agusia napisał/a:
Arletka To nie Realni Robinsonowie, my się tam naprawdę nie obrażaliśmy wzajemnie. Raz Woytas powiedział w wywiadzie, że Bonnie go drażni i na tym koniec. Przyznam szczerze, że wcale mu się nie dziwię, bo Bonnie, jako dziewczyna Stacha, jest pokazywana na ekranie nieco lepiej, niż powinna. Przykładowo: w drugą noc obudził nas szelest i okazało się, że Agnieszka potajemnie je nasze jedzenie. Zapasy jedzenia były serio ograniczone, ale skoro była głodna, to mogła nam o tym powiedzieć, zamiast robić nocne konspiracje, prawda? Przecież nikomu nie żałowalibyśmy jedzenia. Oburzenie było spore, chyba każdy z nas wspominał o tym w wywiadzie, no i przyznam, że cisnęło się na usta: "pojebana laska" albo "co ona odpierdala", ale jesteśmy dorosłymi ludźmi i bez przesady, żeby mówić do kamery coś takiego
Więc Arletka, spokojnie mogłabyś jechać, nikt by Cię za Twoimi plecami błotem nie obrzucił. Bonnie ma świadomość tego, że bywa irytująca, na Nidzie jak dla mnie były momenty, kiedy przekraczała granice [choćby aukcja. omg, ten pączek jej dosłownie wylatywał z gęby, jak jadła i mówiła jednocześnie. Myślałam, że jej przyjebię ], ale nikt nikogo przez niektóre zachowania nie obrażał To było właśnie super, że gra grą, a na Ponderosie nie mieliśmy do siebie absolutnie żadnych problemów. Przykładowo Quercus, który miał mega dziwną starategię, która polegała na całkowitym olewaniu kobiet, przez co byłam do niego nieco zrażona, a na Ponderosie się okazało, że jest zajebisty Śmiem twierdzić, że nawet gra przeciwko sobie zbliża, być może gdyby nie dłuuuuga rozmowa po mojej eliminacji, Gienuś nie spałby mi właśnie na kolanach
Aha
No faktycznie, nie widać tego aż tak bardzo. Bonnie na ekranie nie jest aż tak irytująca, ale jeśli to co piszesz, to prawda, to rozumiem wkurzenie Znam to zresztą dobrzez kursów terenowych
I ona jest dziewczyną Stacha? lol nie wiedziałam Ciekawe, co sobie myślał, jak wszyscy po niej jechali ;p
Ale spoko, w sumie nawet wczoraj tak sobie myślałam, że dzieki temu, że ci co odpadli siedzą razem na Ponderosie, to mają dużo czasu do pogadania i wyjaśnienia sobie różnych rzeczy
We are all evil in some form or another, are we not?
Zaczęli być parą dopiero po Nidzie, to w sumie nie wiem, czy jeszcze wtedy cokolwiek myślał.
A to, że Woytas tak o niej powiedział do kamery wzięło się z tego, że po radzie, na której odpadła Vistach, przybiegła do namiotu i zaczęła się śmiać, wariować i krzyczeć: "Mam F4! Mam F4!". Zero szacunku dla Vistach, która odpadła, innych graczy, którzy byli zagrożeni, bo HI nie mieli, no i swojego sojusznika, Jonka, który gdyby nie wygrał immunitetu, byłby w dupie, bo Agnieszka nie uratowałaby go tym HI.
Zaczęli być parą dopiero po Nidzie, to w sumie nie wiem, czy jeszcze wtedy cokolwiek myślał. smiley
A to, że Woytas tak o niej powiedział do kamery wzięło się z tego, że po radzie, na której odpadła Vistach, przybiegła do namiotu i zaczęła się śmiać, wariować i krzyczeć: "Mam F4! Mam F4!". Zero szacunku dla Vistach, która odpadła, innych graczy, którzy byli zagrożeni, bo HI nie mieli, no i swojego sojusznika, Jonka, który gdyby nie wygrał immunitetu, byłby w dupie, bo Agnieszka nie uratowałaby go tym HI. smiley
No ja rozumiem, ale kurde, w sumie na tym polega ta gra i każdy wie, na co się pisze. Prawdę mówiąc każdy się pewnie cieszy, że nie on wyleciał i okazywanie jakiegoś wielkiego smutku z powodu usunięcia jakiegoś gracza, na którego się w dodatku samemu głosowało wydaje mi się trochę obłudą... No chyba, że rada nie idzie po naszej myśli, wtedy rozumiem.
