Pogadali, posiedzieli, poszli, pogadali, popłynęli, pogadali, rozeszli się. Co z tego wynikało? Wielkie nic. Daje 4 bo film mnie nudził, nużył, ale nie irytował więc nie będzie 2 czy 3. Podsumowując 1,5h wyciągnięte z życia przez film o niczym, który na mnie w żaden sposób nie wpłynął i nie spowodował niczego poza znużeniem.
Nie mam pojęcia, co postawić temu filmowi... Z jednej strony mamy historię, która do mnie nie przemawiała i niewiele mnie zainteresowała, z drugiej mamy wybitne ujęcia, które same w sobie zasługują na wysoką ocenę. Konwencja filmu kompletnie nie w moim klimacie, a z drugiej strony trzeba przyznać, że film ma swoją "duszę". Ciężko mi ocenić coś takiego. O głównym temacie filmu nie chce mi się pisać. Zobrazowanie relacji ojciec - syn jakoś mnie nie urzekło, choć były momenty, które miały moc.
Ech... na razie postawię 7/10 może jeszcze zmienię zdanie, jak sobie o nim pomyślę...
We are all evil in some form or another, are we not?
Ok, wreszcie obejrzałem Kruka. Przyznam, że przed seansem zastanawiałem się czy ten film naprawdę jest tak legendarny, czy jego popularność jest po prostu wynikiem śmierci Brandona Lee i mój wniosek jest taki trochę połowiczny. Z jednej strony Kruk niewątpliwie ma coś w sobie. Nie chcę się powtarzać, ale wiadomo, że klimat to praktycznie jego największa zaleta. Mroczny, nieco kiczowaty, na plus obskurny obraz miasta dobrze się w ten klimat wpisujący. Postacie też spoko. W sumie mniej więcej po 20-30 min filmu myślałem, że nie zdołam tu polubić nikogo, ale jakoś z biegiem czasu zacząłem sympatyzować i z Erikiem i z Sarą, a nawet z tym do bólu szablonowym murzynem. Poniekąd zgadzam się z Arletą, że postacie są tak napisane i zagrane, że nawet czarne charaktery można w jakimś stopniu tolerować. Na pewno nie powiem, że polubiłem Top Dollara, ale powiedźmy, że wzbudził u mnie jakąś tam sympatię, głównie swoim ironicznym poczuciem humoru. Dosyć charyzmatyczna postać, choć uważam, że mogłaby być lepiej zarysowana. Reszta raczej bez wyrazu, jedynie Funboy skojarzył mi się trochę z Axl Rosem z Guns N'Roses (lol). No i ogólnie było całkiem zabawnie, z pewnością nie jest to moje poczucie humoru, ale niektóre momenty mnie rozśmieszył, nawet dowcip o Jezusie w hotelu. No i powiedźmy, że soundtrack był dobry.
No ale... dobrych rzeczy byłoby chyba na tyle. Przejrzałem sobie Wasze posty, szczególnie Arlety żeby sprawdzić co też w tym filmie było takiego wyjątkowego czego ja nie zauważyłem (btw. musiałem cofnąć się aż do 39 strony, bo okazało się, że ten film był jeszcze nawet przed Ex Machiną ) i doszedłem do wniosku, że chyba nic. Nie licząc wyjściowego wątku, czyli Ericka i jego nadprzyrodzonych zdolności to właściwie jest to klasyczny film akcji o mścicielu szukającym sprawiedliwości, jakich było już wiele. Nie wyróżnia się zbytnio ani formą, ani treścią i jednak troszeńkę zalatuje banałem. No i jak sami zgodnie zauważyliście, jest niestety dosyć schematyczny. Dlatego max. co mogę dać Krukowi to solidne 7/10. Średnio rozumiem zachwyty, ale film jak najbardziej na plus. Na pewno lepszy od wielu przeciętniaków, które przez ten klub już się przewinęły
Średnio rozumiem zachwyty, ale film jak najbardziej na plus.
Myślę, że to kwestia wczucia się w daną stylistykę. Mi po prosto taka stylistyka w stu procentach odpowiada i nie ma na to jakiegoś racjonalnego wytłumaczenia. To tak samo jak z kawą - jedni ją uwielbiają, inni nie.
We are all evil in some form or another, are we not?
Ech, mam podobne przemyślenia jak Arletwoman. Film ewidentnie nie w moim stylu, nie w moim guście, ALE podobał mi się.
Dodatkowo, nie wiem jak to do końca wytłumaczyć, widać, że to po prostu kawał dobrego filmu. Niestety, tak jak pisałem, nie dla mnie. Mimo to, film mi się w miarę podobał, na pewno nie dłużył i nie wynudził.
Nie do końca rozumiem o czym to było i nie ogarniam relacji na linii matka-ojciec. Jednak sam motyw ojca uczącego synów życia mi się podobał, np. ta drobna scena z wołaniem kelnerki była spoko.
