Na bezludnej wyspie, gdzie jeszcze niedawno życie płynęło beztrosko pojawił się tajemniczy wielbiciel pączków, który kochał też dziobaki. Pewnego deszczowego dnia poszedł do lasu w poszukiwaniu nowego przyjaciela- ładnego kota w czarnych conversach i pięknym różowym mercedesie klasy C. Niestety wielbiciel nie znalazł Mercedesa, ale odnalazł upragnionego kota z pięknym maluchem w kolorze zielonym. Wielbiciel nazywał się Krzysztof Ibisz, znany z Telewizji Polsat. Jak ujrzał jego spam na forum to od razu zaprosił go do swojego forum, które było o dziobakach jego ulubionych zwierzątkach.
Następnie spotkał Chajzera ten już nie lubił za bardzo dziobaków dlatego on poszczuł go dziobakiem. Następnie ujrzał idącego króla dziobaków, który patrzał wprost na jego szlachetną duszę. Podszedł do niego i otrzymał skrzynię, w której były różowe kajdanki i pluszowe maskotki dziobaków wyciągnął jedną i poszedł w krzaki. Odgarniając gałęzie, znalazł ślady murzyńskich strusiów natychmiast się tym zaciekawił i pobiegł jednak nie mógł się powstrzymać przed podrapaniem się w kolano przez co wykonał efektownego fikołka i wylądował w dolinie pełnej strusi nie mógł się stamtąd wydostać, więc krzyczeć, tak aby odpędzić złowrogie strusie. Niespodziewanie usłyszał głos dochodzący z odległego kanionu, głębokiego na ponad kilometr. Głos należał do dziobaka, który był niesamowicie rozdrażniony, potem wyskoczył zza krzaków i wystraszył Krzysia. Krzysiu ze strachu rozdarł sobie majtki.
Z których wyszedł miś Benjamina Linusa. Powiedział on do Krzysia, że jest bardzo szpetny i nie umie nawet zrobić z zapałki modelu rzeczy powszechnie zwanej telefonem komórkowym. Krzysiu obraził się, ale pokazał coś mu. Była to uniwersalna dubeltówka i najnowszy przepychacz do toalet. Miś pomyślał, że Krzysztof to niezidentyfikowany obiekt latający o niskim podwoziu i mapie kartograficznej. Więc kopnął go w klejnoty i wyjął z jego kieszeni różowe kajdanki. Więc kopnął go w klejnoty i wyjął z jego kieszeni różowe kajdanki. Przypiął nimi Krzysia do kaloryfera i zaczął snuć Gawędę. Sprytny Krzysiu Ibisz marszczył freda dłonią Dziobaka. Dziobakowi to się wielce podobało, aczkolwiek po kilku chwilach
Sprytny Krzysiu Ibisz marszczył freda dłonią Dziobaka. Dziobakowi to się wielce podobało, aczkolwiek po kilku chwilach zmienił zdanie i uderzył Krzysia w twarz, na co Krzysiu
Sprytny Krzysiu Ibisz marszczył freda dłonią Dziobaka. Dziobakowi to się wielce podobało, aczkolwiek po kilku chwilach zmienił zdanie i uderzył Krzysia w twarz, na co Krzysiu odpowiedział pięknym Jacko-Krzysiofacem
Może pogramy w Losta (opierając się trochę na fabule) w tym temacie? A jak nie to znowu temat spadnie na sam koniec
Samolot z Sydney do Los Angeles...
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłebionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard...
We are all evil in some form or another, are we not?
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty...
/chyba dobrze będzie się skupić na jednej postaci
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą...
We are all evil in some form or another, are we not?
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech...
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany...
We are all evil in some form or another, are we not?
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając sie między siedzeniami...
We are all evil in some form or another, are we not?
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę...
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe ucho, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie
Edytowane przez Umbastyczny dnia 14-10-2010 20:47
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, poniewaz był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem...
We are all evil in some form or another, are we not?
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, poniewaz był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke...
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, poniewaz był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach...
We are all evil in some form or another, are we not?
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka...
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś...
We are all evil in some form or another, are we not?
Samolot z Sydney do Los Angeles leciał właśnie nad mrocznymi wodami Pacyfiku pełnymi niezgłębionych tajemnic, gdy jeden z jego pasażerów, Jack Shephard oglądając się za stewardessą dostał napadu kichania - A psik! - kichnął wprost na Rose, po czym wyszczerzył do niej zęby, na których znajdował się kawałek liścia sałaty. Rose popatrzyła na niego wilkiem, po czym zaczęła wycierać smarki Jacka ze swojej twarzy w taki sposób, że tylko bardziej się rozmazały. Jack, jako lekarz, chcąc pospieszyć kobiecie z pomocą. - Robisz to źleee - powiedział, mocno akcentując i przeciągając ostatnie słowo. Zwilżył chusteczkę śliną, po czym zaczął wycierać jej twarz. Nie przestawał do niej mówić, w ogóle nie zwracając uwagi na swój nieświeży oddech... Rose zaczęła się odganiać od Jacka, myśląc, że napadł ją jakiś psychopata. Po chwili podszedł ktoś z obsługi. Panie Shephard, co Pan robi? - zapytał, mierząc go wzrokiem i lekko podnosząc brew, obserwując jego poczynania. Jack lekko zmieszany, ale nie wstrząśnięty zaczął udawać koczkodana, czyli puścił głośnego bąka, po czym uprzejmie powiedział: Przepraszam. Po chwili wstał i przeciskając się między siedzeniami, zatrzymał się przy rzędzie, w którym siedział John Locke. - Ale jesteś łysy - zaśmiał się w sobie, po czym klepnął go kilka razy w głowę i odgryzł mu lewe uchą, drapiąc się w międzyczasie po mosznie. Następnie chciał odejść, lecz Locke postanowił tez mu coś odgryźć. Niestety, ponieważ był sparaliżowany, mógł dosięgnąć tylko jednego miejsca. Zatem powziął chytry plan, by zaatakować wnętrze jego spodni. Niestety, gdy pochylił się nad rozporkiem Jacka, okazało się, że nic tam nie ma. Zdziwiony Locke nagle aż wstał z wrażenia. Był w takim szoku, że zapomniał, że nie może chodzić. Kiedy sobie uświadomił, że stoi o własnych siłach, tak go to ucieszyło, że chwycił dłońmi twarz Jacka i w podziękowaniu pocałował go w usta. Gdy tylko poczuł nieświeży oddech Jacka, zwrócił natychmiast cały obiad, śniadanie i wczorajsza kolację na doktorka. Jack zaś nie zdążył zareagować gdyż samolot wpadł w turbulencje. Shephard ratując się przed upadkiem starał się chwycić czegokolwiek. Padło na włosy Sayida.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.