Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś nie zdążył zareagować gdyż samolot wpadł w turbulencje. Shephard ratując się przed upadkiem starał się chwycić czegokolwiek. Padło na włosy Sayida. Jack pociągnął Sayida za włosy i... okazało się, ze całe pozostały mu w ręce, gdyż Sayid miał perukę. Z tego powodu Jack wykopyrtnął się i przekoziołkował przez samolot. Tymczasem...
We are all evil in some form or another, are we not?
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś nie zdążył zareagować gdyż samolot wpadł w turbulencje. Shephard ratując się przed upadkiem starał się chwycić czegokolwiek. Padło na włosy Sayida. Jack pociągnął Sayida za włosy i... okazało się, ze całe pozostały mu w ręce, gdyż Sayid miał perukę. Z tego powodu Jack wykopyrtnął się i przekoziołkował przez samolot. Tymczasem Hurley nie zwracał uwagi na turbulencje, odtworzył paczkę orzeszków ziemnych, które same podskakiwały do góry przez turbulencje i wpadały do jego otwartej paszczy
-Dobre, koleś chcesz spróbować? - spytał się siedzącego obok niego Sawyera ...
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś nie zdążył zareagować gdyż samolot wpadł w turbulencje. Shephard ratując się przed upadkiem starał się chwycić czegokolwiek. Padło na włosy Sayida. Jack pociągnął Sayida za włosy i... okazało się, ze całe pozostały mu w ręce, gdyż Sayid miał perukę. Z tego powodu Jack wykopyrtnął się i przekoziołkował przez samolot. Tymczasem Hurley nie zwracał uwagi na turbulencje, odtworzył paczkę orzeszków ziemnych, które same podskakiwały do góry przez turbulencje i wpadały do jego otwartej paszczy
-Dobre, koleś chcesz spróbować? - spytał się siedzącego obok niego Sawyera. Sawyer nie chciał, gdyż własnie pochłonięty był patrzeniem na ludzi wypadających z samolotu, który przełamał się na pół. Son of a bitch! - skomentował sytuację. W tym momencie...
Edytowane przez Draco Malfoy dnia 14-10-2010 23:28
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś nie zdążył zareagować gdyż samolot wpadł w turbulencje. Shephard ratując się przed upadkiem starał się chwycić czegokolwiek. Padło na włosy Sayida. Jack pociągnął Sayida za włosy i... okazało się, ze całe pozostały mu w ręce, gdyż Sayid miał perukę. Z tego powodu Jack wykopyrtnął się i przekoziołkował przez samolot. Tymczasem Hurley nie zwracał uwagi na turbulencje, odtworzył paczkę orzeszków ziemnych, które same podskakiwały do góry przez turbulencje i wpadały do jego otwartej paszczy
-Dobre, koleś chcesz spróbować? - spytał się siedzącego obok niego Sawyera. Sawyer nie chciał, gdyż własnie pochłonięty był patrzeniem na ludzi wypadających z samolotu, który przełamał się na pół. Son of a bitch! - skomentował sytuację. W tym momencie Kate obmacywała nieprzytomnego Edwarda, w poszukiwaniu klucza od kajdanek, nieświadoma tego że patrzy na nią ktoś, kto powiedział...
Edytowane przez Furfon dnia 15-10-2010 00:04
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś nie zdążył zareagować gdyż samolot wpadł w turbulencje. Shephard ratując się przed upadkiem starał się chwycić czegokolwiek. Padło na włosy Sayida. Jack pociągnął Sayida za włosy i... okazało się, ze całe pozostały mu w ręce, gdyż Sayid miał perukę. Z tego powodu Jack wykopyrtnął się i przekoziołkował przez samolot. Tymczasem Hurley nie zwracał uwagi na turbulencje, odtworzył paczkę orzeszków ziemnych, które same podskakiwały do góry przez turbulencje i wpadały do jego otwartej paszczy
-Dobre, koleś chcesz spróbować? - spytał się siedzącego obok niego Sawyera. Sawyer nie chciał, gdyż własnie pochłonięty był patrzeniem na ludzi wypadających z samolotu, który przełamał się na pół. Son of a bitch! - skomentował sytuację. W tym momencie Kate obmacywała nieprzytomnego Edwarda, w poszukiwaniu klucza od kajdanek, nieświadoma tego że patrzy na nią ktoś, kto powiedział:
- Mam już dość tych cholernych węży w tym cholernym samolocie.