We are all evil in some form or another, are we not?
Z jednej strony tak, ale z drugiej: ludzie, który leżą obok w niej namiocie, jeśli trafi do finału, będą później decydować, czy ten finał wygra i takie zachowanie naprawdę ma spore znaczenie. Co innego jest cieszyć się, że odpadła osoba, na którą się głosowało, a co innego perfidnie triumfować i bezczelnie się z tego śmiać. Sama sobie szkodzi takimi akcjami w grze. Poza grą czy na Ponderosie- spoko. Ale nie w grze. Nie jako osoba, która chce wygrać.
A z tym HI to też jak dla mnie bardzo słabo się zachowała, bo mogła to ładnie rozegrać,nie używając go na sobie, tylko na kimś innym, a wówczas rada poszłaby po jej myśli. To była kolejna rada, na której Bonnie do samego końca nie ogarniała, co się dzieje, mogła się odkupić zagraniem HI, zmanipulować plemię- 5 osób to idealna liczba do manipulacji, szczególnie, jak się ma HI!- a tego nie zrobiła. Pozostaje mi czekać na finałowy odcinek, żeby skomentować i napisać, co naprawdę myślę, bo nie chcę Wam spoilerować i psuć zabawy
Ja czytając wasze opinie i oglądając jakieś większe urywki odcinków nie do końca rozumiem idei Nidy. Wszyscy tam ciągle spiskują, ugadują się ze wszystkimi by wbić potem komu trzeba nóż w plecy i żyją głównie tym jak kogoś wykiwać i samemu pobyć w grze kilka dni dłużej. Zapomina się tu według mnie trochę o samej głównej zasadzie tego rodzaju gier czyli wyzwaniu w postaci pobytu w "dziczy". Dlatego nie mam nigdy siły oglądać całych odcinków gdyż za bardzo Nida poszła dla mnie w kierunku "spiskowania", a nie samego wyzwania w postaci wyjazdu z dala od cywilizacji choć nie jest on ze względów finansowych czy logistycznych tak wielki jak w przypadku telewizyjnych edycji. Podsumowując moją wypowiedź uważam, że Nida lekko nie ma sensu dla mnie gdyż zatracono według mnie główny sens takiej przygody. Do tego troszkę dla mnie by było głupio tak oszukiwać mimo, że to gra, ale to może kwestia wychowania mojego i specyficznego spojrzenia na świat.
Edytowane przez adi1991 dnia 26-04-2015 21:50
adi1991 napisał/a:
Ja czytając wasze opinie i oglądając jakieś większe urywki odcinków nie do końca rozumiem idei Nidy. Wszyscy tam ciągle spiskują, ugadują się ze wszystkimi by wbić potem komu trzeba nóż w plecy i żyją głównie tym jak kogoś wykiwać i samemu pobyć w grze kilka dni dłużej. Zapomina się tu według mnie trochę o samej głównej zasadzie tego rodzaju gier czyli wyzwaniu w postaci pobytu w "dziczy".
adiiii
Edytowane przez mremka dnia 26-04-2015 21:53
adi1991 napisał/a:
Ja czytając wasze opinie i oglądając jakieś większe urywki odcinków nie do końca rozumiem idei Nidy. Wszyscy tam ciągle spiskują, ugadują się ze wszystkimi by wbić potem komu trzeba nóż w plecy i żyją głównie tym jak kogoś wykiwać i samemu pobyć w grze kilka dni dłużej. Zapomina się tu według mnie trochę o samej głównej zasadzie tego rodzaju gier czyli wyzwaniu w postaci pobytu w "dziczy". Dlatego nie mam nigdy siły oglądać całych odcinków gdyż za bardzo Nida poszła dla mnie w kierunku "spiskowania", a nie samego wyzwania w postaci wyjazdu z dala od cywilizacji choć nie jest on ze względów finansowych czy logistycznych tak wielki jak w przypadku telewizyjnych edycji. Podsumowując moją wypowiedź uważam, że Nida lekko nie ma sensu dla mnie gdyż zatracono według mnie główny sens takiej przygody. Do tego troszkę dla mnie by było głupio tak oszukiwać mimo, że to gra, ale to może kwestia wychowania mojego i specyficznego spojrzenia na świat.
