Mistrz Przetrwania
  
Strona Główna ::  Forum ::  Szukaj
Listopada 28 2024 20:45:20 
 
Nawigacja

Menu główne
Strona Główna
Forum
Szukaj

Mistrz Przetrwania
Podsumowanie MP
Co to jest?
Zasady
Rozbitkowie Online
Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanych Użytkowników: 550
Najnowszy Użytkownik: ofysa
Wątki na Forum

Najnowsze Tematy
moja pani od literat...
Książki
hrh
lol
Rwać czy nie rwać?

Najciekawsze Tematy
Wyspa [9992]
Obóz Tamtych [6587]
Zabawa w telepatię [5441]
HAWKINS [3604]
ZLOsT [3580]
Last Seen Users
Umbastyczny 1 day
Michal 2 weeks
Otherwoman 2 weeks
mrOTHER 3 weeks
Lion 3 weeks
Lincoln 9 weeks
Flaku11 weeks
Isabelle13 weeks
chlaaron30 weeks
Diego33 weeks
Wyszukiwarka


Zobacz Temat
Mistrz Przetrwania | Inne | HydePark
Strona 7 z 36 << < 4 5 6 7 8 9 10 > >>
Autor RE: Niekończąca się opowieść
Otherwoman
Administrator

Avatar Użytkownika

Postać:
Trey

Postów: 17722

Administrator

Dodane dnia 14-10-2010 23:21
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś nie zdążył zareagować gdyż samolot wpadł w turbulencje. Shephard ratując się przed upadkiem starał się chwycić czegokolwiek. Padło na włosy Sayida. Jack pociągnął Sayida za włosy i... okazało się, ze całe pozostały mu w ręce, gdyż Sayid miał perukę. Z tego powodu Jack wykopyrtnął się i przekoziołkował przez samolot. Tymczasem...




We are all evil in some form or another, are we not?
GG: 7594540 zagubieni24.pl Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: Niekończąca się opowieść
Jack Shitman
Użytkownik

Avatar Użytkownika

Postać:
Jack

Postów: 205

Mistrz Przetrwania

Dodane dnia 14-10-2010 23:25
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś nie zdążył zareagować gdyż samolot wpadł w turbulencje. Shephard ratując się przed upadkiem starał się chwycić czegokolwiek. Padło na włosy Sayida. Jack pociągnął Sayida za włosy i... okazało się, ze całe pozostały mu w ręce, gdyż Sayid miał perukę. Z tego powodu Jack wykopyrtnął się i przekoziołkował przez samolot. Tymczasem Hurley nie zwracał uwagi na turbulencje, odtworzył paczkę orzeszków ziemnych, które same podskakiwały do góry przez turbulencje i wpadały do jego otwartej paszczy
-Dobre, koleś chcesz spróbować? - spytał się siedzącego obok niego Sawyera ...
Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: Niekończąca się opowieść
Draco Malfoy
Użytkownik

Avatar Użytkownika

Postać:
NPC Asha

Postów: 98

Mistrz Przetrwania

Dodane dnia 14-10-2010 23:27
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś nie zdążył zareagować gdyż samolot wpadł w turbulencje. Shephard ratując się przed upadkiem starał się chwycić czegokolwiek. Padło na włosy Sayida. Jack pociągnął Sayida za włosy i... okazało się, ze całe pozostały mu w ręce, gdyż Sayid miał perukę. Z tego powodu Jack wykopyrtnął się i przekoziołkował przez samolot. Tymczasem Hurley nie zwracał uwagi na turbulencje, odtworzył paczkę orzeszków ziemnych, które same podskakiwały do góry przez turbulencje i wpadały do jego otwartej paszczy
-Dobre, koleś chcesz spróbować? - spytał się siedzącego obok niego Sawyera. Sawyer nie chciał, gdyż własnie pochłonięty był patrzeniem na ludzi wypadających z samolotu, który przełamał się na pół. Son of a bitch! - skomentował sytuację. W tym momencie...
Edytowane przez Draco Malfoy dnia 14-10-2010 23:28
Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: Niekończąca się opowieść
Furfon
Użytkownik

