek wątek nieszczerości. Dotyczył zarówno takich banalnych aspektów, jak porady jak poderwać dziewczynę, jak i oszukiwania pacjentów. No i wreszcie sprawdzanie zaufania wobec Helmera i wypicie kawy z trucizną.
I jeszcze jedno skojarzenie - psychiatra - bardzo podobnie wykreowana postać do psychiatry z Twin Peaks
8,5/10
We are all evil in some form or another, are we not?
Cóż, bez zbędnego marudzenia dam ocenę 8/10 i napiszę, że odcinek mi się podobał. Helmer to zdecydowanie mój ulubieniec, a również sceny z archiwum całkiem, całkiem no i pościg za karetką klimatyczny.
No dobra, ten odcinek pamiętałam dość dobrze, bo mi się bardzo podobał Chociaż (jak pisałam w s, kiedyś nie ogarniałam całego tego humoru Królestwa. Teraz oglądam je jakby na nowo i, kurczę, przez to podoba mi się jeszcze bardziej (jednak idzie do góry w rankingu).
Co mogę powiedzieć... Ogólnie ominęło mnie trochę takie oglądanie jak u Liona - czyli totalny zaskok i lol wtf. No bo kiedy oglądałam to po raz pierwszy film nie wydawał mi się dziwny, jako że praktycznie na nim się wychowałam, więc przyjmowałam to trochę jako normę. Dopiero teraz dostrzegam tę mega groteskę, ale ponieważ generalnie znam już serial, to robi ona mniejsze wrażenie, niż gdybym oglądała wszystko pierwszy raz. Ech...
Cały odcinek troszkę nas sprowadza na manowce. Jest prześmieszny, mamy ogromne nagromadzenie humoru wszelkiej maści. I człowiek tak się dobrze bawi, oglądając, a tu znienacka mamy dość mroczne jednak zakończenie. Pamiętam, że uwielbiam te motywy satanistyczne, wjazd trumny do krematorium, uśmiercenie księdza, itd. Pamiętam, że to był mój ulubiony motyw Królestwa i w sumie nadal mi sie podoba. W ogóle super jest to nagłe odwrócenie sytuacji. Człowiek jeszcze nie przestał się śmiać, gdy nagle na scenę wkracza mrok. Dla mnie super
To jeszcze tylko wymienię, co mnie najbardziej śmieszyło:
- terapia Moesgarda i rozmowa z krzesłem
- sprawdzanie, czy Krog jest na pewno martwy (martwy i bardzo martwy )
- statystyka względem dziecka Judith
- spotkanie Bondo z psychochirurgiem
i w sumie wiele innych, bo cały odcinek był tym napchany.
Tak naprawdę przy tym odcinku zaczynam się upewniać, że fabuła zmierza trochę w kierunku gmatwaniny wątków i dziwnych wydarzeń, z których prawdopodobnie nic konkretnego nie wyniknie, skoro serial był przerwany.
Niestety dokładnie tak jest. Powstaje trochę takie zagmatwanie jak w Lost i niestety poczucie niedosytu po przerwaniu jest wielkie.
9/10
We are all evil in some form or another, are we not?
Hm. Obejrzałem sezon do końca i jestem lekko zniesmaczony. Odcinek był ok poza tym dziwnym "dzieckiem". Nie wiem jaki efekt miała wywołać scena porodu, ale u mnie wywołała tylko obrzydzenie i w dużym stopniu popsuła całkiem przyzwoity odcinek.
Na plus jak zawsze Helmer(scena przy pisuarze mnie rozwaliła). Do tego całkiem spoko wyszła scena z murowaniem oraz cała wizytacja i narastające z każdym momentem absurdy na oddziale były fajnie ukazane.
Na koniec może takie małe podsumowanie. Serial jest dziwny, ale dla mnie za dziwny. Część pomysłów fajnie się ogląda i postacie również są świetnie zagrane. Irytuje mnie jednak taki element gdzie von Trier stara się pokazać jakim to on jest psycholem. W związku z tym nie mogę dać za cały sezon większej oceny niż 7. Dało się to oglądać, ale z pewnością nie będzie to dla mnie serial po który sięgnę ponownie i muszę się zastanowić czy oglądać 2. sezon bo po zerknięciu na posty Liona czy Otherwoman(bez wczytywania się w to co się działo w odcinkach) mam wrażenie, że serial idzie w złym dla mej osoby kierunku.
Niestety dokładnie tak jest. Powstaje trochę takie zagmatwanie jak w Lost i niestety poczucie niedosytu po przerwaniu jest wielkie.
to może MP Riget jako kontynuacja? na pewno byłoby dużo chętnych ()
Nawet pomijając kwestię chętnych, to ja sobie nie wyobrażam MP opartego na Królestwie...
Ale chciałam jeszcze dodać, bo mi sie przypomniało, że kolejną analogią i jednocześnie różnica są pojazdy Helmera. W poprzednim sezonie ciągle miał problemy z samochodem. A teraz w ramach zastępstwa za każdym razem mamy jakieś sceny z jego zastępczymi pojazdami: tymi dziwnymi rolkami i samochodem na prąd
A ta scena w przestrzeni Swedenborga trochę przypominała poczekalnię z Twin Peaks
No i śpiewanie Międzynarodówki
We are all evil in some form or another, are we not?
Kolejny zakręcony odcinek chociaż trochę spokojniejszy od poprzedniego, ale to głównie dlatego, że totalny chaos i rozpierdol są przygotowane na ostatni odcinek
Przez odcinek przewijają się dwa główne motywy:
- ze spraw nadprzyrodzonych Braciszek, Kruger i sataniści
- ze spraw przyziemnych - nieśmiertelny raport anestezjologa
Analogicznie, w przedostatnim odcinku, podobnie jak w 1 części, mamy akcję w archiwum
No i było jeszcze podobieństwo z Twin Peaks - czyli ten wypchany jeleń, co go wynosili z windy (i tekst o ułamanym rogu ). A co do jeleni, to podobnie jak w poprzdenim sezonie, porównano do nich znowu lekarzy
Fajne są te analogie, jakoś wcześniej na to nie zwracałam uwagi...
A tak poza tym to w sumie nie wiem, co o tym odcinku napisać... Trochę zastanawiają mnie te wiatry, jakoś nie ogarnęłam do końca ich znaczenia...
Aha i podobała mi się wyobrażona podróż do podziemi Królestwa
8/10
We are all evil in some form or another, are we not?