Właśnie nie tylko Twojego nie wiem czy to Twój kolejny troll , ale bardzo ładnie ujęte to co chciałam napisac; przewijam sporą część każdego odcinka bo drażni mnie to o czym piszesz niesamowicie
tak naprawdę to właśnie te spiski itd. to główny sens wyjazdu, a "dzicz" to tylko otoczka. Równie dobrze mogliby to rozegrać w pięciogwiazdkowym hotelu .
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
A ja się nie zgodzę I to nie dlatego, że brałam w grze udział, ale dlatego, że samym programem Survivor zajarałam się strasznie. Obejrzyj Adi program, który jest pierwowzorem Nidy: o ile pierwsze sezony faktycznie skupiały się na życiu w dziczy i przetrwaniu, tak od sezonu gdzieś 7 do dnia dzisiejszego (s. 30) to właśnie o grę strategiczną chodzi najbardziej. Dla mnie równie dobrze Nida mogłaby odbywać się w hotelu, bo miejsce jest jedynie drugorzędne i nie o to w tej grze chodzi. W faktycznym Survivorze strasznie mnie podnieca właśnie to knucie, spiskowanie i obmyślanie planów. Finalnie sędziowie nie oceniają w finale tego, czy ktoś wybudował dobry szałas, ani czy poradził sobie, jak mu przemokły rzeczy, tylko oceniają to, co zrobił w grze, jak dużą miał nad nią kontrolę i jakimi ruchami może się pochwalić. Krytykując, nie skupiaj się więc wyłącznie na Nidzie, tylko sięgnij do programu, na której Nida bazuje. Tam 90% odcinków opiera się na knuciu, 10% to jakieś głupie sprzeczki w obozach, a przetrwaniu jest kilka minut na cały sezon, jak ktoś zrobi coś spektakularnego typu zabicie krokodyla
Ale przyznam Wam niejako rację, bo zanim sięgnęłam po Survivor to sama miałam podobne do Waszego zdanie i mi się wydawało, że w faktycznym programie to każda rada przebiega na spokojnej zasadzie "wszyscy na jednego, co to się nie popisał w obozie" Więc zachęcam do obejrzenia jakiegoś z sezonów Surva a później porównania go do Nidy, dopiero następnie osądzania, czy Nida się z sensem mija, czy nie.
Nareszcie ktoś odważył się szczerze powiedzieć co o tym sądzi
Nie wnikam w ideę tego przedsięwzięcia, bo nie siedzę w tych programach i nie wiem czy trzeba spiskować czy nie itp, ale zastanawiają mnie inne rzeczy - na co poszło te kilkaset złotych które wpłacaliście? Na wynajęcie lasu? Bo te filmiki wyglądają dosyć amatorsko, trochę jakby Casines usiadł w Starbucks'u i zmontował na szybko. Plus narrator beznadziejny. Naprawdę nie było nikogo z lepszą dykcją? Sam bym to przeczytał z kartki z większymi emocjami, serio (jak dajecie etat na 3 edycje to mogę być narratorem)
Umbastyczny napisał/a:
Rozumiem Wasze podejście i go nie neguję, ALE
tak naprawdę to właśnie te spiski itd. to główny sens wyjazdu, a "dzicz" to tylko otoczka. Równie dobrze mogliby to rozegrać w pięciogwiazdkowym hotelu .
no to po co ta otoczka?
