Ciesze się, że udało mi się Was spotkać w piątek i niedzielę i poznać trochę ludzi z MP Było sympatycznie, choć w niedzielę zamulascie z mojej strony, ale coś nie najlepiej się czułem
liczę, że wkręciłem w Nidę, tych, którzy jeszcze nie byli wkręceni
Ten zlot w takim składzie miał się odbyć już w zeszłym roku, ale fakt, że z czasem wykruszały się kolejne osoby sprawił, że na zlocie w Warszawie pojawiła się wówczas tylko agusia. Nie wiem czy ktoś po tym się w ogóle zastanawiał że coś jeszcze zorganizujemy? Spontanicznie okazało się, że jednak jest chęć u kilku osób i o dziwo wykruszyły się tylko dwie osoby. Ale nadal pozostało 6 osób więc całkiem sporo.
Spotkaliśmy się już niemal standardowo w Złotych Tarasach przy stoliku obok KFC około godziny 11. Ilekroć tam jestem i widzę te miejsce mam skojarzenie ze zlotem. Po przywitaniu się z dziewczynami, po jakimś czasie dotarł do nas mrOTHER i byliśmy w komplecie. Cześć osób coś tam zjadła (April kupiła jakiegoś hamburgera i posmarowała bułkę od zewnątrz sosem. Trochę to było dziwne, ale spoko). Posiedzieliśmy z godzinę i uznaliśmy, że fajnie byłoby zrobić podobną fotkę jak na ostatnim warszawskim zlocie. Wygląda ona tak klik. No niestety nie było tym razem pandy, ale była Arleta!
Do zameldowania się w apartamencie mieliśmy jeszcze ok. 2 godziny więc padła propozycja by iść bodajże na piwo w zupełnie innym kierunku niż nasz apartament. Po kilku minutach spaceru w deszczu i wietrze okazało się, że to jest całkiem bez sensu i zadzwoniłem czy można pojawić się wcześniej. Było można więc obraliśmy kierunek na apartament. Po drodze odwiedziliśmy miejsce rozgrywki ostatniego MP klik. Gdy dotarliśmy musieliśmy trochę zaczekać bo właścicielka jak nas zobaczyła zapewne szukała najgorszego wolnego apartamentu. Dostaliśmy chyba jednak najlepszy bo serio był bardzo fajny i można byłoby w nim z miejsca zamieszkać. 22 piętro, 2 sypialnie, piekarnik, zmywarka, włochaty dywan i wiele miejsca. Pamiętacie kolesia w windzie? Włączyliśmy windę, zatrzymała się, otwiera a tam stoi jakiś facet i patrzy na nas. A my na niego. Wkurzył się trochę, że go zatrzymaliśmy i nie wsiedliśmy. Ogarnęliśmy się, posłuchaliśmy w międzyczasie forumowych piosenek, kilka osób popłakało i poszliśmy zjeść obiad.
Nie mieliśmy nosa bo wybraliśmy restaurację gdzie tak naprawdę najadła się tylko Otherwoman i mrOTHER. Po obiedzie udaliśmy się do sklepu na zakupy. Uwielbiam zakupy bez konkretnego planu. W koszyku lądowały serki, szynka Babuni itd. Jak sobie teraz przypominam była tam masa rzeczy, których nawet nie spróbowałem. Serio. Co się stało z pierniczkami? Wyglądały apetycznie. Co się stało z chipsami Monster Munch i kto je do cholery tam wrzucił? Zakupy żywnościowe to jednak było nic w porównaniu do wyboru alkoholu. Nie wiem jaki proces myślowy nam towarzyszył, ale po odrzuceniu wszystkich nazw pozostała nam na horyzoncie Żubrówka Biała i Lubelska Cytrynówka. Z zakupami wróciliśmy do apartamentu gdzie jazeera z Otherwoman przygotowały gwóźdź wieczoru klik. Wypadało zrobić pamiątkowe zdjęcie, które wyszło tak klik. Jak jest Lincoln na zlocie to musi być co? Tak jest! Quiz! Był quiz z wiedzy o Lost, który poprowadziłem wraz z moją asystentką klik. Największą wiedzą wykazała się Arleta, pokonując w finale jazeerę. Wiedza April i mrO była najdelikatniej mówiąc żałosna. Wybaczcie. W nagrodę Arleta otrzymała nagrodę klik.