Avatar Użytkownika

Postać:
Helena

Postów: 6221

Mistrz Przetrwania

Dodane dnia 14-10-2010 23:46
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś nie zdążył zareagować gdyż samolot wpadł w turbulencje. Shephard ratując się przed upadkiem starał się chwycić czegokolwiek. Padło na włosy Sayida. Jack pociągnął Sayida za włosy i... okazało się, ze całe pozostały mu w ręce, gdyż Sayid miał perukę. Z tego powodu Jack wykopyrtnął się i przekoziołkował przez samolot. Tymczasem Hurley nie zwracał uwagi na turbulencje, odtworzył paczkę orzeszków ziemnych, które same podskakiwały do góry przez turbulencje i wpadały do jego otwartej paszczy
-Dobre, koleś chcesz spróbować? - spytał się siedzącego obok niego Sawyera. Sawyer nie chciał, gdyż własnie pochłonięty był patrzeniem na ludzi wypadających z samolotu, który przełamał się na pół. Son of a bitch! - skomentował sytuację. W tym momencie Kate obmacywała nieprzytomnego Edwarda, w poszukiwaniu klucza od kajdanek, nieświadoma tego że patrzy na nią ktoś, kto powiedział...
Edytowane przez Furfon dnia 15-10-2010 00:04
Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: Niekończąca się opowieść
Umbastyczny
Użytkownik

Avatar Użytkownika

Postać:
Cynthia Hickey

Postów: 11723

Mistrz Przetrwania

Dodane dnia 15-10-2010 13:41
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś nie zdążył zareagować gdyż samolot wpadł w turbulencje. Shephard ratując się przed upadkiem starał się chwycić czegokolwiek. Padło na włosy Sayida. Jack pociągnął Sayida za włosy i... okazało się, ze całe pozostały mu w ręce, gdyż Sayid miał perukę. Z tego powodu Jack wykopyrtnął się i przekoziołkował przez samolot. Tymczasem Hurley nie zwracał uwagi na turbulencje, odtworzył paczkę orzeszków ziemnych, które same podskakiwały do góry przez turbulencje i wpadały do jego otwartej paszczy
-Dobre, koleś chcesz spróbować? - spytał się siedzącego obok niego Sawyera. Sawyer nie chciał, gdyż własnie pochłonięty był patrzeniem na ludzi wypadających z samolotu, który przełamał się na pół. Son of a bitch! - skomentował sytuację. W tym momencie Kate obmacywała nieprzytomnego Edwarda, w poszukiwaniu klucza od kajdanek, nieświadoma tego że patrzy na nią ktoś, kto powiedział:
- Mam już dość tych cholernych węży w tym cholernym samolocie.
Wypowiedział to czarnoskóry mężczyzna, który właśnie...
zagubieni24 Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: Niekończąca się opowieść
jazeera
Użytkownik

Avatar Użytkownika

Postać:
Uchechi Anonaba

Postów: 5281

Mistrz Przetrwania

Dodane dnia 15-10-2010 15:34
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś nie zdążył zareagować gdyż samolot wpadł w turbulencje. Shephard ratując się przed upadkiem starał się chwycić czegokolwiek. Padło na włosy Sayida. Jack pociągnął Sayida za włosy i... okazało się, ze całe pozostały mu w ręce, gdyż Sayid miał perukę. Z tego powodu Jack wykopyrtnął się i przekoziołkował przez samolot. Tymczasem Hurley nie zwracał uwagi na turbulencje, odtworzył paczkę orzeszków ziemnych, które same podskakiwały do góry przez turbulencje i wpadały do jego otwartej paszczy
-Dobre, koleś chcesz spróbować? - spytał się siedzącego obok niego Sawyera. Sawyer nie chciał, gdyż własnie pochłonięty był patrzeniem na ludzi wypadających z samolotu, który przełamał się na pół. Son of a bitch! - skomentował sytuację. W tym momencie Kate obmacywała nieprzytomnego Edwarda, w poszukiwaniu klucza od kajdanek, nieświadoma tego że patrzy na nią ktoś, kto powiedział:
- Mam już dość tych cholernych węży w tym cholernym samolocie.
Wypowiedział to czarnoskóry mężczyzna, który właśnie opryskiwał się nowym perfumem. Od samolotu oderwał się kadłub, przez co Jack Shephard..
Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: Niekończąca się opowieść
Lincoln
Mistrz Gry