Wypowiedział to czarnoskóry mężczyzna, który właśnie...
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś nie zdążył zareagować gdyż samolot wpadł w turbulencje. Shephard ratując się przed upadkiem starał się chwycić czegokolwiek. Padło na włosy Sayida. Jack pociągnął Sayida za włosy i... okazało się, ze całe pozostały mu w ręce, gdyż Sayid miał perukę. Z tego powodu Jack wykopyrtnął się i przekoziołkował przez samolot. Tymczasem Hurley nie zwracał uwagi na turbulencje, odtworzył paczkę orzeszków ziemnych, które same podskakiwały do góry przez turbulencje i wpadały do jego otwartej paszczy
-Dobre, koleś chcesz spróbować? - spytał się siedzącego obok niego Sawyera. Sawyer nie chciał, gdyż własnie pochłonięty był patrzeniem na ludzi wypadających z samolotu, który przełamał się na pół. Son of a bitch! - skomentował sytuację. W tym momencie Kate obmacywała nieprzytomnego Edwarda, w poszukiwaniu klucza od kajdanek, nieświadoma tego że patrzy na nią ktoś, kto powiedział:
- Mam już dość tych cholernych węży w tym cholernym samolocie.
Wypowiedział to czarnoskóry mężczyzna, który właśnie opryskiwał się nowym perfumem. Od samolotu oderwał się kadłub, przez co Jack Shephard..
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś nie zdążył zareagować gdyż samolot wpadł w turbulencje. Shephard ratując się przed upadkiem starał się chwycić czegokolwiek. Padło na włosy Sayida. Jack pociągnął Sayida za włosy i... okazało się, ze całe pozostały mu w ręce, gdyż Sayid miał perukę. Z tego powodu Jack wykopyrtnął się i przekoziołkował przez samolot. Tymczasem Hurley nie zwracał uwagi na turbulencje, odtworzył paczkę orzeszków ziemnych, które same podskakiwały do góry przez turbulencje i wpadały do jego otwartej paszczy
-Dobre, koleś chcesz spróbować? - spytał się siedzącego obok niego Sawyera. Sawyer nie chciał, gdyż własnie pochłonięty był patrzeniem na ludzi wypadających z samolotu, który przełamał się na pół. Son of a bitch! - skomentował sytuację. W tym momencie Kate obmacywała nieprzytomnego Edwarda, w poszukiwaniu klucza od kajdanek, nieświadoma tego że patrzy na nią ktoś, kto powiedział:
- Mam już dość tych cholernych węży w tym cholernym samolocie.
Wypowiedział to czarnoskóry mężczyzna, który właśnie opryskiwał się nowym perfumem. Od samolotu oderwał się kadłub, przez co Jack Shephard, znajdując się w połowie samolotu, w ostatniej chwili złapał się podłogi samolotu, który coraz szybciej spadał w dół aż w końcu...
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś nie zdążył zareagować gdyż samolot wpadł w turbulencje. Shephard ratując się przed upadkiem starał się chwycić czegokolwiek. Padło na włosy Sayida. Jack pociągnął Sayida za włosy i... okazało się, ze całe pozostały mu w ręce, gdyż Sayid miał perukę. Z tego powodu Jack wykopyrtnął się i przekoziołkował przez samolot. Tymczasem Hurley nie zwracał uwagi na turbulencje, odtworzył paczkę orzeszków ziemnych, które same podskakiwały do góry przez turbulencje i wpadały do jego otwartej paszczy
-Dobre, koleś chcesz spróbować? - spytał się siedzącego obok niego Sawyera. Sawyer nie chciał, gdyż własnie pochłonięty był patrzeniem na ludzi wypadających z samolotu, który przełamał się na pół. Son of a bitch! - skomentował sytuację. W tym momencie Kate obmacywała nieprzytomnego Edwarda, w poszukiwaniu klucza od kajdanek, nieświadoma tego że patrzy na nią ktoś, kto powiedział:
- Mam już dość tych cholernych węży w tym cholernym samolocie.