Jak jest zlot Lostowy to musieliśmy pamiętać o Jacku. Chyba wyszliśmy do niego bardzo podobnie? klik. Atmosfera coraz bardziej się rozkręcała, ale nastąpił moment krytyczny. Musiałem wyjść na inny zlot klik
Nie wiem co się działo w apartamencie przez ponad 3 godziny, ale chyba było fajnie bo jak wróciłem to wszyscy pijący byli już "zrobieni". Było nas więcej bo z odwiedzinami wpadł Amos81. Fajnie było poznać kolesia, który w dużym stopniu przyczynił się do popularności Losta w sieci. Zrobiliśmy fotkę dla sFira klik i niedługo później Amos nas opuścił.
My siedzieliśmy dalej rozmawiając i grając w I never. Jazeera postanowiła lecieć hardcore'ami, a mrO dla rozbawienia rzucał teksty w stylu "Nigdy prawie się nie zesrał na wycieczce klasowej" i jako jedyny wypił, tłumacząc to w najdrobniejszych szczegółach. Grę przerwał brak napojów więc udaliśmy się na nocny spacer na stację benzynową. Wg daty wykonania zdjęcia była to godzina 2 w nocy. Otherwoman nie zdecydowała się pójść z nami i niedługo po naszym powrocie zmyła się. My jeszcze siedzieliśmy bodajże do godziny 5:20?
Pobudka nastąpiła bardzo szybko bo już ok. 8 Zośka z Karoliną szykowały się na swój pociąg. Pożegnaliśmy się i dalej spaliśmy. Z apartamentu wyszliśmy o 11:30 i na zewnątrz czekała na nas największa niedzielna atrakcja. Cały dzień postanowił z nami spędzić Stachu, prowadzący Survival Nida i uczestnik Robinsonów Sonata Bieszczadzka. Aż żal, że byliśmy tacy zmuleni, ale ostrzegaliśmy przed tym Stacha. Ja jako fan tych produkcji mogłem zapytać o wiele ciekawostek i serio było bardzo fajnie spotkać takiego człowieka. Te spotkanie jeszcze bardziej nakręciło na wzięcie udziału w Nidzie.
Wspólnie poszliśmy na Stare Miasto gdzie wypiliśmy herbatę i kawę. W międzyczasie dołączyła do nas Arleta. Po wypitej kawie przyszła kolej na drugą najlepszą rzecz tego dnia - rosół! Wraz z mrO zjedliśmy obiad, reszta pościła. Ale zdjęcie zrobiliśmy sobie wspólnie klik. Rolę przewodnika przejęła Otherwoman i poszliśmy pojeść sobie robaki w karmelu klik. Ja oczywiście nie jadłem. Reszta jadła. I im smakowało.
Zbliżała się godzina mojego odjazdu więc poszliśmy ponownie do Złotych Tarasów gdzie się pożegnaliśmy i powoli zaczęliśmy rozjeżdżać.
Dobra, tyle tej relacji bo czuję, że z niej mało co wynika. Podsumowując: zlot był moim zdaniem udany. Jak na przedostatni zlot MP (później tylko Oahu) było fajnie i na pewno będziemy go jeszcze wspominać. Nie dopisała co prawda pogoda, ale dopisali ludzie. Bardzo fajnie było ponownie spotkać jazeerę i April po prawie 3 latach. Zmieniły się mega od ostatniego spotkania. Bardzo pozytywne zaskoczenie (nie żebym był negatywnie nastawiony bo nie byłem, ale nie wiedziałem czego się spodziewać) osobami Otherwoman i mrO. Bardzo miłe niespodzianki w osobach Amosa i Staszka. No i organizatorka Aga, którą po raz 3 było bardzo miło spotkać. Pewnie o wielu rzeczach zapomniałem i reszta osób coś dopisze. Chociaż co one mogą wiedzieć o szukaniu w Warszawie po godzinie 22 w sobotę pewnej rzeczy, której się teoretycznie wtedy nie kupuje? Namaste i see you in another life, people!
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Pewnie o wielu rzeczach zapomniałem i reszta osób coś dopisze. Chociaż co one mogą wiedzieć o szukaniu w Warszawie po godzinie 22 w sobotę pewnej rzeczy, której się teoretycznie wtedy nie kupuje?
świetne podsumowanie
Chciałam dodać, że na zlot dotarliśmy dokładnie w tym samym momencie i chyba tylko dziewczyny się zczaiły, jak niezależnie od siebie je wypatrywaliśmy w tłumie.