Avatar Użytkownika

Postów: 6254

Mistrz Gry

Dodane dnia 15-10-2010 15:39
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś nie zdążył zareagować gdyż samolot wpadł w turbulencje. Shephard ratując się przed upadkiem starał się chwycić czegokolwiek. Padło na włosy Sayida. Jack pociągnął Sayida za włosy i... okazało się, ze całe pozostały mu w ręce, gdyż Sayid miał perukę. Z tego powodu Jack wykopyrtnął się i przekoziołkował przez samolot. Tymczasem Hurley nie zwracał uwagi na turbulencje, odtworzył paczkę orzeszków ziemnych, które same podskakiwały do góry przez turbulencje i wpadały do jego otwartej paszczy
-Dobre, koleś chcesz spróbować? - spytał się siedzącego obok niego Sawyera. Sawyer nie chciał, gdyż własnie pochłonięty był patrzeniem na ludzi wypadających z samolotu, który przełamał się na pół. Son of a bitch! - skomentował sytuację. W tym momencie Kate obmacywała nieprzytomnego Edwarda, w poszukiwaniu klucza od kajdanek, nieświadoma tego że patrzy na nią ktoś, kto powiedział:
- Mam już dość tych cholernych węży w tym cholernym samolocie.
Wypowiedział to czarnoskóry mężczyzna, który właśnie opryskiwał się nowym perfumem. Od samolotu oderwał się kadłub, przez co Jack Shephard, znajdując się w połowie samolotu, w ostatniej chwili złapał się podłogi samolotu, który coraz szybciej spadał w dół aż w końcu...


4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: Niekończąca się opowieść
Otherwoman
Administrator

Avatar Użytkownika

Postać:
Trey

Postów: 17722

Administrator

Dodane dnia 15-10-2010 16:19
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś nie zdążył zareagować gdyż samolot wpadł w turbulencje. Shephard ratując się przed upadkiem starał się chwycić czegokolwiek. Padło na włosy Sayida. Jack pociągnął Sayida za włosy i... okazało się, ze całe pozostały mu w ręce, gdyż Sayid miał perukę. Z tego powodu Jack wykopyrtnął się i przekoziołkował przez samolot. Tymczasem Hurley nie zwracał uwagi na turbulencje, odtworzył paczkę orzeszków ziemnych, które same podskakiwały do góry przez turbulencje i wpadały do jego otwartej paszczy
-Dobre, koleś chcesz spróbować? - spytał się siedzącego obok niego Sawyera. Sawyer nie chciał, gdyż własnie pochłonięty był patrzeniem na ludzi wypadających z samolotu, który przełamał się na pół. Son of a bitch! - skomentował sytuację. W tym momencie Kate obmacywała nieprzytomnego Edwarda, w poszukiwaniu klucza od kajdanek, nieświadoma tego że patrzy na nią ktoś, kto powiedział:
- Mam już dość tych cholernych węży w tym cholernym samolocie.
Wypowiedział to czarnoskóry mężczyzna, który właśnie opryskiwał się nowym perfumem. Od samolotu oderwał się kadłub, przez co Jack Shephard, znajdując się w połowie samolotu, w ostatniej chwili złapał się podłogi samolotu, który coraz szybciej spadał w dół aż w końcu spadł smiley W dodatku upadł na jacka, przygniatając mu dolną część ciała. Jack wystawał spod samolotu i głośno krzyczał:




We are all evil in some form or another, are we not?