No i końcówka mnie zaskoczyła, bo spodziewałem się czegoś bardziej happyendowatego. Fajnie też wyszło pokazanie tych czarno-białych zdjęć po filmie.
Wahałem się w trakcie filmu tak między 6 i 7, ale tak na jakiś czas przed końcem byłem już przekonany do 7 i to właśnie moja ocena.
7/10
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Film bez wątpienia dziwny, ale o tym na końcu. Z początku wyszło całkiem fajnie. Pojawia się tajemniczy ojciec po kilkunastu latach i bierze dwóch synów na wyprawę. Dziwię się trochę, że matka nawet się nie zająknęła, ale to nie był film o relacji mąż-żona tylko ojciec-syn co wyraźnie widać konfrontując postawę dwójki chłopców. Jeden widać, że zrobi wszystko by być bliżej ojca i patrzy w niego jak w obrazek, a drugi ciągle się buntuje i robi wszystko na opak. Tak na prawdę obaj desperacko chcieli uwagi ojca. Podróż może nie jakaś spektakularna, ale ok. Wtedy jednak są dwie rzeczy. Po pierwsze wieża. Już na początku filmu widzimy jak młodszy syn tchórzy, a przy tej wieży na wyspie tchórzy po raz drugi. Dopiero w przypływie wściekłości i strachu włazi na nią, ale przez to ojciec kończy jak kończy. Trochę takie przewrotne, że tchórzostwo, a poniekąd wynikająca z niego rozwaga powodowały mniej szkód niż pochopne działanie. Drugą sprawą jest ten statek i skrzynia. Statek może mniej intryguje, ale chciało by się wiedzieć czy to czasem nie był statek ojca, a po drugie ta cholerna skrzynia. Wykopał ją schował, a potem poszła na dno. No mogli chociaż pokazać co jest w środku
Na koniec napiszę, że wrażenie zrobiły na mnie te zdjęcia bo aż mi ciary przeszły. Wokół cisza, ciemność, film się kończy, a gdyby nie jedno zdjęcie zastanawiał bym się czy ojciec w ogóle istniał bo z początku jak zobaczyłem to zdjęcie z dzieciakami i matką miałem wrażenie, że to nie działo się do końca na prawdę.
Daję więc mocne 8 bo na moją 9 to troszeczkę za mało, ale ciekawy i co bardziej dobitne intrygujący film.
Tak w ogóle nie wiem czy ktoś doczytał, ale aktor grający starszego syna zginął kąpiąc się w tym samym jeziorze co były kręcone zdjęcia jakiś czas po zakończeniu zdjęć. Trochę upiorna historia bo film też nie był jakiś lekki.
Edytowane przez adi1991 dnia 16-10-2015 01:02
Bałam się nieco tego filmu, gdy kilka razy mignęło mi przed oczami, że nic się w nim nie dzieje i jest słaby, nudny, czy co tam pisaliście. Dopiero teraz nadrobiłam prawie wszystkie wasze posty na jego temat i muszę przyznać, że film jest super. Trudno mi dać mu wyższą ocenę, bo na kolana nie powala, ale idealnie wpasował się w mój nastrój. Może gdybym oglądała go innego dnia, to ocena byłaby mniejsza? Nie wiem. Zaczęłam go będąc bardzo zmęczona i taki spokój, jaki przedstawiał, był dla mnie idealny.
Zajrzałam na filmweba, pobieżnie czytając tamtejsze recenzje i nie zgodzę się z kwestią, cytując..
Film ożywa gdy na ekranie pojawia się włoski komik Benigni.
Jak dla mnie duet Lurie i Waits był wystarczający. No tak, film byłby pozbawiony kilku komicznych scen z Beningni, ale mimo wszystko bez niego też byłby dobry. Podsumowując, czas nie był stracony i cieszę się, że film sobie obejrzałam
Edytowane przez Amaranta dnia 16-10-2015 12:14
Tak w ogóle nie wiem czy ktoś doczytał, ale aktor grający starszego syna zginął kąpiąc się w tym samym jeziorze co były kręcone zdjęcia jakiś czas po zakończeniu zdjęć. Trochę upiorna historia bo film też nie był jakiś lekki.
no czytałam, przewrotne trochę
Dopiero teraz nadrobiłam prawie wszystkie wasze posty na jego temat i muszę przyznać, że film jest super.
No
A co do Beningni, to to dla mnie był to duży plus, ale dlatego, że idealnie wpasowywał się w moje poczucie humoru. Jak dla mnie to Trio, które powstało, gdy dołączył, było rewelacyjne i wg mnie faktycznie ożywiło film
We are all evil in some form or another, are we not?
no tez mi sie to podobało- najpierw były te dwie "twarde" postacie, po czym doszedł Benigni który wszystko obrócił w żart, rozumiem że komuś stylistyka filmu nie pasowała, ale akurat bohaterowie fajnie napisani ;p
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.