Musze powiedzieć, że był to jeden ze zlotów, które bedę najlepiej wspominać. Strasznie fajnie było znów spotkać się z dziewczynami i poznać trzy kolejne osoby, doganiając tym samym agusię w punktacji Z mojej strony także pozytywne wrażenie
Lincoln wcale nie jest aż takim sztywniakiem i nawet z zaintersowaniem słuchał opowieści z wycieczki szkolnej MrOthera
Co do tego, co działo się w czasie, gdy Lincoln poszukiwał pewej rzeczy na mieście, to graliśmy oczywiście w gierkę z fuckyeachLost przy finale drugiego sezonu. Z tego też powodu, gdy Lincoln wrócił z wieczornych zakupów, (prawie) wszyscy byli "zrobieni".
Pierniczki zabrał ze soba Stachu do Krakowa, przykro mi.
ps. zapomniałam dodać, że głównym tematem rozmów MrOthera i jazeery w czasie, gdy czekaliśmy na panią w hotelu były jakieś seriale o kucykach, a mr Other tak zafascynowany tym serialem wpadł na genialny pomysł ustawienia mi tego avatara
We are all evil in some form or another, are we not?
agusia musiała wyjść do łazienki i poprosiła, żeby odebrać telefon jakby dzwoniły dziewczyny. Jakie było nasze (moje i Stacha) zdziwienie, gdy 5 sekund po tym telefon zadzwonił. Wziąłem go do ręki, a tam na wyświetlaczu "Mój Sta...". Lekka konsternacja, nie odebraliśmy. agusia wraca, mówimy jej co i jak, a ona "a to mój stary" xD.
Co jeszcze? Dla mnie piątek był mega udany. Mogłem się spotkać z agusią po roku przerwy, z April po jeszczeeeee dłuższej przerwie, poznać na żywo Zosię. Moim zdaniem piątek był bardzo udany, choć krótki. Mieliśmy fajną sesję z dinozaurami xD. I jaką mieliśmy przeprawę, żeby się spotkać z Zosią i April jak sie zjawiły w Krakowie. : D
Co do pozostałej części zlotu. Nie wiem czy jestem liczony w osobach, które się wyłamały. Nigdy nie wpisałem się na zlot, a robiły to osoby trzecie. Choć w sumie tydzień temu byłem już pewny, że się pojawię. Ale wyszło jak wyszło, wyskoczyło kilka ważnych spraw osobistych i nie dotarłem. I jest mi ogromnie szkoda, patrząc na te fotki i relacje :C. Spotkałbym znowu Arletę i Lincolna, poznał mrOTHERa i spędził czas z Wami wszystkimi. Ale no cóż, tak bywa.
Teraz jest przynajmniej motywacja, żeby zrobić kolejny zlot , żebym mógł się dla odmiany pojawić
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Dobra, to ja zacznę od samego początku, czyli piątku, kiedy to spotkaliśmy się z Umbką i Staszkiem, a później dołączyły dziewczyny
W sumie to jak sobie myślę teraz, to strasznie chłopakom współczuję, że z nimi na tym zlocie spotkałam się jako pierwszymi, nie np. w sobotę jak już pobyłabym chwilę z dziewczynami xD bo byłam totalnie zajawiona faktem, że cały weekend spędzę z MP, do tego wyspałam się po południu, więc miałam strasznie dużo energii i Stach poznał wszystkie moje cechy, z których zawsze śmieje się Lion, bo chyba dość sporo pierdoliłam bez sensu i wypowiedziałam w sumie jakieś milion słów za dużo No, w każdym razie posiedzieliśmy sobie w knajpce, pogadaliśmy, poopowiadaliśmy sobie historie związane nie tylko z MP i Survem, ale także życiem prywatnym. Przy tych drugich tematach Stachu stwierdził coś, czego nikt z nas nigdy nie powiedziałby głośno, ale wszyscy tak uważamy , mianowicie: "Umba, ale Ty jesteś głupi" No a tak o jak zwykle, jakieś pierdy mniej lub bardziej ważne, bardzo było miło i sympatycznie, Stach to super chłopak (w przeciwieństwie do Was) i zapisujcie się na Nidę, frajerzy, bo będzie dobrze w chooj