Ja pamiętam czasy jak oglądałam Wyprawę Robinson, i tam również była jakaś strategia i gra socjalna, ale własnie to życie w dziczy na bezludnej wyspie było tym co najbardziej mnie wtedy jarało; w drugiej kolejności konkurencje, najmniej chyba knucie z kim zawiązać sojusz, a z kim zawiązać sojusz fałszywy tylko po to żeby go wyjebać tak żeby się tego nie spodziewał . No nie wiem, może nie moje klimaty
Edytowane przez mremka dnia 26-04-2015 22:30
Dla mnie nadal Nida mija się sensem. Tak jak napisał Umba owa gra mogła by się odbyć w hotelu więc pytam się w takim razie po co się męczyć gdzieś na zadupiu skoro i tak w grze chodzi o spiskowanie?
Na koniec napiszę tylko, że dla mnie nie ważne że Survivor obecnie też bazuje głównie na spiskach bo mi właśnie oglądało się najlepiej te pierwsze sezony, a potem to już nawet nie oglądałem jak fajna atmosfera się skończyła. Podsumowując moją wypowiedź(nikogo nie mając zamiaru obrażać bo nie znam tak na prawdę nikogo z Nidy) dla mnie nie ma radości z takiej gry bo nie wiem jak można jednego dnia kogoś obgadywać za plecami od najgorszych, a na drugi dzień spiskować z tą samą osobą by wywalić inną osobę, z którą trzymało się sztamę kilka dni wcześniej. Trochę chore relacje dla mnie panują w tej grze mimo, że to tylko gra. Tak więc podtrzymuje moje zdanie, że Nida powinna być wyzwaniem pod względem sprawdzenia się, ale nie w umiejętnościach manipulatorskich, ale życiowych.
Edytowane przez adi1991 dnia 26-04-2015 22:35
W sumie to powraca tutaj nasza rozmowa ze zlotu. Większość osób na zlocie zgodziła się z adim.
tak naprawdę to właśnie te spiski itd. to główny sens wyjazdu, a "dzicz" to tylko otoczka. smiley Równie dobrze mogliby to rozegrać w pięciogwiazdkowym hotelu
O tym też rozmawialiśmy i ja się nawet zastanawiałam, po co siedzieć w takich kiepskich warunkach, skoro można siedzieć w domkach/hotelu. Ktoś chyba mówił, że tak jest w Robinsonach.
Dla mnie nadal Nida mija się sensem. Tak jak napisał Umba owa gra mogła by się odbyć w hotelu więc pytam się w takim razie po co się męczyć gdzieś na zadupiu skoro i tak w grze chodzi o spiskowanie?
No dokładnie, tego właśnie nie ogarniam
Ja generalnie rozumiem grę strategiczną, ale jak dla mnie to nie powinno być niemal 100 % gry. Dlatego osobiście wolę gry typu MP, niż Nidę, bo oprócz rad i głosowań gra toczy się także na innej płaszczyźnie. To samo można by zrobić w formie larpu. Niestety w Nidzie został jakby już sam szkielet, czyli kombinowanie, kogo wyjebać i przez to gra traci jakby swój smak i klimat.
We are all evil in some form or another, are we not?
Umbastyczny napisał/a:
Rozumiem Wasze podejście i go nie neguję, ALE
tak naprawdę to właśnie te spiski itd. to główny sens wyjazdu, a "dzicz" to tylko otoczka. Równie dobrze mogliby to rozegrać w pięciogwiazdkowym hotelu .
no to po co ta otoczka?
Ja pamiętam czasy jak oglądałam Wyprawę Robinson, i tam również była jakaś strategia i gra socjalna, ale własnie to życie w dziczy na bezludnej wyspie było tym co najbardziej mnie wtedy jarało; w drugiej kolejności konkurencje, najmniej chyba knucie z kim zawiązać sojusz, a z kim zawiązać sojusz fałszywy tylko po to żeby go wyjebać tak żeby się tego nie spodziewał . No nie wiem, może nie moje klimaty
dokładnie. w WR był taki moment że taka babeczka była miss polonia wyjebała swojego najlepszego ziomeczka; każdy się na nią rzucał potem za to i w konsekwencji odpadła przed samym finałem. ale to tylko przykład, bo generalnie bardzo duzo miejsca poswieconego było na to, że im jest tam strasznie i własnie w tej sytuacji muszą jeszcze przetrwać. dla knucia to można sobie RR obejrzeć
Umbastyczny napisał/a:
Rozumiem Wasze podejście i go nie neguję, ALE
tak naprawdę to właśnie te spiski itd. to główny sens wyjazdu, a "dzicz" to tylko otoczka. Równie dobrze mogliby to rozegrać w pięciogwiazdkowym hotelu .
no to po co ta otoczka?