Edytowane przez Otherwoman dnia 15-10-2010 16:19
GG: 7594540 zagubieni24.pl Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: Niekończąca się opowieść
Furfon
Użytkownik

Avatar Użytkownika

Postać:
Helena

Postów: 6221

Mistrz Przetrwania

Dodane dnia 15-10-2010 18:04
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś nie zdążył zareagować gdyż samolot wpadł w turbulencje. Shephard ratując się przed upadkiem starał się chwycić czegokolwiek. Padło na włosy Sayida. Jack pociągnął Sayida za włosy i... okazało się, ze całe pozostały mu w ręce, gdyż Sayid miał perukę. Z tego powodu Jack wykopyrtnął się i przekoziołkował przez samolot. Tymczasem Hurley nie zwracał uwagi na turbulencje, odtworzył paczkę orzeszków ziemnych, które same podskakiwały do góry przez turbulencje i wpadały do jego otwartej paszczy
-Dobre, koleś chcesz spróbować? - spytał się siedzącego obok niego Sawyera. Sawyer nie chciał, gdyż własnie pochłonięty był patrzeniem na ludzi wypadających z samolotu, który przełamał się na pół. Son of a bitch! - skomentował sytuację. W tym momencie Kate obmacywała nieprzytomnego Edwarda, w poszukiwaniu klucza od kajdanek, nieświadoma tego że patrzy na nią ktoś, kto powiedział:
- Mam już dość tych cholernych węży w tym cholernym samolocie.
Wypowiedział to czarnoskóry mężczyzna, który właśnie opryskiwał się nowym perfumem. Od samolotu oderwał się kadłub, przez co Jack Shephard, znajdując się w połowie samolotu, w ostatniej chwili złapał się podłogi samolotu, który coraz szybciej spadał w dół aż w końcu spadł W dodatku upadł na jacka, przygniatając mu dolną część ciała. Jack wystawał spod samolotu i głośno krzyczał:
-Chce wiadra!
Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: Niekończąca się opowieść
Umbastyczny
Użytkownik

Avatar Użytkownika

Postać:
Cynthia Hickey

Postów: 11723

Mistrz Przetrwania

Dodane dnia 15-10-2010 18:58
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś nie zdążył zareagować gdyż samolot wpadł w turbulencje. Shephard ratując się przed upadkiem starał się chwycić czegokolwiek. Padło na włosy Sayida. Jack pociągnął Sayida za włosy i... okazało się, ze całe pozostały mu w ręce, gdyż Sayid miał perukę. Z tego powodu Jack wykopyrtnął się i przekoziołkował przez samolot. Tymczasem Hurley nie zwracał uwagi na turbulencje, odtworzył paczkę orzeszków ziemnych, które same podskakiwały do góry przez turbulencje i wpadały do jego otwartej paszczy
-Dobre, koleś chcesz spróbować? - spytał się siedzącego obok niego Sawyera. Sawyer nie chciał, gdyż własnie pochłonięty był patrzeniem na ludzi wypadających z samolotu, który przełamał się na pół. Son of a bitch! - skomentował sytuację. W tym momencie Kate obmacywała nieprzytomnego Edwarda, w poszukiwaniu klucza od kajdanek, nieświadoma tego że patrzy na nią ktoś, kto powiedział:
- Mam już dość tych cholernych węży w tym cholernym samolocie.
Wypowiedział to czarnoskóry mężczyzna, który właśnie opryskiwał się nowym perfumem. Od samolotu oderwał się kadłub, przez co Jack Shephard, znajdując się w połowie samolotu, w ostatniej chwili złapał się podłogi samolotu, który coraz szybciej spadał w dół aż w końcu spadł W dodatku upadł na jacka, przygniatając mu dolną część ciała. Jack wystawał spod samolotu i głośno krzyczał:
-Chce wiadra!
A skoro Jack nie mógł przyjść do wiadra, to przyszło Wiadro do Jacka i
zagubieni24 Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: Niekończąca się opowieść
Otherwoman
Administrator