Później dołączyły dziewczyny, nie bez problemu, bo staliśmy jakieś 20 metrów od siebie i w zasadzie nie mogliśmy się odnaleźć. Wróciliśmy do tej samej knajpki i było równie miło i sympatycznie, jak wcześniej, ale zostaliśmy szybko wygonieni, gdyż o 22 zamykano. Posiedzieliśmy jeszcze jakiś czas na ogródku piwnym, później pożegnaliśmy się ze Stachem i posiedzieliśmy jeszcze z Umbką chwilę. Porobiliśmy sobie focie z dinozaurami, które są serio zajebiste i mam nadzieję, że jak będę w weekend w Krakowie to jeszcze tam będą to sobie przy nich posiedzę dłużej, Umba w toalecie na mnie nakrzyczał, że nie umyłam rąk, a ja po prostu musiałam im coś pilnie powiedzieć i miałam w planie wrócić do kranu
Strasznie szkoda, że Umba mieszka na jakimś słabym zadupiastym osiedlu i musiał uciekać na ostatni autobus, bo posiedzielibyśmy pewnie jeszcze zdecydowanie dłużej, no ale mamy do siebie całe 40 km więc się trzeba umówić niedługo znowu po prostu Pojechaliśmy do mojej Oliwki, przyjaciółki z gimnazjum, która teraz mieszka sama w Krakowie, chyba dziewczyny nie do końca polubiły jej styl bycia [w przeciwieństwie w sumie do pandy, która ją poznała dość dobrze, ale to tak abstrahując], no ale nic na to nie można poradzić, byłyśmy tam całe jakieś 7 godzin z czego 6,5 przespałyśmy więc W sobotę podróż, nic konkretnego w zasadzie, chciałam iść spać ale jak tylko zamykałam oczy to słyszałam rozmowy dziewczyn o tym, że "namalujmy jej coś na mordzie", więc się powstrzymałam, bo pamiętam zlot u pandy, jak takie hasła doszły do skutku
Sobota i niedziela opowiedziane przez Linca, więc od siebie dodam tylko parę: myślałam, że gra w "Don't tell me what I can't drink" będzie jakaś żywsza, ale wszyscy padaliśmy na ryjki więc pozamulaliśmy, jak Michasia z nami nie było, udało mi się nawet zasnąć na chwilę w fotelu. W tym czasie jakoś Arleta i jazeera sobie urządziły kobiecą rozmowę na życiowe tematy, a April i mrO zmieniali Arlecie avatar i robili sobie jakieś jaja. Nie wiem dokładnie, spałam Poza tym, hmm, co tam jeszcze. A! Fajnie było pierwszy raz od 2011 zobaczyć filmik z papajusem I nie daliśmy się! Nie zjedliśmy papai! Sorka Adi, ale myśleliśmy o Tobie ciągle i nieustannie! Chipsy Monsterki zjedliśmy podczas Donttellmewhaticantdrink, do koszyka wrzuciła je Arleta. Mnie bardziej do dzisiaj zastanawia to wyciskane coś Othera, ale może nie będę tego publicznie komentować Za to publicznie powiem: Linc! Chcemy Ci oddać kasę, wrzuć skany rachunkóww wreszcie!
Fajnie, że wpadł do nas Amos, fajny facet z niego, potwierdziło się to po raz kolejny już. Poopowiadał nam o problach z wydalaniem i innych takich, czyli jak zwykle na zlocie fanów Lost- całkiem normalne tematy Niestety Admin Darltonów podobnież jak my padał na ryjek, dodatkowo był autem, więc nie mógł z nami pić i uciekł szybciutko.