Wypowiedział to czarnoskóry mężczyzna, który właśnie opryskiwał się nowym perfumem. Od samolotu oderwał się kadłub, przez co Jack Shephard, znajdując się w połowie samolotu, w ostatniej chwili złapał się podłogi samolotu, który coraz szybciej spadał w dół aż w końcu spadł W dodatku upadł na jacka, przygniatając mu dolną część ciała. Jack wystawał spod samolotu i głośno krzyczał:
We are all evil in some form or another, are we not?
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś nie zdążył zareagować gdyż samolot wpadł w turbulencje. Shephard ratując się przed upadkiem starał się chwycić czegokolwiek. Padło na włosy Sayida. Jack pociągnął Sayida za włosy i... okazało się, ze całe pozostały mu w ręce, gdyż Sayid miał perukę. Z tego powodu Jack wykopyrtnął się i przekoziołkował przez samolot. Tymczasem Hurley nie zwracał uwagi na turbulencje, odtworzył paczkę orzeszków ziemnych, które same podskakiwały do góry przez turbulencje i wpadały do jego otwartej paszczy
-Dobre, koleś chcesz spróbować? - spytał się siedzącego obok niego Sawyera. Sawyer nie chciał, gdyż własnie pochłonięty był patrzeniem na ludzi wypadających z samolotu, który przełamał się na pół. Son of a bitch! - skomentował sytuację. W tym momencie Kate obmacywała nieprzytomnego Edwarda, w poszukiwaniu klucza od kajdanek, nieświadoma tego że patrzy na nią ktoś, kto powiedział:
- Mam już dość tych cholernych węży w tym cholernym samolocie.
Wypowiedział to czarnoskóry mężczyzna, który właśnie opryskiwał się nowym perfumem. Od samolotu oderwał się kadłub, przez co Jack Shephard, znajdując się w połowie samolotu, w ostatniej chwili złapał się podłogi samolotu, który coraz szybciej spadał w dół aż w końcu spadł W dodatku upadł na jacka, przygniatając mu dolną część ciała. Jack wystawał spod samolotu i głośno krzyczał:
-Chce wiadra!
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś nie zdążył zareagować gdyż samolot wpadł w turbulencje. Shephard ratując się przed upadkiem starał się chwycić czegokolwiek. Padło na włosy Sayida. Jack pociągnął Sayida za włosy i... okazało się, ze całe pozostały mu w ręce, gdyż Sayid miał perukę. Z tego powodu Jack wykopyrtnął się i przekoziołkował przez samolot. Tymczasem Hurley nie zwracał uwagi na turbulencje, odtworzył paczkę orzeszków ziemnych, które same podskakiwały do góry przez turbulencje i wpadały do jego otwartej paszczy
-Dobre, koleś chcesz spróbować? - spytał się siedzącego obok niego Sawyera. Sawyer nie chciał, gdyż własnie pochłonięty był patrzeniem na ludzi wypadających z samolotu, który przełamał się na pół. Son of a bitch! - skomentował sytuację. W tym momencie Kate obmacywała nieprzytomnego Edwarda, w poszukiwaniu klucza od kajdanek, nieświadoma tego że patrzy na nią ktoś, kto powiedział:
- Mam już dość tych cholernych węży w tym cholernym samolocie.
Wypowiedział to czarnoskóry mężczyzna, który właśnie opryskiwał się nowym perfumem. Od samolotu oderwał się kadłub, przez co Jack Shephard, znajdując się w połowie samolotu, w ostatniej chwili złapał się podłogi samolotu, który coraz szybciej spadał w dół aż w końcu spadł W dodatku upadł na jacka, przygniatając mu dolną część ciała. Jack wystawał spod samolotu i głośno krzyczał:
-Chce wiadra!