Ja pamiętam czasy jak oglądałam Wyprawę Robinson, i tam również była jakaś strategia i gra socjalna, ale własnie to życie w dziczy na bezludnej wyspie było tym co najbardziej mnie wtedy jarało; w drugiej kolejności konkurencje, najmniej chyba knucie z kim zawiązać sojusz, a z kim zawiązać sojusz fałszywy tylko po to żeby go wyjebać tak żeby się tego nie spodziewał . No nie wiem, może nie moje klimaty
dokładnie. w WR był taki moment że taka babeczka była miss polonia wyjebała swojego najlepszego ziomeczka; każdy się na nią rzucał potem za to i w konsekwencji odpadła przed samym finałem. ale to tylko przykład, bo generalnie bardzo duzo miejsca poswieconego było na to, że im jest tam strasznie i własnie w tej sytuacji muszą jeszcze przetrwać. dla knucia to można sobie RR obejrzeć
Kubę, aktora z Krakowa! Pamiętam, bo chciała przeskoczyć do sojuszu z dziewczynami z zielonej wyspy i trochę sie przeliczyła bo one nie za bardzo chciały się z nią ugadywać, a Kuba jak i większość żółtych miał potem do niej o to spory żal, i słusznie, i rzucal w nią bananami na gali finałowej
No wiecie, w oryginalnym Survie można wygrać milion dolców, więc trzeba na to zapracować , ja przynajmniej tak to sobie tłumaczę. No i w początkowych sezonach ludzie brali pod uwagę to kto jest pracowity, kto pomaga w obozie, pilnuje ognia, łowi ryby itd. Obecnie jak ktoś złowi jakąś dużą rybę to też jest na propsie, ale tylko chwilkę .
I w oryginale ta ilość strategii zależy akurat od sezonu i uczestników. Niektóre nowsze sezony są spokojniejsze i przypominają te starsze. I nie zawsze wygrywają Ci co najbardziej knują i wbijają wszystkim nóż w plecy. Część osób decyduje się na grę "heroes". Nawet był sezon z powracającymi graczami z motywem "heroes vs. villains". Oczywiście większość ludzi jest villains i częściej taką strategię można zaobserwować, ale tak jak pisałem, różnie bywa.
Ogólnie rozumiem wszystko co piszecie, ale wydaje mi się, że to jedynie kwestia gustu i tego co kto woli oglądać. Nawet miałem kiedyś taką rozmowę z pandą na temat spisków w MP. Dlaczego mnie tak wkurzają, skoro w Survach to normalność. No po prostu czego innego oczekuje po MP, a czego innego po Survie .
Flaku, a co do kasy, to ogólnie nie wiem, bo nie brałem udziału, ale las jest za darmo chyba xD Kasa idzie na żarcie głównie, sprzęt do zrobienia obozu, przygotowanie zadań, nagrody itd
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Wyprawa Robinson jak dla mnie była na żenująco słabym poziomie, więc odnośnie tego się nie wypowiem Ale wracając znów do Surva, to dla mnie wymierne bardzo jest to, że jedynie kilka sezonów było zrobionych na zasadzie przetrwania, a później dodawane były stopniowo twisty strategiczne. Rozumiem w pełni, że Wam bardziej odpowiada idea przetrwania, ale (według mnie, Umbastycznego i wielu innych ludzi) to właśnie o strategię tu jednak chodzi ;P dlatego się nie wypowiadam o WR, wszyscy ludzie ze środowiska castaways mówią o tym wyłącznie negatywnie i podpisuję się pod ich opiniami właśnie przez wgląd na to, że tej strategii tam nie było. Generalnie: każdemu pasuje co innego i się nie dziwię, że Wam akurat nie odpowiadają te rzeczy, które odpowiadają innym, ale jak wyżej: taki jest sens wyjazdu i tyle ;P