Avatar Użytkownika

Postać:
Trey

Postów: 17722

Administrator

Dodane dnia 15-10-2010 20:00
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś nie zdążył zareagować gdyż samolot wpadł w turbulencje. Shephard ratując się przed upadkiem starał się chwycić czegokolwiek. Padło na włosy Sayida. Jack pociągnął Sayida za włosy i... okazało się, ze całe pozostały mu w ręce, gdyż Sayid miał perukę. Z tego powodu Jack wykopyrtnął się i przekoziołkował przez samolot. Tymczasem Hurley nie zwracał uwagi na turbulencje, odtworzył paczkę orzeszków ziemnych, które same podskakiwały do góry przez turbulencje i wpadały do jego otwartej paszczy
-Dobre, koleś chcesz spróbować? - spytał się siedzącego obok niego Sawyera. Sawyer nie chciał, gdyż własnie pochłonięty był patrzeniem na ludzi wypadających z samolotu, który przełamał się na pół. Son of a bitch! - skomentował sytuację. W tym momencie Kate obmacywała nieprzytomnego Edwarda, w poszukiwaniu klucza od kajdanek, nieświadoma tego że patrzy na nią ktoś, kto powiedział:
- Mam już dość tych cholernych węży w tym cholernym samolocie.
Wypowiedział to czarnoskóry mężczyzna, który właśnie opryskiwał się nowym perfumem. Od samolotu oderwał się kadłub, przez co Jack Shephard, znajdując się w połowie samolotu, w ostatniej chwili złapał się podłogi samolotu, który coraz szybciej spadał w dół aż w końcu spadł W dodatku upadł na jacka, przygniatając mu dolną część ciała. Jack wystawał spod samolotu i głośno krzyczał:
-Chce wiadra!
A skoro Jack nie mógł przyjść do wiadra, to przyszło Wiadro do Jacka i Jack bardzo chciał na nim usiąść, ale nie mógł, gdyż leżał na nim wrak samolotu. W obliczu tej trudnej sytuacji...




We are all evil in some form or another, are we not?
GG: 7594540 zagubieni24.pl Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: Niekończąca się opowieść
Gooseberry
Użytkownik

Avatar Użytkownika

Postać:
Alice Smooth

Postów: 1589

Mistrz Przetrwania

Dodane dnia 15-10-2010 20:10
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś nie zdążył zareagować gdyż samolot wpadł w turbulencje. Shephard ratując się przed upadkiem starał się chwycić czegokolwiek. Padło na włosy Sayida. Jack pociągnął Sayida za włosy i... okazało się, ze całe pozostały mu w ręce, gdyż Sayid miał perukę. Z tego powodu Jack wykopyrtnął się i przekoziołkował przez samolot. Tymczasem Hurley nie zwracał uwagi na turbulencje, odtworzył paczkę orzeszków ziemnych, które same podskakiwały do góry przez turbulencje i wpadały do jego otwartej paszczy
-Dobre, koleś chcesz spróbować? - spytał się siedzącego obok niego Sawyera. Sawyer nie chciał, gdyż własnie pochłonięty był patrzeniem na ludzi wypadających z samolotu, który przełamał się na pół. Son of a bitch! - skomentował sytuację. W tym momencie Kate obmacywała nieprzytomnego Edwarda, w poszukiwaniu klucza od kajdanek, nieświadoma tego że patrzy na nią ktoś, kto powiedział:
- Mam już dość tych cholernych węży w tym cholernym samolocie.
Wypowiedział to czarnoskóry mężczyzna, który właśnie opryskiwał się nowym perfumem. Od samolotu oderwał się kadłub, przez co Jack Shephard, znajdując się w połowie samolotu, w ostatniej chwili złapał się podłogi samolotu, który coraz szybciej spadał w dół aż w końcu spadł W dodatku upadł na jacka, przygniatając mu dolną część ciała. Jack wystawał spod samolotu i głośno krzyczał:
-Chce wiadra!
A skoro Jack nie mógł przyjść do wiadra, to przyszło Wiadro do Jacka i Jack bardzo chciał na nim usiąść, ale nie mógł, gdyż leżał na nim wrak samolotu. W obliczu tej trudnej sytuacji rozpiął jedynie rozporek i pozwolił dzięki temu wypłynąć szitowi na zewnątrz. Wciąż jednak leżał nieruchomo pod wrakiem, z tym, że teraz inhalowany własnymi odchodami. Chciał jednak...
Edytowane przez Gooseberry dnia 15-10-2010 20:11
zagubieni24 Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: Niekończąca się opowieść
Umbastyczny
Użytkownik