A skoro Jack nie mógł przyjść do wiadra, to przyszło Wiadro do Jacka i
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś nie zdążył zareagować gdyż samolot wpadł w turbulencje. Shephard ratując się przed upadkiem starał się chwycić czegokolwiek. Padło na włosy Sayida. Jack pociągnął Sayida za włosy i... okazało się, ze całe pozostały mu w ręce, gdyż Sayid miał perukę. Z tego powodu Jack wykopyrtnął się i przekoziołkował przez samolot. Tymczasem Hurley nie zwracał uwagi na turbulencje, odtworzył paczkę orzeszków ziemnych, które same podskakiwały do góry przez turbulencje i wpadały do jego otwartej paszczy
-Dobre, koleś chcesz spróbować? - spytał się siedzącego obok niego Sawyera. Sawyer nie chciał, gdyż własnie pochłonięty był patrzeniem na ludzi wypadających z samolotu, który przełamał się na pół. Son of a bitch! - skomentował sytuację. W tym momencie Kate obmacywała nieprzytomnego Edwarda, w poszukiwaniu klucza od kajdanek, nieświadoma tego że patrzy na nią ktoś, kto powiedział:
- Mam już dość tych cholernych węży w tym cholernym samolocie.
Wypowiedział to czarnoskóry mężczyzna, który właśnie opryskiwał się nowym perfumem. Od samolotu oderwał się kadłub, przez co Jack Shephard, znajdując się w połowie samolotu, w ostatniej chwili złapał się podłogi samolotu, który coraz szybciej spadał w dół aż w końcu spadł W dodatku upadł na jacka, przygniatając mu dolną część ciała. Jack wystawał spod samolotu i głośno krzyczał:
-Chce wiadra!
A skoro Jack nie mógł przyjść do wiadra, to przyszło Wiadro do Jacka i Jack bardzo chciał na nim usiąść, ale nie mógł, gdyż leżał na nim wrak samolotu. W obliczu tej trudnej sytuacji...
We are all evil in some form or another, are we not?
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś nie zdążył zareagować gdyż samolot wpadł w turbulencje. Shephard ratując się przed upadkiem starał się chwycić czegokolwiek. Padło na włosy Sayida. Jack pociągnął Sayida za włosy i... okazało się, ze całe pozostały mu w ręce, gdyż Sayid miał perukę. Z tego powodu Jack wykopyrtnął się i przekoziołkował przez samolot. Tymczasem Hurley nie zwracał uwagi na turbulencje, odtworzył paczkę orzeszków ziemnych, które same podskakiwały do góry przez turbulencje i wpadały do jego otwartej paszczy
-Dobre, koleś chcesz spróbować? - spytał się siedzącego obok niego Sawyera. Sawyer nie chciał, gdyż własnie pochłonięty był patrzeniem na ludzi wypadających z samolotu, który przełamał się na pół. Son of a bitch! - skomentował sytuację. W tym momencie Kate obmacywała nieprzytomnego Edwarda, w poszukiwaniu klucza od kajdanek, nieświadoma tego że patrzy na nią ktoś, kto powiedział:
- Mam już dość tych cholernych węży w tym cholernym samolocie.
Wypowiedział to czarnoskóry mężczyzna, który właśnie opryskiwał się nowym perfumem. Od samolotu oderwał się kadłub, przez co Jack Shephard, znajdując się w połowie samolotu, w ostatniej chwili złapał się podłogi samolotu, który coraz szybciej spadał w dół aż w końcu spadł W dodatku upadł na jacka, przygniatając mu dolną część ciała. Jack wystawał spod samolotu i głośno krzyczał:
-Chce wiadra!
A skoro Jack nie mógł przyjść do wiadra, to przyszło Wiadro do Jacka i Jack bardzo chciał na nim usiąść, ale nie mógł, gdyż leżał na nim wrak samolotu. W obliczu tej trudnej sytuacji rozpiął jedynie rozporek i pozwolił dzięki temu wypłynąć szitowi na zewnątrz. Wciąż jednak leżał nieruchomo pod wrakiem, z tym, że teraz inhalowany własnymi odchodami. Chciał jednak...