I wtedy zaczęła się oczywiście najciekawsza część zlotu, czyli standardowa gra w I never. mrO! pisałam ci przed zlostem, że to obowiązkowy punkt i w sumie jeden z najlepszych: musisz mi teraz przyznać, że miałam rację! Fajnie było Wam robić kanapki, fajnie było iść w środku nocy na stację, fajnie było być DJem (serio to było ekstra, że to ja wybierałam muzykę, mam nadzieję, że nie tylko ja tak uważam ), fajnie się bawiło figurkami i po raz kolejny robiło scenkę z "Run Kate"- trafia to na listę rzeczy, które będą mnie bawić już ZAWSZE! Fajne było wszystko inne, o czym też nie wypada pisać ani mówić głośno
Niedziela była totalnie zmulona, ale udało nam się spełnić marzenie Lincolna i gdy dołączył do nas Staszek, powiedział przy wszystkich, podobnie jak w programie: "Pierwszą osobą wyeliminowaną z gry jest Lincoln". Poza tym deszcz, karaluchy, przymuła razy milion, rosół, przemakające buty, pączki za 3 złote, samolocik od Lincolna! <3 Uwielbiam Cię za to strasznie! no i generalnie chyba było widać, że jesteśmy po prostu ludźmi na kacu, więc nie ma co więcej w sumie pisać
Potem się pożegnaliśmy, standardowo płaczom, krzykom i żalom nie było końca. No i obietnicom, że wkrótce znów się spotkamy. Hehe, no jasne, że tak
Niestety jak się żegnaliśmy ze Stachem to całkowicie wyleciało mi z głowy, żeby poprosić go o wypowiedzenie słów: "2 edycję Survivor Nida wygrywa agusia". Mam szczerą nadzieję, że będzie jeszcze okazja przed Nidą, żeby te słowa usłyszeć! No i oficjalnie dziękuję za bardzo miły powrót z Warszawy
jazeera, Arleta i Aprilka- do Was nie będę oficjalnie już pisać nic, bo się znamy jak łyse konie i nie będę powtarzać tego, co zawsze po zlotach, więc po prostu, po raz kolejny dzięki!
Amos- Ty i tak tego nigdy nie przeczytasz, więc lecę dalej
Umbka- pamiętaj, że obiecałam nakopać Ci do dupy za to, że Cię nie było. Tym bardziej potwierdzam te słowa wiedząc już po fakcie, jak dobrze się bawiliśmy
Lincoln- dzięki za samolocik, zakupy po 22, quiz, taki sam obiad i specyfikę poczucia humoru. Nawet nie masz świadomości, jak bardzo się cieszę, że tym razem udało nam się spotkać na trochę dłużej, niż parę godzin. No i przepraszam, że przeze mnie mrO z Tobą nie spał...
mrO, mam nadzieję, że przed ślubem uda nam się spotkać jeszcze parę razy! Dla mnie Tomek rozjebał ten zlot, wniósł do MP tyle świeżości i radości, że aż ciężko opisać to słowami! ech no cóż tu dużo pisać, uwielbiam Cię najmocniej ze wszystkich internetów no!
Lincoln, odczep się od mojego smarowania hamburgera sosem!
Ja dodam tylko od siebie, że nie żałuję, że pojechałam, żałować mogą Ci, co nie byli. Pomimo, że poszłam spać najwcześniej, bo gdzieś po 1 w nocy(za to następnego dnia wcale nie byłam dojebana. ) to i tak było warto. Zobaczyć wasze mordki, pośmiać się z Losta- wspaniałe i nieocenione. Dzięki za wszystko i wszystkim obecnym, no i oczywiście see you in another life!
April napisał/a:
Lincoln, odczep się od mojego smarowania hamburgera sosem!
Ja dodam tylko od siebie, że nie żałuję, że pojechałam, żałować mogą Ci, co nie byli. Pomimo, że poszłam spać najwcześniej, bo gdzieś po 1 w nocy(za to następnego dnia wcale nie byłam zombie ) to i tak było warto. Zobaczyć wasze mordki, pośmiać się z Losta- wspaniałe i nieocenione. Dzięki za wszystko i wszystkim obecnym, no i oczywiście see you in another life!
April napisał/a:
Lincoln, odczep się od mojego smarowania hamburgera sosem!
Ja dodam tylko od siebie, że nie żałuję, że pojechałam, żałować mogą Ci, co nie byli. Pomimo, że poszłam spać najwcześniej, bo gdzieś po 1 w nocy(za to następnego dnia wcale nie byłam zombie ) to i tak było warto. Zobaczyć wasze mordki, pośmiać się z Losta- wspaniałe i nieocenione. Dzięki za wszystko i wszystkim obecnym, no i oczywiście see you in another life!
Aga, pewnych aspektów życia Oliwki nie pochwalam, ale lubię jak Cię ciśnie.
Fajnie że było fajnie! I fajnie że napisaliście relację, miło się czytało bardzo Szkoda że na powtórzonym zdjęciu mnie nie było(było wpaść do mnie, mój szpital kilka przystanków metra od centrum ), najbardziej widać dorastanie po Zosi zdecydowanie (btw, nie przyciemniaj już nigdy włosów, te są zajebiste). Były gołębie tak w ogóle?
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.