A cała otoczka? Bo w większości ludzie, którzy jadą na Nidę, to ludzie z survivorowego środowiska i mimo wszystko po prostu ich to cieszy Ja bym to nazwała przyjemnym dodatkiem i tyle. Na pewno nie przykrością, ani czymś strasznym. Nikt się z tym też nie męczył
jak można jednego dnia kogoś obgadywać za plecami od najgorszych
Adi Wskaż mi proszę, gdzie ktoś kogoś wyzywa od najgorszych. Albo chociaż mówi coś złego. [poza Bonnie, ona czasem coś mówiła, ale znamy ją, rozumiemy i wiemy, że ma swoje akcje ]. Powiem więcej: my się po tych dwóch weekendach autentycznie w sobie zakochaliśmy, z całą dziesiątką widziałam się co najmniej parę razy przez ten niecały rok, no i śmiem twierdzić, że takiego luzu, sympatii i akceptacji drugiej osoby nigdy na MP nie doświadczyłam Więc proszę nie argumentować, że "wszyscy po sobie cisną", "obgadują się za plecami", blablabla, bo to zwyczajna bujda i w odniesieniu do społeczności MP byłaby sporo trafniejsza, niźli do ludzi z Nidy
Ja generalnie rozumiem grę strategiczną, ale jak dla mnie to nie powinno być niemal 100 % gry. Dlatego osobiście wolę gry typu MP, niż Nidę, bo oprócz rad i głosowań gra toczy się także na innej płaszczyźnie.
W odcinku przedstawione są 40 minut z dwóch dni. Nie spiskowaliśmy całymi dniami, a jedynie wtedy, gdy obok była kamera. Poza tym spędzaliśmy czas na wielu innych rzeczach, całkiem normalnych, jak rozmowy, śmiechy, chichy i tak dalej, tylko po prostu w odcinkach brak czasu na takie wzmianki. Akurat do MP to jest bardzo porównywalne: jest czas na radę i czas na bycie razem, poznawanie się itp.
Flaku, kasa poszła głównie na oświetlenie, kasety do kamery, materiały do obozów [liny, patelnie, garnki, siekierki, pochodnie, plandeki...], jedzenie, materiały do zadań, materiały na ponderosę, paliwo, toi toie, wymianę wnętrza toi toia, dostęp do studni itd. Do tego ludzie na Ponderosie już balują normalnie i jedzą ile chcą, więc dla nich full jedzenia i alko ;p Przykładowo: RR kosztuje tyle samo, a w cenę nie jest wliczone jedzenie.
A wygląda amatorsko, bo to przecie jest amatorski projekt, stworzony przez gościa, który skończył turystykę
Może i jedni lubią taki rodzaj Survivora, inni inny ale mnie jedno głównie zastanawia. Agusia piszesz tutaj, że spiskuje się tylko przed kamerami,a potem jest ogólnie cukierkowo i wszyscy się kochają. Dla mnie to pachnie trochę fałszywością i obłudą. Jednego dnia "zdradzę" kogoś mimo, że się z nim ugadywałem, a za tydzień będziemy się uśmiechać i jak to określiłaś "zakochiwać" się w sobie. Może i jestem innym typem człowieka, który jest strasznie niedzisiejszy, ale dla mnie takie zachowanie jest dziwne(użyte bo brak mi teraz trafniejszego słowa).
Co do zaś tego:
no i śmiem twierdzić, że takiego luzu, sympatii i akceptacji drugiej osoby nigdy na MP nie doświadczyłam smiley Więc proszę nie argumentować, że "wszyscy po sobie cisną", "obgadują się za plecami", blablabla, bo to zwyczajna bujda i w odniesieniu do społeczności MP byłaby sporo trafniejsza, niźli do ludzi z Nidy smiley
to nie wiem jak było na wcześniejszych zlotach, ale ja odnoszę wrażenie, że to nie do końca z ludźmi z MP jest problem bo ja po tych krótkich spotkaniach ma wrażenie że ludzie są znacznie mądrzejsi życiowo niż ci których oglądam w Nidzie ale jak już wcześniej pisałem nie znam tam nikogo osobiście więc mogę się co do niektórych mylić.