Edytowane przez Gooseberry dnia 15-10-2010 20:11
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś nie zdążył zareagować gdyż samolot wpadł w turbulencje. Shephard ratując się przed upadkiem starał się chwycić czegokolwiek. Padło na włosy Sayida. Jack pociągnął Sayida za włosy i... okazało się, ze całe pozostały mu w ręce, gdyż Sayid miał perukę. Z tego powodu Jack wykopyrtnął się i przekoziołkował przez samolot. Tymczasem Hurley nie zwracał uwagi na turbulencje, odtworzył paczkę orzeszków ziemnych, które same podskakiwały do góry przez turbulencje i wpadały do jego otwartej paszczy
-Dobre, koleś chcesz spróbować? - spytał się siedzącego obok niego Sawyera. Sawyer nie chciał, gdyż własnie pochłonięty był patrzeniem na ludzi wypadających z samolotu, który przełamał się na pół. Son of a bitch! - skomentował sytuację. W tym momencie Kate obmacywała nieprzytomnego Edwarda, w poszukiwaniu klucza od kajdanek, nieświadoma tego że patrzy na nią ktoś, kto powiedział:
- Mam już dość tych cholernych węży w tym cholernym samolocie.
Wypowiedział to czarnoskóry mężczyzna, który właśnie opryskiwał się nowym perfumem. Od samolotu oderwał się kadłub, przez co Jack Shephard, znajdując się w połowie samolotu, w ostatniej chwili złapał się podłogi samolotu, który coraz szybciej spadał w dół aż w końcu spadł W dodatku upadł na jacka, przygniatając mu dolną część ciała. Jack wystawał spod samolotu i głośno krzyczał:
-Chce wiadra!
A skoro Jack nie mógł przyjść do wiadra, to przyszło Wiadro do Jacka i Jack bardzo chciał na nim usiąść, ale nie mógł, gdyż leżał na nim wrak samolotu. W obliczu tej trudnej sytuacji rozpiął jedynie rozporek i pozwolił dzięki temu wypłynąć szitowi na zewnątrz. Wciąż jednak leżał nieruchomo pod wrakiem, z tym, że teraz inhalowany własnymi odchodami. Chciał jednak by fekalia trafiły do Wiadra, ale ów stwór nie był tym zainteresowany, więc...
...postanowił się ogarnąć. - Jack, spójrz na siebie. Jak Ty wyglądasz. Musisz ratować ludzi a nie tylko patrzeć na swoje potrzeby. - pomyślał i zdał sobie sprawę jak bardzo dał się zshitować. Zapiął rozporek i pędem ruszył w kierunku wraku. - Nic Ci nie jest? - zapytał i nie otrzymując odpowiedzi od nieprzytomnego Walta zaczął go cucić.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Wtedy przybiegł Michael i zaczął krzyczeć do Jacka: - Dej tuk maj san!
Po chwili zorientował się jednak, że lekarz opiekuje się Waltem. Z radości zaczął całować lekarza z języczkiem co doprowadziło do...
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
...złości Jina, który od pierwszej chwili gdy ujrzał Jacka, zakochał się w nim. - 저리가! 그를 내버려 둬, 그는 내거야! 난 당신이 그것을 찍게하지 않습니다. 태양을 받아라! - krzyknął i rzucił się z pięściami na Michaela, bijąc go bez litości.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Wszystkiemu przyglądał się Hurley i Claire. Nagle spodnie Jina lekko opadły, ukazując azjatyckie pośladki. Hugo zaczął się ślinić: -Patrz jaki smakowity tyłeczek. Popędził w stronę walczących i wgryzł się w lewy półdupek Koreańczyka.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Sun widząc, że jej mąż okłada pięściami Michaela, zaczęła wrzeszczeć z przerażenia. Gdy Hurley dopadł pośladków Jina, zaczęła krzyczeć jeszcze głośniej.
- Zostaw go, Ty zboczeńcu! - zawołała nie orientując się, że właśnie zdradziła się, że umie mówić po angielsku. Chwyciła Hugo za kudły, próbując go odciągnąć od pupy męża, jednak on był zbyt silny...
Hurley odgryzł nogę Jina przy samym pośladku. Odłamał stopę i podał ją Sun. - Masz gryza!
Następnie podszedł z nogą do wraku i zaczął ją opiekać nad ogniem. - Lubię mocno wysmażone.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
W tym samym momencie pojawił się Walt obok reszty, trzymał różowe kajdanki z futerkiem które znalazł w dżungli -Co to jest? Do czego to służy? - spytał się wszystkich dorosłych.
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.