Avatar Użytkownika

Postać:
Cynthia Hickey

Postów: 11723

Mistrz Przetrwania

Dodane dnia 16-10-2010 13:29
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś nie zdążył zareagować gdyż samolot wpadł w turbulencje. Shephard ratując się przed upadkiem starał się chwycić czegokolwiek. Padło na włosy Sayida. Jack pociągnął Sayida za włosy i... okazało się, ze całe pozostały mu w ręce, gdyż Sayid miał perukę. Z tego powodu Jack wykopyrtnął się i przekoziołkował przez samolot. Tymczasem Hurley nie zwracał uwagi na turbulencje, odtworzył paczkę orzeszków ziemnych, które same podskakiwały do góry przez turbulencje i wpadały do jego otwartej paszczy
-Dobre, koleś chcesz spróbować? - spytał się siedzącego obok niego Sawyera. Sawyer nie chciał, gdyż własnie pochłonięty był patrzeniem na ludzi wypadających z samolotu, który przełamał się na pół. Son of a bitch! - skomentował sytuację. W tym momencie Kate obmacywała nieprzytomnego Edwarda, w poszukiwaniu klucza od kajdanek, nieświadoma tego że patrzy na nią ktoś, kto powiedział:
- Mam już dość tych cholernych węży w tym cholernym samolocie.
Wypowiedział to czarnoskóry mężczyzna, który właśnie opryskiwał się nowym perfumem. Od samolotu oderwał się kadłub, przez co Jack Shephard, znajdując się w połowie samolotu, w ostatniej chwili złapał się podłogi samolotu, który coraz szybciej spadał w dół aż w końcu spadł W dodatku upadł na jacka, przygniatając mu dolną część ciała. Jack wystawał spod samolotu i głośno krzyczał:
-Chce wiadra!
A skoro Jack nie mógł przyjść do wiadra, to przyszło Wiadro do Jacka i Jack bardzo chciał na nim usiąść, ale nie mógł, gdyż leżał na nim wrak samolotu. W obliczu tej trudnej sytuacji rozpiął jedynie rozporek i pozwolił dzięki temu wypłynąć szitowi na zewnątrz. Wciąż jednak leżał nieruchomo pod wrakiem, z tym, że teraz inhalowany własnymi odchodami. Chciał jednak by fekalia trafiły do Wiadra, ale ów stwór nie był tym zainteresowany, więc...
zagubieni24 Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: Niekończąca się opowieść
Lincoln
Mistrz Gry

Avatar Użytkownika

Postów: 6254

Mistrz Gry

Dodane dnia 16-02-2011 16:43
...postanowił się ogarnąć. - Jack, spójrz na siebie. Jak Ty wyglądasz. Musisz ratować ludzi a nie tylko patrzeć na swoje potrzeby. - pomyślał i zdał sobie sprawę jak bardzo dał się zshitować. Zapiął rozporek i pędem ruszył w kierunku wraku. - Nic Ci nie jest? - zapytał i nie otrzymując odpowiedzi od nieprzytomnego Walta zaczął go cucić.


4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: Niekończąca się opowieść
Umbastyczny
Użytkownik

Avatar Użytkownika

Postać:
Cynthia Hickey

Postów: 11723

Mistrz Przetrwania

Dodane dnia 16-02-2011 17:27
Wtedy przybiegł Michael i zaczął krzyczeć do Jacka:
- Dej tuk maj san!
Po chwili zorientował się jednak, że lekarz opiekuje się Waltem. Z radości zaczął całować lekarza z języczkiem co doprowadziło do...



A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
zagubieni24 Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: Niekończąca się opowieść
Lincoln
Mistrz Gry

Avatar Użytkownika

Postów: 6254

Mistrz Gry

Dodane dnia 16-02-2011 17:33
...złości Jina, który od pierwszej chwili gdy ujrzał Jacka, zakochał się w nim. - 저리가! 그를 내버려 둬, 그는 내거야! 난 당신이 그것을 찍게하지 않습니다. 태양을 받아라! - krzyknął i rzucił się z pięściami na Michaela, bijąc go bez litości.


4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: Niekończąca się opowieść
Umbastyczny
Użytkownik

Avatar Użytkownika

Postać:
Cynthia Hickey

Postów: 11723

Mistrz Przetrwania

Dodane dnia 16-02-2011 17:54
Wszystkiemu przyglądał się Hurley i Claire. Nagle spodnie Jina lekko opadły, ukazując azjatyckie pośladki. Hugo zaczął się ślinić: -Patrz jaki smakowity tyłeczek. Popędził w stronę walczących i wgryzł się w lewy półdupek Koreańczyka.



A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
zagubieni24 Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: Niekończąca się opowieść
Amelia
Użytkownik

Avatar Użytkownika

Postać:
Ruby

Postów: 3904

Mistrz Przetrwania

Dodane dnia 16-02-2011 17:59
Sun widząc, że jej mąż okłada pięściami Michaela, zaczęła wrzeszczeć z przerażenia. Gdy Hurley dopadł pośladków Jina, zaczęła krzyczeć jeszcze głośniej.
- Zostaw go, Ty zboczeńcu! - zawołała nie orientując się, że właśnie zdradziła się, że umie mówić po angielsku. Chwyciła Hugo za kudły, próbując go odciągnąć od pupy męża, jednak on był zbyt silny...
Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: Niekończąca się opowieść
Umbastyczny
Użytkownik

Avatar Użytkownika

Postać:
Cynthia Hickey

Postów: 11723

Mistrz Przetrwania

Dodane dnia 16-02-2011 18:32
Hurley odgryzł nogę Jina przy samym pośladku. Odłamał stopę i podał ją Sun.
- Masz gryza!
Następnie podszedł z nogą do wraku i zaczął ją opiekać nad ogniem.
- Lubię mocno wysmażone.




A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
zagubieni24 Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: Niekończąca się opowieść
Furfon
Użytkownik

Avatar Użytkownika

Postać:
Helena

Postów: 6221

Mistrz Przetrwania

Dodane dnia 10-03-2011 12:10
W tym samym momencie pojawił się Walt obok reszty, trzymał różowe kajdanki z futerkiem które znalazł w dżungli
-Co to jest? Do czego to służy? - spytał się wszystkich dorosłych.


Wyślij Prywatną Wiadomość
Strona 7 z 36 << < 4 5 6 7 8 9 10 > >>
Skocz do Forum:
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w Shoutboksie.

mrOTHER
06/11/2024 20:44
smiley

Umbastyczny
02/11/2024 18:52
Lją smiley

Otherwoman
02/11/2024 18:31
może dołączysz do naszego klubu książkowego? smiley

Lion
02/11/2024 17:57
widze ze oprocz tego flaku sie zesraku 3 miesiace temu dobra wszystkie najwazniejsze info nadrobione do zoba w 2047

Lion
02/11/2024 17:56
wlasnie tak myslalem ze tu wejde i zastane mumie other i umby

Otherwoman
05/10/2024 13:07
Wolałabym nie smiley gorzej, jak to znak, że trafię na bezludną wyspę smiley

Umbastyczny
04/10/2024 19:15
smiley może to znak, że w Twoim życiu pojawi się Michael?

Otherwoman
04/10/2024 11:29
Creepy

Otherwoman
04/10/2024 11:29
Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...

Otherwoman
04/10/2024 11:26
Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.

Otherwoman
01/10/2024 20:54
Ok czekam

Umbastyczny
01/10/2024 20:15
Chyba dopiero jutro wrzucę post książkowy.

Umbastyczny
23/09/2024 20:12
smiley

Otherwoman
23/09/2024 17:16
najlepszego z okazji rocznicy Lost smiley

Umbastyczny
22/09/2024 22:21
smiley

Otherwoman
21/09/2024 18:52
siemka, Umba smiley

Otherwoman
30/08/2024 18:50
smiley

Umbastyczny
28/08/2024 21:43
Właśnie wróciłem :3 Generalnie super, widoki niesamowite, jutro albo w piątek może wrzucę krótką relację

Otherwoman
27/08/2024 17:31
dawno tu nie zaglądałam smiley Jak wyjazd do Norwegii, Umba?

Umbastyczny
10/08/2024 22:12
<3

Archiwum